|
|
Ex naziści we władzach RFN, w przemyśle...., ... i nie tylko
|
|
|
adam1905
|
|
|
I ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 40 |
|
Nr użytkownika: 63.966 |
|
|
|
Zawód: BANITA |
|
|
|
|
Wielu ex nazistów porobiło kariery w RFN np. Hans Globke, związany najpierw z katolicką Partią Centrum,za rządów NSDAP współtwórca ustaw norymberskich wymierzonych w ludnośc żydowską, za rządów Adenauera dyrektor generalny kancelarii federalnej. Reinhard Gehlen- twórca wywiadu RFN Theodor Oberlander- minister w rządzie Adenauera,polityk CDU ,w III Rzeszy od 1933 Reichsleiter BDO,organizacji zajmującej się antypolską propagande H.M Schleyer oficer SS,funkcjonariusz nazistowskiego ruchu studenckiego,korporacjonista,po wojnie związany z CDU,stał na czele dwuch central zrzeszających przemysłowców (BDA,BDI) K.Georg Kiesinger kanclerz RFN 1966-9,członek CDU,w III Rzeszy sekretarz w ministerstwie propagandy i MSZ Karl Ritter von Halt Reichssportfuhrer NSRL,w RFN Prezydent Komitetu Olimpijskiego
Czy ktoś zna nazwiska innych nazistów którzy zrobili kariere w RFN
|
|
|
|
|
|
|
|
Ex nazisci ... Wyliczanka nazwisk moze byc niezwykle fascynujacym zajeciem, ale najpierw nalezaloby przedstawic proces, czyli odpowiedziec na pytanie: w jaki sposob czlonkowie bylego rezymu znalezli zatrudninie, zrobili wieksze lub mniejsze kariery, jak ten proces wygladal w czterech strefach okupacyjnych ? Problem "denazifikacji" Niemiec byl jednym z glownych celow Aliantow, od czasu conferencji w Casablanca w stryczniu 1943. Ale cel ten nie zostal precyzyjnie okreslony, a zarowno Alianci zachodni jak i powojenne lokalna administracja niemiecka nie przedstawily formuly prawnej regulujacej zasady denazyfikacji. Wladcy sowieckiej strefy okupowanych Niemiec nie mieli tego problemu, nazim, wedlug ustalen doktryny partyjnej, byl burzuazyjna ideologia, a wiec denazifikacja byla traktowana jako element walki klas w ktorej podstawa byla kara, glownie w postaci deportowania na Syberie. Nikt nie wie dokladnie ilu tam trafilo i ilu zostalo na zawsze. W tej przewrotnej klasyfykacji kto jest winny a kto nie, "masy pracujace" nie byly uwazane za winnych "nazistowskich" ekscesow. A co bylo w zachodnich strefach okupacyjnych, jakie bylo podejscie do np. nauczycieli, miejscowych policjantow czy strazakow, gminnych urzednikow ? W 1946 roku Amerykanie opracowali formularz z piecioma kategoriami "nazistow", ktory wkrotce zostal przyjety w pozostalych dwoch strefach: brytyjskiej i francuskiej. Kazdy Niemiec liczacy ponad 18 lat otrzymal ten dokument. Jakie bylo te piec kategorii ? - Hauptschuldige: nazisci "duzego kalibru" - Belastete: osoby z powaznymi zarzutami w aktach - Minderbelastete: osoby z mniejszymi zarzutami w aktach - Mitlaufer: osoby bez zarzutu w aktach - Entlastete: osoby oczyszczone z zarzutow ale bedace ciagle podejrzane. Powyzsze nie bylo ujednolicone, kazda strefa okupacyjna a czesto rozne regiony w tej samej strefie okupacyjnej mialy swoiste kryteria stosowania powyzszych kategorii. Wszechobecna korupcja powodowala,ze za wlasciwa cena mozna bylo bez problemu uzyskac kategorie Mitlaufer. I tak jak w III Rzeszy realizowano koncepcje "ekonomicznie uzytecznych Zydow", tak w okupowanych Niemczech stosowano zasade "ekonomicznie uzytecznych nazistow". U Amerykanow przykladem nr 1 moze byc dr Werner von Braun, tworca V2 i pozniejszy ojciec amerykanskiego programu kosmiczngo. Wspomniana korupcja byla gigantyczna w sowieckiej strefie okupacyjnej, w 1950 roku Biuro Polityczne niemieckiej partii uznalo, ze denazifikacja na obszarze DDR byla niewarta zachodu. Jak bylo po drugiej stronie ? Pierwsze posiedzenie zachodnioniemieckiego Bundestagu w grudniu 1949 r. przyjelo projekt czesciowej amnestii, tego samego miesiaca rzad Konrada Adenauera przedstawil ustawe Naczelnym Komisarzom Alianckim ktorzy pozostawili go bez odpowiedzi. Adenauer podpisal ustawe 31 grudnia tego roku i w rezultacie w ciagu nastepnych dwoch lat 792 176 osob zostalo "oczyszczonych" z przestepstw nazistowskich. Pelna amnesia zostala wprowadzona w latach 1951-52, Niemcy Zachodnie wynegocjowaly ja z trzema silami okupacyjnymi jakoelement zintegrowania/powrotu do rodziny panstw Europy Zachodniej.
N_S
Zrodlo: G.Dallas; 1945 - The War That Never Ended
|
|
|
|
|
|
|
|
Ciekawa książka o tej tematyce: Kariery w półmroku
Ten post był edytowany przez Fuser: 7/10/2011, 19:42
|
|
|
|
|
|
|
|
Tutaj mogę wspomnieć o Erichu Hartmannie, który był jednym z dowódców powojennej Luftwaffe.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiele na temat niepełnej denazyfikacji w RFN opowiada i pisze dr Dieter Schenk. Na jego stronie internetowej (http://www.dieter-schenk.info/bka.html) można znaleźć ciekawy wykres, przedstawiający udział byłych członków SS w Bundeskriminalamt. Sam Schenk jest synem pracownika Gestapo - jak się dowiedział długo po wojnie, jego ojciec był jednak tylko kancelistą w okupowanej Francji.
|
|
|
|
|
|
|
|
Historyk znany z zajmowania się innymi zagadnieniami historycznymi odważnie o denazyfikacji: "Pamiętajmy, że Republika Federalna Niemiec od przełomu lat 60. i 70. wykonała gigantyczną pracę, by rozliczyć się z nazizmem..." (cyt. za: Sławomir Cenckiewicz: Międzynarodowe spiski? Przyczyn naszych klęsk szukajmy u siebie [WYWIAD]) Czemu dopiero po ponad 15 latach od powstania państwa, co działo się do tego czasu i jakie były przyczyny, że zaczęło się tak późno i jakie były skutki tego opóźnienia? Czy denazyfikacja była wobec tego i nie tylko tego rzeczywiście "gigantyczna"?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Czemu dopiero po ponad 15 latach od powstania państwa, co działo się do tego czasu i jakie były przyczyny, że zaczęło się tak późno i jakie były skutki tego opóźnienia? Czy denazyfikacja była wobec tego i nie tylko tego rzeczywiście "gigantyczna"?
Jakiś czas temu czytałem na ten temat artykuł o Fritzu Bauerze, prokuratorze w drugim procesie załogi Aushwitz. Opisywane w nim były nastroje społeczne przed procesem jak i jak sie zmieniały potem. Zasadniczo z tego co pamiętam i co wydaję mi się logiczne, społeczeństwo niemieckie bagatelizowało zbrodnie nazistowskie, wiadomo że pełnej świadomości na ich temat nie mieli do 1945, a to co potem prezentowali zwycięzcy łatwo można było próbować tłumaczyc propagandą. Gdy niemiecki prokurator z zaangażowaniem zajął się dowodzeniem co się działo w Auschwitz opinia publiczna w Niemczech miała być wstrząśnięta tym co "odkryła". Początkowo oczekiwania były takie żeby sprawe odpuścić, po ogłoszeniu wyroku narzekano że za słabe kary.
|
|
|
|
|
|
|
|
Prezydenci RFN: Theodor Heuss (w l. 1949 – 1959) - podczas wojny pisał do hitlerowskiego tygodnika „Das Reich”; Walter Scheel (w l. 1974 - 1979) - w latach 1942-1945 był członkiem NSDAP; Karl Carstens (w l. 1979 - 1984) - od 1940 r. do 1945 r. był członkiem NSDAP; od 1933 był członkiem SA.
|
|
|
|
|
|
|
|
O tym zbrodniarzu na Pomorzu, a po wojnie "chadeku" chyba w tym wątku nie wspomniano: Hans Krüger
|
|
|
|
|
|
|
|
Ostatnio zastanawiałem się, jak duże rozmiary przybrała powojenna denazyfikacja i ilu ze zbrodniarzy hitlerowskich (nie tylko tych najważniejszych, ale i szeregowych wykonawców zbrodni) udało się ukarać. Okazuje się, że bardzo niewielu...:
QUOTE Bezkarni naziści w powojennej RFN. „Amnezja i brak empatii dla ofiar”
Niemcy potrzebowali dużo czasu, aby zrozumieć, że naziści byli zbrodniarzami – mówi Reinhard Strecker – prekursor akcji demaskowania sędziów z brunatną przeszłością.
Reinhard Strecker jest 89-letnim postawnym mężczyzną o siwych włosach i łagodnym spojrzeniu. Gdy w swoim berlińskim mieszkaniu opowiada o dzieciństwie w III Rzeszy i powojennych podróżach po wyzwolonej Europie, sprawia wrażenie oazy spokoju.
Jednak, gdy rozmowa schodzi na temat Konrada Adenauera, pierwszego kanclerza utworzonej w 1949 roku Republiki Federalnej Niemiec, Strecker momentalnie podnosi głos, jego twarz przybiera zacięty wyraz, a dłonie zaciskają się na poręczach fotela. Nie kryje emocji, gdy myślami wraca do wydarzeń sprzed 60 lat. Wtedy – jako nikomu nieznany student – rzucił wyzwanie zachodnioniemieckim elitom.
– Gdy w połowie lat 50. wróciłem do Niemiec, wszędzie, na wszystkich szczeblach władzy, a szczególnie w wymiarze sprawiedliwości, aż roiło się od nazistów – mówi Strecker. – Celem Adenauera było doprowadzenie do uchwalenia w maju 1960 roku amnestii dla sprawców zabójstw. Tym samym 15 lat po zakończeniu wojny nazistowskie zbrodnie miały zostać darowane i ostatecznie zapomniane – wyjaśnia. – Nie mogłem pozwolić na to, aby moje dzieci dorastały w takim kraju – wyjaśnia motywy swojego zaangażowania.
– Moja wściekłość na pozbawionych wstydu i moralności sędziów, lekarzy, przedsiębiorców, którzy robili kariery za Hitlera, mieli krew na rękach, a potem weszli w skład elity RFN, była ogromna i do dziś nie osłabła ani o jotę – mówi inicjator wystawy „Nieukarany nazistowski wymiar sprawiedliwości”, która na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego stulecia wstrząsnęła zachodnioniemiecką opinią publiczną. Historycy uważają inicjatywę grupy studentów za punkt zwrotny w podejściu Niemców do brunatnej przeszłości.
III Rzesza przed sądem
Walczący przeciwko III Rzeszy alianci jeszcze przed końcem wojny zdecydowali o ukaraniu nazistowskich zbrodniarzy, denazyfikacji Niemiec i demokratyzacji kraju. Przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze stanęło w listopadzie 1945 roku 22 hitlerowskich dygnitarzy, z których 12 skazano na karę śmierci. Oprócz głównego procesu norymberskiego, do 1949 roku odbyło się 12 kolejnych postępowań przeciwko wybranym grupom zawodowym i organizacjom oraz formacjom wojskowym. Przed sądem stanęli m.in. prawnicy, lekarze, przedsiębiorcy i wojskowi.
Do grup zawodowych szczególnie mocno uwikłanych w nazizm należeli prawnicy. W latach 1933-1945 niemieckie cywilne sądy karne, przede wszystkim sądy specjalne, wydały 17 tys. wyroków śmierci. Sądy wojskowe skazały na śmierć ponad 50 tys. osób – podaje Marc von Miquel w książce „Podejrzane kariery. Hitlerowskie elity po 1945 roku”. Te ostatnie skazywały w większości niemieckich dezerterów, ale wśród skazanych na śmierć, nie brakowało także obywateli okupowanych krajów, w tym Polaków. O skali terroru świadczy fakt, że liczba przewinień, za które groziła kara śmierci, wzrosła z trzech w 1933 roku do 46 pod koniec wojny.
Nic dziwnego, że jedna z alianckich rezolucji z jesieni 1944 roku zapowiadała zamknięcie wszystkich niemieckich sądów. Po przejęciu władzy przez aliantów w okupowanych Niemczech administracja i sądownictwo były niedostępne dla byłych członków NSDAP. Wyżsi funkcjonariusze reżimu trafili do obozów internowania.
Najważniejsi przedstawiciele hitlerowskiego wymiaru sprawiedliwości nie stanęli przed sądem. Pierwszy minister sprawiedliwości Hitlera, Franz Guertner zmarł w 1941 roku. Ostatni szef resortu Otto Thierack popełnił samobójstwo w obozie dla internowanych przed rozpoczęciem procesu. Prezes osławionego Trybunału Ludowego (Volksgerichtshof) Roland Freisler zginął podczas bombardowania Berlina w 1945 roku.
W III procesie norymberskim, tzw. procesie prawników, w 1947 roku na ławie oskarżonych zasiedli urzędnicy niższej rangi – sekretarze stanu w ministerstwie sprawiedliwości Franz Schlegelberger, Curt Rothenberger i Herbert Klemm. Schlegerberger, który po śmierci Guertnera pełnił obowiązki szefa resortu, był autorem osławionego „Polenstrafrechtsverordnung” – rozporządzenia w sprawie karania Polaków.
Schlegerberger i Klemm oraz sędziowie sądu specjalnego w Norymberdze Oswald Rothaug i Rudolf Oechey otrzymali kary dożywotniego więzienia. Żaden ze skazanych nie odsiedział kary w całości. Schlegelberger wyszedł z więzienia już w 1950 roku, pozostali w latach 1955 i 1956.
Kara czy amnestia?
W środowisku niemieckich prawników już w czasie trwania III procesu norymberskiego dały się zauważyć reakcje obronne. Pełny tekst wyroku z 4 grudnia 1947 roku został opublikowany dopiero w 1996 roku. W mediach była mowa o „zemście na Niemcach” i o „specjalnych prawach” dla pokonanych. „Większość niemieckich sędziów w III Rzeszy pozostała przyzwoita i nie skapitulowała przed Hitlerem” – mówił Artur Straeter, minister sprawiedliwości Północnej Nadrenii-Westfalii na kongresie prawników w czerwcu 1947 roku.
„Wysoka początkowo akceptacja głównego procesu norymberskiego ustąpiła generalnej awersji do procesów” – pisze Marc von Miquel. Autor zwraca uwagę na rosnącą falę postulatów o wypuszczenie na wolność przestępców wojennych, przebywających w alianckich więzieniach, umiejętnie podsycanych przez przedstawicieli Kościoła katolickiego i ewangelickiego oraz przez media.
„Co zrobić z milionami zwolenników Hitlera?” – pytał w 1947 roku Eugen Kogon, niemiecki publicysta i socjolog, były więzień obozu koncentracyjnego Buchenwald. „Można tylko ich zabić albo pozyskać (dla demokracji)” – pisał. „Ponieważ zabicie w państwie demokratycznym nie wchodzi w rachubę, pozostaje tylko pozyskanie ich i udowodnienie, że demokracja jest lepszym ustrojem”.
Realizowany początkowo przez aliantów program denazyfikacji Niemiec bardzo szybko napotkał przeszkody wynikające z problemów dnia codziennego. W okupowanych Niemczech narastała fala przestępczości, kwitł czarny rynek, a fale uciekinierów i przesiedleńców pogłębiały chaos. Wymiar sprawiedliwości był sparaliżowany brakiem kadr.
Reaktywacja sędziów emerytowanych przed dojściem Hitlera do władzy w 1933 roku nie przyniosła poprawy sytuacji. Władze amerykańskie i brytyjskie milcząco godziły się z niepisaną zasadą w polityce kadrowej sądów, polegającą na tym, że przy zatrudnieniu jednego nieobciążonego współpracą z hitlerowskim reżimem sędziego można było przyjąć do pracy jednego skompromitowanego prawnika.
W czerwcu 1946 roku zniesiono nawet to ograniczenie w polityce kadrowej. Każdy, kto pomyślnie przeszedł przeprowadzony raczej powierzchownie proces denazyfikacji, mógł wrócić do służby w wymiarze sprawiedliwości. „Oznaczało to w praktyce renazyfikację wymiaru sprawiedliwości” – ocenia von Miquel.
Do akcji wkracza Strecker
Reinhold Strecker pochodzi z rodziny prawniczej. Jego dziadek współtworzył Niemiecki Kodeks Cywilny (BGB), jego ojciec był sędzią w Berlinie i Zehden (obecnie polskiej Cedyni), gdzie w 1930 roku urodził się Reinhold. – Moim rodzicom zawdzięczam, że pomimo ogromnej presji ze strony szkoły, nie zostałem nazistą. I ojciec, i matka byli zdecydowanymi przeciwnikami dyktatury Hitlera i wpajali nam, że z nazistami nie wolno mieć nic wspólnego. Mój ojciec należał do założycieli „Kościoła Wyznającego” (Bekennende Kirche – nurt w Kościele Ewangelickim przeciwny Hitlerowi – red.) w Berlinie – mówi Strecker.
Niespełna 15-letniego chłopca, eskortowanego wraz z innymi dziećmi przez esesmanów, wyzwolili w maju 1945 roku szkoccy żołnierze. – To było wyzwolenie, tak to odczuwałem – podkreśla Strecker. Dowódca szkockiego oddziału Moris Elser, profesor uniwersytetu w Londynie, zaopiekował się chłopcem. Dzięki jego wsparciu po wojnie niemiecki nastolatek zrobił maturę w Paryżu. – Nie chciałem wracać do Niemiec z powodu niemiłych wspomnień, ale uległem rodzicom, którzy chcieli mnie koniecznie zobaczyć – wspomina Strecker. W 1954 roku przyjechał do Berlina Zachodniego. Na utworzonej przez Amerykanów uczelni Freie Universitaet zaczął studiować języki obce.
Lata 50. to szczytowy okres zimnej wojny między dwoma politycznymi i wojskowymi obozami. Niemiecka Republika Demokratyczna prowadziła wojnę propagandową przeciwko RFN. Wiodącym tematem tej kampanii była obecność byłych nazistów w zachodnioniemieckim aparacie władzy.
„Brunatne księgi”
Od 1956 roku wschodnioniemiecka Komisja Niemieckiej Jedności (ADE) publikowała „Brunatne księgi” z nazwiskami zachodnioniemieckich polityków z nazistowską przeszłością. „Wczoraj hitlerowscy sędziowie z krwią na rękach – dziś bońska elita wymiaru sprawiedliwości” – brzmiał tytuł broszury wydanej 23 maja 1957 roku, zawierającej kopie wyroków śmierci i listę ofiar.
Strecker: śledztwo na własną rękę
Zgodnie z logiką zimnej wojny władze RFN odrzucały wszystkie zarzuty jako wymysł komunistycznej propagandy. Nie dowierzając oficjalnym oświadczeniom, Strecker postanowił przeprowadzić śledztwo i na własną rękę sprawdzić podane przez Berlin Wschodni rewelacje. Pomimo początkowych oporów pozyskał do współpracy wielu studentów. Do śledztwa włączyła się lewicowa organizacja studencka Socjalistyczny Niemiecki Związek Studentów (SDS) związana z Socjaldemokratyczną Partią Niemiec (SPD). – Żmudna praca, polegająca na wielokrotnym sprawdzaniu każdego nazwiska, trwała prawie dwa lata – wspomina Strecker. – Nie mogło być żadnych pomyłek, gdyż podważyłoby to naszą wiarygodność – zaznacza. W toku pracy powstała imponująca kartoteka obejmująca początkowo ponad 100 nazwisk.
Zachodnioniemieckie archiwa odmówiły Streckerowi dostępu do dokumentów. Zdeterminowany student nawiązał za pośrednictwem Polskiej Misji Wojskowej kontakt z placówkami w Polsce. – Prokurator generalny Jerzy Sawicki zaprosił mnie do Polski, od kierownictwa Archiwów Państwowych dostałem pozwolenie na pracę w polskich archiwach – opowiada. Pomocy udzieliły mu także władze Czechosłowacji i NRD.
Pierwszym testem dla Streckera i jego współpracowników był kongres niemieckich organizacji lewicowych zorganizowany w Zielone Świątki w 1959 roku we Frankfurcie nad Menem. Twórcy kartoteki zaprezentowali wyniki swoich poszukiwań w studenckiej stołówce. – To była kompletna improwizacja. Wykorzystaliśmy stojaki z szatni i porzucone przez robotników remontujących stołówkę belki, na których rozwiesiliśmy kopie wyroków śmierci, ich uzasadnienia i fotografie odpowiedzialnych prawników – opowiada. – Od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że generalna próba musi odbyć się w Karlsruhe – siedzibie najwyższych zachodnioniemieckich sądów z Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym i Prokuratorem Generalnym na czele.
Złamanie tabu w Karlsruhe
27 listopada 1959 roku w Hali Miejskiej w Karlsruhe wystawa dokumentująca nazistowską przeszłość 140 nadal czynnych sędziów i prokuratorów ujrzała światło dzienne. Sala, w której odbyła się konferencja prasowa, pękała w szwach, a pytaniom nie było końca. Pojawiło się także wielu korespondentów zagranicznych, w tym przedstawiciele prasy brytyjskiej. Początkowo kartoteka obejmowała ponad 100 nazwisk
Wszystkie niemieckie partie polityczne zdystansowały się od wystawy i jej twórców. Największy zawód Streckerowi i jego kolegom sprawiła SPD. 23 listopada 1959 roku prezydium partii podjęło decyzję o odmowie poparcia. W okólniku podpisanym przez Ericha Ollenhauera władze SPD zakazały lokalnym organizacjom partii jakiejkolwiek pomocy dla organizatorów wystawy. Socjaldemokraci obawiali się oskarżeń o konszachty z komunistami z NRD.
Ulegając politycznej presji, władze Karlsruhe w trybie natychmiastowym wypowiedziały studentom umowę wynajmu Miejskiej Hali. Organizatorzy musieli przenieść wystawę do pobliskiego baru „Krokodil”. W dzień na ścianach lokalu wisiały kopie akt sądowych, wieczorem dokumenty lądowały w pakamerze, by zrobić miejsce gościom restauracji.
Idąc za ciosem, grupa Streckera złożyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstw przez 43 sędziów i prokuratorów, w III Rzeszy członków sądów specjalnych, kontynuujących kariery w RFN.
Brunatne elity kontratakują
– Dostawałem telefony z pogróżkami i listy, w których grożono mi śmiercią – mówi Strecker. W jednym z listów pracownik urzędu celnego z Frankonii pisał: „Jest pan podłym, pozbawionym charakteru człowiekiem, który zasłużył na szubienicę. Zgłoszę się na ochotnika do roli kata i wyprawię Pana z uśmiechem na tamten świat”. Do jego mieszkania w Berlinie włamano się, a część dokumentów zginęła. Z obawy przed zemstą, swoje nieletnie córki wysłał za granicę.
Z ponadpartyjnego „frontu odmowy” wyłamał się prokurator generalny RFN Max Guede. Zaprosił Streckera na długą rozmowę, a następnie w wywiadzie telewizyjnym przyznał, że dokumenty są prawdziwe. – Guede okazał się być bardziej prawnikiem niż politykiem – tłumaczy Strecker.
Opinia prokuratora generalnego pomogła Streckerowi i jego towarzyszom w przebiciu się do szerszej opinii publicznej. Wywiad z demaskatorem nazistów wyemitowała niemiecka telewizja publiczna. Tygodnik „Der Spiegel” opublikował dokumenty obciążające sędziów z nazistowską przeszłością.
Wystawa robi furorę
Pomimo szykan ze strony władz do 1962 roku wystawę pokazano w 9 niemieckich miastach, a także w Holandii i Wielkiej Brytanii. W Berlinie Zachodnim minister sprawiedliwości Valentin Kielinger z SPD zabronił rektorom obu uniwersytetów udostępniania organizatorom pomieszczeń. Niezrażeni tym studenci pokazali wystawę w jednej z prywatnych galerii, której właściciel o mały włos nie stracił później licencji. Do 1962 r. wystawę pokazano w 9 niemieckich miastach, w Holandii i Wielkiej Brytanii
Mimo przekonujących dowodów żadna z osób zdemaskowanych przez Streckera nie okazała gotowości do odejścia z urzędu. Ze względu na opinię zagraniczną władze w Bonn nie mogły tak zupełnie zignorować ustaleń studentów. W 1961 roku Bundestag uchwalił ustawę pozwalającą prawnikom uwikłanym w nazizm na dobrowolne odejście z zawodu – przy zachowaniu pełnych poborów do chwili przejścia na emeryturę. Z tej honorowej możliwości odejścia skorzystało w ciągu roku tylko 149 prawników.
– Adenauer nie był nazistą, ale po 1945 roku otoczył się nazistami. Wychodził im naprzeciw, za wszelką cenę nie chciał dopuścić do procesów hitlerowskich zbrodniarzy przed niemieckimi sądami – mówi Strecker. – Żeby postawić ich przed sądem, trzeba było pokonać Adenauera. To było moje zadanie – tłumaczy.
Aby pokrzyżować Adenauerowi szyki i nie dopuścić do amnestii, Strecker zwrócił się o pomoc do brytyjskiej Izby Gmin. W kwietniu 1960 roku został zaproszony do Londynu, a jego dokumentacja zrobiła prawdziwą furorę wśród parlamentarzystów wszystkich frakcji.
Przeciwnicy rozliczeń nie zamierzali składać broni. W maju 1960 roku przedawnieniu uległy popełnione w czasie wojny zabójstwa. Próby przeforsowania przedawnienia po 20 latach po zakończeniu wojny, czyli w 1965 roku, morderstw zostały zastopowane przez Bundestag. Termin przedawnienia przesuwano kilkakrotnie, by w końcu w 1979 roku uznać, że morderstwa nie ulegają przedawnieniu.
Strecker bardzo krytycznie ocenia pierwsze lata RFN. – To, o czym marzyli naziści, ale czego nigdy nie udało się im zrealizować – stworzenie nazistowskiej wspólnoty narodowej – stało się rzeczywistością za czasów Adenauera. Spoiwem tej wspólnoty był sprzeciw wobec aliantów – zaznacza.
Za kluczową postać epoki Adenauera uważa Strecker Hansa Globkego. Jego zdaniem Globke był „szarą eminencją” aparatu władzy – faktycznym szefem rządu, choć formalnie był tylko sekretarzem stanu w urzędzie kanclerskim. – Globke przeprowadzał renazyfikację od góry, blokował procesy przeciwko nazistom, demonstrował sprzeciw wobec aliantów, co przynosiło Adenauerowi i CDU popularność i zapewniało głosy w wyborach – tłumaczy.
W 1961 roku Strecker opublikował zbiór dokumentów ilustrujących ciągłość kariery Globkego. Pierwsze kroki w ministerstwie sprawiedliwości niemiecki prawnik stawiał w 1932 roku, na rok przed dojściem Hitlera do władzy. Po 1933 roku dał się poznać jako surowy interpretator rasistowskich ustaw norymberskich, a po wojnie kontynuował karierę u boku Adenauera.
Zdrajca, komunista, agent Stasi?
Przez obie strony zimnowojennego konfliktu Reinhard Strecker traktowany był z wrogością i nieufnością. – Nie bałem się kontaktów z NRD. Zależało mi na dokumentach, chciałem je wykorzystać, ale nie było mowy o współpracy ze wschodnioniemieckimi służbami – zapewnia. – Dla władz RFN byłem zdrajcą i komunistą opłacanym przez Berlin Wschodni – dodaje.
Władze polskie, mimo pozornej otwartości, też nie do końca wierzyły w czyste motywy niemieckiego tropiciela nazistów. W kwietniu 1963 roku polskie ministerstwo spraw wewnętrznych poprosiło wschodnioniemieckich kolegów po fachu o informacje o niekonwencjonalnym obywatelu RFN.
Po trzech miesiącach do Warszawy nadeszła odpowiedź, w której Stasi zalecała polskim towarzyszom „ostrożność” w kontaktach ze Streckerem. „Pomimo postępowych tendencji, których wyrazem jest dążenie do demaskowania urzędników na służbie bońskiego państwa, Strecker jest osobą o skrajnie wątpliwej reputacji” – czytamy w dokumencie, który opublikował „Der Spiegel”.
– Wystawa była sukcesem – ocenia Strecker. – Nasza praca zwróciła uwagę opinii publicznej na problem obecności nazistów w strukturach władzy – tłumaczy. Wystawa odmieniła jego zdaniem RFN i umożliwiła zorganizowanie procesów zbrodniarzy z niemieckich obozów koncentracyjnych i zagłady – Auschwitz, Sobiboru, Majdanka czy Bełżca.
– Niemieckie społeczeństwo potrzebowało dużo czasu, aby zrozumieć, że naziści byli zbrodniarzami – mówi Strecker.Cezurą był według niego amerykański serial „Holokaust” wyemitowany w zachodnioniemieckiej telewizji publicznej w 1979 roku. Ważną rolę odegrał też obraz Stevena Spielberga „Lista Schindlera” (1993).
Zatrudniony do emerytury jako nauczyciel niemieckiego w Instytucie Goethego Strecker ma poczucie sukcesu i dobrze spełnionego obowiązku, chociaż bolał go brak uznania ze strony władz RFN, a potem zjednoczonych Niemiec.
Późne uznanie
Dopiero kilka lat temu władze w Berlinie przypomniały sobie o prekursorze walki o historyczną pamięć. Prezydent RFN Joachim Gauck przyznał mu w 2015 roku Federalny Krzyż Zasługi. – Lepiej późno niż wcale. Na szczęście dożyłem tej chwili – komentuje z sarkazmem Strecker.
Podczas uroczystości w niemieckim MSZ jego sekretarz stanu Michael Roth podkreślił odwagę i determinację odznaczonego. – Dziękujemy człowiekowi, który, wykazując cywilną odwagę, niezłomną postawę i kierując się jasnym moralnym kompasem, rozdrapał ranę w powojennej niemieckiej historii.
Roth przyznał, że klimat w pierwszych latach RFN zatruty był „amnezją i brakiem empatii dla ofiar”, a Strecker „wyręczył instytucje państwowe”. Otwarcie wystawy w Monachium (10.02.1961). Reinhard Strecker (p.) i Josl Brand, główny świadek w procesie Eichmanna
Deprymujący bilans
Pomimo działalności Streckera i jemu podobnych, zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości zawiódł przy próbach ukarania nazistowskich zbrodniarzy. Z opublikowanej w 2018 roku książki historyków Hansa-Christiana Jascha i Wolfa Kaisera „Amnestia, wyparcie ze świadomości, ukaranie” wyłania się ponury obraz.
Liczbę ofiar III Rzeszy, nie licząc zabitych podczas działań wojennych, szacuje się na 13 mln. Za bezpośrednich sprawców zbrodni uważa się ok. 200 tys. osób. Wobec 87 tys. podejrzanych niemieckie prokuratury wdrożyły śledztwo, jednak przygniatająca większość – prawie 80 tys. – nigdy nie stanęła przed sądem.
Do 1982 roku, kiedy to sporządzono pierwszy bilans, wyroki skazujące otrzymało 6456 osób. Tylko 182 skazano na dożywocie. Do chwili obecnej liczba skazanych wzrosła do 7 tys. „13 mln ofiar i 182 skazanych na dożywocie. Trudno o bardziej deprymujący bilans rozliczeń” – ocenia Kaiser.
Pomimo wielu porażek i rozczarowań, Strecker nie żałuje swojego zaangażowania. – Moja walka opłaciła się. Niemcy są dziś zupełnie innym krajem niż pół wieku temu – konstatuje. https://www.dw.com/pl/bezkarni-nazi%C5%9Bci...fiar/a-50232957
|
|
|
|
|
|
|
|
W 1944 NSDAP liczyła 8,5 mln członków. Na ogólną liczbę ludności Rzeszy Wielkoniemieckiej wynoszącą 79,4 mln (maj 1939). Mniej więcej do drugi ojciec niemieckiej rodziny był zapisany do jedynej legalnej partii. Całkowite wykluczenie wszystkich tych ludzi w życia publicznego powojennych Niemiec byłaby zwyczajnie trudne. Oczywiście, formalna przynależność do partii nie jest nieomylnym wskaźnikiem tego, czy ktoś był nazistą czy nie. Z jednej strony był Alfred Jodl, nie będący towarzyszem partyjnym, który jednak został w Norymberdze skazany jako zbrodniarz wojenny. Z drugiej strony było kilka milionów członków partii jedynie nominalnych, którzy posiadali legitymacje partyjne jedynie ze zwykłego oportunizmu. Ponadto, RFN była praktycznie jedynym państwem ścigającym zbrodniarzy wojennych. W NRD oraz w Austrii procesów zbrodniarzy było o wiele mniej.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(petroCPN SA @ 21/01/2020, 6:54) W 1944 NSDAP liczyła 8,5 mln członków. Na ogólną liczbę ludności Rzeszy Wielkoniemieckiej wynoszącą 79,4 mln (maj 1939). Mniej więcej do drugi ojciec niemieckiej rodziny był zapisany do jedynej legalnej partii. Całkowite wykluczenie wszystkich tych ludzi w życia publicznego powojennych Niemiec byłaby zwyczajnie trudne. Oczywiście, formalna przynależność do partii nie jest nieomylnym wskaźnikiem tego, czy ktoś był nazistą czy nie. Z jednej strony był Alfred Jodl, nie będący towarzyszem partyjnym, który jednak został w Norymberdze skazany jako zbrodniarz wojenny. Z drugiej strony było kilka milionów członków partii jedynie nominalnych, którzy posiadali legitymacje partyjne jedynie ze zwykłego oportunizmu. Ponadto, RFN była praktycznie jedynym państwem ścigającym zbrodniarzy wojennych. W NRD oraz w Austrii procesów zbrodniarzy było o wiele mniej.
Tak, tylko, że RFN było krajem rządzonym przez byłych nazistów, bo amerykanie mogli każdego z nich w każdym momencie usunąć. Byli naziści, czyli ludzie ze skazą, byli bardzo użyteczni.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|