|
|
Lincoln, Najnowszy film o honest abe-ie
|
|
|
|
Zdziwiło mnie że nie ma tematu o tym filmie, jako że był dosyć głośny i oczekiwany. Co sądzicie o filmie ? ja nie jestem w ogóle zaznajomiony z epoką i było dla mnie zaskakujące że republikanie byli gorącymi zwolennikami zniesienia niewolnictwa. Ale co do filmu mimo że film się dobrze oglądało i był ciekawy, to jednak wydaje mi się strasznie jednostronnie przedstawiać kwestie niewolnictwa, każdy po ogłoszeniu 13 poprawki cieszy się, wszyscy świętują. Albo to że każdy Murzyn mówił poprawną angielszczyzną wykształconego człowieka, którą nie mówiła zapewne wiekszość ludzi w ogóle a murzyni w szczególności.
|
|
|
|
|
|
|
|
Chyba nie będzie przesady, gdy napiszę, że z "Lincolnem" Spielberga jest jak z "Wałęsą" Wajdy Film pokazuje to, co ludzie chcą zobaczyć, a nie to, co było...
Co prawda jeszcze filmów nie widziałem, ale porównując to, co Max mówił o "Lincolnie" z tym, co się dyskutuje o "Wałęsie" Wajdy, można taką opinię wysnuć.
Ten post był edytowany przez master86: 24/11/2013, 11:59
|
|
|
|
|
|
|
|
Mam nadzieję, że jest lepszy od ostatniego filmu o Lincolnie jaki pojawił się w kinach. Tzn. będzie w nim mniej wampirów.
Co do "Lincoln" = "Wałęsa" - w Stanach ciekawe filmy o kontrowersyjnych politykach robi Stone. Tyle, że Lincoln w USA nie jest wcale żadnym politykiem kontrowersyjnym, ale jednym z symboli, na równi z Waszyngtonem wcześniej i FDR potem.
To, że poglądy na czarnych miał znacznie bardziej osadzone w realiach epoki niż mogłoby wynikać z jego upiększonego wizerunku zasadniczo nic tu nie zmienia, tak jak w przypadku FDR Amerykanie nigdy nie uznają jego uległości wobec Stalina za ważniejszą niż New Deal, pokonanie III Rzeszy i Japonii.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(master86 @ 24/11/2013, 11:57) Chyba nie będzie przesady, gdy napiszę, że z "Lincolnem" Spielberga jest jak z "Wałęsą" Wajdy Film pokazuje to, co ludzie chcą zobaczyć, a nie to, co było... Co prawda jeszcze filmów nie widziałem, ale porównując to, co Max mówił o "Lincolnie" z tym, co się dyskutuje o "Wałęsie" Wajdy, można taką opinię wysnuć. Też mi to porównanie z początku do głowy przyszło, ale po namyśle odrzuciłem. Nie ten kaliber i przede wszystkim, to nie Lincoln z siebie robił ikonę, jak Lechu, tylko potomni postanowili z niego pomnik zrobić. A na to stary Abe już nie miał wpływu...
|
|
|
|
|
|
|
|
Pewnie i racja... trochę się zagalopowałem.
|
|
|
|
|
|
|
|
Przed chwilą skończyłem oglądać film o Abrahamie Lincolnie w reżyserii Stevena Spielberga. Tak na szybko: od strony czysto warsztatowej film jest rewelacyjny, ale to nie powinno dziwić - nazwisko reżysera zobowiązuje Plenery, kostiumy, klimat filmu - z wielką przyjemnością spędziłem te 2,5 godziny.
Akcja filmu toczy się w 1865 roku - ostatnim roku wojny secesyjnej, a konkretnie w ciągu bodaj ostatnich czterech miesięcy życia Lincolna, a skupia się na dążeniach Lincolna do przeforsowania w Izbie Reprezentantów 13-tej poprawki do konstytucji, która czyni wszystkich - białych i kolorowych - równymi wobec prawa.
Moje wrażenie odnośnie samej fabuły jest takie: film bazuje na bzdurze, która determinuje całą jego akcję. Otóż przy napisach początkowych pojawia się informacja, jakoby wojna secesyjna była spowodowana stosunkiem stanów północnych i południowych do niewolnictwa... i nic więcej. Tymczasem, z tego, co ja pamiętam ze studiów, chodziło głównie o kwestie gospodarcze: Północ miała wprowadzić cła importowe, aby ograniczyć import towarów z Europy i tym samym rozruszać gospodarkę amerykańską. Stanom południowym było to nie na rękę (kontakty handlowe z Wielką Brytanią), więc postanowiły dokonać secesji. Oczywiście, kwestia niewolnictwa również się przewijała, ale była raczej rzeczą drugorzędną.
Tym sposobem otrzymujemy film ociekający amerykańskim patosem, megalomanią (gdy miano głosować nad 13-stą poprawką pada zdanie "świat na nas patrzy"; a poza tym patetyczne hasełka o równości i wolności) i polityczną poprawnością (w końcu w wojnie secesyjnej chodziło o prawa Czarnych, a nie pieniądze...), który całkiem przyjemnie się ogląda.
Oglądał go ktoś i może się wypowiedzieć?
Ten post był edytowany przez master86: 20/09/2014, 17:30
|
|
|
|
|
|
|
|
Niech przemówi sam Abe Lincoln.W swoim przemówieniu inauguracyjnym w 1860 Lincoln powiedział: „Nie mam żadnego celu, bezpośrednio lub pośrednio, ingerować w instytucję niewolnictwa w stanach, gdzie ono istnieje. Wierzę, że nie mam żadnego prawa, aby to robić i nie mam ochoty, aby to robić” – w 1860. Dwa lata później napisał: „Moim głównym celem w tej walce jest zachowanie Unii, a nie uratowanie, bądź zniszczenie niewolnictwa. Gdybym mógł zachować Unię nie uwalniając ani jednego niewolnika, zrobiłbym to. Gdybym mógł ją zachować uwalniając wszystkich niewolników, zrobiłbym to. To co robię w kwestii niewolników i kolorowej rasy robię, ponieważ wierzę, że to pomoże zachować Unię”. To napisał w liście. W 1858 napisał: „Nie jestem, ani nigdy nie byłem, zwolennikiem doprowadzenia, w jakikolwiek sposób, do politycznej i społecznej równości rasy białej i czarnej. Nie jestem, ani nigdy nie byłem, zwolennikiem prawa głosu dla Murzynów, pełnienia przez nich funkcji w urzędach, ani możliwości wejścia w związek małżeński z białym człowiekiem. Istnieją fizyczne różnice między biała i czarną rasą, które, jak twierdzę, nigdy nie pozwolą tym rasom żyć razem na zasadach społecznej i politycznej równości”.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|