Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
13 Strony < 1 2 3 4 5 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Hobbit: Pustkowie Smauga, Gehenna tolkienofilów
 
Jak oceniasz tytułowy film?
Znakomity! [ 5 ]  [8.77%]
Bardzo dobry! [ 13 ]  [22.81%]
Średni [ 18 ]  [31.58%]
Zły [ 7 ]  [12.28%]
Tragedia [ 4 ]  [7.02%]
(Bardzo)dobry, ale jako ekranizacja jest zły/niezadowalający [ 8 ]  [14.04%]
Mam inne zdanie [ 2 ]  [3.51%]
Suma głosów: 57
Goście nie mogą głosować 
     
Piegziu
 

Tajny Agent Piegziu
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 9.320
Nr użytkownika: 48.576

M.A.P.
Stopień akademicki: dr
 
 
post 2/01/2014, 20:53 Quote Post

QUOTE(mobydick1z @ 2/01/2014, 20:46)
QUOTE(Delwin @ 2/01/2014, 10:50)
Tak samo jest to przedstawione w filmie - Radagast znajduje sztylet (broń Nazguli), Gandalf bada groby Nazguli (aby to potwierdzić) a potem małe "ups" kiedy okazuje się, że to nie żabka tylko właściciel stawu...
*


Oznacza to, że pokazana w Hobbicie postać, to Sauron?
*


Tak.
 
User is offline  PMMini Profile Post #31

     
Delwin
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.951
Nr użytkownika: 30.421

 
 
post 2/01/2014, 21:14 Quote Post

Akurat styl walki (choć to CGI trochę razi) w wydaniu elfów mi się bardzo podoba - na "swoim" terenie czyli między drzewami radzą sobie perfekcyjnie: w końcu "młoda" Tauriel ma tylko 600 lat treningu...

Ten post był edytowany przez Delwin: 2/01/2014, 21:14
 
User is offline  PMMini Profile Post #32

     
aljubarotta
 

VII ranga
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 2.841
Nr użytkownika: 70.958

Marek Sz.
 
 
post 2/01/2014, 21:15 Quote Post

QUOTE(emigrant @ 2/01/2014, 20:18)
QUOTE(aljubarotta @ 2/01/2014, 19:51)
Nie, nie uważam tak, ponieważ w uniwersum z którego pochodzi ta opowieść nie ma eksplodujących pomników z płynnego złota,
Prosty trick- warstwa zewnętrzna jest zastygnięta, wnętrze płynne- po chwili topi skorupę i tyle.

Czyli mamy olbrzymi posąg z płynnego złota w cienkiej złotej skorupce(najwyraźniej nie przylepia się do formy, ani nie uszkadza podczas jej pęknięcia; mimo to kolos ten nie zapada się od razu pod wpływem własnego ciężaru, ale dopiero po chwili zaczyna pękać i to pęka wysoko, bo aż z oka!
oczywiście dodajmy wcześniej pływanie taczkami w płynnym złocie oraz roztopienie OGROMNEJ ilości złota w ekstremalnie krótkim czasie.
CODE

[quote] nie ma  Legolasa (i Tauriel) skaczącymi jak kozice i walczącymi wręcz nieskazitelnie,[/quote] A niby czemu nie ma? Reżyser twierdzi, że są.

Co ma do tego reżyser? Czytałeś moją wypowiedź od początku? Mówimy o uniwersum. Zarzucasz mi bezsensowność argumentu o nieprawdopodobności wskazując na nieprawdopodobieństwo historii, ja wskazuję na to, że w ramach pewnego ustalonego uniwersum (tolkienowskiego) sceny te są nieprawdopodobne.
QUOTE
CODE
...głupich krasnoludów (Bilbo sam jeden wpada na pomysł rozcięcia pajęczyny),
To nie wiedziałeś, ze krasnoludy głupieją w zetknięciu się z pajęczyną? To znana sprawa...  rolleyes.gif 
CODE
orków skradających się po dachach Esgaroth,
A kto im zabroni?
CODE
walki Legolasa z Bolgiem, której jakoś nikt nie zauważa,
Zauważyli, ale schowali się ze strachu, coś jak pojedynek na Dzikim Zachodzie w centrum opustoszałego miasteczka. (inna rzecz, że te orki giną szybciej niż szturmowcy Imperium...)

I nikt nie zaalarmował nikogo? Żaden dzwon nie bił, nikt nie miał łuków, harpunów czy czegokolwiek? Gdzie byli strażnicy? Gdzie byli rodzice? tongue.gif
QUOTE
CODE
[code] nieprawdopodobna historia miłosna,
Dlaczego nieprawdopodobna?
CODE
do tego zasypania rybami najwyraźniej nierówno, skoro jedna ryba odsłania fragment twarzy jednej postaci, a chwilę później kilkanaście ryb wrzuconych do jeziora nie odsłania niczego,
Jeden sie schował głębiej, drugi płycej- leniwy był.
CODE
także scena z nieprawdopodobnie głupim smokiem jest tragiczna.
Bo to był z tych głupszych smoków, w dodatku zaspany...

Twoje zarzuty są tendencyjne! tongue.gif
*

[/code]


To był jeden z najinteligentniejszych potworów w tolkienowskim Śródziemiu, a tu stał się właściwie. E. Kojotem.

A historia miłosna nieprawdopodobna dlatego, że to nitka krasnolud - elfka, ot...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #33

     
Delwin
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.951
Nr użytkownika: 30.421

 
 
post 2/01/2014, 21:22 Quote Post

Bolg to błąd filmowców - trzeba go było już wprowadzić w części pierwszej (nawet "przelotnie") aby stał się rzeczywistym "bad guy" a tak był tatuś (Azog) a synka niet...

Odnośnie romansu - jeśli reżyser to poprowadzi dobrze to może być z tego wspaniały wątek. Ci, co pamiętają książkę wiedzą dlaczego...
 
User is offline  PMMini Profile Post #34

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.903
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 2/01/2014, 21:40 Quote Post

QUOTE(aljubarotta @ 2/01/2014, 21:15)
Czyli mamy olbrzymi posąg z płynnego złota w cienkiej złotej skorupce(najwyraźniej nie przylepia się do formy, ani nie uszkadza podczas jej pęknięcia; mimo to kolos ten nie zapada się od razu pod wpływem własnego ciężaru, ale dopiero po chwili zaczyna pękać i to pęka wysoko, bo aż z oka!
oczywiście dodajmy wcześniej pływanie taczkami w płynnym złocie oraz roztopienie OGROMNEJ ilości złota w ekstremalnie krótkim czasie.
W każdej tolkienowskiej ekranizacji znajdziesz takie wisty, więc nie rozumiem, czemu teraz dopiero Cię ruszyło.
QUOTE
Co ma do tego reżyser? Czytałeś moją wypowiedź od początku? Mówimy o uniwersum. Zarzucasz mi bezsensowność argumentu o nieprawdopodobności wskazując na nieprawdopodobieństwo historii, ja wskazuję na to, że w ramach pewnego ustalonego uniwersum (tolkienowskiego) sceny te są nieprawdopodobne.
Sęk w tym, że reżyser zadecydował, że w tych ramach to jest prawdopodobne. I nie wiem zaiste czemu tak ma nie być...
Po prostu jest chyba przesyt tych produkcji, a poza tym pierwsze części wyznaczyły taki poziom CGI, ze w zasadzie trudno go przebić jakościowo, więc idą na ilość kosztem fabuły. Stąd uczucie, że to nic nowego i nuda. Widz jest już jak widać rozpuszczony jak dziadowski bicz...
Poza tym: ile miałeś lat, jak pierwszy raz widziałeś Drużynę Pierścienia? wink.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #35

     
Delwin
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.951
Nr użytkownika: 30.421

 
 
post 2/01/2014, 21:48 Quote Post

CGI jeszcze nie doszło do szczytów możliwości - nadal ruch postaci animowanych nie jest wystarczająco "naturalny".
 
User is offline  PMMini Profile Post #36

     
Ryszard Lwie Serce
 

الشيطان
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.405
Nr użytkownika: 24.473

Zaurak
Stopień akademicki: magister iuris
Zawód: Mlot na Fiskusa
 
 
post 2/01/2014, 21:52 Quote Post

Moim zdaniem, tragedia. Nie dlatego, że film jest zły. Ale po prostu brutalnie zgwałcono w nim jedną z piękniejszych książek naszej cywilizacji.

Szokujące nie jest to, jak bardzo różni się poziomem od, dajmy na to, the Lord of the Rings. Szokujące jest to, jak może poziomem odstawać nawet od części pierwszej, nieco zbliżonej w poetyce.

Po pierwsze, akcja jest chaotyczna, a film pozbawiony fabuły. Składa się na niego kilka przydługich sekwencji złożonych z samej jeno walki. Początkowe są ciekawe - nie dziwne, w końcu zakorzenione w tolkienowskiej historii. Kolejne są już męczące, a nawet żenujące - jak orki w mieście na rzece czy walka ze smokiem w podziemiach Ereboru.

Po drugie, postaci, w pierwszej części ładnie scharakteryzowane (co stanowiło nie lada wyzwanie), teraz są płytkie, płaskie i bez charakteru. Akcja toczy się za szybko, nie ma czasu na interakcję. Hobbit, niby główny bohater, niknie gdzieś wśród tej rozwałki, wlecze się za pędzącymi krasnoludami. Zniakąd pojawia się wątek mołosny Kiliego i elfki. W mieście na jeziorze karykatura władcy przeplata się ze scenami akcji, jakby scenarzysta nie wiedział, w którą stronę chce pójść.

Po trzecie, kosztem mocnego finału, jakim mogłaby być walka ze smokiem w mieście na jeziorze, rozbudowano drugo- albo i trzecioplanowe wątki. Krasnoludy rozdzielają się, Thorin nie ogląda się za siebie - to wyszło dobrze. Nawet lepiej niż Tolkienowi, bo wyraziściej. Ale już skupienie się na wydarzeniach w mieście, ratowanie dogorywującego krasnoluda, przeplatane z sieczką z orkami ninja jest jakimś nieporozumieniem. Z drugiej strony dodano sceny w Ereborze, które powinny zostać ograniczone do minimum - właśnie na rzecz mocnego finału ze smokiem i Bardem w roli głównej (który notabene bardzo się udał). Skutkiem tego jest film nieposiadający zakończenia, a tym samym pozbwiony wątku przewodniego i fabuły.

To tyle, a propos niedoróbek czysto fabularnych (bez odniesienia do książki).

Kolejna katastrofa to muzyka. To, co było mocną stroną LotR części 1 i 2 (w mniejszym stopniu 3), oraz Hobbita części 1, tutaj zawiodło na całej linii. Pojawił się jeden nowy motyw muzyczny (miasto na jeziorze), którego nie jestem nawet w stanie zanucić. Poza tym muzyka nie stanowiła motywu filmu, jeszcze bardziej potęgując wrażenie, że film znalazł się w konstrukcyjnej rozsypce.

Jeśli chodzi o efekty specjalne, tutaj trudno mieć jakieś zarzuty. To, że efekty są bajkowe, nierealistyczne i cukierkowe, to charakterystyka Hobbita, więc nawet się specjalnie nie czepiam. Dużo bardziej podobał mi się mroczny LotR, ale to trochę innego rodzaju historia. Ok. Ale nie rozumiem zupełnie, jak, dysponując tak dobrą technologią, nie można było stworzyć np. normalnego smoczego skarbca, zamiast tego fundując widzom bałwany złotawych pikseli.

Nie będę się dalej pastwił nad samym filmem, bo nie w tym rzecz. Wręcz przeciwnie, uważam nawet, poza moją ulubioną postacią filmu (Bardem) i Thorinem, że parę scen zasługuje na uwagę, choćby walka z pająkami czy niesamowita ucieczka na beczkach. Gdyby nie przydługa, nudna i absurdalna końcówka (a raczej końcówki brak), być może nawet film byłby znośny.

Na temat walorów ekranizacyjnych się nie wypowiem, bo nie ma sobie co strzępić języka. Ich po prostu brak. Jak część I była mimo swojej awanturniczości dość wierna oryginałowi, tak w II reżyserzy "pojechali", wymyślając niemal całkiem nową historię. A nie szło im to choćby w polowie tak dobrze, jak Tolkienowi.
Nie krytykuję przy tym epizodu z Dol Guldur. Szczerze, liczyłem właśnie, że to ten wątek zostanie rozbudowany, a walka z Sauronem pod postacią Nekromanty toczona przez Piątkę (Radagasta, Gandalfa, Sarumana, Elronda i Galadrielę) stanie się jedną z głównych osi historii. Mogła to być kreatywna wariacja na temat Tolkienowskiej mitologii. Wszak autor wyraźnie dawał do zrozumienia, że były to dla Śródziemia niezwykle istotne wydarzenia, nawet "Hobbit" nosił ich echo, choć był historią zgoła niewinną i traktującą o czym innym. Szkoda, że wątek ten zdechł, a osamotniony Gandalf przechodził perypetie, przytkając się z jakimiś orczymi patałachami.
Nie oburzam się też na pomysł Legolasa i elfiej wojowniczki, mogli ubarwić historię, a choć nie nazwani z imienia, mogli tak naprawdę wystąpić w historii (taki Legolas niemal na pewno wystąpił). Ale to, w jaki sposób ich użyto w filmie (do mordobicia z orkami w mieście na jeziorze) jest już absolutnie karygodne i uwłacza książce.

Podsumowując, gdzieś po drodze zgubiono "Hobbiciego" ducha, gwałcąc piękną przypowistkę do granic bólu. Film sam jest mocno średni, mimo widowiskowości chaotyczny, pozbawiony fabuły i zakończenia. Przy założeniu jednak, że miała to być ekranizacja, na którą czekałem niemal 20 lat mojego życia, przyznam, że się zawiodłem srodze. Jest czymś więcej niż złym filmem. Jest porażką i skazą na całym cyklu Jacksona.
Podczas, gdy LotRem byłem autentycznie zachwycony (1+2 część, 3 mniej), chociaż też czekałem na niego latami, a Hobbita cz. I doceniłem choćby za piękną muzykę i dynamicznie opowiedzianą historię, tutaj moje odczucia były diametralnie inne. Na granicy wściekłości. Na szczęście, obejrzałem film w okresie świąt, więc w pokoju przełknąłem ten policzek wymierzony Tolkienowi. Choć siarczysty był. I niesmak pozostawiający.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #37

     
aljubarotta
 

VII ranga
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 2.841
Nr użytkownika: 70.958

Marek Sz.
 
 
post 2/01/2014, 22:25 Quote Post

QUOTE(Delwin @ 2/01/2014, 21:22)
Bolg to błąd filmowców - trzeba go było już wprowadzić w części pierwszej (nawet "przelotnie") aby stał się rzeczywistym "bad guy" a tak był tatuś (Azog) a synka niet...

Odnośnie romansu - jeśli reżyser to poprowadzi dobrze to może być z tego wspaniały wątek. Ci, co pamiętają książkę wiedzą dlaczego...
*



Ano, filmowi to pewnie i na dobre wyjdzie. Bo raczej nie odważy się zmienić końcówki (mam nadzieję).

QUOTE(emigrant @ 2/01/2014, 21:40)
QUOTE(aljubarotta @ 2/01/2014, 21:15)
Czyli mamy olbrzymi posąg z płynnego złota w cienkiej złotej skorupce(najwyraźniej nie przylepia się do formy, ani nie uszkadza podczas jej pęknięcia; mimo to kolos ten nie zapada się od razu pod wpływem własnego ciężaru, ale dopiero po chwili zaczyna pękać i to pęka wysoko, bo aż z oka!
oczywiście dodajmy wcześniej pływanie taczkami w płynnym złocie oraz roztopienie OGROMNEJ ilości złota w ekstremalnie krótkim czasie.
W każdej tolkienowskiej ekranizacji znajdziesz takie wisty, więc nie rozumiem, czemu teraz dopiero Cię ruszyło.

Ale jeszcze mnie nie przekonałeś jakie to są "wisty" w ekranizacji Władcy Pierścieni?
QUOTE
QUOTE
Co ma do tego reżyser? Czytałeś moją wypowiedź od początku? Mówimy o uniwersum. Zarzucasz mi bezsensowność argumentu o nieprawdopodobności wskazując na nieprawdopodobieństwo historii, ja wskazuję na to, że w ramach pewnego ustalonego uniwersum (tolkienowskiego) sceny te są nieprawdopodobne.
Sęk w tym, że reżyser zadecydował, że w tych ramach to jest prawdopodobne. I nie wiem zaiste czemu tak ma nie być...

Zadecydował, ale oczytawszy się "w Tolkienie", nie można nie zauważyć względnego nieprawdopodobieństwa niektórych elementów.
QUOTE
Po prostu jest chyba przesyt tych produkcji, a poza tym pierwsze części wyznaczyły taki poziom CGI, ze w zasadzie trudno go przebić jakościowo, więc idą na ilość kosztem fabuły. Stąd uczucie, że to nic nowego i nuda. Widz jest już jak widać rozpuszczony jak dziadowski bicz...
Poza tym: ile miałeś lat, jak pierwszy raz widziałeś Drużynę Pierścienia?  wink.gif
*


Zaskoczę(chyba) - 18 czyli półtora roku temu wink.gif wtedy obejrzałem w całości trylogię po raz pierwszy, wcześniej oglądałem tylko bodaj parę fragmentów i tylko Drużyny, bo leciały akurat w telewizji i miałem wolny kwadrans lub dwa.

QUOTE(Ryszard Lwie Serce @ 2/01/2014, 21:52)
Moim zdaniem, tragedia. Nie dlatego, że film jest zły. Ale po prostu brutalnie zgwałcono w nim jedną z piękniejszych książek naszej cywilizacji.

Szokujące nie jest to, jak bardzo różni się poziomem od, dajmy na to, the Lord of the Rings. Szokujące jest to, jak może poziomem odstawać nawet od części pierwszej, nieco zbliżonej w poetyce.

Po pierwsze, akcja jest chaotyczna, a film pozbawiony fabuły. Składa się na niego kilka przydługich sekwencji złożonych z samej jeno walki. Początkowe są ciekawe - nie dziwne, w końcu zakorzenione w tolkienowskiej historii. Kolejne są już męczące, a nawet żenujące - jak orki w mieście na rzece czy walka ze smokiem w podziemiach Ereboru.

Po drugie, postaci, w pierwszej części ładnie scharakteryzowane (co stanowiło nie lada wyzwanie), teraz są płytkie, płaskie i bez charakteru. Akcja toczy się za szybko, nie ma czasu na interakcję. Hobbit, niby główny bohater, niknie gdzieś wśród tej rozwałki, wlecze się za pędzącymi krasnoludami. Zniakąd pojawia się wątek mołosny Kiliego i elfki. W mieście na jeziorze karykatura władcy przeplata się ze scenami akcji, jakby scenarzysta nie wiedział, w którą stronę chce pójść.

Po trzecie, kosztem mocnego finału, jakim mogłaby być walka ze smokiem w mieście na jeziorze, rozbudowano drugo- albo i trzecioplanowe wątki. Krasnoludy rozdzielają się, Thorin nie ogląda się za siebie - to wyszło dobrze. Nawet lepiej niż Tolkienowi, bo wyraziściej. Ale już skupienie się na wydarzeniach w mieście, ratowanie dogorywującego krasnoluda, przeplatane z sieczką z orkami ninja jest jakimś nieporozumieniem. Z drugiej strony dodano sceny w Ereborze, które powinny zostać ograniczone do minimum - właśnie na rzecz mocnego finału ze smokiem i Bardem w roli głównej (który notabene bardzo się udał). Skutkiem tego jest film nieposiadający zakończenia, a tym samym pozbwiony wątku przewodniego i fabuły.

To tyle, a propos niedoróbek czysto fabularnych (bez odniesienia do książki).

Kolejna katastrofa to muzyka. To, co było mocną stroną LotR części 1 i 2 (w mniejszym stopniu 3), oraz Hobbita części 1, tutaj zawiodło na całej linii. Pojawił się jeden nowy motyw muzyczny (miasto na jeziorze), którego nie jestem nawet w stanie zanucić. Poza tym muzyka nie stanowiła motywu filmu, jeszcze bardziej potęgując wrażenie, że film znalazł się w konstrukcyjnej rozsypce.

Jeśli chodzi o efekty specjalne, tutaj trudno mieć jakieś zarzuty. To, że efekty są bajkowe, nierealistyczne i cukierkowe, to charakterystyka Hobbita, więc nawet się specjalnie nie czepiam. Dużo bardziej podobał mi się mroczny LotR, ale to trochę innego rodzaju historia. Ok. Ale nie rozumiem zupełnie, jak, dysponując tak dobrą technologią, nie można było stworzyć np. normalnego smoczego skarbca, zamiast tego fundując widzom bałwany złotawych pikseli.

Nie będę się dalej pastwił nad samym filmem, bo nie w tym rzecz. Wręcz przeciwnie, uważam nawet, poza moją ulubioną postacią filmu (Bardem) i Thorinem, że parę scen zasługuje na uwagę, choćby walka z pająkami czy niesamowita ucieczka na beczkach. Gdyby nie przydługa, nudna i absurdalna końcówka (a raczej końcówki brak), być może nawet film byłby znośny.

Na temat walorów ekranizacyjnych się nie wypowiem, bo nie ma sobie co strzępić języka. Ich po prostu brak. Jak część I była mimo swojej awanturniczości dość wierna oryginałowi, tak w II reżyserzy "pojechali", wymyślając niemal całkiem nową historię. A nie szło im to choćby w polowie tak dobrze, jak Tolkienowi.
Nie krytykuję przy tym epizodu z Dol Guldur. Szczerze, liczyłem właśnie, że to ten wątek zostanie rozbudowany, a walka z Sauronem pod postacią Nekromanty toczona przez Piątkę (Radagasta, Gandalfa, Sarumana, Elronda i Galadrielę) stanie się jedną z głównych osi historii. Mogła to być kreatywna wariacja na temat Tolkienowskiej mitologii. Wszak autor wyraźnie dawał do zrozumienia, że były to dla Śródziemia niezwykle istotne wydarzenia, nawet "Hobbit" nosił ich echo, choć był historią zgoła niewinną i traktującą o czym innym. Szkoda, że wątek ten zdechł, a osamotniony Gandalf przechodził perypetie, przytkając się z jakimiś orczymi patałachami.
Nie oburzam się też na pomysł Legolasa i elfiej wojowniczki, mogli ubarwić historię, a choć nie nazwani z imienia, mogli tak naprawdę wystąpić w historii (taki Legolas niemal na pewno wystąpił). Ale to, w jaki sposób ich użyto w filmie (do mordobicia z orkami w mieście na jeziorze) jest już absolutnie karygodne i uwłacza książce.

Podsumowując, gdzieś po drodze zgubiono "Hobbiciego" ducha, gwałcąc piękną przypowistkę do granic bólu. Film sam jest mocno średni, mimo widowiskowości chaotyczny, pozbawiony fabuły i zakończenia. Przy założeniu jednak, że miała to być ekranizacja, na którą czekałem niemal 20 lat mojego życia, przyznam, że się zawiodłem srodze. Jest czymś więcej niż złym filmem. Jest porażką i skazą na całym cyklu Jacksona.
Podczas, gdy LotRem byłem autentycznie zachwycony (1+2 część, 3 mniej), chociaż też czekałem na niego latami, a Hobbita cz. I doceniłem choćby za piękną muzykę i dynamicznie opowiedzianą historię, tutaj moje odczucia były diametralnie inne. Na granicy wściekłości. Na szczęście, obejrzałem film w okresie świąt, więc w pokoju przełknąłem ten policzek wymierzony Tolkienowi. Choć siarczysty był. I niesmak pozostawiający.
*



Popieram właściwie chyba w całej rozciągłości.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #38

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.903
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 2/01/2014, 22:45 Quote Post

QUOTE(aljubarotta @ 2/01/2014, 22:25)
E:W każdej tolkienowskiej ekranizacji znajdziesz takie wisty, więc nie rozumiem, czemu teraz dopiero Cię ruszyło.

A:Ale jeszcze mnie nie przekonałeś jakie to są "wisty" w ekranizacji Władcy Pierścieni?


No, co Ty? Wszystkie praktycznie sceny bitew, to jawne jaja ze sztuk walki czy nawet grawitacji.
Nie mówiąc już o tsunami duchów, które w pół minuty załatwia wszystko podczas głównej bitwy. Albo wymiatanie orków z mostów podczas bitwy w Helmowym Jarze.
To można ciągnąc praktycznie ze sceny na scenę i nic dziwnego przecież to bajki są. Co zresztą nie ujmuje niczego opowieści, bo liczy się przesłanie, a to jest kapitalne, prawdziwe i ponadczasowe.
Ale czepiać się o nieprawdopodobieństwa... dobre!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #39

     
Ironside
 

VIII ranga
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 4.304
Nr użytkownika: 8.937

 
 
post 2/01/2014, 23:37 Quote Post

Byłem dziś w kinie. Mam identyczne odczucia jak po pierwszej części. Podsumować je mogę kilkoma stwierdzeniami:
1) jestem za stary na nowoczesne efekty specjalne, nudzą mnie straszliwie;
2) Tolkien został w tym filmie zgwałcony - to nie ma wiele wspólnego z ekranizacją, powinno się raczej nazywać "film na motywach" - a przede wszystkim są w nim bzdury rażąco sprzeczne z założeniami tolkienowskiego świata;
3) film ma przebłyski, a jego twórcy niewątpliwie wielki potencjał - mogło to być porządne kino rozrywkowe, ale wyszła kompletna kasza.

Pozwolę sobie rozwinąć powyższe. Film ma wszystkie wady jacksonowskiego LOTRa, ale podniesione do sześcianu. W efekcie, o ile w LOTRze, mimo jego rozlicznych wad, było sporo miejsca na niezłe aktorstwo, trochę tolkienowskiej filozofii i na autentyczny zachwyt widza, o tyle w obu częściach "Hobbita" tego miejsca po prostu nie ma. Mam wrażenie, że Jackson zastąpił scenarzystę i reżysera jakimś niedorobionym programem komputerowym do klecenia filmów. Oba "Hobbity" wyglądają tak samo. Pierwsza godzina filmu jest niezła. W miarę nastrojowa, z zauważalnymi smaczkami, momentami trąca duchem literackiego oryginału. Natomiast kolejne 1,5 ha to nie film, ale gra komputerowa - mieszanina platformówki z hack'n'slach. Dużo, szybko, kolorowo, wybuchowo, "śmiesznie", głupio że zęby bolą i przede wszystkim przeraźliwie nuuuudno. Mój wniosek, że chyba się starzeję wynika z tego, że czytam i słyszę mnóstwo opinii ludzi, którzy są taką polką-galopką na ekranie wprost zachwyceni, mnie natomiast to po prostu nuży, a niekiedy wręcz irytuje.
Co natomiast najbardziej wyje, gdy skonfrontować "Hobbity" z LOTRem to brak jakichkolwiek momentów, które wzbudziłyby mój zachwyt. W LOTRze było ich sporo. Zarówno wizualnych (kilka pejzaży, wielka hala w Morii, wjazd do Minas Thirit), jak i patetycznych (szarża Theodena w Helmowym Jarze) czy wreszcie nastrojowych (rozmowa Froda z Galdalfem w Morii) i wzruszających (śmierć Boromira). W obu "Hobbitach" nie było dla mnie ani jednego takiego momentu. Ta źle sklecona, pędząca na łeb na szyje opowiastka ani mnie nie wzrusza, ani nie zachwyca. Pozostawia obojętnym. Nawet mam gdzieś to, co się stanie z jej bohaterami (oczywiście wiem, co się stanie, ale w LOTRze też wiedziałem, co w niczym nie przeszkadzało).

Wspomniane przeze mnie przebłyski to te nieliczne momenty, w których film jest autentycznie śmieszny albo najbliższy baśniowemu klimatowi oryginału. Jest ich jednakże jak na lekarstwo i skupiają się w pierwszej godzinie. Gdyby patrzeć na film głównie z perspektywy wierności pierwowzorowi (jakkolwiek żałośnie by to w tym kontekście nie brzmiało), to widać, że twórcy nie potrafili w ogóle przyjąć żadnej konwencji. Powieść ma konwencję baśniową, tu są co najwyżej baśniowe momenciki. Można było zrobić z baśni mroczniejszą, epicką legendę - i na to się nawet zanosiło na początku pierwszej części - ale i tego konsekwentnie nie poprowadzono. Dołożenie do tego wszystkiego Dol-Guldur i tego całego Azoga niby robi heroic fantasy. A raczej robiłoby, gdyby nie było sporej ilości wątków wręcz pastiszowych. Krótko mówiąc, piękną baśń przeniesiono na ekran tak, że wyszedł ni to heroic, ni to legenda, ni to baśń i ni to pastisz. Jednym słowem: kasza.

Zakończę małym ostrzeżeniem dla tolkienowskich ortodoksów: nie idźcie na ten film. Jeśli przeżyliście pierwszą część, to tej nie przeżyjecie. Zejdziecie na zawał przy scenach w Dol-Guldur. Są one tak bezdennie głupie i tak sprzeczne z jakimkolwiek zamysłem Profesora, że to nawet mnie boli, choć ortodoksem nie jestem. Omijajcie kina, póki nie zejdzie z ekranów tongue.gif

Ocena końcowa: 2 (w skali szkolnej, czyli ledwo przeszedł do następnej klasy).
Ocena końcowa dla ortodoksów: film przebił dno i puka od spodu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #40

     
welesxxi
 

Conan The Historian
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 2.940
Nr użytkownika: 13.919

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 3/01/2014, 7:11 Quote Post

Drugiej części Hobbita nie widziałem, ale wszystkie te zarzuty wysuwane przeciw niej to te same odczucia jakie miałem po obejrzeniu LOTR 2 i 3. Głupota, patos, naiwność, niezniszczalni bohaterowie i skrzeczący Gollum w co drugiej scenie stłamsiły przyjemność oglądania pięknej wizji Śródziemia.
 
User is offline  PMMini Profile Post #41

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.903
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 3/01/2014, 12:29 Quote Post

QUOTE(welesxxi @ 3/01/2014, 7:11)
Drugiej części Hobbita nie widziałem, ale wszystkie te zarzuty wysuwane przeciw niej to te same odczucia jakie miałem po obejrzeniu LOTR 2 i 3. Głupota, patos, naiwność, niezniszczalni bohaterowie i skrzeczący Gollum w co drugiej scenie stłamsiły przyjemność oglądania pięknej wizji Śródziemia.
*


Plus nieznośne łzawe dłużyzny między Frodo a Samem- chyba z godzina łącznie do przewinięcia...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #42

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.850
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 3/01/2014, 18:34 Quote Post

QUOTE
Plus nieznośne łzawe dłużyzny między Frodo a Samem- chyba z godzina łącznie do przewinięcia...

No co Ty, ja czekałem z niecierpliwością kiedy ślub wink.gif. A na końcu takie rozczarowanie, Sam wybrał kogoś innego sad.gif Chłopy jednak nie są stałe w uczuciach...

Czytam te opinie i się zastanawiam czy jednak z pójścia nie zrezygnować. Miałem uszczęśliwić żonę fankę ale nie wiem czy jestem skłonny do aż takich poświęceń wink.gif.
 
User is offline  PMMini Profile Post #43

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 3/01/2014, 20:45 Quote Post

Witam!
A mnie, poza warstwą muzyczną, drugi "Hobbit" podobał się bardziej, niż pierwszy. Trudno zresztą byłoby jedynkę przeskoczyć, do końca której, przyznaję, nie dotrwałem. Baj dalej, rzeczywiście ogólnie rzecz biorąc przygody Gandalfa były, hmm... Zbyt mocno niedopowiedziane, jak na taką dłużyznę. Generalnie-ciągle wisi u szyi filmu to, iż cały "Hobbit" nie trwa 3-4h, zaś wstawki z innych prac Tolkiena są, delikatnie mówiąc, silnie niedorobione.



Rafał-ja liczyłem na noc poślubną Sama i Froda. Ileż łez, ileż uczucia tam by było... biggrin.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #44

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.850
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 3/01/2014, 21:06 Quote Post

QUOTE
Rafał-ja liczyłem na noc poślubną Sama i Froda. Ileż łez, ileż uczucia tam by było...

Niestety, tego nie pisał Amerykanin. Europejczycy mają taką zapisaną w genach niechęć do happy endów sad.gif .
Zresztą może chodziło o podkreślenie tego "muśnięcia" przez Zło, co spowodowało, że już nigdy nie mogli być w pełni szczęśliwi...
 
User is offline  PMMini Profile Post #45

13 Strony < 1 2 3 4 5 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej