Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
5 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Jak oceniacie polską politykę zagraniczną?, W okresie międzywojennym
 
Jak oceniacie Polską politykę zagraniczną?
Była O.K. [ 59 ]  [39.60%]
Była do niczego [ 27 ]  [18.12%]
Ja bym lepiej rządził [ 50 ]  [33.56%]
Nie mam zdania [ 13 ]  [8.72%]
Suma głosów: 149
Goście nie mogą głosować 
     
Kwango Mbwana
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 4
Nr użytkownika: 4.808

 
 
post 6/04/2005, 13:03 Quote Post

QUOTE(Shahrijar @ Mar 23 2004, 11:11 PM)
Co do możliwości unii, to rzeczywiście były takie propozycje ale raczej, akurat ta z Czechosłowacją była chyba najmniej możliwa i nie zaważył na tym stosunek Polski do Czechów, lecz przeciwnie - wrogość ich do nas! Bezprawne zagarnięcie całego Śląska Cieszyńskiego i zatrzymanie na granicy kilkunastu tysięcy jeźdźców węgierskiej doborowej kawalerii, która miała wspomóc Rzeczpospolitą w walce z Rosjanami pokazały, iż Czesi nie chcą mieć z nami nic wspólnego.
*



Interesująca opinja, ale trochę się nad nią uśmiecham. Jest to bardzo ciekawe, przeczytać o Zaolziu coś z drugiej strony granicy. smile.gif Piszesz o wrogości czechów, ale zastanowil si się nad tym, jaki kredyt miała Polska w 20.latach? Nowe państwo s wielkimi ambicjami a w konflikcie prawie ze wszystkimi sąsiadami. Litwijanie, Rosjanie, Ukrajincy, Czesi, ci wszystcy o tym mogą pomówić...

Na czym się opiera Twoja opinia, że Zaolzie było polską glebą? Oprócz Bogumina i Cieszyna mieszkała na Zaolziu większość czechów. Nie wiem, jak to uczą w Polsce, ale z poglądu Czechosłowacji to była v 1919 agresja ze strony Polski, nie na odwrót. Zanim Czesi czekali na wynik arbitrażu, polscy żołnierze obsadzili Zaolzie do linii Bogumin - Orłowa - Cieszyn. Czesi w tej dobie prawie nie mieli armii, na szcięście (dla nas) się prawie powrócił jakiś czeski batalion marynarzy z Włoch i ci kąsek po kąsku zabrali lewy breg Olzy spowrótem. Było błędem, że zanim się zatrzymać na brzegu Olzy, oni postępowali dalej na Bielsko. Linia frontowa się zatrzymała u Skoczówa, prawie 15 km od granicy. Liga narodów potem stanowiła Olzę za granicę i czesi się wycofali.

Po takim doznaniu się chyba nikt nie może dziwić czeskiemu postoju wobec Polski. Ale mogę się mylić, chętnie poczytam waszych opinji na ten temat.


PS: jeszcze k tej czeskiej wrogości, mam wrażenie że ostatni czeski wrogi akt była przytomność czeskich żoldaków u Grundawaldu po stronie niemieckich rycerzy. Polacy ale w 20.stóleciu obsadzili czeskie pole prawie trzy razy - 1919, 1939, 1968... wink.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
Akir
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 49
Nr użytkownika: 3.596

 
 
post 8/04/2005, 21:51 Quote Post

Czesi nie widzieli zagrorzenia ze strony Rzeszy to po pierwsze, po za tym podczas wojy polsko- bolszewickie Czesi reprezentowali prorosyjską postawę. Po trzecie mieli zawarte porozumienie tzw. Małą Ententę z Rumunią i Jugosławią. A gdyby tego było malo to jeszcze za nami nie przepadali więc nici z jakiegokolwiek porozumnienia z Czechosłowacja...
A polityka rządu bylą najlepsza na jaką można było sobie pozwolić w tym czasie i miejscu (nie wykluczająć pewnych błędów)...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
Necrotrup
 

oszołom przemawiający językiem nienawiści ;)
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.743
Nr użytkownika: 1.208

 
 
post 8/04/2005, 22:35 Quote Post

QUOTE
Nie wiem, jak to uczą w Polsce, ale z poglądu Czechosłowacji to była v 1919 agresja ze strony Polski, nie na odwrót. Zanim Czesi czekali na wynik arbitrażu, polscy żołnierze obsadzili Zaolzie do linii Bogumin - Orłowa - Cieszyn. Czesi w tej dobie prawie nie mieli armii, na szcięście (dla nas) się prawie powrócił jakiś czeski batalion marynarzy z Włoch i ci kąsek po kąsku zabrali lewy breg Olzy spowrótem. Było błędem, że zanim się zatrzymać na brzegu Olzy, oni postępowali dalej na Bielsko. Linia frontowa się zatrzymała u Skoczówa, prawie 15 km od granicy. Liga narodów potem stanowiła Olzę za granicę i czesi się wycofali.

W Polsce uczą, że lokalne władze polskie i czeskie dogadały się w sprawie granicy zgodnej mniej więcej z rozmieszczeniem ludności, ale centralne władze czeskie nie uznały tej ugody i postanowiły zawładnąć całością, w związku z czym Czechosłowacja wszczęła działania zbrojne. Na tej postawie władz czeskich miał zaważyć pogląd, że Polska jest państwem sezonowym, które skazane jest na zagładę z rąk ZSRR/Rosji i Niemiec. Polska nie mogła skutecznie walczyć o Zaolzie z powodu zaangażowania militarnego na wschodzie, dlatego też wojskom czechosłowackim mogły się przeciwstawić jedynie jakieś oddziały tworzone ad hoc przez ludność. Czyli w Polsce uczą, że Czechosłowacja uderzyła na Polskę.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
wrojack
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 8
Nr użytkownika: 4.847

 
 
post 8/04/2005, 22:50 Quote Post

QUOTE(Kwango Mbwana @ Apr 6 2005, 02:03 PM)
QUOTE(Shahrijar @ Mar 23 2004, 11:11 PM)
Co do możliwości unii, to rzeczywiście były takie propozycje ale raczej, akurat ta z Czechosłowacją była chyba najmniej możliwa i nie zaważył na tym stosunek Polski do Czechów, lecz przeciwnie - wrogość ich do nas! Bezprawne zagarnięcie całego Śląska Cieszyńskiego i zatrzymanie na granicy kilkunastu tysięcy jeźdźców węgierskiej doborowej kawalerii, która miała wspomóc Rzeczpospolitą w walce z Rosjanami pokazały, iż Czesi nie chcą mieć z nami nic wspólnego.
*



Interesująca opinja, ale trochę się nad nią uśmiecham. Jest to bardzo ciekawe, przeczytać o Zaolziu coś z drugiej strony granicy. smile.gif Piszesz o wrogości czechów, ale zastanowil si się nad tym, jaki kredyt miała Polska w 20.latach? Nowe państwo s wielkimi ambicjami a w konflikcie prawie ze wszystkimi sąsiadami. Litwijanie, Rosjanie, Ukrajincy, Czesi, ci wszystcy o tym mogą pomówić...

Na czym się opiera Twoja opinia, że Zaolzie było polską glebą? Oprócz Bogumina i Cieszyna mieszkała na Zaolziu większość czechów. Nie wiem, jak to uczą w Polsce, ale z poglądu Czechosłowacji to była v 1919 agresja ze strony Polski, nie na odwrót. Zanim Czesi czekali na wynik arbitrażu, polscy żołnierze obsadzili Zaolzie do linii Bogumin - Orłowa - Cieszyn. Czesi w tej dobie prawie nie mieli armii, na szcięście (dla nas) się prawie powrócił jakiś czeski batalion marynarzy z Włoch i ci kąsek po kąsku zabrali lewy breg Olzy spowrótem. Było błędem, że zanim się zatrzymać na brzegu Olzy, oni postępowali dalej na Bielsko. Linia frontowa się zatrzymała u Skoczówa, prawie 15 km od granicy. Liga narodów potem stanowiła Olzę za granicę i czesi się wycofali.

Po takim doznaniu się chyba nikt nie może dziwić czeskiemu postoju wobec Polski. Ale mogę się mylić, chętnie poczytam waszych opinji na ten temat.


PS: jeszcze k tej czeskiej wrogości, mam wrażenie że ostatni czeski wrogi akt była przytomność czeskich żoldaków u Grundawaldu po stronie niemieckich rycerzy. Polacy ale w 20.stóleciu obsadzili czeskie pole prawie trzy razy - 1919, 1939, 1968... wink.gif
*



Nie chcę się spierać o słuszność racji w roku 1919 bo ten konflikt o Zaolzie miał niewielkie znaczenie w porównaniu z zagrożeniem Niemieckim w roku 1938-9. Od dłuższego czasu zastanawia mnie dlaczego w obliczu utraty niepodległości przez Czechosłowację i Polskę te dwa kraje nie współpracowały. Wydaje mi się, że Polska zachowała się lekkomyslnie pozwalając na zajęcie Czechosławacji i okrązenie przez wzmocnione czeskim przemysłem i uzbrojeniem Niemcy. Ciekaw jestem co w czescy historycy piszą o mozliwości wspópracy z Polską w tym okresie. Przy okazji dodam ze pracuję w firmie z dwoma Czeszkami ale te niestety nie interesują się historią i nie potrafiły mi nic powiedzieć
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Kwango Mbwana
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 4
Nr użytkownika: 4.808

 
 
post 12/04/2005, 15:06 Quote Post

Przepraszam, ale teraz nie mam wzbyd wiele czasu. Jak go będę miał trochę więcej, to tu napisze czeski pogląd na Zaolzie w roce 1919 i także na możliwość współpracy s Polską.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
Egzeginum
 

Sancte Romane Ecclesiae Magnus Incvisitor
******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 1.401
Nr użytkownika: 4.405

Szymon Nowicki
Stopień akademicki: magister
Zawód: Ksi¹dz
 
 
post 1/06/2005, 14:49 Quote Post

Polska byla w tragicznej sytuacji. Z jednej strony Komunisci, którym sie nie ufalo i nigdy bysmy ukladu trwalego z nimi nie zawarli. Z drugiej nazisci- dawni zaborcy, jednak wspólna walka z komunizmem to argument. Jednak caly czas spore zagrozenie. Jedyna sila, w której mozna bylo ufac byla Enteta, jednak zbyt slaba, aby dzialac.

Polska musiala z przyczyn geopolitycznych walczyc o to aby wojny nie bylo. I starala sie. Najpierw podejmujac próby negocjacji, nacisków i porozumien. Pózniej obmyslajac plan wojny prewencyjnej, po którego negacji przez niezbednych aliantów, powraca do negocjacji i dyplomacji, chcac utrzymac Status Quo w Europie. Ale alianci nie mieli zludzen- wojny nie dalo sie uniknac. Uznali ze cena Polskich ziem to zlo najmniejsze i konieczne.
Uwazam linie polskiej dyplomacji za konieczna i jedyna. Robilismy co w naszej mocy. Dzieki temu nie zostalismy zinkorporowani przez ZSSR ani postawieni przed sadem w Norymberdze.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
trocki syberyjski
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 20
Nr użytkownika: 7.266

Zawód: technik
 
 
post 15/06/2005, 4:48 Quote Post

QUOTE(Akaki @ 3/02/2004, 21:49)
Gdyby nie buta i trzymanie się starych zatargów, Polska nie byłaby skazana na klęskę, ba! otworzyłaby nowy rozdział w swojej historii. O co chodzi? A jak - Unia z Czechosłowacją, na początek. Rzesza nie byłaby wtedy w stanie przeciwstawić się tym dwu połączonym państwom (wszak Czesi produkowali wtedy najlepsze uzbrojenie). W końcu powstawały plany utworzenia "międzymorza" - taki twór państwowy skutecznie stawiłby opór Rzeszy, natomiast co do Sovietów... Historia w każdym razie potoczyłaby się inaczej.
Gdyby rozwiązano wtedy sprawę Zaolzia, tej kości niezgody w stosunkach II rP i Czechosłowacji... Popuszczam wodze fantazji, może zbyt długo siedziałem nad Hearts of Iron smile.gif.
*



nie chce mi sie pisac o czechach pozwole sobie zacytować:

Ludnosc Ksiestwa Cieszynskiego w plebiscycie opowiedziala sie za przystapieniem do Polski. Czesi zignorowali to i podczas walk polsko - bolszewickich zajeli te tereny, bo uznawali ze panstwo polskie jest "przejsciowy". Jakze sie mylili nasi poludniowi sasiedzi, ktorzy padli pierwsi przed nami... Odchodzac od samego faktu zajecia przez wojsko polskie Slaska Cieszynskiego, mysle, ze Czechow, ktorzy zamieszkiwali te tereny nie spotykala gehenna i zbydlaczenie ze strony Polakow czego nie mozemy powiedziec o zajeciu przez Niemcow i sowietow terytorium Polski... Pozdrawiam


Czesi to niestety wredny naród. Jak walczyliśmy z Bolszewikami o Lwów oni napadli na nas mając poparcie rady ambasadorów i chcieli zagarnąć spora częśc Polski. Nasze słabe liczebnie wojska powstrzymały ich w Bitwie Skoczowskiej. W warszawie przy Grobie Nieznanego Żołnierza jest wśród dat i miejsc bitew także nazwa Cieszyn-Skoczów - zaręczam że to nie przypadek. Proszę też pamiętaż że w 1938 roku Czesi mieli świetne i dużo lepsze wojsko niż Polska a jednak się poddało Niemcom bez jednego wystrzału. Hitlera na Hradczanach witali z kwiatami. Partyzantka Czeska prawie nie istniała. Zakopane i okolice okupowała Słowacja. W 1945 roku znowy Czesi na nas napadli. Musielismy mobilizować wojska i szkoda że Stalin się wmieszał bo wreszcie Zaolzie byłoby polskie tak samo jak polskie Morawy. O czechizacji polskich etnicznie terenów też tu nikt nie pamięta. W Skoczowie do tej pory jest cmentarz na którym są pochowani żołnierze polegli w wojnie z Czechami... Cześc ich pamięci !!! i teraz pytanie kto tu jest agresorem???


Niespecjalnie etnicznie mieszane. Polaków było na Śląsku Cieszyńskim 77%, a Czechów zaledwie 12%. Polacy dominowali w powiatach: bielskim, cieszyńskim, jabłonkowskim i frysztackim, a Czesi we frydeckim. Granica etniczna w ujęciu poszczególnych miejscowości była wyraźna i dlatego 5.XI.1918 Rada Narodowa Ks. Cieszyńskiego dość gładko doszła do porozumienia z Zemským Národním Výborem poro Slezsko odnośnie do podziału regionu wg kryterium etnicznego. Ewentualnie problematyczna była przynależność zaledwie 6(sześciu) wsi. Tak naprawdę to nie był problem etniczny. Chodziło o węgiel i kolej koszycko-bogumińską. Z kolei Spiszu, Orawie i w Czadeckiem bez plebiscytu oddano tereny z przewagą ludności polskiej lub polsko-niemiecko-ruskie, gdzie wcale lub prawie wcale nie było Słowaków - z 6 powiatów z większością polską do plebiscytu przewidziano zaledwie 3, a po jego zaniechaniu przyznano po mniej niż pół z dwóch. Otwartą sprawą jest czy zajęcie Zaolzia było błędem w '38. Raczej tak, ale w kategoriach politycznych (wg mnie, za opinią endecji należało wspólnie z Czechami podjąć przeciwdziałanie względem Niemiec, tylko czy samym Czechom opuszczonym przez Francję by się chciało) a nie moralnych. Porównywać zajęcia Zaolzia z Kresami nie można. Pomijając już kontekst polityczny (rażąco odmienny) to nielogiczne jest porównanie opieki RP nad polską ludnością Zaolzia jako uzasadnienia dla akcji Polski z takimż uzasadnieniem w przypadku ZSRR. Inne cele, inny charakter i przebieg, ale i kontekst narodowościowy nie przystaje. Któż to powiedział, że ZSRR jest dla Białorusinów i Ukraińców ojczyzną niczym Polska dla zaolziańskich Polaków? 1/ Jakie były losy ich rodaków w ZSRR? 2/ Co, w sensie tradycji historycznej łączyło Białorusinów i Ukraińców z Wołynia z Moskwą - niespełna półtora wieku przynależności po III i (niewielka czątska II RP) po II rozbiorze, a Ukraińców z Małopolski Wschodniej zupełnie nic. Owszem, koncepcje polityczne łączyły, ale dla Stalina to był przedmiot, podobnie jak Ruś Podkarpacka (co w '38 nie wyszło). O intencjach zresztą świadczy fakt, że pierwotnie granica sowiecko-niemiecka biec miała Wisłą, a na nawet po przesunięciu na Bug (w zamian za Litwę) okupacja sowiecka '39-'41 objęła sporą część Mazowsza (np. Jedwabne), gdzie żadnych Białorusinów nie było. Granica polsko-czechosłowacka po 30.XI. (podpisanie porotokołów delimitacyjnych) na Zaolziu natomiast minimalnie przekraczała linię demarkacyjną z 5.XI.1918 a na odcinku słowackim, summa summarum objęła mniej niż linie demarkacyjne z 24.XII.i 31.XII.1918.


Zaczę od tego, że owe słynne zajęcie przez Polskę Zaolzia - czyli bardzo dużej części Śląska Cieszyńskiego, gdzie przeważała ludność polska - dokonane w pierwszych dniach października 1938 roku, BYŁO POSUNIĘCIEM WYBITNIE ANTYNIEMIECKIM !

Było to wymierzone BARDZO KONKRETNIE PRZECIW POLITYCE HITLERA, a w dużej części także przeciw polityce bardzo sprzyjających mu wówczas Anglii i Francji.

A teraz uzasadnienie - obszerne, choć i tak w dużym skrócie. Przeczytajcie, to chociaż paru rzeczy się dowiecie i nie będziecie wypisywać bredni o swojej i mojej Ojczyźnie, jako o agresorze.

Sprawa Śląska Cieszyńskiego - a także Jaworzyny, w rejonie tatrzańskim - była przedmiotem bardzo ostrych sporów między Polską a Czechosłowacją w ciągu prawie całego dwudziestolecia międzywojennego. Chodziło o przynależność państwową tych rejonów, gdzie przeważała ludność polska. Początkowo - w latach 1918-1919 - Czesi godzili się na to, aby tereny z przeważającym odsetkiem ludności polskiej przypadły Polsce. Zawarto nawet porozumienie w tej sprawie. Ale w roku 1920 - w okresie wojny polsko-bolszewickiej (Czesi "po cichu" popierali wówczas Rosję Sowiecką), wybitny czeski polityk Edward Benesz, podjął na Zachodzie wielką akcję na rzecz przyłączenia prawie całego Śląska Cieszyńskiego do Czech. Pod koniec lipca 1920 roku - gdy bolszewcy bardzo szybko zbliżali się do Warszawy i zagrożona była polska państwowość - premier Rzeczpospolitej Władysław Grabski został wręcz zmuszony przez Anglię i Francję do podpisania upokarzającego układu: z zamian za bardzo mglistą obietnicę pomocy z Zachodu, Polska miała m.in. zaakceptować granicę z Rosją Sowiecką na tzw. linii Curzona (czyli na linii Bugu), a oprócz tego zgodzić się na przyłączenie Zaolzia do Czechosłowacji.

Zwracam uwagę, że latem 1920 roku - w okresie największego zagrożenia Polski - Czesi absolutnie nie wahali się przed domaganiem się od Polski tych terenów Śląska Cieszyńskiego, gdzie wybitnie przeważała ludność polska. I działali w tym kierunku poprzez mocarstwa zachodnie - Anglię i Francję (określanymi jeszcze wtedy jako Ententa).

I Zaolzie - na mocy układu Polski z Ententą z lipca 1920 (podpisanego w belgijskim mieście Spa) - zostało rzeczywiście włączone do Czechosłowacji.

W następnych latach, ludność polska na Zaolziu doświadczała rozmaitych form dyskryminacji ze strony władz czeskich. Tymczasem... W Czechosłowacji istniała również mniejszość niemiecka - ogromna, licząca kilka milionów, zamieszkująca głównie czeskie Sudety i południowe Czechy. Po objęciu władzy w Niemczech przez Hitlera, w Czechosłowacji uaktywniła się tzw. Partia Niemców Sudeckich pod wodzą Konrada Henleina - mianowanego zresztą przez Hitlera wodzem Niemców w Czechosłowacji. Henlein - sterowany dokładnie z Berlina - zaczął domagać się od rządu Czechosłowacji specjalnych praw i przywilejów dla Niemców w tym państwie.

Kulminacja żądań Niemców sudeckich wobec Czechosłowacji przypadła na rok 1938 - wszelkie związane z tym działania, określa się w historii mianem "kryzysu sudeckiego". Trzeba tu dodać, że Anglia i Francja zaczęły naciskać na rząd czechosłowacki, aby spełnił wszelkie żądania Niemców. I to nawet mimo tego, że Czechosłowacja była wtedy w sojuszu wojskowym z Francją (ze Związkiem Radzieckim też miała identyczny sojusz). Wiosną 1938 roku do akcji włączył się bezpośrednio Hitler, wręcz żądając od Anglii i Francji, aby wywierały coraz silniejszą presję na Czechosłowację.

Powstawała zresztą "ciekawa" sytucja: gdy Praga - pod naciskiem Anglii i Francji - godziła się na spełnienie określonych żądań Niemców, natychmiast wysuwali oni kolejne, jeszcze dalej idące - aż do żądania przekazania III Rzeszy wszystkich terenów z ludnośćią niemiecką. Ale wróćmy do naszego Zaolzia.

Rząd polski BARDZO UWAŻNIE obserwował eskalację "kryzysu sudeckiego" w 1938 roku. Polski minister spraw zagranicznych Józef Beck nie miał wątpliwości, że Niemcy dążą do rozbicia Czechosłowacji, a ponieważ państwo to ABSOLUTNIE nie mogło liczyć na wsparcie ówczesnych, głównych mocarstw zachodnich, było praktycznie skazane na całkowitą klęskę - na przykład na rodzaj jakiegoś niemieckiego protektoratu (tak się zresztą później stało).

W obliczu "kryzysu sudeckiego" i praktycznego popierania Hitlera przez Anglię i Francję, zaistniało realne prawdopodobieństwo, że od południa Polska będzie sąsiadować z Czechosłowacją, ale już całkowicie podporządkowaną Niemcom. Rząd polski - w tym przede wszystkim minister Józef Beck - wysunął więc tezę, że POLSKA LUDNOŚĆ W CZECHOSŁOWACJI POWINNA UZYSKAĆ TE SAME PRAWA, CO LUDNOŚĆ NIEMIECKA.

Co więcej - rząd polski uznawał, że sytuacja ludności polskiej w Czechosłowacji powinna być uregulowana nie tylko w ten sam sposób, ALE RÓWNIEŻ W TYM SAMYM CZASIE, co sytuacja ludności niemieckiej. I w tym kierunku - wiosną i latem 1938 roku - minister Józef Beck rozwinął ogromną akcję dyplomatyczną. NIE BYŁA ONA NIGDY UZGADNIANA Z NIEMCAMI, a nawet szła PRZECIW stanowisku Berlina. Niemcy bowiem - a za nimi Anglia i Francja - stały na stanowisku, że jakiekolwiek polskie żądania powinny być EWENTUALNIE zaspokojone DOPIERO PO ZASPOKOJENIU ŻĄDAŃ NIEMIECKICH.

Polska mówiła na to NIE !!! NA RÓWNI Z NIEMIECKIMI I W TYM SAMYM CZASIE, CO NIEMIECKIE !!! Było to ogromnie ważne - zaraz się okaże, dlaczego. Przyznać jednak trzeba, że Polską w owym okresie, to już mało kto się przejmował.

Pod koniec września 1938 roku nastąpiła kulminacja "kryzysu sudeckiego". Na żądanie Hitlera, Anglia i Francja ZGODZIŁY SIĘ na konferencję w Monachium CZTERECH MOCARSTW (bo dołączono jeszcze Włochy). Podpisano na niej SŁYNNY UKŁAD MONACHIJSKI - absolutnie bez udziału Czechosłowacji - na mocy którego Czechosłowacja MUSIAŁA przekazać III Rzeszy ogromne obszary z ludnością niemiecką - nawet takie, gdzie Niemcy stanowili niewielką mniejszość. I teraz UWAGA...

Do układu monachijskiego dołączony był ANEKS mówiący o tym, że żądania innych narodowości w Czechosłowacji - chodziło tu o ludność polską i węgierską - zostaną rozpatrzone przez CZTERY MOCARSTWA w sposób i w czasie, jaki mocarstwa te uznają za stosowne. Oczywiście również bez udziału Czechosłowacji, Polski itd. Czyli - miał być KOLEJNY DYKTAT III Rzeszy, Anglii, Francji i Włoch.

Ciekawe, czy ktoś zgadnie, co się za tym kryło. Wątpię, więc mówię od razu: ZA TYM KRYŁA SIĘ SPRAWA GDAŃSKA I DOSTĘPU POLSKI DO BAŁTYKU !!!

Otóż w Polsce bardzo poważnie liczono się z tym, że Hitler LADA MOMENT może zażądać od Polski zgody na przyłączenie Wolnego Miasta Gdańska i Wybrzeża do III Rzeszy, W ZAMIAN za przyłączenie Zaolzia do Polski. Co więcej, liczono się z tym, że Hitler uzyska co do tego poparcie Anglii i Francji, po czym NA NASTĘPNEJ KONFERENCJI CZTERECH MOCARSTW POLSKA ZOSTANIE POZBAWIONA DOSTĘPU DO MORZA BAŁTYCKIEGO !!!

Było to dla Polski ABSOLUTNIE NIE DO PRZYJĘCIA.

I dlatego NIEMAL NATYCHMIAST, nazajutrz po konferencji w Monachium, na Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się narada najwyższych władz państwa, z prezydentem Ignacym Mościckim, na której uznano, że POLSKA NIE MOŻE GODZIĆ SIĘ NA TAKIE DYKTATY. Wtedy też, postanowiono wystosować ULITIMATUM do prezydenta i rządu Czechosłowacji z żądaniem NIEZWŁOCZNEGO przekazania Polsce Zaolzia. Samolot z tym ulitimatum wyleciał z Warszawy późnym wieczorem 30 września 1938 roku, a termin ulitimatum był DO GODZINY 12 W POŁUDNIE 1 PAŹDZIERNIKA (na prośbę Czechów, został później przedłuzony o... 1 godzinę). Po tym terminie, wojska generała Bortnowskiego miały wkroczyć na Zaolzie - i oczywiście wkroczyły. Czesi zresztą ultimatum przyjęli.

Dzięki tej akcji, POLSKA UNIKNĘŁA DYKTATU CZTERECH MOCARSTW W SPRAWIE GDAŃSKA - lub, w sprawie jakichkolwiek innych żądań Hitlera.

Dokładnie w trzy tygodnie po tych wydarzeniach, minister spraw zagranicznych III Rzeszy Ribbentrop, na polecenie Hitlera RZECZYWIŚCIE zażądał od Polski zgody na przyłączenie Wolnego Miasta Gdańska do Rzeszy. Ale było to już żądanie, kierowane bezpośrednio do Polski, nie nadające się do jakiegokolwiek "handlu" (bo Zaolzie było już w Polsce), czy dyktatu czterech mocarstw.

Na początku maja 1939 roku - na cztery miesiące przed agresją Niemiec na Polskę - minister Józef Beck powiedział w Sejmie, że w sprawie Gdańska, można rozmawiać z Polską TYLKO drogą wojny i Polska od Bałtyku odepchnąć się nie da.

Czechosłowacja w 1938 roku była już nie do uratowania - ponieważ, mimo sojuszy, została CAŁKOWICIE opuszczona przez mocarstwa zachodnie (Polska później oczywiście RÓWNIEŻ). NATOMIAST POLSKA AKCJA W SPRAWIE ZAOLZIA WYKAZAŁA, że Polska absolutnie nie pójdzie na żadne dyktaty, czyniące z niej jakieś wasalne państewko. I w następnych miesiącach, gdy Niemcy już otwarcie wysuwały żądania wobec nas - MOCARSTWA ZACHODNIE ZACZĘŁY SIĘ Z POLSKĄ COKOLWIEK LICZYĆ. M.in. Anglia udzieliła Polsce gwarancji bezpieczeństwa. Były one oczywiście iluzją, ale...

Tuż po 1 września 1939 roku - zamiast sprowadzenia agresji Niemiec na Polskę do jakiegoś konfliktu lokalnego, albo do prób zmuszenia Polski, by podporządkowała się Niemcom, doszło do UMIĘDZYNARDOWIENIA tej wojny. 3 września Anglia i Francja - przynajmniej de iure - wypowiedziały bowiem wojnę III Rzeszy i konflikt nie był już "lokalny".

O "sprawie Zaolzia" znacznie więcej w szkicu historycznym - opartym głównie na dokumentach archiwalnych - pt. "Spór o Zaolzie. 1918-1938" (autor: Jerzy Wiechowski). Książeczka ta została wydana w Warszawie, w 1990 roku. Pewnie jest gdzieś w polskich bibliotekach.

Od wielu lat mieszkam na emigracji, w Kanadzie i BARDZO DZIWNE wydaje mi się to, że NADAL, o sprawach dotyczących mojej Ojczyzny i zupełnie oczywistych, trzeba pisać AŻ z emigracji.

Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
Kwango Mbwana
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 4
Nr użytkownika: 4.808

 
 
post 8/07/2005, 12:13 Quote Post

QUOTE(trocki syberyjski @ 15/06/2005, 6:48)
nie chce mi sie pisac o czechach pozwole sobie zacytować:

Ludnosc Ksiestwa Cieszynskiego w plebiscycie opowiedziala sie za przystapieniem do Polski. Czesi zignorowali to i podczas walk polsko - bolszewickich zajeli te tereny, bo uznawali ze panstwo polskie jest "przejsciowy". Jakze sie mylili nasi poludniowi sasiedzi, ktorzy padli pierwsi przed nami... Odchodzac od samego faktu zajecia przez wojsko polskie Slaska Cieszynskiego, mysle, ze Czechow, ktorzy zamieszkiwali te tereny nie spotykala gehenna i zbydlaczenie ze strony Polakow czego nie mozemy powiedziec o zajeciu przez Niemcow i sowietow terytorium Polski... Pozdrawiam


Czesi to niestety wredny naród. Jak walczyliśmy z Bolszewikami o Lwów oni napadli na nas mając poparcie rady ambasadorów i chcieli zagarnąć spora częśc Polski. Nasze słabe liczebnie wojska powstrzymały ich w Bitwie Skoczowskiej. W warszawie przy Grobie Nieznanego Żołnierza jest wśród dat i miejsc bitew także nazwa Cieszyn-Skoczów - zaręczam że to nie przypadek. Proszę też pamiętaż że w 1938 roku Czesi mieli świetne i dużo lepsze wojsko niż Polska a jednak się poddało Niemcom bez jednego wystrzału. Hitlera na Hradczanach witali z kwiatami. Partyzantka Czeska prawie nie istniała. Zakopane i okolice okupowała Słowacja. W 1945 roku znowy Czesi na nas napadli. Blablabla...
*



Chyba niewierze włastnym oczam ohmy.gif Wogóle mi się niechce odpisywać na taką gromadę brudu, ale nieda mi to. Napiszę w punktach:
- przedewszystkim, Ziemia Cieszyńska zawsze przypadała Królewstwu Czeskiemu, popatrzcie na stare mapy. Większość polskiej ludnosci przyszło do okolic Cieszyna i Frysztatu w przebiegu 19.wieku z Galicii. Szukali tam robotę w nowych kopalniach i hutach
- co do początkowego porozumienia o podziału regionu wg kryterium etnicznego, to niejest zupełnie tak, jak mówisz. Mięjscowe władze Polskie się zgodziły z Zemským Národním Výborem tylko na przejszciowym układu o podziału regionu. Centralne władze czeskie były w pierwszych tygodniach we Francii i o Zaolziu się zaczały interesować dopieru w grudniu. Napisali do Polskich władz notę o rozpoczęnciu rokowań o podziale Ziemi Cieszyńskiej. Polska strona reagowała ogłoszeniem wyborów (chyba w terminie 21.stycznia, niepamiętam dokładnie). Czesi wysłali dalszą notę i potem ultimatum, by się ściągli ze spornego terenu. Jak nie było odpowiedzi, przystąpili do akcji wojennych
- co do zagarnięcia prawie całego Śląska Cieszyńskiego do Czech, czechom szło przedewszystkim o powiaty Frysztacki i Cieszyński, które były bardzo ścisle gospodarsko powiązane z Ostrawskim okręgem przemysłowym i którędy szły koleje na Słowacje. Polska ale nie chciała z tych rejonów zrezygnować i broniła je siłą. Do bitwy pod Skoczowem na prawdę doszło, ale nie była zwycięska dla Polaków. Czesi zabrali most przez Wisłę i mieli wolną drogę na Bielsko, ale się sami zatrzymali na rozkaz z Pragi. Na brzegach Wisły pak stali aż do arbytrażu, kdy tą linie musieli opószcić
- nim rozpoczniesz mówić o tym, jak wredni czesi napadli Polskę w situacji, kdy się musiła bronić bolszewikóm, to się najpierw zastanów nad tym, że konflikt trwał niecałe trzy tygodnie w styczniu i lutym 1919 roku. Ze względu wojskowego były na tym Czechy prawie tak żle jak Polska. W Czechach prawie nie istniała armia, część była w legionach w Rosji, część we Wlochach i Francii
- co do plebiscytu. To po pierwsze, na Sląsku Cieszyńskim nikdy plebiscytu nie było i po drugim, Polska do plebiscytów przystępowała, jak jej było potrzebne. Na Dolnym Sląsku plebistyty przebiegli i obywatelstwo powiedziało, że chce spadać do Niemiec. Przez to część tego rejonu zajela Polska. I względy etniczne? Na Ukrainie, Litwie i Białorusi było polaków mieniej niż 40% i przez to tę tereny Polska także zabrała. O Gdańsku wogóle gadać niebędę, tam było polaków tylko 15%.
- to, że polacy na zabranym terenie niemieli łatwe życie jest prawda. Czesi na Wolyniu, żidzi, ukrajincy i rusini na tym ale w Polsce byli prawie tak
- i chyba ostatni punkt, Monachium. To był dla Czechów bardzo smutny moment. I Polska na nim miała duży podział. Dzięki polityce J.Becka w połowie 30.lat doszło do zbliżenia Polski z Niemcami, zanim Czesi Hitlerowi nieufali. Beck w sprawie Czech Hitlera ile razy poparł, kdy powiedział, że przeciw rozbióru Czech niczego niema. Dzięki temu miał Hitler wolne ręce (to niebyła jedyna rzecz przeciw Czechoslowacji, Beck się także starał od odtargnęcie Słowacji od czech i dołączenie go do Polski, Hlinka ale w końcu zrobił Slovenský štát).

Co mi ale najwięcej przeszkadza, to jak każdy mówi, co jesteśmy za naród, który się niebroni. Najwięcej francuzi i polacy, którzy na tym mieli duży podział (francuzi odmówili pomóc, polaci zaslali ultymatum i w praktycę się dołącili do Niemiec i Węgier). Ale w historii nikdy nie było takiej situacji, kdy się państwo musiało bronić napaści prawie ze wszystkich stron. Jak było póżniej z Polską? Dopóki bojowała tylko z Niemcami, to było jeszcze dobrze, ale jak wpadła Czerwona Armia, naspąpił kolaps. I Czesi mieli walczyć nie tylko z Niemcami, ale także z Polakami i Węgrami, prawie na 90% długości granicy. To by było samobójstwo. Także niebyła prawda, że czesi póżniej niewałczyli - czesi bronili Tobruk w Afryce, walczyli w Rosji, lotnicy byli jak w RAF, tak we Francji i Rosji.

Pozdrawiam,
Kwango Mbwana z Czech


PS: jak mówią dokumenty z Wojskowego Archiwum w Pradze, czeski sztab generalny podjał decyzje o złożeniu broni w momencie, kdy otrzymał polskie ultimatum. Jak powiedział, na dwóch frontach możeme się bić, na trzech nie...
Ta trzecia strona była Polska, miły trocki siberyjski. To sobie przypomnij, zanim będzieś o kom pisać, że jest wrednym narodem. Bo jak się u nas mówi, najpierw posprzątaj na własnym podwórku!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
Maciekor
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 186
Nr użytkownika: 7.558

Maciej
Zawód: absolwent liceum
 
 
post 8/07/2005, 14:31 Quote Post

Unia z Czechosłowacją Polskie Morawy i Zaolzie,powstanie polskiego przymorza?? blink.gif To jest chyba poważny temat a nie gdybanie i mrzonki no nie?Moim zdaniem polityka równej odległości od Moskwy i Berlina była pomysłem dosyć poronionym.Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie osi Francja-IIRp-ZSRR.To wymagałoby oczywiście zaniechania agresywnej polityki wobec ZSSR oraz nawiązanie z Sowietami lepszych stosunków ,ale zarazem stworzenia sobie drugiego sojusznika ,który niepozwoliłby Stalinowi postąpić z nami jak z republikami nadbałtyckimi tj.Francji.Taka opcja wydaje mi sie najlepsza a niewykorzystanie przez naszych polityków nadarzających sie okazji do stworzenie takiego tworu wydaje mi sie największym błędem naszej polityki zagranicznej.Ja bym lepiej rządził smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
arnold
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.590
Nr użytkownika: 6.231

 
 
post 20/07/2005, 15:10 Quote Post

QUOTE(Kwango Mbwana @ 6/04/2005, 14:03)
QUOTE(Shahrijar @ Mar 23 2004, 11:11 PM)
Co do możliwości unii, to rzeczywiście były takie propozycje ale raczej, akurat ta z Czechosłowacją była chyba najmniej możliwa i nie zaważył na tym stosunek Polski do Czechów, lecz przeciwnie - wrogość ich do nas! Bezprawne zagarnięcie całego Śląska Cieszyńskiego i zatrzymanie na granicy kilkunastu tysięcy jeźdźców węgierskiej doborowej kawalerii, która miała wspomóc Rzeczpospolitą w walce z Rosjanami pokazały, iż Czesi nie chcą mieć z nami nic wspólnego.
*



Interesująca opinja, ale trochę się nad nią uśmiecham. Jest to bardzo ciekawe, przeczytać o Zaolziu coś z drugiej strony granicy. smile.gif Piszesz o wrogości czechów, ale zastanowil si się nad tym, jaki kredyt miała Polska w 20.latach? Nowe państwo s wielkimi ambicjami a w konflikcie prawie ze wszystkimi sąsiadami. Litwijanie, Rosjanie, Ukrajincy, Czesi, ci wszystcy o tym mogą pomówić...

Na czym się opiera Twoja opinia, że Zaolzie było polską glebą? Oprócz Bogumina i Cieszyna mieszkała na Zaolziu większość czechów. Nie wiem, jak to uczą w Polsce, ale z poglądu Czechosłowacji to była v 1919 agresja ze strony Polski, nie na odwrót. Zanim Czesi czekali na wynik arbitrażu, polscy żołnierze obsadzili Zaolzie do linii Bogumin - Orłowa - Cieszyn. Czesi w tej dobie prawie nie mieli armii, na szcięście (dla nas) się prawie powrócił jakiś czeski batalion marynarzy z Włoch i ci kąsek po kąsku zabrali lewy breg Olzy spowrótem. Było błędem, że zanim się zatrzymać na brzegu Olzy, oni postępowali dalej na Bielsko. Linia frontowa się zatrzymała u Skoczówa, prawie 15 km od granicy. Liga narodów potem stanowiła Olzę za granicę i czesi się wycofali.

Po takim doznaniu się chyba nikt nie może dziwić czeskiemu postoju wobec Polski. Ale mogę się mylić, chętnie poczytam waszych opinji na ten temat.


PS: jeszcze k tej czeskiej wrogości, mam wrażenie że ostatni czeski wrogi akt była przytomność czeskich żoldaków u Grundawaldu po stronie niemieckich rycerzy. Polacy ale w 20.stóleciu obsadzili czeskie pole prawie trzy razy - 1919, 1939, 1968... wink.gif
*


 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
arnold
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.590
Nr użytkownika: 6.231

 
 
post 20/07/2005, 15:18 Quote Post

Wszystkie austriackie spisy ludności z lat 1880, 1890, 1900 i 1910 potwierdzają, że ludność sląska Cieszyńskiego była w zdecydowanej wiekszości polska. Potwierdzają to tez wyniki wyborów do parlamentu w Wiedniu, które regularnie wygrywali kandydaci polscy z wyjątkiem niemieckiego Bielska i czeskiego powiatu frydeckiego. W roku 1919 to Czesi zaatakowali Polaków a nie odwrotnie. W listopadzie 1918 roku Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego i jej czeski odpowiednik z Polskiej Ostrawy zawarły porozumienie o rozgraniczeniu terytorium Śl. Cieszyńskiego według kryterium etnograficznego. Niestety rząd w Pradze nie uznał tego porozumienia i wykorzystując zaangazowanie wojsk polskich pod Lwowem 24 stycznia 1919 roku zaatakował Polaków. Takie są fakty.
QUOTE(Kwango Mbwana @ 6/04/2005, 14:03)
QUOTE(Shahrijar @ Mar 23 2004, 11:11 PM)
Co do możliwości unii, to rzeczywiście były takie propozycje ale raczej, akurat ta z Czechosłowacją była chyba najmniej możliwa i nie zaważył na tym stosunek Polski do Czechów, lecz przeciwnie - wrogość ich do nas! Bezprawne zagarnięcie całego Śląska Cieszyńskiego i zatrzymanie na granicy kilkunastu tysięcy jeźdźców węgierskiej doborowej kawalerii, która miała wspomóc Rzeczpospolitą w walce z Rosjanami pokazały, iż Czesi nie chcą mieć z nami nic wspólnego.
*



Interesująca opinja, ale trochę się nad nią uśmiecham. Jest to bardzo ciekawe, przeczytać o Zaolziu coś z drugiej strony granicy. smile.gif Piszesz o wrogości czechów, ale zastanowil si się nad tym, jaki kredyt miała Polska w 20.latach? Nowe państwo s wielkimi ambicjami a w konflikcie prawie ze wszystkimi sąsiadami. Litwijanie, Rosjanie, Ukrajincy, Czesi, ci wszystcy o tym mogą pomówić...

Na czym się opiera Twoja opinia, że Zaolzie było polską glebą? Oprócz Bogumina i Cieszyna mieszkała na Zaolziu większość czechów. Nie wiem, jak to uczą w Polsce, ale z poglądu Czechosłowacji to była v 1919 agresja ze strony Polski, nie na odwrót. Zanim Czesi czekali na wynik arbitrażu, polscy żołnierze obsadzili Zaolzie do linii Bogumin - Orłowa - Cieszyn. Czesi w tej dobie prawie nie mieli armii, na szcięście (dla nas) się prawie powrócił jakiś czeski batalion marynarzy z Włoch i ci kąsek po kąsku zabrali lewy breg Olzy spowrótem. Było błędem, że zanim się zatrzymać na brzegu Olzy, oni postępowali dalej na Bielsko. Linia frontowa się zatrzymała u Skoczówa, prawie 15 km od granicy. Liga narodów potem stanowiła Olzę za granicę i czesi się wycofali.

Po takim doznaniu się chyba nikt nie może dziwić czeskiemu postoju wobec Polski. Ale mogę się mylić, chętnie poczytam waszych opinji na ten temat.


PS: jeszcze k tej czeskiej wrogości, mam wrażenie że ostatni czeski wrogi akt była przytomność czeskich żoldaków u Grundawaldu po stronie niemieckich rycerzy. Polacy ale w 20.stóleciu obsadzili czeskie pole prawie trzy razy - 1919, 1939, 1968... wink.gif
*


 
User is offline  PMMini Profile Post #26

     
Bartosz Wieczorek
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 8.013

 
 
post 22/07/2005, 19:19 Quote Post

Pod koniec XIX i na początku XX w. zdawało się, że rozwój sytuacji międzynarodowej zaczyna wreszcie sprzyjać aspiracjom niepodległościowym Polaków. Tradycyjny sojusz zaborców – sojusz „trzech czarnych orłów” rozpadał się. Rywalizacja mocarstw na Bałkanach, Bliskim Wschodzie, w Azji, walka o strefy wpływów politycznych i ekonomicznych doprowadziły pod koniec XIX i na początku XX w. do ukształtowania się bloku państw centralnych ( Trójprzymierze Niemiec, Austrii i Włoch ) oraz bloku Ententu ( Trójprzymierze Francji, Rosji i Anglii ). Wojna rosyjsko – japońska 1904 r. i rewolucja 1905 r. ujawniła wewnętrzną i zewnętrzną słabość imperium carskiego. Wojny bałkańskie 1912 r. zwiastowały zbliżenie się wielkiego konfliktu światowego.
Ośrodki polityczne miały zróżnicowany stosunek do tych wydarzeń.
Przywódca endecji , Roman Dmowski, od dawna już spodziewał się wojny między Niemcami z jednej, a Rosją i Francją z drugiej strony. Za najgroźniejszego wroga uważał Dmowski Niemcy, obawiał się szczególnie ich systematycznej polityki germanizacyjnej Nie wierzył, iż Polacy mogą sami pokusić się o zwycięstwo w walce z Niemcami. Dmowski widział tylko jedną drogę, szukać zbliżenia z Rosją. Dmowski rozumiał, że rusyfikacja jest także groźna, a zwycięstwo Rosji nie oznacza wcale niepodległości Polski. Sądził jednak, iż wyższość kulturowa uchroni polaków od zruszczenia, zaś zwycięska Rosja musi oderwać od Niemiec i od Austrii ich ziemie polskie, a tym samym Polskę zjednoczyć.
W przeciwieństwie do prorosyjskiej orientacji endecji i zbliżonych do niej innych kręgów politycznych, miedzy innymi tzw. Realistów z Królestwa Polskiego, pozostawała orientacja proaustriacka. Jej wyznawcy sądzili, że w przyszłej wojnie zwycięstwo ostanie się przy państwach centralnych, a odzyskane ziemie zaboru rosyjskiego połączą się z Galicją. Pozwoli to przekształcić monarchię habsburską w państwo trialistyczne ( Austro – Węgry – Polska ), w którym będzie istniał polski samorząd i będzie się rozwijać polska kultura. Słabością tej orientacji było niedocenianie pierwszoplanowej roli Niemiec w obozie państw centralnych. Koncepcja proaustriacka musiała z góry zakładać rezygnację z ziem zaboru pruskiego, który w przypadku zwycięstwa państw centralnych musiałby oczywiście zostać przy Rzeszy. Pomimo to orientacja na Austrię, najsłabszego i najbardziej liberalnego z zaborców, miała wielu zwolenników, między innymi przyjaciele Józefa Piłsudskiego ( Walery Sławek, Aleksander Prystor ).
Z początkiem 1917 r. sprawa polska wyszła też po raz pierwszy z zacisza zachodnich gabinetów dyplomatycznych na forum publiczne. 22 stycznia 1917 r. prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Thomas Woodrow Wilson, ogłosił orędzie do senatu, w którym stwierdził : Mężowie stanu wszędzie są zgodnego zdania, że powinna powstać Polska zjednoczona, niepodległa i samoistna. Słowa te miały swoje znaczenie, gdyż wkrótce potem, w kwietniu 1917 r., Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny przeciwko Niemcom.
Poważne znaczenie dla umiędzynarodowienia sprawy polskiej oraz stworzenia sytuacji sprzyjającej wyswobodzeniu się ziem byłego zaboru rosyjskiego miały wydarzenia w Rosji. W lutym 1917 r. wybuchła tu rewolucja, która obaliła carat.
Tymczasem sprawa polska wchodziła na stałe do arsenału dyplomatycznego państw walczących. 27 grudnia 1917 r. minister spraw zagranicznych Francji Stephen Pichon złożył w Izbie Deputowanych oświadczenie stwierdzające : Chcemy Polski jednej, niepodległej, niepodzielnej, z wszelkimi gwarancjami swobodnego rozwoju politycznego, gospodarczego, militarnego i z wszelkimi konsekwencjami, jakie stąd mogą wyniknąć.
Niewiele dni później, 8 styczna 1918 r. w słynnym 14-punktowym programie urządzenia świata po wojnie, prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Woodrow Wilson zapowiedział w punkcie 13, iż : Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie w granicach etnicznych i z dostępem do morza.

Ukształtowanie granic, a szczególnie granicy wschodniej, odrodzonego Państwa Polskiego jest jednym z najpoważniejszych zagadnień w najnowszej historii politycznej Polski. Granica wschodnia mogła dzielić lub łączyć kraje sąsiedzkie, miała przebiegać nie tylko pomiędzy państwami lecz także między dwoma systemami społeczno – politycznymi, miała biec w newralgicznym punkcie Europy, na styku dwóch kultur – wschodniej i zachodniej.
Decydujący wpływ na sposób podejścia do kwestii uregulowania granicy wschodniej wywarli piłsudczycy. Naczelnik odrodzonego Państwa Polskiego i skupiony wokół niego obóz polityczny uważali granicę wschodnią za problem pozostający w sferze decyzji polskich. Józef Piłsudski mówił : Polska jest bez granic i wszystko co możemy w tej mierze zdobyć na zachodzie to zależy od Ententy i o ile zechce ona mniej lub bardziej ścisnąć Niemcy; na wschodzie to inna sprawa: tu są drzwi, które się zamykają i otwierają i zależy kto i jak szeroko siłą je otworzy.
Były oczywiście w głównych obozach politycznych Polski różne stanowiska, co do tego, jak szeroko otworzyć drzwi i jaki ustanowić za nimi porządek polityczny.
Piłsudczycy głosili hasło powrotu do Polski przedrozbiorowej z tym, że pragnęli utworzyć na wschodzie nieduże państwa: litewskie, białoruskie, ukraińskie, powiązane z Polską federacją i dysponujące w tej federacji równymi z Polską prawami. Była to rachuba na powrót do dawnych tradycji Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale także na utworzenie kordonu chroniącego Polskę od bezpośredniej styczności z Rosją Radziecką lub z „białą” Rosją, gdyby taka miała zwyciężyć.
W przeciwieństwie do federalistycznej koncepcji Piłsudskiego, drugi najpotężniejszy obóz polityczny – endecja – wysunął idee inkorporacyjną. Roman Dmowski również pragnął powrotu Polski na ziemie wschodnie, ale tylko do tych granic, w których mogła ona zachować spójność wewnętrzną. Obawiając się wchłonięcia nadmiernej ilości żywiołu obcego etnicznie Dmowski gotów był zrezygnować z niektórych ziem dawnej Rzeczypospolitej. Zdaniem Dmowskiego z ziem wschodnich należało zachować tylko tę część, w której żywioł polski jest dostatecznie silny, ażeby ją można było zaliczyć do naszego obszaru narodowego, wcielając do państwa polskiego tylko taką ilość ludności językowo niepolskiej, przy której zdolne ono będzie zachować charakter narodowego państwa polskiego.
Obie koncepcje : federalistyczna i inkorporacyjna zasadzały się na przekonaniu, że klucz do sprawy granicy wschodniej winien się znajdować w polskim ręku.
Tymczasem pod koniec I wojny światowej nasilały się tendencje narodowo – państwowe wśród ludności ukraińskiej w Małopolsce Wschodniej, zręcznie podsycane przez pragnących zachować wpływy polityczne Niemców i Austriaków.
Kwestia ukraińska
Nocą z 31 października na 1 listopada 1918 r. Ukraiński Komitet Wojskowy zajął cytadelę i ważniejsze punkty strategiczne we Lwowie, ludność polska podjęła jednak walkę.
Kiedy w styczniu 1919 r. rozpoczynała się w Paryżu konferencja pokojowa, walki polsko – ukraińskie były w pełnym toku, problem wschodnich granic Polski rysował się więc jako zagadnienie wyjątkowo dramatycznie. 29 stycznia 1919 r. Rada Najwyższa wysłuchała przemówienia delegata polskiego Romana Dmowskiego, który domagał się dla Polski granicy na wschodzie od Libawy do Dniestru, obejmującej między innymi Litwę, a także miasta – Połock, Mińsk, Równe, Zasław, Płoskirow, Kamieniec. Jednak mocarstwa zachodnie wciąż liczące na klęskę rewolucji radzieckiej i odbudowę „białej”, a więc sojuszniczej Rosji, sądziły, że właśnie w jej granicach powinny się znaleźć terytoria będące przedmiotem sporu Polaków i Ukraińców. Dlatego starano się odwlec decyzje i doprowadzić jedynie do zawieszenia broni.

W końcu marca obie strony podjęły za pośrednictwem konferencji paryskiej rozmowy rozejmowe. Specjalna komisja powołana przez Radę Najwyższą pod przewodnictwem południowoafrykańskiego gen. L. Bothy zaproponowała podział Ukrainy, według którego Lwów miałby zostać przy Polsce, jednak zagłębie naftowe przy Ukrainie. Polska miała też stracić wspólną granice z Rumunią. Przedstawiciel Polski w Paryżu Roman Dmowski stanowczo odrzucił propozycję komisji Bothy, uzasadniając zachowanie Galicji wschodniej w rękach polskich względami historyczno – gospodarczymi i koniecznością utrzymania zapory przeciwko pochodowi bolszewizmu na zachód.
Pomimo niepowodzenia rozmów paryskich Piłsudski nie podejmował działań wojskowych na froncie południowo – wschodnim. Dążył do tego, aby wpierw rozstrzygnąć sprawę granic na kresach północno – wschodnich, w rejonie rodzinnej i umiłowanej Wileńszczyzny.
Kwestia litewska.
Wydaje się, iż Piłsudski przemyśliwał podówczas o odnowieniu unii polsko – litewskiej, w innym oczywiście, nowocześniejszym kształcie. Wskazywałby na to fakt wysłania do Kowna, siedziby powstałego po I wojnie państwa litewskiego, specjalnej, poufnej misji ( Romer, Jundziłł, Lukomski ). Rząd kowieński propozycję odrzucił, nie myślał też rezygnować z Wilna i Wileńszczyzny, czując zresztą za sobą ciche poparcie Zachodu.
Tymczasem jednak Piłsudski energicznie i w tajemnicy szykował wyprawę na Wilno, nie konsultując jej nawet z Sejmem polskim. Ruszyła ona 16 kwietnia 1919 r.
Zajęcie Wilna stwarzało niebezpieczeństwo otwartego konfliktu z państwem litewskim. Litwini uznali je za okupację. W nocie z 25 kwietnia 1919 r. domagali się zwrotu Wilna jako stolicy niepodległego państwa litewskiego. W odpowiedzi Sejm polski w uchwale z 23 maja 1919 r. podkreślił zasadę samostanowienia o sobie narodów b. Wielkiego księstwa Litewskiego, dążenie do łączności z narodami b. Wielkiego Księstwa Litewskiego na podstawie wspólnych interesów politycznych, gospodarczych i kulturowych, a także prawa Polski do tej części historycznej Litwy, która ma większość ludności polskiej i która dąży do zjednoczenia z Polską.
W tej sytuacji los Wileńszczyzny i ostatecznej granicy polsko – litewskiej nie był jeszcze przesądzony. Liczono na rokowania i na mediację Ententy. Ta jednak zwlekała, wciąż oczekując załamania się rewolucji socjalistycznej w Rosji, co pozwoliłoby decydować z powrotem, w gronie wszystkich mocarstw zainteresowanych, tym rejonem Europy. Tymczasem wyznaczono więc tylko linię demarkacyjną oddzielającą Litwę środkową, zajętą przez wojsko polskie, od Litwy kowieńskiej. Biegła ona równolegle do linii kolejowej Grodno – Wilno – Dyneburg ( tzw. „linia Foche’a” ). Przyszłość stosunków polsko – litewskich nie rysowała się jednak pomyślnie.
Kwestia ukraińska.
Opanowanie Wilna pozwoliło Piłsudskiemu zwrócić uwagę z powrotem na kresy południowo-wschodnie, na Wołyń i Małopolskę. 14 maja 1919 r. ruszyła wielka ofensywa pod osobistym dowództwem Piłsudskiego. Przeciwko tej ofensywie polskiej ostro zaprotestowała obradująca w Paryżu konferencja pokojowa, zmuszając Polskę do powstrzymania działań.
23 maja 1919 r. Sejm Rzeczypospolitej wypowiedział się oficjalnie w sprawie stosunków polsko-ukraińskich. Uznał formalnie dążenie Ukraińców do własnej państwowości, ale na terenie państwa rosyjskiego. Gdy idzie o Małopolskę Wschodnią w uchwale sejmowej stwierdzono, że: ze względu na odwieczną historyczną łączność z Polską, wielowiekową i jej pracę kulturową oraz konieczność wspólnej granicy z Rumunią […] musi należeć do państwa polskiego.
25 czerwca 1919 r. Rada Najwyższa upoważniła Polskę do zajmowania Małopolski Wschodniej po rzekę Zbrucz i wprowadzenie na tym obszarze zarządu cywilnego.
Równocześnie mocarstwa zachodnie wciąż nie rezygnowały z udziału w rozwiązaniu skomplikowanej kwestii granic w Europie Wschodniej. Zgadzając się na zajęcie Małopolski Wschodniej po Zbrucz pracowano jednak nad projektem „statusu autonomicznego” dla obszarów zamieszkanych przez ludność ukraińską. Komisja Cambone’a proponowała znaczne ograniczenie praw polskich w Małopolsce Wschodniej, oddania władz lokalnych w ręce ludności ukraińskiej, tymczasowość polskiego zarządu. W listopadzie 1919 r. Rada Najwyższa zadecydowała, aby ziemie na wschód od Sanu, a więc także Lwów oraz zagłębie naftowe stanowiły terytorium autonomiczne pod zarządem polskim, o którego losie stanowiłby dopiero plebiscyt przeprowadzony po 25 latach.
Sejm polski zaprotestował przeciwko tej decyzji. Skłoniło to Radę Najwyższą do jej zawieszenia. Nieco później wypowiedziała się ona również w sprawie północno-wschodniego odcinka granicy polskiej. Zdaniem Rady powinna ona przebiegać zgodnie z zasadą etnograficzną wzdłuż „linii Curzona”.
Wódz Naczelny uważał, że główny cel – idea federacyjna nie został jeszcze zrealizowany, że Polska tak długo nie będzie bezpieczna, czy to od „białego” czy „czerwonego” zagrożenia, dopóty nie będzie oddzielona od Rosji kordonem sfederowanych bądź sojuszniczych podatnych na polskie wpływy polityczne i kulturowe państw. Wiedział też, że jego idee są nie do przyjęcia zarówna dla „białej” jak i „czerwonej” Rosji. „Biali” uważali porządek w tej części Europy za wewnętrzną sprawę Rosji. „Czerwona” Rosja głosiła hasło „ rewolucji światowej” , Polska Piłsudskiego leżała zaś na drodze do rewolucjonizującej się Europy.
Kwestia rosyjska.
Antyradziecka polityka Piłsudskiego była niechętnie przyjmowana przez większość społeczeństwa polskiego. Zmęczone I wojną światową nie pragnęło nowej. Endecja uważała, że więcej ziem na wschodzie Polska nie jest w stanie wchłonąć i spolonizować. Przeciwko planom wojennym protestowali komuniści, za rozmowami pokojowymi byli ludowcy i socjaliści.
Pomimo to, 25 kwietnia 1920 r. Piłsudski podjął ofensywę wschodnia, kierując główne uderzenie na Ukrainę. Pierwsze sukcesy, błyskotliwe zdobycie Kijowa zmieniły znacznie nastroje w społeczeństwie polskim.
Lecz już 14 lipca 1920 r. sytuacja odwróciła się, co spowodowało podniesienie się fali krytyki pod adresem rządu Skulskiego, a także samego Piłsudskiego. Utworzony został nowy gabinet pod przewodnictwem Władysława Grabskiego.
Rząd polski szukał też gorączkowo wsparcia za granicą. Premier Grabski udał się do belgijskiej miejscowości Spa, gdzie rozpoczęła się właśnie ( 5 lipca 1920 r.) konferencja międzynarodowa, mająca dyskutować kwestię wywiązania się Niemiec z postanowień traktatu wersalskiego. W Spa Grabski zażądał pomocy materialnej i moralnej dla Polski zasłaniającej Europę przed fala bolszewicką. Głównie pod wpływem Anglii, postawiono Polsce twarde warunki. W zamian na obietnicę pośrednictwa w doprowadzeniu do pokoju z Rosją Radziecką i ewentualną pomoc materialną wojsko polskie miało się cofnąć na linie z 8 grudnia 1919 r., Wilno miało zostać oddane Litwie, a Polska miała wyrazić zgodę na poddanie się decyzji Rady Najwyższej w sprawie granic z Litwą, losu Galicji Wschodniej, Śląska Cieszyńskiego i przyszłego traktatu polsko-gdańskiego.
Pod wrażeniem klęsk na froncie premier Grabski zdecydował się przyjąć warunki postawione w Spa. 12 lipca 1920 r. akceptowała je także Rada Obrony Państwa.
Zgodnie z postanowieniami konferencji, lord Curzon wezwał Rosję Radziecką aby zasiadła do stołu rokowań w Londynie, gdzie miały być ustalone warunki trwałego pokoju między Rosją a jej europejskimi sąsiadami, czyli Polską, Litwą, Łotwą, Finlandią. Grożono również, że w przypadku odrzucenia propozycji, państwa zachodnie będą się czuły zniewolone do wsparcia narodu polskiego wszelkimi środkami, jakie mają do dyspozycji.
Rząd radziecki odrzucił próbę wtrącenia się państw kapitalistycznych w jego stosunki z sąsiadami, uznał natomiast za możliwe przystąpienie do rokowań dwustronnych, jeśli Polska o to się zwróci. W tej sytuacji w dniu 22 lipca 1920 r. rząd Grabskiego samodzielnie zwrócił się do rządu radzieckiego z notą na temat podjęcia rozmów rozejmowych.
21 września 1920 r. przeniesiono z Mińska do Rygi toczące się już od jakiegoś czasu, ale niezwykle powoli, rozmowy pokojowe. W Radzie Obrony Państwa i wśród delegatów polskich na rokowania ryskie przeważył ostatecznie pogląd, że należy walczyć o włączenie w granice Polski tylko tych ziem, które można zasymilować pod względem narodowym i państwowym. Przewagę wśród delegatów polskich mieli endecy – ludzie niechętni federacyjnym koncepcjom Piłsudskiego.
Ostatecznie wytyczona w Rydze granica wschodnia oznaczała całkowite fiasko planów Piłsudskiego.
Układ pokojowy podpisano 18 marca 1921 r. jednak już w październiku 1920 r. ustały działania wojenne. Niepotrzebna wojna, trwająca praktycznie dwa lata, kosztowała obie strony setki tysięcy poległych rannych, wykopała przepaść polityczną między obu sąsiadującymi państwami.
W dniu 15 marca 1923 r. mocarstwa zachodnie zatwierdziły ostatecznie wschodnią granicę Polski, uznając w ten sposób także przynależność Galicji Wschodniej i Wileńszczyzny do Polski.
Problem ustalenie granic zachodnich odradzającego się państwa polskiego polegał na rozstrzygnięciu przynależności spornych terytoriów: Śląska Cieszyńskiego ( spór polsko-czeski), Górnego Śląska, Wielkopolski, Pomorza, Warmii i Mazur ( spór polsko – niemiecki)
Kwestia czeska
W listopadzie zawarty został układ pomiędzy czeskim Narodnik Wyborem a polską Cieszyńską Radą Narodową, dotyczący wstępnego rozgraniczenia spornego terytorium według zasady etnograficznej. Po stronie polskiej znalazło się Zaolzie, w rękach Czechów powiat frydecki oraz część Frysztackiego. Polska nie zgłaszała zastrzeżeń do tego podziału; natomiast rząd czeski nie uznał go. W styczniu 1919 r., gdy wojska polskie uwikłane były z Ukraińcami w Galicji Wschodniej, oddziały czeskie zbrojnie uderzyły na polską część Śląska Cieszyńskiego. Po tygodniu ciężkich walk, w dniu 30 stycznia 1919 r. zawarty został rozejm, a 3 lutego za pośrednictwem mocarstw podpisano ugodę o wytyczeniu nowej linii demarkacyjnej. Była ona niekorzystna dla Polski. Po stronie czeskiej zostawiono teraz Zaolzie, całe Zagłębie Karwińskie i znaczną część powiatu cieszyńskiego. Wincenty Witos stwierdził w Sejmie: „wyrok ten wykopał przepaść między oboma narodami, które splot interesów politycznych i gospodarczych wiąże ze sobą”
Kwestia niemiecka.
Dramatycznie rozwinęła się także sytuacja w środkowym rejonie granicy zachodniej kształtującego się państwa polskiego.
Decyzje w sprawie ziem :Górnego Śląska, Wielkopolski, Pomorza, Warmii i Mazur, miały zapaść w Paryżu. Konferencja pokojowa rozpoczęła się 18 stycznia 1919 r. Decydującą rolę odegrali prezydent USA Woodrow Wilson, premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George i premier Francji Georges Clemenceau. Trudno uwierzyć, ale arbitralne rozstrzygnięcia tej trójki więcej zaważyły na ostatecznych postanowieniach niż rady ekspertów czy nawet wola narodów.
Przede wszystkim jednak Wielka Trójka, a w szczególności Anglia i Francja, miały wiele sprzecznych interesów.
Francja dążąc do osłabienia niebezpiecznych dla nich Niemiec, wspierała żądania polskie dotyczące Wielkopolski, Pomorza, Górnego Śląska, a w sprawie Zaolzia stała natomiast po stronie Czechów. Nie popierała też polityki polskiej w Galicji Wschodniej, licząc wciąż na odbudowę dawnej Rosji, swego ewentualnego sojusznika. Zdecydowanie sprzeczne z interesami Polski stanowisko zajmowała Wielka Brytania. Lloyd George, nie chcąc nadmiernego wzrostu roli Francji na kontynencie, nie uważał za celowe osłabienie niemieckiej przeciwwagi i wzmacnianie francuskiego satelity, za jakiego uważał państwo polskie.
Obrady konferencji toczyły się w okresie, kiedy atmosfera polityczna wokół Polski nie była przyjazna. Propaganda niemiecka szerzyła na zachodzie tezę, iż Polska jest tylko „państwem sezonowym”; podkreślono, iż Niemcy bez Śląska nie będą mogły spłacić reparacji wojennych. Część polityków i prasy zachodniej zarzucała Polsce w związki z wojną na wschodzie imperializm, dążność do podboju małych narodów.
29 stycznia 1919 r. Roman Dmowski wystąpił przed Radę Najwyższą z 5-godzinnym przemówieniem na temat sytuacji Polski i jej roszczeń terytorialnych. W odpowiedzi Rada powołała specjalną komisję do spraw polskich pod przewodnictwem Francuza Julesa Cambona. Jej to wręczył Dmowski dwie noty: o granicach zachodnich Polski (28 lutego 1919 r.) i o granicach wschodnich (3 marca 1919 r.). Dmowski domagał się przyłączenia do Polski, Poznańskiego, Prus Zachodnich, Górnego Śląska, części rejencji wrocławskiej, rejencji opolskiej. Nadto żądał Dmowski Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy, całej Galicji, na wschodzie Litwy od Libawy po Dniestr.
Raport Komisji Cambona uwzględniał większość postulatów polskich, w tym przyznanie Polsce, bez plebiscytu, Górnego Śląska, Pomorza z Gdańskiem i Wielkopolski. Jedynie w Prusach Wschodnich proponowano przeprowadzenie plebiscytu. W Radzie Najwyższej projekt ten został jednak zaatakowany przez premiera Wielkiej Brytanii Lloyd George’a, który wystąpił w roli adwokata strony niemieckiej. Głównie pod jego wpływem sformułowano inną wersję traktatu pokojowego znacznie mniej korzystną dla Polski. Postanowiono nie przekazywać Polsce Gdańska, lecz nadać mu status Wolnego Miasta, będącego pod opieką Ligi Narodów, a w nadwiślańskich powiatach przeprowadzić plebiscyt. Projekt traktatu pokojowego, według którego Polsce miały przypaść Wielkopolska, Pomorze (bez Gdańska), część Warmii i Mazur oraz Górny Śląsk doręczono Niemcom 7 maja 1919 r. w odpowiedzi z maja 29 1919 r. zakwestionowali oni przede wszystkim ten fragment traktatu, który dotyczył granic niemiecko-polskich. Domagali się pozostawienia przy Rzeszy Śląska, Gdańska, oraz połączenie lądowe z Prusami Wschodnimi.
Mocarstwa zachodnie głównie pod wpływem Anglików, wykazały ustępliwość wobec państwa, które ponosiło odpowiedzialność za wywołanie wojny światowej. 5 czerwca 1919 r. Lloyd George powiadomił Paderewskiego, że o przynależności Górnego Śląska zadecyduje ostatecznie plebiscyt, podobnie jak na Warmii i Mazurach.
28 czerwca 1919 r. w sali zwierciadlanej pałacu wersalskiego pod Paryżem, odbyła się uroczystość podpisania traktatu wersalskiego. Ze strony Polski podpisy złożyli: Ignacy Paderewski i Roman Dmowski. Podpisując traktat wersalski Polska zobowiązała się do przyjęcia w tym dniu postanowień tak zwanego „traktatu dodatkowego” zwanego inaczej „traktatem mniejszościowym”. Traktat ten, który musiały podpisać nowo utworzone państwa między innymi także Czechosłowacja i Jugosławia oraz niektóre państwa pokonane w wojnie (Austria, Bułgaria, Turcja, Węgry), oznaczał ograniczenie suwerenności państwowej sygnatariuszy. Na mocy tego traktatu mocarstwa otrzymały prawo ingerencji w politykę narodowościową. W rozdziale II stwierdzono również, iż Polska weźmie na siebie odpowiedzialność za część rosyjskiego długu publicznego i za wszystkie inne zobowiązania finansowe państwa rosyjskiego.
Mimo swych braków, traktat wersalski, legalizując polską granice zachodnią i przynosząc zbiorowe, prawne, międzynarodowe uznanie niepodległości Polski, stanowił sukces odradzającej się państwowości polskiej. Jeszcze kilka lat wcześniej mało kto marzył o takim rozstrzygnięciu.

Kwestia Warmii i Mazur.
11 lipca 1920 r. rozstrzygnęła się sprawa przynależności Warmii, Mazur i Powiśla. Zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego w dniu tym odbył się plebiscyt. Odbywał się w warunkach dla Polski niekorzystnych, gdyż Polska pozostawała wtedy w stanie wojny z Rosją.
Artykuł 95 traktatu wersalskiego pozwalał głosować wszystkim urodzonym na obszarze plebiscytowym. Z Rzeszy przybyły tysiące Niemców, tylko po to aby 11 lipca oddać swój głos. Na wynik plebiscytu wpłynęły również inne czynniki jak na przykład różnice wyznaniowe. W ostateczności Polsce przyznano jedynie 3 gminy na Mazurach i 2 na Warmii. Prawy brzeg Wisły stał się w tym rejonie granicą między Polską a Niemcami.
Kwestia Górnego Śląska.
W wielce dramatycznych warunkach została rozstrzygnięta przynależność Górnego Śląska.
Po II powstaniach przeciwko niemieckiej polityce, miało dojść w dniu 20 marca 1921 r. do rozstrzygnięcia przynależności Górnego Śląska. Podobnie jak na Warmii i Mazurach prawo głosu miał każdy kto urodził się na tym terenie. Z Niemiec przyjechało ponad 200 tys. Niemców, a z ambon agitował kler niemiecki. Za przyłączeniem do Polski było 682 gminy a za Niemcami 792.
III powstanie spowodowało, że powrót do poprzednich decyzji terytorialnych był niemożliwy. Lud śląski jasno określił swą wolę. Dlatego też w październiku 1921 r. Liga Narodów i Rada Ambasadorów wytyczyła nowy zarys granicy. Polska uzyskała 30 % ziem Śląska. Taki podział granic był mimo wszystko sztuczny. Dlatego też Polska i Niemcy na zlecenie Ligi Narodów podpisały w Genewie (15 maja 1922 r.) konwencję zachowującą na 15 lat łączność gospodarczą całego Śląska i regulującą kwestie narodowościowe.
20 czerwca 1922 r. Śląsk wrócił oficjalnie do Macierzy. W tym dniu wkroczyły na ziemie przyznane Polsce wojska Rzeczypospolitej pod dowództwem gen. Stanisława Szeptyckiego.
Kwestia Gdańska.
W specjalnej konwencji uregulowane zostały także problemy graniczne i sąsiedzkie Polski z Wolnym Miastem Gdańskiem. W myśl artykuły 104 traktatu wersalskiego Gdańsk miał być włączony do polskiego obszaru celnego, Polska miała mieć prawo swobodnego korzystania z portu, łącznie z prowadzeniem własnych inwestycji, do niej należał również nadzór nad komunikacją kolejową, a także siecią łączności między Polską a portem. Traktat gwarantował prawa obywateli polskich w Gdańsku oraz przekazywał Polsce prowadzenie spraw zagranicznych Wolnego Miasta Gdańska.
Pod koniec 1920 r. i na początku 1921 r. sytuacja polityczna w Europie wyjaśniła się. Stało się wiadomym, że nie dojdzie na razie do dalszych rewolucji społecznych burzących kapitalistyczny porządek. Wiadomo też było, że Rosja Radziecka obroni się przed kontrrewolucją i interwencją zewnętrzną. Wprawdzie pokonane Niemcy nie chciały pogodzić się z utratą swych dawnych ziem i kwestionowały jawnie nowe granice, głównie wschodnie, były jednak zbyt słabe, aby wystąpić siłą przeciwko porządkowi wersalskiemu. Niebezpieczeństwo niemieckie wisiało wszakże nad Polską, stanowiło też zagrożenie dla zwycięskiej Francji. Sytuacja ta w naturalny sposób zbliżyła oba te kraje do siebie, Anglia nie mogła być dla Polski poparciem, zależało jej raczej na silnych Niemczech, stanowiących przeciwwagę dla dominacji francuskiej w Europie. Była ponadto Polsce nie przychylna, co znalazło wyraz w roli, odegranej przez Lloyd George’a na konferencji paryskiej. Wojna 1920 r. wykopała znaczną przepaść pomiędzy Polską a Rosją Radziecką, złe były stosunki z Czechosłowacją na tle Zaolzia, a z Litwą na tle Wileńszczyzny.

Nic dziwnego, że pierwszym poważnym krokiem politycznym w polityce zagranicznej Polski było zbliżenie z Francją. Nastąpiło ono na początku lutego 1921 r. podczas wizyty Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego w Paryżu, a sfinalizowane zostało układem sojuszniczym z Francją, podpisanym 19 lutego 1921 r. w art. 3 traktatu stwierdzono między innymi, że gdyby jedno z państw układających się zostało zaatakowane bez wyzwania ze swej strony, oba rządy porozumieją się z celem obrony ich terytoriów i ochrony swych słusznych interesów. W dwa dni później uzupełniono układ tajną konwencją wojskową. Zobowiązywała ona oba kraje do udzielenia sobie natychmiastowej pomocy w przypadku napaści ze strony Niemiec, a także gwarantowała Polsce pomoc na wypadek zagrożenia radzieckiego.
W ślad za układem z lutego 1921 r. nie nastąpiło dalsze zbliżenie dyplomatyczne obu krajów. Francja, zdając sobie sprawę, że sojusz z Polską nie stanowi dostatecznej przeciwwagi dla odbudowujących się Niemiec starała się montować w Europie Wschodniej większy blok, przyjazny sobie. Patronowała tzw. Małej Entencie, tj. sojuszowi Czechosłowacji, Jugosławii i Rumunii i starała się wciągnąć Polskę do tego porozumienia. Dyplomacja polska nie kwapiła się do podobnego aliansu zważywszy na złe stosunki z Czechosłowacją, a także antywęgierskie ostrze Małej Ententy. Z Rumunią zaś Polska pozostawała w przyjaznych stosunkach. Dyplomacja Polska uważała również, że liderzy Małej Ententy, a szczególnie spraw zagranicznych Czechosłowacji Edward Benesz nie dostrzegają dostatecznie niebezpieczeństwa ze strony Niemiec.
Polska natomiast pragnęła sojuszu z Rumunią. Zawarto go 3 marca 1921 r. w Bukareszcie. Układ ten przewidywał, że obie strony udzielą sobie pomocy w razie gdyby jedna z nich, bez dania powodu ze swej strony została zaatakowana na swych obecnych granicach wschodnich. Dobre stosunki były troskliwie podtrzymywane. We wrześniu 1922 r. Piłsudski złożył wizytę w Bukareszcie, w czerwcu 1923 r. miała miejsce rewizyta rumuńskiej pary królewskiej w Warszawie.
Długo trwały próby znalezienia modus vivendi z czechosłowackim sąsiadem. Oba kraje nie tylko dzieliły sprawę Zaolzia, Spiszu i Orawy, ale także popieranie przez Czechów antypolskich sił w Małopolsce Wschodniej, nieporozumienia na forum Ligi Narodów, itp. Wreszcie 6 listopada 1921 r. minister spraw zagranicznych Polski Konstanty Skirmunt podpisał w Pradze – z Czechosłowacją – układ, w którym oba państwa gwarantowały sobie status quo ustalony wcześniejszymi traktatami, na których opierają się niepodległość i ustrój państwowy Polski i Czechosłowacji. W ten sposób Polska godziła się faktycznie z przynależnością Zaolzia do Czechosłowacji, ta zaś zgłaszała brak zainteresowania sprawą Małopolski Wschodniej.
Porozumienie polsko-czechosłowackie nie okazało się jednak trwałe. W Polsce układ był krytykowany, a Sejm odmówił jego ratyfikacji. Głoszono, że Polacy nie mogą pogodzić się z utratą Zaolzia, oskarżono Czechów, że nadal tolerują na swym terytorium działalność antypolskich organizacji Ukraińców.
W Czechosłowacji układ ten również nie wzbudził entuzjazmu. Myślano tam raczej o dobrych stosunkach ze Związkiem Radzieckim. Wojskowi i politycy marzyli o wspólnej granicy czechosłowacko-radzieckiej. Godziło to oczywiście w interesy Polski.
Układ listopadowy przewidywał życzliwą neutralność Czechosłowacji na wypadek wojny polsko-rosyjskiej, a nawet prawo swobodnego przewozu materiałów woskowych z Zachodu do Polski, na wypadek gdyby została zaatakowana. Tymczasem Czechosłowacja zawarła wkrótce traktat z Rosją Radziecką, w którym zobowiązywała się do ścisłej neutralności na wypadek wojny polsko-radzieckiej. Wszystko to nie zbliżało szerszemu zbliżeniu. Pewna poprawa w stosunkach nastąpiła w 1925-1926 r., kiedy oba kraje znalazły się w zagrożeniu spowodowanym traktatem gwarancyjnym w Locarno.

Szczególne znaczenie miały wszakże dla państwa polskiego stosunki z dwoma największymi sąsiadami – Rosją Radziecka i Republiką Weimarską. Podpisanie traktatu z Rosją nie zlikwidowało wzajemnej nieufności. Władzie radzieckie zarzucały Polsce tolerowanie na swym terytorium i popieranie antyradzieckich organizacji emigracyjnych: rosyjskiej Borysa Sawinkowa, ukraińskiej Semena Pelury i białoruskiej gen. Stanisława Bułaka-Bałachowicza, gnębienie mniejszości białoruskiej, prześladowanie komunistów. Rosja Radziecka widziała także w sojuszu polsko-rumuńskim ostrze antyradzieckie.
17 marca 1922 r. podpisano w Warszawie układ między Polską, Łotwą, Estonią i Finlandią, w którym sygnatariusze obiecywali sobie współdziałanie, konsultowanie swej polityki zagranicznej, życzliwą neutralność na wypadek wojny, wreszcie współprace gospodarczą. Rosja Radziecka krytycznie oceniła układ w Warszawie. Obawiała się, że jest to próba montowania przez Polskę bloku antyradzieckiego.
Państwo polskie zarzucało z kolei władzy radzieckiej prześladowanie Kościoła katolickiego, utrudnianie rozwoju szkolnictwa polskiego wśród ludności polskiej mieszkającej po drugiej stronie granicy, opieszałość w realizacji przewidzianego traktatem pokojowym zwrotu dóbr kultury polskiej. Rząd radziecki rzeczywiście nie zgodził się na przekazanie Polsce zbiorów Biblioteki Uniwersytetu Wileńskiego i Liceum Krzemienieckiego, ale przekazał bibliotekę Załuskich, Czartoryskich, zbiory Warszawskiego Towarzystwa Naukowego, archiwalia, arrasy i inne dzieła sztuki.
Nie wszystkie siły polityczne akceptowały politykę prowadzoną w stosunku do Rosji Radzieckiej przez kolejne rządy polskie. Na konieczność ułożenia współpracy z państwem socjalistycznym zwracali uwagę komuniści, wielu działaczy PPS, wybitni uczeni i pisarze. Do porozumienia z sąsiadem wschodnim nawoływali nawet niektórzy działacze endeccy uczuleni szczególnie na zagrożenie niemieckie.
A właśnie to niebezpieczeństwo zaczynało coraz częściej dawać znać o sobie. Już od 1920 r. rządy Niemiec zwracały się do państw zachodnich z prośbą o zgodę na powiększenie armii, podając jako przyczynę „niebezpieczeństwo robotnicze”. Podczas konferencji londyńskiej w styczniu 1921 r. Niemcy zaprotestowały przeciwko wysokości wyznaczonych im reparacji wojennych. Godziły się zapłacić znacznie niższe i to tylko wtedy, gdy zatrzymają sobie Górny Śląsk. Niemcy wygrywały sprzeczności francusko-angielskie, starały się wyjednać kredyty na odbudowę swego potencjału gospodarczego itp.
W kwietniu 1922 r. zwołano do Genui międzynarodową konferencję, której celem było ustosunkowanie się do najważniejszych problemów ekonomicznych i politycznych Europy powersalskiej. Pod wpływem Francji państwa zachodnie próbowały utrzymać twardszy kurs wobec Niemiec (reparacje). Zgłosiły też liczne żądania pod adresem Rosji Radzieckiej, którą po raz pierwszy dopuszczono do ważnych obrad międzynarodowych. Domagano się od niej między innymi uznania i spłacenia długów rządu carskiego i Tymczasowego, zwrotu znacjonalizowanych przedsiębiorstw cudzoziemcom, itp.
Postawione w obliczu arbitralnych żądań Niemcy i Rosja Radziecka postanowiły porozumieć się ze sobą ponad głowami pozostałych delegacji. W nocy z 15 na 16 kwietnia 1922 r. politycy radzieccy i niemieccy spotkali się w apartamentach hotelowych na pierwszą rozmowę, a 16 kwietnia po południu zawarty został w Rapallo, w pobliżu Genui układ, w którym oba kraje zrzekały się wzajemnych roszczeń z tytułu wojny i postanowień wersalskich, uznawały nacjonalizację własności niemieckiej w Rosji, wzmacniały stosunki dyplomatyczne i gospodarcze według klauzuli największego uprzywilejowania. W praktyce układ oznaczał wyjście obu krajów z dotychczasowej izolacji politycznej i przejście do przyjaznej współpracy.
Dla świata kapitalistycznego układ w Rapallo był zaskoczeniem, wręcz szokiem, z wielkim niepokojem przyjęty też został w Polsce. Przenikały pogłoski – podała je prasa francuska – jakoby między sztabami Reishswerhy i Armii Czerwonej zawarto tajną konwencje wojskową. Politycy i wojskowi obawiali się, że może ona być skierowana przeciwko Polsce. Ojciec odradzającego się militaryzmu niemieckiego gen. von Seeckt stwierdzał wprost: istnienie Polski jest nie do zniesienia i nie da się pogodzić z życiowymi potrzebami Niemców. Przypomnieć warto, że w Niemczech rozwijał się już w tym okresie hitleryzm; w 1923 r. miała miejsce próba puczu w Monachium, w 1925 r. wyszła książka Hitlera „Mein Kampf” zawierająca program szukania, „przestrzeni życiowej” na wschodzie.
W 1923 r. sternikiem polityki zagranicznej Niemiec został Gustaw Stresemann. Podjął on energiczne starania o rewizję traktatu wersalskiego, sformułował pojęcie „korytarza” dla polskiego Pomorza, zaczął zabiegać o pomoc kapitału amerykańskiego dla gospodarki niemieckiej ( plany Damesa, Younga ), osiągnął przyjęcie Niemiec do Ligi Narodów itd.
Eskalacja antypolskiej działalności państwa niemieckiego nastąpiła w 1925 r. Jak pamiętamy, zaczęło się od wojny celnej. Później starano się zaostrzyć sprzeczności między Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem na tle korzystania z portów, kolei, poczty. Niemcy gdańscy prowadzili „wojnę pocztową”, zamalowując skrzynki pocztowe z godłem polskim farbami w kolorach byłego cesarstwa niemieckiego.
5 października 1925 r. rozpoczęła się w Locarno, w Szwajcarii, międzynarodowa konferencja z udziałem przedstawicieli Francji, Anglii, Belgii, Niemiec, Czechosłowacji i Polski. Podczas tej konferencji Niemcy podpisały tzw. „układ reński”, w którym uznały nienaruszalność swych granic zachodnich, tzn. z Francją i Belgią. Nie uczyniły natomiast tego w stosunku do granic wschodnich – Polski i Czechosłowacji, co otwierało w praktyce drogę do rewizji postanowień wersalskich i decyzji Rady Najwyższej i Rady Ambasadorów. Stresemann wcale tego nie ukrywał, stwierdzając nieco później: dla mnie Locarno oznacza możliwość oderwania od Polski niemieckich prowincji na wschodzie. Niepowodzenia politycznego nie zdołał Polsce zrekompensować „układ gwarancyjny” z Francją. Potwierdzał on co prawda obowiązek wzajemnej pomocy na wypadek napaści, wynikający z sojuszu z 1921 r., osłabiał jednak to zobowiązanie stwierdzeniem, że pomoc nastąpi po uprzedniej próbie interwencji Ligi Narodów. Locarno wpłynęło na wyraźny spadek autorytetu Francji w Europie Wschodniej, a także ba obniżenie zaufania społeczeństwa polskiego do francuskiego sojusznika. W kraju lokarneńska klęska dyplomatyczna [przyspieszyła upadek rządu Grabskiego. Wydaje się, że miała tez poważny wpływ na plany polityczne Piłsudskiego. Coraz krytyczniej odnosił się on do frankofilskiej polityki rządów przedmajowych, dostrzegał wzrost roli Wielkiej Brytanii i myślał o zbliżeniu się z nią. W willi Marszałka w Sulejówku jeszcze przed majem 1926 r. często można było spotkać dyplomatów angielskich. Po przewrocie, poseł polski w Londynie Konstanty Skirmunt, relacjonując reakcje brytyjskie, pisał: powrót marszałka Piłsudskiego do czynnego, miarodajnego stanowiska w polskim życiu państwowym był przez Anglików przewidywany i odpowiada ich życzeniu. Zbliżenie do Anglii uznał Piłsudski za pilne, przede wszystkim w świetle nowego układu niemiecko-radzieckiego z kwietnia 1926 r.
Tak więc wydaje się, że u podstaw decyzji o zamachu majowym leżało zarówno krytyczne stanowisko Piłsudskiego wobec polskiej formy rządów parlamentarnych i hasło „sanacji”, jak i dostrzeganie przez Marszałka pogarszającej się sytuacji Polski na arenie międzynarodowej. I na tym polu widział się Piłsudski w roli męża opatrznościowego.
Od przewrotu majowego 1926r główne kierunki i zasady polityki zagranicznej Polski kształtował osobiście Piłsudski. Już po klęsce wrześniowej Józef Beck, przebywający wówczas w Rumunii, oznajmił zasady, które wyłożył mu w 1930 r. Józef Piłsudski według których powinna kierować się dyplomacja polska. Miało to być: dobre stosunki z sąsiadami, koncentracja uwagi na rejonach politycznych najbliższych Polsce, lojalne przestrzeganie zobowiązań wynikających z sojuszów, trwanie za wszelką cenę przy swym stanowisku i interesie oraz polityka nie kłaniania się nikomu.
Dojście Piłsudskiego do władzy w Polsce przypadło na okres, w którym następowały ważne zmiany w układzie sił w Europie i w którym rozpoczynała się erozja systemu bezpieczeństwa stworzonego traktatem wersalskim i pierwszymi sojuszami lat powojennych.
Na skutki nie trzeba było długo czekać. Francja, której Niemcy zagwarantowały w Locarno nienaruszalność granic, znacznie zmniejszyła swe zainteresowanie sojuszem z Polską. W 1927 r., podczas rozmowy z szefem sztabu francuskiego gen. Debeney, Józef Piłsudski oświadczył, że na wypadek napaści niemieckiej na Francję Polska wykona swe zobowiązanie sojusznicze natychmiast, nie oglądając się na Ligę Narodów. W odpowiedzi usłyszał, iż Francja poczeka na arbitraż Ligi Narodów, a także na stanowisko Wielkiej Brytanii, która jest gwarantem bezpieczeństwa Francji. Stało się jasne, że w latach 1925-1927 jest już inna sytuacja niż w 1921 r. dla polski zdecydowanie gorsza. Trwała wojna celna przynosząca Polsce w pierwszym okresie dotkliwe straty. Ponad głową Polski, Niemcy zawarły w 1926 r. jeszcze jeden układ z ZSRR, w którym oba kraje gwarantowały sobie neutralność w przypadku jakiegokolwiek konfliktu. Polska miała podstawy do obaw, że układ berliński jest rozszerzeniem układu w Rapallo z 1922 r. Źle kształtowały się nadal stosunki ze Związkiem Radzieckim, oskarżającym Polskę o wspieranie dywersyjnych rosyjskich organizacji wojskowych. Podstawy do takich oskarżeń dało zamordowanie ambasadora radzieckiego w Warszawie Piotra Wojkowa przez rosyjskiego emigranta Borysa Kowerdę.
Rozczarowanie sojuszem z Francją skłaniało polityków polskich do szukania zbliżenia z Anglią, która przyjęła z zadowoleniem dojście Piłsudskiego do władzy w Polsce. Jednak sprawa nie należała do łatwych. Anglia wchodziła właśnie w okres pogarszających się stosunków ze Związkiem Radzieckim, w 1927 r. zerwała z nim nawet stosunki dyplomatyczne. Polska starała się co prawda o pożyczki na angielskim rynku finansowym, a za jego pośrednictwem także amerykańskim, wolała jednak uniknąć podejrzeń ZSRR, iż: wysługuje się imperializmowi brytyjskiemu.
Jak widać sytuacja międzynarodowa była trudna, a możliwości dyplomacji polskiej ograniczone. Dlatego też, jako główne wytyczne polityki zagranicznej przyjęto: umacniać wszędzie, gdzie tylko się da, istniejący porządek wersalsko-ryski, nie dopuszczać do jego kwestionowania, starać się o poprawę stosunków z dwoma najsilniejszymi sąsiadami, stwarzać warunki dla przyszłego zbliżenia z Anglią.
Umacnianiu porządku wersalskiego służyła przede wszystkim aktywność Polski na forum Ligi Narodów. Polska została członkiem Rady Ligi, uczestniczyła w Komisji Rozbrojeniowej, w 1928 r. podpisała, wraz z innymi państwami, tzw. Pakt Brianda-Kelloga o wyrzeczeniu się wojny jako sposobu regulowania spraw międzynarodowych. W 1929 r. Polska, wespół ze Związkiem Radzieckim, Litwą, Łotwą i Rumunią, nie czekając na ratyfikację Paktu Brianda-Kelloga przez państwa zachodnie, wprowadziła jego zasady w życie, podpisując tzw. Protokół Litwinowa.
Dążąc do umocnienia ładu wersalskiego i polityki porozumień Polska poparła ideę przyjęcia Związku Radzieckiego do Ligi Narodów, licząc, iż jako członek Ligi ZSRR zaakceptuje system wersalski, a więc także istniejące granice Polski. W latach 1928-1929 nastąpiła poprawa w wzajemnych stosunkach między obu krajami. Zawarta została umowa o wymianie więźniów, zwrocie Polsce dalszych dóbr kulturowych, zaciśnięciu wymiany handlowej i współpracy na polu komunikacji. Początek lat trzydziestych sprzyjał dalszej normalizacji stosunków.
Rozwój organizacji paramilitarnych w Niemczech oraz sukcesy Hitlera skłoniło polityków radzieckich jak i polskich do szukania porozumienia między sobą. Rokowania jakie prowadzili szef departamentu wschodniego MSZ Tadeusz Schaetzel i ambasador Polski w Moskwie Stanisław Patek z kierownikiem dyplomacji radzieckiej Maksymem Litwinowem, zakończyły się podpisaniem w dniu 25 lipca 1932 r. Paktu o nieagresji, w którym obie strony raz jeszcze wyrzekały się wojny jako narzędzia polityki we wzajemnych stosunkach i zobowiązywały do zaprzestania wszelkich działań agresywnych lub napaści jedna na drugą, zarówno samodzielnie, jak łącznie z innymi mocarstwami. Za działania sprzeczne z paktem uznano wszelki akt gwałtu naruszający całość i nietykalność terytorium lub niepodległość polityczną drugiej nie umawiającej się strony, nawet gdyby te działania były dokonane bez wypowiedzenia wojny i z uniknięciem wszelkich jej możliwych przejawów.
Polska zawarła układ lipcowy w okresie kiedy Estonia, Łotwa i Finlandia posiadały już podobne układy z ZSRR. Uzupełnieniem tej serii inicjatyw pokojowych pomiędzy sąsiadami jedynego państwa socjalistycznego było podpisanie, latem 1933 r. w Londynie, konwencji o „określeniu napastnika” przez Polskę, ZSRR, Estonię, Łotwę, Rumunię, Turcję, Persję i Afganistan. Za napaść uznano wypowiedzenie wojny, najazd bez wypowiedzenia wojny, łączenie się lub udzielanie pomocy stronie, która wojnę wypowiedziała, prowadzenie akcji dywersyjnych, itp. Konwencja miała specjalny wydźwięk, zważywszy, że w Niemczech od kilku miesięcy u władzy był już Hitler.
Układ o nieagresji i konwencja londyńska wywarły korzystny wpływ na stosunki polsko-radzieckie.
W latach 1932-1933 doszło do następnej inicjatywy mającej na celu dalsze osłabienie systemu wersalskiego i stworzenie w to miejsce jawnego dyktatu wielkich mocarstw w Europie. Pojawił się projekt podpisania tzw. Paktu Czterech. Jego autorem był Benito Mussolini, a gorliwym zwolennikiem ambasador francuski w Rzymie de Jouvenel. Projekt przewidywał zniesienie demilitaryzacji Nadrenii, równouprawnienie Niemiec w zbrojeniach, a nawet rewizje traktatów pokojowych, jeśli spowodować mogą zatargi między państwami. Czterech sygnatariuszy: Anglia, Francja, Niemcy i Włochy miało strzec porządku w Europie przez wspólną linię postępowania we wszystkich sprawach politycznych i niepolitycznych.
Nie trzeba dowodzić jak niebezpieczny był to dla Polski projekt. Rząd włoski wystąpił z nim oficjalnie w marcu 1933 r., podczas wizyty premiera brytyjskiego Jamesa R. Mac Donalda w Rzymie. Od niedawna pełnym dyktatorem Niemiec był już Adolf Hitler, a w prawicowej prasie europejskiej pisano wprost, że Polska powinna oddać Niemcom Pomorze.
Wielu polityków angielskich i francuskich uznało projekt utworzenia Paktu Czterech za rozsądny, niektórzy, bardziej dalekowzroczni, jak np. Winston Churchill, poddali go ostrej krytyce. Dyplomacja polska na czele której stał, od 1932 r., młody współpracownik Piłsudskiego Józef Beck, rozwinęła energiczną akcję mającą na celu storpedowanie idei Paktu Czterech. Wysłano ostre noty to rządów Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch, pomijając demonstracyjnie Niemcy, zagrożono wystąpieniem Polski z Ligi Narodów. Beck udał się także do Pragi i Belgradu, próbując uzyskać wsparcie Małej Ententy.
Pomimo tych kroków cztery państwa zachodnie zdecydowały się 15 lipca 1933 r. podpisać w Rzymie pakt w postaci układu o „porozumieniu i współpracy”. Pakt ten nie został jednak ratyfikowany i w ostateczności nie wszedł w życie. Dla Polski był kolejnym sygnałem, iż nie można zbytnio liczyć na Francję i Anglię.
Sytuacja międzynarodowa, jaka ukształtowała się w 1933 r. sprzyjała natomiast dalszemu zbliżeniu Polski i ZSRR. Strona radziecka była – równie jak Polska – zaniepokojona Paktem Czterech. Sugerowała nawet zawarcie polsko-radzieckiego układu obronnego przed Hitlerem. Piłsudski nie podjął jednak tej idei. Wyznawał politykę „równowagi” lub jak ją inaczej nazywano „balansowania” między obu sąsiadami. Uważał, że nie wolno wiązać się bliżej z Niemcami ze względu na ich dążenia rewindykacyjne, a z ZSRR ze względu na zasadnicze różnice ustrojowe i niebezpieczeństwo haseł rewolucyjnych dla Polski. Logiczna konsekwencją polityki równowagi musiało się stać zawarcie porozumienia z Niemcami, podobnie jak wcześniej z ZSRR.
Droga do tego porozumienia była jeszcze trudniejsza. Stosunki między obu krajami były zaognione. Strona polska oczekiwała na inicjatywę Niemiec, na zamanifestowanie dobrej woli z ich strony. Pierwsze enuncjacje prasowe Hitlera nie były jednak zachęcające. W wywiadzie dla angielskiej gazety „Sudany Express” potępił on traktat wersalski, zapowiedział jego rewizję, potwierdził umowy lokarneńskie, ale wysunął żądania powrotu Gdańska do Rzeszy i zwrotu „korytarza” pomorskiego.
Gorliwy Senat Gdański wykorzystał natychmiast okazję, aby pogwałcić prawa Polski w Gdańsku i rozwiązał policję portową podporządkowaną polsko-gdańskiej Radzie Portu, zastępując ją tzw. Schuppo. Reakcja Polski była natychmiastowa. 6 marca transportowiec „Wilia” wyładował batalion piechoty polskiej na półwyspie Westerplatte. Według niektórych źródeł, Piłsudski rozważał poważnie plan wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom. Nie było jednak żadnej nadziei, aby plan ten poparła sojusznicza Francja. Miał on jednak znaczenie psychologiczne jako ostrzeżenie pod adresem Niemiec.
Stanowczość Polski spowodowała nagłą zmianę stanowiska Niemiec. Hitler zaczął manifestować dobrą wolę. Oświadczył, że prasa angielska wypaczyła jego wypowiedź, wyciszono antypolską propagandę w prasie niemieckiej, Niemcy będą przestrzegać postanowień traktatowych.
W październiku 1933 r. Niemcy wycofały się z Komisji Rozbrojeniowej i z Ligi Narodów. Równocześnie jednak Hitler, iż Rzesza wyrzeka się wojny jako narzędzia w stosunkach niemiecko-polskich.
Rząd polski uznał wystąpienie Niemiec z Ligi Narodów za akt o poważnych dla Polski konsekwencjach. Uznano, że należy stanowczo domagać się od Niemiec jasnego określenia ich stanowiska wobec Polski. Uczynił to poseł polski w Berlinie Józef Lipski. W odpowiedzi Hitler zaproponował układ o nieagresji.
Zgodnie z doktryną „równowagi” Polska przyjęła ofertę, porozumieniu nadano charakter deklaracji „o nie stosowaniu przemocy” i podpisane je 25 stycznia 1934 r. w Berlinie.
Obóz rządzący uznał „Pakt o nieagresji” , jak zwykło się nazywać deklarację, za sukces. Większość jednak opinii publicznej w Polsce przyjęła go sceptycznie. Opozycja zwracała uwagę na fakt, iż deklaracja nie usuwa niebezpieczeństwa niemieckiego tylko usypia czujność Polski. Sanacja propagowała deklaracje z Niemcami jako logiczne uzupełnienie paktu z ZSRR. Podkreślono to wkrótce, w lutym 1934 r., podróżą Becka do Moskwy. Przy tej okazji podpisano protokół przedłużający na 10 lat polsko-radziecki układ o nieagresji. Miał on obowiązywać do 31 grudnia 1945 r.
„Pakt o nieagresji” z Niemcami doprowadził do dalszego oziębiania stosunków polsko-francuskich i tak już chłodnych po zawarciu przez Polskę układu z ZSRR, uważanym za swoistą „zdradę” Zachodu.
W lutym 1934 r. nastąpiła zmiana rządu we Francji. Nowym ministrem spraw zagranicznych został Louis Barthou. Rozumiał on doskonale niebezpieczeństwo, jakim była dla pokoju europejskiego polityka Niemiec. Wystąpił z propozycja zawarcia tzw. Paktu wschodniego, tworzącego system zbiorowego bezpieczeństwa w najbardziej zagrożonym rejonie Europy. Projekt przewidywał zawarcie układu o wzajemnej współpracy i pomocy pomiędzy, ZSRR, Polską, Czechosłowacją, Finlandią, Litwą, Estonią, Łotwą i Niemcami oraz porozumienia gwarancyjne radziecko-francuskie.
Niemcy odmówiły w nim udziału, uchyliła się także Polska, która z jednej strony obawiała się dominacji radzieckiej w systemie, z drugiej nie chciała, by jej akces został odczytany przez Niemcy jako sprzeczny z deklaracją z 1934 r.
Decyzję o odrzuceniu paktu wschodniego podjął osobiście Piłsudski. Nie wierzył w intencje Francji, uważał ją za słabą militarnie, nie ufał tez Związkowi Radzieckiemu i Czechosłowacji.
Jesień 1934 r. zapisała się jeszcze jednym wydarzeniem mającym dla Polski określone następstwa. 13 września Polska wypowiedziała traktat mniejszościowy, narzucony jej w wyniku postanowień wersalskich i formalnie w jakiś sposób ograniczający jej suwerenność. Opinia europejska była akurat uczulona na kwestie narodowościowe, coraz szersze kręgi zataczało prześladowanie Żydów w Niemczech. Podobnie jak odrzucenie idei paktu wschodniego, tak i teraz wypowiedzenie traktatu mniejszościowego nie przyniosły rządowi polskiemu sympatii na arenie międzynarodowej.
Dobre stosunki udało utrzymać się tylko z Rumunią. 26 marca 1926 r. podpisano z Rumunami nowy układ gwarancyjny na lat 5, a 15 stycznia 1931 r. traktat, którego art. 1 głosił: Polska i Rumunia zobowiązują się szanować wzajemnie i utrzymywać przed wszelką napaścią z zewnątrz obecną całość ich terytorium i obecną niezależność polityczną.
Nie udało się uzyskać postępu z drugim sąsiadem południowym – Czechosłowacją. Rząd tego kraju nie pragnął większego zbliżenia z Polską, uważając ją za szczególnie narażoną na niebezpieczeństwo ze strony Niemiec. Czesi twierdzili, że sami są bezpieczniejsi, dzięki porozumieniu zawartym z Francją i Związkiem Radzieckim w 1935 r.
Źle układały się stosunki Polski z Litwą. Litwa uważała się ciągle za pozostającą w stanie wojny z Polską, która oskarżała głośno o szykowanie zbrojnej napaści. Wywołało to niepotrzebne ostrzeżenie, skierowane pod adresem Polski wspólnie przez ZSRR i Niemcy.
W grudniu 1927 r. Piłsudski udał się do Genewy i podczas krótkiej, ale stanowczej rozmowy wymógł na Waldemarasie publiczne oświadczenia, iż między Polską a Litwą „panuje pokój”.
Wśród spotkań genewskich znamienna była rozmowa ze sternikiem polityki niemieckiej – Stresemannem. Próbował on wykorzystać nieporozumienie polsko-litewskie i proponował Piłsudskiemu pomoc w zajęciu Kłajpedy w zamian za Pomorze i zgodę na włączenie Gdańska do Rzeszy. Piłsudski odrzucił jednak ową cyniczną i dziwną propozycję laureata pokojowej nagrody Nobla.
Tymczasem sytuacja narodowa Polski uległa pogorszeniu z roku na rok.
Gdy umierał Piłsudski, Polska posiadała układy o nieagresji dwoma największymi sasiadami: Związkiem Radzieckim i Niemcami, jej stosunki z Francją były chłodne, o zbliżeniu z Anglią nie było można jeszcze marzyć, ciągle nie było porozumienia z Czechosłowacją i Litwą.
W przekonaniu Piłsudskiego i jego najbliższych współpracowników układy ze Związkiem Radzieckim i Niemcami nie stanowiły gwarancji bezpieczeństwa, dawały jednak czas na wzmocnienie potencjału obronnego i przekonanie demokracji zachodnich, iż interesy Polski należy rozpatrywać w kategoriach pokoju europejskiego.
Podobnie rozumował Józef Beck, główny sternik polityki zagranicznej po śmierci Piłsudskiego. On także był wyznawcą polityki równowagi w stosunkach z obu największymi sąsiadami. Mawiał często: Ani o jeden krok nie bliżej Berlina i Moskwy. Beck nie wierzył bezkrytycznie w układ z Niemcami, rozumiał niebezpieczeństwo, łudził się jednak przez pewien czas, że Niemcy nie skierują się na Polskę, lecz na południowy wschód, wzdłuż osi Dunaju, ku naftowym polom Rumunii. Za główny cel dyplomacji polskiej uznawał przedłużenie pokoju.
Dążąc do zapewnienia Polsce dziesięciu lat pokoju, zapomniano, że czas działa jeszcze bardziej na korzyść Niemiec, państwa totalitarnego i dynamicznego, którego potencjał wojskowy musiał rosnąć szybciej niż siły obronne Polski.
Już w krotce stosunki polsko-niemieckie wystawione zostały na próbę. W marcu
1935 r. Niemcy przywróciły powszechny obowiązek służby wojskowej. Wywołało to trochę protestów ze strony Francji. Dyplomacja polska zareagowała jedynie uwagą: Decyzja gwałtowna, nieustępliwe działanie Rzeszy wytwarza i dla nas niezbyt dogodną sytuację. Nie przeciwstawiano się też energicznie Hitlerowi, gdy zdecydował się w marcu 1936 r. na remilitaryzację Nadrenii.
Wyraźny wzrost niebezpieczeństwa niemieckiego, bierność Anglii i Francji wobec niemieckiej polityki dalszego rozsadzania systemu wersalskiego, brak zaufania dożywotności starego sojuszu polsko-francuskiego zaniepokoiły rządzącą w Polsce ekipę sanacyjną.
15 maja 1936 r. Rydz Śmigły wystąpił na posiedzeniu Rady Ministrów z szerszą analizą międzynarodowego położenia Polski, wskazując na konieczność podjęcia nowych wysiłków dyplomatycznych i wojskowych, mogących zwiększyć bezpieczeństwo kraju. Rydz, w przeciwieństwie do Becka, uznał, że głównym kierunkiem ekspansji niemieckiej nie będzie oś Dunaju lecz Polska. Przewidywał, że powodem konfliktu będzie Gdańsk, a uderzenie wyjdzie w kierunku Śląska.
Wydarzenia potwierdzały opinię Rydza. Latem 1936 r. opanowany przez hitlerowców Senat Gdańska ustanowił rządy podobne do panujących w Rzeszy.
W tej sytuacji rząd polski podjął próbę odnowienia sojuszy z Francją. Ponieważ stosunki ministra Becka z rządem francuskim nie należały do najlepszych, inicjatywę przejął w swe ręce Rydz Śmigły. 30 sierpnia 1936 r. przybył do Paryża. W Rambouillet podpisany został protokół zobowiązujący oba państwa do konsultowania się w kwestiach obrony i przyznający Polsce pożyczkę na dozbrojenie w wysokości 2 mld. franków, w połowie w pieniądzach, w połowie w sprzęcie wojskowym.
Wkrótce po odnowieniu sojuszu z Francją nastąpiła nowa próba zbliżenia z Anglią, co stanowiło, element niepisanego testamentu politycznego Piłsudskiego. Jesienią 1936 r. Beck udał się do Londynu, gdzie w rozmowie z premierem Stanleyem Baldwinem i ministrem Anthonym Edenem próbował szukać zrozumienia dla Polskiej polityki zagranicznej.
W 1936 r. premierem Wielkiej Brytanii został Neville Chamberlain, człowiek przekonany o możliwości porozumienia z państwami faszystowskimi. Wyrażał się on pochlebnie o Hitlerze, który „zagrodził” drogę komunizmowi, i nie taił, że nie będzie sprzeciwiał się planom Rzeszy w środkowej i wschodniej Europie.
Schyłek 1936 r. przyniósł układ niemiecko-japoński o antykomunistycznym i antyradzieckim ostrzu ( tzw. Pakt Antykominternowski ). Kiedy jednak Hitler podjął próbę wciągnięcia Polski do Paktu Antykominternowskiego, Polska ofertę odrzuciła ( rozmowa Rydz – Göring w lutym 1937 r. ). Odrzuciła ją również jesienią 1937 r.
Odtąd stosunki polsko-niemieckie pogarszały się z dnia na dzień. W Gdańsku dygnitarze hitlerowscy wypowiadali się głośno o konieczności całkowitego ustąpienia Polski z miasta i portu.
Przy tym wszystkim Niemcy zwodzili dyplomację polską czczymi zapewnieniami, że ich interesy leżą w basenie Morza Czarnego ( rozmowa Hermanna Göringa z polskim wiceministrem spraw zagranicznych Janem Szembekiem 4 listopada 1937 r. ), a Rzesza nie dąży do zmiany statusu Gdańska oraz uszanuje prawa Polski i ludności polskiej w tym mieście ( rozmowa Hitlera z ambasadorem Polski w Berlinie Józefem Lipskim 5 listopada 1937 r. ).
Tymczasem rozwijała się akcja niemiecka przeciwko Austrii.
Anschluss Austrii zbiegł się z nagłym wzrostem napięcia stosunkach polsko-litewskich. W trakcie jednego z incydentów granicznych zginął żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza, Serafin. Rząd polski postawił Litwie 48 – godzinne ultimatum z żądaniem natychmiastowego nawiązania stosunków dyplomatycznych.
Incydent polsko-litewski odciągnął uwagę społeczeństwa polskiego od zaboru Austrii przez Niemcy. Nie przysporzył też chwały Polsce, którą oskarżono w różnych krajach o stosowanie metod właściwych państwom totalitarnym .Anschluss pogorszył tymczasem sytuację Polski. Stało się jasne, iż następną ofiarą Hitlera musi być Czechosłowacja, a to oznaczało okrążenie Polski.
Hitler postanowił postępować z coraz większym tupetem. Nazajutrz po Anschlusie Austrii zmógł naciski na Czechosłowację, starając się oderwać od niej Sudety.
Przyjęto pogląd, że Polska nie powinna się łączyć z osią Rzym-Berlin, ale nie powinna też deklarować się jawnie po stronie Londyn – Paryż, gdyż może to grozić konfliktem z Niemcami.
Jeszcze latem 1938 r. zarysowała się szansa zmiany tej statycznej polityki i nawiązania współpracy pomiędzy obu zagrożonymi państwami. Czechosłowacja zaproponowała Polsce porozumienie, obiecując w zamian pomoc gospodarczą i znaczne ustępstwa wobec mniejszości polskiej na Śląsku Cieszyńskim. Warszawa nie podjęła oferty, obawiając się, że może zostać wciągnięta w wojnę u boku Czechosłowacji i ewentualnie jej sojusznika ZSRR. Rząd sanacyjny nie chciał dopuścić myśli o wojskach radzieckich maszerujących przez Polskę z pomocą Czechosłowacji ( brak było wówczas wspólnej granic radziecko – czechosłowackiej ). Oznaczało to praktycznie rozbiór Czechosłowacji. Nastąpił on podczas konferencji w Monachium w dniach 29-30 września 1938 r. i miał charakter układu narzuconego Czechosłowacji przez cztery mocarstwa: Niemcy, Włochy, Francji i Wielką Brytanię. 30 września rząd polski wystosował do Pragi swoje ultimatum – żądanie zwrotu Zaolzia ( ustąpienie Czechosłowacji po dwóch dniach , 2 października 1938 r.)
Po rozbiorze Czechosłowacji Niemcy wysunęły żądania pod adresem Polski. 24 października 1938 r. odbyła się w Berchtesgaden rozmowa między ambasadorem Lipskim a ministrem spraw zagranicznych Rzeszy Ribbentropem, podczas której Niemcy zażądały: powrotu Gdańska do Rzeszy, przeprowadzenia przez „korytarz” pomorski eksterytorialnej autostrady i wielo torowej linii kolejowej należących do Niemiec, w zamian obiecując Polsce wydzielenie na terenie Gdańska eksterytorialnej szosy, linii kolejowej i fragmentu portu. Oba państwa miały uznać i gwarantować sobie granice oraz przedłużyć polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy do 25 lat.
Rząd polski zataił przed społeczeństwem żądania niemieckie. Nie miał już jednak żadnych złudzeń, że odmowa grozi prędzej czy później konfliktem. W listopadzie 1938 r. przystąpiono do nowych rozmów ze Związkiem Radzieckim ( ambasador Wacław Grzybowski – ludowy komisarz spraw zagranicznych Maksym Litwinow ), potwierdzono obu stronnie polsko- radziecki pakt o nieagresji, zapowiedziano rozwój współpracy gospodarczej, nie doszło jednak do zbliżenia wojskowo-obronnego.
U schyłku 1938 r. i na początku 1939 Niemcy kilkakrotnie ponawiały swe żądania, proponowały też Polsce nadal przystąpienie do Paktu Antykominternowskiego. Niczego nie dały rozmowy prowadzone przez Becka w styczniu 1939 r. z Hitlerem, a następnie z Ribbentropem. Upewniły jedynie Hitlera, że Polska nie ustąpi, a jedynym sposobem na „zmiękczenie” może być wprowadzenie jej w sytuację bez wyjścia.
W dniach 14-17 marca 1939 r. Ukraina Zakarpacka została zajęta zbrojnie przez Węgry. Fakt ten Polska przywitała z zadowoleniem. Powstała oto wspólna polsko-węgierska granica.
15 marca 1939 r. Hitler zmusił groźbami ( m.im. zbombardowania Pragi ) prezydenta Czechosłowacji Emila Hachę do podpisania komunikatu, że z pełnym zaufaniem złożył los narodu czeskiego w ręce Führera. Natychmiast potem wojska niemieckie zajęły resztę Czechosłowacji.
Polska otoczona od terytoriów Prus Wschodnich, a od południa okupowanymi ziemiami czeskimi i siecią lotnisk słowackich, na których stały samoloty niemieckie, znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Hitler liczył, iż teraz Polska zmięknie. 21 marca 1939 r. Niemcy raz jeszcze wysunęły swe żądania odnośnie do Gdańska i autostrady. Odpowiedzią Polski było zarządzenie częściowej, ale tajne mobilizacji i skoncentrowanie na Pomorzu czterech dywizji piechoty i brygady kawalerii dla ewentualnej interwencji w rejonie Gdańska. Następnie, gdy Niemcy nie wycofały swych roszczeń rząd polski odrzucił je oficjalnie w dniu 26 marca 1939 r. teraz już nikt nie miał wątpliwości, że nadchodziła chwila ostatecznych decyzji w sprawie wojny lub pokoju.
Przestała się wahać Wielka Brytania. 31 marca 1939 r. Neville Chamberlain wygłosił w Izbie Gmin przemówienie, w którym zadeklarował pomoc Polsce i udzielił jej „gwarancji niepodległości”. 2 kwietnia 1939 r. przybył do Londynu Beck, a 6 kwietnia 1939 r. podpisany został polsko-brytyjski układ gwarancyjny. W ślad za tym, 13 kwietnia 1939 r. premier Eduard Daladier oświadczył w Izbie Deputowanych, iż Francja i Polska nawzajem udzielają sobie gwarancji niezwłocznej i bezpośredniej przeciw wszelkiej groźbie bezpośredniej lub pośredniej, która mogłaby narazić na szwank i żywotne interesy.
28 kwietnia Adolf Hitler wygłosił ostre w tonie przemówienie, powtarzając raz jeszcze żądania dotyczące Gdańska i połączeń przez Pomorze, wypowiadając równocześnie niemiecko-polską deklarację o niestosowaniu przemocy z 1934 r.
W odpowiedzi Józef Beck wygłosił 5 maja 1939 r. przemówienie w Sejmie, odrzucające oskarżenia niemieckie i dające Hitlerowi do zrozumienia, że Polska nie przyjmie nigdy niemieckich postulatów zmian terytorialnych, nawet za ceną pokoju. Przemówienie swe Beck zakończył słowami: My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest rzeczą bezcenna. Tą rzeczą jest honor !
Od maja 1939 r. następowała wyraźna intensyfikacja polskich starań o pomoc wojskową zagranicą. Od 14-21 maja bawił w Paryżu minister spraw wojskowych gen. Tadeusz Kasprzycki. 19 maja podpisano polsko-francuski protokół o współpracy wojskowej. Protokół przewidywał między innymi, że na wypadek niemieckiego ataku na Polskę Francja dokona interwencji lotniczej na zachodzie, podejmie ograniczone działania na lądzie w trzecim dniu wojny, zaś w szesnastym rozpocznie generalną ofensywę.
22 sierpnia 1939 r. podczas odprawy z wyższymi dowódcami armii niemieckiej Hitler powiedział między innymi: Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły. Nawet gdyby wojna miała wybuchnąć na zachodzie, zniszczenie Polski musi być naszym pierwszym zadaniem.
Jeszcze na kilka dni Hitler odłożył termin ataku, gdy dowiedział się o podpisaniu w dniu 25 sierpnia 1939 r. polsko-brytyjskiego układu o pomocy wzajemnej. 28 sierpnia 1939 r. zażądał od ambasadora brytyjskiego w Berlinie – Neville Hendersona, aby nakłonił Polskę do przysłania pełnomocnika, który przyjmie niemieckie warunki. Żądań niemieckich nie sformułowano jednak i nie przekazano Polsce. Dopiero następnego dnia Ribbentrop odczytał Hendersonowi 16 punktów, stanowiących właściwie projekt kapitulacji. Odmówił jednocześnie wręczania Anglii tekstu z niemieckimi warunkami. Wiadomość o ultimatum dotarła do Warszawy 31 sierpnia – z 12 – godzinnym opóźnieniem. Natychmiast ambasador Polski w Berlinie, Lipski, zażądał rozmowy z Ribbentropem. Nie został jednak przyjęty, pod pozorem, że nie dysponuje pełnomocnictwem do zaakceptowania niemieckich żądań. Gra Hitlera stawała się jasna – szło o byle jaki pozór.
1 września 1939 r. o godzinie 4:45 świat wkroczył w wojnę.







Biografia:

• Historia Polski – Józef Buszko
• Historia polityczna Polski lat 1918 – 1939 – Marian Eckert
• Polska myśl polityczna XIX i XX wieku – Andrzej Chojnowski

 
User is offline  PMMini Profile Post #27

     
Miro
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 339
Nr użytkownika: 8.085

Zawód: geodeta
 
 
post 26/07/2005, 10:21 Quote Post

Jedyny sojusz umożliwiający zachowanie niezależności i "wydajny" militarnie, byłby sojusz z Czechosłowacją. Czechosłowacja była traktowana nie tylko wrogo, jako ew. życzliwy dla Sowietów sąsiad Polski, ale i państwo sezonowe, powstałe przez widzimisie ludzi do cna zniemczonych, którzy kilka lat wcześniej próbowali zlepić język literacki z kilku narzeczy. Taki bunt dziecka przeciw Austrii (Czechy) i Węgrom (Słowacja). W mentalności Polaków to nie były narody, tylko wspólnota narzeczy. Czesi postrzegali Polskę jako państwo niby narodowe, niby federacyjne. Taka Rzeczpospolita'bis - Ni pies, ni wydra, która prędzej czy później zostanie podporządkowana przez ZSRR lub Niemcy. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, sojusz ten był dla obu stron nie do przyjęcia. Obydwa państwa uważały taki sojusz za niepotrzebne dokładanie sobie problemów. Co doskonale rozumiał Hitler, jak wiele innych lokalnych konfliktów.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
Michaleczek
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 33
Nr użytkownika: 9.676

Michal Walasek
Zawód: Licealista
 
 
post 9/10/2005, 10:28 Quote Post

W tych trudnych czasach ciezko było lepiej rzadzic. Stan polityki był jak na tamte czasy Bardzo dobry ale i tak nie ustrzezono sie błedów.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
whaler
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 82
Nr użytkownika: 2.858

 
 
post 15/10/2005, 20:39 Quote Post

Na sojusz z Czechosłowacją nie było szans bo klimat jaki panował między tymi państwami można nazwać para-wojennym. Polacy do końca myśleli, że Hitler ich nie ruszy i zachowa status quo na granicach z Polską. Beck mierzył Polskę na swego rodzaju mocarstwo śrd-europejskie. Po odzyskaniu Zaolzia, Jaworzyny i Spiszu 2 X 1938 dostał szereg nagród i tytułów (np. Honoris causa). Osiągnął szczyt popularności, ale otrzeźwienie przyszło 22 dni póniej w Berlinie. Beck zrobił błąd, że przez pewien czas taił żądania Niemieckie przez Mościckim, Śmigłym i Kasprzyckim. Może ten symboliczny miesiąc by coś zminił. Jedyne co mógł zrobić Beck to zacieśnić sojusz z Rumunią, ale była ona pod silną presją Nimiec, a premier Rumuński sprzyjający Polsce (Calinescu) został we IX 1939 zamordowany. Poza tym układ sojuszniczy z Rumunią z 3 III 1921 dotyczył wspólnej obrony w sprawie ataku ZSRR. I tego casus foederiswynikającego z paktu Rumunia nie wypełniła (trudno się dziwić)...
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

5 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej