|
|
Koncepcja ofensywna Układu Warszawskiego
|
|
|
|
Armie demoludów od razy miały wejść pod dowództwo radzieckie poszczególnych odcinków frontu, polskie dowództwo ograniczałby się do szczebla dywizji co najwyżej. Traktowano je jako takie siły wsparcia armii ZSRR. Desant na Danie, dlatego że nasi mieli tam najbliżej, chodziło również o to, aby LWP wykonało krecią robotę, ponosząc ciężkie straty zamiast czerwonych. Armia czerwona nie chciała wiązać swoich sił na zdobywaniu i desantowaniu się na Jutlandię, LWP jako sojusznik był to tego bardziej odpowiedni.
Ten post był edytowany przez Panhistoryk: 17/05/2017, 14:25
|
|
|
|
|
|
|
Jacek II Nowy
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 65 |
|
Nr użytkownika: 4.752 |
|
|
|
|
|
|
W nawiązaniu do tematu. Szanowni rozmówcy, przeczytałem dyskusję, bardzo ciekawą! I mam pytanie/przemyślenie. Sprzęt bardzo ważny, rzecz oczywista ale zastanawiam się jak bardzo "chciałoby się" zwykłym żołnierzom walczyć? Jak przekładałoby się to na skuteczność bojową oddziałów? Czy żołnierze polscy byliby skuteczniejsi, bardziej bojowi od Czechów? Od Niemców? (tych z NRD) A może mielibyśmy do czynienia z powszechnym marazmem? Pewnie różnice byłyby między poszczególnymi jednostkami, oddziałami oraz znaczenie miałby czas kiedy do takiej inwazji by doszło. Inaczej armie "demoludów" walczyłyby w 1950, inaczej w 1960, 1972, 1979 czy 1981, nie mówiąc już o 1988. Pozdrawiam
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Jacek II Nowy @ 14/05/2020, 12:02) Sprzęt bardzo ważny, rzecz oczywista ale zastanawiam się jak bardzo "chciałoby się" zwykłym żołnierzom walczyć?
Cóż. Może poprawią mnie bardziej historycznie świadomi koledzy (ja też raczej od tego sprzętu jestem) ale w 1968 gdy LWP najechało z bratnią pomocą na Czechosłowację, nie było jakichś drastycznych przypadków dezercji, odmowy wykonania rozkazu itp. Więc myślę, że gdyby padł taki rozkaz, to niezależnie od chęci czy niechęci stanęliby do walki.
(I proszę mnie nie poprawiać: wiem doskonale, że nie było żadnego LWP tylko Wojsko Polskie po prostu, nazwa Ludowe Wojsko Polskie nie ma żadnego formalnego umocowania. Ale była ona w powszechnym użyciu w czasach "komuny" i mam na półkach co najmniej kilka książek wydawnictwa MON z tamtego okresu, w których tytułach Ludowe Wojsko Polskie się pojawia. Uważam to za nazwę bardzo wygodną, bo pisząc skrót LWP od razu wiadomo, że chodzi o siły zbrojne podległe komunistycznym władzom z lat 1943-1989).
Poruszony temat (skuteczność bojowa oddziałów) nalezy do historii alternatywnej. Jest pare watkow w merytorycznie wlasciwym dziale i tam prosze kontynuowac rozwazania. Moderator N_S
Ten post był edytowany przez Net_Skater: 14/05/2020, 19:53
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE Zawsze zastanawiało mnie, czemu w planach inwazji UW przydzielano lWP atak na Danię, zamiast skierować je na bardziej centralny odcinek?
W latach 50 tych nasze SZ były w opłakanym stanie. Żadny ZT nie spełniał radzieckich a potem układowych norm wyposażenia. Pchać ich na BAOR czy na Amerykanów na T-34-85 to prośba o masakrę.
CODE Bazując na budowanej od lat nienawiści do RFN jako "kontynuatorów faszyzmu" można by się spodziewać jakiej-takiej chęci walki wojsk polskich na tym odcinku, podczas gdy do Danii, mówiąc nieco ulicznym kolokwializmem, "nic nie mieliśmy" .
Ale do Schleswigu - Holsztynu jakieś anse mieliśmy prawda zwłaszcza pod wpływem propagandy PRL w sprawie obrony Westerplatte. Było to nieprzypadkowe. A aby 2 Armia dostała się do Dani musi przez ten niemiecki kraj przejechać.
QUOTE Po drugie - a jak w Wielkim Planie miał wyglądać ewentualny front południowy? I jakie role zostały przydzielone innym, mniejszym armiom demoludów?
Jeśli chodzi o południowy odcinek Strategicznego Kierunku "Zachód" to tam być miał Front Czechosłowacki i rozwiniętą do frontu Centralną Grupę Wojsk AR wzmocnioną jednostkami Przykarpackiego OW. Celem FCz było jak najszybsze dotarcie do Renu w okolichach Strasburga.
CODE Wyjaśnienie jest bardzo proste, nie ufano przymusowym "sojusznikom" stąd powierzano im jedynie drugorzędne kierunki.
Jak by nie ufano to by nie kierowano na front. 3 Armia NAL i 5 Armia NAL znajdowały się w składzie frontów radzieckich na głównych kierunkach. Front Czechosłowacki też nie można powiedzieć że miał drugorzędny kierunek. Nawet zadanie 1 Armii WP czyli zajęcie Hamburga nie uważał bym za drugorzędny cel w kontekście amerykańskich posiłków zza oceanu.
CODE Dodatkowo byli oni gorzej wyposażeni bo Moskwa nie przekazywała najlepszego sprzętu nikomu, a tam by się trzeba było mierzyć z zachodnią elitą.
Bzdury pleciesz. T-54A w 1955 to był nie najlepszy sprzęt? BWP-1 w 1968 nie był najlepszy sprzęt w swojej klasie. MiG-21M z 1968 to nie był najlepszy sprzęt w swojej klasie? Wciskanie Jaka-28 w wersji bombowej to nie był najlepszy sprzęt. Su-7BM w 1964 to nie był najlepszy sprzęt? T-72M1 w 1975 to nie był najlepszy sprzęt? Nie mówiąc o SA-75, S-75, S-75M, S125, S125M czy S-200W. Naprawdę z tezami generalnymi byłbym ostrożny. To ze demoludy wybierały tańszy sprzęt np my zamiast T-80B wybraliśmy T-72S to często chodziło o kasę bo Wielki Brat słono sobie liczył.
CODE Armie demoludów od razy miały wejść pod dowództwo radzieckie poszczególnych odcinków frontu, polskie dowództwo ograniczałby się do szczebla dywizji co najwyżej.
Ćwiczono wymianę dywizji tzn radzieckie i inne pod polskim dowództwem polskie pod radzieckim i innym dowództwem. Reszta to twoje dyrdymały. Jak najbardziej istniały dowództwa 1,2 i 4 Armii WP w czasie pokoju (odpowiednio POW, SOW i WOW) i 3 Armii Lotniczej (dow WL) a dow WOPK było elementem JSOP państw UW. Jak najbardziej istniało dow Frontu ukryte jako Generalny Inspektorat Wyszkolenia Bojowego. Jak najbardziej zastępcą dowódcy Kierunku Strategicznego "Zachód" był Polak.
CODE Traktowano je jako takie siły wsparcia armii ZSRR.
Ładne mi wsparcie gdzie w I eszelonie UW jednostki bratnich armii stanowiły około 50% wszystkich sił podporządkowanych ZDSZUW.
CODE Desant na Danie, dlatego że nasi mieli tam najbliżej, chodziło również o to, aby LWP wykonało krecią robotę, ponosząc ciężkie straty zamiast czerwonych.
Najbliżej miało NRD i ono też wydzielało podobne siły w piechocie morskiej. PRL NRD i ZSRR wydzielały podobne siły choć to się nazywało Dywizja, pułk czy brygada tak naprawdę wszystkie te jednostki odpowiadały siłą standardowego wzmocnionego pułku zmechanizowanego. Jeśli chodzi siły powietrznodesantowe to prym wiedli radzieccy wydzielając całą dywizję powietrznodesantową. A ich dywizja powietrznodesantowa była wtedy zmechanizowana. Nasza dywizja miała siłę wzmocnionego pułku powietrznodesantowego i to lekkiego. Przeznaczenie NRDowskiego pułku powietrznodesantowego nie jest mi znane. Operacja desantowa miała być przeprowadzona w momencie wypracowania dogodnych warunków do jej przeprowadzenia np wywalczenia przewagi powietrznej na tym kierunku.
QUOTE Armia czerwona nie chciała wiązać swoich sił na zdobywaniu i desantowaniu się na Jutlandię,
Totalna bzdura. Armia Czerwona została rozwiązana w 1946. Armia Radziecka wydzielała conajmiej dowództwo ZFB i niezbędne siły okretowe oraz lotnicze do przeprowadzenia operacji desantowej. Wydzielała zmechanizowaną dywizje powietrzno desantową, jednostki WTA dla siebie i dla sojuszników, brygadę piechoty morskiej. Radzieckie jednostki desantowe miały swój pas na północ od nas czy Zelandię a ich celem była położona na tej wyspie Kopenhaga. Mieli trudniejsze zadanie niż my gdyż Zelandii broniły dwie brygady zmechanizowane a w naszym pasie była duńska Heimwehra czyli ichny WOT.
Po za tym desant nie obejmował Jutlandii tylko wyspy położone w Cieśninach Duńskich. My mieliśmy zdobywać min wyspę nomen omen "Mon".
CODE LWP jako sojusznik był to tego bardziej odpowiedni.
Wszyscy sojusznicy partycypujący z ZFB byli zaangażowani w operacje desantową na Ciśnieniach Duńskich.
CODE Sprzęt bardzo ważny, rzecz oczywista ale zastanawiam się jak bardzo "chciałoby się" zwykłym żołnierzom walczyć?
Widzę że nigdy nie byłeś w wojsku. Zgadnij po co oficerom i podoficerom pistolet? W sytuacji zagrożenia życia ze strony przeciwnika i własnych przełożonych człowiek walczy o przetrwanie i nie ma czasu myśleć czy się chce czy nie chce. Po to byli politrucy aby te wątpliwości rozwiać i zamienić je jeśli nie wolę walki to przynajmniej chęć przterwania. A na atomowym polu walki zycie ratowało paradoksalnie parcie do przodu i stały kontakt bojowy z nplem.
CODE Jak przekładałoby się to na skuteczność bojową oddziałów?
Normalnie czyli przeciętnie. Z poligonów płynęły komunikaty o mistrzowskim działaniu jednostek o precyzji wojsk w wykonywaniu zadań itd. A wojna to czas kiedy wszystkie plany się załamują a brutalna weryfikacja wyszkolenia kosztuje wiele ofiar.
CODE Czy żołnierze polscy byliby skuteczniejsi, bardziej bojowi od Czechów? Od Niemców? (tych z NRD)
Z ćwiczeń biegły komunikaty o nie ustępowaniu żołnierzy WP w wyszkoleniu w porównaniu z bratnimi armiami. A że metodologia i normy wyszkolenia były podobne to te różnice nie powinny być duże.
CODE A może mielibyśmy do czynienia z powszechnym marazmem?
Na atomowym polu walki marazm? Gdzie czas się liczy nie w dniach a godzinach. Przewidywane tempo natarcia było by tak duże ze ci ludzie nie mieli by czasu na marazm. Marazm w tych warunkach oznacza śmierć.
CODE Pewnie różnice byłyby między poszczególnymi jednostkami, oddziałami oraz znaczenie miałby czas kiedy do takiej inwazji by doszło.
We wszystkich KDL propaganda nawet ta mniej widoczna i nie nachalna pracowała pełną parą. Prasa, kino, telewizja , książki. Ty myślisz że duża kasa , kolorowa taśma z USA poszła na Krzyżaków dlatego że Gomułka lubił Sienkiewicza? Może i lubił ale film miał spowodować nienawiści do czarnych krzyży. Jaka armia NATO obrała sobie czarny krzyż za swój znak rozpoznawczy? Czy duński Danenborg w kadrze bitwy znalazł się tam przypadkowo? Cała struktura państwa pracowała nad określoną postawą wobec przewidywanego przeciwnika.
CODE Inaczej armie "demoludów" walczyłyby w 1950, inaczej w 1960, 1972, 1979 czy 1981, nie mówiąc już o 1988.
Bo ja wiem. Jak do ciebie strzelają to ty się nie zastanawiasz i tez strzelasz. A czytając amerykańskie wspomnienia jak oni traktowali niemieckich jeńców szczególnie po D-dayu to ja bym nie chciał grać w loterię zastrzelą - niezastrzelą.
W 1988 było już odprężanie, konferencja CFE-1, UW ogłosiło przejście z doktryny obronno-ofensywnej na obronna. W Polsce powstała koncepcja pułku zmechanizowanego ala Siwicki i zbalansowanej dywizji zmechanizowanej.
Ten post był edytowany przez orkan: 14/05/2020, 23:15
|
|
|
|
|
|
|
|
Czytałem, że Amerykanie dość wcześnie byli już przygotowani do obrony cieśnin duńskich. Czy wiadomo od kiedy polskie zadanie byłoby już niewykonalne?
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE Czy duński Danenborg w kadrze bitwy znalazł się tam przypadkowo? Zaciekawiło mnie to. Gdzie? W którym momencie?
|
|
|
|
|
|
|
|
Znane mi przewidywane posiłki Amerykanów dla Danii do elt na F-15C/D (24 s-ty). Na lądzie prym w posiłkach mieli wieść Brytyjczycy (brygady piechoty).
Generalnie największym zagrożeniem dla wszystkich trzech zespołów desantowych ZFB była by Marinefliger z 96 Tornado IDS (64 operacyjnymi) z których każde przenosiło po 2 pociski Kormoran 2. Drugim zagrożeniem był duńskie i niemieckie wilcze stado 24 U-bootów. Trzecim zagrożeniem dla ZFB było 70 niemieckich i duńskich S-bootów z uzbrojeniem rakietowym. Więc za nim operacja powietrznodesantowa doszła by do skutku to lotnictwo szturmowe FB (Su-24 i Su-17 z krajów bałtyckich) musiało by zneutralizować lotniska i DOLe obu Geschwaderów MFL. Siły lekkie musiały by pokonać lekkie siły morskie dowództwa Jutland. Siły ZOP okrętowe i lotnicze jeśli nie mogły by zniszczyć natowskie ubootwaffe na Bałtyku to chociaż trzymać je z dala od ZDes ZFB. Neutralizacja lotnictwa duńskiego przypadła by 3 AL i radzieckim siłom powietrznym PGWAR i WMF. Zachodni Bałtyk by się zagotował. Powodzenie operacji zdobycia morskiej i powietrznej przewagi na tym akwenie warunkowała by uruchomienie operacji powietrznodesantowej.
Ten post był edytowany przez orkan: 16/05/2020, 2:19
|
|
|
|
|
|
|
Jacek II Nowy
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 65 |
|
Nr użytkownika: 4.752 |
|
|
|
|
|
|
Do Orkan-a. Wielkie dzięki za tak wyczerpujące podejście do tematu. Naprawdę bardzo dziękuję.Informacja o sile obrony wysp Duńskich, o ilości U-bootów bardzo interesujące. Co do morale wojska i jego zaangażowaniu w walkę to opowiem pewną historię. Mój tato, rocznik 1950 poszedł do wojska w 1970. Na skutek zmiany miejsca zamieszkania i podjęcia pracy dość daleko od rodzinnej miejscowości, w kamasze trafił nieco później niż jego koledzy. Do koszar (Żary-Żagań) trafił latem ale nie w lipcu. W grudniu, pewnego dnia obudził ich alarm, wydano ostrą amunicję i podstawiono ciężarówki. Mięli być gotowi do wyjazdu. Nie wiedzieli gdzie. My, ja, teraz wiem, że pewnie chodziło o zabezpieczenie np. Wrocławia w razie rozlania się niepokojów z wybrzeża na resztę kraju. Zapytałem go, czy jeśli jednak skierowano by ich przeciw robotnikom, to jeśli padłby rozkaz to strzelaliby do nich. Odpowiedział mi,że teraz a nawet kilka lat później pewnie nie, bo po prostu wiedziałby więcej, był po prostu mądrzejszy ale wtedy... Jak powiedział: myślę, że nikt by się nawet nie zastanawiał nad tym nawet pięciu sekund. Tato nie był "zideologizowany" komunistycznie, zaliczył w 1968 pałowanie, nie wierzył w wyższość socjalizmu ale... Niemców do tej pory nie lubi Często powtarza "Krzyżak to zawsze Krzyżak". Co do wyszkolenia. Tato twierdzi, że na 24 miesiące służby co najmniej połowę tego czasu spędził na poligonie. Odrę "w natarciu" forsowali trzy razy, raz w zimie i dwa razy jak "nie było śniegu". Obronę ćwiczyli tylko wtedy jak ćwiczyli wspólnie z Armią Radziecką, bo wtedy oni się bronili a "Ruscy" atakowali. Nie lubili tych łączonych ćwiczeń bo "jak byli Ruscy to zawsze ktoś ginął" - w sensie w wypadku, musieli bardzo na nich uważać żeby po prostu kogoś nie rozjechali. Co do taktyki, pomijam oczywiste rzeczy ale tato opowiadał nie raz, że jak nacierali to kazali im biec i krzyczeć "uraa" co już wtedy przyjmowali jako głupie i bez sensu. Co prawda, twierdzi, że to "uraa" miało miejsce jak "Ruscy byli". Gdzieś czytałem o limitach zużycia amunicji w czasie służby w LWP, że to było 50 sztuk amunicji na rok. Ojciec mój twierdzi, że to bzdura, przynajmniej jak on służył 1970/1972. Strzelanie z ostrą amunicją czy to strzelnica czy poligon było częste i "do znudzenia". Przepraszam za przydługą opowieść o moim tacie Ps. faktycznie, w wojsku nie byłem.
Gdzieś czytałem o limitach zużycia amunicji w czasie służby w LWP, że to było 50 sztuk amunicji na rok. Ojciec mój twierdzi, że to bzdura, przynajmniej jak on służył 1970/1972. Strzelanie z ostrą amunicją czy to strzelnica czy poligon było częste i "do znudzenia". Bzdura ? Lepiej wstrzymajmy sie z tak kategoryczna ocena. Za moich czasow (1967-69), w mojej branzy wojskowej wystrzelilem nie wiecej jak 30 kulek. Oficjalnie, bo nieoficjalnie to inna sprawa. Moderator N_S
Ten post był edytowany przez Net_Skater: 16/05/2020, 13:19
|
|
|
|
|
|
|
|
Jak znajdziesz w tym filmie "ura" to ok. Amunicja rozchodzi się gęsto. To chyba czasy przed wynalazkiem wkładki do D-10T która umozliwiala zastąpienie drogiej amunicji 100 mm w dodatku zużywającej szybko niechromowane lufy tych dział, przez amunicje 23mm. Bo przecież chodzi tylko o sprawdzenie czy celowniczy trafia do celu.
https://youtu.be/Emrk2-YZNpo
Polecam fragment z toru psychologicznego.
SWD bez celowników. Pewnie się bali je potłuc.
Film to rok 1974
Ten post był edytowany przez orkan: 17/05/2020, 15:26
|
|
|
|
|
|
|
Jacek II Nowy
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 65 |
|
Nr użytkownika: 4.752 |
|
|
|
|
|
|
Do Moderatora: To nie moja kategoryczna ocena. Tak mówi/opowiada mi mój tato. Nie wiem czy to było powszechne czy tylko w jego jednostce. Podejrzewam, że raczej to jego jednostka należała do "pierwszoliniowych" czy "pierwszego rzutu" i pewnie dlatego tak często mięli strzelania czy poligony. Nie twierdzę, że mam rację Podobnie jak wyżej, o tym "ura" opowiada mi tato, nie widzę powodu dlaczego miałby mi zmyślać. Może był to jednorazowy incydent a może nie. W każdym razie utkwił mu w pamięci. Czyli żołnierze orłem na hełmie walczyliby z poświęceniem w IIIwś? Przychylam się do opinii, że tak. Nie czuję się kompetentny aby wydać osąd ich skuteczności i sprawności w takiej walce ale byliby na pewno kompetentni jeśli bralibyśmy pod uwagę jednostki pierwszego rzutu.
Pozdrawiam.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(orkan @ 17/05/2020, 14:56) Jak znajdziesz w tym filmie "ura" to ok. Amunicja rozchodzi się gęsto. To chyba czasy przed wynalazkiem wkładki do D-10T która umozliwiala zastąpienie drogiej amunicji 100 mm w dodatku zużywającej szybko niechromowane lufy tych dział, przez amunicje 23mm. Bo przecież chodzi tylko o sprawdzenie czy celowniczy trafia do celu. https://youtu.be/Emrk2-YZNpoPolecam fragment z toru psychologicznego. SWD bez celowników. Pewnie się bali je potłuc. Film to rok 1974
A jaki w ogóle sens miało to kładzenie się pod czołgiem? Jaka jest szansa, że czołg nie rozjedzie żołnierza? Czy żołnierz nie jest zbyt cenny, żeby go tak łatwo marnować?
|
|
|
|
|
|
|
|
AM3
CODE A jaki w ogóle sens miało to kładzenie się pod czołgiem? Jaka jest szansa, że czołg nie rozjedzie żołnierza? Czy żołnierz nie jest zbyt cenny, żeby go tak łatwo marnować?
Nigdy o takich, bezsensownych, wyczynach w (L) Wojsku Polskim nie słyszałem. To mogło być i prawdopodobnie było zrobione bezpiecznie dla celów filmowych. Nie tak jak wyglądało na załączonym obrazku. Te walki na lądzie, siłą jednej drużyny, imponujące. Na spadochronach wisiał cały pluton, ale to zdjęcie było chyba pstryknięte przy innej okazji. No i jeden okręt podwodny, jeden kuter rakietowy i jeden trałowiec bazowy. Jestem pod wrażeniem. Zastanawiam się, w co można było trafić tą rakietą, chyba ziemia-ziemia, przy jej maksymalnym zasięgu.
|
|
|
|
|
|
|
|
A tak przy okazji: istniała w wojskach UW koncepcja wykorzystania wozu piechoty przewidująca atak tegoż pojazdu z ubezpieczeniem drużyny. Po wojnie Jom Kippur zamieniono rolę (atakuje piechota). Ktoś wie co tam się wydarzyło?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Jacek II Nowy @ 16/05/2020, 11:23) Do Orkan-a. Wielkie dzięki za tak wyczerpujące podejście do tematu. Naprawdę bardzo dziękuję.Informacja o sile obrony wysp Duńskich, o ilości U-bootów bardzo interesujące. Co do morale wojska i jego zaangażowaniu w walkę to opowiem pewną historię. Mój tato, rocznik 1950 poszedł do wojska w 1970. Na skutek zmiany miejsca zamieszkania i podjęcia pracy dość daleko od rodzinnej miejscowości, w kamasze trafił nieco później niż jego koledzy. Do koszar (Żary-Żagań) trafił latem ale nie w lipcu. W grudniu, pewnego dnia obudził ich alarm, wydano ostrą amunicję i podstawiono ciężarówki. Mięli być gotowi do wyjazdu. Nie wiedzieli gdzie. My, ja, teraz wiem, że pewnie chodziło o zabezpieczenie np. Wrocławia w razie rozlania się niepokojów z wybrzeża na resztę kraju. Zapytałem go, czy jeśli jednak skierowano by ich przeciw robotnikom, to jeśli padłby rozkaz to strzelaliby do nich. Odpowiedział mi,że teraz a nawet kilka lat później pewnie nie, bo po prostu wiedziałby więcej, był po prostu mądrzejszy ale wtedy... Jak powiedział: myślę, że nikt by się nawet nie zastanawiał nad tym nawet pięciu sekund. Tato nie był "zideologizowany" komunistycznie, zaliczył w 1968 pałowanie, nie wierzył w wyższość socjalizmu ale... Niemców do tej pory nie lubi Często powtarza "Krzyżak to zawsze Krzyżak". Co do wyszkolenia. Tato twierdzi, że na 24 miesiące służby co najmniej połowę tego czasu spędził na poligonie. Odrę "w natarciu" forsowali trzy razy, raz w zimie i dwa razy jak "nie było śniegu". Obronę ćwiczyli tylko wtedy jak ćwiczyli wspólnie z Armią Radziecką, bo wtedy oni się bronili a "Ruscy" atakowali. Nie lubili tych łączonych ćwiczeń bo "jak byli Ruscy to zawsze ktoś ginął" - w sensie w wypadku, musieli bardzo na nich uważać żeby po prostu kogoś nie rozjechali. Co do taktyki, pomijam oczywiste rzeczy ale tato opowiadał nie raz, że jak nacierali to kazali im biec i krzyczeć "uraa" co już wtedy przyjmowali jako głupie i bez sensu. Co prawda, twierdzi, że to "uraa" miało miejsce jak "Ruscy byli". Gdzieś czytałem o limitach zużycia amunicji w czasie służby w LWP, że to było 50 sztuk amunicji na rok. Ojciec mój twierdzi, że to bzdura, przynajmniej jak on służył 1970/1972. Strzelanie z ostrą amunicją czy to strzelnica czy poligon było częste i "do znudzenia". Przepraszam za przydługą opowieść o moim tacie Ps. faktycznie, w wojsku nie byłem. Gdzieś czytałem o limitach zużycia amunicji w czasie służby w LWP, że to było 50 sztuk amunicji na rok. Ojciec mój twierdzi, że to bzdura, przynajmniej jak on służył 1970/1972. Strzelanie z ostrą amunicją czy to strzelnica czy poligon było częste i "do znudzenia". Bzdura ? Lepiej wstrzymajmy sie z tak kategoryczna ocena. Za moich czasow (1967-69), w mojej branzy wojskowej wystrzelilem nie wiecej jak 30 kulek. Oficjalnie, bo nieoficjalnie to inna sprawa. Moderator N_S Normy zużycia amunicji do celów szkoleniowych były uzależnione od rodzaju wojsk i specjalności. o ile w jednostkach zmechanizowanych żołnierze specjalności liniowych strzelali dość dużo i różne rodzaje strzelań to np wojska OPK strzelały rzadko(1 raz w miesiącu) i tylko tzw strzelanie nr 1.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|