Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony < 1 2 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Życie na terenach po-PGRowskich
     
Gerhard
 

podkułacznik
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.344
Nr użytkownika: 20.448

Zawód: Deweloper baz danych
 
 
post 22/03/2012, 14:46 Quote Post

QUOTE(Radosław Sikora @ 22/03/2012, 13:39)
Tak swoją drogą, skoro Twój ojciec został współwłaścicielem byłego PGR-u, to czy możesz nam opowiedzieć od czego zaczął jego restrukturyzację(1)? Chodzi mi głównie o to, co się stało z ludźmi, którzy tam pracowali(2). Czy, tak jak wcześniej, przychodzili do pracy i robili dokładnie to samo, co uprzednio(3)? Czy też jakieś personalne przetasowania miały miejsce(4)? Jak to się stało, że teraz dobrze sobie to gospodarstwo rolne radzi(5)? W jaki sposób poprawiono jego konkurencyjność na rynku(6)?


Opisanie całego procesu to kilka dni pracy.
I być może materiał na porządną pracę magisterską.
Tylko nie wiem, czy z historii, czy z ekonomii.

(1). Proces restrukturyzacji nie zaczął się od przejęcia gospodarstwa (przełom lat 1993/94). On już trwał od kilku lat.

(2). Z 60 pracowników (i 30 emerytów związanych z gospodarstwem) zostało dziś 5. Ale w momencie przejmowania (1994r) było już tylko 50 pracowników, a związek emerytów z zakładem był tylko symboliczny (deputat 1 litr mleka dziennie, działka 10 arów ziemi - ziemia raz w roku była orana przez PGR'owskie ciągniki za darmo)

(3)(4). W momencie przejęcia - TAK. Przychodzili i robili to samo. Odejścia z Zakładu Rolnego trwały przez kilka lat i były związane z różnymi czynnikami:
- odejściami na emerytury.
- znalezieniem lepiej płatnej pracy (bo PGR, a później Zakład Rolny nie zapewniał dobrych zarobków).
- zwolnieniemi podczas rezygnowania z kolejnych działów produkcji (obory, chlewnie, kurniki).
- zakładaniem własnych firm przez byłych pracowników (co najmniej dwa przypadki:były magazynier - założył sklep, była księgowa - otworzyła biuro rachunkowe. Ciekawostka: Księgowa dzisiaj już jako "biuro rachunkowe" prowadzi dokumentację mojej firmy).

Niektórzy pracownicy byli zwalniani wielokrotnie. Było to związane z sezonowością pracy.
Przepisy były takie, że po x miesiącach dostawało się kuroniówkę. Pracownik pracował przez kilka miesięcy, po czym był zwalniany i w następnym roku znowu przyjmowany.

(5). Zostały tylko opłacalne działy. Liczba pracowników zmalała 10 krotnie. Gospodarstwo ma nowoczesne maszyny. Korzysta z dopłat bezpośrednich i pośrednich.

Poniżej ciekwsze fragmenty z dyskusji o uwłaszczeniu:


QUOTE
"Z komuny" ojciec wyszedł bez jakiejkolwiek większej kasy.
Miał za to wiedzę i doświadczenie na stanowisku kierownika PGR (a wcześniej na stanowiskach mechnizator rolnictwa, główny mechanizator, zastępca kierownika).
Całe uwłaszczenie miało miejsce już po 1989 roku.

Toć dokładnie opisałem sposób zdobycia pieniędzy przez ojca:
1. Kupno połowy domu za 15% (takie były przepisy).
2. Wzięcie kredytu "pod zastaw" domu.
3. Wpłacenie uzyskanych w ten sposób pieniędzy jako pierwszej raty za przejmowany majątek.
4. 10 letnie spłacanie kolejnych rat + spłacanie kredytu "pod zastaw".

QUOTE
Mój ojciec "się uwłaszczył". Pod przymusem. Postawiono go przed wyborem: "Albo przejmie pan gospodarstwo, ryzyko finansowe (ogromne)i ewentualne (niepewne) zyski, albo SZUKAJ PAN SOBIE INNEJ PRACY".
Czy zaliczał się do "nomenklatury"? Myślę, że ten pomysł szczerze by go zdziwił..

QUOTE
Likwidacja socjalizmu polegała na zmianie struktury własnościowej.
Bez tego socjalizm by ciągle trwał.

Jeżeli miała się zmienić struktura własnościowa środków produkcji, to niezbędne było rozdanie częsci majątku za półdarmo. Trzeba było stworzyć takie rozwiązania by przekazywać majątek socjalistyczny osobom prywatnym. Konstruować umowy wykupu tak, aby były spłacane w przyszłości - z zysków wypracowanych przez przejęte przedsiębiorstwo.

W 1989 roku mój ojciec (kierownik PGR) miał: małego fiata, oszczędności w złotówkach - odpowiednik kilkuset dolców, trochę mebli i czarnobiały telewizor (kolorowego nie udało się "wystać", a w Pewex'sie nie było nas stać). Ojciec nawet własnego mieszkania nie miał - mieszkał w domu "służbowym". Dziadek - hydraulik, który wyjechał do Grecji pracując na czarno zarabiał wielokrotnie więcej niż mój ojciec.

PGR jeszcze funkcjonował kilka lat - ale gdzieś na początku lat 90-tych nastąpiła likwidacja.
Ojciec, aby zachować własne miejsce pracy, zdecydował się na zawiązanie spółki z dawnym dyrektorem kombinatu rolnego i przejęcie gospodarstwa.
"Albo przejmujecie zakład, albo szukajce sobie nowej pracy".
Ale kapitału to nie miał żadnego.
Wykonał dwie "dźwignie finansowe", które umożliwiło mu państwo:
1. Kupno domu za 15% i wzięcie kredytu na pełną wartość..
2. Wpłacenie pozyskanych w ten sposób pieniędzy jak pierwszej z wielu rat.


QUOTE
(Ojciec).. realne szanse w procesie uwłaszczenia miał i wykorzystał.
Choć było ciężko i Mama wrzeszczała,
że się nie zgadza i że przyjdzie komornik i dom nam zabiorą.
"I gdzie będziemy mieszkać? Pod mostem?" (ale to już wczesne lata 90-te)


QUOTE
Pytanie, bardzo ważne w tym kontekście. Czy przedsiębiorstwo mogło funkcjonować z tym "wszystkim, co było nie potrzebne do zasiania i zbierania zboża"?

Już po przejęciu przedsiębiorstwa Ojciec zrezygnował z hodowli zwierząt. Najpierw zrezygnowano z hodowli bydła. Zakład Ojca był największym producentem mleka w okolicy. Ale nie ostała się żadna lokalna mleczarnia. Produkcja mleka w górach była mało opłacalna, a koszty odbioru mleka (i badania jakosciowe każdej partii z osobna) od rozproszonych po górach producentów bardzo wysokie. Efekt był taki, że do Ojca, do odbioru mleka przyjeżdżała cysterna z odległosci ok 100 km (a i to niechętnie, płacąc obniżoną cenę z powodu kosztów transportu). I co z tego, że Ojciec produkował ponad 1000 litrów mleka dziennie, o przyzwoitych parametrach, jak nie miał na to dobrego kupca. Przez pewien czas próbowano się przerzucić na hodowlę ras mięsnych. Na wakacjach, sam te krowy pasałem po górach (100 jałówek luzem na 100h łąk w górach). Tak była konieczność - "zawodowy" pastuch złamał nogę i trzeba było pomóc. Wspominam to bardzo miło. Ale koszty były wysokie i Ojciec nie chciał ciągle do tego dopłacać. Bydło sprzedano, łąki w górach przestano dzierżawić, pastwiska "w dolinach" zaorano uzyskując świetne grunty orne, a dzierżawione obory oddano Agencji Rynku Rolnego.

Po tym jak Ojciec przestał dzierżawić obory dosłownie w kilka miesięcy obory zostały całkowicie rozkradzione przez "złomiarzy" i im podobnych...

A w następnym roku pojawiła się "choroba szalonych krów" i na kilka lat ceny wołowiny spadły o połowę. Ojciec do tej pory uważa, że miał niesamowite szczęście, że zakończył hodowlę bydła przed wybuchem tej choroby.


I tu kolejne pytanie o efektywność gospodarstw w warunkach gospodarki rynkowej.
W konkretnym przypadku nie było możliwości prowadzenia "działu hodowlanego" (i to z powodów całkowicie obiektywnych: brak odbiorców na mleko i niskie ceny wołowiny).
Czy istnieje inny niż właścicielski, efektywny model zarządzania, który pozwala na podejmowanie trudnych decyzji?




I jeszcze bardzo stary post z tematu o PGR'ach

QUOTE
Ja dla odmiany miałem wiele wspólnego z PGR.

Mój Ojciec od 30 lat pracuje w PGR (pomocnik mechanika, mechanik, główny mechanizator, kierownik)/ Zakładzie Rolnym (po przekształceniach, jako właściciel).

"Za komuny" pracowało 60 osób, (1200 ha, 300+ krów, 100 świń, kurniki - 5000 indyków). Aktualnie jest to gospodarstwo prywatne (spółka cywilna) - 600 ha, brak produkcji zwierzęcej, 5 osób pracujących stale (w tym 2 własciciele), ok 15-20 w czasie żniw.

Wydajność PGR (tego konkretnego) była wyższa niż w rolnictwie indywidualnym (1 osoba na 20 ha, średnie zbiory zbóż powyżej 40 kwintali z hektara, mleczność krów przeciętna - 3500 litrów na rok). Przypadki "brakoróbstwa" zdarzały się - ale na podobnym poziomie jak w całej socjalistycznej gospodarce.

Już w trakcie przekształceń/po przekształceniach zdarzyło mi się "pracować" gdy okresowo brakowało "rąk do pracy".
Było kilka takich przypadków
- pasałem bydło luzem w górach - 100 sztuk jałówek. Były sobie 2 łąki - ogrodzone 70 ha i nie ogrodzone 100 ha. Gdy krowy wyjadły trawę na ogrodzonym - należało je codziennie przegonić na kilka godzin na drugą łąkę, pilnować aby nie weszły do lasu, lub nie przeszły przez rzekę na stronę czeską, a następnie znowu przegonić za ogrodzenie.
- akcja żniwa. - siedziałem sobie na leżaku przed magazynem na zboże i wypisywałem "kwitki" odbioru zboża. Co kilkanaście minut przyjeżdżał ciągnik ze zbożem, wysypywał, "pisałem pokwitowanie" i pilnowałem aby w międzyczasie nikt nie wywoził tego zboża. Paradoksalnie - była to najważniejsza i najbardziej pożyteczna praca jaką można było mi przydzielić!!!
- akcje indyki - w nocy trzeba złapać i zapakować na tira 1000 indyków (ponad 10 kg każdy). Zbiera się kilkanaście osób i łapią te indyki - początkowo łatwo, później coraz trudniej (indyki mają gdzie uciekać).

"Za komuny" zarobki w PGR były bardzo niewielkie, ale "zakład" zapewniał duże zabezpieczenie socjalne - mieszkania, deputat mleka, działkę na kartoflę. Wydaje mi się, żę w przypadku tego konkretnego zakładu dużą i pozytywną role odegrały właśnie te działki "kartoflane". Każdy pracownik miał prawo do działki "kartoflanej" - ok 1/4 hektara (w różnych latach się zmieniało - w zależnosci od tego, które pole w ramach płodozmianu trafiało pod kartofle). Następnie pracownicy samodzielnie sprzedawali uzyskane kartofle po okolicznych stołówkach, jadłodajniach, zakładach opieki zdrowotnej. Z dziaciństwa pamiętam dziesiątki wieczorów spędzonych na "przebieraniu kartofli" (wybieranie dużych, zdrowych kartofli "handlowych")i workowaniu. Za PGR'u kartofle te miały duży udział w dochodach moich rodziców. Przy czym własne "poletko" miał każdy pracownik: mechanik, dojarka, traktorzysta, księgowa i kierownik..

Zakład rolny był fragmentem Kombinatu Rolnego - zrzeszającego kilka zakładów rolnych, zakład budowalny i zakład mechanizacji rolnictwa. Po przekształceniach własnosciowych zostały 3 zakałdy rolne z których do dzisiaj funkcjonuje jeden - prowadzony przez ojca i jego wspólnika (także były kierownik zakładu).


Ten post był edytowany przez Gerhard: 22/03/2012, 15:21
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
Radosław Sikora
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.948
Nr użytkownika: 1.484

Radoslaw Sikora
Stopień akademicki: dr
 
 
post 22/03/2012, 18:18 Quote Post

Czyli, jeśli dobrze rozumiem, z ekonomicznego punktu widzenia utrzymanie PGR-u w tym kształcie, w jakim on był jeszcze w 1993 roku, byłoby zupełnie nieopłacalne (ze względu na produkcję zwierzęcą), a ekonomicznie uzasadniona liczba etatów wynosiła jedynie 10% zatrudnionych tam ludzi.
Innymi słowy, gdyby ten PGR sztucznie przy życiu podtrzymywać, dopłacalibyśmy (my - pozostali podatnicy) do 90% zbędnych etatów.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 22/03/2012, 18:36 Quote Post

QUOTE(Baszybuzuk @ 22/03/2012, 11:36)
Oczywiście - a oni opylali te towary za bezcen rolnikom indywidualnym i generalnie każdemu zainteresowanemu. Niejeden klocek (zwany wtedy dumnie willą) powstał dzięki wyciekającym z PGRów materiałom i towarom.

Albo opylali, albo mieli za darmo do własnego użytku.
QUOTE(Baszybuzuk @ 22/03/2012, 11:36)
Problemem było raczej nie to, że nie pompowano w nie kasy, ale że cały temat załatwiono bez próby znalezienia rozwiązania dającego szanse na przyszłość ich pracownikom oraz ich rodzinom. Uderza kontrast z tym, jak rozwiązywano konflikty w innych, lepiej zorganizowanych w sensie zdolności wywierania nacisku branżach.

Tak po prawdzie to pracownicy PGR-ów sami solennie sobie zasłużyli na upadek ich zakładów pracy, ponieważ zwyczajnie kradli i to zapewne wszyscy.Patrząc na to z tej perspektywy, nie widzę powodu abym miał pomagać komuś kto sam sobie na to zasłużył, bo koszta wpompowania w nich kasy ponieśliby wszyscy obywatele. Jedyne sensowne rozwiązanie, które nasuwa mi się na myśl, to wybranie grupy najsensowniejszych gospodarstw (które cokolwiek rokują), aby jakoś im pomóc.
QUOTE(Gerhard @ 22/03/2012, 12:32)
Przyznam, że temat jest dla mnie interesujący, ze względów osobistych.
Mój ojciec był kierownikiem PGR'u i następnie razem ze wspólnikiem przejął gospodarstwo rolne w którym wcześniej pracował.

No i dobra, znam identyczny przypadek, gdzie koleś dzierżawi od gminy ziemie popegeerowskie, a resztę wykupił. On oczywiście nie był żadnym złodziejem. On po prostu miał sałatę na to, aby tę ziemię wykupić, z racji swojego stanowiska, a reszta miała po jednej parze spodni na dupie, to z czym do ludzi. Po prostu wykorzystał szansę i tyle, ale złodziejem nigdy bym go nie nazwał.
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.970
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 22/03/2012, 18:56 Quote Post

QUOTE(mobydick1z @ 22/03/2012, 18:36)
Po prostu wykorzystał szansę i tyle, ale złodziejem nigdy bym go nie nazwał.


Jestem natomiast pewien, że w okolicy niektórzy nazywają go złodziejem. Bo jest taka prawidłowość, że im bardziej znamy człowieka, tym mniej chętnie uprościmy jego zachowania do prostego złodziejstwa, a częściej znajdziemy dla nich uzasadnienie.

Na początku lat 90-tych było różnie - byli ludzie z kasą z dawnego systemu, byli ludzie z kasą z pracy na Zachodzie, z pokątnego handlu przez Berlin i Istambuł - a regułą było dość luźne traktowanie fiskusa i innych tego typu zobowiązań wobec państwa (zgodnie z zasadą, że przecież państwo to największy złodziej) i obchodzenie skomplikowanych reguł biurokratycznych z "niewielką pomocą przyjaciół" (dziś to się nazywa networkingiem). I to wcale nie znaczy, że ci ludzie np. nie ryzykowali własnym majątkiem (zresztą niektórym się nie powiodło i go stracili) czy też że nie byli pracowici. Głupim uproszczeniem jest podejście do tematu, że jak "złodziej" (np. brał towar do handlu bez faktur zaniżając jego wartość), to przy okazji pewnie leń, pijak (bo każdy pijak to złodziej) itp.

Jest taka świetna scena w "Psach", gdzie Gajos wybiera się na ostateczną konfrontację z Maurerem - tyle, że w domu telefon odbiera słodka, kochająca go córeczka (którą ewidentnie tatuś, morderca i były UBek również ubóstwia), dom jest normalny, nic nie wskazuje na "fach" tatusia. Niby to fikcja, ale przecież jest coś na rzeczy - bo pewne sprawy wcale nie muszą się łączyć. wink.gif

Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 22/03/2012, 18:56
 
User is online!  PMMini Profile Post #19

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 22/03/2012, 19:09 Quote Post

QUOTE(Baszybuzuk @ 22/03/2012, 18:56)
Jestem natomiast pewien, że w okolicy niektórzy nazywają go złodziejem.

No właśnie nie. Ma raczej opinie człowieka z głową do interesów. Może niektórzy uważają go za cwaniaczka, ale nigdy nie słyszałem określenia "złodziej" pod jego adresem.
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
Gerhard
 

podkułacznik
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.344
Nr użytkownika: 20.448

Zawód: Deweloper baz danych
 
 
post 23/03/2012, 7:28 Quote Post

QUOTE(Radosław Sikora @ 22/03/2012, 18:18)
Czyli, jeśli dobrze rozumiem, z ekonomicznego punktu widzenia utrzymanie PGR-u w tym kształcie, w jakim on był jeszcze w 1993 roku, byłoby zupełnie nieopłacalne (ze względu na produkcję zwierzęcą), a ekonomicznie uzasadniona liczba etatów wynosiła jedynie 10% zatrudnionych tam ludzi.

Innymi słowy, gdyby ten PGR sztucznie przy życiu podtrzymywać, dopłacalibyśmy (my - pozostali podatnicy) do 90% zbędnych etatów.


W kształcie "jaki był w 1993" to nie miało szans przetrwać.

Ale 90% zbędnych etatów to przesada.
Moim zdaniem można było "uratować" 50% etatów.

Ograniczyć produkcję zwierzęcą. Zrezygnować z mleka, indyków, chlewni.
Zostawić tylko bydło mięsne.
Zwolnić 50% pracowników.
Zrezygnować z funkcji socjalnych.


Z tym, że metoda ratunku byłaby skrajnie niesprawiedliwa:
Całe gospodarstwo należało DAĆ ZA DARMO dla X i Y.
- budynki
- ziemię
- maszyny
- inwentarz żywy.
Ogromny majątek.

W takim przypadku jestem przekonany, że powstałoby doskonałe gospodarstwo rolne.
I byłaby to skrajna niesprawiedliwość.

W "modelu PGR" nie było takiej możliwości - właściciel (państwo) nie mógłby sobie pozwolić na zwolnienie połowy pracowników, a zarządający (Ojciec) próbując doprowadzić do koniecznej redukcji zatrudnienia sam straciłby pracę (po pierwszych protestach załogi).

W "Zakładzie Rolnym, X i Y spółka cywilna" (jaki powstał z byłego PGR) też nie szło tego utrzymać. Brakło kapitału na przetrwanie choroby szalonych krów. Ceny wołowiny spadły i po prostu brakło kasy na deficytowy (w tym momencie) dział.

Właściciele gospodarstwa ponosili duże koszty związane z:
- dzierżawą ziemi
- spłatą budynków (biuro, magazyny, warsztaty)
- dzierżawą budynków (obory, kurniki, chlewnie)
- spłatą maszyn
- spłatą wartości inwentarza

Rezygnacja z hodowli przyniosła dla gospodarstwa liczne korzyści:
- przypływ gotówki (sprzedane bydło)
- zmniejszenie kosztów osobowych (bardzo duże)
- zmniejszenie opłat za dzierżawę ziemi (bo zostało mniej hektarów - pastwiska stały się zbędne)
- rezygnacja z dzierżawy zbędnych budynków.


W przypadku gdyby właściciele posiadali kapitał lub dostali to wszystko za darmo...

Jestem przekonany, że "uratowaliby" dodatkowe 20 etatów i infrastrukturę potrzebną do hodowli bydła. A tak trzeba było ściąć koszty aby uzyskać płynność finansową.


Ale czy byłoby warto ratować te etaty?

Moim zdaniem nie:
1) duża "niesprawiedliwość społeczna" takiego "podarunku".
2) rezygnacja przez państwo z należnych korzysci:
- sprzedaży budynków i inwentarza
- opłat z dzierżawy
- sprzedaży ziemi (bo w późniejszych latach znaczna część ziemi pierwotnie zajmowanej przez PGR została sprzedana na zasadach rynkowych)
3) te 20 etatów i tak powstało (lub zostało zachowanych). Z 1200 hektarów zostało w "Zakładzie Rolnym" 600. A na pozostałych 600 też ktoś pracuje i czerpie z tego korzyści.


 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
szuba44
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 290
Nr użytkownika: 48.921

andrzej szuba
Stopień akademicki: magister
Zawód: inzynier
 
 
post 26/05/2012, 15:32 Quote Post

Co do PGR-ów to być może nie dano im szans na start w nowej rzeczywistości. Prywatny rolnik by zahartowany wiec sobie poradził.
Taka historyjka z lat 60-tych o PGR-ach. W Krakowie gdzie mieszkaliśmy, moja mama zamówiła ziemniaki na zimę. Kiedy przyjechały i rozwożący zaniósł je do piwnicy, mama zdziwiła się ze są takie małe. Odpowiedz była następująca: Szanowna Pani to z PGR-u. W domysle oznaczało ze wyrosły bez nawozów bo został rozkradziony..
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
1234
 

Wielki Wuj
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.630
Nr użytkownika: 4.636

 
 
post 29/05/2012, 17:18 Quote Post

QUOTE(mobydick1z @ 22/03/2012, 19:09)
QUOTE(Baszybuzuk @ 22/03/2012, 18:56)
Jestem natomiast pewien, że w okolicy niektórzy nazywają go złodziejem.

No właśnie nie. Ma raczej opinie człowieka z głową do interesów. Może niektórzy uważają go za cwaniaczka, ale nigdy nie słyszałem określenia "złodziej" pod jego adresem.
*


Czyżby któryś z braci D..? W zamierzchłych czasach jak jeszcze w Puławach robiłem, to jak dobrze pamiętam cos mu sie spaliło. W państwowym urzędzie opinia była taka - widocznie sobie na to zasłużył...
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Adam99
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 164
Nr użytkownika: 78.196

 
 
post 29/05/2012, 18:20 Quote Post

Najgorsze jest to że rozwalono PGR rentowne (mniejszość) jak i nie rentowne.Pote nie zaproponowano żadnego rozwiązania problemu.Ze względów ideologicznych rentownośc nie była argumentem za pozostawieniem PGR w obecnej postaci lub reformy.
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
wicliff
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 454
Nr użytkownika: 66.639

 
 
post 29/05/2012, 18:21 Quote Post

Opinia iż, pgr-y upadły bo wszyscy kradli, prgowcy są sami sobie winni i nie powinno nam być ich żal (bo kradli i ogólnie mówiąc byli głupi) jest moim zdaniem sporym nadużyciem. W latach 90-tych miałem okazję oglądać parę pgrów i rozmawiać z tymi ludźmi (na tematy różne). Nie zauważyłem by wszyscy byli tam złodziejami i alkoholikami, wielu pracowało i to ciężko. Upadek pgrów był raczej wynikiem przemian, oraz ogólnej ich nierentowności.
To co można bez wątpienia powiedzieć o tych ludziach, to że byli naiwni i wręcz tragicznie niewykształceni, ale nie zgodzę się że wszyscy to złodzieje. Mi osobiście żal tych ludzi (pomijam pewien procent alkoholików i złodziei), raptem znaleźli się po likwidacji pgru w nowej rzeczywistości, której nie mogli sprostać bez realnej pomocy gmin - a jej nie było (moja matka pracowała w tamtym czasie jako urzędnik w urzędzie gminy i coś na ten temat wiem). Ktoś może powiedzieć, że mogli jeździć do miast po pracę - otóż wielu tak robiło, tyle że w tamtych latach z pracą w miastach typu Słupsk, Miastko, Szczecin, Sławno, Koszalin itp. było wręcz tragicznie(chodzi mi o miasta okolone wręcz zlikwidowanymi pgr-ami). Brakowało pracy dla fachowców, a co dopiero mówić o zatrudnieniu człowieka, który przez 3/4 życia robił w pgr i de facto nic nie umiał (jakoś wszyscy mówią o przedsiębiorczości i o mentalności, a tym drobnym fakcie jakim jest doświadczenie, konkretne umiejętności i wykształcenie się zapomina). Prawda jest taka, że ci ludzie (mówię oczywiście o osobach w wieku 35lat i więcej) nie mieli żadnych atutów by znaleźć się na miejskim rynku pracy, do tego zniszczonym przez bezrobocie w miastach spowodowane upadkami dużych firm.
Moim zdaniem, pgry należało zlikwidować, ale pozostawienie tych ludzi samym sobie, to chamstwo w czystej postaci (które równiez podatnika kosztowało i nie mniej niż dofinansowanie pgrów). Sądzę, że reforma była robiona byle jak i na szybko bez myślenia o jakichkolwiek konsekwencjach.

ps. Film arizona został poddany szerokiej krytyce, szczególnie przez ludzi którzy maja bliższe pojęcie o tych wsiach. Główne zarzuty to pokazywanie wybiórczych jednostek jako osób reprezentatywnych dla wsi po pegrowskich
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
BigU77
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 13
Nr użytkownika: 77.668

Stopień akademicki: Student
 
 
post 11/03/2014, 11:31 Quote Post

Witam! smile.gif

A można byłoby prosić literaturę do PGR. Jakieś monografie zakładów itp.? Zastanawiam się czy nie napisać na ten temat pracy magisterskiej.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

2 Strony < 1 2 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej