Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Kpt. Kalugin: duzo zagadek, malo odpowiedzi.
     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 6/08/2019, 19:43 Quote Post

W watku http://www.historycy.org/index.php?showforum=318 w postach 577 i 599 porusza sie temat tajemniczej postaci pod nazwa kapitan ACz Konstantyn Kalugin. Przez cale dziesieciolecia osoba ta, jesli juz wspominana, w wielu publikacjach dotyczacych Powstania Warszawskiego byla tematem nie wiecej jak jednego lub dwoch zdan.
Co na temat Kalugina pisza dzis dostepne zrodla w Internecie?
Polska Wiki:
Konstanty Andriejewicz Kaługin ros. Константин Андреевич Калугин (ur. 1909, zm. ?) – sowiecki wojskowy (kapitan), oficer radzieckiego wywiadu podczas II wojny światowej.
Z zawodu inżynier budowlany, pochodził z Zagłębia Donieckiego. W maju 1942 dostał się do niewoli niemieckiej pod Charkowem, po zwolnieniu z niemieckiego obozu jenieckiego wstąpił do ROA generała Własowa i zaczął współpracę z Niemcami, współpracując jednocześnie jakoby z radzieckim wywiadem wojskowym.
Przebywając w sierpniu 1944 roku w okupowanej Warszawie ujawnił się wobec polskich władz po wybuchu powstania warszawskiego. Za pośrednictwem polskiej łączności radiowej (przez Londyn) Kaługin wysłał 5 sierpnia 1944 roku depeszę do Stalina z prośbą o pomoc dla powstania. W depeszy określił m.in. potrzeby powstańców w zakresie uzbrojenia oraz postulowane tereny zrzutów. Przygotował też odezwy-ulotki dla niemieckich oddziałów złożonych z sowieckich żołnierzy wziętych do niewoli, w której zabraniał walki przeciwko powstaniu i groził karą śmierci w przyszłości. Wśród powstańców uprawiał propagandę prosowiecką.
20 września 1944 przedostał się przez Wisłę do oddziałów I Frontu Białoruskiego Rokossowskiego, po czym powstańcy nie mieli już o nim informacji. Stefan Korboński przypuszczał, że został uśmiercony za wysłanie depeszy niezgodnej z planami Stalina. W rzeczywistości Kaługin, po rozmowie z gen. Berlingiem oraz Nikołajem Bułganinem (wówczas przedstawicielem rządu sowieckiego przy PKWN), został wywieziony do Moskwy, a tam skazany na 10 lat łagru.
Po śmierci Stalina zrehabilitowany.

Inne zrodla podaja znacznie wiecej informacji.

Strona Histmag.org przedstawia:
Kapitan Konstanty Kaługin to z pewnością jedna z najbardziej zagadkowych postaci powstania warszawskiego. Co do jego oceny wątpliwości nie miał Wincenty Kwieciński „D-3”, czyli szef kontrwywiadu warszawskiego okręgu Armii Krajowej od 1944 roku – Kaługin był radzieckim agentem działającym na terenie całej akcji AK. W swoim raporcie z 23 sierpnia 1944 roku Kwieciński skrytykował nawet działania Komendy Głównej, która dała Kaługinowi dużą swobodę poruszania się po terenach powstańczych.
Kazimierz Iranek-Osmecki (domena publiczna) Kazimierz Iranek-Osmecki „Makary” (szef Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego KG AK) już po zakończeniu II wojny światowej określił, że Kaługin był sowieckim agentem, który miał dwa główne cele działania: zorientowanie się w sposobie funkcjonowania Polskiego Państwa Podziemnego oraz działanie na rzecz wywołania pewnych politycznych następstw, które miały zadowolić Kreml. By wykonać punkt drugi, przedstawił dowódcy powstania Antoniemu Chruścielowi „Monterowi” propozycję, by wysłać do Stalina depeszę z prośbą o pomoc dla warszawskiego zrywu.
„Monter” przewidział jednak następstwa takiego czynu, czyli „uprawomocnienie” wszelkich działań Armii Czerwonej jako siły działającej z woli ludu Warszawy. Wbrew decyzji dowództwa AK nie zgodził się więc na wysłanie depeszy.
Nie jest jasny stosunek środowisk komunistycznych do tego oficera. Na początku podchodzono do niego jak do swoistego autorytetu i przedstawiciela Armii Czerwonej w pochłoniętej powstaniem stolicy. Sytuacja diametralnie zmieniła się po 29 sierpnia – od tego czasu uznawany był za zbiegłego jeńca, który zupełnie przypadkowo dostał się w wir walk. W PRL-owskich opracowaniach był później przedstawiany jako były żołnierz kolaboracyjnej Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej (czyli tzw. ROA, „własowcy”).
Ryszard Nazarewicz, członek PPR i AL twierdził, że Konstanty Kaługin był sowieckim jeńcem wojennym, który następnie trafił do ROA, aby później znów współpracować z komunistyczną partyzantką polską i radziecką. W powstaniu wziąć udział miał przez przypadek – wybuch walk uniemożliwił mu dotarcie na Lubelszczyźnie, gdzie dostał przydział do sowieckiego oddziału. Dodatkowo miał być marionetką w rękach AK.
Kim by nie był, należało go rozpracować. Dużą rolę odegrał tu referat „K” Kontrwywiadu Okręgu Warszawa, który był podówczas jedyną siłą działającą przeciwko strukturom komunistycznym – to znaczy przeciwko sowieckim agentom w szeregach Armii Ludowej i Polskiej Partii Robotniczej. Ten właśnie wydział miał za zadanie rozwiązanie sprawy Kaługina – gromadził i analizował wszelkie informacje o tym, z kim Rosjanin się kontaktował, a następnie wysyłał raporty do ścisłego dowództwa. Zadanie inwigilacji działań Kaługina przypadło ppłk. Bohdanowi Zielińskiemu „Tytusowi”, który miał mu towarzyszyć na Starówce. Opracowany profil psychologiczny potencjalnego szpiega określał go jako osobę inteligentną i dobrze orientującą się w realiach Polski. Przy okazji inwigilacji sowieckiego żołnierza zaczęto też mocno badać sprawę środowisk polskich komunistów znajdujących się pod znacznymi wpływami wywiadu ZSRR.
Do dziś nie jest jasne, kim naprawdę był Kaługin; wyklucza się tezę o tym, że był faktycznym przedstawicielem radzieckiego wojska przy dowództwie AK – kapitan był albo sowieckim szpiegiem, albo postacią zupełnie z przypadku, która dostała się w sam środek walczącej Warszawy. Relacje takie jak ta Nazarewicza budzą wiele wątpliwości. Prawdy o tej nieco zapomnianej postaci zapewne się nie dowiemy.
Nieznane są bowiem dalsze losy kpt Kaługina. Jedna z teorii mówi o schwytaniu przez NKWD i zesłaniu do łagru, ale czy tam zginął – to już absolutna zagadka...
Czytaj więcej: https://histmag.org/Nie-tylko-Enigma.-Wywia...iatowej-15693/2


Strona Menway.Interia.pl posiada takie oto opinie:
Do dziś w historiografii Powstania Warszawskiego powtarza się pogląd, że Konstanty Kaługin był skoczkiem spadochronowym, który w połowie lipca został zrzucony w okolicach Warszawy jako wywiadowca...
Czasem Konstantego Kaługina uznaje się za zawodowego agenta NKWD. Wspominał o tym generał Tadeusz Bór-Komorowski w swoich na gorąco spisanych (1946) pamiętnikach o powstaniu. Według niego Kaługin przedstawił się jako przedstawiciel sztabu marszałka Rokossowskiego.
"Nie miał żadnych dokumentów poza kartą tożsamości, z której wynikało, że jest oficerem łącznikowym do grupy "Czornego" - dywersyjnej jednostki sowieckiej na tyłach frontu niemieckiego (...) Jego zadaniem było nawiązanie łączności z dowódcą organizacji powstańczej w Warszawie". (Ryszard Nazarewicz, "Z problematyki politycznej powstania warszawskiego 1944", Warszawa 1980 s. 223).
Narzędzie wielkiej mistyfikacji?
O tym, że kapitan Kaługin nigdy nie był zawodowym oficerem NKWD, świadczy również jego zawierająca wiele negatywnych uwag charakterystyka, sporządzona przez oficjalnego przedstawiciela Armii Czerwonej w Warszawie lejtnanta Iwana Kołosa, który został zrzucony ze spadochronem w Warszawie 21 sierpnia 1944 roku.
"Kiedy pojawiłem się w Warszawie, dowiedziałem się, że 3-4 dni przed moim przybyciem przeszedł na stronę sowiecką niejaki kapitan Kaługin, który znajdował się przy sztabie "Montera" i był uważany za oficjalnego przedstawiciela dowództwa sowieckiego. Oficerowie Armii Ludowej opowiadali mi, że cieszył się on pełnym zaufaniem "Montera". Nazywano go "sowieckim attaché wojskowym". Kaługin uczestniczył we wszystkich naradach wojennych sztabu AK" (CAMOFR, 233-2380-22, s. 244).
Taka charakterystyka sporządzona przez prawdziwego przedstawiciela NKWD brzmi raczej jak oskarżenie i dla każdego sowieckiego sądu jest wystarczającą podstawą, by wydać wyrok skazujący. W wersji Lecha Dzikiewicza kapitan Kaługin był zawodowym oficerem NKWD, skoczkiem spadochronowym, który został specjalnie skierowany do Polski w celu inwigilowania podziemia niepodległościowego. Dzikiewicz twierdzi, że kapitan Kaługin był narzędziem wielkiej mistyfikacji Stalina wobec Powstania Warszawskiego, polegającej na sprowokowaniu zrywu narodowego w stolicy w celu zniszczenia niemieckimi rękami polskiej elity niepodległościowej (Lech Dzikiewicz, "Zbrodnia Stalina na Warszawie", Warszawa 1996,, s. 216-217).
Przypuszczenia bez pokrycia
Te informacje nie są jednak potwierdzone przez źródła historyczne. Kaługin, jak świadczą ujawnione ostatnio dokumenty z archiwów rosyjskich, nawiązując kontakt z dowództwem powstania, działał bez rozkazu z Moskwy. Spodziewał się, że uda mu się przekonać sowieckie dowództwo do współpracy z powstańcami.
Niektóre sądy Dzikiewicza są zwykłą pomyłką. Twierdzi on na przykład, że stopień kapitana, jaki miał Kaługin, odpowiadał ogólnowojskowemu stopniowi podpułkownika ((Lech Dzikiewicz, s. 206). Tymczasem specjalne stopnie w NKWD zostały dużo wcześniej zniesione i od roku 1943 ujednolicone z ogólnowojskowymi (Nikita Pietrow, Konstantin Skworkin, "Kto rukowodił NKWD 1934-1941", Moskwa 1999, s. 481).
Na pewno nie są również prawdziwe domniemania, że Konstanty Kaługin był "oficerem łącznikowym" samego Stalina, że jego zadanie polegało na inwigilacji i kontrolowaniu Polaków i że w Warszawie w lipcu i wrześniu 1944 roku po prostu kontynuował swą misję. To przypuszczenia zupełnie bez pokrycia. W opublikowanych w Rosji spisach wyższych pracowników NKWD oficer nazwiskiem Kaługin nie figuruje (Nikita Pietrow, Konstantin Skworkin, s. 481). Nie mógł to również być pseudonim, gdyż Konstanty Kaługin był konkretnym człowiekiem i autentyczność jego nazwiska nie budzi wątpliwości.
Bardzo ryzykowna współpraca
Mit o tym, że kapitan Kaługin był sowieckim skoczkiem spadochronowym, powstał prawdopodobnie przez nieuwagę czy nieporozumienie językowe, a może wymyślił to sam Kaługin, aby uniknąć losu wielu złapanych w Warszawie w pierwszych dniach powstania kolaborantów niemieckich rosyjskiego czy ukraińskiego pochodzenia, rozstrzelanych bez sądu i jakiegokolwiek śledztwa. W sprawozdaniu oddziału AK, który zatrzymał Kaługina, czytamy: "zgłosił się spadochroniarz sowiecki kpt. Kaługin, chce nawiązać łączność z oddziałami bolszewickimi celem nawiązania współpracy" (Antoni Przygoński, "Z problematyki Powstania Warszawskiego", Warszawa 1964, s. 216.).
Myli się chyba również Antoni Przygoński, który twierdzi, że Kaługin uznał powstanie za akcję zbrojną mającą pomóc Armii Czerwonej szybciej wyzwolić Warszawę. Kaługin prawie od roku mieszkał w Polsce, od pół roku ściśle współpracował z Armią Ludową, orientował się doskonale w polskich układach politycznych i stosunku AK oraz AL do Związku Sowieckiego. Wiedział zapewne, jakie ryzyko stanowi dla niego współpraca z Armią Krajową i napisanie do samego Stalina osobistego listu, wzywającego do udzielenia pomocy bohaterskim powstańcom.
Argumenty uwiarygadniające
Zapewne skorzystał przy jego pisaniu z pomocy oficerów Komendy Głównej AK. Trudno to udowodnić, ale list zawiera wiele szczegółów, których Kaługin nie mógł znać. To przede wszystkim miejsca ewentualnych zrzutów, położenie jednostek niemieckich w Warszawie i ruch wojsk przeciwnika przez polską stolicę. Jednym z zadań, jakie wykonywał Kaługin, było pisanie ulotek w języku rosyjskim, adresowanych do żołnierzy jednostek kolaboracyjnych walczących w Warszawie. To nie stwarzało dla niego bezpośredniego niebezpieczeństwa. Być może w jakimś stopniu namawianie kolaborantów niemieckich do poddania się mogło potem posłużyć za argument uwiarygodniający jego dokonania w walce z III Rzeszą w oczach śledczych z NKWD w Moskwie.
Zadziwiające jest jednak, że po zupełnym zignorowaniu przez Moskwę jego pierwszej depeszy nie zaprzestał współpracy z AK. A przecież milczenie Kremla powinno być wyraźnym sygnałem ostrzegawczym. Co więcej, Kaługin ponownie zwrócił się do Komendy Głównej AK z propozycją nowego listu. Po co? Mając dość rozlegle kontakty z AL w Warszawie, na pewno już w połowie sierpnia mógł się zorientować, że współpraca z AK nie daje mu gwarancji rehabilitacji wobec władz sowieckich. A jednak z tej współpracy nie zrezygnował. Myślę, że był to z jego strony swoisty wyraz uznania dla bohaterskiej postawy warszawiaków.
Moskwa misji kapitana Kaługina nigdy nie uznała, nigdy do Warszawy nie przyszło żadne potwierdzenie, że w Moskwie znają go czy wiedzą coś o nim. Dowództwo AK zorientowało się, że z Konstantym Kaługinem nie wszystko jest w porządku, że trzeba szukać innych dróg porozumienia się z dowództwem Armii Czerwonej. Dlatego znaczenie i status kapitana Kaługina w dowództwie Powstania Warszawskiego od połowy sierpnia zaczęły się powoli obniżać.
Bo nie protestował...
Dla Moskwy Kaługin od samego początku był partnerem niewiarygodnym. Nie mógł odgrywać istotnej roli w tak poważnych grach politycznych jak ta prowadzona wokół Powstania Warszawskiego. Obawiano się nawet, że misja kapitana Kaługina (ze względu na jego niedawną przeszłość) mogła być prowokacją niemiecką. Niemal tak samo traktowali Kaługina polscy komuniści. Jego współpraca z AK mogła go uwiarygodniać jedynie do momentu, kiedy z Moskwy przyszedł sygnał o ograniczonym zaufaniu do kapitana. Ryszard Nazarewicz, człowiek odpowiedzialny z kontakty z nim z ramienia PPR, pisał w swojej wersji historii Powstania Warszawskiego, że Kaługin dał się nieświadomie wykorzystać "w celach antyradzieckich". "Obranie przezeń takiej drogi do swego naczelnego dowództwa nie było zgodne z zasadami obowiązującymi oficera". Warszawscy AL-owcy zarzucali mu nie tylko to, że dał się wykorzystać AK, ale że przeciwko temu wykorzystywaniu nie protestował (Ryszard Nazarewicz, s. 221-222).
15 sierpnia kapitan Konstanty Kaługin po raz pierwszy skontaktował się na Starym Mieście z dowództwem Armii Ludowej w Warszawie. Po rozmowie prawdopodobnie zrozumiał całą złożoność swojej sytuacji. Jego niepokój wywołał fakt, że również AL nie miała żadnego kontaktu z dowództwem I Frontu Białoruskiego.
Artykuł w podobnym duchu
Dla sowieckiego wymiaru "sprawiedliwości" ta współpraca oficera sowieckiego z polską Armią Krajową mogła być wcale nie mniejszym przestępstwem politycznym niż współpraca z armią niemiecką. Konstanty Kaługin, który w okresie międzywojnia pracował w organach partyjnych i był naocznym świadkiem "wielkiego terroru", nie mógł tego nie wiedzieć, nie mógł tego nie odczuwać. Dlatego od końca sierpnia 1944 roku jego działalność w Warszawie była skierowana również na przygotowanie dla siebie alibi w przyszłych rozmowach ze śledczymi z NKWD. Prawdopodobnie mógłby on ponownie zmienić front. Ale dogorywająca III Rzesza już nie mogła mu dać bezpiecznego schronienia. 24 sierpnia wystosował wiernopoddańczy prosowiecki list do komendanta okręgu AK:
"W chwili obecnej w pobliżu Warszawy setki tysięcy żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej prowadzi zacięte walki z Niemcami, aby przyjść z pomocą bohaterskiemu ludowi Warszawy, mężnie i odważnie walczącemu z hitlerowskimi najeźdźcami (...) Proszę Pana, Panie komendancie, wpłynąć swoim autorytetem na odpowiedzialnych pracowników waszej prasy, ażeby w dalszej pracy działali na rzecz umocnienia rozwijającej się przyjaźni między narodem polskim i narodami ZSRS" (Ryszard Nazarewicz, s. 231. Wkrótce w biuletynie "Armia Ludowa" opublikował utrzymany w podobnym duchu artykuł Naród polski walczy o wolność (Ryszard Nazarewicz, s. 231.
Próba ratowania wizerunku
31 sierpnia wydarzyło się coś, co dla Kaługina mogło być równoznaczne z wyrokiem śmierci. Powstańczy "Biuletyn Informacyjny" opublikował dokumenty świadczące o pozytywnym nastawieniu przywódców powstania do Armii Czerwonej i o chęci nawiązania współpracy z nacierającymi armiami I Frontu Białoruskiego. Wśród najważniejszych argumentów popierających tę tezę był również tekst depeszy Kaługina do Stalina. Stalinowi wręczył ją przywódca nieprzyjaznego rządu - Stanisław Mikołajczyk. To już była gotowa sprawa dla NKWD, która niewątpliwie mogła zaprowadzić kapitana przed pluton egzekucyjny.
W odpowiedzi Kaługin 1 września odszedł ze sztabu komendy okręgu AK i przeniósł się do siedziby sztabu AL. Nie była to zdrada AK, lecz próba ratowania własnego wizerunku jako oficera sowieckiego, ratowania własnego życia.
Po opanowaniu przez Armię Czerwoną i 1. Armię Wojska Polskiego Pragi oraz rozpoczęciu operacji desantowej na Czerniakowie i Żoliborzu Kaługin znów uwierzył, że nadszedł jego czas, że jego apele o pomoc dla powstańców ze strony Armii Czerwonej wreszcie odniosły skutek. 13 września zgłosił się w sztabie AK Śródmieście Południe z prośbą o umożliwienie mu przejścia na drugą stronę Wisły, by mógł zrelacjonować dowództwu sowieckiemu sytuację powstańców w Warszawie. Został przyjęty przez dowódcę warszawskiego okręgu AK pułkownika Jana Mazurkiewicza, który wyraził zgodę na odejście Kaługina i przekazał mu odpowiednie dokumenty (Antoni Przygoński, "Stalin i Powstanie Warszawskie", s. 156).
Człowiek niewątpliwie zdolny
Kapitan Konstanty Kaługin przekroczył Wisłę w nocy z 19 na 20 września w asyście kilku oficerów AK i AL. Po krótkiej rozmowie w sztabie 1. Armii Wojska Polskiego z generałem Zygmuntem Berlingiem został przekazany kontrwywiadowi I Frontu Białoruskiego. Wiadomo również, że przesłuchał go sam Nikołaj Bułganin, specjalny przedstawiciel Stalina przy rządzie PKWN. Mogło to świadczyć o zainteresowaniu Kaługinem na szczytach władzy kremlowskiej. Na tym kontrowersyjna misja kapitana się skończyła. Z czasem wokół jego osoby i jego misji narosło mnóstwo mitów i sprzeczności. Do dziś więcej tu pytań niż odpowiedzi. Był to człowiek niewątpliwie zdolny, szukający swego miejsca w tragicznych wydarzeniach, których niespodziewanie stał się świadkiem i uczestnikiem. Oto kilka opinii o Kaługinie:
Generał Tadeusz Bór-Komorowski, naczelny dowódca AK: "Każdego, kto z nim mówił, uderzało jego obeznanie z sytuacją polityczną w Europie i jego znajomość historii Polski, Niemiec i Rosji" (Tadeusz Bór-Komorowski, "Powstanie Warszawskie", Warszawa 2004, s. 75).
Pułkownik dyplomowany Ryszard Iranek-Osmecki, szef wywiadu AK: "Kaługin to spryciarz i człowiek niebezpieczny" (za: Antoni Przygoński, s. 153).
Ryszard Nazarewicz, działacz PPR i AL: "Kaługin zrobił na nas [na częstochowskim kierownictwie AL i PPR] - ogólnie biorąc - dobre wrażenie, choć opowiadanie jego o rozległej działalności antyhitlerowskiej prowadzonej przezeń w charakterze propagandysty armii Własowa w obozach jeńców radzieckich nie wydawało się prawdopodobne. Nawet nie przyjmując tej wersji, podobnej do tych, które słyszeliśmy od wielu własowców chcących przejść na naszą stronę, skłonni byliśmy uwierzyć, iż Kaługin rzeczywiście chce zrehabilitować się wobec swojej ojczyzny i dlatego gotów jest wykonać każde pożyteczne zadanie" (Ryszard Nazarewicz, s. 213-214).


Strona Stowarzyszenia Pamieci Powstania Warszawskiego:
Konstanty Andriejewicz Kaługin, pochodzący z Zagłębia Donieckiego z zawodu inżynier budowlany, kapitan Armii Czerwonej, ciężko ranny pod Charkowem dostał się do niewoli niemieckiej w maju 1942. Trafił do obozu w Luckenwalde. Tam poinformował Niemców o swoich antystalinowskich poglądach, w związku z powyższym został skierowany do ROA. Nawiązał kontakt z pułkownikiem Nikołajem Stiepanowiczem Buszmanowem, naczelnikiem szkoły ds. szkoleniowych ROA.
Z obozu w Saksonii jako kapitan (Hauptman) ROA został skierowany do Częstochowy, gdzie udało mu się nawiązać kontakt z komórką konspiracyjną AL. Potem spotkał się na Lubelszczyźnie z ppłk Iwanem Banowem ps. "Czorny" dowódcą wywiadowczo-dywersyjnego oddziału GRU. W lipcu 1944 r. Konstanty Kaługin znalazł się w Warszawie. Po wybuchu powstania zgłosił się do polskich władz z propozycją wysłania depeszy do … Stalina z prośbą o pomoc dla powstania. Depesza miała być wysłana ze sztabu AK za pośrednictwem powstańczej radiostacji do Londynu, a stamtąd do Moskwy. Taka forma przekazu była niezbędna, ponieważ kpt. Kaługin nie dysponował własną radiostacją.
Treść depeszy była następująca:
"Szyfrogram, 5 sierpnia 1944
Moskwa, do Marszałka (towarzysza) Stalina
Nawiązałem osobisty kontakt z dowódcą garnizonu Warszawy, który dowodzi bohaterską powstańczą walką narodu przeciw hitlerowskim bandytom. Zapoznawszy się z wojskową sytuacją, doszedłem do przekonania, że mimo heroicznych wysiłków wojsk i ludności całej Warszawy, są następujące potrzeby, spełnienie których pozwoliłoby przyspieszyć zwycięstwo w walce z naszym wspólnym wrogiem: broń automatyczna, amunicja, granaty i karabiny przeciwpancerne..." Z grupy Czarnego kapitan Kaługin Konstantin. Warszawa. 66804".
Odpowiedź na szyfrogram nigdy nie nadeszła.
Kpt. Konstanty Kaługin przygotował również odezwy-ulotki do niemieckich oddziałów złożonych z sowieckich żołnierzy wziętych do niewoli, w której zabraniał walki przeciwko powstaniu i groził karą śmierci w przyszłości. Wśród powstańców uprawiał propagandę prosowiecką. 20 września 1944 przedostał się przez Wisłę do oddziałów I Frontu Białoruskiego Rokossowskiego i wszelki kontakt z nim się urwał. 9 sierpnia 1944 podczas rozmowy w Moskwie Stanisława Mikołajczyka, premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie, ze Stalinem, premier wspomniał nazwisko emisariusza. Zirytowany Stalin odpowiedział, że żadnego Kaługina nie zna.
Jak się potem okazało Kaługin po rozmowie z gen. Berlingiem został przewieziony do Lublina i rozmawiał zNikołajem Bułganinem (wówczas przedstawicielem rządu sowieckiego przy PKWN), a potem został przesłuchany przez śledczych kontrwywiadu. Później przewieziony go do Moskwy i skazano na 10 lat łagru. Po śmierci Stalina został zrehabilitowany.
W zasadzie do dziś tak naprawdę nie wiadomo, kim był kpt. Konstanty Kaługin: mitomanem i hochsztaplerem, czy tajnym emisariuszem. Materiały w archiwach rosyjskich na temat Kaługina zostały podobno utajnione przez Władimira Putina do 2040 roku.


Te cztery powyzsze zrodla zawieraja szereg sprzecznych ze soba informacji wiec nie sadze, ze konkluzja z ostatniego przytoczonego zrodla jest bledna: W zasadzie do dziś tak naprawdę nie wiadomo, kim był kpt. Konstanty Kaługin: mitomanem i hochsztaplerem, czy tajnym emisariuszem.


N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.001
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 6/08/2019, 21:49 Quote Post

Info na rosyjskiej Militerze (witryna poświęcona literaturze drugowojennej, w szczególności wspomnieniom), w przypisach do zbioru dokumentów:

Русский архив: Великая Отечественная. Том 14 (3-1). СССР и Польша

http://militera.lib.ru/docs/da/terra_poland/index.html

jest trochę wzmianek w przypisach o Kaługinie.

Dokumenty są do ściągnięcia z militery, więc zachęcam do własnego śledztwa. Tłumaczenie dłuższego z przypisów dla zachęty:



W literaturze radzieckiej poświęconej okresowi powstania warszawskiego nazwisko K. A. Kaługin pojawia się dopiero pod koniec lat 80. Dopiero w 1988 r. W czasopiśmie "Новое время" Lew Bezymieński w serii artykułów o Powstaniu (nr 33-36) napisał o tym, kim był ten człowiek, który wysłał radiogram do I.V. Stalina, przesłany do Moskwy przez brytyjską misję wojskową (patrz dokument opublikowany w tym zbiorze z 9 sierpnia 1944 r.). W 1988 r. Bezymeński spotkał się z Konstantynem Andriejewiczem Kaługinem w Doniecku, gdzie mieszkał (miał wtedy osiemdziesiąt lat).
W literaturze polskiej najbardziej szczegółowe informacje na temat Kalugina zawarte są w książce R. Nazarewicza „Powstanie Warszawskie. 1944” (M., 1989). Autor książki podczas wojny walczył w szeregach AL i jeszcze przed powstaniem spotkał się z Kaługinem.
Obecny stan wiedzy o Kaluginie - Komsomolec z 1924 r., dołączył do partii w 1931 r. Na początku Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, służył w 1131 Pułku Strzelców 337. Dywizji Strzelców. Został ranny niedaleko Charkowa wiosną 1942 r. i trafił do niewoli. Przebywał w obozie jenieckim w Luckenwaldzie pod Berlinem, następnie wstąpił do armii Własowa i został skierowany do Dabendorf na kursy propagandowe dla jeńców rosyjskich. W 1943 r. Kaługin trafił do Polski, a pod koniec roku nawiązał kontakt z przedstawicielami AL i ruchu oporu w Częstochowie. W grudniu 1943 r. R. Nazarewicz, który był wówczas członkiem Komitetu Okręgowego PPR, po raz pierwszy spotkał się z Kaługinem w lokalu konspiracyjnym. Po tym spotkaniu Kalugin zaczął wykonywać rozkazy AL. Latem 1944 r. Kalugin został wysłany do oddziałów AL na Lubelszczyźnie, gdzie spotkał się z pułkownikiem Czernym (I. N. Banow), dowódcą radzieckiej grupy partyzancko-dywersyjnej. Jak pisze R. Nazarewicz, szczegóły tego spotkania nie są znane, wiadomo tylko, że pod koniec lipca Kaługin ponownie znalazł się w Warszawie, gdzie zastało go powstanie. Według opowieści Kaługina przypadkowo znalazł się w kwaterze warszawskiej AK.
Stąd napisał on wspomniany radiogram do Stalina. Według L. Bezymieńskiego na pytanie, kto był autorem przesłania radiogramu do Stalina, Kaługin odpowiedział, że w połowie on, w połowie ci, z którymi przebywał (tzn. sztab Ak - przypis tłum.). Kaługin wyjaśnił swoje motywy w następujący sposób - widząc bohaterstwo Warszawy i okrucieństwa nazistów, naprawdę chciał pomóc powstańcom. Kiedy w kwaterze głównej AK powiedziano mu, że istnieje łączność z Moskwą, pomysł wysłania prośby o pomoc wydawał się sensowny.

Ten radiogram, a także fakt, że Kalugin określał siebie jako sowieckiego oficera i przebywał w sztabie powstańczego dowództwa, doprowadził do szeregu interetacji tych faktów w zagranicznych publikacjach. Już w trakcie powstania sam rząd emigracyjny rozpowszechniał informacje o Kaługinie jako oficjalnym przedstawicielu marszałka Rokossowskiego. Według danych dostarczonych przez R. Nazarewicza, Archiwum Wojskowo-Historycznego Instytutu Wojska Polskiego w Warszawie zawiera list od dowódcy okręgu warszawskiego AK pułkownika „Montera” z dnia 17.8.44 do Kaługina: „Kapitan Armii Czerwonej Kaługin. Z uwagi na fakt, że po 10 dniach od wysłania wiadomości do Moskwy nie otrzymaliśmy na nią odpowiedzi, a pana misja w mojej kwaterze głównej nie została potwierdzona ani przez Moskwę, ani marszałka Rokossowskiego, przestaję uważać pana za oficjalnego przedstawiciela Armii Czerwonej, do czasu jej formalnego potwierdzenia... "

W zachowanym oryginalnym egzemplarzu odpowiedzi Kaługina, przechowywanym w tym samym archiwum, zapisano: „Uważam za konieczne odpowiedzieć na pańską opinię z 17.08.2044, godz. 6.00: Nie uważałem się i nie uważam się za oficjalnego przedstawiciela przy dowództwie AK w Warszawie, jak również nie miałem ku temu żadnych uprawnień ani instrukcji ani od rządu sowieckiego, ani od Sztabu Generalnego Armii Czerwonej. Z wielu przyczyn, na które nie mam wpływu, byłem zmuszony pozostać w Warszawie ... ”(cytat: R. Nazarewicz. Warszawa Powstanie. 1944, s. 144).

Braku w tym czasie w Warszawie oficerów radzieckich do komunikacji z dowództwem Armii Czerwonej dowodzi także dokument z 10 sierpnia.


Dalszy los Kaługina - po przekroczeniu linii frontu i spotkaniu z Bulganinem (przedstawicielem rządu radzieckiego w PKWN) z 19 września na 20 września 1944, został wysłany do Moskwy. Tam został skazany na 10 lat więzienia, następnie zwolniony w 1955 r. i zrehabilitowany w 1967 r. Powrócił do zawodu inżyniera budownictwa lądowego. (Aby uzyskać więcej informacji, patrz: R. Nazarewicz. Powstanie Warszawskie. 1944. str. 133-149; Новое время. 1988. nr 35. str. 43).


Jakoś strasznie na niego nie byli w NKWD cięci, skoro dostał tylko 10 lat.

Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 6/08/2019, 22:55
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 9/08/2019, 19:38 Quote Post

QUOTE
Jan Nowak-Jeziorański w ,,Kurierze z Warszawy,, wspominał coś o ,,nieudanych próbach nawiązania kontaktu ze sztabem Rokossowskiego,, przez Kaługina. Niestety nie podaje nic więcej.

To jest interesujace. Jezioranski w jego ksiazce bardzo czesto podaje dokladne opisy, relacjonuje szczegolowo wiele wydarzn, przedstawia wnikliwe charakterystyki osob - natomiast w tej tematyce jest to drobna wzmianka. 3 sierpnia:
Hotel Victoria przezyl w tym dniu duzo wazniejsza sensacje. Przyprowadzono szczuplego mezczyzne, sredniego wzrostu, o czarnej zaczesanej do gory czuprynie, w butach z cholewami. Przedstawil sie jako kapitann Konstanty Kalugin, oficer glebokiego wywiadu Armii Czerwonej, ktory dwa tygodnie temu zostal z radiostacja i telegrafista zrzucony na niemieckich tylach. Widzialem, jak go korytarzem prowadzono do "Montera".
I na tym koniec. Jezioranski, gosc inteligentny, sprytny i bardzo dociekliwy nie poszedl za tropem, jego ogromne przeciez konspiracyjne i polityczne doswiadczenie nie otrzymalo sygnalu - chociaz pojawienie sie Kalugina okreslil jako "duzo wazniejsza sensację". Szkoda.

N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Kudlaty95
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 42
Nr użytkownika: 103.884

 
 
post 6/10/2019, 18:41 Quote Post

Nikołaj Iwanow poświęcił mu rodział w swojej książce . W moim odczuciu co do Kaługina to jest strasznie dużo niejasności. Ciekawi mnie ten list wysłany do Stalina o bohaterskiej walce z niemcami w Warszawie i o pomocy dla powstania. No i był własowcem i dostał tylko 10 lat łagru? Jak na warunki sowieckie był to mały wyrok. Lech Dzikiewicz twierdzi , że to była gra Stalina , ale raczej nie jest to prawdą. Iwanow jego tezę uważa za błedną. Jest to szalenie ciekawy temat , mało zbadany. Warto się ttm zainteresować.
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.268
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 6/10/2019, 19:57 Quote Post

QUOTE(Kudlaty95 @ 6/10/2019, 19:41)
No i był własowcem i dostał tylko 10 lat łagru?
*


Jakie masz informacje na temat wyroków na innych własowców, że twierdzisz, że był to niski wyrok jak na własowca?
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
Kudlaty95
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 42
Nr użytkownika: 103.884

 
 
post 6/10/2019, 20:49 Quote Post

Ja nie mam. Myślę , że spokojnje coś by się znalazło . To co napisałem , przytaczam z książki Nikołaja Iwanowa.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.268
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 7/10/2019, 16:54 Quote Post

QUOTE(Kudlaty95 @ 6/10/2019, 21:49)
Ja nie mam. Myślę , że spokojnje coś by się znalazło . To co napisałem , przytaczam z książki Nikołaja Iwanowa.
*


To znaczy Iwanow napisał, że Kalugin dostał niski wyrok jak na "własowca", czy ty tak uznałeś nie mając porównania, jakie wyroki dostali inni "własowcy"?
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
Kudlaty95
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 42
Nr użytkownika: 103.884

 
 
post 8/10/2019, 13:09 Quote Post

QUOTE(Fuser @ 7/10/2019, 16:54)
QUOTE(Kudlaty95 @ 6/10/2019, 21:49)
Ja nie mam. Myślę , że spokojnje coś by się znalazło . To co napisałem , przytaczam z książki Nikołaja Iwanowa.
*


To znaczy Iwanow napisał, że Kalugin dostał niski wyrok jak na "własowca", czy ty tak uznałeś nie mając porównania, jakie wyroki dostali inni "własowcy"?
*



Ja tylko przytaczam słowa Iwanowa , nie badałem tego tematu. Na pewno warto to zbadać.
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 8/10/2019, 14:28 Quote Post

Ale wy jestescie lenie ...
Napisalem na wyszukarce Google pierwsze co mi wpadlo do glowy (wyroki na wlasowcow w ZSRR), kliknalem i wyskoczylo http://wrsw.wuwr.pl/download.php?id=436c43...6ef111de123493e.

Przytaczac tego co tam jest nie bede. Przeczytajcie sami.

N_S


=====================================
Szkoda, ze tego nie skopiowalem.
Strona juz nie istnieje.
N_S

Ten post był edytowany przez Net_Skater: 1/08/2020, 20:35
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Kudlaty95
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 42
Nr użytkownika: 103.884

 
 
post 8/10/2019, 16:40 Quote Post

QUOTE(Net_Skater @ 8/10/2019, 14:28)
Ale wy jestescie lenie ...
Napisalem na wyszukarce Google pierwsze co mi wpadlo do glowy (wyroki na wlasowcow w ZSRR), kliknalem i wyskoczylo http://wrsw.wuwr.pl/download.php?id=436c43...6ef111de123493e.

Przytaczac tego co tam jest nie bede. Przeczytajcie sami.

N_S
*


Leń ze mnie rzeczywiście , na pewno się zapoznam w wolnej chwili , dzięki.
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
artie44
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 8.830
Nr użytkownika: 66.451

Stopień akademicki: magister
 
 
post 1/08/2020, 19:53 Quote Post

Fuser
CODE
QUOTE(Kudlaty95 @ 6/10/2019, 19:41)
No i był własowcem i dostał tylko 10 lat łagru?
*


Jakie masz informacje na temat wyroków na innych własowców, że twierdzisz, że był to niski wyrok jak na własowca?

Zważywszy, że Kaługin był oficerem to otrzymał karę minimalną.
W 1944 roku Smiersz nakazywał rozstrzelanie na miejscu każdego własowca, a w 1945 roku skazywano na śmierć 30 procent pochwyconych. Najczęściej otrzymywali (szczególnie oficerowie 25 lat łagru). Trzymano ich przedewszystkim w obozach specjalnych, jak specłagr nr 7. Piszę o tym chociażby Hoffman w swoim opracowaniu o ROA.

Ten post był edytowany przez artie44: 1/08/2020, 19:54
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.268
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 12/09/2021, 7:08 Quote Post

O kapitanie Kaługinie dość sporo pisze w swoich wydanych na emigracji w 1949 roku powstańczych wspomnieniach dowódca Obwodu Mokotów AK ppłk Józef Rokicki, ps. "Karol", które znaleźć można w pracy "Powstanie na Mokotowie. Relacje dowódców" (s. 182-185). "Karol" miał osobistą styczność z Kaługinem jako tłumacz. Wg niego Rosjanin zjawił się w sztabie "Montera" "zdaje się" 7 sierpnia.
Kaługin poza próbami nawiązania kontaktu radiowego z marszałkiem Rokossowskim miał redagować odezwy skierowane do byłych żołnierzy Armii Czerwonej w służbie niemieckiej, które rozrzucane były w porze nocnej pod ogrodzeniem Ogrodu Saskiego. Kaługin wg Rokickiego nigdy nie występował w roli łącznika. czy przedstawiciela Rokossowskiego. Sam siebie nazywał obserwatorem przy "Polskim Dowództwie Powstałego Ludu". "Karol" nie miał wątpliwości, że Kaługin był oficerem wywiadu Armii Czerwonej. Powstanie miało zastać go w Warszawie i wziął w nim udział, chcąc w tych warunkach pracować dla swej armii. Wg Rokickiego w czasie jego pobytu w Śródmieściu - do 18.08.1944 r. - Kaługin robił wszystko, żeby nawiązać łączność z Armią Czerwoną.
21 lub 22 września 1944 r. wg relacji "Karola" Rosjanin miał zjawić się w jego sztabie na Mokotowie wraz z oficerem Armii Czerwonej celem przedostania się za Wisłę. Wraz z nim trafił rozkaz gen. "Montera" udzielenia Kaługinowi wszelkiej pomocy. Z Mokotowa po kilku godzinach miał udać się kanałami na Górny Czerniaków, skąd przez Wisłę zamierzał przedostać się do swoich.
Rokickiemu nie wydawały się prawdziwymi podejrzenia, że Kaługin był własowcem.

Ten post był edytowany przez Fuser: 13/09/2021, 6:38
 
User is offline  PMMini Profile Post #12

 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej