Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
8 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Polska a Rosja, Porównanie z perspektywy dekady
     
Marek Zak
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.880
Nr użytkownika: 72.286

Marek Zak
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Korpomiś & Pisarz
 
 
post 1/11/2011, 9:38 Quote Post

Na deser:

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/niepokojac...,wiadomosc.html
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
glasgower
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 354
Nr użytkownika: 72.452

tajemnica panstwowa
Stopień akademicki: tajemnica urzedowa
Zawód: tajemnica zawodowa
 
 
post 1/11/2011, 10:00 Quote Post

QUOTE(monx @ 31/10/2011, 22:45)
Zreszta moim zdaniem pod wzgledem mentalnym blizej nam do Rosji niz np do Niemiec czy Skandynawii

Wezmy tak podstawowa sprawe jak pierwsza praca. W Polsce podobnie jak w Rosji prace się "załatwia" w 90% przypadków natomiast juz na północnym czy zachodnim wybrzezu Bałtyku raczej sie prace dostaje. Oczywiscie nie mozna przesadzac wszedzie sa układy ale przy poszukiwaniu pracy Polska nepotyzmem stoi i przy składaniu oferty prace podstawowe pytanie w budzetowce nie brzmi jakie masz kwalifikacje ale kto cie popiera. Dziennikarze watku raczej nie ruszaja moze dlatego ze tez sa wsadzeni?

I teraz wezmy takiego policjanta na starcie z 2.000 netto który wie ze awans moze dostac tylko dzieki układom a nie brawurowym akcjom bo za to szybciej moze noz miedzy zebra niz rozsadna premie otrzymac a pensje ma smieszna w stosunku do ewentualnego ryzyka. Ktos jest chetny do narazania zycia za pensje ponizej sredniej krajowej i bez realnych i klarownych oraz odpowiednio predkich perspektyw awansu?
Wezmy sedziów gdzie sa podobne zasady awansu nie ma zadnych mozliwosci premiowania a sedzia czesto z kredytem hipotecznym wraca do domu tramwajem np w towarzystwie swojego podsadnego. Sedzia ma obecnie na starcie i w conajmniej 10 letniej perspektywie 2 srednie krajowe po 12 letnim ciezkim zapieprzu na aplikacji bezetatowej 
Zreszta wezmy katastrofe smolenska w kontekscie głosnych plotek ze do szkoły w Deblinie nie trafiaja orły przestworzy a ci którzy sa predestynowani.

Dlatego moim zdaniem Polska to głeboko chory kraj kraj prawa w którym pełni ono role kostiumu czego np przykładem sa te wszystkie konkursy na stanowiska. Kraj w którym prawo nie odgrywa mimo szumnych oswiadczen wiele większej roli niz w Rosji
*



Całkowita racja kolego. Nie rozumiem tylko, dlaczegóż to sędzia nie może wracać do domu tramwajem np. w towarzystwie "swojego" podsądnego? Czy tramwaj jest nie godny pana sędziego, czy może pan sędzia - tramwaju? Może jednak przede wszystkim chodzi tu o tramwajowe towarzystwo, niegodne przebywać w tak zaszczytnym gronie jak pan sędzia? Widzisz kolego, to co powiedziałeś jest właśnie przejawem mentalności wschodniej: antyegalitarnej, zhierarchizowanej, pełnej bizantyńskiego stosunku dla władzy, urzędów, państwa i jego funków. He, w Polsce zawsze każdy tylko o sobie. Nie, nie ma tym nic złego, interesujące jest jedynie, że problemy swojej grupy zawodowej, społecznej i in. każdy próbuje rozciągać, projektować i przenosić na wszystkich pozostałych. Ty na serio sądzisz, że owe "tramwajowe problemy" są dla kogokolwiek istotne poza samymi sędziami?
 
User is offline  PMMini Profile Post #17

     
misza88
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.035
Nr użytkownika: 62.208

Michal
Stopień akademicki: mgr inz.
 
 
post 1/11/2011, 10:16 Quote Post

CODE
Próbowano. I SLD, i PiS, i Donald podejmowali próby.

A to przypadkiem nie SLD właśnie zaprzestało planom budowy gazociągu Norwegia-Polska, który to już plan był doszlifowany za rządów AWS'u?

W Polsce mniej więcej ludzie żyją podobnie w całym kraju, w Rosji życie w republikach zakaukaskich a w Moskwie to niebo a Ziemia.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
kris9
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.885
Nr użytkownika: 9.975

 
 
post 1/11/2011, 11:32 Quote Post

QUOTE(Marek Zak @ 1/11/2011, 8:24)
Przemysł ZSRR kręcił się dookola zbrojeń i to rzeczywiscie zostało. Może jeszcze jakieś przykłady rosyjskich produktów; samochody, farmaceutyki, AGD, elektronika, sprzęt sportowy, samoloty cywilne, na których nie lata żadna znana linia.

Jakby się zapytać przeciętnego Niemca też by nie znał polskich produktów z tej dziedzin. Musiałby poszukać:

Przykłady elektroniki domowa i AGD:
http://www.rolsen.ru/
http://www.biryusa.ru/
http://www.eldin.ru/
http://mzorsk.ru/
http://www.elektrosignal.ru/

Motoryzacja:
http://www.kamaz.ru/
http://www.uralaz.ru/
http://www.volzhanin.ru/rus/
http://www.gaz.ru/
http://amo-zil.ru/
http://www.nefaz.ru/
http://bus.ru/
http://roaz.ru/

Ten post był edytowany przez kris9: 1/11/2011, 11:33
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Recoil
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.123
Nr użytkownika: 13.511

 
 
post 1/11/2011, 11:59 Quote Post

QUOTE(Marek Zak @ 1/11/2011, 8:24)
Przemysł ZSRR kręcił się dookola zbrojeń i to rzeczywiscie zostało. Może jeszcze jakieś przykłady rosyjskich produktów; samochody, farmaceutyki, AGD, elektronika, sprzęt sportowy, samoloty cywilne, na których nie lata żadna znana linia.


Sama zbrojeniówka to już dowód na to, że Rosja to nie tylko ropa i gaz. A co do produktów, to Rosja ma przemysł cywilny, a że się o nim w Polsce nie słyszy, to już inna sprawa, o przemyśle wielu innych krajów też się nie słyszy, albo słyszy mało.

QUOTE
Ile satelit wystrzeliły kraje średnie wielkości, jak Hiszpania, Holandia, Włochy? Czy ich przemysł też jest taki słaby?


Pisząc o satelitach, miałem na myśli to, że "gołym okiem" widać fakt, że Rosja ma spory potencjał naukowy i techniczny, którego nie ma Polska. Ani inne średniej wielkości kraje.

QUOTE
A kolega to ma w ogóle coś wspólnego z polskim przemysłem, może studia techniczne?


Z polskim przemysłem - nie. Studia - informatyka.
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
monx
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.038
Nr użytkownika: 34.919

Zawód: prawnik
 
 
post 1/11/2011, 12:30 Quote Post

Ja tylko zauwaze ze jednak fakt ze sedzia karnista spotka w owym tramwaju osobe która skazał na iles lat więzienia nie nastraja go pozytywnie do dalszej pracy. Od razu pojawia sie pytanie czy cos takiemu sędziemu grozi i prosta rada łagodnie karać dawać wyroki w zawieszeniu.
Bo znane wsrod adeptów prawa sa przypadki sędzi Piwnik która przez cale lata nie chodzila nawet do sądowej łazienki zanim nie sprawdzil jej przydzielony jej ochroniarz po procesie Rympałka albo fakt ze w takiej Warszawie malżenstwo sędziów nie miało zdolnosci kredytowej na sredniej wielkosci mieszkanie.

Wyznaje zasade ze ryzyko powinno byc powiązane z wysoką pensją a w Polsce jest skrajna patologia w tym zakresie bo policjanci zarabiają smieszne pieniadze sedziowie i prokuratorzy 2 srednie krajowe a oczekuje się od tych grup społecznych cudów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
Marek Zak
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.880
Nr użytkownika: 72.286

Marek Zak
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Korpomiś & Pisarz
 
 
post 1/11/2011, 13:48 Quote Post

Przemysł ZSRR kręcił się dookola zbrojeń i to rzeczywiscie zostało. Może jeszcze jakieś przykłady rosyjskich produktów; samochody, farmaceutyki, AGD, elektronika, sprzęt sportowy, samoloty cywilne, na których nie lata żadna znana linia.[/quote]

QUOTE
[=kris9]Jakby się zapytać przeciętnego Niemca też by nie znał polskich produktów z tej dziedzin. Musiałby poszukać:
/


Dzięki za linki. Przejrzałem. Jestem ciekawy, na ile konkurencyjne są przedstawione wyroby. Oczywiście w Rosji produkuje się różne rzeczy, czy jednakże jest to miarę tak wielkiego kraju? Nie wiem, jak wymienione produkty są konkurencyjne, ale fakt, ze znaczna większość eksportu zależna jest od surowców, nie świadczy to jednak najlepiej o rosyskim przemyśle przetwórczym.
Odnosnie polskich marek - rzeczywiscie jest niewiele. Kto jednak wie, ze w Polsce są zbudowane najnowsze i olbrzymie fabryki Colgatu i P&G, które produkują jako ,,Made in Europe"? na całą Europę ? Takich przykladów są setki. A przecież takie fabryki mogłyby zostać ulokowane w Rosji.


QUOTE
[=recoil]
/


Dzięki za wyjaśnienie. Wracam do zbrojeniowki. Miesiąc temu na Disc. Hist. w cyklu ,,Najiększe bitwy pancerne" było o ,,Pustynnej burzy". Saddam zaufal rosyjskim czolgom, których miał kilka tysięcy. W bitwie przeciwko kilkusety Abramsom, wszystkie T- zostały zniszczone. Pytanie. ile zostało zniszczonych Abramsów?
Ani jeden.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
monx
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.038
Nr użytkownika: 34.919

Zawód: prawnik
 
 
post 1/11/2011, 15:16 Quote Post

[quote=Marek Zak,1/11/2011, 13:48]
Przemysł ZSRR kręcił się dookola zbrojeń i to rzeczywiscie zostało. Może jeszcze jakieś przykłady rosyjskich produktów; samochody, farmaceutyki, AGD, elektronika, sprzęt sportowy, samoloty cywilne, na których nie lata żadna znana linia.[/quote]

[quote][=kris9]Jakby się zapytać przeciętnego Niemca też by nie znał polskich produktów z tej dziedzin. Musiałby poszukać:
/[/quote]

Dzięki za linki. Przejrzałem. Jestem ciekawy, na ile konkurencyjne są przedstawione wyroby. Oczywiście w Rosji produkuje się różne rzeczy, czy jednakże jest to miarę tak wielkiego kraju? Nie wiem, jak wymienione produkty są konkurencyjne, ale fakt, ze znaczna większość eksportu zależna jest od surowców, nie świadczy to jednak najlepiej o rosyskim przemyśle przetwórczym.
Odnosnie polskich marek - rzeczywiscie jest niewiele. Kto jednak wie, ze w Polsce są zbudowane najnowsze i olbrzymie fabryki Colgatu i P&G, które produkują jako ,,Made in Europe"? na całą Europę ? Takich przykladów są setki. A przecież takie fabryki mogłyby zostać ulokowane w Rosji.


[quote][=recoil]
/[/quote]

Dzięki za wyjaśnienie. Wracam do zbrojeniowki. Miesiąc temu na Disc. Hist. w cyklu ,,Najiększe bitwy pancerne" było o ,,Pustynnej burzy". Saddam zaufal rosyjskim czolgom, których miał kilka tysięcy. W bitwie przeciwko kilkusety Abramsom, wszystkie T- zostały zniszczone. Pytanie. ile zostało zniszczonych Abramsów?
Ani jeden.
*

[/quote]


Juz była dyskusja na ten temat i okazalo sie ze wiekszosc tych czołgów rozwaliło lotnictwo Saddam miał mocno zubozona wersje T-72 i bardzo stare pociski do nich. Zreszta pustynia to nie teren do których był projektowany T-72 a raczej tym terenem sa lasy gdzie zasieg widocznosci jest duzo duzo mniejszy. No i trzeba wziac pod uwage bardzo słabe wyszkolenie i morale Irakijczyków.
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Marek Zak
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.880
Nr użytkownika: 72.286

Marek Zak
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Korpomiś & Pisarz
 
 
post 1/11/2011, 16:06 Quote Post

Dzięki za wyjaśnienie. Wracam do zbrojeniowki. Miesiąc temu na Disc. Hist. w cyklu ,,Najiększe bitwy pancerne" było o ,,Pustynnej burzy". Saddam zaufal rosyjskim czolgom, których miał kilka tysięcy. W bitwie przeciwko kilkusety Abramsom, wszystkie T- zostały zniszczone. Pytanie. ile zostało zniszczonych Abramsów?
Ani jeden.

[/QUOTE]
QUOTE
[=monx]
Juz była dyskusja na ten temat i okazalo sie ze wiekszosc tych czołgów rozwaliło lotnictwo Saddam miał mocno zubozona wersje T-72 i bardzo stare pociski do nich. Zreszta pustynia to nie teren do których był projektowany T-72 a raczej tym terenem sa lasy gdzie zasieg widocznosci jest duzo duzo mniejszy. No i trzeba wziac pod uwage bardzo słabe wyszkolenie i morale Irakijczyków.
/


W tym programie było to przedstawione, jako bitwa pancerna i jako przyklad niesamowitej wyższosci amerykańskiego sprzętu. Skoro twierdzisz, ze większość została zniszczona przez lotnictwo, przyjmuję do wiadomosci.
W jeszcze innym progranie z tej serii pokazano, jak kilkanaście izraelskich czołgów zniszczyło kilkaset syryjskich T-72.
Pozdr. M.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
Balto
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.946
Nr użytkownika: 73.530

Zawód: BANITA
 
 
post 1/11/2011, 20:58 Quote Post

No dobrze... ktoś pisał o sowietskoj tiochnice, u nas bardziej znanej jako gnitsja nie łamiotsja. Porównywać można pewne rzeczy zbliżone poziomem technologicznym, czasem kiedy były projektowane i tak dalej.
Rosja, i kraje post rosyjskie, z racji dość specyficznych warunków i geograficznych i ekonomicznych mają rozwiązania uznawane w wielu krajach za przestarzałe. Rozwiązaniem stosowanym w przynajmniej części przypadków, jest metoda następująca: konstrukcja rosyjska, lecz silnik / osprzęt - miejscowe. Tak dzieje się n.p. z autem dostawczym Gazelle. Podobnie było z Ładą Samarą czy jest z Ładą Nivą.
Czy oznacza to, że mamy o nich zapomnieć? Nie... przecież można dogadywać się co gdzie i jak będzie sprzedawane. Przecież nie wszystkich stać na Mercedesy najnowszej generacji, przecież są sytuacje kiedy jest poszukiwane z racji wykonywanej pracy auto proste i trwałe, a nie "haj tek".
Zaś współpraca - im mniej sentymentów a więcej umowy realnej, tym lepiej. Jest naprawdę duża ilość krajów na świecie, gdzie istnieją tzw. "specyficzne warunki", które muszą być zaakceptowane przez tych którzy inwestują. I dają sobie radę.
Problem z ropą jest taki - że ropa norweska czy z innych rejonów świata, nie ma wiele wspólnego z ropą syberyjską, a każdy gatunek ropy podlega nieco innej obróbce. Przy okazji także w Moskwie potrafi.ą liczyć i doskonale wiedzą gdzie jest taniej i to nie tylko "na zakupie" a le także, w postaci tzw. "produktu gotowego".
I na koniec. A może w końcu mielibyśmy interesy a nie sentymenty?!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
Marek Zak
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.880
Nr użytkownika: 72.286

Marek Zak
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Korpomiś & Pisarz
 
 
post 2/11/2011, 18:36 Quote Post

[/QUOTE]
QUOTE
[=chris9]
Marku zmartwię Cię wink.gif  ale obecnie surowce odgrywają znacznie mniejsza rolę niż wtedy gdy Putin zaczynał,
/


Udział eksportowanych towarów z Rosji w %

Rok------------------- 1997 2007
Gaz, ropa,rudy-------- 47.1 68.5
Żelazo i metale nież.- 23.4 14.4
Kamienie szlachetne--- 4.6 2.2
---------------------------------------------------------
Eksport w % ---------- 75.1 85.1

Dane z tabelki, której link dostarczyłem.
Nie włączam skór, drzewa, celulozy i papieru, a przecież to także są surowce.

Pozdr. Marek
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
kris9
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.885
Nr użytkownika: 9.975

 
 
post 3/11/2011, 1:13 Quote Post

QUOTE(Marek Zak @ 2/11/2011, 18:36)
Udział eksportowanych towarów z Rosji w %

Rok-------------------          1997                2007
Gaz, ropa,rudy--------          47.1                68.5
Żelazo i metale nież.-          23.4                14.4
Kamienie szlachetne---          4.6                  2.2
---------------------------------------------------------
Eksport w % ----------          75.1                  85.1

Dane z tabelki, której link dostarczyłem.
Nie włączam skór, drzewa, celulozy i papieru, a przecież to także są surowce.

Pozdr. Marek
*


A od kiedy np. stal czy duraluminium to surowce i np. huty metali żelaznych i nieżelaznych produkują surowce? (wiersz: metale żelazne i nieżelazne oraz ich produkty)

Inny przykład:
http://www.vsmpo.ru/main.php?lan=2
http://en.wikipedia.org/wiki/VSMPO-AVISMA
Ta firma produkuje tytanowe elementy do samolotów i silników dla takich firm jak Boeing, Airbus, SNECMA, Rolls Royce, Pratt&Whitney. Jej produkcja w większości liczy się właśnie do "metali żelaznych i nieżelaznych oraz ich produktów", a tytanowe elementy samolotów to bynajmniej również nie surowce.

I jeszcze coś istotnego: W 1999 roku cały rosyjski eksport osiągnął wartość 71,8 mld USD, a w 2010 już 398 mld USD. Ok. 5,5-krotny wzrost w ciągu dekady. Rzeczywiście coraz gorzej.


Ten post był edytowany przez kris9: 3/11/2011, 1:14
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
monx
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.038
Nr użytkownika: 34.919

Zawód: prawnik
 
 
post 3/11/2011, 1:15 Quote Post

Oto bardzo trafny artykuł sprzed paru lat ilustrujacy chore polskie podejscie do Rosji. Pozwoliłem sobie podkreslic moim zdaniem najwazniejsze motywy
QUOTE
Bardzo się cieszę że udało mi się znaleźć tę stronkę i serdecznie witam wszystkich użytkowników Very Happy
Poniższa publikacja ukazała się kilka lat temu na łamach rzeczpospolita niestety po za cytatami na forach dyskusyjnych, artykuł nie jest już dostępny .Autor Piotr Skwieciński bardzo trafnie,a uwzględniając polskie realia powiem :śmiało zdiagnozował pewne zjawiska .Myslę że publikacja warta jest tego aby się z nią zapoznać

Kompleks Rosji

Nie sposób wyobrazić sobie takiej Rosji, na której istnienie wielu Polaków łaskawie wyraziłoby zgodę
Na wstępie powiedzmy jasno: Polska ma realne powody, by w przyszłości nie wykluczać powrotu rosyjskiego zagrożenia. W jej interesie leży więc umacnianie niepodległości państw poradzieckich. Wciąganie ich w struktury zachodnie. Zmniejszanie uzależnienia od rosyjskich surowców energetycznych.

Owocuje to realnym konfliktem interesów między Warszawą a Moskwą. Jest to sytuacja przykra, ale normalna. Nie jest natomiast normalny związany z tą sytuacją stan polskich umysłów i emocji emanujący z medialnych komentarzy i publicystyki. Stan, który określić można jako chorobliwy. I będzie to najłagodniejsze z możliwych określeń.

Podwójna moralność

Jednym z podstawowych elementów polskiego myślenia o Rosji jest hipokryzja.

Powtórzmy – leży w naszym interesie utrwalanie niepodległości państw, które oddzieliły się od Rosji. Ta ogólna zasada dotyczy też konfliktu osetyńskiego. I choć można stawiać pytania o to, czy nasze zaangażowanie w tak odległym obszarze jest na miarę naszych środków i możliwości, to zarazem jest oczywiste, że w tym konflikcie polski interes narodowy leży po stronie gruzińskiej.

Tylko, że większość z nas nie ogranicza się do tej realistycznej konstatacji. Uderza stopień arogancji, z jaką, dyskutując o owym konflikcie, pomijamy najbardziej podstawowy związany z nim fakt. A mianowicie to, że Gruzja próbowała siłą przywrócić swoją władzę nad małym krajem, którego zdecydowana większość mieszkańców sobie tego nie życzy.

Polityka zagraniczna jest domeną egoizmu narodowego. Nikt – a zwłaszcza kraj mały i słaby, jakim jest Polska – nie ma obowiązku kierować się w tej dziedzinie czymkolwiek innym. Nie mam więc większych kłopotów z zaakceptowaniem faktu, że popieramy agresję. To normalne.

Mam natomiast problem z hipokryzją. Z kompletnym zamknięciem przez nas oczu na fakt, że – mówiąc modnym językiem – możliwa jest taka narracja, według której Rosja szlachetnie wystąpiła w obronie malutkiego narodu, gdy próbował go zaanektować większy kraj.

Oczywiście Putin z Miedwiediewem nie kierowali się empatią wobec Osetyńców, tylko swoim rozumieniem interesu Rosji. To prawda. Przypomnę jednak nieśmiało, że gdy kilkanaście lat temu Irak zajął Kuwejt, i świat zachodni pod wodzą Ameryki postanowił wyzwolić ten drugi kraj, przeciwnicy interwencji używali argumentu bardzo podobnego. Podkreślali mianowicie, że działania USA wcale nie są spowodowane moralnym sprzeciwem wobec okupacji Kuwejtu, że Amerykanom po prostu chodzi o ropę. Ówcześni zwolennicy interwencji (do których zaliczałem się i ja, i większość obecnych publicystycznych antyrosyjskich fechmistrzów) odpowiadali na to, że jeśli do działania moralnego skłania kogoś również i własny interes, to jeszcze samo w sobie nie jest przyczyną do zaniechania takiego działania, nie kompromituje go.

"Polskie myślenie o Rosji przepojone jest nie tylko hipokryzją i wrogością. Również poczuciem wyższości o charakterze cywilizacyjnym, jeśli nie rasowym"

Minęło kilkanaście lat, sytuację mamy z grubsza podobną i na łamach polskiej prasy nie widać śladu podobnych rozważań. Dlaczego?

Niestety będzie to pytanie wyłącznie retoryczne dla każdego, kto zadaje sobie trud śledzenia polskich medialnych dyskusji na tematy rosyjskie. Dyskusji, których uczestnicy potrafią np. zgodzić się co do tego, że Putin i jego współpracownicy mają obsesję na punkcie rzekomo całkowicie fikcyjnego zagrożenia rozpadem Rosji. Potrafią powiedzieć, że być może wręcz władcy Kremla sobie to fikcyjne zagrożenie wymyślili jako pretekst dla nacjonalistycznej mobilizacji społeczeństwa. A parę minut później potrafią równie zgodnie konstatować, że… podział Rosji (traktowany tym razem jako możliwość realna) powinien nastąpić.

To oni już przepraszali?

Będzie to pytanie retoryczne również dla kogoś, kto zadaje sobie trud obserwowania, w jaki sposób polskie media relacjonowały, a teraz przypominają, tragedię w Biesłanie.

Przypomnijmy – oddział czeczeńskich partyzantów zajął szkołę w tym mieście, zatrzymał jako zakładników kilkaset dzieci, które w większości zginęły w czasie szturmu dokonanego przez siły rosyjskie. Otóż ton większości relacji był i jest taki, że – po pierwsze – nieuświadomiony czytelnik lub widz mógłby odnieść wrażenie, że dzieci w większości zabili szturmujący Rosjanie, a nie (maltretujący je uprzednio) – czeczeńscy bojownicy. A po drugie – relacje konstruowane były (i są) tak, że w zasadzie nie istnieje w nich wątek czyjejkolwiek odpowiedzialności, poza… odpowiedzialnością rosyjskiego rządu. Bo wydał rozkaz szturmu…

Znów – byłbym ostatnim, który rzucałby kamieniem potępienia w walczących o wolność Czeczenów. Swego czasu na łamach „Rz” sam przypominałem, że terror wobec ludności cywilnej przeciwnika bywał nieobcy również i Polakom (np. AK-owski oddział „Zagra-Lin” podkładający bomby w berlińskim metrze). Ta konstatacja nie zmniejsza jednak zażenowania, jakie budzi we mnie fakt, iż polskie relacje dotyczące Biesłanu były i są często tak konstruowane, jakby podstawowym i oczywistym obowiązkiem każdego rządu kraju, w którym zdarzy się akt terroru, było natychmiastowe skapitulowanie...

Co się natomiast tyczy rządu rosyjskiego, to odnieść można wręcz wrażenie, że jedyną decyzją, którą mógłby on podjąć, a która byłaby satysfakcjonująca dla Polaków, byłoby ogłoszenie rozwiązania własnego państwa i wezwanie rodaków do zbiorowego samobójstwa. Wtedy nad Wisłą wszyscy byliby ucieszeni. Ale nawet i to zapewne stałoby się pretekstem do komentarzy o rosyjskich autodestrukcyjnych tradycjach, o dopełnianiu dzieła Dzierżyńskiego i Stalina…

Nie idzie tylko o Osetię i Biesłan. Większość naszych mediów jest bardzo konsekwentna w takim konstruowaniu kluczowych informacji o sprawach rosyjskich, które de facto oszukuje odbiorcę poprzez przemilczenie bardzo istotnych – a niepasujących do antyrosyjskiej ideologii – aspektów sprawy.

Tak jest również z kolejnymi odsłonami sprawy Katynia. Skrupulatnie relacjonowane i nagłaśniane są kolejne prawne związane z tą zbrodnią kontrowersje. Przy czym przez przemilczenie albo radykalne zminimalizowanie informacji backgroundowych polski widz i czytelnik może łatwo odnieść wrażenie, że władze rosyjskie albo dotąd nie ujawniły prawdy o tej zbrodni, albo wręcz szczycą się nią. Że nie wydały nam kluczowych (i do tego czasu tajnych) dokumentów. Że Borys Jelcyn nigdy nie wypowiedział słowa „przepraszam”.

Kiedy więc czytam słowa wpływowego doradcy Putina Gleba Pawłowskiego – który na pytanie dziennikarza „Rz”: „Czy komisja spraw trudnych ma szansę na uregulowanie zgrzytów w ocenie wydarzeń historycznych takich jak Katyń?” odpowiada: „Dla mnie sam fakt, że Katyń kwalifikuje się do spraw trudnych, jest rzeczą nienormalną. Ta sprawa jest przejrzysta jak szkło. Istnieje kompletna dokumentacja świadcząca o tym, że ta zbrodnia była skutkiem konkretnej decyzji władz radzieckich, niemającej uzasadnienia ani z punktu widzenia sytuacji wojennej, ani politycznej, ani żadnej innej. Nawet nie wiem, o czym tu można dyskutować. Trzeba otworzyć archiwa” – mam wrażenie zetknięcia z normalnością. Wrażenie, którego niestety nie odnoszę, gdy chłonę wiele dotyczących Rosji polskich medialnych materiałów informacyjnych i publicystycznych.

Wiele z nich, w tym zwłaszcza dotyczące Katynia, zarówno poziomem intelektualnym, jak i pod względem etyczno-wrażliwościowym przypominają mi natomiast jerozolimski dowcip z czasu podróży Lecha Wałesy do Izraela. Oto dialog dwóch komików:

– Słyszałeś? Przyjeżdża prezydent Polaków.

– Powinien przeprosić.

– On już przeprosił.

– To niech przeprosi drugi raz.

– On już przeprosił drugi raz.

– To może wracać do siebie!

Znów – oczywiście, w kwestiach okołokatyńskich istnieją kontrowersje, istnieją elementy sabotażu ze strony rosyjskiej. Rzecz jednak w proporcjach. Te problemy, które są obecnie, mają się nijak do ogromu wspólnych dokonań, które znakomita większość polskich dziennikarzy i komentatorów woli konsekwentnie przemilczać albo lekceważyć.

Z wyższością lepiej ostrożnie

Polskie myślenie o Rosji przepojone jest nie tylko hipokryzją i wrogością. Również poczuciem wyższości. Wyższości o charakterze cywilizacyjnym.

Cywilizacyjnym, jeśli nie rasowym. O tym, że Rosjanie są godni pogardy, bo, cytuję, „tam po każdym najeździe mongolskim każda Ruska z brzuchem chodziła”, zostałem poinformowany po raz pierwszy, gdy miałem lat 14, i od tego momentu co jakiś czas słyszę kolejne warianty tej mantry. Oczywiście, słyszę, a nie czytam, no bo przecież pilnujemy się, świat nie lubi takiego języka. Ale my wiemy swoje….

Zostając jednak na „bezpiecznym” gruncie naszej wyższości cywilizacyjnej, trzeba stwierdzić, że jakoś poza nami nie dostrzega jej nikt. Co jest przyczyną naszej silnej frustracji, którą rekompensujemy sobie jeszcze większą dozą pogardy.

Charakterystyczne przy tym, że wyznawcy ideologii polskiej wyższości cywilizacyjnej z reguły nie mają pojęcia o podstawowych faktach, które należałoby wziąć pod uwagę, stawiając tak radykalną tezę. Ilu polskich komentatorów wie na przykład, że już w pierwszej połowie XVII wieku Moskwa liczyła co najmniej tylu mieszkańców, ilu ówczesny Kraków, Warszawa i Gdańsk razem wzięte?

Co i nie dziwi, jeśli przypomnimy, że już znacznie wcześniej, w 1580 roku, gdy Batory wyprawił się pod Psków, sekretarz królewski, ksiądz Jan Piotrowski, na widok tego miasta (bynajmniej nie stolicy carstwa moskiewskiego…) wykrzyknął: „O Jezu! toć wielkiego coś, niby drugi Paryż!”. „Miasto bardzo wielkie – zapisał – w Polsce takiego nie mamy, murem otoczone wszystko, cerkwie jako las gęste, a świetne stoją, wszystkie murowane!”.

Oczywiście nie piszę tego, by stawiać tezę odwrotną, a przy tym absurdalną – o rzekomej wyższości cywilizacyjnej Rosjan nad Polakami. Moja teza jest skromniejsza – otóż z wyższością (i niższością) cywilizacyjną kogokolwiek nad kimkolwiek lepiej ostrożnie. Łatwo nie tylko kogoś skrzywdzić, ale i się ośmieszyć.


Putin nie potrafi być Stalinem

Opisywane tu przeze mnie zjawiska nie są nowe. Istniały od dawna. Kiedyś były jednak psychologicznie zrozumiałe. Druga połowa XIX wieku to czas, gdy jak to ujął Dmowski, „rosyjska polityka wobec Polaków była mistrzynią drażnienia”. Był to czas poniżania Polaków w całym zaborze rosyjskim, rzeczywistego zagrożenia polskości na Kresach oraz bezskutecznej – ale to wiadomo dopiero teraz – rusyfikacji w Kongresówce.

Również dwudziestolecie międzywojenne, gdy Rzeczpospolita ściśnięta była między dwoma wrogimi mocarstwami, nie sprzyjał znormalnieniu naszego myślenia o największym wschodnim sąsiedzie. Tym bardziej nie było to możliwe w czasach PRL, kiedy jednoznaczna sowietyzacja z lat 50. ustąpiła miejsca mniej dotkliwej realnie – ale nie jako opresja psychiczna – wasalizacji lat 60. i 70.

Dziś jednak sytuacja jest inna. Polska jest niepodległa już od 17 lat, należy do wszystkich możliwych struktur zachodnich. Oczywiście, tak jak pisałem na wstępie tego artykułu, istnieją potencjalne zagrożenia. Oczywiście, należy sobie zdawać z nich sprawę i konsekwentnie je minimalizować. Ale od tego daleka droga do tej fali antyrosyjskości, jaką możemy obserwować obecnie.

Skąd ta fala? Narzuca się pozornie oczywiste wytłumaczenie: Putin i Gruzja. Zwolennicy antyrosyjskości głoszą, że obecna Rosja to albo ZSRR, i to u szczytu swojej potęgi, albo wręcz III Rzesza – najczęściej mówi się tu o okresie Monachium.

Obie te analogie nie wytrzymują krytyki. Obecna Rosja nie jest Związkiem Radzieckim. Z bardzo wielu względów. Mniejsza tu już o kwestię demokracji (można argumentować, że jest ona tam w odwrocie – ale przecież nadal istnieje). Mniejsza o prywatną własność w gospodarce (można argumentować, że wpływ państwa na gospodarkę jest tam wielokrotnie silniejszy niż na Zachodzie – ale to przecież jeszcze przedbolszewicka rosyjska tradycja).

Ważniejsze jednak jest coś innego. Otóż najpotężniejszą bronią Związku Radzieckiego nie była Armia Czerwona. Były nią – kiedyś gigantyczne, potem mniej liczne, ale do końca znaczące – zastępy obywateli Zachodu tworzących potencjalną lub rzeczywistą radziecką piątą kolumnę. Ludzi zafascynowanych ideologią komunizmu. Ideologią, której centrala była w Moskwie.

Otóż teraz Rosja takiej broni nie ma. Nie stworzyła – i nic nie wskazuje, by miała stworzyć – ideologii, która mogłaby zafascynować kogokolwiek poza Rosjanami. Pozostaje państwem narodowym. Agresywnym, ale wyłącznie narodowym. I to w zasadniczy sposób umniejsza siłę jej ekspansji.

Rosja nie jest też III Rzeszą. Również z wielu powodów. Z których najważniejszy to – paradoksalnie – wysokie ceny surowców energetycznych. Nazizm urósł na gospodarczym kryzysie. Na wojennych reparacjach. Tymczasem w obecnej Rosji poziom życia gwałtownie – i już któryś rok – rośnie. To nie jest pożywka dla nazistowskich klimatów. Już raczej odwrotnie – dla stopniowego łagodnienia, pogrążania się w nowoczesnym świecie zachodnich możliwości konsumpcyjnych…

Niektórzy rzecznicy antyrosyjskości idą dalej. Głoszą, że nie tylko między Polską a Rosją, lecz także między polskością a rosyjskością musi wrzeć wieczna wojna. Bo rzekomo polskość ufundowana jest (tak chciał Mickiewicz) na wolności, a rosyjskość – na afirmacji niewoli. I fundamentem polskości ma być według nich antyrosyjskość.

Nie ma tu miejsca, by szerzej skrytykować ten pogląd. Warto jednak zauważyć, że jego zwolennicy chcą apoteozować polskość i Polskę, a naprawdę – poniżają je i umniejszają. Bo żaden wielki historyczny naród nie definiuje się poprzez opozycję wobec innego narodu. Propozycja przyjęcia takiej optyki jest propozycją, aby współcześni Polacy zaczęli patrzeć na współczesnych Rosjan tak, jak np. Litwini z końca wieku XIX patrzyli na ówczesnych Polaków. Jak na społeczeństwo, z którym muszą zerwać, żeby być sobą. Czy rzeczywiście dziś, w pierwszej dekadzie XXI wieku, musimy gwałtownie oddzielać się od Rosjan…?

To kolejne w tym tekście pytanie retoryczne.

Stracone imperium

W polskim myśleniu o Rosji dominują wątki eksterminacyjne. Nie waham się użyć tego słowa, mimo że nie chodzi mi tu o dążenie do eksterminacji rozumianej dosłownie, fizycznie.
Bo nie sposób wyobrazić sobie takiej Rosji, na której istnienie wielu Polaków łaskawie wyraziłoby zgodę. No chyba że zredukowaną do roli Wielkiego Księstwa Moskiewskiego z XIV w. W dodatku – Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, które tak globalnie i radykalnie zerwałoby z rosyjskim patriotyzmem, takim jaki zawsze był i jaki jest, że trudno byłoby uznać je za rosyjskie państwo narodowe.
A skąd eksterminacyjne tendencje? Niestety znam przyczynę, dla której antyrosyjskie fobie są dziś w Polsce tak rozpowszechnione.
Otóż Polacy – i to emanuje z nas wszystkimi porami – nie są w stanie pogodzić się z faktem, że w XVII wieku stracili – na korzyść Rosji – pozycję mocarstwową. Uważają, że ta historyczna zmiana była nie tylko niesprawiedliwa, ale była też efektem przypadku. Przypadku, który powinien dać się – i w sprzyjających okolicznościach da się – cofnąć.
W rzeczywistości było odwrotnie. To chwilowa mocarstwowość Rzeczypospolitej była efektem przypadku – znacznego osłabienia Rusi przez najazdy tatarskie, co umożliwiło ekspansję książąt litewskich.
Ale do dziś – po 100 latach bezpośredniej przynależności do państwa moskiewskiego i dziesięcioleciach uzależnienia – Polacy odrzucają ten już kilkusetletni stan rzeczywisty. Chcą powrotu do stanu, który – jedni w tajemnicy, a drudzy w podświadomości – uważają za naturalny. Do stanu potężnej Rzeczypospolitej i słabiutkiej Rosji. Dlatego też eskalują – i te rzeczywiste, i te wymyślone – konflikty z Moskwą.


Gdzie dowód na tę śmiałą tezę?

„...zniszczyliśmy ten naród”

Istnieje otóż sfera, w której duch narodu uzewnętrznia się bezkarnie i bez ograniczeń. Tą sferą jest literatura fantastyczna, a w jej ramach i ten jej rodzaj, który – według nie do końca zrozumianych przeze mnie reguł – nazywany jest fantastyką naukową. Mówi on wiele o obecnym duchu polskości.

Mógłbym wymienić co najmniej kilkanaście – jeśli nie więcej – utworów współczesnych, od dużych powieści po krótkie opowiadania, których wspólnym elementem jest kreowanie rzeczywistości, w której Polska – czy to na skutek podjęcia słusznej (zdaniem autorów) decyzji o zawarciu w 1939 roku sojuszu z Hitlerem, czy to na skutek innych, znacznie wcześniejszych zmian w znanym nam procesie dziejowym, na przełomie XX i XXI wieku jest mocarstwem lub supermocarstwem. Bombarduje Sajgon kolejnymi generacjami bombowców Łoś. Kolonizuje Afrykę. A przede wszystkim – i to jest element kluczowy – już dawno wyeliminowała Moskwę lub Rosję.

Wyeliminowała metodami tradycyjnymi lub – czasami – bardziej XX-wiecznymi. Pisząc wyżej o eksterminacyjnym wątku w polskim myśleniu o Rosji, zastrzegłem, że nie chodzi tu o eksterminację fizyczną. Otóż nie zawsze i nie do końca. W dość popularnej noweli, której tytułu ani nazwiska autora z litości nie wymienię, główny bohater – polski oficer, zasłużony we wspólnej z Niemcami kampanii przeciw Rosji – u schyłku XX wieku mówi tak: „Amerykańscy Indianie, australijscy Aborygeni, afrykańscy Pigmeje też nie zasłużyli na swój los. A tu przynajmniej (…) zniszczyliśmy naród, który pragnął ze swych sąsiadów uczynić niewolników”.
Powtórzmy: zniszczyliśmy naród. Podobnych fantastyk – czasem mniej, czasem bardziej drastycznych – mógłbym wymienić więcej.
Co na to oni?
Rosjanie oczywiście dobrze wyczuwają to, co emanuje wszystkimi porami polskiej duszy. Oczywiście trochę ich to śmieszy (oczywista dysproporcja potencjałów), trochę drażni. Co jednak ciekawe, stan ten jak dotąd nie powoduje z ich strony jakiejś emocjonalnej riposty.
Odwrotnie. Nie tak dawno temu, w 2005 roku, „Gazeta Wyborcza” opublikowała wyniki badań przeprowadzonych jednocześnie w Rosji i w Polsce.
„W ankiecie polskiej uderza pesymistyczny obraz stosunków polsko-rosyjskich. (…) Natomiast dla ogromnej większości ankietowanych Rosjan najważniejszym wydarzeniem ze wspólnej historii Rosji i Polski jest nie najazd Polaków na Moskwę w XVII wieku i nie wojna 1920 roku, ale »wspólna walka z faszystowskimi Niemcami«” – pisał wtedy podsumowujący badania dziennikarz „GW”. „Ich (Rosjan – PS) obraz Polski, choć anachroniczny, jest o wiele sympatyczniejszy niż nasz obraz Rosji”.
Pora na podsumowanie. Mimo całej wrogości, cechującej nasze życie publiczno-medialne, większość jego aktorów deklaruje, że wspólnym autorytetem jest dla nich Józef Piłsudski.
Otóż Marszałek, pomimo że przez lata prowadził politykę głęboko antyrosyjską, na przełomie lat 1920 i 1921 potrafił wyciągnąć wnioski z faktów – w tym z efektów przetestowania przez siebie siły ówczesnych ugrupowań niepodległościowych na wschód od linii zasięgu polskiej armii i z determinacji ówczesnych zachodnich sojuszników Rzeczypospolitej. I zawarł z Rosją pokój ryski.
Refleksji obecnych publicystów pozostawiam pytanie, czy była to decyzja zła?


Ten post był edytowany przez monx: 3/11/2011, 1:17
 
User is offline  PMMini Profile Post #28

     
Radosław Sikora
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.948
Nr użytkownika: 1.484

Radoslaw Sikora
Stopień akademicki: dr
 
 
post 3/11/2011, 5:12 Quote Post

QUOTE(monx @ 3/11/2011, 1:15)
Oto bardzo trafny artykuł sprzed paru lat ilustrujacy chore polskie podejscie do Rosji. Pozwoliłem sobie podkreslic moim zdaniem najwazniejsze motywy


Komentować całości nie mam zamiaru, ale jeśli chodzi o te wytłuszczone fragmenty, to one jak najgorzej świadczą o autorze, bo całkowicie mijają się z prawdą. Na przykład ten "Ilu polskich komentatorów wie na przykład, że już w pierwszej połowie XVII wieku Moskwa liczyła co najmniej tylu mieszkańców, ilu ówczesny Kraków, Warszawa i Gdańsk razem wzięte?"

Nie ma żadnych dowodów na to, że Moskwa była większa od Gdańska. To, że przed jej spaleniem przez Polaków w 1611 r., jej ludność szacowano na czasami aż 100 000, nie jest dowodem. Dowodem byłyby (jak w przypadku polskich miast) badania przeprowadzone na metrykach chrztów i pogrzebów. A te pokazują, że Gdańsk, liczył sobie w najlepszych latach pierwszej połowy XVII w. niemal 70 tys. mieszkańców.
Co do Moskwy, to już Possevino zauważył [zob. niżej], że gdy przyjeżdżał poseł do cara, to ten spędzał do Moskwy okolicznych mieszkańców, aby miasto wydawało się ludniejsze. Stąd pewnie te szacunki na poziomie 100 000 ludzi w Moskwie.

Albo ten fragment:

"Co i nie dziwi, jeśli przypomnimy, że już znacznie wcześniej, w 1580 roku, gdy Batory wyprawił się pod Psków, sekretarz królewski, ksiądz Jan Piotrowski, na widok tego miasta (bynajmniej nie stolicy carstwa moskiewskiego…) wykrzyknął: „O Jezu! toć wielkiego coś, niby drugi Paryż!”. „Miasto bardzo wielkie – zapisał – w Polsce takiego nie mamy, murem otoczone wszystko, cerkwie jako las gęste, a świetne stoją, wszystkie murowane!”.

Tak się składa, że w tym czasie to właśnie Psków był najlepiej ufortyfikowanym miastem rosyjskim (niedługo później stracił tę pozycję na rzecz Smoleńska) a nie Moskwa. Co więcej, jego mury wciąż istnieją i można je sobie obejrzeć i porównać, co też i miałem okazję uczynić. Do Paryża im daleko. Nawet przy malborskich, czy krakowskich nie wyglądają tak imponująco. Uwaga Piotrowskiego mogła się wziąć stąd, że nie spodziewał się on czegoś takiego w tym państwie, a nie, że obiektywnie Psków był taki wielki i potężnie ufortyfikowany jak Paryż, czy Kraków.

Co do poczucia cywilizacyjnej wyższości, to w XVII w. mieli je nawet Kozacy (byli poddani polskiego króla) nad poddanymi cara. Także te tezy autora tego artykułu po prostu rozmijają się z faktami.

edycja

"Sądzę, że niedostatecznie jeszcze zrozumiano znaczenie gromadzenia przez wielkiego księcia [moskiewskiego] ludzi i umieszczania ich w twierdzach i miejscach bardziej wzniesionych, gdzie posłowie panujących przyjmowani są z najwyższymi honorami. […] W każdym razie jest to pewne, że siedziba wielkiego księcia moskiewskiego, którą (jak mówiłem) jest Moskwa, nie ma dzisiaj [w 1582] więcej niż 30 000 mieszkańców licząc dzieci i kobiety. Chociaż bowiem przybywającemu miasto to z daleka wydaje się wielkie, to jednak gdy się ów zbliży (nie mówiąc o wejściu do środka) zauważy, że same domy zajmują wiele przestrzeni, także szerokie ulice i liczne place, tak samo otoczenie świątyń […] Miasta Smoleńsk, Nowogród i Psków, według mnie, mają w czasie pokoju najwyżej 20 tysięcy mieszkańców każde. Jakkolwiek Moskwicini utrzymują, że ich zaludnienie jest większe nie podałbym większej liczby z powodów, które już wcześniej wymieniłem, jak również dlatego, że domy mieszkalne i inne budowle zajmują tak wiele przestrzeni. Lecz kiedy przybywają posłowie, spędza się na rozkaz księcia wieśniaków, którzy (jak to zostało wyżej pokazane), powiększają liczbę mieszkańców." Antonio Possevino "Moscowia"

Tymczasem w pierwszej dekadzie XVII w. Gdańsk liczył sobie ok. 53 600 mieszkańców (Jan Baszanowski, "Przemiany demograficzne w Gdańsku w latach 1601-1648" s.132), czyli tyle co Moskwa i Psków razem wzięte.

-----------

Na końcu uwaga - to, że w XVI - XVII w. Rosja była przy Polsce zadupiem, nie oznacza, że to nasze poczucie wyższości kulturowo-cywilizacyjnej (uzasadnione w tamtym okresie) jest uprawnione dzisiaj. Zawsze w takich sytuacjach powtarzam, że to nie my wysłaliśmy człowieka w kosmos, a jak się spojrzy na listę noblistów, to też nie ma powodów do radości.
Przeciętny Rosjanin wciąż żyje gorzej od Polaka (wracamy do wskaźnika HDI), ale nie ma przepaści. A ogrom Rosji (i jej zasoby oraz broń jądrowa) przekłada się na jej zdecydowanie większe niż Polski znaczenie w świecie.

Ten post był edytowany przez Radosław Sikora: 3/11/2011, 7:39
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
Marek Zak
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.880
Nr użytkownika: 72.286

Marek Zak
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Korpomiś & Pisarz
 
 
post 3/11/2011, 7:10 Quote Post


Udział eksportowanych towarów z Rosji w %

Rok-------------------          1997                2007
Gaz, ropa,rudy--------          47.1                68.5
Żelazo i metale nież.-          23.4                14.4
Kamienie szlachetne---          4.6                  2.2
---------------------------------------------------------
Eksport w % ----------          75.1                  85.1

Dane z tabelki, której link dostarczyłem.
Nie włączam skór, drzewa, celulozy i papieru, a przecież to także są surowce.

Pozdr. Marek

QUOTE
[=kris9]
A od kiedy np. stal czy duraluminium to surowce i np. huty metali żelaznych i nieżelaznych produkują surowce?  (wiersz: metale żelazne i nieżelazne oraz ich produkty)
Ta firma produkuje tytanowe elementy do samolotów i silników dla takich firm jak Boeing, Airbus, SNECMA, Rolls Royce, Pratt&Whitney. Jej produkcja w większości liczy się właśnie do "metali żelaznych i nieżelaznych oraz ich produktów", a tytanowe elementy samolotów to bynajmniej również nie surowce.

I jeszcze coś istotnego: W 1999 roku cały rosyjski eksport osiągnął wartość 71,8 mld USD, a w 2010 już 398 mld USD. Ok. 5,5-krotny wzrost w ciągu dekady. Rzeczywiście coraz gorzej.
/


Rosja jest dużym eksporterem metali jako takich. Czy to są produkty wykoprzetworzone, czy raczej tanie surowce. Wspomniałeś o aluminium, Aluminium to przede wszystkim energia. Moja firma była przez lata czołowym producentem aluminium na świecie. Jest to ,,brudna" (produkcja tlenku aluminium z boksytów metodą Bayera) i niezwykle energochłonna produkcja.
Nie twierdzę, że w Rosji niczego się nie produkuje, ale zobacz punkt: Sprzęt, maszyny .... W 1997 udział w eksporcie wynosił 8.3%, w 2007 - 3.4%.
Pozdr. M.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #30

8 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej