|
|
Swiat: zima impaktowa w czasach historycznych
|
|
|
|
Dziś zaproponuję temat z gatunku ekstremalnych. Gwoli wprowadzenia:
Około 12800 lat temu nastąpiło gwałtowne ochłodzenie klimatu, niemal dorównujące niedawno zakończonemu glacjałowi. Ta anomalia klimatyczna trwała około 1300 lat i nosi nazwę Młodszego Driasu. Zaproponowano wiele hipotez odnośnie przyczyny MD - jedna z nich mówi, że przyczyną była zima impaktowa wywołana uderzeniem w ziemię lub wybuchem w atmosferze jednej bądź kilku komet lub asteroid. Impakty miałyby nastąpić na/nad terytorium obecnej Kanady, wywołując pożary lasów od wybrzeża jednego oceanu do drugiego. Duże ilości sadzy uniosły się do atmosfery, gdzie pozostały na wiele lat, pochłaniając światło słoneczne i zmniejszając nasłonecznienie powierzchni ziemi. Hipoteza ta została obecnie zakwestionowana - znalezisk rzekomo ją potwierdzających nie udało się potwierdzić. Nic nie wskazuje więc, aby taki impakt w tym czasie nastąpił, jednak nie kwestionuje się poważnie, że gdyby nastąpił, mógł mieć takie właśnie skutki.
Zastanówmy się, co by się stało, gdyby podobny impakt nastąpił w czasach historycznych, np. w Średniowieczu. Praprzyczyna leżałaby w bliżej nieokreślonej przeszłości, gdzie mikroskopijna zmiana w ruchu drobnych ciał Układu Słonecznego powoduje, że w stronę Ziemi zmierza kilkusetmetrowej wielkości ciało. Impakt, o kilka rzędów wielkości silniejszy od Impaktu Tunguskiego, następuje nad Wschodnią Syberią. Kilka milionów kilometrów kwadratowych tajgi idzie z dymem, sadza unosi się aż do stratosfery, gdzie pozostaje przez dziesięciolecia, pochłaniając światło słoneczne i zmniejszając nasłonecznienie powierzchni ziemi.
Jak zniesie to nasza cywilizacja?
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie zniesie. Wprawdzie wtedy ludzie mieli - przeciwnie niż dzisiaj - zwyczaj kitrania żarcia w każdej dostępnej dziurze w takich ilościach, w jakich tylko się dało - dzięki czemu nie groził im głód, jeśliby z jakichś przyczyn przez kilka dni nie dało się dytrybuować żywności (dzisiaj tak by było: 3 - 4 dniowy, intensywny opad śniegu taki, żeby odśnieżarki nie dawały rady - i w miastach będzie głód...) - ale, ze zrozumiałych względów, nie były to zapasy pozwalające na przetrwanie dziesięcioleci... Raczej: miały wystarczyć do następnych zbiorów (co i tak nie zawsze i nie każdemu się udawało - stąd "przednówek"!).
Tymczasem taka katastrofa oznacza, że tego "następnego zbioru" nie będzie - nie tylko tam, gdzie zacznie się tworzyć lodowiec, ale i daleko dalej na południe, bo przy zmniejszonym nasłonecznieniu i gwałtownie spadającej temperaturze dotychczasowe uprawy nie przetrwają - a nie ma samolotów, kótre mogłyby rozwieźć nasiona bardziej "północnych" roślin, póki te rośliny same na południe nie zawędrują (w żołądkach uciekających zwierząt?).
Tak więc już pierwszy "rok bez słońca" oznacza masowy głód i upadek cywilizacji. Wiele zależy od tego, o jakiej porze roku zdarzy się Impakt! Jeśli po zbiorach - to część ludności Europy może po prostu wsiąść na koń i ruszyć na południe, mordując i grabiąc - o ile, naturalnie, wpadną na pomysł, że słońce się przez dłuższy czas nie pokaże... Jeśli zapasów jest już bardzo mało - no i, rzecz jasna, jeśli (a takich pewnie będzie większość - bo niby skąd ówcześni mają wiedzieć, że zima się nie skończy tak szybko..?) nie wpadniemy na pomysł, żeby ruszyć od razu - to manewr ten wykonają z powodzeniem tylko bardzo nieliczne grupy kanibali, żywiących się po drodze głównie bliźnimi swemi (bo o takie mięso, lubo bardzo chude i najczęściej już zamarznięte będzie zwyczajnie najłatwiej...).
Nie sądzę, aby w tych warunkach można było mówić o jakiejś "cywilizacji"..?
|
|
|
|
|
|
|
|
[quote=Ramond,13/10/2012, 19:23] Dziś zaproponuję temat z gatunku ekstremalnych. Gwoli wprowadzenia:
Około 12800 lat temu nastąpiło gwałtowne ochłodzenie klimatu, niemal dorównujące niedawno zakończonemu glacjałowi. Ta anomalia klimatyczna trwała około 1300 lat i nosi nazwę Młodszego Driasu. Zaproponowano wiele hipotez odnośnie przyczyny MD - jedna z nich mówi, że przyczyną była zima impaktowa wywołana uderzeniem w ziemię lub wybuchem w atmosferze jednej bądź kilku komet lub asteroid. Impakty miałyby nastąpić na/nad terytorium obecnej Kanady, wywołując pożary lasów od wybrzeża jednego oceanu do drugiego. Duże ilości sadzy uniosły się do atmosfery, gdzie pozostały na wiele lat, pochłaniając światło słoneczne i zmniejszając nasłonecznienie powierzchni ziemi. Hipoteza ta została obecnie zakwestionowana
Zastanawiam się swoją drogą, czy to nie przemagnesowanie biegunów spowodowało tą zmianę (to co podobno ma nastąpić 21 XII tegoż roku...). Gdzieś czytałem, że owo przemagnesowanie to normalny, cykliczny proces zachodzący co kilkanaście tysięcy lat... A co do takiej zimy impaktowej - nie sądzę, aby spowodowała zagładę całej ludzkości (choć pewnie parę gatunków roślin i zwierząt, zwłaszcza tych nielicznych i endemicznych by wyginęło) ani nawet definitywny koniec cywilizacji. Jednak napewno oznaczało by to załamanie się rozwoju cywilizacji i społeczeństw. Nie byłoby plonów - spowodowało by to ogromny, ogólnoświatowy głód, a w konsekwencji znaczne zmniejszenie się ludzkiej populacji. Konsekwencją były by też zamieszki, wojny i destabilizacja systemów społeczno-politycznych (w efekcie wzmożonej konkurencji o zmniejszone zasoby żywnościowe) i kryzysy ekonomiczne. Nie wiem, ile by trwała ta "zima impaktowa", jednak skutki byłyby długotrwałe. Sądzę, że cywilizacja by sobie w ostatecznym rozrachunku z tym sobie poradziła - niezależnie od tego, czy owa "zima impaktowa" spowodowałaby trwałe zmiany klimatyczne (może byśmy dziś mieli kolejną epokę lodowcową i przesunięcie się na południe granicy osadnictwa i możliwości uprawy rolnictwa?), czy klimat w końcu wróciłby do stanu sprzed impaktu. Prędzej czy później nastąpiłby dalszy rozwój rolnictwa i innych gałęzi gospodarki, ale przypuszczam, że ogólnoświatowy poziom rozwoju cywilizacyjnego byłby niższy niż w realu.
|
|
|
|
|
|
|
|
To w Europie. A co ze zorganizowanymi państwami Indian pre-kolumbijskich? Co z państwem chińskim? Oni też nie mieli większych spichlerzy? Domyślam się, że i tak te państwowości by padły (chociaż z drugiej strony astronomowie-kapłani z Ameryki Płd. wcześniej widzieliby nadciągającą katastrofę i mogliby czynić starania na rzecz przygotowania się), ale może niekoniecznie cała cywilizacja.
|
|
|
|
|
|
|
|
W takiej sytuacji chyba najlepiej powiodłoby się koczownikom-ze względu na swoją mobilność najłatwiej będzie im czmychnąć w cieplejsze strony, grabiąc po drodze co się tylko da, mielibyśmy najazd Hunów do potęgi, jeśli nie do sześcianu. Ochłodzenie klimatu zazwyczaj idzie w parze ze zmniejszeniem sumy opadów (co w pewnym stopniu bilansowane jest zmniejszeniem parowania, jednak klimat generalnie staje się suchszy, wystarczy popatrzeć na mapy wegetacji podczas LGM) można więc spodziewać się stepowienia kolejnych obszarów. O ile więc rolnictwo szlag trafi powrotu do paleolitu raczej nie będzie, dzięki umiejętności hodowli zwierząt.
Ten post był edytowany przez Svetonius21: 13/10/2012, 19:50
|
|
|
|
|
|
|
|
Jkobus poszedł w/g mnie w dobrym kierunku. Wystarczy sobie odpowiedzieć: jak opisane przez ramonda wydarzenia wpłyną na wegetację roślin na Ziemi. Potem oszacować liczbę ludzi zdolnych wyżyć na tej bazie i mamy odpowiedź. osobiście uważam, że liczba ludzi na planecie spadłaby do kilkudziesięciu tysięcy. To byłyby odosobnione ogniska żyjące na krawędzi unicestwienia. Czy ludzkość jako gatunek przetrwałby to czasowe okaleczenie szaty roślinnej na ziemi? Chyba nie.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Czy ludzkość jako gatunek przetrwałby to czasowe okaleczenie szaty roślinnej na ziemi? Chyba nie. Bez przesady-Tobę ludzkość jakoś przeżyła.
|
|
|
|
|
|
|
|
Skąd niby "większe spichlerze"? Dziś też się, tak naprawdę nie przechowuje zapasów na dłużej niż do następnego zbioru... Po prostu: więcej żywności zwyczajnie nie ma!
Oczywiście: 1) Upadek istniejących cywilizacji (także tam, gdzie skądinąd da się "w ogóle" wyżyć - kłopot w tym, że poza wąskim paskiem wokół równika, NIGDZIE nie da się wyżyć TAK JAK POPRZEDNIO, tj. uprawiając te same rośliny i gospodarując tak, jak przed Impaktem...) nie oznacza zagłady ludzkości - a tylko cofnięcie jej, efektywnie - do paleolitu - i restart całego "procesu cywilizacyjnego". Nader prawdopodobna jest kasata także całej "pamięci historycznej" - wszędzie: w Chinach, w Ameryce - no, Indie mają największe szanse wyjść w miarę obronną ręką, ale - co z monsunem? Głód ich też nie minie... 2) Rozmiar i czas trwania katastrofy jest ABSOLUTNIE NIE DO PRZEWIDZENIA dla nikogo w tej epoce. Bo niby skąd ktokolwiek miałby coś wiedzieć o zimie impaktowej - zjawisku, które za ludzkiej pamięci nigdy się nie zdarzyło i o którym my coś wnioskujemy na podstawie badań przed-ludzkiej przeszłości naszej planety? 3) Także i sam Impakt jest ABSOLUTNIE NIE DO PRZEWIDZENIA. Nawet dziś ciało niebieski tak małe - miałoby wielkie szanse zbliżyć się do Ziemi i nawet spaść - niezauważone! A jak niby coś tak malutkiego mieliby dostrzec ludzie nie posiadający nawet teleskopu? 4) W "normalnych" okolicznościach, największe szanse na przeżycie mieliby członkowie elit - bo nie tylko dysponowali największymi zapasami (i praktyczną możliwością odebrania zapasów pozostałym...), ale też - potencjałem wojskowym i mobilnością. Kłopot w tym, że aby przetrwać - musieliby jak najszybciej ograbić swoich wieśniaków ze wszystkiego, co tylko może się przydać i da się unieść - i ruszyć na południe - bo to jedyny sposób na to, aby znaleźć gdzieś warunki pozwalające na odtworzenie mniej - więcej tego, co potrafią, czyli kultury rolniczej używającej na ten przykład: żyta, jęczmienia i prosa (o pszenicy chyba lepiej zapomnieć... podobnie zresztą, jak o kukurydzy! oba te zboża potrzebują słońca dla wydania dojrzałego ziarna...). Problem polega na tym, że takie działanie wymagałoby niepospolitego daru przewidywania - to znaczy, wymagałoby przewidzenia, że i następny rok, będzie "rokiem bez słońca". Ponieważ ogromna większość elit tego faktu nie przewidzi - zginie z głodu i zimna najdalej w kilkanaście miesięcy po Impakcie (widząc wcześniej śmierć ograbionych z zapasów wieśniaków...) - a ów jedynie dający szansę na ratunek marsz na południe podejmą jednostki najżywotniejsze, najbardziej bezwzględne i najsilniejsze, a niekoniecznie - najmądrzejsze, czy dysponujące największą wiedzą... Typuję: stajennych, katów, pachołków najemnych... Tak samo w Europie, jak i w Chinach!
Jakiej cywilizacji spodziewacie się po drobnych grupkach stajennych, katów i pachołków - gdy już dotrą gdzieś w okolice Sahary, gdzie da się uprawiać jęczmień i żyto nawet podczas zimy impaktowej..?
Edit: koczownicy tak samo, mogliby przetrwać tylko porzucając/wybijając OD RAZU większość stad i ruszając na południe. Jeśli tak nie zroią - skończą podobnie jak feudalne elity Europy czy Mongołowie w Chinach...
Ten post był edytowany przez jkobus: 13/10/2012, 20:02
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(jkobus @ 13/10/2012, 19:58) 1) Upadek istniejących cywilizacji (także tam, gdzie skądinąd da się "w ogóle" wyżyć - kłopot w tym, że poza wąskim paskiem wokół równika, NIGDZIE nie da się wyżyć TAK JAK POPRZEDNIO, tj. uprawiając te same rośliny i gospodarując tak, jak przed Impaktem...) nie oznacza zagłady ludzkości - a tylko cofnięcie jej, efektywnie - do paleolitu - i restart całego "procesu cywilizacyjnego".
Tylko weź pod uwagę, że ludzkość w paleolicie miała nieograniczony dostęp do żywności. Tego komfortu nie będzie podczas "restartu".
Na marginesie; co się będzie działo przez te lata redukcji liczby ludności do grup zdolnych przetrwać choćby czasowo katastrofę, to będzie jeden megahorror. Hołodomor do entej potęgi. Ludożerstwo na co dzień. Przypomnijcie sobie film "Droga" z Mortensenem...
Ten post był edytowany przez emigrant: 13/10/2012, 20:30
|
|
|
|
|
|
|
|
Większość zginie z głodu i z zimna. Za szczęściarzy będą się mogli uważać ci, których wcześniej zabiją bliźni, żeby odebrać im ostatek chleba!
Dla tych, którzy przeżyją na tyle długo, by naocznie stwierdzić, że w drugim roku też nie będzie lata - podstawowym "składem żywności" będą zamarzające miasta, pełne dobrze zakonserwowanych w lodzie trucheł...
|
|
|
|
|
|
|
|
widzę pewną nadzieję na krańcach wyżyn i na stokach górskich strefy tropikalnej-ich mieszkańcy nie muszą iść tysiące kilometrów na południe żeby zachować dawny styl życia, wystarczy że zejdą kilometr, dwa w dół. Szału bym się nie spodziewał ale w paru miejscach na świecie mogłyby przetrwać kultury na poziomie Papuasów z Nowej Gwinei.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Svetonius21 @ 13/10/2012, 21:41) widzę pewną nadzieję na krańcach wyżyn i na stokach górskich strefy tropikalnej-ich mieszkańcy nie muszą iść tysiące kilometrów na południe żeby zachować dawny styl życia, wystarczy że zejdą kilometr, dwa w dół. Szału bym się nie spodziewał ale w paru miejscach na świecie mogłyby przetrwać kultury na poziomie Papuasów z Nowej Gwinei.
Good point! W takim układzie, "centrami cywilizacyjnymi", które mogą w jakimś, najbardziej rudymentarnym sensie przetrwać będą: Etiopia i Peru. Bo jednak Papua - i za mała i zbyt izolowana (choć, pytanie czy poziom Oceanu nie spadnie - odkrywając lądowe przejścia przez szelfy..?).
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(jkobus) Jakiej cywilizacji spodziewacie się po drobnych grupkach stajennych, katów i pachołków - gdy już dotrą gdzieś w okolice Sahary, gdzie da się uprawiać jęczmień i żyto nawet podczas zimy impaktowej..? "W okolicach Sahary", znaczy gdzie dokładnie miałyby być te zboża uprawiane?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(sargon @ 13/10/2012, 21:27) QUOTE(jkobus) Jakiej cywilizacji spodziewacie się po drobnych grupkach stajennych, katów i pachołków - gdy już dotrą gdzieś w okolice Sahary, gdzie da się uprawiać jęczmień i żyto nawet podczas zimy impaktowej..? "W okolicach Sahary", znaczy gdzie dokładnie miałyby być te zboża uprawiane? A jak można zakładać, że gdzieś coś będzie uprawiane skoro się nie zna położenia chmur sadzowych? Zaś gdyby z czasem rozłożyły się równomiernie, to wszędzie będzie lipa.
|
|
|
|
|
|
|
|
Hmm... Początkowo chciałem napisać dosyć optymistycznego posta na temat możliwości przetrwania cywilizacji po impakcie... Im bardziej jednak się nad tym zastanawiam, tym bardziej rzednie mi mina i przychylam się do zdania przedmówców.
Wszystko zależy od tego, jak długo trwałaby zima impaktowa.
Wariant pierwszy- bardzo krótko, od kilku miesięcy do kilku lat- w zasadzie najłagodniejszy scenariusz. Duże i zorganizowane państwa nie mają szans, za to małe struktury klanowe, rodowe, plemienne mają sporą szansę przeżyć, choćby na wybijaniu resztek swych stad, polowaniu na ocalałe zwierzęta czy nawet padlinę. Władzę prawdopodobnie przejmą lokalni watażkowie, którzy będą większą część żywności zdobywać na wycieczkach krajoznawczo-zapoznawczych z opcją palenia wszystkiego, co się rusza... Po tych kilku latach mamy świat jako mozaikę małych, lokalnych społeczności. Jest spora szansa, że ktoś z głową i odpowiednio silną drużyną zacznie tworzyć zręby nowej państwowości, na terenach z już istniejącymi tradycjami państwowymi nawet większe. Ogólnie rzecz biorąc- chaos i dezorganizacja na jakieś kilkadziesiąt lat, może stulecie, po czym świat będzie wyglądać jak Europa w czasie wędrówek ludów- mozaika małych państewek, pomiędzy które wciśnięte będą większe, okrzepłe organizmy. Szanse na ocalenie cywilizacji spore, chociaż na pewno będzie to inna cywilizacja- podszyta ciągłym strachem i niepewnością, zapewne bardzo religijna. Wariant drugi- zima impaktowa trwająca kilkanaście-kilkadziesiąt lat- cóż... Tu już robi się bardzo nieciekawie. Trzy szanse przetrwania biologicznego przetrwania dla ludzkości (nie marzę nawet o zachowaniu cywilizacji jako takiej)- koczownicy na tyle sprytni, by prędko przemieścić się na w miarę znośne tereny, społeczności już żyjące w niegościnnych rejonach... I jaskiniowcy, prymitywne bandy żyjące tym, co uda im się znaleźć. Szanse na zachowanie cywilizacji- niewielkie, zapewne przetrwa tylko to, co będzie w jakikolwiek sposób przydatne, np. udomowienie niektórych zwierząt. Może gdzieś tam, wśród szarych pustkowi ktoś będzie opowiadał legendy o zaginionej krainie szczęścia i obfitości przed Wielką Zimą?... Wariant trzeci- zima impaktowa trwająca dłużej... Cóż, podobnie jak wariant drugi, tylko o wiele gorzej. W zasadzie jedyna szansa na przetrwanie biologiczne to najbardziej prymitywne kultury, bądź niewielkie bandy prymitywnych zbieraczy-łowców, ale i ich szanse oceniam marnie... Jeżeli biologicznie przetrwamy, uznałbym to za duży sukces. Cywilizacja istnieje tylko w odległych mitach, legendach i niekiedy jeszcze majaczących w oddali ruinach.
Ten post był edytowany przez Doktor Zło: 13/10/2012, 22:39
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|