|
|
Pańszczyźniana "pamięć klasowa"?, Przyczyna słabości społeczeństwa?
|
|
|
|
[Duża grupa rozwrzeszczanych uczniów wpada do muzeum. Jest z nimi nauczycielka] NAUCZYCIELKA: Do mnie proszę. Powiedziałam ci-SZA! [uczniowie przestają wrzeszczeć] W muzeum trzeba się cicho zachowywać. Słuchajcie [pokazuje na eksponat muzealny - kamionkową butelkę], to jest butelka z XVII wieku do której dziedzic nalewał wódkę. I rozpijał tą wódką pańszczyźnianych chłopów. Proszę idziemy dalej. Nie ruszać tego proszę, nie wolno! [wskazuje na inną kamionkową butelkę] To jest butelka [spogląda na karteczkę z opisem eksponatu] z XVIII wieku, w której podawano gorzałkę, bo wódkę nazywano gorzałką albo okowitą. Do takich butelek nalewano wódkę i rozpijano tą wódką pańszczyźnianych chłopów. Proszę, dalej, proszę. Proszę przesunąć się, proszę. Michał mi powie co to jest? UCZEŃ MICHAŁ: To jest ka…, to jest butelka . . . kamionkowa. NAUCZYCIELKA: To nie jest szklana butelka, prawda? Do której nalewano wódkę? UCZEŃ MICHAŁ: Wódkę? NAUCZYCIELKA: No i co? UCZEŃ MICHAŁ: W XIX wieku. NAUCZYCIELKA: Tak, i rozpijano chłopów. Proszę bardzo. Idziemy dalej, chodź. Idziemy dalej. Szybciej, szybciej, szybciej, nie ma czasu. [dostrzega szklaną butelkę] A to jest butelka . . . [nie dostrzega opisu eksponatu] Michał, gdzie jest ta karteczka? UCZEŃ MICHAŁ: Proszę pani, ja nie schowałem karteczki. NAUCZYCIELKA: Gdzie jest ta karteczka, ja się pytam? UCZEŃ: Ja jej nie schowałem, mnie tu wcześniej nie było. NAUCZYCIELKA: Więc to jest butelka . . . [do grupy podchodzi woźna Stasiakowa zatrudniona w muzeum i zabiera szklaną butelkę] UCZEŃ: Pani widzi? Zostawili jedną pańszczyźnianą. Na pokaz do muzeum. [woźna Stasiakowa nabiera do ust trochę wody ze szklanej butelki i rozpryskuje ją ustami na muzealniane paprotki]
---------------------------------------------------------------------------
[w gabinecie dyrektora muzeum drewniany zegar ręcznej roboty wybija godzinę] MICHAŁ ROMAN: [zdziwiony] Szósta? DYREKTOR MUZEUM KAROL: Eksponaty robię. MICHAŁ ROMAN: Jak to: robisz? DYREKTOR MUZEUM KAROL: Chodzi o to, że musi być przeciwwaga. Z jednej strony dziedzice rozpijali naród a zdrowe jądro chłopstwa nie dawało się rozpijać. Właśnie jeden z takich wymyślił ten zegar. MICHAŁ ROMAN: To znaczy ty wymyśliłeś? DYREKTOR MUZEUM KAROL: Nie. Ja wymyśliłem chłopa, a zegar wymyślił on. Na groch! No co? Mogę być chłopem-samoukiem? Ale cholera muszę go przerabiać. MICHAŁ ROMAN: Grochu nie ma? DYREKTOR MUZEUM KAROL: Groch jest. Ale widzisz, ja go zrobiłem na dawny wymiar czasu – na zdrowaśki. I muszę go przerabiać . . . że taki właśnie zegar musi być świecki. Jasne?
("Brunet wieczorową porą", oczywiście)
Ten post był edytowany przez Bumar SA: 26/10/2018, 17:10
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(źwiesz @ 26/10/2018, 18:01) Stąd do tej pory nie wypada się przyznawać na wsi do posiadania hobby. Wszystko, co nie jest bezpośrednio utylitarną "walką o byt" i nie służy zarabianiu pieniędzy - jest "fanaberią", czymś niewłaściwym, pobudzającym do moralnego potępienia. Tak samo nie wypada przyznawać się do wrażliwości wobec zwierząt, piękna przyrody, czy piękna w ogóle (nawet baba to przede wszystkim robotna powinna być..!). (Jkobus)Ło rany, Paniedzieju, a to z własnego doświadczenia? Bo moje odnośnie osobistych dziadków czy osobistych teściów jest diametralnie inne.
Bezwzględnie i bez wyjątków. I to nawet w dwóch różnych zaborach!
|
|
|
|
|
|
|
|
Czyli mamy dwa jednostkowe doświadczenia. Twoje i moje. A jednostkowe doświadczenia mają to do siebie, że są jednostkowe. I cholernie trudno je uogólnić. Gdyby tu jeszcze jakieś badania socjologiczne, jakaś statystyka wyników... ale tu nie ma nic. Tylko Twój ogłoszony ex catedra dogmat. Jeśli, Paniedzieju, to prawda co piszesz, to mogę tylko współczuć patologicznych doświadczeń. I dziękować Bogu, że mam zupełnie inne.
|
|
|
|
|
|
|
|
Ale też w naszym społeczeństwie mocna jest pozycja urzędnika, który ma moc sprawczą i wymaga posłuchu bo podanie przełoży na sam spód, cierpliwości w kolejce bo zamknie okienko (przerwa- zdobycz socjalna!) i "w łapę" chętnie weźmie. Co ciekawe w niższych szczeblach administracyjnych (gminach) ma większe skłonności do szarogęszenia. Chyba tak działa "pamięć klasowa".
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE Ciekaw jestem, dlaczego chłopi, skoro pańszczyzna była takim fajnym systemem gospodarczym, wzniecali w Polsce i w Rosji wielkie powstania (Chmielnickiego, Chłopi nie wzniecili powtania Chmielnickiego.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(carantuhill @ 7/12/2017, 11:52) CODE Więc to może nie tyle zaszłości pańszczyźniane co feudalne Stany tworzyła jednak biedota - parweniusze, chłopi, dysydenci religijni, banici.
To są przecież legendy dla grzecznych dzieci.
Ale poważnie, to w stanach największą hierarchią była wyższa pozycja zasiedziałych imigrantów od tych świeżych. Było sporo takich schematów, któy miał na celu wykorzystywanie tych nowych.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(jkobus @ 26/10/2018, 16:43) Zapewne tak. Ale komuna nie stworzyła tej "anty-moralności" - ona ją tylko ponownie rozkrzewiła i utrwaliła aż do naszych czasów.
Nie zgadzam się z tym. Oczywiście jak w każdej grupie społecznej był "margines" - wiejska biedota, bezrolni, z małymi gospodarstwami, genetycznie bezradni, "wyklęty lud ziemi" ale nie był to ogół chłopstwa jako grupy społecznej. Szlachcie wygodniej było widzieć w chłopach niedorobioną i upośledzoną masę - ale to tylko projekcja ich wyobrażeń. Po likwidacji pańszczyzny szlachcie na wsi pojawia się konkurencja, co w połączeniu z ogólnym kryzysem majątków szlacheckich, spowodowałoby skuteczniejszą parcelację majątków niż jakakolwiek ustawa. Niestety, po drodze mieliśmy I i II wojnę, po każdym kryzysie chłopi startowali praktycznie od zera. A komunizm na wsi rozwalił jakąkolwiek inicjatywę i spółdzielczość.
CODE Chłopi nie wzniecili powtania Chmielnickiego.
Chłopi za RON wzniecali wiele lokalnych wystąpień i powstań - nawet zrobiłem takie zestawienie w jednym temacie. Tyle że zabrakło im ponadlokalnego przywódcy i wsparcia z zagranicy.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(źwiesz @ 26/10/2018, 20:19) Czyli mamy dwa jednostkowe doświadczenia. Twoje i moje. A jednostkowe doświadczenia mają to do siebie, że są jednostkowe. I cholernie trudno je uogólnić. Gdyby tu jeszcze jakieś badania socjologiczne, jakaś statystyka wyników... ale tu nie ma nic. Tylko Twój ogłoszony ex catedra dogmat. Jeśli, Paniedzieju, to prawda co piszesz, to mogę tylko współczuć patologicznych doświadczeń. I dziękować Bogu, że mam zupełnie inne.
Oj, Paniedzieju, to nie tak..! "Jednostkowe" to by były moje doświadczenia, gdyby ograniczały się do pojedynczych przypadków. Na przykład z kręgu rodziny czy bliskich znajomych. Ale ja się co nieco po naszym pięknym kraju przemieszczałem. I WSZĘDZIE lud wiejski zachowywał się tak samo. Szczyt szczytów to był bodaj w okolicach Skierniewic, gdzie w czasach studenckich jeździłem konno: otóż tamże, w latach 90-tych, widok człowieka na koniu wzbudzał w ludzie wiejskim żywiołową agresję - zupełnie niezależnie od faktu, że koń nie deptał zasiewów, tylko grzecznie szedł piaszczystą drogą. I lud wiejski np. uruchamiał nagminnie kosiarki do trawy (był to bowiem lud raczej emerycki, zapewne powrócony na rodzinnej wsi łono po okresie pracy w mieście i innych hałasujących sprzętów już nie posiadał: tu zgadzam się, że mogli to być potomkowie jakiejś biedoty wiejskiej, z postury i fizjonomii strasznie milicyjnie wyglądali...), albo próbował szczuć psami.
To co prawda było dawno i nigdy więcej już się nie powtórzyło - a miałem też bardzo pozytywne doświadczenia z takich wędrówek, tyle że wśród przesiedleńców z Kresów: podróżując ongiś konno doliną Baryczy, podróż miałem bardzo wesołą, choć długą, krętą i nader zawikłaną: ale co było zrobić, skoro żaden gospodarz nie przepuścił mnie obok swojego gospodarstwa, kielicha nie wypiwszy..?
Tym niemniej skrajny utylitaryzm, swoisty minimalizm życiowy (cały wysiłek, wszystkie siły - mają służyć tylko i wyłącznie rzeczom praktycznym, konkretnym, namacalnym, najlepiej - pieniężnym), jest cechą którą stwierdzam powszechnie zarówno na Kociewiu, skąd pochodzę, jak i na południowym Mazowszu, gdzie teraz mieszkam. To oczywiście nie znaczy, że moi sąsiedzi są pozbawieni zupełnie zmysłu estetycznego czy potrzeb wyższych - ale WSTYDZĄ SIĘ za każdym razem, gdy takiej pokusie ulegają. I szukają różnych utylitarnych, wtórnych racjonalizacji (ot - lubi ktoś wędkować, bo go to odpręża, to będzie mówił, że ryby do domu przynosi...). Oczywiście problem jest tym rzadszy i mniej bolesny, im młodsze pokolenie. Choć też nie zawsze. Ze świętej pamięci ojcem mojego najbliższego sąsiada łatwiej mi się było dogadać niż z jego synem - mimo, że ten ostatni to nawet pracuje w mieście (jest pielęgniarzem) i konie hoduje (tyle, że zimnokrwiste).
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE Oj, Paniedzieju, to nie tak..! "Jednostkowe" to by były moje doświadczenia, gdyby ograniczały się do pojedynczych przypadków. Na przykład z kręgu rodziny czy bliskich znajomych. Ale ja się co nieco po naszym pięknym kraju przemieszczałem. I WSZĘDZIE lud wiejski zachowywał się tak samo. Szczyt szczytów to był bodaj w okolicach Skierniewic, gdzie w czasach studenckich jeździłem konno: otóż tamże, w latach 90-tych, widok człowieka na koniu wzbudzał w ludzie wiejskim żywiołową agresję - zupełnie niezależnie od faktu, że koń nie deptał zasiewów, tylko grzecznie szedł piaszczystą drogą. I lud wiejski np. uruchamiał nagminnie kosiarki do trawy (był to bowiem lud raczej emerycki, zapewne powrócony na rodzinnej wsi łono po okresie pracy w mieście i innych hałasujących sprzętów już nie posiadał: tu zgadzam się, że mogli to być potomkowie jakiejś biedoty wiejskiej, z postury i fizjonomii strasznie milicyjnie wyglądali...), albo próbował szczuć psami.
To dalej jednostkowe przypadki. To jednak w kulturze ludowej szukano odrodzenia kultury polskiej, kulturą ludową się inspirowano i do niej się odwoływano. Przynajmniej na początku XX wieku - więc wystarczyło ledwo jedno pokolenie, żeby z półniewolnika zrobić włościanina i świadomego obywatela. Kultura ludowa została rozbita, z jednej strony przez masowe migracje po II Wojny, z drugiej przez działania komunistyczne.
|
|
|
|
|
|
|
|
Do kultury ludowej to się odwoływała niewielka grupka chłopomanów - czujących się nieswojo w obrębie zwyrodniałej, typowo kolonialnej warstwy tzw. "inteligencji" - grupy społecznej charakterystycznej tylko dla społeczeństw zacofanych.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(jkobus @ 29/10/2018, 15:59) Do kultury ludowej to się odwoływała niewielka grupka chłopomanów - czujących się nieswojo w obrębie zwyrodniałej, typowo kolonialnej warstwy tzw. "inteligencji" - grupy społecznej charakterystycznej tylko dla społeczeństw zacofanych.
"Inteligencja" to w dużej mierze zpauperyzowana szlachta. Oczywiście zjawisko typowe dla naszej cześć Europy, gdzie nie wykształciła się klasyczna zachodnia "burżuazja" Odwoływanie się do kultury ludowej miało już miejsce na początku wieku XIX - wraz z rozwojem romantyzmu. Później, zarówno w Polsce, ale i też np w Rosji wynikł z kryzysu idei szlacheckiej. Patrzymy na wieś z perspektywy końca XX wieku - popegierowskiej malizny, przygnębiających, blokowisk, rozlatujących się chatynek czy prlowskich kwadraciaków. Albo literatury, która skupiała się na przypadkach skrajnych - biedy, niedożywienia, patologii. Jako pisarza obejdzie zwyczajny włościanin pracujący na paru morgach ziemi, wiążący koniec z końcem, a mający trochę grosza, żeby inwestować w swoje gospodarstwo?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(indigo @ 4/12/2017, 17:30) Dlaczego Kościół ma w Polsce stosunkowo silną pozycję? Bo Kościół był często jedyną "polską" organizacją na danym teri i pozwalał identyfikować się z polskością.
Trochę dziwi ta polskość, Kościół wszak był powszechny, kosmopolityczny. Msza po łacinie, duchowni zachęcali do posłuszeństwa zaborcom, do szanowania władzy. Ściegienny, Brzóska to wyjątki.
|
|
|
|
|
|
|
|
Msza po łacinie, ale kazanie po polsku. Do tego dochodziła odmienność wyznaniowa Prusaków i Rosjan. No i pewnej fazie rusyfikacji/germanizacji było tak, że wszystkich przedmiotów uczono w języku zaborcy, tylko religia była po polsku.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|