|
|
II RP: kinematografia, Osiagnięcia i ocena
|
|
|
|
Jakby nie patrzeć, moje wrażenie jest następujące; Kino II RP tworzyło gnioty na niskim poziomie, bo to się najlepiej sprzedawało. Cóż - rachunek ekonomiczny. Coś w tej materii drgnęło dopiero w latach 50-ych ub. wieku; Za peerelowskiego mecenatu. Przed wojną robiono za granicą dobrą i ambitną kinematografię. Przypominam sobie np. "Psa andaluzyjskiego", czy twórczość Leni Riefensthal. Co prawda w złej sprawie, ale warsztatowo, były to majstersztyki. U nas wtedy panowała moda na wytwory w stylu Bollywoood.
Pozdrawiam poldas
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Kino II RP tworzyło gnioty na niskim poziomie, bo to się najlepiej sprzedawało. Cóż - rachunek ekonomiczny. Coś w tej materii drgnęło dopiero w latach 50-ych ub. wieku; Za peerelowskiego mecenatu.
QUOTE U nas wtedy panowała moda na wytwory w stylu Bollywoood. Z bólem serca ale muszę się zgodzić z przedmówcą. Robiono głównie tanie hoolywoodzkie romansidła i dramaty robione na potrzeby szerszej publiczności oraz historyczno-patriotyczne dla podniesienia narodowej dumy Polski np. Pan Tadeusz, Cud nad Wisła, bitwa racławicka, Kościuszko. Ale według mnie najlepsze co kinematografia II RP zrobiła to były komedie np. Szczepcio i Tońko w "Będzie lepiej", lub inne "Antek policmajster" czy "Dodek na frocie" .
QUOTE Przed wojną robiono za granicą dobrą i ambitną kinematografię. No ba bo tam były warunki i kapitał na robienie ambitnych filmów. Nawet niektóre polskie filmy były robione przez wytwórnie amerykańskiej produkcji. Mimo iż w okresie II RP polska wystawiała średnio co roku 10-25 filmów to były wystawiane przez wiele prywatnych polskich wytwórni filmowych np. Sfinks, Leo-Film, Film-Star, Blok-Muzafilm (najczęściej wystawiające filmy produkcje), czyli z funduszami na produkcja i realizację filmu nie było tak źle. pozdr
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Ammianus_Marcellinus @ 23/06/2011, 14:25) QUOTE U nas wtedy panowała moda na wytwory w stylu Bollywoood. Z bólem serca ale muszę się zgodzić z przedmówcą. Robiono głównie tanie hoolywoodzkie romansidła i dramaty robione na potrzeby szerszej publiczności oraz historyczno-patriotyczne dla podniesienia narodowej dumy Polski np. Pan Tadeusz, Cud nad Wisła, bitwa racławicka, Kościuszko. Ale według mnie najlepsze co kinematografia II RP zrobiła to były komedie np. Szczepcio i Tońko w "Będzie lepiej", lub inne "Antek policmajster" czy "Dodek na frocie" . Szczerze mówiąc, tylko komedie z tego okresu nadają się jeszcze do oglądania...
Ammianusie, nawiasem mówiąc, nie mylisz Bolywoodu z Hollywodem?
|
|
|
|
|
|
|
|
Słowem, kino III RP jest godnym następcą kina II RP, z poprawką na państwowe finansowanie produkcji. PRL w swoim podejściu do produkcji filmów dużo bardziej nawiązywał do podejścia radzieckiego (z poprawkami na większe wykorzystanie materiału europejskiego, w szczególności kinematografii francuskiej i włoskiej).
Ale co robić, kiedy przedwojennych rodzimych filmowców rozgoniła po świecie (lub wybiła ze względu na pochodzenie) DWS.
Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 23/06/2011, 15:00
|
|
|
|
|
|
|
|
Czy trzeba było wielkich nakładów finansowych na stworzenie dobrego dzieła to bym się nie zgodził w przypadku "Psa Andaluzyjskiego". Generalnie - wszystko zależało od pomysłu. Spójrzmy na dzieło Fritza Langa - "Metropolis"; Budżet na poziomie ok. 15 przedwojennych milionów złotych. Film ten przeszedł do historii kina. Coś podobnego, z tym samym przesłaniem, mogliśmy zrobić również w Polsce za 1 milion złotych, bez tych całych fajerwerków, które UFA stworzyła. Naszym filmowcom się nie chciało, a szkoda.
Pozdrawiam poldas
|
|
|
|
|
|
|
|
może nie mieli odpowiedniego zaplecza i sprzętu (może pożyczali wraz z ekipą z Zachodu) oraz wzorów dlatego musieli czerpać je i przyswajać różne naleciałości z Zachodu, głównie Hoolywood. Problem w tym, że kino polskie w czasie II RP zaczynało od zera i musiało wykreować swój własny styl co czasami się udawało lub nie. Jednak chodzi o to że problem jest to że w Polsce nie było żadnej akademii filmowej gdzie mielibyśmy własnych filmowców bez wysyłania na nauki zagranicą by powielać styl z innych krajów. Przez to nie doczekaliśmy się żadnego wspaniałego polskiego filmowca wykształconego w Polsce. pozdr
|
|
|
|
|
|
|
|
Powiedzcie kiedy pojawiło się pojęcie Polskiej szkoły Filmowej? Paradoksalnie, w latach 50-ych za panowania Gomółki. Pamiętacie? Scena z palącymi się szklankami - http://www.youtube.com/watch?v=8YVqKiZCkrk
Pozdrawiam poldas
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(poldas372 @ 23/06/2011, 15:41) Naszym filmowcom się nie chciało, a szkoda.
Trochę przesadzasz - powstawały też filmy eksperymentalne (kiedyś widziałem jakiś dokument z fragmentami takiej produkcji jeszcze sprzed pierwszej wojny), tyle że nie zyskały one zainteresowania poza Polską (nie istniał jeszcze system promowania takiego kina), a DWS dopełniła dzieła zniszczenia - przecież chyba z połowa filmów II RP (i wcześniejszych) jej nie przetrwała.
Co nie zmienia faktu, że w swojej głównej masie kinematografia II RP była mocno "hollywodzka" (lub jak kto woli, bollywoodzka - tyle że wtedy wszyscy lubili numerki ze śpiewem i patosem) - i ludziom się to podobało. Ci, którzy chcieli grać w większych studiach również nie mieli z tym problemu - polscy aktorzy grali np. w kinematografii niemieckiej, jednej z najmocniejszych w Europie (studia filmowe Berlina).
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Trochę przesadzasz - powstawały też filmy eksperymentalne (kiedyś widziałem jakiś dokument z fragmentami takiej produkcji jeszcze sprzed pierwszej wojny), tyle że nie zyskały one zainteresowania poza Polską (nie istniał jeszcze system promowania takiego kina), a DWS dopełniła dzieła zniszczenia - przecież chyba z połowa filmów II RP (i wcześniejszych) jej nie przetrwała.
Co nie zmienia faktu, że w swojej głównej masie kinematografia II RP była mocno "hollywodzka" (lub jak kto woli, bollywoodzka - tyle że wtedy wszyscy lubili numerki ze śpiewem i patosem) - i ludziom się to podobało. Ci, którzy chcieli grać w większych studiach również nie mieli z tym problemu - polscy aktorzy grali np. w kinematografii niemieckiej, jednej z najmocniejszych w Europie (studia filmowe Berlina). 100% racji lecz czy mógłbyś podać nazwy tych eksperymentalnych.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Ammianus_Marcellinus @ 24/06/2011, 17:34) 100% racji lecz czy mógłbyś podać nazwy tych eksperymentalnych. Do experymentalnych filmów należał Ewa chce spać Chmielewskiego. Eksperyment polegał na żonglerce konwencjami. W sumie; ciekawe dokąd by zaprowadził, ale władze, go utrąciły oczywiście. Chciały "normalnych" filmów z przesłaniem jak należy. PS. Sorry za ot, to oczywiście czasy PRLu, nie Niepodległej...
Ten post był edytowany przez emigrant: 24/06/2011, 17:44
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Ammianus_Marcellinus @ 24/06/2011, 17:34) 100% racji lecz czy mógłbyś podać nazwy tych eksperymentalnych.
Niestety, za diabła nie pamiętam. Można to potraktować jako symboliczną rolę, jaką odgrywała tego typu kinematografia przed wojną. Nie dyskutuję z faktami - dominowała produkcja "lekka, łatwa i przyjemna", ewentualnie dramaty dla egzaltowanych panienek - ale bez wglądu w pełną bazę kinematografii z tamtych czasów (zniszczenia wojenne) nie jesteśmy w stanie ocenić, czy pozycje robione "w stylu europejskim" były coś warte czy nie.
|
|
|
|
|
|
|
|
Rzeczywiście porównując naszą międzywojenną kinematografię z rozwojem filmu w większości innych europejskich państw w tym samym czasie, to wyglądamy dość blado. Ale nie można też zapominać, że też mieliśmy swoje perełki. Komedia wojenna Dodek na froncie autentycznie śmieszy mnie nawet dziś, a efekty "specjalne" z Pana Twardowskiego świetnie się ogląda (przelot kogutem nad Krakowem albo rozmowa Kopernika z Księżycem), z kolei Bohaterowie Sybiru to niezły dramat wojenny. Dochodzę do wniosku, że najlepsze lata naszego kina to były czasy Gomułki i dekada Gierka.
Pozdrawiam!
|
|
|
|
|
|
|
|
Przypomnę, że kilka polskich filmów z II RP zostało wznowionych (oczywiście w własnym stylu) w latach PRL lub wzorując się na nich odnosząc przy tym sukcesy jak np. Znachor. pozdr
|
|
|
|
|
|
|
|
Racja - "Znachor". Ten przedwojenny może był bardziej infantylny. Ale też percepcja współczesnego widza jest inna. Trudno to dopasować.
Pozdrawiam poldas
|
|
|
|
|
|
|
|
W przypadku ekranizacji kilku powieści Dołegi-Mostowicza jest to bardziej kwestia maniery aktorskiej i sposobu filmowania niż samej treści-pierwowzory należą bowiem do literatury klasy B, ale B bardzo solidnego.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|