Oto bowiem zaczynając w Federacji Młodzieży Walczącej i działając następnie w szeregach skrajnie niepodległościowego i anty-PRL-owskiego Ruchu Trzeciej Rzeczypospolitej – młody radykalny piłsudczyk Cenckiewicz w 1993 r. zerwał nagle i zdecydowanie z dotychczasowymi poglądami i związał się z
nader oryginalnym i nietypowym środowiskiem, w postaci gdańskiego Ruchu Narodowego Mariusza Urbana. Dziś nazwisko to jest praktycznie nieznane nawet współczesnym epigonom endecji, tymczasem był to jeszcze w latach siedemdziesiątych jeden z najciekawszych, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych umysłów, ideologów formacji nacjonalistycznej doby późnego PRL. Jego Niezależna Grupa Polityczna występowała nie tylko przeciw KOR-owi (co nie dziwi), ale i formowała własny program geopolityczny i ustrojowy, znany pod nazwą „niekomunistycznej opcji prosowieckiej”.
Jeszcze 20 lat później Urban pozostawał pryncypialnie wierny przyjętym zasadom i szkole myślenia, bezlitośnie piętnując wszelkie przejawy przenikania nurtu insurekcyjnego do praktyki i teorii obozu narodowego ("Nie ma żadnego elementu łączącego narodowców z piłsudczykami. Nie jest to kwestia sporu tylko historycznego, ale realnego oceniania sytuacji, a nade wszystko przyszłości. Czy zatem opór przeciwko obecnie rządzącej ekipie w Polsce może połączyć ludzi i ośrodki tak przeciwne? Nawet na krótką metę nie jest to możliwe. Nie bez znaczenia są w tej sprawie odniesienia ideowe. Piłsudczyzna to formuła państwa obywatelskiego (...), a nie narodowego, a przecież od tego kto jest podmiotem w państwie zależy to, czy prowadzona jest polityka narodowa czy anarodowa (antynarodowa). Państwo dla państwa to przysłona dla rządów personalnych z nadania obcego przy modyfikacjach dostosowywanych przez rządzących do aktualnych potrzeb” - pisał Urban w 1992 r.). Nawrócony na endecję Sławek Cenckiewicz łapał więc swoich niepodległościowych kolegów, tłumacząc im związki między widzeniem św. Faustyny a śmiercią Piłsudskiego, kolportując przemyślenia o. Józefa Warszawskiego, słowem – zachowując nie tylko endecką ortodoksję, ale także kult dla jej pragmatycznego skrzydła doby PRL, które jednak mimo swego racjonalizmu – też dostało ciężką szkołę od niejednorodnej przecież bezpieki.
I znowu jednak – osobowość obecnego idola lustratorów lubi widać tylko zdecydowane przemiany. Otwarcie teczek spowodowało zachłyśnięcie się nową wiedzą, mającą w dodatku otoczkę nieomal tajemnej. Cenckiewicz powrócił do roli insurekcyjnego zeloty i zgodnie ze stereotypem nawróconego czekisty – rozpoczął od rozstrzelania swego poprzedniego przywódcy („Pomorze Gdańskie i Kujawy” [w:] „Stan wojenny w Polsce 1981-1983”).
Oskarżony przez swego niedawnego pupila o współpracę z SB Mariusz Urban do swej śmierci w 2007 r. walczył o oczyszczenie nazwiska i wyjaśnienie racji politycznych. Na ataki dra Cenckiewicza odpowiadał zdecydowanie, nazywając ustalenia historyka IPN „rzeczami niezgodnymi z prawdą, naruszającymi nasze dobra osobiste”. „Jest to zatracanie zrozumienia czym jest honor” - mówił o współpracy z lustratorem. „Wprawdzie jeszcze nie nadszedł czas na rozliczenie okresu transformacji i poprzedniego, ale godność osobistą można, należy starać się zachować w każdym czasie i okolicznościach” - dodawał. Urban wypominał też wychowankowi m.in. brak odwagi („obraz o miesiąc wcześniejszy (z 29 stycznia 1990 r.): uciekający S. Cenckiewicz - opuszczający kolegów z Federacji Młodzieży Walczącej, z którymi razem zajmował KW PZPR w Gdańsku, dla zapobieżenia paleniu akt”). „Zdradził nas dwa razy, zdradzi i Was” - miał z kolei ostrzegać Urbana lider trójmiejskiego środowiska antykomunistycznego z lat 90-tych Mariusz Roman.
-----------------------------
Całość:
http://konserwatyzm.pl/artykul/4527/lustra...orespondencyjna [czytając artykuł, warto wziąć poprawkę na "antylustracjonizm" portalu konserwatyzm.pl, którego redakcja uważa "tropienie agentów" za anachronizm]