|
|
Festiwal muzyki rock w Jarocinie, Czy był tam ktoś z was ?
|
|
|
|
Witam wszystkich fanów starej, dobrej polskiej muzyki rockowej (tej przynajmniej z przed 20 lat, a więc zasługującej na miano młodego dinozaura . Ja muszę się nieskromnie pochwalić zaszczyciłem swą osobą tę szanowną imprezę (starsi ludzie mówili: "spęd") dwukrotnie, tj. w 1984 i 1985r. I dziś nie mam najmniejszych wątpliwości: b y ł o B o s k o ! Przy okazji chciałbym się dowiedzieć, co sądzicie o powiedzeniu, że tego typu imprezy to swoisty wentyl bezpieczeństwa w PRL-u? Pozdrawiam, i zapraszam do dyskusji
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(ciekawy @ 19/04/2006, 16:32) Ja muszę się nieskromnie pochwalić zaszczyciłem swą osobą tę szanowną imprezę (starsi ludzie mówili: "spęd") dwukrotnie, tj. w 1984 i 1985r.
To znaczy, że widziałeś legendarny koncert "Dezertera" w 1984r. ze słynnym dialogiem zespołu z organizatorami festiwalu (m.in. kwestia: "Panowie strażacy, polejemy?" )? Jarocin'85 został w jakiejś części uwieczniony przez dokument "Fala", niedawno wydany na DVD zawierający m.in. rzeczywiście mocne piosenki "Aya RL" (ówczesny zespół P. Kukiza), "Republiki" czy "Dzieci Kapitana Klossa".
QUOTE(ciekawy @ 19/04/2006, 16:32) Przy okazji chciałbym się dowiedzieć, co sądzicie o powiedzeniu, że tego typu imprezy to swoisty wentyl bezpieczeństwa w PRL-u?
Żeby tzw. boom rockowy (punk-rockowy, nowofalowy itd.) i imprezy z nim związane (koncerty, festiwale, przeglądy zespołów) mógł zaistnieć musiało: po pierwsze istnieć na niego zapotrzebowanie wśród odbiorców, słuchaczy muzyki a po drugie wykonawcy chcący i umiejacy tworzyć taką muzykę. Tak stało się u nas w I. połowie lat osiemdziesiątych, co w połączeniu ze szczególną sytuacją polityczną stworzyło zjawisko, jakim był polski rock i polska muzyczna scena niezależna w I. połowie lat osiemdziesiątych. Czy był to wentyl bezpieczeństwa? Wtedy nie za bardzo tym się ktoś przejmował, zarówno z twórców jak i odbiorców tej muzyki, a zajmowanie się tym dziś to szukanie dziury w całym. Polski rock I połowy lat osiemdziesiątych to kawał dobrej historii polskiej muzyki. Zespoły, które wówczas zaczynały niekiedy istnieją po dzień dzisiejszy i porównując ich twórczość obecną z tą przed lat widać, że wówczas mieli rzeczywiście coś do powiedzenia, nawet jeżeli były to zespoły z tzw. nurtu oficjalnego (wydające płyty, których utwory emitowano w Polskim Radio, którzy grali wiele koncertów w całej Polsce, którym pozwalano jeździć z występami na Zachód itd.). Podnoszenie dziś przez niektórych zarzutów, że muzyka rockowa w założeniu władz miała służyć odciągnięciu młodzieży od angażowania się w politykę po stronie opozycji (działalności w "podziemiu", brania udziału w demonstracjach antyreżimowych itd.) jest kwestią dyskusyjną. Nie wydaje mi się, że zainteresowanie muzyką rockową osłabiało zainteresowanie sytuacją polityczną, którego z resztą w warunkach państwa totalitarnego ciężko uniknąć. W niektórych przypadkach mogło być wręcz odwrotnie, gdyż w owym czasie większość tekstów wykonawców rockowych i pokrewnych dotyczyło w jakiś sposób otaczającej sytuacji politycznej, społecznej, ekonomicznej itd., więc treść przekazu miała określony charakter, z zasady krytyczny wobec otaczającej rzeczywistości. Podsumowując pierwsza połowa lat osiemdziesiątych to złote lata polskiego rocka, polskiego punk-rocka, którego siłą sprawczą ani wykonawczą nie mogło być ani wyłącznie ani w decydującym stopniu uznanie go za wentyl bezpieczeństwa przez władze państwowe w trudnej sytuacji społeczno-politycznej.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE To znaczy, że widziałeś legendarny koncert "Dezertera" w 1984r. ze słynnym dialogiem zespołu ze strażakami (m.in. kwestia: "Panowie stażacy, polejemy?" )?
Jak najbardziej ! I nie tylko... Pamiętam jak "Skandal" vocal "D-ra" krzyknął na chyba dokonującego interwencji zomola czy smerfa " zabierzcie tego sk******na stąd", koncert przerwano, zrobiła się zadyma, w stronę ambony z Hołdysem poleciała cegłówka... W 1984r to był w ogóle ciekawy festiwal. Królował na nim punk rock. Jednym z lauratów została moja ulubiona puławska "Armia" z Budzym jako vocalem (znamy się, chodziliśmy kiedyś razem do PLSP Nałęczów, ale on był starszy o 3 czy cztery lata), oraz Łódzka "Moskwa" (reklamująca się jako najszybciej grajaca kapela po tej stronie Wisły).
QUOTE Jarocin'85 został w jakiejś części uwieczniony przez dokument "Fala" niedawno wydany na DVD zawierający m.in. rzeczywiście mocne piosenki "Aya RL" (ówczesny zespół P. Kukiza), "Republiki" czy "Dzieci Kapitana Klossa".
Posiadam go, a jakże, zajmuje chonorowe miejsce obok "Matrixów", "Okrętu" i "Gladiatora".
QUOTE Żeby tzw. boom rockowy (punk-rockowy, nowofalowy itd.) i imprezy z nim związane (koncerty, festiwale, przeglądy zespołów) mógł zaistnieć musiało: po pierwsze istnieć na niego zapotrzebowanie wśród odbiorców, słuchaczy muzyki a po drugie wykonawcy chcący i umiejacy tworzyć taką muzykę. Tak stało się u nas w I. połowie lat osiemdziesiątych, co w połączeniu ze szczególną sytuacją polityczną stworzyło zjawisko, jakim był polski rock i polska muzyczna scena niezależna w I. połowie lat osiemdziesiątych.
Przede wszystkim to była nowość. Młody człowiek przyjeżdżający z małego miasta w woj. lubelskim do Jarocina po początkowym szoku (25 tys. młodzieży, wszystko "na luzie", kolorowo) przez te parę dni poczuł się jak ryba w wodzie. Doskwierała ogłoszona w Jarocinie i okolicznych gminach prohibicja . No ale coś za coś
pozdrawiam.
Ps. u dołu moja "ulubiona " "Siekiera" w akcji, ja jestem gdzieś po lewej w tle, Jarocin 1984r.
|
|
|
|
|
|
|
Kubus
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 80 |
|
Nr użytkownika: 4.785 |
|
|
|
Zawód: uczen |
|
|
|
|
Ja byłem w 2005 roku. Było fajnie. Wspaniała muzyka, ciekawi ludzie i super atmosfera. Koncerty miały się skończyć o drugiej w nocy a skończyły się o piątej rano. Niezapomniane wrażenia. Mój ojciec był w 1982 i 1983. Obejrzyjcie sobie film Dzieci Jarocina polecam.
|
|
|
|
|
|
|
|
Jeszcze z lat osiemdziesiątych przypomniała mi się taka rymowanka z koncertu zespołu "TZN Xenna" - jednego z czołowych zespołów punk-rockowych tamtego czasu - o Jarocinie. Odtwarzam z pamięci, a więc być może nie 100% dokładnie: "Niejeden chłopak i dziewczyna jedzie co rok do Jarocina/ Punkowcy-odlotowcy, hippisi i sportowcy, skinheadzi nienormalni i heavy-metalowcy/ Tak długo trwa rewizja na peronie. Od nerw spocone są już nasze dłonie/ Gruby milicjant i pijany SOK-ista patrzą w plecaki: GDZIE WÓDKA CZYSTA?"
|
|
|
|
|
|
|
|
Sie masz Fuserze!
"TZN Xenna" znana była i z innych, mocniejszych piosenek. Ale z tą wódką to jak wyżej napisałem - prawda. Lody kręcili miejscowi, kupujący wcześniej alkohol, i sprzedajacy go nam, spragnionym (młodsi użytkownicy forum nie wiedzą co to jest prohibicja, brrr). Pamiętam, jak złożyliśmy się z kolegami na "Krakusa", (a wyniósł on nas niemal tyle, ile bilet IIkl PKP z Lublina do Jarocina!), ale jak za to smakował!!!!
pzdr.
|
|
|
|
|
|
|
|
ta "rymowanka" jest na plycie "Ciemny pokój"
|
|
|
|
|
|
|
|
Może dla odmiany trochę o delikatnie humorystycznych (ale tylko trochę) moich wspomnieniach z J'84:
-Jechał z nami w pociągu pewien punk o powstańczej xywie "parasol". Był z niego kawał chłopa, i ma się rozumieć budził respekt. Po przyjeździe do Jarocina i osiedleniu się w miasteczku namiotowym wyszła jego prawdziwa natura, i rozpoczął działalność rozbójniczo - rabunkową. Polegała ona na tym, że atakował z zasdzki przed polem namiotowym ludzi wracajacych w nocy z koncertów świecąc im latarką w oczy i zabierając im sikory (zegarki). Pokazywał nam rano swoje łupy: na obydwu przedramionach zapięte z dziewięć zegarków. Tego dnia po koncercie też nas napadł, ale na szczęście rozpoznał, i puścił wolno. Następnego dnia rano ujrzałem zdziwony, jak go dwóch smerfów prowadzi skutego w kajdankach. Dowiedziałem się od chłopaków o przezabawnej sytuacji: otóż w nocy uprawiając swój niecny proceder biedaczek zażądął zegarków i zaświecił w oczy... patrolowi MO. Mimo że latarka zgasła, a przestępca usiłował dać z buta, został natychmiast schwytany!
Drugie zdarzenie dotyczy końcówki mojego pobytu. Zostało mi trochę kasy, trafiła się okazja, i postanowiłem odkupiś od jakiegoś kolesia śpiwór (który za parę chwil okazał się moją zgubą). Przy opuszczaniu miasteczka namiotowego, w bramie czatował jakiś nawiedzony, okradziony koleś, któremu ukradziono śpiwór, zatrzymując wszystkich wynoszących jakieś bagaże. Nie mogłem się go na bramie pozbyć, i po ostrej wymianie zdań zainteresował się nami zomol. Zostałem kategorycznie i stanowczo zaproszony do milicyjnego namiotu. I tu, w namiocie nastąpiła kulminacja wydarzeenia. "Siad" usłyszałem. Grzecznie więc usiadłem, powodując wściekłość zomla: "To nie do ciebie, to do psa", faktycznie, piękny owczarek niemiecki towarzyszący mu usiadł...
Po spisaniu mnie, i konfrontacji z poszkodowanymi (bo okazało się, że było ich więcej)zostałem oczyszczony z zarzutów, i puszczony wolno, udało mi się uff... pzdr.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Jak ogłosił twórca innego ważnego obok sceny punk-rockowej zjawiska kontrkulturowego lat osiemdziesiątych - "Pomarańczowej Alternatywy" - "Major" Waldemar Fydrych w "Manifeście surrealizmu socjalistycznego" - "już pojedynczy milicjant na ulicy jest dziełem sztuki".
To prawda. Pamiętam akcję (haeppening?) majora fydrycha, którego uczestnicy wręczali zomolom bodajże goździki. Osłupiali zomole nie wiedzieli jak reagować: czy lać, czy przyjąć kwiata ?
We wspomnieniach o J'84 nie sposób nie wspomnieć o subkulturach (nie lubię tego określenia wymyślonego przez socjologów) młodzieżowych, bioracych aktywny udział w koncertach i w życiu codziennym. Pozwolisz Fuserze (bo jak mniemam tylko ty czytasz ten post) że będę starał się dla porządku wymianiać je alfabetycznie (oczywiście, z niektórymi nie miałem przyjemności się zetknąć, ani o nich usłyszyć):
-Faszyści. Tych spotkaliśmy na rynku zaraz chyba pierwszego dnia. Przyjechali oni z Warszawy. Nie mieli oni oczywiście opasek ze swastykami na rękawach (natychmiast zajęliby się nimi zomole), ale z tym symbolem mieli wpięte gustowne znaczki, kolczyki itp. Odzywali się do siebie per "Hans", "Helmut", czy jakoś tak. Spytali się nas, czy idziemy z nimi na milicjantów, na co kolega odrzekł, że raaczej nie. Nie wiem, czy ta krucjata doszła do skutku, a i więcej już ich nie zobaczyłem.
-Hippisi. Stanowili lwią część "subkultury". Całkowicie niegroźni, w miarę spokojni (nie słyszałem, aby wszczynali jakieś burdy). Kolorowi, obwieszeni koralikami, i różną inną"cepelią" stanowili wspaniałe tło dla imprezy. Nie znałem żadnego bliżej, więc nic nie mogę o nich więcej powiedzieć.
-Poppersi. Organizacja nieco mniej znana (prawdopodobnie protoplaści dzisiejszych "yuppies") Głównym znakiem rozpoznawczym była spora grzywa (a la ś.p. Grzegorz Ciechowski?) dosyć dobrze i modnie ubrani, śmiertelny wróg punków. Znane mi (oczywiście nie z autopsji) były częste bójki poppersów z punkami, dla tych ostatnich, największym trofeum było obcięcie takiemu delikwentowi grzywy. Pamiętam, jak kiedyś w miasteczku namiotowym rano poszedłem do latryny (czyt. dołu kloacznego), i zobaczyłem gramolącego się z niego poppersa. Ktoś go wrzucił.
-Punki. Było ich, podobnie jak hippisów też sporo. Połączeni w brygady (ale nie zawsze) wyróżniali się z tłumu "Irokezami", kolorowymi włosami, skórami nabitymi ćwiekami i ciężkimi glanami. Brygada licząca od kilkunastu do kilkudziesięciu osobników budziła Podobało mi się ich "olewanie świata" i totalna anarchia. Aha punki często byli śmiertelnymi wrogami większości wymienionych przeze mnie "subkultur".
-Rastafarianie. W/g mnie, bardzo podobni do hippisów. Różnili się włosami (dredy), trójkolorowym strojem, różnymi bębenkami, i te ich wibracje... Szczerze mówiąc, nie miałem zaufania do gentelmenów, o dziwnie błyszczących oczach (później się dowiedziałem dlaczego tak błyszczały).
-Skini. Smiertelny wróg wszystkich (nie tylko subkultur). Jeżeli byli w gromadzie, lepiej było im schodzić z drogi. Oni byli odpowiedzialni za większość bójek i zadym, przypisywanym punkom. Raz omal nie staciłem "dżinówy" (nowej kurtki jeansowej)w kontakcie z jednym.
jJeżeli coś sobie jeszcze przypomnę, to skrobnę. pzdr.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(ciekawy @ 21/04/2006, 20:32) We wspomnieniach o J'84 nie sposób nie wspomnieć o subkulturach młodzieżowych, Inne spojrzenie na subkultury młodzieżowe przyjeżdżające na festiwal jarociński, znajdziesz tutaj: http://www.ipn.gov.pl/biuletyn10_33.pdf I nie jest to spojrzenie byle jakie, bowiem zawarte jest w przytoczonych dokumentach sporządzonych przez funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL zajmujących się służbowo tym festiwalem i jego uczestnikami. W wielu miejscach opis tych subkultur według funkcjonariuszy wywołuje szczery uśmiech. POLECAM tą lekturę.
|
|
|
|
|
|
|
|
Siemasz Faser! Oj, brzuch mnie boli od śmiechu ! (jednak milicjant - esbek jest dziełem sztuki). Cztery wymienione w rapocie grupy: czarni, militaryści, krasowcy, dzieci wojny - to najprawdopodobniej spotykani dość często w Jarocinie "nowofalowcy" (dlaczego ich nie wymieniłem?). Pominąłem też metali, szacowną subkulturę, aktywną do dziś. Brak mi w tym raporcie natomiast faszystów (jak wspomniałem byli, ale zakonspirowani. Ale od czego były TW i kontakty operacyjne SB?), no i przede wszystkim poppersów (nie sposób ich było nie zauważyć, widocznie dla SB-ków byli oni "normalną" młodzieżą). Wiedzę SB czerpało prawdopodobnie od "swoich" dziennikarzy, przeprowadzających wywiady, obcujących z młodzieżą. Z ulotkami się spotkałem jużw '84. I jeszcze jedno Faserze: raportom SB nie zawsze można wierzyć, często były fabrykowane na konkretne potrzeby, a i autor takowych w oczach zwierzchników wyglądał na bardziej aktywnego, i zaangażowanego w pracę i służbę PRL pzdr.
|
|
|
|
|
|
|
Alexander :P
|
|
|
I ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 43 |
|
Nr użytkownika: 10.486 |
|
|
|
Zawód: Uczen |
|
|
|
|
Ja jestem za młody (rocznik '89) i nie wiem jak to w tedy było, dlatego mam pytanko: jak to było z tymi subkulturami, czy były jakieś ewidentne podziały między nimi (tzn. trzymali sie tylko w swoim toważystwie) , czy tak jak teraz można było spotkac grupi złożone z metala, punka, rastafarianina(czy jak to tam nazwać)i jeszcze kogoś innego??
|
|
|
|
|
|
|
|
+22/04/2006, 10:33-->QUOTE(Alexander @ 22/04/2006, 10:33) Ja jestem za młody (rocznik '89) i nie wiem jak to w tedy było, dlatego mam pytanko: jak to było z tymi subkulturami, czy były jakieś ewidentne podziały między nimi (tzn. trzymali sie tylko w swoim toważystwie) , czy tak jak teraz można było spotkac grupi złożone z metala, punka, rastafarianina(czy jak to tam nazwać)i jeszcze kogoś innego??
Wbrew pozorom, nie jest to proste pytanie, mogę ci tylko to powiedzieć, co zaobserwowałem. Przede wszystkim nie było to tak, że wszystkie "subkultury" trzymały się w swoim towarzystwie. Mnóstwo młodzieży "cywilnej" szwędało się z poszczególnymi grupami (koledzy, znajomi). W trasie na koncert przez główną bramę wdzierał się wielokolorowy tłum. I tak szedł punk obok poppersa, a skin nie zwracał uwagi na rasta. Poza tym nie każdy wie, że koncerty na stadionie odbywały się symultanicznie z koncertami w małym amfitatrze (tam grały chyba garażowe zespoły, które przyjechały do Jarocina na własny koszt).W/g mnie najbardziej "pokojową" i otwarcie nastawioną do Świata grupą byli hippisi. Bratali się niemal z wszystkimi, a sądzę (bo nie próbowałem),że poczęstowaliby fajką, dobrym słowem, a może michą? Na przeciwnym biegunie byli skini (b. rzadko pojednyczo, wiadomo, w kupie siła . Sprawiali wrażenie, jakby ich nie dotyczyła prohibicja (stąd zadymy). Sporo było też wymieszanych grupek - co przeczyło by tezie socjologów (i dziennikarzy pewnie też) o odrębności subkultur. A prpo ich - moim zdaniem większość młodych ludzi "przebierała się" na Jarocin, tworząc "frekwencje" danej "subkultury", i przysparzając zmartwienia SB-kom (czarni, krasowcy, dzieci wojny, he, he, he...) pzdr.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(ciekawy @ 22/04/2006, 6:06) raportom SB nie zawsze można wierzyć, często były fabrykowane na konkretne potrzeby, a i autor takowych w oczach zwierzchników wyglądał na bardziej aktywnego, i zaangażowanego w pracę i służbę PRL
To rzecz jasna i oczywista. Te dokumenty o Jarocinie w "Biuletynie IPN" to po prostu takie świadectwo o pewnych czasach i o pewnych służbach.
QUOTE(ciekawy @ 22/04/2006, 15:00) moim zdaniem większość młodych ludzi "przebierała się" na Jarocin, tworząc "frekwencje" danej "subkultury"
Bo jak śpiewał na przełomie lat 80/90, czyli w najbardziej wartościowym okresie swojego istnienia, zespół "Big Cyc": "Kontestacja, kontestacja To jest dobre na wakacjach A już w szkole wszyscy grzeczni Uczesani i bezpieczni"
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|