Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Pojedynki sądowe, Referat i dyskusja
     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 11/05/2008, 21:12 Quote Post

TEMAT BIERZE UDZIAŁ W WIELKIM KONKURSIE HISTORYCY.ORG! - przyp. Paulus


a no tak, proszę o krytykę i słowa uznania wink.gif

Pojedynki sądowe- jedna z form ordaliów (sądów bożych) wywodzą się z prawa germańskiego. Istotą ordaliów było przeświadczenie, iż siły wyższe wykażą sprawiedliwe rozwiązanie nierozwiązywalnej dla sądownictwa kwestii przez udzielenie wydatnej i co ważniejsze skutecznej pomocy niewinnie pokrzywdzonemu. Obok takich form ordaliów jak próba wody (zimnej lub gorącej), czy próba żelaza mających charakter sprawdzianów jednostronnych tj. takich w których poddawany próbie mierzył się tylko z prawami fizyki czy własną słabością (przez np. dotykanie i przenoszenie rozgrzanych przedmiotów lub pławienie w wodzie), istniała jeszcze jedna forma ordaliów - pojedynek sądowy. Ten sposób rozstrzygania spornych kwestii jest o tyle ciekawy, że rywalizacja w tym przypadku miała miejsce miedzy dwiema stronami konfliktu. Sprawdzian taki zarządzano w sprawach karnych, gdy sąd nie był w stanie znaleźć dostatecznych dowodów winy oskarżonego. Tego typu rozwiązanie, niewątpliwie wygodne dla sądu i przyspieszające wydanie wyroku a niejednokrotnie zwalniające od konieczności jego wykonania stosowano chętnie, mimo restrykcji wydanych przez instytucję jakby „z urzędu” powołanej do rozstrzygania o woli Bożej- kościoła katolickiego. Zakaz ten wydano w roku 1215 na soborze Laterańskim IV. spowodował on skutki wyłącznie ideologicznej natury- cofnięcie oficjalnego poparcia kościoła dla tego typu procedur, nie powodując ustania ich stosowania w praktyce sądowej. Co więcej nie zmieniła się praktyka duchowego wsparcia kleru dla ordaliów i jego udziału w próbach (nie tylko w charakterze świadków i ku legalizacji ideologicznej).
Znaczenie pojedynku sądowego musiało być poważne skoro w niecałe 100 lat po wydaniu wspomnianego zakazu, król francuski Filip IV Piękny, znany zresztą z zamiłowania do otaczania się uczonymi legistami, wprowadził na swym dworze specjalnego urzędnika, którego zadaniem było zajmowanie się uzbrojeniem biorących udział w pojedynkach sądowych oraz, co wydawać się może dziwnym, dbanie o toczenie walki (bezpardonowej przecież z założenia) w sposób godny i rycerski, tzw. Heraut d`Armes. Mimo jednak tak znacznej popularności ordalia (nie tylko w formie pojedynków) w Europie tracą na znaczeniu na rzecz innych sposobów dowodzenia przed nastaniem wieku XV, choć nie można powiedzieć, by zanikły całkowicie. W niektórych zaś rodzajach spraw, jak choćby słynne procesy czarownic, przetrwały ordalia długie wieki, choć nie w formie pojedynków. Całkiem odmienną niż w Europie zachodniej sytuację można zaobserwować w Polsce. Tu pojedynki sądowe, choć nie mające już chyba funkcji dowodowej w procesie przetrwały wiek XV a w następnym stuleciu stały się tak częste, że sejm w Radomiu z roku 1505 zabronił sądom orzekać rozwiązywanie spraw pojedynkiem pozostawiając to w gestii króla i hetmana których zgoda była niezbędna dla odbycia takiego pojedynku w majestacie prawa. Ponadto rola pojedynków sądowych ograniczona została raczej do sposobu rozprawy między panami, nie zaś środka dowodowego i to wyłącznie w procesie o spotwarzenie szlachcica.
Jakże odmiennie przedstawia się znany przypadek Gniewosza z Dalewic pozwanego przez Jaśka z Tęczyna i 12 innych rycerzy w związku z pomówieniem przez dalewickiego pana żony panującego Władysława Jagiełły- Jadwigi o zdradę w roku 1389. Cała sprawa wydaje się być nacechowana rysem raczej politycznym niż moralno- obyczajowym, żywa bowiem była wciąż kwestia planowanego małżeństwa Jadwigi z Wilhelmem Habsburgiem (wówczas już z resztą pogrzebana1), tym bardziej, że sama spotwarzona znana była z prowadzenia niezwykle pobożnego żywota. Skończyło się wszystko dla Gniewosza raczej szczęśliwie, czy to przestraszony liczbą pozywających, czy też groźną sławą Tęczyńskiego- słynnego zwycięzcy rycerskich pojedynków zdecydował się uznać swój błąd musiał jednak odszczekać kłamstwo pod stołem, król zaś raczej mu wybaczył, gdyż w latach późniejszych sam Gniewosz piastował niebagatelne stanowiska w administracji i kancelarii królewskiej. Najistotniejsze jednak jest to, że w tej właśnie sprawie pojawiają się dwa rysy charakterystyczne dla ordaliów, zastępstwo udzielone kobiecie a przy tym głowie koronowanej (bynajmniej nie przez osobę spokrewnioną), oraz wykorzystanie pojedynku jak środka dowodowego, jeśli przyjąć polityczne podłoże sprawy.
Nie należy sądzić, że pojedynki sądowe miały by pozostać domeną wyłącznie rycerstwa, stosowano je również w stosunku do chłopów jak i mieszczan. Były ponadto jak choćby żadna inna, okazją do spotkania w pojedynku, uświęconym i odbytym oficjalnie rycerza z nie- rycerzem. „Urodzony” miał w takim przypadku prawo wystawić zastępcę by nie kalać się walką z człowiekiem niższego stanu, istniała ponadto grupa osób nie mogących, lub nie muszących stawać do pojedynku osobiście, lecz używających zastępcy- szampierza. Do takich uprzywilejowanych, czy może upośledzonych należeli: władcy i panujący (pozwanie Gniewosza z Dalewic przez Tęczyńskiego) , nieletni (młodsi niż 21 lat) i starcy (powyżej 60roku życia), duchowni (którym mimo zakazu zdarzało się stanąć w szrankach), kobiety i kalecy.. W ostateczności bezpardonowo omijano obowiązek pokrewieństwa, jak choćby we wspomnianej sprawie z Jadwigą (trudno doszukiwać się pokrewieństwa między żoną króla Władysława- Andegawenką a Tęczyńskim i ponadto tuzinem innych rycerzy w dodatku).
Sposób i zasady prowadzenia pojedynków sadowych mimo upływu wieków i rozrzutu terytorialnego zmieniał się niewiele, większe natomiast znaczenie miała przynależność stanowa walczących i układ stron. Zasadniczo rozróżniano trzy odmiany tego typu walk, konną i dwie piesze. Walka konno odbywała się przy użyciu kopii, pieszo zaś w zależności od statusu walczących na miecze lub pałki (maczugi), jest to jednak zasada od której wyjątków szukać nie trzeba długo. Pojedynek mieszczan z Vallencines we Francji stoczony w roku 1455 odbył się pieszo z użyciem maczug i tarcz. Miał on charakter wybitnie sądowy na co może wskazywać powieszenie przegranego2. Co ciekawe również „panom” mogła nadarzyć się konieczność bicia się „z chłopska” kijem. Czynnikiem decydującym bowiem w wyborze broni nie było li tylko urodzenie, równie istotne było, kto kogo pozywał. Jeżeli bowiem piercą (powodem jakbyśmy dzisiaj powiedzieli) był chłop, sąpierzem zaś, czyli pozwanym walka odbywała się z użyciem „przystojnych” temu ostatniemu mieczy i odwrotnie, gdy rycerz pozywał chłopa zmuszony był dochodzić swego „chłopskim” kijem. Do walk takich używano specjalnego typu tarcz o niespotykanym nigdzie indziej kształcie i rozwiązaniu imacza, używanych również jako broń ofensywna. Niezwykle interesującą wydaje się kwestia ewolucji użycia uzbrojenia ochronnego podczas pojedynków sądowych na przestrzeni kilkuset lat w jakiej je toczono. Przemiany te ta miała chyba podłoże tyleż o militarne jak również ideologiczne. Otóż wraz z dojrzewaniem średniowiecza i jego zbliżaniem się do epoki renesansu, wraz z nasileniem się zjawiska jakie można by określić kulturą rycerską zmieniał się obraz tego typu pojedynków. Trudno też przecenić wpływ czynników natury czysto militarnej i technologicznej. Początkowym założeniem różnorodnych ordaliów (w tym pojedynków) było rozstrzygnięcie przez siły wyższe nierozstrzygalnej dla śmiertelników kwestii.
Nie jest to bynajmniej wynalazek kultury chrześcijańskiej, już bowiem pogańscy wikingowie odbywali pojedynki mające przy pomocy sił wyższych wyłonić prawego, przez śmierć adwersarza udowadniając jego rację. Wydaje się, iż walki te nie musiały, bądź nie mogły odbywać się publicznie, bogowie mieli na osobności jakby okazać swą wolę. Istnieje jeszcze jedna zasadnicza różnica, otóż w toczonych przez wikingów pojedynków typu „holmganga” stosowano zasadę maksymalnej skuteczności, w myśl której walczących nie okrywało żadne uzbrojenie ochronne. Ostatecznie celem było uśmiercenie wskazanego boskimi wyrokami. Wraz z rozwojem kultury rycerskiej i dworskiej oraz przeniesieniem sądów bożych na forum publiczne dokonanym przez chrześcijaństwo, oraz wprowadzeniem pojedynku konnego na kopie walczących zaczęto zaopatrywać w pancerze i to najdoskonalsze jakimi dysponowała dana epoka. Wynikało to chyba z pragnienia, by uniknąć podczas ich toczenia obciążenia przypadkowością, jakim musiały by one być nacechowane w sytuacji nie stosowania dostatecznego pancerza. Niosło to zresztą spore zagrożenie obopólnej śmierci zapaśników, która tworzyła niezwykle kłopotliwą sytuację przy założeniu, że prawy zostanie wskazany Boskim wyrokiem zostając zwycięzcą pojedynku. Szczególnie istotną wydaje się kwestia zaopatrzenia w zbroje czy pancerze walczących konno na kopie. Z uwagi na specyfikę i ogromną skuteczność czterometrowej średniowiecznej kopii powstającą z połączenia masy jeźdźca w pancerzu (waga uzbrojenia ochronnego mogła wynosić w XVIw. nawet 40 kilogramów) i konia (znacznie potężniejszego i cięższego niż obecnie hodowane), rozpędzonych do znacznej szybkości użycie uzbrojenia ochronnego wydaje się nieodzownym. W przeciwnym bowiem razie śmiertelnym było by każde trafienie omijające tarczę a nie o to najwidoczniej chodziło. Dbałość o dokładne opancerzenie walczących w pojedynku sądowym była ogromna, w statutach dotyczących tej kwestii pochodzących z XIII w. znajdujemy nakaz użycia kolczugi oraz innego rodzaju pancerza założonego na nią. Chodzi mianowicie o jakiś typ brygantyny3- pancerza z niewielkich metalowych płytek nitowanych od spodu do skórzanego kaftana, łączącego zalety giętkości i wytrzymałości, w czasie wydania owego nakazu będącego nowością w dziedzinie uzbrojenia. Ówczesne brygantyny charakteryzowały się stosunkowo dużymi rozmiarami płytek- zbrojników dochodzącymi do ok. 10 X 25 cm.4, dając stosunkowo dobrą ochronę przed pchnięciem. W bronioznawstwie polskim taki typ pancerza, złożonego ze zbrojników o różnych rozmiarach i kształtach nosi nazwę płatów, określenie „brygantyna” zarezerwowane jest dla konstrukci późniejszych, złożonych z mniejszych, jednakowych zbrojników) Nieco odmienną sytuację dostrzec można w pojedynkach pieszych gdzie walczono na miecze, również osłaniając się tarczami. Tu idąc za tradycją zbroi ani pancerzy metalowych nie stosowano, prawo pozwalało natomiast walczącym założyć na siebie „tyle szat skórzanych i lnianych ile zechcą”. Dawało to możliwość stosowania całej gamy pancerzy w typie „jack’a”, przeszywanicy, tegilaji tj. kaftana wykonywanego z licznych pikowanych lub watowanych warstw tkaniny, dającej całkiem dobrą ochronę przed cięciem prostego miecza. W pojedynkach konnych ustępstwem na rzecz tradycji wymagającej walki bez opancerzenia był utrzymany nawet w epoce największej świetności zbroi płytowej ( 1 poł. XVI w.) zakaz używania osłon nóg- bigwantów. Kolejnym sposobem eliminowania ryzyka przypadkowych zwycięstw czy obopólnego uśmiercenia zapaśników był nakaz, by sztychy (ostre zakończenie głowni) broni siecznej oraz groty kopii nie były ostre na tyle by rozepchnąć łatwo oczka kolczugi. Było to tym trudniejsze, że europejskie kolczugi, w przeciwieństwie do wschodnich, były wytwarzane z kółek na przemian spawanych i nitowanych a od XIV w. tylko nitowanych, czasem nawet dwoma nitami, ogromna musiała być więc siła ciosu potrzebna do rozerwania tępym lub tzw. koroniastym ostrzem oczek pancerza, tym bardziej, że do zadania poważnej rany nie wystarczyło rozerwanie pojedynczego oczka a kolczugę noszono na watowanym kaftanie. Wszystko to powodowało, iż trafienia prowadzące do zabicia bądź obezwładnienia przeciwnika musiały być albo liczne (a więc nie przypadkowe) albo zadane z dużą siłą wymagającą niemałej wprawy, czy wreszcie niezwykle precyzyjne, trafiające w miejsce nie chronione pancerzem. Wykonanie zaś takich trafień podczas kolejnych najazdów w warunkach walki i zagrożenia kontrakcją przeciwnika musiało być niezwykle trudne do wykonania. Podczas pojedynków pieszych (bez opancerzenia) liczyły się umiejętności szermiercze pozwalające unikać przypadkowych trafień. Bardzo dbano, pomimo wiary w nadprzyrodzoną interwencję podczas ordaliów, o danie walczącym równych szans na początku. Uzbrojenie adwersarzy miało być tej samej klasy i w tej samej liczbie, nawet jego umiejscowienie musiało być identyczne. We Francji dbał o to wspomniany wyżej heraut d’armes. W walce konnej używano, obok kopii ulegającej zwykle zniszczeniu przy trafieniu w tarczę, dwu mieczy, jednego przy siodle, drugiego przy pasie. Miało to znaczenie o tyle duże, że w razie wysadzenia z siodła, co w walkach na kopie zdarzało się nader często pomimo stosowania specjalnej kulbaki o podwyższonych łękach, lub zabicia pod rycerzem konia, o ile obalony był w stanie kontynuować walkę, nie był pozbawiony oręża. Oczywiście sam upadek z rozpędzonego konia przesądzał często o wyniku walki powodując śmierć lub poważne obrażenia, nie było to jednak regułą. Przykładem niech będzie pojedynek (nie sądowy) na kopie hrabiego Amadeusza VII Sabaudzkiego, zwanego Czerwonym Hrabią, z Anglikem, hrabią de Hadington na ostre kopie, który miał miejsce w roku1383. podczas walki obu przeciwnikom zdarzyło się spaść z siodła i mimo to kontynuować walkę, dopiero po kolejnym upadku de Hadington złamał obojczyk i zmuszony był uznać wyższość przeciwnika5 nie był to przypadek odosobniony skoro Edykt Boloński wydany w 1253 r. zakazuje konnemu rycerzowi atakować rycerza walczącego piechotą (taka sytuacja mogła zaś powstać raczej wyłącznie w wyniku zabicia konia pod walczącym i kontynuowania przez niego walki pieszo, w owym czasie bowiem rycerstwo stawało do walki raczej konno ).
Za posiadaniem dwu mieczy przemawiał też fakt postępującej od XIII w. specjalizacji miecza i odróżnienia konstrukcji przeznaczonego do walki konnej i pieszej, przede wszystkim pod względem rozmiaru . Miecz do walki pieszej był mniejszej długości co utrudniałoby walkę z konia, szczególnie z przeciwnikiem stojącym na ziemi, miecz do walki konnej zbyt długi i nieporęczny w razie walki na piechotę (przed pojawieniem się miecza długiego podobnych rozmiarów ale o zastosowaniu pieszym), tzw. wielki miecz, będący standardową bronią konnego od połowy XIII w., mógł posiadać głownię długości ponad 100 cm. i znaczną wagę co było zaletą w walce konnej ale znacznie utrudniało walkę pieszą taka bronią. Jeden z mieczy miał być umocowany przy siodle, drugi do pasa walczącego, tak, by nigdy nie pozostał on bezbronnym.
Również przy pojedynkach pieszych starannie określano ilość i rodzaj broni, którą wolno wmieść w szranki. Był to więc miecz, jako broń główna oraz kord, lub tasak, których z resztą w średniowieczu nie rozróżniano6 w charakterze broni dodatkowej .
Kategorycznym zakazem obłożone było posiadanie w szrankach jakiejkolwiek krótkiej broni siecznej w typie noża czy sztyletu, tak w Polsce, jak i na zachodzie Europy. Zakaz ten miał prawdopodobnie na celu uczynienia walki honorową, podczas gdy wszelkie sztylety i noże uważano za broń co najmniej nieelegancką i nierycerską. Niezależnie od kwestii posiadania bądź nie posiadania sztyletu w szrankach w świetle opisanego przez Huizingę (za opisami z epoki la Marche’a i Chastelain’a) pojedynku trudno doszukiwać się znamion czystej i honorowej walki, znajdujemy natomiast sporą dozę dzikości i okrucieństwa, wspomniany pojedynek kończy się próbą , uduszenia oraz łamania kręgosłupa. Nie bez znaczenia jest tu fakt, iż liczne egzemplarze krótkiej broni siecznej przystosowane były, przez wykonanie sztychu w formie niezwykle kończystej, do przebijania lub penetrowania zbroi, szczególnie zaś pancerzy, które nie chroniły przed taką bronią w ogóle. Jak wykazano powyżej, istniały przepisy zmierzające do wyeliminowania przypadków zbyt łatwej penetracji zbroi. Zakaz posiadania „nierycerskiego” oręża miał też na celu próbę eliminacji gorszących scen dobijania powalonego i niezdolnego do walki przeciwnika ( jak widac na przykładzie Huizingi raczej ) do czego sztylet doskonale się nadaje.
Równie ostrym i jednoznacznym przepisom poddane było używaniu tarczy wymaganej w obu rodzajach omawianych pojedynków sądowych przynajmniej do połowy XVw. Tarcza była niezbędnym elementem uzbrojenia w walce na kopie do chwili ostatecznego wykształcenia pełnej zbroi płytowej, które nastąpiło w pierwszych latach XVw., bowiem kolczuga nawet jeżeli nie pękała przy uderzeniu kopią to nie chroniła niemal zupełnie od złamania kości, jakie łatwo mogło nastąpić przy tak potężnej sile ciosu.
Z chwilą stworzenia przez mediolańskich płatnerzy zbroi płytowej znaczenie tarczy zaczyna szybko maleć. Źródła ikonograficzne z pocz. XVI w., jak choćby słynna „Bitwa pod Orszą” wyraźnie pokazują walczących w zbrojach kopijniczych (takich właśnie używano w konnych pojedynkach sądowych) bez tarcz. W tym świetle błędną może wydawać się interpretacja tekstu ceduły (zezwolenia) Zygmunta Starego na pojedynek Mikołaja Smolikowskiego z Mikołajem Turskim wystawionej w 1511 r. dokonana przez J. Szymczaka7. Pisze on, iż do pojedynku sądowego w tym okresie tarcz używano chociażby ze względu na nakazy tradycji a nie umieszczenie ich w wykazie uzbrojenia, którego mają używać adwersarze spowodowane jest oczywistością ich użycia. Jednakże w tymże dokumencie nie wymieniono również innych licznych elementów opancerzenia co Szymczak przyjmuje za dowód nie używania ich, wymagane zaś elementy wymienia się szczegółowo łącznie z tak oczywistymi jak miecze czy kirysy (zwane „plechownicami”). Nie jest to jednak kwestia dostatecznie udokumentowana i jednoznaczna tym bardziej, ze tarcza nie znajdująca już miejsca w wyposażeniu konnych kopijników na polach bitew nadal znajduje się w ich rękach podczas turniejów a także jako uzbrojenie ochronne (często jedyne) lżejszej jazdy czy piechoty, wciąż ewoluujące pod względem kształtu.
W okresie wcześniejszym tarcz natomiast używano niewątpliwie rozróżniając przy tym tarcze do walki pieszej i konnej. Przepisy ich dotyczące jasno określają wymagany materiał z jakiego mają być wykonane. Tarcze do pojedynków konnych stanowiły najnowsze osiągnięcie w tej dziedzinie danych czasów, miały być drewniane ze stalowymi okuciami i guzami. Można chyba założyć, że w epoce rozkwitu pojedynku sądowego były to najpopularniejsze wówczas tarcze tzw. normańskie spełniające te właśnie wymagania i charakteryzujące się sporymi rozmiarami pozwalającymi chronić całą sylwetkę jeźdźca (widać je choćby na „tkaninie z Bayeux” pochodzącej z ok.. 1095 r.) W wieku XIV wraz z rozwojem opancerzenia, choćby wprowadzeniem coraz liczniejszych elementów płytowych, tarcza ulega zmniejszeniu, osiągając rozmiar i kształt jakie utrzymały się do zakończenia jej kariery w wyposażeniu bojowym kopijnika pod koniec XV w. Jak wspomniano wyżej trudno ustalić, czy tarcza przetrwała koniec XV w. w pojedynkach sądowych (jak w turniejach), czy też zanikła jak na polach bitew. Możliwe też jest, że stało się to kwestią ustaleń jednostkowych dla konkretnych pojedynków zależnych od rodzaju używanych zbroi, niektóre bowiem ich typy nie wymagały lub wręcz uniemożliwiały stosowanie tarczy ze względu na niezwykle rozbudowany manifer- ochronę lewego przedramienia czy również ogromnych rozmiarów lewy naramiennik. Niestety wspomniany już dokument Zygmunta Starego nie wspomina o jaki rodzaj zbroi chodzi a ikonografia XV i XVI wieczna, jak i garnitury (komplety uzbrojenia) z tego okresu również nie dają jednoznacznej odpowiedzi na postawione pytanie, choć posiadanie przez zapaśników obok kopii również mieczy wskazuje niemal bez wątpliwości na użycie zbroi bojowych, bowiem walka mieczem w większości typów zbroi turniejowej do walki na kopie jest raczej niemożliwa. Z całą pewnością nie używano najpopularniejszego od połowy XV w. typu hełmu turniejowego zwanego żabim pyskiem, gdyż jego specyficzna konstrukcja umożliwiała walkę tylko i wyłącznie kopijniczą
Niewątpliwym w świetle zródeł natomiast wydaje się użycie tarczy w pojedynkach pieszych.. Nawet przy walce mieczem sieczno kolnym (który pojawiły się gdy pojedynki sądowe zanikały już jako poparta prawem instytucja) daj acymi znaczniemożliwych akcji szermierczych długi jeszcze czas chętnie używano tarczek czy innego uzbrojenia trzymanego w lewym ręku.
Tarcza używana podczas ordaliów różniła się jednak zasadniczo od stosowanych bojowo a różnice te pogłębiały się wraz z upływem czasu. Podczas bowiem gdy tarcze bojowe szybko zaczęto okuwać pasami blachy stalowej i nabijać takimiż guzami, te stosowane przy pojedynkach sądowych pozostały, jak wymagały tego przepisy prostymi konstrukcjami z samego drewna (być może oklejanymi płótnem lub pergaminem mocowanym klejem kostnym, co wydatnie zwiększa wytrzymałość). Były to zatem i pozostały konstrukcje dość delikatne i narażone na zniszczenie, szczególnie w razie użycia broni zastępczej- korda lub tasaka działających ze znacznie większą siłą niż miecz. W związku z takimi przepisami dotyczącymi konstrukcji tarczy walczący musieli wykazać niemałe umiejętności ich użycia by uchronić ten niemal jedyny typ uzbrojenia ochronnego jakie im przysługiwało przed zniszczeniem. Powodowało to być może przyjęcie specyficznej taktyki walki zmierzającej do pozbawienia przeciwnika tarczy oraz stosowanie tasaka jako broni głównej z uwagi na potężną siłę zadawanych nim ciosów rekompensującą niewielki zasięg Ostre i jednoznaczne przepisy spowodowały też pewien prymitywizm tarcz używanych w walkach podczas sądów bożych w stosunku do tych używanych orężnie. Podczas gdy do różnego rodzaju walk i pojedynków tworzono cały szereg „udogodnień” związanych z tarczami takich jak haki i sprężyny do chwytania broni przeciwnika, tarcze łączone z mitynkami (rękawicami pancernymi) zwane rękawicami szermierczymi czy ostrza i kolce mocowane przy tarczach, te używane w ordaliach pozostały takie same tysiące lat wcześniej- zbite z drewna i pozbawione jakichkolwiek najprostszych nawet okuć.
Kolejnym dowodem dbałości o czystość i prostotę walki w sądach bożych jest zakaz stosowania jakichkolwiek kolców i kos mocowanych przy ladrach końskich czy siodłach. Używanie ich w walkach innego rodzaju było jeśli nie powszechne to spotykane, z takim wyposażeniem stawał do pojedynku w Arras w roku 1445 Hiszpan Galeotto Balthazar, kazano mu zresztą usunąć niedozwolone „udogodnienia”8. Kolce były zakazane nie tylko w pojedynkach z wyzwań indywidualnych, wspomniany już dokument Zygmunta Starego dotyczący sądu bożego wyraźnie zakazuje użycia „kos” mocowanych do siodła, które w pojedynku sądowym, gdzie przepisy nakazywały walczącym odsłonić nogi poniżej kolan, mogly by odegrać rozstrzygającą rolę.
Różnorodne obostrzenia dotyczące używanego podczas sądów bożych ekwipunku wskazują na zadziwiającą dzisiaj cechę umysłowości rozwijającą się wraz z rozwojem kultury rycerskiej. Owe walki mające za sprawą wyroków opatrzności wyłonić winnego, gdy człowiek sam nie był w stanie wydać sądu, obwarowywano licznymi przepisami, mającymi wyrównać szanse walczących. Co zaś jeszcze dziwniejsze cały system nakazów i zakazów miał wyraźnie na celu uczynienie owych starć, śmiertelnych z założenia i konieczności bardziej cywilizowanymi i zgodnymi z etosem rycerskim tym bardziej od chwili ich wprowadzenia na dwory. Zadziwia tu z jednej strony stosowanie tak prymitywnego niewątpliwie środka dowodowego na dworach władców nie tylko średniowiecznych ale i humanistycznych królów odrodzenia, z drugiej zaś dążenie do uczynienia nawet tak barbarzyńskiego skądinąd obyczaju podporządkowanym świetlanemu literackiemu ideałowi.
Jest to jeden z nielicznych, jeśli nie jedyny przypadek, gdy wymogom ideologicznym i formalnym podporządkowano kwestie czysto utylitarne.
1 Historia dyplomacji polskiej, t. 1 połowa X w.- 1572. Red. M. Biskup. S.323
2 Huizinga J.: Jesień średniowiecza. Warszawa 1967, t.1, s.187
3 Szymczak J.: Ceduła na sąd Boży z 1511 r. W: Acta Uniwersitas Lodzienzis , folia historica 44, 1992 r.
4 Kwaśniewicz Wł.: 1000 słów o broni bialej i uzbrojeniu ochronnym. Warszawa 1989 r., wydanie II. Wydawn. Min. Obrony Nar.
5 Szajewski T.: Turnieje rycerskie. Sport szlachetnych. Agencja wydawnicza EGROS, s. 18.
6 Szymczak J. op. cit.
7 Szymczak J. op. cit.
8 Barber R.: Rycerze i rycerskość. Dom wydawniczy Bellona, Warszawa 200
Poni zej: tarcze używane do pojedynków sądowych

Załączona/e miniatura/y
Załączony obrazek
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
moja_wspaniałość
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 346
Nr użytkownika: 43.513

 
 
post 12/05/2008, 21:35 Quote Post

Dziwi mnie, po co zabezpieczano przed tymi przypadkowymi trafieniami włócznią w kolczugę. Na tym to chyba powinno polegać, Bóg pomógł-wyszło z trafieniem. Moim zdaniem najlepiej byłoby takie walki odbywać bez pancerza.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 12/05/2008, 21:43 Quote Post

Właśnie to mnie nurtuje, z jednej strony wiara w boską interwencję, z drugiej zaś czysty pragmatyzm, zauważ, że wymagano dodatkowej ochrony w postaci płatów załozonych na kolczugę. Patrząc z punktu widzenia "palca bożego" należało by walczyc nago lub w zwykłym ubaniu. Swoja droga czy ktos wie, który z mistrzów brał udział w przygotowaniach do pojedynku opisanego przez Huizingę?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Jacław
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 114
Nr użytkownika: 45.050

 
 
post 12/05/2008, 22:12 Quote Post

Zastanawiam się czy nie nazbyt pochopnie autor wrzucił wszystkie pojedynki do jednego worka. Jeśli chodzi o ziemie polskie i prawo polskie pojedynki sądowe odbywały sie jako ordalia, czyli jako środek dowodowy mający rozstrzygnąć prawdziwość twierdzeń jednej ze stron w procesie sądowym (celowo nie piszę karnym albowiem w średniowieczu nie rozróżniano bezprawia karnego od cywilnego). Taki rodzaj dowodu w procesie polskim występował najprawdopodobniej do XIV wieku. O tym rodzaju dowodu wspomina Najstarszy Zwód Prawa Polskiego (pojedynek pieszy na miecze albo kije), natomiast nie zna go już ustawodawstwo Kazimierza Wielkiego.

Przpypadki pojedynków o których autor tego interesującego artykułu wspomniał przy okazji zdarzeń w Polsce w wieku XV nie mają moim zdaniem charakteru dowodu sądowego, a zatem nie są ordaliami czyli pojedynkami sadowymi. Moim zdaniem pojedynki XV wieczne, zwłaszcza przy okazji pomówień czy też innych naruszeń czci miały charakter pewnego rodzaju samopomocy. W szczególności chyba nie uważano wówczas iż w toku takiego pojedynku następowała ingerencja Boska w jego wynik, co odróżnia te pojedynki od ordaliów.


Przy okazji wydaje się, że nie jest dokońca bezsporne ściśle germańskie pochodzenie ordaliów. W szczególności już A. Winiarz ustalił, że prawa słowiańskie wykształciły ten środek dowodowy jako instytucję rodzimą jeszcze w czasach pogańskich. Chociaż obrzędowa strona ordaliów oczywiście nosi na sobie znaczne piętno form germańskich.
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 12/05/2008, 22:46 Quote Post

QUOTE
nie mają moim zdaniem charakteru dowodu sądowego, a zatem nie są ordaliami czyli pojedynkami sadowymi. Moim zdaniem pojedynki XV wieczne, zwłaszcza przy okazji pomówień czy też innych naruszeń czci miały charakter pewnego rodzaju samopomocy.
w świetle zamieszczonego przykładu nie jestem pewien, zauważ, że sprawa miała wydżwięk równiez polityczny.
QUOTE
nie jest dokońca bezsporne ściśle germańskie pochodzenie ordaliów
miałem na mysli wymogi formalne dotyczące głównie uzycia opancerzenia.
Fakt pierwsze zdanie sformuowane nieo zbyt radykalnie.

Ten post był edytowany przez lancelot: 12/05/2008, 22:56
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Jacław
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 114
Nr użytkownika: 45.050

 
 
post 13/05/2008, 23:36 Quote Post

QUOTE(lancelot @ 12/05/2008, 23:46)
w świetle zamieszczonego przykładu nie jestem pewien, zauważ, że sprawa miała wydżwięk równiez polityczny.


Hmmmm ciekawa sprawa. Chociaż polityczny charakter tego zdarzenia według mnie nie przesądza ostatecznie o tym by ów zaoferowany pojedynek faktycznie miał znaczneie ordalium a nie właśnie jakieś samopomocy. No chyba zeby przyjąć, że w tak wyjątkowej i zapewne bulwersującej sprawie odwołano się do zwyczaju, który w Polsce w zasadzie był już chyba dawno zarzucony (w Anglii podobno potrafili przypomnieć sobie o pojedynku w XIX w., co ostatecznie doprowadziło do oficjalnego skasowania tego środka dowodowego w 1819 r.). Pytanie tylko czy ów pojedynek rozumiano tak jak np w XIII wieku, tzn. czy poza zgodnością formy istniała także zgodność treści w znaczeniu przypisania owej czynności elementów nadnaturalnych. Osobiście śmiem wątpić, ale pewnie sprawa wymaga bardziej pogłębionych badań np. w zakresie tego, czy przy okazji tego zdarzenia faktycznie doszło do oskarżenia w ramach procedury sądowej. Ordalia łącze bowiem ściśle z procedurą sądową tylko w jej ramach wiedzę ich istnienie, jako że trudno mi sobie wyborazić prowadzenie dowodu sadowego poza procesem sądowym. Pojedynki odbywające się poza ową procedurą według mnie ordaliami nie były (przynajmniej jeśli idzie o Polskę w XIII i XIV wieku).
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Rado
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.378
Nr użytkownika: 3.636

 
 
post 14/05/2008, 0:18 Quote Post

Bardzo ciekawa rzecz- wielkie dzięki. Przydałaby się drobna korekta językowa (parę dziwnie złożonych zdań) ale tekst dla mnie- laika- bardzo wartościowy
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 14/05/2008, 16:29 Quote Post

Jacławie, zależy od tego, czy ew. wynik pojedynku mial faktycznie rozstrzygnąć o winie/ niewinności oskarżonej czy nie, nie wiem czy można to zbadać w jakikolwiek sposób.
Rado, cieszę się, ze ja, laik napisałem coś co jest ciekawe dla drugiego laika, niefortunne konstrukcje językowe wynikają byc może z dość poważnej korekty merytorycznej, której tekścik poddałem przed zamieszczeniem go na historykach.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
Jacław
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 114
Nr użytkownika: 45.050

 
 
post 14/05/2008, 19:00 Quote Post

QUOTE(lancelot @ 14/05/2008, 17:29)
Jacławie, zależy od tego, czy ew. wynik pojedynku mial faktycznie rozstrzygnąć o winie/ niewinności oskarżonej czy nie
*



Ooo!!! Widzę że zbliżamy nasze stanowiska. I ja sądzę, że zależy to od tego czy ewentualny wynik pojedynku miał faktycznie rozstrzygnąć o winie albo niewinności oskarżonego/pozwanego, z tym, że według mnie chodzi o ową winę/niewinność w znaczeniu ściśle procesowym, w ramach postępowania sądowego, a nie poza nim. Z tego względu tak istotne znaczenie będzie miało ustalenie czy dany pojedynek odbywał sie jako czynnść sądowa (wówczas mamy do czynienia z ordalium pojedynku sądowego), czy też nie (wtedy pojedynek nie jest owym ordalium).

Przykładowo III Statu Litewski z 1588 roku w jednym z przepisów (nie napisze Ci teraz którym bo nie mam źródła pod ręką i nie mogę go odszukać) wspomina o pojedynku. Z treści tego przepisu (zakzaującego co do zasady pojedynków) wynika, że panowie szlachta za pomoca pojedynku wymierzali sobie sprawiedliwość (zwłaszcza w przypadku pomówień czy obelg) z POMINIĘCIEM SĄDU i bez rozstrzygania o winie/niewinności. Stąd zakaz pojedynków (z resztą niezbyt konsekwentnie przeprowadzony). Wolą władcy było bowiem, aby wszelkie spory rozstrzygano w ramach stosownych procedur.

Wedłgu mnie taki pojedynek nie był pojedynkiem sądowym, gdyż nie odbywał się w ramach procedury sądowej, lecz poza nią niejako z checi uniknięcia konieczności wszczynania procesu i brania w nim udziału. Uogulniając taki pojedynek nie jest ordalem gdyż jego funkcją nie było rozstrzyganie sporu sądowego (kwestii owej winy/niewinności), w szczególności przy pomocy ingerencji sił nadprzyrodzonych, ale danie jednej ze stron (zwycięzkiej oczywiście) satysfakcji z pominięciem drogi sądowej.

Wracając do kwestii pojedynków w XV wiecznej Polsce należy właśnie to ustalić, czy ich "zaoferowanie" przez dane osoby miało miejsce w ramach procedury sądowej, czy tez poza nią. W pierwszym przypadku faktycznie mamy do czynienia z pojedynkiem sądowym, w drugim z pozasądowym rozstrzyganiem sporów, a precyzyjniej z jakąś formą samopomocy.





Zdarzyło mi się kiedyś wymęczyć pewien tekst dotyczący problematyki dowdu i dowodzenia w polskim procesie średniowiecznym. Jeśli te tematy Cię interesują (albo po prostu nie możesz zasnąć wink.gif ) to poniżej (w stopce) znajdziesz link do mojego e-magazynu plików, tam w katalogu TEMIDAiKLIO możesz odnaleźć i ściągnąć sobie ten tekst i zobaczyć jak ja widzę w ogóle problem dowodzenia w średniowiecznym procesie polskim (także za pomoca ordaliów).
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 14/05/2008, 23:43 Quote Post

Nie jestem prawnikiem, więc ciężko mi wnikać w takie szczególy. Użycie tzw. "chłopskiego rozumu", który nie zawsze się sprawdza, podpowiada, mi, że jeżeli konkretna omawiana sprawa miała miejsce w najbliższym otoczeniu króla to zapewne wszelkie procedury powinny byc zachowane. Jeżeli chodzi o dawanie satysfakcji to w moiej prywatnej klasyfikacji pojedynków określam je jako "pojedynek honorowy" lub "prywatny" nie mający wiele wspólnego z postępowaniem sądowym (lub wręcz prawnie zakazany). Do linka chętnie spojrzę ale nie dzisiaj, jakoże powinienem juz dawno znajdować się w obieciach Morfreusza. Pozdrawiam.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
pulemietczik
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 1.814
Nr użytkownika: 39.443

Stopień akademicki: dr
Zawód: wpisuje PESEL-e
 
 
post 10/06/2008, 8:03 Quote Post

QUOTE
zdecydował się uznać swój błąd musiał jednak odszczekać kłamstwo pod stołem


Teraz dopiero zwróciłem uwagę na tekst - b. ciekawy, przychylam się do prośby drogi Lancelocie o podzielenie go na fragmenty z pustymi akapitami i tabulatorami - tak się lepiej czyta.

A co do spraw merytorycznych:
Odszczekiwanie - czy mogłbyś coś więcej napisać jak się to odbyło? Potrzebne mi to do spraw domowych - w ten sposob rozstrzygamy kłótnie - kto jest winny ma "zaszczekać po psiemu" na podstawie opisu z Jasienicy tejże sprawy. Może wiesz coś więcej o obrządku odszczekiwania?
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 10/06/2008, 8:10 Quote Post

QUOTE
Teraz dopiero zwróciłem uwagę na tekst - b. ciekawy, przychylam się do prośby drogi Lancelocie o podzielenie go na fragmenty z pustymi akapitami i tabulatorami - tak się lepiej czyta.
niestety pojęcia nie mam jak to uczynić, więc daje oficjale przyzwolenie wszelkim osobom, które potrafią, róbcie z tekstem co chcecie, rad jestem, że sie podoba.
Co do odszczekiwania informacji mam niewiele, z tego, co mi wiadomo osoba spotwarzająca adwersarza (szczególnie kobietę) miała wleźć pod stół i zaszczekac jak pies (we w miarę możliwości dosłownym tego słowa zanczeniu).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
Ironside
 

VIII ranga
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 4.304
Nr użytkownika: 8.937

 
 
post 10/06/2008, 16:41 Quote Post

QUOTE
Właśnie to mnie nurtuje, z jednej strony wiara w boską interwencję, z drugiej zaś czysty pragmatyzm, zauważ, że wymagano dodatkowej ochrony w postaci płatów załozonych na kolczugę. Patrząc z punktu widzenia "palca bożego" należało by walczyc nago lub w zwykłym ubaniu.

Jak widać powiedzenie "strzeżonego Pan Bóg strzeże" nie powstało ani wczoraj, ani przedwczoraj wink.gif

Natomiast mi w tym wszystkim najbardziej podoba się to:
QUOTE
Czynnikiem decydującym bowiem w wyborze broni nie było li tylko urodzenie, równie istotne było, kto kogo pozywał. Jeżeli bowiem piercą (powodem jakbyśmy dzisiaj powiedzieli) był chłop, sąpierzem zaś, czyli pozwanym walka odbywała się z użyciem „przystojnych” temu ostatniemu mieczy i odwrotnie, gdy rycerz pozywał chłopa zmuszony był dochodzić swego „chłopskim” kijem.

Jest to wielce oryginalny przejaw prastarej zasady actor sequitur forum rei. W tym wypadku jednak "powód" nie idzie do sądu "pozwanego", ale musi walczyć przy użyciu właściwej mu broni.
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 10/06/2008, 18:23 Quote Post

No tak,mamy tu przykład zrównania społecznego, przynajmniej na chwilę wink.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Ironside
 

VIII ranga
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 4.304
Nr użytkownika: 8.937

 
 
post 10/06/2008, 20:06 Quote Post

Tak bym tego nie ujął. Chodziło tu o to, że chłop i rycerz należą do innych stanów, a każdy stan rządzi się przecież swoim prawem. Dlatego też, gdyby chłop chciał pozwać rycerza, to musiałby iść przed sąd ziemski. Natomiast rycerz pozywający chłopa - przed ławę wiejską. Naparzanie się odpowiednio na miecze/kije to przeniesienie tej zasady żywcem na pole pojedynków.
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej