|
|
Ilosc ekwipunku na polu walki
|
|
|
|
Po kolei.
Jak zawsze w takich sytuacjach, odpowiadam: zależy.
W przypadku Amerykanów ilość ekwipunku była uzależniona od pełnionych zadań. Najwięcej sprzętu ze sobą żołnierze mieli podczas desantu/przemarszu. Widać to szczególnie na przykładzie spadochroniarzy przed D-Day. W końcu mieli skakać i walczyć za liniami wroga i przebywać tam przez bliżej nieokreślony okres czasu (w teorii zakładano połączenie się jednostek do D+2, ale praktyka z Sycylii pokazała, że zabłąkani spadochroniarze do jednostek wracali i miesiąc po desancie). Stąd też wykorzystywano całe dostępne miejsce: kieszenie mundurów spadochronowych pękały od granatów i amunicji. Upychano także bieliznę, notesy, ołówki, papier toaletowy, golarkę z żyletkami, szczoteczkę do zębów z proszkiem, ręcznik, zestaw do czyszczenia broni i chusteczkę do nosa. Do plecaka ładowano jeszcze więcej amunicji, racje żywnościowe, płaszcz przeciwdeszczowy, menażkę ze sztućcami, jednorazowe kuchenki, sweter. Do tego jeszcze amunicja na pasie, nieprzemakalna torba na maskę, bagnet, nóż i mina przytroczone do nóg, lina spadochronowa, scyzoryk spadochronowy, kamizelka ratunkowa i już można zakładać spadochron.
Piechurzy nie mieli lżej. Targali jeszcze więcej, bo wydawano im więcej amunicji (zazwyczaj 192 naboje), a w plecakach przenosili jeszcze połówkę namiotu z masztem i śledziami, oraz koc/śpiwór.
W praktyce było tak, że większości rzeczy pozbywano się niemal od razu po desancie. Plażę ''Omaha'', poza zabitymi i rannymi, zaścielała masa porzuconego wyposażenia: pasy ratunkowe, torby z maskami przeciwgazowymi, plecaki itd. O ile podczas przemarszów żołnierze nosili sporo rzeczy - plecaki były rozepchane do niemożliwości, a często przytraczano w improwizowany sposób rzeczy do nich - o tyle podczas walk kierowano się wygodą. Nie należą do rzadkości zdjęcia amerykańskich żołnierzy z walk w terenie zabudowanym, czy podczas patroli, których jedyne wyposażenie sprowadza się do bandolierów z amunicją (które po opróżnieniu wyrzucano). Amunicję upychano po kieszeniach.
W większości armii było tak, że torba/puszka na maskę przeciwgazową służyła jako pojemnik na żywność, przedmioty osobiste, papierosy i zdobycze wojenne. Ograniczano liczbę przenoszonych rzeczy do najniezbędniejszych przedmiotów (Amerykanie i Brytyjczycy dość szybko porzucali bagnety, bo te były niemal zupełnie bezużyteczne) - pasa z manierką i łopatką plus torby w charakterze chlebaka (i tam lądowały najpotrzebniejsze rzeczy). Nie ma w tym nic dziwnego - Amerykanie i Brytyjczycy byli w pełni zmotoryzowani i mogli swoje manele wrzucać na pojazdy, zamiast nosić je na plecach. A kiedy front się zatrzymywał, to większość rzeczy lądowała na tyłach - w okopach, czy też domach, zajmowanych przez żołnierzy.
|
|
|
|
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|