Juliusz III (1550-1555) zasłynął tym, że mianował kardynałem dozorcę małp. Ów trochę nierozgarnięty sługa odznaczył się tak wysokimi umiejętnościami w poskramianiu agresywnych stworzeń, że dostąpił zaszczytu poskramiania kolegium kardynalskiego … To oczywiście żart, gdyż nie było wówczas żadną tajemnicą, że ten młody i niezwykle urodziwy chłopiec jest kochankiem papieża.
Kardynał Giovanni Maria Ciochci del Monte zakochał się w 14-letnim chłopcu gdy sam liczył sobie już lat 60 (pełnił wówczas funkcję papieskiego legata). Nazwał on swojego kochanka Innocenzo (niewinność
i do końca swego życia, już jako papież, zapewniał mu wysoki awans społeczny. Nakłonił nawet swojego brata, by ten adoptował chłopca, gdyż jako „bratanek” Innocenzo Ciocchi del Monte mógł rozpocząć tradycyjną w Rzymie karierę nepota.
Papieską tiarę del Monte uzyskał jako kandydat kompromisowy, po dwóch miesiącach uciążliwego konklawe – był już podeszły wiekiem, nie angażował się zbytnio w politykę, czyli był idealny na przerwanie politycznego impasu. Jednak jak się okazało, papież Juliusz III zadbał o to, by jego pontyfikat stał się głośny. Już kilka dni po wyborze mianował swojego 17-letniego kochanka kardynałem (na tajnym konsystorzu), co wywołało powszechne oburzenie. Niektórzy kardynałowie błagali papieża o zmianę decyzji, gdyż w obecnych czasach, wziąwszy pod uwagę niepewną sytuację papiestwa, mianowanie tego „młodego łotrzyka” jest zbytnia ekstrawagancją. Inni grzmieli wprost o sprostytuowaniu godności Świętego Kolegium.
Papież był jednak głuchy na krytykę i rok później ustanowił swojego kochanka … szefem służby dyplomatycznej Watykanu.