Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony < 1 2 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Podroze z/do PRL, Rozne paszporty, rozne obywatelstwa
     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 23/02/2017, 0:54 Quote Post

QUOTE
Phouty
Ha, ha! Taki stary, a juz nie pamietasz, ze tylko nomentklatura dostawala paszporty, albo...badylarze.
Prywatna budka...az cale 6 metrow kwadratowych? Przeciez to byla "arystokracja"!  wink.gif
Stac ich bylo po prostu na lapowkli!
A na lapowki, to tak prawde powiedziawszy, praktycznie kazdego bylo stac, gdy koniecznie trzeba bylo cos zalatwic. A pan/pani urzedniczka w biurze paszportowym tez miala rodzine i dzieci i jakos ten byt rodzinie trzeba bylo zapewnic.
W tamtym okresie to przeciez nie bylo roznicy, czy potrzebowales przydzial na jedna rolke papy (bo woda lala sie z sufitu), talon na telewizor kolorowy, talon na malucha, lub paszport. Cana przecie byla zawsze "detaliczna". To znaczy detalicznie powiedziana na ucho, lub w inny zrozumialy dla kazdego przecietnie inteligentnego socjalistycznego obywatela kraju robotnikow i chlopow wyszczegolniona.
Dla mlodszego pokolenia, to polecam urywek filmu Mis, gdzie pan prezes probuje kupic bilety lotnicze w Orbisie. Rzeczywistosc nie byla taka smieszna, ale mniej wiecej tak to wygladalo.


Jeśli chodzi o paszport, to jeszcze trzeba było mieć dojście. Tu nie można było przyjść z ulicy i wciskać funkcjonariuszowi pieniądze. To by było jak uderzenie w twarz. W biurze nie siedziała tez jedna funkcjonariuszka, było ich więcej i wszystkie bardzo cięte w pysku. Te, co najwyżej, mogły sprawę referować. Decyzja zapadała na szczeblu wojewódzkim, u jakiegoś naczelnika, bo to przecież „sprawa wagi państwowej”. W formularzu pytali o nazwisko panieńskie babki ze strony matki. Już samo to wskazuje na wagę sprawy. No i ubiegający się o paszport musiał mieć „kartę czystą” aby można było coś dla niego zrobić.

QUOTE
The Old Man,
Zastanawiam się czemu niektórzy mieli problem z paszportem a inni nie. Np. Leszek Balcerowicz studiował w Stanach. Nie wiem kto płacił za studia i utrzymanie. Kolega dostał paszport w 76 i wyjechał do Niemec. Jego rodzice mieli budkę z warzywami ok. 6 metrów kw. Ja byłem w RFN w 1989. Z paszportem problemów nie miałem ale wizę niemiecką musiałem załatwić w Paryżu. W Polsce były ogromne kolejki przed ambasadą niemiecką.


U Balcerowicza trzeba by pogrzebać w życiorysie, kim byli jego rodzice. Państwo ludowe za takie studia nie płaciło, paszportami też nie szastało. Ewentualna rodzinka z USA też nie była chętna takich kosztów ponosić. Gdyby ktoś wszedł z ulicy do biura paszportowego i powiedział, że chce paszport, aby studiować w USA, to by został ostro postawiony na nogi i uświadomiony w jakim kraju żyje.
Rok 1989, gdy wyjeżdżałeś, to już mogła być inna para kaloszy.

Co do wydawania paszportu konsularnego, to szczęśliwcy, którzy wyjeżdżali z Polski na stałe „zupełnie legalnie”, z łaski pańskiej, byli informowani przy wydawaniu paszportu, przez organ wydający, że po dotarciu do kraju docelowego mają sobie załatwić paszport konsularny.
Ich niebieski paszport był taki sam jak każdy inny, różnił się jedynie jakimś drobnym wpisem.

Ten post był edytowany przez Grapeshot: 23/02/2017, 2:02
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 23/02/2017, 5:38 Quote Post

Aj, z kolei ja mialem maly przypadek niewydolnosci mozgowej piszac o lapowkach, a zapominajac wspomniec o nieodlacznych "wejsciach", lub "plecach".
Masz Grapeshot calkowita racje, ze samo "posmarowanie" to nic nie dawalo. (Moze poza wyjatkiem stosunkowo drobnych spraw). Do zalatwienia powazniejszych problemow, to bez wejsc nie bylo mowy!
Nie bede probowal wyjasnic bardzo delikatnej roznicy pomiedzy "plecami" a "wejsciami".
Poza tym, ze "plecy" byly znacznie lepsze, bo to na ogol oznaczalo bezposrednio jakiegos decydenta, ktory mogl sprawe sam zalatwic, lub ja skierowac na "prawidlowe" tory. A "wejscia", to mogla byc dajmy na to tesciowa kuzynki sasiada, ktora ewentualnie mogla cos tam "panu kierownikowi", lub innemu bardzo waznemu "komus" na ucho w konkretnej sprawie cos szepnac, ale nie rozwiazywalo to automatycznie sprawy, chociaz znacznie podnosilo szanse na pozytywne jej zalatwienie. (Nie zapominajmy przy tym, ze konieczne do tego bylo "smarowanie" dla kazdej osoby, ktora miala jakikolwiek zwiazek z nasza sprawa).

Pomyslec, w jakich niebywale ciekawych czasach i co wazniejsze, w jakim "ciekawym" systemie przyszlo czlowiekowi wtedy zyc!


A odnosnie ucieczek, to duzo zeglowalem, oczywiscie tylko po Baltyku. Byly to oczywiscie rejsy krajowe, bez prawa zachodzenia do obcych portow, takze do portow krajow demoluda. Ot, paletal sie czlowiek po tej malosolnej sadzawce przez okolo 10-14 dni w drodze z jednego do drugiego polskiego portu, ktorych wtedy dla zeglarzy sportowych bynajmniej duzo nie bylo.

Jednakze zawsze glowna atrakcja programu bylo podchodzenie (z "niechcacym" naruszaniem wod terytorialnych) pod wybrzeza obcych nam ustojowo, ideowo i politycznie panstw baltyckich, takich chociazby jak...wiadomo...Szwecja, oraz Dania, chociazby tylko w postaci tej malej dunskiej wysepki Bornholmem zwanej.

Pamietam dokladnie gdzies tak w polowie lat 70-tych, wlasnie przechodzilismy jachtem po wschodniej stronie Bornholmu, w odleglosci nie wiecej jak 200 metrow od brzegu. Nie bylo to kompletnie legalne, oczywiscie z punktu widzenia polskich przepisow, bo Dunczykom to autentycznie wisialo i powiewalo, jak blisko ich wyspy przeplywaja polskie jachty z osobnikami na pokladzie, wgapionymi w ich kolorowo pomalowane chalupki i ich kutry rybackie.

Oczywiscie cala zaloga stala na pokladzie (bylo nas 7 wlacznie ze "skipperem") i podziwialismy widoczne golym okiem przepieknie pomalowane chatynki na wysokim brzegu. Zaloga byla bardzo zgrana, wiec oczywiscie bylo pelno "dosadnych" komentarzy i roznych zartow, dotyczacych oczywiscie "prysniecia na zachod". Zartobliwie niektorzy proponowali, by "niechcacy" zrobic jakas powazniejsza awarie na jachcie, azeby w trybie "ratowania zycia i sprzetu" zawinac "pod przymusem" do przepieknej przystani, ktora wlasnie mijalismy.
W pewnym momencie zapadla kompletna cisza, ktora trwala wrecz kilka dlugich minut!

Z tej ciszy zostalismy wyrwani glosna komenda "skippera": -No, niech mi zaden sie nie wazy skakac za burte, azeby plynac do brzegu!

W tym momencie wszyscy wybuchnelismy olbrzymim smiechem, poniewaz jak sie okazalo, to kazdy z nas, wlacznie ze skipperem myslal wlasnie o tym, ze to jest tylko glupie 150 do 200 metrow i da sie to przeplynac w kilka minut! ph34r.gif

Nie, nikt nie skoczyl, ale ta swiadomosc, ze czlowiek jest "tylko" o jakies glupie 200 metrow od "wolnosci", to autentycznie bylo przygnebijaca.

Ale byl tez inny olbrzymi plus zeglowania po Baltyku!
Tam Radia Wolna Europa wogole nie zagluszali i calymi dniami mozna bylo sluchac audycji radiowych tak samo wyraznie, jak "Jedynki" (byly wtedy w PRLu tylko trzy stacje radiowe) nadawanej na falach dlugich z Raszyna (a poterm z Gabina) pod Warszawa.

Ten post był edytowany przez Phouty: 23/02/2017, 6:03
 
User is offline  PMMini Profile Post #17

     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 23/02/2017, 6:56 Quote Post

Z punktu 3, na tym paszporcie konsularnym, wynika, że wymagał on wizy z ograniczoną ważnością na każdy wjazd do Polski, jeśli ktoś nie mieszkał w demoludach. Wymianę forsy po oficjalnym kursie, chyba też trzeba było robić. Nie wiem co tam dalej było nabazgrane, ale jeśli nie pisało „ważny na wszystkie kraje świata”, to nigdzie z nim nie można było jechać i tak naprawdę, nic nie był wart. Zapomniałbym: „paszport konsularny, w czasie swojej ważności, uprawniał do powrotu do Polski na pobyt stały”.
Były jeszcze paszporty służbowe oraz paszporty dyplomatyczne. Te pierwsze miały ważność na jeden kraj, te drugie może też. Komu tam można było w końcu zaufać, że nie ucieknie.
Jakieś lata temu była sobie taka głośna sprawa, gdy syn Mieczysława Rakowskiego zdefektował do Niemiec. W Niemczech, gdy byłem, poznałem młodego Słowaka, syna jakiegoś wysoko postawionego tamtejszego kacyka partyjnego. Ten też ubiegał się o azyl polityczny w Niemczech. Jego, to chyba prześladowali w Czechosłowacji „za przynależność do szczególnej grupy społecznej”. Był Słowakiem.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
piekutarz
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 118
Nr użytkownika: 100.203

Marcin Krzysztof M.
Zawód: bumelant
 
 
post 23/02/2017, 19:57 Quote Post

Do mnie do szkoły (Berlin Zachodni) chodziłem do klasy z kilkoma innymi obcokrajowcami (Od NRD, po Włochy, był nawet syn działacza Solidarności, który dostał wilczy bilet), i jednym z nich był, Rumun, syn tamtejszego kacyka partyjnego, którego matka ubiegała się o azyl polityczny. Jego co ciekawe, prześladowali, za korzenie węgierskie.
 
User is offline  PMMini Profile Post #19

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 23/02/2017, 20:36 Quote Post

QUOTE(piekutarz @ 23/02/2017, 10:57)
Do mnie do szkoły (Berlin Zachodni) chodziłem do klasy z kilkoma innymi obcokrajowcami (Od NRD, po Włochy, był nawet syn działacza Solidarności, który dostał wilczy bilet), i jednym z nich był, Rumun, syn tamtejszego kacyka partyjnego, którego matka ubiegała się o azyl polityczny. Jego co ciekawe, prześladowali, za korzenie węgierskie.
*



Czy mogliscie wtedy podrozowac do Niemiec Zachodnich ta "ekstraterytorialna" autostrada przez DDR?
Co by bylo gdybyscie przekroczyli "mur"? Czy wschodni Niemcy by wam robili jakies trudnosci przy powrocie, a moze by was aresztowali?
Jak to wtedy bylo?
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
piekutarz
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 118
Nr użytkownika: 100.203

Marcin Krzysztof M.
Zawód: bumelant
 
 
post 23/02/2017, 20:43 Quote Post

QUOTE(Phouty @ 23/02/2017, 20:36)
QUOTE(piekutarz @ 23/02/2017, 10:57)
Do mnie do szkoły (Berlin Zachodni) chodziłem do klasy z kilkoma innymi obcokrajowcami (Od NRD, po Włochy, był nawet syn działacza Solidarności, który dostał wilczy bilet), i jednym z nich był, Rumun, syn tamtejszego kacyka partyjnego, którego matka ubiegała się o azyl polityczny. Jego co ciekawe, prześladowali, za korzenie węgierskie.
*



Czy mogliscie wtedy podrozowac do Niemiec Zachodnich ta "ekstraterytorialna" autostrada przez DDR?
Co by bylo gdybyscie przekroczyli "mur"? Czy wschodni Niemcy by wam robili jakies trudnosci przy powrocie, a moze by was aresztowali?
Jak to wtedy bylo?
*


Jeśli było to pytanie o paszport PRL, odpowiem. Nie używaliśmy (ja i moja rodzina) go.
1. Mogliśmy (jako obywatele RFN)
2. W Ost-Berlinie byłem jako 10 latek (1987), i nie robili problemów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 24/02/2017, 4:06 Quote Post

CODE
Phouty
Czy mogliscie wtedy podrozowac do Niemiec Zachodnich ta "ekstraterytorialna" autostrada przez DDR?
Co by bylo gdybyscie przekroczyli "mur"? Czy wschodni Niemcy by wam robili jakies trudnosci przy powrocie, a moze by was aresztowali?
Jak to wtedy bylo?


W latach 1977-1978, moi znajomi ze szkoły, przesiedleńcy z niemieckimi paszportami, odwiedzili Polskę samochodem przez NRD. Na granicy RFN-NRD byli odstawieni na bocznicę i kazano im odkręcać jakieś elementy samochodu, co oni robili, aby celnicy mogli niby tam zajrzeć. Trzymano ich na granicy godzinami. Znajomi twierdzili, że to była normalna praktyka, i że bez ich „współpracy” trzymano by ich na granicy, po stronie NRD, w nieskończoność.
Sądzę, że przy przekraczaniu tamtych granic samochodem lub pieszo natrafiało się na najbardziej perfidne zachowanie organów. Oni mieli tam wiele czasu i mogli zrobić z człowiekiem co chcieli.
Mnie takim sposobem zatrzymano na granicy w Cieszynie i zawrócono do domu. Polska celniczka ściskała w dłoni długo i lubieżnie moje pieniądze, które były w legalnym wymiarze a ja nie wiedziałem, że mam się z nią podzielić. Pociągiem, to bym przejechał.

Pytanie do Phouty: czy możesz napisać jakie restrykcje są wpisane wewnątrz tego paszportu konsularnego?

Ten post był edytowany przez Grapeshot: 24/02/2017, 10:41
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
Sghjwo
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.526
Nr użytkownika: 97.523

 
 
post 24/02/2017, 4:40 Quote Post

Dzieki za informacje o paszporcie konsularnym.
Co do paszportow to jeszcze przed 1989, mozna bylo dostac passport na "wszystkie kraje swiata". Sam wystaopilem o taki, czakajac w dlugiej kolejce do komendy MO "w miesicie powiatowym" wink.gif. Jak ze bylo to tuz przed matura, w wieku poborowym, to w podaniu napisalem ze chce wyjechac na wycieczke do Moskwy. Po 2-3 miesiacach znow stanalem w dlugiej kolejce po odbior paszportu, (juz mozna go bylo trzymac w domu). No I dostalem passport na "wszystkie kraja swiata", a na pierwszej stronie wbita wielka pieczatka, "passport wazny tylko na kraje demokracji ludowej" I wymenione byly tam nasze "braterskie" panstwa. I takim sposobem wladza ludowa pozbawila ,mnie kontaktu ze zgnilym zachodem wink.gif. To byl rok 87-88. Niedlugo to juz potrwalo. W 1994 juz bez zadnego problem, legalnie, moglem wyjechac do US. smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Jerzy M
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 137
Nr użytkownika: 74.117

Jerzy Morawiec
 
 
post 24/02/2017, 11:40 Quote Post

QUOTE(An_Old_Man @ 22/02/2017, 22:10)
Zastanawiam się czemu niektórzy mieli problem z paszportem a inni nie. Np. Leszek Balcerowicz studiował w Stanach. Nie wiem kto płacił za studia i utrzymanie.
*



Nigdy nie słyszałeś o amerykańskich stypendiach?
http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/a...fulbrighta.html
QUOTE(An_Old_Man @ 22/02/2017, 22:10)
olega dostał paszport w 76 i wyjechał do Niemec. Jego rodzice mieli budkę z warzywami ok. 6 metrów kw. Ja byłem w RFN w 1989. Z paszportem problemów nie miałem ale  wizę niemiecką musiałem załatwić w Paryżu. W Polsce były ogromne kolejki przed ambasadą niemiecką.

A w '89, to już paszporty były normalne, można było je trzymać w domu, nie trzeba było zdawać dowodu osobistego przy wyjeździe i nie było rozróżnienia na demoludy i resztę świata.
Tylko oczywiście z wizami był problem, bo bez wizy to można było sobie najwyżej pojechać do Berlina Zachodniego i chyba (tutaj już nie bardzo pamiętam, bo nie byłem) Austrii.
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
piekutarz
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 118
Nr użytkownika: 100.203

Marcin Krzysztof M.
Zawód: bumelant
 
 
post 24/02/2017, 16:44 Quote Post

Rozmawiałem z dawnym kolegą ze szkoły i on, mając obywatelstwo włoskie, miał większe problemy z wjazdem do NRD/PRL niż ja (obywatel RFN, którego rodzina wyjechała w 76, a kilka kolejnych osób opuściło PRL nielegalnie).
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

2 Strony < 1 2 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej