Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
7 Strony  1 2 3 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Samotny podróżnik w czasie, zasady BHP
     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 25/12/2017, 14:44 Quote Post

Po kilku miesiącach masowego niekiedy pojawiania się takich wątków, pora na małe, w-sam-raz-bożonarodzeniowe podsumowanie. Czyli - zasady bhp podróży w czasie!

Po pierwsze i najważniejsze należy pamiętać, że nasza wiedza o przeszłości nigdy nie jest doskonała (zresztą, gdyby była to po co nam w ogóle idea "powrotu do przeszłości"..? Ewentualnie w przyszłość, to jeszcze może, ale przecież jest rzeczą oczywistą, że teraz żyje się wygodniej, przyjemniej i lżej niż kiedykolwiek w przeszłości - to jaki powód aby się tą przeszłością interesować inny, niż właśnie: niedoskonałość naszej o niej wiedzy..?). Co w praktyce oznacza, że jak dobrze by nasz chrononauta nie był przygotowany do swojej misji, na pewno nie będzie posiadał dziesiątek umiejętności oczywistych dla wszystkich "tam-czasowców", nie będzie posiadał wiedzy która była dla nich tak oczywista, że nikt nie wpadł na pomysł jej zapisywania, będzie zapewne mówił z innym akcentem niż dominujący, itd. Innymi słowy: szanse na to, żeby się bezproblemowo wtopić w otoczenie jako "swój" są minimalne. Jeśli w ogóle jakieś istnieją..?

Wynika z tego kilka konsekwencji. O ile tylko chrononauta ma jakiś wpływ na cel swojej podróży, to za wszelką cenę powinien unikać epok i miejsc o sztywnej hierarchii i małej mobilności pionowej i poziomej ludności. Jeśli w takie miejsce trafi (to nie musi być zaraz stalinowski ZSRR czy inne horrory, polska wieś - w zasadzie w dowolnej epoce - też rozpozna go jako "obcego" nieomylnie...), to zidentyfikowanie go jako "obcego" może się dlań bardzo szybko i bardzo źle skończyć. Preferowanymi celami "skoków w czasie" powinny być ośrodki możliwie kosmopolityczne, zróżnicowane, tolerancyjne i o jak największej mobilności społecznej. W zasadzie w USA - niemal od początku powstania tego państwa - chrononauta zaopatrzony w cedułę giełdy nowojorskiej albo "almanach sportowy" (jak w filmie...) może sobie łatwo i szybko ułożyć życie w miarę wygodnie (na miarę możliwości epoki, do której trafi...) i bez większego ryzyka. W Europie, o reszcie świata nie wspominając, nie jest to już takie proste: jeszcze najłatwiej (choć za to z dużym ryzykiem...) byłoby poradzić sobie w czasach zamętu i rewolucji albo na jakimś odległym, zaludnianym przez zbiegów i rzezimieszków pograniczu (typu Sicz Zaporoska...). W Wersalu ostatnich trzech Ludwików, albo na innym barokowym lub oświeceniowym dworze, byłaby może szansa na karierę "gwiazdy sezonu" (jak Beniowskiemu się udało...) - ale i z tym wiążą się liczne ryzyka.

Jeśli natomiast chrononauta wpływu na cel swojej podróży nie ma, to - no cóż... Najlepiej chyba byłoby na początek udawać wariata..? Pomijając hitlerowskie Niemcy (ale to się chyba przecież rozpozna, co nie..? po mundurach chociażby...) raczej nie wiąże się to z ryzykiem natychmiastowej śmierci. W większości kultur "przednowoczesnych" daje nawet pewne fory (jak rosyjski "jurodiwy"...), a w każdym razie - czas na opanowanie najbardziej podstawowych i oczywistych umiejętności, naukę języka, itp.

Jeśli chrononauta będzie się zachowywał jak autorzy pewnego równoległego wątku i zacznie "szerzyć kaganek oświaty", to nawet nie musi wariata udawać z własnego wyboru - miejscowi szybko go jako takiego zidentyfikują...

Z całą pewnością błędem byłaby próba udawania istoty wyższej: boga, anioła, coś w tym guście. BYĆ MOŻE, przy odpowiednim wyposażeniu (celowo pomijam wszelkie okoliczności towarzyszące, łącznie z tym, ile to ton księgozbioru może ze sobą podróżnik zabrać...) mogłoby się coś takiego udać w pierwszej chwili. Są zresztą historyczne przykłady - choćby tego obywatela (zapomniałem imienia? Nie był to Pizystrat we własnej osobie?) który znalazł gdzieś na wsi dorodną niewiastę i obwoził ją źle amortyzowanym (dla większego hałasu) rydwanem po Attyce jako Atenę, żeby legitymizowała jego rządy. Ale każdy musi spać, jeść, wydalać, a - co udowodnili praktycznie już karaibscy Indianie - oddychać pod wodą bez akwalungu nikt na razie nie potrafi. Mistyfikacja zatem musiałaby się szybko wydać - z tragicznymi, co łatwe do przewidzenia, konsekwencjami dla oszusta.

Tak samo błędem wydaje się dążenie do zdobycia władzy i szybkiego wprowadzenia "reform". To już oczywiście zależy od konkretnych okoliczności, ale - średnio, przeciętnie, "normalnie" - ten, kto próbuje coś zmienić, tworzy sobie wrogów, bynajmniej niekoniecznie zyskując przyjaciół. Zwykle bowiem na skutek zmian wielu ludziom byt się pogarsza - i ci od razu wiedzą, komu to zawdzięczają. A jeśli nawet, w wyniku tych samych zmian, komu innemu się poprawia, to nie jest już bynajmniej taki szybki w znajdywaniu sprawców tej szczęsnej odmiany poza samym sobą...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Alexander Malinowski 3
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.569
Nr użytkownika: 100.863

Alexander Malinowski
Zawód: Informatyk
 
 
post 26/12/2017, 17:48 Quote Post

Ja myślałem o tym, że podróżnik musiałby znać podstawowe technologie oraz mieć zasób wiedzy dostosowany do swoich czasów. Np. chłopi w średniowieczu posiadali umiejętność orientację w terenie na podstawie położenia gwiazd. Umiejętność krzesania ognia, czy robienia ogniska, strzelania z łuku itp.
Trzeba się też zastanowić nad sposobem podtrzymania przy życiu. Podróżnik musi mieć umiejętności pozwalające na zarabiania na siebie. Nikt chyba nie sądzie, że katedra będzie finansować jego podróże przez wyposażenie go w odpowiednią ilość złota lub srebra.

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Arkan997
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.318
Nr użytkownika: 93.492

 
 
post 26/12/2017, 17:54 Quote Post

Bezpieczniej byłoby podróżować do przyszłości niż przeszłości, w tą stronę przepisy nie byłyby zbyt surowe.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Alexander Malinowski 3
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.569
Nr użytkownika: 100.863

Alexander Malinowski
Zawód: Informatyk
 
 
post 26/12/2017, 18:16 Quote Post

QUOTE(Arkan997 @ 26/12/2017, 17:54)
Bezpieczniej byłoby podróżować do przyszłości niż przeszłości, w tą stronę przepisy nie byłyby zbyt surowe.
*



Myślę, że można oczekiwać zapory uniemożliwiającej podróż w przyszłość.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Sarissoforoj
 

Kwatermistrz Generalny
*******
Grupa: Supermoderator
Postów: 2.902
Nr użytkownika: 1.265

Stopień akademicki: mgr. inz.
Zawód: Emeryt
 
 
post 26/12/2017, 18:25 Quote Post

QUOTE(Alexander Malinowski 3 @ 26/12/2017, 18:16)
QUOTE(Arkan997 @ 26/12/2017, 17:54)
Bezpieczniej byłoby podróżować do przyszłości niż przeszłości, w tą stronę przepisy nie byłyby zbyt surowe.
*



Myślę, że można oczekiwać zapory uniemożliwiającej podróż w przyszłość.
*


Wystarczy polecieć w okolice czarnej dziury, zrobić wokół niej odpowiednią ilość kółek bez naruszania horyzontu zdarzeń i już jesteśmy w przyszłości. Ale raczej bez możliwości powrotu do teraźniejszości (naszej).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 26/12/2017, 18:40 Quote Post

Na dobry początek - chrononauta ma OGROMNY problem z porozumiewaniem się.

Jest to wątek typowo pomijany we wszelkich popularnych powieściach o podróżach w czasie. Zwyczajnie Hollywood nas przyzwyczaił to całego świata (oraz galaktyk) gadających współczesnym angielskim. A jak tu się porozumieć z kimś w języku staropolskim, gdzie łacina (również nie klasyczna) nadal jest językiem międzynarodowym - i ma drażniącą tendencję do bycia wplataną w zwykłe zdania jak dziś angielski? Toż chrononauta wyjdzie na dziwaka właściwie z chwilą, kiedy otworzy usta. A to przecież tylko skok do czasów "Trylogii"...

Druga sprawa to kwestia rozumienia skali przemocy, z jaką może się spotkać potencjalny podróżnik właściwie bez swojej większej winy. W zależności od stanu, do którego zostanie zakwalifikowany, jego prawa do czegokolwiek mogą być bardzo wątpliwe i spotkać się z bardzo brutalną reprymendą w sytuacji wychodzenia poza rolę. Jeszcze gorzej, jeśli podróżnik podszyje się pod wyższy stan i zostanie zdemaskowany (patrz wcześniejszy akapit)...

Dlatego sam koncept chrononauty-obserwatora wydaje mi się nieuchronnie zmierzać do typowo lemowskiego fiaska - kończącego się bardzo źle dla niego/niej bądź też dla obserwowanych.

Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 26/12/2017, 18:41
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Alexander Malinowski 3
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.569
Nr użytkownika: 100.863

Alexander Malinowski
Zawód: Informatyk
 
 
post 26/12/2017, 19:01 Quote Post

QUOTE(Baszybuzuk @ 26/12/2017, 18:40)
Na dobry początek - chrononauta ma OGROMNY problem z porozumiewaniem się.

Jest to wątek typowo pomijany we wszelkich popularnych powieściach o podróżach w czasie. Zwyczajnie Hollywood nas przyzwyczaił to całego świata (oraz galaktyk) gadających współczesnym angielskim. A jak tu się porozumieć z kimś w języku staropolskim, gdzie łacina (również nie klasyczna) nadal jest językiem międzynarodowym - i ma drażniącą tendencję do bycia wplataną w zwykłe zdania jak dziś angielski? Toż chrononauta wyjdzie na dziwaka właściwie z chwilą, kiedy otworzy usta. A to przecież tylko skok do czasów "Trylogii"...

Druga sprawa to kwestia rozumienia skali przemocy, z jaką może się spotkać potencjalny podróżnik właściwie bez swojej większej winy. W zależności od stanu, do którego zostanie zakwalifikowany, jego prawa do czegokolwiek mogą być bardzo wątpliwe i spotkać się z bardzo brutalną reprymendą w sytuacji wychodzenia poza rolę. Jeszcze gorzej, jeśli podróżnik podszyje się pod wyższy stan i zostanie zdemaskowany (patrz wcześniejszy akapit)...

Dlatego sam koncept chrononauty-obserwatora wydaje mi się nieuchronnie zmierzać do typowo lemowskiego fiaska - kończącego się bardzo źle dla niego/niej bądź też dla obserwowanych.
*



Myślę, że technologia podróży w czasie będzie znacznie później, niż technologia efektywnych translatorów na dowolny język. Albo będziesz miał google translator albo galaktyczną rybę w uchu, w każdym razie będziesz w stanie sie porozumieć w każdym ze znancych języków.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 26/12/2017, 19:54 Quote Post

Większość historii dotyczących podróży w czasie dotyczy jednak innych sytuacji - od pradziadka wszystkich temporalnych historii Wellsa, przez masę wariantów "Jankesa na dworze króla Artura" (solo, grupowych, w ramach nieudanego eksperymentu naukowego, jako grupa lotniskowca, batalion WP, lub górnicze miasteczko w Apallachach). Nawet T-800 nie miał translatora, musiał się uczyć slangu na bieżąco. wink.gif

Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 26/12/2017, 19:55
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Alexander Malinowski 3
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.569
Nr użytkownika: 100.863

Alexander Malinowski
Zawód: Informatyk
 
 
post 26/12/2017, 23:39 Quote Post

QUOTE(Baszybuzuk @ 26/12/2017, 19:54)
Większość historii dotyczących podróży w czasie dotyczy jednak innych sytuacji - od pradziadka wszystkich temporalnych historii Wellsa, przez masę wariantów "Jankesa na dworze króla Artura" (solo, grupowych, w ramach nieudanego eksperymentu naukowego, jako grupa lotniskowca, batalion WP, lub górnicze miasteczko w Apallachach). Nawet T-800 nie miał translatora, musiał się uczyć slangu na bieżąco. wink.gif
*



To jest błąd braku proporcjonalności rozwoju technologii. W zasadzie można przewidzieć dalszy rozwój technologii, ale nie wiadomo, które będą pierwsze, a które są bardzo trudne.

Translatory w czasie rzeczywistym już są i na pewno będą bardzo dobre w czasach podróży w czasie, oprócz języków, które nie znamy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Sapiens
 

Samiec reakcjonista
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.178
Nr użytkownika: 19.098

Zawód: Inspektor
 
 
post 27/12/2017, 9:34 Quote Post

Z tymi translatorami to prawda? Oczywiście miałem do czynienia jedynie z tymi dostępnymi za darmo w internecie... i jak na moją taką sobie znajomość angielskiego więcej rozumiałem z angielskich tekstów gdzie znałem jakieś 50% słownictwa, a z czasów to jako tako operuje tylko simple present, simple present continuous i simple past niż tekstami z tłumaczenie google które nie mają często logicznego sensu.

Najsensowniej byłoby chyba podawanie się przez podróżnika za osobę z sfer wyższych, ale zagranicznych, stąd udziwniając łacinę (ale jednak) przy jednoczesnej znajomości obrządku religijnego kilka dni mógłby przetrwać. Choć głównie w średniowieczu albo wczesnej nowożytności. Gdzieś tak od XVIII wieku wiele pytań które można by szybko zweryfikować doprowadziłoby go do aresztu, choćby przez brak dokumentów i lepszej znajomości świata przez ludzi. Choć tu znowu łatwiej, bo taki język francuski z XVIII/XIX jest bardziej podobny do współczesnego. A osoba z elit powinna od Lizbony do Petersburga znać właśnie ten, a nie jakiś lokalny język. Myślę że podstawą przygotowania takiego podróżnika jest znajomość historii, aby miał jak największą szansę wtopienia albo przynajmniej uniknięcia szybkiej dekonspiracji, jak jakaś kobieta która wyszłaby w spodniach.

Także im późniejsze czasy tym, większa szansa uniknięcia wspomnianej przemocy. Oczywiste jest że mężczyzna miałby zawsze łatwiej, bo zawsze samotny nieznany mężczyzna wydaje się bardziej naturalnym zjawiskiem, niż zadbana kobieta, która wzięła się nie wiadomo skąd i nikt jej nie zna.





Ten post był edytowany przez Sapiens: 27/12/2017, 9:47
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 28/12/2017, 8:42 Quote Post

Problemy z porozumiewaniem się są rzeczą oczywistą (i żaden translator NIC tu nie pomoże w sytuacji "pierwszego kontaktu": nawet takie, które na razie istnieją tylko na kartkach powieści sf wymagają jednak pewnego "wsadu" aby rozkminić gramatykę - a leksyki nie da się nauczyć inaczej, niż właśnie: ucząc się - słówko po słówku... więc taki hipotetyczny "translator osobisty" będzie potrzebował pewnego czasu na "osłuchanie się" - a nim się to stanie, jego posiadacz może już sobie wesoło skwierczeć na wolnym ogniu, albo mogą go spotkać różne inne nieprzyjemności...). Nie są to jednak wcale problemy najpierwszej wagi!

Nic mnie tak nie wkurza jak trzy przypadłości intelektualne, które przy okazji omawiania takich tematów pojawiają się jak choroba zakaźna. Są to: optymizm, pozytywizm i indywidualizm. Otóż twierdzę, że chrononauta, który będzie optymistą, pozytywistą i indywidualistą - nieuchronnie szybko i źle skończy i żadne wyposażenie techniczne nic mu w tym nie pomoże, a raczej - zaszkodzi!

Czy my aby NAPRAWDĘ wiemy, co wiedział, a czego nie wiedział taki, dajmy na to, polski chłop z pierwszej połowy XIX wieku..? Teoretycznie - powinniśmy się z nim dogadać po polsku. Nie będziemy mówić wiele bardziej "miastowo" niż dowolny "Zan albo Mickiewicz". A tymczasem, jak się okazuje, "młodzi panowie" z epoki - kompletnie sobie z tym zadaniem nie radzili! Rok 1846 najlepszym świadectwem...

Już nie mówiąc o tym, że jeszcze międzywojenny poradnik pt. "Dziesięć sportów dla młodzieży", omawiając przyjemny i pożyteczny sport pt. "wycieczki konne poza mur dworskiego parku" całkiem serio radzi się zaopatrzyć w "długi bat, czyli bykowiec" - dla odganiania wiejskich kundli oraz w rewolwer - na wypadek "poważniejszych trudności"...

A im dalej w las, tym drzew mniej (bo chłopi wycięli...), za to trudności - więcej. O przeszłości wiemy tyle, ile nam o tym mówią źródła. Źródła są dwojakiego rodzaju: intencjonalne (a więc np. kroniki, ale też pomniki, graffiti na ścinach, itd.), czyli tworzone specjalnie z myślą o tym, żeby coś komuś powiedzieć (współczesnym albo potomnym, to już obojętne) - i te bardzo, ale to bardzo często rozmijają się z prawdą, a ZAWSZE, bez najmniejszego zgoła wyjątku - zawierają tylko pewną selekcję informacji. Dokonanych z punktu widzenia autora przekazu. Oraz nieitencjonalne, którymi najczęściej są różne pozostałości materialne. Tym się charakteryzujące, że same w sobie są co najmniej "małomówne", jeśli nie wręcz - nieme. Powiedzą nam, ilu ludzi gdzieś żyło, co jedli, jak mieszkali - ale czy naprawdę zdradzą nam ich sny, pragnienia i myśli..? A przecież porozumiewać się mamy z ludźmi. Którzy tak samo dziś, jak i dawniej, częściej się zapewne kłócą o politykę albo uwodzą panny i mężatki niż dyskutują o technologii wyrobu garnków. Kłopot w tym, że o ile o technologii wyrobu garnków możemy się dowiedzieć czegoś "obiektywnie i bezstronnie", to już o polityce czy cudzołóstwie mamy do dyspozycji w zasadzie wyłącznie wiadomości jakoś OCENZUROWANE. Jeśli nie instytucjonalnie (to raczej rzadkość...) to przez konwencję literacką, w której wiadomości takie zostały zapisane. Która to konwencja może jest zgodna z życiową praktyką, a może nie jest - nie ma jak sprawdzić... A tu nie ma miejsca na błędy! Chrononauta recytujący z pamięci w bezbłędnym starofrancuskim "Roman de la Rose" (część pierwsza, dla ułatwienia - bo dużo krótsza...) zrobi furorę na dworze hrabiny Szampanii - czy zarobi w gębę i trafi co najmniej w dyby, dobitnie się przekonując, że to wszystko było tylko kłamstwem sfrustrowanych poetów - erotomanów..?

Ba! Nasza własna epoka pozostawi potomności nadmiar świadectw "intencjonalnych" - ale czy to ułatwi, czy zgoła utrudni potencjalnemu "przybyszowi z przyszłości" poruszanie się po Polsce współczesnej..? Pamiętajmy, że media żywią się sensacją - a więc informacją RZADKĄ. Im coś jest mniej "zwyczajne" (a więc i - mniej prawdopodobne...), tym ma większe szanse na pozostawienie trwałych śladów w czasie. W efekcie chrononauta z roku 2500 po Chrystusie gotów jest do Polski z roku 1997 skakać w stroju płetwonurka - błędnie przekonany, że to, co było tylko lokalną sensacją, w postaci podtopienia części Wrocławia, było fenomenem znacznie szerszym. A do roku 2017 w keflarowej zbroi - w obawie przed wszechobecnymi zamieszkami i protestami towarzyszącymi "zaprowadzaniu kaczyzmu..."

Co do "skoków w przyszłość" to, rzecz jasna, sens mają tylko takie w przyszłość możliwie nieodległą. Ot - zobaczyć jakie kuleczki wypadły w losowaniu totka i wrócić w sama raz przed zamknięciem kolektur. Bo tu już ŻADNEJ strategii "optymalizacji bhp" wyobrazić sobie nie sposób. Przyszłość jest zaskakująca i nieprzewidywalna z definicji...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Varyag
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.445
Nr użytkownika: 88.193

 
 
post 28/12/2017, 14:43 Quote Post

QUOTE(jkobus @ 28/12/2017, 8:42)
Chrononauta recytujący z pamięci w bezbłędnym starofrancuskim "Roman de la Rose" (część pierwsza, dla ułatwienia - bo dużo krótsza...) zrobi furorę na dworze hrabiny Szampanii - czy zarobi w gębę i trafi co najmniej w dyby, dobitnie się przekonując, że to wszystko było tylko kłamstwem sfrustrowanych poetów - erotomanów..?
*



Albo pieniądze w które zaopatrzono naszego chrononautę - czy nie są fałszywe. (jak w opowiadaniu Łysiaka o Żelaznej Masce). Ironią losu mogłoby się okazać, że z czasów, do których go wysyłamy, zachowały się współcześnie wyłącznie fałszywki. A z fałszerzami w każdych czasach postępowano okrutnie.

Ten post był edytowany przez Varyag: 28/12/2017, 14:44
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
Giziol
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 327
Nr użytkownika: 82.421

 
 
post 28/12/2017, 17:39 Quote Post

Kwestia porozumienia się z innymi w nowożytności i później jest wyolbrzymiona. Wystarczy że się taki chrononauta osłucha, i zaraz zrozumie co tam wkoło szlachta po polsku, problemem jedynie będą wszelkiego rodzaju określenia czasu, miar, wag etc. oraz liczne makaronizmy.

Jeśli chodzi o dopasowanie się do środowiska, to gdzieś do połowy XVIII wieku chyba najlepiej byłoby zatrudnić się na dworze jakiegoś możnowładcy w charakterze "alchemika". Z początku trzeba by wymyślić coś prostego, dającego wymierne korzyści by potem mając kredyt zaufania spróbować odtworzyć bardziej skomplikowane wynalazki. Raczej nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka, więc na zachowanie takiego chrononauty patrzono by przez palce i chroniono przed częścią zagrożeń.

Potem przychodzą czasy rewolucji przemysłowej i rewolucyjnych wynalazków, które można zrobić w kuźni i przynosiłyby dochód jest tak jakby mniej, potrzebna jest bardziej specjalistyczna wiedza, a i dotrzeć do osób które by takiej wiedzy potrzebowały też jest trudniej.
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
kundel1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.735
Nr użytkownika: 47.745

Jacek Widor
Zawód: plastyk
 
 
post 30/12/2017, 2:04 Quote Post

Wiele, jeśli nie większość zagrożeń i trudności dla ewentualnego podróżnika w czasie została już poruszona. Parę razy zastanawiałem się nad tym oglądając różne filmy oparte na rym pomyśle. Jestem niemal pewny, że dla ogromnej większości (może nawet dla wszystkich) barierą nie do przekroczenia, z powodów mentalnych przede wszystkim, dla mało konfliktowego wtopienia się w otoczenie (obowiązkowo podając się za cudzoziemca, lub przynajmniej mieszkańca odległego regionu) jest połowa XIX wieku. Dopiero dla okresu sprzed około półtora wieku (a tym bardziej czasów nam bliższych) można zaopatrzyć podróżnika w rozeznanie na tyle różnorodne aby nie budził na każdym kroku niezdrowej sensacji, a zarazem mentalność, obyczajowość (i ogólnie "ogląd świata") byłaby na tyle mało
różny od obecnego, aby podróżnik potrafił "zachować się" w sytuacjach nieprzewidzianych. Także mówione i pisane formy języków nie wymagałyby od podróżnika specjalnej nauki.
Oczywiście piszę robiąc absurdalne założenie, że to ludzie z naszej epoki, I ćwierci XXI wieku, mogliby podróżować. W istocie nie wiadomo czy kiedykolwiek (w co osobiście wątpię)a jeśli tak, to kiedy ludzie technologię takich podróży opanują. Dla domniemanego podróżnika z przyszłości za kilka stuleci druga połowa XIX wieku może się okazać okresem zbyt archaicznym... Choć myślę też, że dla cywilizacji posiadającej technologię podróży w czasie, zaimplantowanie podróżnikowi do mózgu encyklopedycznego poradnika-przewodnika po epoce nie będzie problemem.
Co jednak nie zmienia jednego z paradoksów podróży do przeszłości: najwygodniej i najbezpieczniej będzie podróżować do przeszłości niedalekiej, dobrze rozpoznanej czyli do takiej, którą możemy zgłębiać i tak bez żadnych podróży. Poznanie epok odległych, słabo znanych, które kusi odkrywaniem tajemnic w żaden sposób nie utrwalonych i nie zapisanych, rodzi masę problemów, o których przedmówcy już wspominali.

Ten post był edytowany przez kundel1: 31/12/2017, 1:02
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Elfir
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.039
Nr użytkownika: 80.708

OK
Zawód: ogrodnik
 
 
post 31/12/2017, 0:41 Quote Post

QUOTE(Varyag @ 28/12/2017, 14:43)

Albo pieniądze w które zaopatrzono naszego chrononautę - czy nie są fałszywe. (jak w opowiadaniu Łysiaka o Żelaznej Masce). Ironią losu mogłoby się okazać, że z czasów, do których go wysyłamy, zachowały się współcześnie wyłącznie fałszywki. A z fałszerzami w każdych czasach postępowano okrutnie.
*



Starczy, że będą zawierały właściwą ilość kruszcu. Fałszywki były fałszywkami głownie z racji ograniczania złota/srebra.

W XIX wieku w takiej Brytanii pojawiały się osoby znikąd, nie potrafiące mówić po angielsku (udawały) i robiły karierę. Przykładem historia księżniczki Caraboo.
Także w Ameryce byłoby łatwiej się wtopić w tłum.
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

7 Strony  1 2 3 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej