Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
7 Strony « < 5 6 7 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Gospodarka PRL: dane liczbowe
     
orkan
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.554
Nr użytkownika: 58.347

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 14/02/2023, 21:13 Quote Post

CODE
1 Ależ rynki kołchozowe istniały w ZSRR. Czy to dowodzi, że nawet w ZSRR panowała gospodarka rynkowa?


Chyba sobie jaja robisz porównując nasze giełdy rolnicze rolników indywidualnych z ichnimi rynkami kołchozowymi. Po za tym czego nie rozumiesz. Skoro jest rynek z cenami umownymi no to masz rynek i gospodarkę częściowo rynkową. Wskaż mi gospodarkę gospodarkę rynkową czyli bez regulacji państwa. Życzę powodzenia.

CODE
2 Dostawy obowiązkowe - wprowadzone pierwotnie jako kontyngenty przez niemieckiego okupanta - zostały zachowane aż do początków epoki Gierka (prawda, że za wczesnego Gomułki obniżono ich wysokość zaś urzędowe ceny skupu podwyższono). Jak coś jest obowiązkowe i po odgórnie ustalonych cenach to to raczej nie jest rynkowe.


A jak zmusić chlejusa gospodarza do pracy. Mój wój zamiast oddać gospodarkę (był kułakiem ale wytrzymał) chlejusowi bratankowi oddał gospodarkę państwu za rentę. Problem nadmiernego picia na wsi a za tym niskiej wydajności rolnictwa to problem starszy niż PRL i IIRP. Jednak dostawy obowiązkowe mobilizowały do pracy najbardziej zatwardziałych alkoholików.

Po za tym jak chłop nie pił i był gospodarny to miał nadwyżki. Zresztą było pole do zwiększenia wydajności bo intensywniej przechodzono z trójpolówki w płodozmian no i obok naturalnych nawozów zaczęto szerzej stosować nawozy sztuczne. Specjalne państwowe placówki naukowe opracowywały optymalny kształt płodozmianu (przechodzono także z płodozmianu czterozmianowego w wielokrotnie zmianowy) dla danego obszaru kraju ze względu na gleby i pogodę. Opracowywano też nowe rodzaje roślin hodowlanych w tym polska specjalność pszenżyto.

CODE
3 Nie wspominając już o tym, że niektóre produkty (mięso, ryby) aż do reformy Rakowskiego-Wilczka objęte były monopolem państwa.  


Jaki monopol? Jak miałeś forsę to miałeś mięso. Problem mięsa to wypadkowa kilku innych problemów który go determinował. Przecież w Czechosłowacji, Węgrzech, NRD sklepy były dobrze zaopatrzone. Z pewnością braki zaopatrzenia w produkty żywieniowe to był skutek mało efektywnego, rozdrobnionego rolnictwa, eksportu za wszelką cenę, który miał przynosić dewizy oraz strachu władzy przed społeczeństwem, który nie pozwalał urealnić cen i nakręcał kolejne kryzysy.

Zauważmy pewną zależność: im ciężej władzuchny było spłacać zachodni i wschodni dług dewizami i walutą barterową (rubel transferowy) to tym mniej było żywności na rynku. Na zachód na przeszkodzie eksportu produktów przemysłowych stała recesja na zachodzie po kryzysie naftowym oraz ich atrakcyjność (tu na białym koniu wyjeżdża COCOM). Na wschodzie mieliśmy zbyt szczupłą bazę przemysłową w porównaniu do NRD, CSRS i WRL aby za barter płacić tylko wyrobami przemysłowymi. Co robi nasza władzuchna. Ogałaca rynek z żywności do minimum minimorum.

Dlatego pomimo wzrostu bazy produkcyjnej trzody chlewnej i drobiu za Gierka co wiązało się z kolei ze wzrostem zapotrzebowania na paszę, haki pod koniec lat 70-tych i w latach 80 tych były puste. Tzn były puste dla szarego klienta bo chłodnie sklepowe na zapleczu.... Ech szkoda gadać jak system powodował wałki gospodarcze na tak niskim szczeblu. smile.gif Abstrachując od wydolności i niewydolności sieci handlowej podczas jachtingu nad Jeziorakiem odwiedziłem gospodarstwo brata kolegi taty. Murowana duża obora a w niej zmechanizowane podajniki do paszy i wody i elektryczne dojarki kilkadziesiąt krów w tym te na mięso. Miał 25 ha więc częściowo paszę miał swoją. Zrzeszony w spółdzielni mleczarskiej nie miał problemu ze zbytem tego surowca. Był we władzach spółdzielni więc miał wpływ na jej rozwój. Mięso wołowe sprzedawał w skupowi należącym do lokalnego GS. Więc to na pewno nie był monopol państwowy.

Do tego dochodzi zmiana kultury jedzenia Polaków. Nie mówię tu o stołach szlacheckich pełnych mięsiwa tylko o stołach tzw prostych ludzi. Dla nich przez wieki w tym przez II RP jedzenie mięsa to był rarytas praktycznie ograniczony do obiadu niedzielnego. No jak Sanacja dokręciła podatkową śrubę naszym chłopom to i ten niedzielny obiad z mięsem stał pod znakiem zapytania. Bo kasa na podatki musiała być nawet kosztem wyżywienia. (stąd seria strajków chłopskich w latach 30-tych). Jednak spożycie mięsa Polaków wzrasta. Coraz mniej ludzi w związku z migracją do miast miało dostęp do własnych środków produkcji żywności. Choć w Gdańsku w centrum na ruinach jeszcze w latach 50-tych pasły się krowy. smile.gif
Tu państwo poniosło porażkę. Gdyż środki zainwestowane w rozwój produkcji mięsa zamiast przysporzyć go społeczeństwu poszło na spłatę zagranicznych długów.

CODE
1 W języku potocznym mówiono wprawdzie o "giełdach", lecz w istocie były to po prostu targowiska samochodów.


Skoro targowisko miało swój regulamin i ograniczony czas funkcjonowania, jest uprawnionym nazywanie tego giełdą. Wide przypadek pierwszej polskiej giełdy która przeniosła się z Długiego Targu do Dworu Artusa w Gdańsku i funkcjonowała w ściśle ograniczonym czasie raz w tygodniu i była objęta regulaminem a pod kontrolą miasta.

CODE
2 Ta wspominka o "giełdach" ma zapewne przykryć fakt, iż odbywał się tam jedynie wtórny obrót pojazdami używanymi.


Na giełdach handluje się z reguły "wtórnym towarem". Indianie nie handlowali skórami w Londynie tylko na stacjach handlowych Hudson Bay Company (dziś znane domy towarowe). Skóry NBC sprzedawał na londyńskiej giełdzie towarowej. (Lombard Street)

Jak najbardziej na tych giełdach cena była umowna a że towar był deficytowy można było odsprzedać talonowy wyrób ze znacznym zyskiem. To dzięki giełdom samochodowym powstały niezależne "kompanie" handlowe sprowadzające tani (kradziony albo użyczony pod oszustwo ubezpieczeniowe) towar z RFN. Państwo nie regulowało cen bo i tak był to handel bez nakładu dewiz. A nasza motoryzacja wzbogaciła się kosztem niemieckich towarzystw ubezpieczeniowych o pożądane modele samochodów od prostych Golfów do limuzyn ze stajni Audi. I co upierasz się nadal że w PRL nie było rynku? I to w najdzikszej postaci? wink.gif

CODE
Pojazdy z pierwszej ręki, wprost od producenta, były dystrybuowane w zupełnie innym systemie i po zupełnie innych cenach.


Jak to omijano pokazuje chociażby Piłkarski Poker kiedy zbierano łapówkę dla drużyny przeciwnej. wink.gif

CODE
 Osoby, które wcześniej nabyły Syrenę czy Fiata za talon lub asygnatę zbywały na "giełdach" swoje kilku- kilkunastoletnie wozy za cenę wyższą od tej, którą wcześniej zapłaciły.


No i sam widzisz jak wyglądało starcie ceny państwowej z ceną umowną. Czy w tym momencie nie zadziałał klasyczny rynek? Gdzie niezaspokojony popyt wyświdrowywał ceny pojazdów na niespotykany poziom. A teraz przenieśmy się do głębokiej sanacji do roku powstania Fudnuszu Drogowego. Kto ci chłopie by kupił samochód z takimi opłatami podatkowymi i celnymi!

CODE
Jak słusznie przypomina asceta, ceny "giełdowe" w najmniejszym stopniu nie były czynnikiem redystrybucji kapitału i środków produkcji. Fabryka samochodów NIE mogła sobie zdecydować, że skoro samochody są produktem wielce poszukiwanym i zyskownym, to ona będzie reinwestowała część własnych zysków oraz pożyczy pieniądze z banków by w ten sposób powiększyć moce produkcyjne.


Ale taka fabryka mogła np uprawiać eksport wewnętrzny i tu sobie za dewizy mogła tą cenę ustalić. (Państwo tu nieprzeszkadzało bo chodziło o pozyskanie dewiz). Jest pamiętna scena u Barei kiedy Pawlik grający kierowcę MPT poszedł do FSO jako amerykański Polonus aby kupić Fiaty na eksport. wink.gif Dlaczego? Bo fabryka wolała eksportować wewnętrznie i zewnętrznie niż sprzedawać więcej aut przez Polmozbyt z narzuconą ceną. Więc nie pisz mi że dyrektorzy nie dbali o przepływ kapitału.

CODE
To samo, co "giełdy" samochodowe. Poprzez komisy nie mogły sprzedawać przedsiębiorstwa!


Ale mali prywaciarze czy firmy polonijne już tak. Po za tym pamiętam z Y-T DTV w związku z reformą Messnera wprowadzili po stanie wojennym giełdy producenckie. Wtedy zaczął sie bum na powierzchnie wystawiennicze. Ekipy z poszczególnych WPHW czy spółdzielni handlowych spotykali się z producentami w danych dziedzinach prezentujący swoje wyroby i ceny. Wiem że w województwie olsztyńskim w Iławie zaopatrzenie było wyborne w porównaniu z Gdańskiem. W sumie jechała z tatą nie na jacht tylko na zakupy w Iławie. Więc tu też grało role kogo Partia postawiła na czele WPHW w danym województwie.

QUOTE
2 No i do dziś pamiętam ten nagłówek z bojowej "Trybuny Robotniczej": "Ceny wolne nie mogą być dowolne!" Czyli, w tłumaczeniu na polski: "Uważajcie, prywaciarze, bo jak będziemy chcieli, to się na was paragraf znajdzie."


No i co z tego wyszło że jakiś pismak coś napisał? A ja pamiętam DTV z 1986 kiedy zdyszany Barański latał jak wariat po ulicach Warszawy i pytał się stołeczną ludność co to jest "przedsiębiorczość"? W tle tej sondy oczywiście plenum KC z oświadczeniem że teraz to partia stawia na przedsiębiorczość. U mnie to przejawiało się tak że znajomi rodziców mieli monopolowy w ajencji i żyło się im dobrze, kupowałem warzywa u co najmniej dwóch prywaciarzy, a ojciec zaczął robić projekty dla prywaciarzy. Po za tym inni znajomi rodziców byli badylarzami i to znacznymi.
Z państwowym handlem spotykałem się u cioci w mięsnym (Społem) i u drugiej cioci w pasmanterii (WPHW). I tu raczej z ich strony nie było niedoborów. rolleyes.gif Ludzie byli przedsiębiorczy a niektórzy już zbierali kapitał na lata 90te.

CODE
1 Że niby w PRL-u jednak istniał przemysł produkujący na potrzeby cywilne? W tym nawet – o zgrozo – na potrzeby konsumpcyjno-rynkowe? Owszem, istniał. Nawiasem mówiąc, po "Polskim Październiku" dodatkową produkcję rynkową udało się uzyskać wstawiając linie produkcyjne dóbr AGD nie gdzie indziej tylko do zakładów dotąd zajmujących się "produkcją specjalną" (późniejsze Predom-y). Podobnie jak później w Chinach Ludowych przełomu lat 70. i 80. produkcję nowoczesnych wyrobów rynkowych (np. licencyjne telewizory kolorowe) umieszczono w zakładach będących własnością Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.


Proszę więc o nazwę przedsiębiorstwa należącego do Wojska Polskiego produkującego obok zjednoczenia Unitra elektronikę użytkową dla mas.

Praktyka podwójnej produkcji przedsiębiorstw na cele wojskowe i cele cywilne nie jest cechą tylko przemysłów KDL. Np taki General Electric, albo General Motors, Boeing czy McDonell Douglas czy stocznie nie mówiąc o IBM itp. Nawet nasz przedwojenny przemysł z braku zamówień wojskowych to robił. Co prawda HSW (wtedy Zakłady Południowe) nie zdążyły podjąć produkcji cywilnej ale taka FB w Radomiu już tak (rowery) czy PZInż (samochody, ciągniki)

Czemu o zgrozo? Przeciez cała Łódź była nastawiona na potrzeby konsupcyjno-rynkowe. Produkcja mundurów miała dla niej marginalne znaczenie. Puławy czy Police też były nastawione głównie na produkcje nawozów a nie gazów bojowych. Co w tym dziwnego?

CODE
2 No cóż, by pójść po bandzie: czytałem kiedyś opracowanie z którego wynikało, iż nawet w III Rzeszy w końcowych latach II Wojny – pomimo propagandowych wezwań - zaskakująco wysoka część produkcji wcale nie szła na potrzeby frontu.


To źle przeczytałeś. To właśnie wtedy podjęto mobilizacje gospodarki narodowej poprzez wzrost produkcji wojennej i rozproszenie jej. Rozproszenie oznaczało że dotychczasowe warsztaty i zakłady przemysłowe przestawiały się na produkcje sprzętu potrzebnego frontowi. Zobacz gdzie następował wzrost produkcji czołgów i podwozi Pz IV i nie koniecznie była to tradycjnie Ruhra czy Śląsk.

Ten post był edytowany przez orkan: 14/02/2023, 21:16
 
User is offline  PMMini Profile Post #91

     
ElektriMEGASA
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 628
Nr użytkownika: 108.800

Edward Janiski
Stopień akademicki: dr
Zawód: wyk³adowca
 
 
post 15/02/2023, 16:37 Quote Post

QUOTE(orkan @ 14/02/2023, 22:13)
Wskaż mi gospodarkę gospodarkę rynkową czyli bez regulacji państwa. Życzę powodzenia.
*


Regulacje są wszędzie. W oczywisty sposób starają się one korygować (ale nierzadko zakłócają) działanie opisywanej przez Adama Smitha "niewidzialnej ręki". Przy wszystkich regulacjach podstawową zasadą pozostaje jednak to, iż to podmioty gospodarcze dokonują swobodnych decyzji o alokacji kapitałów, przenosząc je z działów o niższej rentowności do działów o rentowności wyższej.
Nawet kiedy w Japonii sławetne MITI próbowało sterować inwestycjami za pomocą wybiórczego stosowania bodźców kredytowych, to firmy wcale nie musiały się słuchać. MITI mogło karcić Hondę (dokument niedawno pokazany w TVP Historia) "Nie próbujcie wchodzić w produkcję samochodów, bo Toyota i Nissan już to robią. Zostańcie przy motocyklach". A Honda odpowiadała: "Gospodarka wojenna się skończyła!" . . . i robiła swoje.
W państwach realsocu podmioty gospodarcze - z wyjątkiem tolerowanego marginesu - nie kierowały się w swych działaniach informacjami płynącymi z rynku; nie miały nawet takich kompetencji. Rynek kapitałowy nie istniał, zatem nie było mechanizmu rynkowej alokacji środków. Tolerowanie elementów rynku gdzieś na marginesie gospodarki nie zmienia faktu, że były to gospodarki zasadniczo nierynkowe.

QUOTE(orkan @ 14/02/2023, 22:13)
2 Dostawy obowiązkowe - wprowadzone pierwotnie jako kontyngenty przez niemieckiego okupanta - zostały zachowane aż do początków epoki Gierka

A jak zmusić chlejusa gospodarza do pracy.

Jaki monopol? Jak miałeś forsę to miałeś mięso.
*


Acha. Czyli Niemiec zasadniczo dobrze chciał. I komuch też jedynie dobro chłopa miał na myśli.

Poproszę zatem o dane o liczbie prywatnych sklepów mięsnych na przykład w roku 1968. Albo o liczbę sklepów rybnych nie należących do Centrali Rybnej w roku 1975.
Polecam pracę Jerzego Kochanowskiego pt. "Tylnymi drzwiami. Czarny rynek w Polsce 1944-1989". Istnienie czarnego rynku wcale nie dowodzi, że gospodarka rynkowa w danym kraju ma się dobrze. Dowodzi czegoś wręcz przeciwnego.

QUOTE(orkan @ 14/02/2023, 22:13)
Skoro targowisko miało swój regulamin i ograniczony czas funkcjonowania, jest uprawnionym nazywanie tego giełdą.

To dzięki giełdom samochodowym powstały niezależne "kompanie" handlowe sprowadzające tani (kradziony albo użyczony pod oszustwo ubezpieczeniowe) towar z RFN.
*


Giełda towarowa – definicja: Miejsce gdzie skupia się podaż i popyt i gdzie kształtuje się cena towaru, w miejscu tym dokonuje się transakcji kupna - sprzedaży towarów masowych (kawa, herbata, inne produkty rolne), kruszców (złoto, metale nieżelazne, szlachetne).
Któryż to z kilkuhektarowych polskich rolników wystawiał na sprzedaż masowe ilości swoich produktów?
Inna definicja:
Giełda towarowa jest to najwyżej zorganizowany rynek formalny, na którym w określonym czasie i miejscu dochodzi do przeciwstawienia się podaży i popytu oraz do kupna i jednoczesnej sprzedaży towarów masowych. Towary masowe są wysoce ujednolicone [ . . . ]
Na giełdach dokonuje się obrotu towarami na wielką skalę. Z punktu widzenia organizacyjnego giełda oparta jest na zasadach członkostwa a liczba jej członków jest ograniczona. [ . . . ]

O jakim "ujednoliceniu towarów masowych" może być mowa gdy każdy z wystawianych na sprzedaż samochodów jest inny od wszystkich pozostałych i podlega indywidualnej wycenie? Zatem tak naprawdę targowisko samochodów a nie giełda.

To znaczy konkretnie, ile polskich firm samochodowych uczyniło tak jak Honda? Ile zauważyło, że rentowność sprzedaży samochodów w Polsce jest wysoka, zatem ze skumulowanych zysków szybko zgromadziło potrzebne środki własne, uzupełniło je kredytami komercyjnymi i rozbudowało moce wytwórcze? Oraz które firmy niesamochodowe weszły w wysoce rentowną produkcję samochodów?

QUOTE(orkan @ 14/02/2023, 22:13)
CODE
To samo, co "giełdy" samochodowe. Poprzez komisy nie mogły sprzedawać przedsiębiorstwa!

Ale mali prywaciarze czy firmy polonijne już tak.
*


Tak, tak, na półkach komisów nic tylko równo stały rzędem opakowania produktów "Comidex", "Inter Fragrances", "Alfa", Comindex", "Konsuprod", "Dekor". Kto by tam wyroby używane w komisie sprzedawał!

QUOTE(orkan @ 14/02/2023, 22:13)
nie pisz mi że dyrektorzy nie dbali o przepływ kapitału.
*


Kapitał, definicja:
1. «środki trwałe oraz aktywa finansowe zainwestowane w produkcję i mające przynosić dochód»
Czy ta definicja miała tu zastosowanie?

QUOTE(orkan @ 14/02/2023, 22:13)
cała Łódź była nastawiona na potrzeby konsupcyjno-rynkowe.

To właśnie wtedy podjęto mobilizacje gospodarki narodowej
*


A struktura gospodarcza łódzkiego okręgu przemysłowego to zasługa planistów od Planu Sześcioletniego może? Czy może jednak po prostu dziedzictwo jeszcze XIX-wieczne, zachowane przez cały PRL w kształcie prawie niezmienionym?

Całkowita liczebność Wehrmachtu, Kriegsmarine, Luftwaffe i Waffen-SS w roku 1943 wyniosła 9,5 mln.
https://en.wikipedia.org/wiki/Wehrmacht
Znaczy, pozostałe circa 70 milionów luda obywało się zupełnie bez podstawowych dóbr?

Ten post był edytowany przez ElektriMEGASA: 15/02/2023, 19:28
 
User is offline  PMMini Profile Post #92

     
Maglor
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.027
Nr użytkownika: 108.943

 
 
post 15/02/2023, 17:18 Quote Post

QUOTE(orkan @ 14/02/2023, 21:13)

A jak zmusić chlejusa gospodarza do pracy. Mój wój zamiast oddać gospodarkę (był kułakiem ale wytrzymał) chlejusowi bratankowi oddał gospodarkę państwu za rentę. Problem nadmiernego picia na wsi a za tym niskiej wydajności rolnictwa to problem starszy niż PRL i IIRP. Jednak dostawy obowiązkowe mobilizowały do pracy najbardziej zatwardziałych alkoholików.

Po za tym jak chłop nie pił i był gospodarny to miał nadwyżki. Zresztą było pole do zwiększenia wydajności bo intensywniej przechodzono z trójpolówki w płodozmian no i obok naturalnych nawozów zaczęto szerzej stosować nawozy sztuczne. Specjalne państwowe placówki naukowe opracowywały optymalny kształt płodozmianu (przechodzono także z płodozmianu czterozmianowego w wielokrotnie zmianowy) dla danego obszaru kraju ze względu na gleby i pogodę. Opracowywano też nowe rodzaje roślin hodowlanych w tym polska specjalność pszenżyto.
*

Najbardziej absurdalny opis rolnictwa w PRL jaki w życiu widziałem. Jakbyś nie wiedział to prywatne rolnictwo było solą w oku i cierniem w ... dla władz polskich i sowieckich (bo zawsze się o to czepiali polskich towarzyszy) do samego prawie końca ustroju szczęśliwości społecznej.

Pisanie o tym, że kontyngenty były dobre, bo "zmuszały chlejusów do pracy", no to mistrzostwo świata rolleyes.gif . Prywatny rolnik i tak musiał pracować, choćby po to by mieć na wódkę, jak nie wyżył z gospodarstwa to szedł do pracy i zostawał chłoporobotnikiem, co było bardzo proste. Zresztą kontyngenty były negatywne, bo gdy istniały to uniemożliwiały specjalizację gospodarstw. Poza tym PRL uniemożliwiał racjonalizację struktury własności, bo nie pozwalał na tworzenie dużych prywatnych gospodarstw. Sztucznie wysokie ceny skupu też zresztą zniechęcały małych rolników do pozbywania się gospodarstw. To nastąpiło dopiero w III RP, gdzie zwyczajnie nie opłaca się bawić w gospodarkę na kilku hektarach gdy się poza tym ma normalną robotę.
 
User is offline  PMMini Profile Post #93

     
Adiko
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.387
Nr użytkownika: 81.745

Adam
Zawód: specjalista
 
 
post 15/02/2023, 20:21 Quote Post

QUOTE(Maglor @ 15/02/2023, 17:18)
Pisanie o tym, że kontyngenty były dobre, bo "zmuszały chlejusów do pracy", no to mistrzostwo świata  rolleyes.gif .

W sumie, ten alkohol tłumaczy wiele niedorzeczności, można nim argumentować np. korzyści pańszczyzny - zamiast pić, to chłop musi pracować u pana,
12 godzinny dzień pracy 7 dni w tygodniu w XIX-wiecznej fabryce, gdyż pracując np. 8 godzin, robotnik po pracy szedłby do baru i upijali się itd.
Szczytem chamstwa byłoby pewnie zachwalać obozy koncentracyjne i Gułagi, gdzie "chlejusy" miały odwyk a i popracowały sobie ku dobra wodza?

A tak w rzeczywistości - najwięcej chlejusów to właśnie wyhodowała utopijna gospodarka PRL ze swoimi chorymi regułami. Przerost zatrudnienia, bez-państwo, marnotrawstwo, niegospodarność, kolesiostwo, powodowało, że robotnicy w fabrykach rozpijali się z nudów.
Nawet Ci stroniący byli zmuszani przez kolegów zgodnie z dewizą - "kto nie pije ten kapuje".
A co do alkoholu, PRL-u i wsi, to "reprezentantem" niemal mitycznym i aż stereotypowym, było zepsucia ludzi przez komuszkowe PGR-y.
https://www.youtube.com/watch?v=iA68rQ0NGDU- Arizona - film dokumentalny z 1997 Ewy Borzęckiej

W gospodarce rynkowej takie praktyki zostałyby ucięte niemal natychmiast poprzez zwolnienia dyscyplinarne, wypadnięcie przedsiębiorstw z rynku itd. Wprowadzenie alkomatów na bramkach wejściowych po przemianach lat 90-tych robiło niezłe spustoszenie w zakładach.

Ten post był edytowany przez Adiko: 15/02/2023, 20:23
 
User is offline  PMMini Profile Post #94

     
MaG11
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.028
Nr użytkownika: 102.530

Stopień akademicki: lek.stom
Zawód: lekarz stomatolog
 
 
post 16/02/2023, 13:06 Quote Post

QUOTE
. Skoro jest rynek z cenami umownymi no to masz rynek i gospodarkę częściowo rynkową.


Jasne. Napisz jeszcze jaki to odsetek (czy raczej promil) PKB stanowił handel owocami i warzywami na targowiskach. Nawet w kraju trzeciego świata-jakim był PRL. Bo już za kupno od tego samego chłopa mięsa albo zboża to można było isć siedzieć. "Ludzie-jak chłop swoją świnie sprzedaje to się to u nas eksperyment nazywa" (Pietrzak) :-)
Napisz jeszcze,że i złoty przecież był wymienialny, bo pod Pewexami stali opłacający się milicji i SB cinkciarze :-)

QUOTE
Jaki monopol? Jak miałeś forsę to miałeś mięso.


No zupełnie jak w Generalnej Gubernii

QUOTE
Problem mięsa to wypadkowa kilku innych problemów który go determinował.


Problem mięsa to wypadkowa trzech literek : PRL. Peerelowy syf się skonczył, to migiem mięso w sklepach się pojawiło.

QUOTE
ak to omijano pokazuje chociażby Piłkarski Poker kiedy zbierano łapówkę dla drużyny przeciwnej.


Zbierano na łapówkę dla sędziego. Az się miałem spytać czy to oglądałeś,skoro tak chwalisz jeszcze jeden element peerelowej patologii jakim były talony na samochody .

QUOTE
A teraz przenieśmy się do głębokiej sanacji do roku powstania Fudnuszu Drogowego.


Przenieśmy się jeszcze do roku 1000. Czy wtedy nawet Chrobry miał chociaż Syrenkę ?

QUOTE
Z państwowym handlem spotykałem się u cioci w mięsnym (Społem) i u drugiej cioci w pasmanterii (WPHW). I tu raczej z ich strony nie było niedoborów


Czyli ciocie kradły,żeby siostrzeniec miał co jeść. Świetne. Mój wujek był z kolei sekretarzem gminnym.Tylko jak potem mówił:"Ąż tak nie zdurniał,żeby samemu uwierzyć w te brednie co je głosił" Dzięki niemu dwóch innych wujków zostało wrogami ludu-taksówkarzami a ojciec w wielką korzyścią zamienił posadę ordynatora w PRL na posadę dekarza w Chicago. Przy okazji- czy za "głębokiej sanacji" słyszałeś o lekarzach jeżdżących na urlopach do Niemiec albo Grecji by zarabiać tam w charakterze fornali ? Bo ja takich znam osobiście.

QUOTE
Do wyzywania komuszych ekonomistów kmiotami trzeba mieć jeszcze elementarną wiedzę


Jak ktoś ma w głowie dużą ilość głupot jak Minc czy Mijal to go to mądrym nie czyni. Akurat miałem na myśli to,że spośród siedmiu głównych sowieckich ekonomów w peerelowym folwarku pełnej matury nie miał żaden. Choć taki Rakowski bez niej zrobił studia i doktorat niczym Stasia Gierkowa.

Ten post był edytowany przez MaG11: 16/02/2023, 13:36
 
User is offline  PMMini Profile Post #95

     
ElektriMEGASA
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 628
Nr użytkownika: 108.800

Edward Janiski
Stopień akademicki: dr
Zawód: wyk³adowca
 
 
post 19/02/2023, 19:30 Quote Post

Najbogatszy człowiek PRL urodził się w w Binkowie pod Poznaniem 9. listopada 1914 roku [ . . . ]

Jego pierwsza, założona w Poznaniu perfumeria "Marsylianka" powstała przed wojną i działała jedynie kilka miesięcy. Ignacy Zenon Soszyński był jednak uparty w swoich dążeniach - wraz z bratem w latach 1937-1945 założył cztery firmy w Łodzi, Warszawie i Poznaniu. Biznesy Ignacego i jego brata Lucjana nie przetrwały jednak zawieruchy ideowej lat 40. - finalnie zostały znacjonalizowane przez komunistów, którzy przejęli władzę w kraju.

Ignacy Zenon Soszyński postanowił spróbować jednak jeszcze raz - założony przez niego już szósty biznes w kraju ruszył w Warszawie w 1952 roku. Warszawskie Zakłady Przemysłu Chemicznego "Ochota", bo tak nazywał się podmiot, był skrojony na modłę funkcjonujących wówczas w kraju przedsiębiorstw. Nawet właścicielstwo Soszyńskiego zostało skrzętnie ukryte - zmyślny biznesmen nie figurował w dokumentach jako właściciel, a jako dyrektor techniczny.
[ . . . ] Nie minęły nawet 3 lata od startu zakładu, gdy w 1955 roku władze komunistycznej Polski odebrały [ . . . ] Soszyńskiemu jego biznes. Był to już więc szósty interes, który nie wypalił w kraju. W 1958 roku Soszyński wyjechał więc z Polski by na Uniwersytecie Paryskim szkolić się jeszcze bardziej w produkcji perfum.
Wyjazd [ . . . ] zaowocował otwarciem biznesu w Paryżu. "Giovaris", bo tak nazywała się firma Ignacego Zenona Soszyńskiego nad Loarą, eksportowała nawet część produkcji do Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. [ . . . ]

I choć biznes się kręcił, władze francuskie nie chciały przedłużyć Polakowi wizy na pobyt. W 1962 roku wyjechał więc do Maroka, gdzie spędził następne kilkanaście lat. Karierę w tym północnoafrykańskim kraju Ignacy Zenon Soszyński zaczynał od pracy na etacie, by zgromadzić pieniądze, załapać języka i rozeznać się w warunkach na miejscu. [ . . . ] Już w 1965 roku założył tam firmę "Somapar", która zaczęła szybko świetnie prosperować. 
Biznes szedł tak świetnie, że na początku lat 70. Ignacy Zenon Soszyński kupił firmę ze 100-letnią tradycją - "Fragrances Floral". Już w Maroku Polak zbił fortunę, stając się prawdziwym potentatem. Synowa Ignacego, Dorota Soszyńska, we wspomnieniach z przyjazdu do Casablanki, stolicy Maroka, wskazywała, że do jej teścia należała cała ulica w centrum miasta. I to zaraz obok słynnego hotelu "Casablanca".
Sen skończył się jednak w drugiej połowie l[/B] 70., gdy król Hassan II zdecydował się nacjonalizować przemysł. Ignacy Zenon Soszyński zrobił to, co już dobrze znał - spieniężył majątek, zebrał swoją fortunę i wyjechał z kraju. Tym razem udał się jednak wrócić do ojczyzny, [ . . . ]

Powrót do kraju zaowocował założeniem w Poznaniu siódmego już biznesu Soszyńskiego nad Wisłą - firmy polonijnej "Inter-Fragrances", która powstała formalnie w 1978 roku. Przygotowania do założenia biznesu trwały od 1977 roku, a oficjalnie poznańska firma polonijna ruszyła 1. stycznia 1980 roku. Warunki do prowadzenia działalności były już inne niż w latach 50. XX wieku. [ . . . ] Jako właściciel firmy polonijnej zapewniał bowiem dopływ dewiz do kraju, tak potrzebnych wówczas władzy, która mierzyła się z coraz cięższym bagażem z okresu gierkowskiego prosperity.
Wystarczyło kilka lat, by produkty Ignacego Zenona Soszyńskiego stały się absolutnym hitem w całej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Wyroby spod szyldu poznańskiego "Inter-Fragrances" były nie tylko wyśmienitej jak na te czasy jakości, ale sam Soszyński miał świetne wyczucie rynku - wiedział, co zaoferować Polakom, aby to kupowali. Kolejki ustawiały się za jego produktami [ . . . ] a w ofercie jego zakładów oprócz kosmetyków i perfum były chociażby aromaty do ciast i napojów. 
Sukces pozwolił Soszyńskiemu na dalsze inwestycje, dzięki którym powstały kolejne biznesy w innych miastach kraju, jak Frutaroma w Krakowie, Oceanic w Gdańsku czy Herbarom w Orzeszu. Te zajmowały się przetwórstwem żywności, czy produkcją mebli. Wciąż jednak największym sukcesem najbogatszego człowieka PRL były przede wszystkim kosmetyki i perfumy.

Już w 1984 roku "Inter-Fragrances" był liderem rynku. Przychody w kraju były astronomiczne - aż 6,5 mld ówczesnych otych, a za granicą udało się zebrać 5 mln dolarów przychodu (wówczas za 1 dolara można było w Pewexie kupić pół litra wódki). Nie brakowało też przeciwników potentata. Ignacy Zenon Soszyński musiał mierzyć się nie tylko z rosnącą krytyką ze strony władz, ale i części społeczeństwa, które wytykało mu, że zarabia 1417 razy więcej niż premier i 50 tys. razy więcej od przeciętnego obywatela PRL. Biznesmen nie pomagał sobie, odpierając te zarzuty i otwarcie mówiąc o pieniądzach.
w 1985 roku popyt przekroczył możliwości produkcyjne podmiotów Ignacego Zenona Soszyńskiego. Wówczas ten zlecił produkcję zewnętrznej firmie Miraculum, co w ówczesnym rozumieniu prawa uważano za przestępstwo. 70-letniego Soszyńskiego zatrzymały więc służby i oskarżonego o spekulację wtrącono do aresztu. Spędził dwie noce w celi z recydywistami. Najbardziej zaboleć miało go jednak to, że zabrano mu paszport.
Władze PRL ostatecznie oczyściły Ignacego Zenona Soszyńskiego z zarzutów, jednak ogromny niesmak pozostał. Dla sędziwego już biznesmena było to za wiele. Sprawowanie pieczy nad swoim biznesem w Polsce powierzył dzieciom, a sam zamieszkał w niemieckim Hanowerze. Najbogatszy człowiek PRL zmarł 26. września 1987 roku
.
https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-n...campaign=chrome

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

z postu #25
Inter Fragrances La Forêt: Siedziba: Poznań; branża wiodąca: handel, kosmetyki, zał. 1980, sprzedaż 2787,90 mln zł, zysk bilansowy 40,69 mln zł, zysk netto 24,07 mln zł, zatrudnienie 510 os.
[źródło: miesięcznik "Zarządzanie" 12/87]

Ten post był edytowany przez ElektriMEGASA: 19/02/2023, 20:15
 
User is offline  PMMini Profile Post #96

     
kris9
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.885
Nr użytkownika: 9.975

 
 
post 21/02/2023, 16:20 Quote Post

QUOTE(asceta @ 12/02/2023, 11:40)
QUOTE(marc20 @ 11/02/2023, 22:53)
QUOTE(asceta @ 10/02/2023 @  0:25)
QUOTE(Maglor @ 9/02/2023 @  23:38)

Pomijając energetykę to na co przemysł zużywał węgiel? Ileś szło do koksowni pewnie, ale aż tyle koksu było potrzeba do wytopu stali?



Do ciepłowni - przecież te hale fabryczne trzeba było ogrzać, zresztą blokowiska też.

Szczerze, wątpię by miało to znaczący wpływ.


To miało gigantyczny wpływ bo NIC nie było ocieplone. Zwłaszcza bloki ze ścianami o strukturze - zbrojony beton i tynk wewnętrzny. A tego w latach 70 -tych pobudowano trochę. Domki jednorodzinne tzw. klocki też nie były ocieplone (niby czym?)


Gwoli ścisłości: Maksymalny dopuszczalny współczynnik przenikania ciepła wg Polskiej Normy z 1974 r. wynosił 1 W/(m²·K). Gdyby budowano ściany zewnętrzne przy wykorzystaniu tzw. zwykłego betonu, to aby spełnić wymóg normowy takie ściany musiałyby mieć monstrualne grubości. Dlatego jak najbardziej były one albo ocieplane (warstwa izolacyjna na ogół nie była widoczna ponieważ znajdowała się pomiędzy dwoma warstwami betonu) albo np. wykonywane z tzw. betonów lekkich (np. na kruszywie keramzytowym).

Ten post był edytowany przez kris9: 21/02/2023, 17:14
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #97

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.265
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 21/02/2023, 17:28 Quote Post

QUOTE(kris9 @ 21/02/2023, 17:20)
QUOTE(asceta @ 12/02/2023, 11:40)
QUOTE(marc20 @ 11/02/2023, 22:53)
QUOTE(asceta @ 10/02/2023 @  0:25)
QUOTE(Maglor @ 9/02/2023 @  23:38)

Pomijając energetykę to na co przemysł zużywał węgiel? Ileś szło do koksowni pewnie, ale aż tyle koksu było potrzeba do wytopu stali?



Do ciepłowni - przecież te hale fabryczne trzeba było ogrzać, zresztą blokowiska też.

Szczerze, wątpię by miało to znaczący wpływ.


To miało gigantyczny wpływ bo NIC nie było ocieplone. Zwłaszcza bloki ze ścianami o strukturze - zbrojony beton i tynk wewnętrzny. A tego w latach 70 -tych pobudowano trochę. Domki jednorodzinne tzw. klocki też nie były ocieplone (niby czym?)


Gwoli ścisłości: Maksymalny dopuszczalny współczynnik przenikania ciepła wg Polskiej Normy z 1974 r. wynosił 1 W/(m²·K). Gdyby budowano ściany zewnętrzne przy wykorzystaniu tzw. zwykłego betonu, to aby spełnić wymóg normowy takie ściany musiałyby mieć monstrualne grubości. Dlatego jak najbardziej były one albo ocieplane (warstwa izolacyjna na ogół nie była widoczna ponieważ znajdowała się pomiędzy dwoma warstwami betonu) albo np. wykonywane z tzw. betonów lekkich (np. na kruszywie keramzytowym).
*


Wg danych podanych w 1986 r., gdyby zsumować ilość energii potrzebnej do wzniesienia budynku i jego eksploatacji przez 80 lat, to zaledwie 6-8% przypadnie na budownictwo, reszta zaś na jego ogrzewanie. Badania miały wówczas wykazać, że np. wstawienie trzeciej szyby ogranicza zużycie ciepła z 52 kg ciepła umownego do 38 kg. W nowym budownictwie na 1 m2 ściany zewnętrznej przypadało zużycie 24-35 kg paliwa umownego , a należyte docieplenie miało zmniejszyć straty do 6-7 kg paliwa umownego na metrze kwadratowym. Obliczenia wskazały, że w budynkach wykonanych z nową normą straty ciepła były mniejsze o około 30%. Zakładano że wobec przyrostu mieszkań w latach 1986-1990 o 1150000 łączny przyrost zapotrzebowania budownictwa na paliwo umowne potrzebne do ich ogrzania wyniesie 4,8 miliona ton, co miało oznaczać oszczędność 1,5-2 ton węgla kamiennego w przeliczeniu na każde mieszkanie. Specjaliści zakładali, że zmniejszenie o 12,4 miliona ton paliwa umownego oznacza zmniejszenie zapotrzebowania na rozbudowę potencjału wydobywczego kopalń węgla o około 15,5 miliona ton, co dałoby wg ówczesnej wartości polskiej waluty oszczędność inwestycyjną w wysokości 210 miliardów złotych. Liczbę domów z przemarzającymi ścianami szacowano na 11000, a koszt usunięcia w nich tzw. wad technologicznych szacowano na 40 miliardów ówczesnych złotych. Autorzy "Raportu w sprawie oszczędzania energii w budownictwie" sporządzonego wówczas wspólnie przez specjalistów z Ministerstwa Budownictwa, Gospodarki Przestrzennej i Komunalnej oraz Instytutu Techniki Budowlanej proponowali znowelizowanie normy cieplnej, by określała ona maksymalne zużycie energii na ogrzewanie budynków wyrażone w kWh na metr kwadratowy powierzchni użytkowej, a nie jak dotychczas poprzez określanie izolacyjności cieplnej ścian (tzw. przegród). Miało to na celu zaktywizowanie wszystkich projektantów do oszczędzania energii. Wprowadzenie takiej normy zakładano na rok 1991.
Wszystkie zakładane działania oszczędnościowe miały być prowadzone wg kompleksowego programu oszczędnościowego, którego wykonanie w latach 1986-2005 miało doprowadzić do tzw. zerowego wzrostu zużycia energii, mimo wybudowania 5,2 mln nowych mieszkań.


Co do danych liczbowych w kontekście liczby pracowników. W 1986 r. wielokrotnie drukowane było w prasie ogłoszenie dyrekcji Kopalni Węgla Kamiennego "Wujek" w Katowicach=Brynowie o chęci przyjęcia do pracy cyt. "każdej liczby pracowników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych do prac w oddziałach wydobywczych, mężczyzn w wieku od 18 do 40 lat", którym gwarantowano w tym ogłoszeniu wynagrodzenie wg najwyższych stawek zaszeregowania zgodnie ze Zbiorowym Układem Pracy dla Przemysłu Węglowego, a pracownikom zamiejscowym zapewniano zakwaterowanie w Domu Górnika.

Ten post był edytowany przez Fuser: 21/02/2023, 19:45
 
User is offline  PMMini Profile Post #98

     
asceta
 

uczestnik krucjaty
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 1.931
Nr użytkownika: 15.122

Zawód: prawnik
 
 
post 21/02/2023, 23:43 Quote Post

QUOTE(kris9 @ 21/02/2023, 16:20)
QUOTE(asceta @ 12/02/2023, 11:40)
QUOTE(marc20 @ 11/02/2023, 22:53)
QUOTE(asceta @ 10/02/2023 @  0:25)
QUOTE(Maglor @ 9/02/2023 @  23:38)

Pomijając energetykę to na co przemysł zużywał węgiel? Ileś szło do koksowni pewnie, ale aż tyle koksu było potrzeba do wytopu stali?



Do ciepłowni - przecież te hale fabryczne trzeba było ogrzać, zresztą blokowiska też.

Szczerze, wątpię by miało to znaczący wpływ.


To miało gigantyczny wpływ bo NIC nie było ocieplone. Zwłaszcza bloki ze ścianami o strukturze - zbrojony beton i tynk wewnętrzny. A tego w latach 70 -tych pobudowano trochę. Domki jednorodzinne tzw. klocki też nie były ocieplone (niby czym?)


Gwoli ścisłości: Maksymalny dopuszczalny współczynnik przenikania ciepła wg Polskiej Normy z 1974 r. wynosił 1 W/(m²·K). Gdyby budowano ściany zewnętrzne przy wykorzystaniu tzw. zwykłego betonu, to aby spełnić wymóg normowy takie ściany musiałyby mieć monstrualne grubości. Dlatego jak najbardziej były one albo ocieplane (warstwa izolacyjna na ogół nie była widoczna ponieważ znajdowała się pomiędzy dwoma warstwami betonu) albo np. wykonywane z tzw. betonów lekkich (np. na kruszywie keramzytowym).
*



Fakt, ściany zewnętrzne miały w środku kilka centymetrów styropianu (lub wełny mineralnej). Dużo to nie było, ale zawsze coś. Tyle, że był jeszcze problem łączeń płyt. W istocie było tam pełno "mostków termicznych". Osobna historia to okna produkowane z drewna które się wypaczało (brak był suszarni). Standardowo na zimę okna się uszczelniało jakąś gąbką.
Dlatego po 1989 zaczęto masowo ocieplać domy z wielkiej płyty i wymieniać okna.
 
User is offline  PMMini Profile Post #99

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.265
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 11/05/2023, 19:22 Quote Post

Wg oficjalnie podanych danych w 1979 roku dopłaty do gospodarki żywnościowej wynosiły ponad 1/4 wszystkich wydatków budżetowych, a na import zbóż i pasz wydawano rocznie około 1,3 miliarda dolarów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #100

     
Maglor
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.027
Nr użytkownika: 108.943

 
 
post 11/05/2023, 19:37 Quote Post

Czy ma ktoś dane na temat produkcji telewizorów i radioodbiorników w PRL? Także innego sprzętu RTV jak gramofonów czy magnetofonów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #101

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.265
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 1/06/2023, 17:15 Quote Post

Wg oficjalnych danych w 1978 roku 386000 osób samowolnie porzuciło pracę. Fluktuacja w zakładach pracy objęła 25% zatrudnionych.
 
User is offline  PMMini Profile Post #102

     
Anwenoit
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.155
Nr użytkownika: 44.446

Full Time Homo Sapiens
 
 
post 2/10/2023, 16:14 Quote Post

Co do wydajności peerelowskiej gospodarki...
Miało być 14 tuneli, a wyszło 22, w tym jeden koło Kremnicy - ślimaczy tunel w środku góry, żeby uniknąć kłopotów z kątem nachylenia szlaku i tarciem
Taka tam c. i k. dłubanina

https://www.inovinky.sk/zeleznicna-trat-ma-...a-K-3mwskG_ALbQ

Wszystko to trwało i tak krócej, niż elektryfikacja szlaku Tarnów - Nowy Sącz w latach 1980-tych
Naszej części transwersalki nadal nie zelektryfikowaliśmy
 
User is offline  PMMini Profile Post #103

7 Strony « < 5 6 7 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej