|
|
Śladami Diego De Almagro, Projekt podróży śladami de Almagro
|
|
|
Almagro
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 5 |
|
Nr użytkownika: 76.720 |
|
|
|
Stopień akademicki: licencjat |
|
Zawód: student |
|
|
|
|
Witam!
Chciałbym zaprosić wszystkich użytkowników, a w szczególności miłośników historii Tawantinsuyu, do zapoznania się z moim projektem podróży. Postawiłem sobie za cel próbę powtórzenia drogi, jaką przebył Diego de Almagro pod przewodnictwem Paullu Inki w latach 1535-1537.
Więcej szczegółów na stronie: http://www.film.org.pl/inkaski_fortel/index.htm
Mój projekt uczestniczy w tegorocznym memoriale im. Piotra Morawskiego, dlatego - jeśli uznacie go za godny uwagi - prosiłbym o wsparcie w postaci głosu.
Link do projektu na stronie memoriału: http://www.alpinus-miejodwage.pl/481
Oczywiście namawiam również do zapoznania się z pozostałymi projektami - a nóż, któryś okaże się dla Was bardziej interesujący. Nie chcę spamować i prosić o głosy za nic, a jedynie zainteresować moim pomysłem, jak największą rzeszę ludzi i wydaję mi się, że to subforum jest doskonałym miejscem na tego typu poszukiwania!
Z chęcią, o ile będzie to w mojej mocy, odpowiem na wszelkie pytania związane zarówno z projektem, jak i wydarzeniem historycznym, na podstawie którego projekt powstał.
Pozdrawiam, Filip!
|
|
|
|
|
|
|
|
Bardzo interesujący pomysł, przez moment wahałem się między twoja wyprawą a ekspedycją do Indonezji klubu Darien, ale ostatecznie zagłosowałem na Inkaski Fortel
Życzę wygrania konkursu, wielu przygód i wytrwałości w przemierzaniu całej trasy.
|
|
|
|
|
|
|
Almagro
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 5 |
|
Nr użytkownika: 76.720 |
|
|
|
Stopień akademicki: licencjat |
|
Zawód: student |
|
|
|
|
Dzięki za zainteresowanie i ciepłe słowa! Takie reakcje zdecydowanie motywują do działania ;)
|
|
|
|
|
|
|
|
Jak juz moderatorzy przeniosa ten cykl do innego miejsca, to bedzie milo - a w miedzy czasie mnie ciekawi jak kolega przygotowuje sie do wyprawy - kondycyjnie etc - bo sam mieszkam, cwicze i jezdze rowerem, konno etc na skraju gor na wysokosci ponad 2000 m npm, a w Peru troche bawilem pare lat do tylu, zwlaszcza na terenie Altiplano, w Puno i nad Titicaca, i w rejonie Arequipa - i na 4000m npm czlek z nizim potrzebuje mocnego kondycjonowania, choc od czego sa liscie koki i mocna herbata z ziol amazonskich . Do tego z woda bedzie problem bo sucho jak diabli (na poczatku rozwolnienie gotowe) i sa rejony gdzie bandytka, narcotraficantes i grupy partyzanckie wciaz operuja... Nota bene jak sie kolega rozjedzi, to szlakow konkwisty jest masa - od Chile do Meksyku - pol zycia nie starczy - znalem keidys naszego rodaka ktorym samotnie przejechal autem z Alaski do Tierra del Fuego, i takze rowerem przejechal cala Kube (opisal to pozniej w ksiace Kuba zaczyna sie w Varadero, i Castro zabronil mu wjezdzac na wyspe).
|
|
|
|
|
|
|
Almagro
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 5 |
|
Nr użytkownika: 76.720 |
|
|
|
Stopień akademicki: licencjat |
|
Zawód: student |
|
|
|
|
Doskonale zdaję sobie sprawę z zabójczego wpływu wysokości, dlatego nie zamierzam dostać się do Peru i od razu rozpocząć akcji - organizm szybko by się zbuntował. Kondycja wyrobiona na nizinach nie wystarczy. Nie zależy mi na osiągnięciu jakiegoś niesamowitego czasu przejazdu, bo i nie o to chodzi w całym pomyśle, dlatego mogę poświęcić odpowiednią ilość czasu na aklimatyzację i - rzecz jasna! - na zbieranie liści koki (szkoda, że w Boliwii są nielegalne).
Dobrym odcinkiem aklimatyzacyjnym jest trasa 28B na odcinku Santa Maria - Ollantaytambo (130 km rozpoczynające się na wysokości 1250m, osiągające apogeum przy 4350m i opadające do 3000m). Myślę, że właśnie w tym miejscu (nieopodal Machu Picchu i Cuzco) należałoby pomordować organizm pod kątem tolerowania wysiłku na wysokości.
Myślę, że kondycja wypracowana na nizinach (rower, biegi, siłownia pod kątem wytrzymałościowym) + odpowiednia aklimatyzacja pozwolą na przebycie trasy (i tu jeszcze raz zaznaczam - nie chcę bić żadnych rekordów prędkości, ponieważ nie podchodzę do przedsięwzięcia jak do celu sportowego).
Woda: Starałem się rozplanować trasę w taki sposób, aby odległości pomiędzy kolejnymi miastami nie były zbyt wielkie. Rowery i tak będą obciążone wszelakiego typu sprzętem, dlatego planuję uzupełniać zapasy "od wioski do wioski". Istnieje jednak kilka etapów, które uniemożliwią tego typu strategię (w szczególności San Francisco Pass), wtedy - niestety - spory zapas wody trzeba ciągnąć ze sobą.
Bandytka: Tego nie uniknie się nigdy, gdy człowiek chce zjechać z zadeptanych przez turystów szlaków. Ciężko układać też jakiekolwiek plany, które mogłyby zapobiec spotkaniu. Wiem, w jakich punktach trasy mam stosunkowo największe szanse na natknięcie się na tego typu działalność. Trzeba po prostu uważać, to jedyne co można zrobić.
P.S.
Mógłbym prosić o dokładny tytuł książki o Kubie?
Ten post był edytowany przez Almagro: 7/02/2012, 15:00
|
|
|
|
|
|
|
|
Mnie zajelo 3 miesiace zeby przyzwyczaic sie do wysokosci 2 tys npm, ale jak bylem w Peru w Huaraz (tam jezdzilem rowerem i wedrowalem) czy na Altiplano (wedrowalem) to czasami bolala mnie glowa ale robilem pomki i pilem herbatki z ziol, i bylo ok ( z NYC do Huaraz samolotem-autobusem, skok z 20 m npm do 4,100 metrow to duzo ) - soroche nazywaja ta chorobe gorska http://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba_wysoko%C5%9Bciowa . Spotkalem w Cusco ludzi z klubu eksplorera w NYC ktorzy jezdzili rowerami po Peru. Dodam ze pogoda po stronie wschodniej Andow jest wilgotna, i tu jest znow inna kwestia - zbyt duzo wilgoci) Zreszta duzo zalezy od pory roku i ilosci wiatrow ktore wieja w gorach i na altiplano. Mysle ze moze lepiej by bylo w Polsce trenowac w pogorzu, np w rejonie Tarnowa czy mzoe bardzo dlugie trasy (tylko ze w Polsce jest wilgotno w porownaniu do Peru czy Boliwii czy Chile) moj jeden kuzyn do zeszlego roku (urodzil mu sie syn)jezdzil rowerem to do Gdanska czy do Zakopca (z Lodzi), takie dlugie trasy to byc mzoe dobre przygotowanie, choc ten wyjazd z doliny Cusco przez przelecze jest morderczy. Zucie lisci koki w Boliwii jest legalne i uswiecone tradycja - duzo sie jej uprawia - chlopi oraz gornicy nie byliby w stanie funkcjonowac bez niej wysoko w gorach. Liscie koki sa wspanialem na bol zoladka w formie herbaty, ktora mozna kupic w kazdym sklepie z ziolami, kanjpce czy na kazdym mercado-ryneczku. Potrzebe beda tez kremy
A panem Jurkiem znalismy sie w Nowym Jorku, kiedy mieszkal tam na poczatku lat 2000tych http://www.polonialife.ca/polacy/portrety-...damuszek-jerzy/ http://en.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Adamuszek http://www.amazon.com/Cuba-Only-Varadero-J...k/dp/0968104401 http://przeglad.australink.pl/artykuly/adamuszek.php
Ten post był edytowany przez bachmat66: 7/02/2012, 20:18
|
|
|
|
|
|
|
Almagro
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 5 |
|
Nr użytkownika: 76.720 |
|
|
|
Stopień akademicki: licencjat |
|
Zawód: student |
|
|
|
|
Sporo czytam na temat wspinaczki/alpinizmu, dlatego temat choroby wysokościowej nie jest mi obcy. Niemniej, wielkie dzięki za podzielenie się własnymi doświadczeniami z pobytu w tych rejonach. Co innego teoria, co innego praktyka
Z Boliwią i liśćmi koki źle się wyraziłem. Czytałem, że na przejściach granicznych strażnicy źle patrzą na ludzi (w szczególności obcokrajowców), którzy przewożą/przenoszą liście. Nie wiem ile w tym prawdy, a ile gadania dla samego gadania. Niemniej, nie zdziwiłbym się gdyby górników/chłopów i ludzi "z zewnątrz" obowiązywały w tej kwestii zupełnie inne prawa.
Długie trasy - jasna sprawa
Dzięki za link do książki, zainteresowanie tematem i garść dobrych rad. Z chęcią poczytam ich więcej (czy to w temacie, czy na PW).
Pozdrawiam.
|
|
|
|
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|