Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
5 Strony < 1 2 3 4 5 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Szkolnictwo wyższe III RP: sukces czy katastrofa, Stan aktualny, projekty reform
     
Piegziu
 

Tajny Agent Piegziu
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 9.319
Nr użytkownika: 48.576

M.A.P.
Stopień akademicki: dr
 
 
post 13/01/2016, 11:17 Quote Post

QUOTE(Piotr89r @ 13/01/2016, 11:01)
Przyszła reforma edukacji powinna opierać się w dużej mierze na włączeniu wiedzy o społeczeństwie oraz przedsiębiorczości w system 4-5 godzin tygodniowo. Być może to spowodowałoby zwiększenie poziomu świadomości obywatelskiej i ekonomicznej w naszym społeczeństwie.
*


Bardzo dobry pomysł, tym bardziej, że sporo Polaków kompletnie nie oddnajduje się w dorosłym życiu, oskarżając banki, państwo i innych ludzi o swoje życiowe niepowodzenia, które w większości wynikają z braku wiedzy i ignorancji. A potem słyszy się ciągle te teorie spiskowe o Żydach, masonach i cyklistach, których macki sięgają do kotletów schabowych Pani Irenki z 2 piętra. Głupoty nie da się wytępić poprzez konfrontację, ludzi trzeba uświadamiać stopniowo, coś na kształt XIX-wiecznej pracy organicznej.

QUOTE
Oczywiście można się uczyć wszystkiego, ale po co? Równie dobrze można uczyć starożytnej greki i łaciny w szkole. Bez tego również 'skazujemy się na mechaniczne stosowanie języków romańskich bez ich głębszego zrozumienia'.

Ja za cholerę nie mogę zrozumieć po co w szkole jest tyle historii. Ani większości to przydatne do życia, ani nie zrobi się ze wszystkich patriotów na siłę...

Ten post był edytowany przez Piegziu: 13/01/2016, 11:17
 
User is offline  PMMini Profile Post #31

     
Piotr89r
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.123
Nr użytkownika: 98.541

Piotr Rudzki
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Ekonomista
 
 
post 13/01/2016, 11:31 Quote Post

Jak najbardziej masz rację. 2 godziny historii w tygodniu przez bite 9 lat to zdecydowanie za dużo. Rozbudowana wiedza o społeczeństwie, połączona z genezą i ewolucją systemów politycznych i gospodarczych powinna wystarczyć, żeby drugi Hitler się nie pojawił. Bo w głębokim skrócie - po co uczymy się historii? - ano po to żeby wyciągnąć wnioski i żeby podobne problemy się nie powtarzały.
A dlaczego ludzie historię jak i inne przedmioty mało rozumieją? Bo nie widzą bezpośredniego (materialnego) przełożenia nauki na ich życie, czy jeśli chodzi o funkcję kwadratową, chemiczny wzór estrów, siłę grawitacji czy datę bitwy pod Grunwaldem (czy nawet jej genezę).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #32

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.969
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 13/01/2016, 11:35 Quote Post

QUOTE(Piotr89r @ 13/01/2016, 11:01)
Śmiem wątpić, a jeśli faktycznie kiedyś, jednorazowo się przyda to na youtube znajdziemy prosty kurs.


Którego "przysłowiowy Kowalski" nie zrozumie, bo nie będzie w stanie złapać podstaw...

Wszelkiego rodzaju łączenie przedmiotów w kombinowane potworki w rodzaju osławionej "przedsiębiorczości" to droga do nikąd. Przecież to w prostej linii odpowiednik "wychowania technicznego" z PRLu, gdzie uczniowie robili w pracowni szkolnej deseczki do mięsa czy karmnik dla ptaków. W dokładnie taki sposób, w jaki aktualna władza wyobrażała sobie przydatne społeczeństwu umiejętności (tzn. podstawy majsterkowania i pracy przy maszynach).

W czasach przed powszechną edukacją ludzie też przecież jakoś żyli. A jakie zdolności praktycznie mieli, dostosowani byli do rynku że hej. Ba, jeśli chłop wędrował do miasta i zostawał robotnikiem, to szybko się douczał i tam, żadna chemia, fizyka czy matematyka mu potrzebne nie były. A co dopiero greka...

Kłopot z myśleniem o szkole to fetyszyzacja jej praktyczności i zdobywanych umiejętności. Rozdźwięk pomiędzy tym, co w danej chwili uchodzi za praktyczne, a tym co jest potrzebne w życiu po mniej więcej dekadzie od rozpoczęcia edukacji średniej+wyższej jest nieunikniony.

Oczywiście część uczniów nie będzie w stanie realnie przyswoić wiedzy na pewnym poziomie i dla nich edukacja powinna z ogólnej skręcać w kierunku nastawionej na umiejętności - ale dopiero w momencie, kiedy lepiej wiadomo, w którą stronę taką osobę skierować. Niestety, takie podejście pozostaje w permanentnym konflikcie z tendencją do ciągnięcia ucznia w górę za uszy - jeśli system edukacyjny nie jest restrykcyjny, uczeń nigdy nie zostanie oceniony jako "nie rokujący" na ścieżce ogólnej i odesłany na ścieżkę praktyczną/zawodową.
 
User is offline  PMMini Profile Post #33

     
Realchief
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 15.861
Nr użytkownika: 63.111

 
 
post 13/01/2016, 11:37 Quote Post

Mam wrażenie, że koledzy mylą wiedzę z danych przedmiotów na poziomie podstawowym z wiedzą na poziomie szkoły średniej.
To co jest potrzebne do życia tego uczy właśnie podstawówka, a przynajmniej uczyła za moich czasów kiedy była 8-klasowa. Obecnie zaś ten poziom wiedzy powinna dać podstawówka+gimnazjum. Tyle, że z tego co wiem gimnazja tak naprawdę nie uczą nic nowego a niejako są powtórką końcówki podstawówki. W efekcie uczeń kończący gimnazjum ma wiedzę niższą niż uczeń kończący 8-klasowa podstawówkę i musi być ta wiedza potem uzupełniania w liceum. Na co czasu nie ma, a już na pewno w liceum 3-klasowym, gdzie na naukę per se są 2 pierwsze lata i w zasadzie są one wykorzystywane na uzupełnienie braków z poprzedniej edukacji, a ostatni rok nauki to przygotowanie do matury.
Ja wiem, że obecnie się uważa, że matura to taka podstawa którą powinien mieć każdy, ale to nie jest prawda.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #34

     
Adiko
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.387
Nr użytkownika: 81.745

Adam
Zawód: specjalista
 
 
post 13/01/2016, 12:06 Quote Post

QUOTE(Baszybuzuk @ 13/01/2016, 10:29)
QUOTE(Adiko @ 13/01/2016, 10:01)
Dalej zaczyna się już nieco "matematyka abstrakcyjna" - silnie, ciągi, funkcje itd. Oczywiście to również może się komuś przydać, ale moim zdaniem w sposób podobny co ta historia starożytna.


Ironicznie, dopiero wtedy daje się powiązać logicznie wbijane wcześniej na pamięć wzory na objętość i powierzchnię z tym, z czego wynikają. Zatrzymując się w matematyce na etapie przed całkami (nawiasem mówiąc, to raptem XVII wiek w rozwoju matematyki...) skazujemy się na mechaniczne stosowanie geometrii w tych obszarach bez jej głębszego zrozumienia.

Co do funkcji - może nie sama funkcja kwadratowa, ale świadomość tego, że mnóstwo rzeczy z którymi człowiek styka się w pracy zawodowej opiera swój wynik na określonym algorytmie z kilkoma wpływającymi na niego zmiennymi jest wartościowa, ograniczając "myślenie magiczne", w którym rozmywa się związek przyczynowo-skutkowy. wink.gif
*


Może i taka jest idea, ale jestem pewien, że praktyka jest inna. Otóż 80 % absolwentów (?) przechodzi tą matematykę na zasadzie "zapamiętaj, zdaj, zapomnij" i w ogóle nie są świadomi jak ta funkcja może im się przydać w życiu (nie będą mieli szansy użycia "związku skutkowo-przyczynowego").

Oczywiście inna sprawa w przypadku osób które świadomie chcą się specjalizować np. w kierunku inżynierii. Wtedy matematyka, nawet ta "abstrakcyjna" jest narzędziem niezbędnym.

Moje doświadczenia z edukacją przed-maturalną są takie, że wałkuje się tylko suche wzory i "mechaniczne zasady obliczania". Brakowało jakiegoś powiązania z innymi dziedzinami (chociażby fizyką, gdzie te funkcje mogłyby się najlepiej przydać - trajektoria, tor jazdy itd.).

Brakowało nawet prostych zadań z treścią, jakby celowo omijanych, bo większość grupy miała z nimi astronomiczne problemy.

W WB doznałem szoku (w bibliotece szukałem materiałów do ichniego egzaminu technicznego), gdy przeglądałem ich "podręcznik" do fizyki - wszystko przedstawione bardzo "łopatologicznie", obrazkowo, intuicyjnie. Cierpliwie "opisywane" na przykładach z życia.

Myślę, że to jest właściwy kierunek. Mniej suchych wzorów, opisów teoretycznych, regułek, więcej rysunków, doświadczeń i "namacalnych efektów" swojej nauki.
 
User is offline  PMMini Profile Post #35

     
Delwin
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.951
Nr użytkownika: 30.421

 
 
post 13/01/2016, 12:17 Quote Post

QUOTE
Nie oszukujmy się, po 8 latach od skończeniu liceum nie pamiętam wzoru chemicznego alkoholu a co dopiero skomplikowanych równań chemicznych.


No bez przesady - to się zawsze pamięta :-).

A odnośnie tego czego uczyć - nie zawsze chodzi o konkretne umiejętności, tylko, per analogiam do sportu: zasadniczo niewielu ćwiczy na siłowni po to aby umieć częściej podnosić większe ciężary (5 serii po 10 powtórzeń zamiast 3 serie po 7). Zwykle ćwiczą aby lepiej rzucać, szybciej biegać, na "jeden raz" więcej podnieść itp. Część po to aby podkoszulka się lepiej opinała ;-). Tak samo z edukacją. Stąd nauka języka obcego nie służy tylko nauczeniu się konkretnego języka tylko także temu aby kolejnego nauczyć się już dużo łatwiej...
 
User is offline  PMMini Profile Post #36

     
Sapiens
 

Samiec reakcjonista
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.178
Nr użytkownika: 19.098

Zawód: Inspektor
 
 
post 13/01/2016, 12:20 Quote Post

QUOTE(Piegziu @ 12/01/2016, 16:15)
Twierdzenie, że matematyka to liczenie to tak jak twierdzenie, że historia to daty.
*



Może mamy inne doświadczenie, ale w szkołach (do liceum włącznie) matematyka i historia tak właśnie wyglądają. I zgadzają się z tym także inne osoby które chodziły do polskich szkół dużo lat wcześniej, za poprzedniego ustroju.

QUOTE(Piegziu @ 12/01/2016, 16:15)
[Będziesz Pani w sklepie opowiadał o teoriach skrzydeł husarskich, nie potrafiąc przeliczyć tego czy bardziej opłaca się kupić 200 g tego samego dżemu za 2,99 zł, czy 250 g za 3,69 zł?
*



No właśnie jak ci cyferki pozwolą dojść że opłaca się kupić więcej tańszego dżemu truskawkowego z Radomia niż Łowicza który może okazać produktem niezdatnym do spożycia, nie umiejąc wyciągnąć wniosków ze źródeł w postaci świadectw innych osób spożywających te produkty bądź własnego empirycznego sprawdzenia? rolleyes.gif

Ten post był edytowany przez Sapiens: 13/01/2016, 12:31
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #37

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.969
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 13/01/2016, 12:31 Quote Post

QUOTE(Adiko @ 13/01/2016, 12:06)
W WB doznałem szoku (w bibliotece szukałem materiałów do ichniego egzaminu technicznego), gdy przeglądałem ich "podręcznik" do fizyki - wszystko przedstawione bardzo "łopatologicznie", obrazkowo, intuicyjnie. Cierpliwie "opisywane" na przykładach z życia.

Myślę, że to jest właściwy kierunek. Mniej suchych wzorów, opisów teoretycznych, regułek, więcej rysunków, doświadczeń i "namacalnych efektów" swojej nauki.


Kiedy jako dorośli wyobrażamy sobie szkołę idealną, to widzimy obrazek z nauczycielem-mentorem, który/która w porywający sposób przekazuje wiedzę, podczas kiedy dziatwa czy młodzież zostaje uwiedziona jego wykładem lub szalonymi metodami prezentacji. Słowem, z jednej strony ma być Jezus albo inny Robin Williams ze "Stowarzyszenia Umarłych Poetów", a drugiej klasa młodych adeptów magii z Harrego Pottera. biggrin.gif

Oczywiście powinno się ciągle dążyć do poprawy sposobu przekazywania wiedzy, ale nie czarujmy się, każdy masowy system edukacyjny ma własną wewnętrzną logikę działania, która skutecznie uśrednia efekty czasem wybitnych indywidualnych inicjatyw.

QUOTE(Sapiens @ 13/01/2016, 12:20)
No właśnie jak ci cyferki pozwolą dojść że opłaca się kupić więcej tańszego dżemu truskawkowego z Radomia niż Łowicza który może okazać produktem niezdatnym do spożycia, nie umiejąc wyciągnąć wniosków ze źródeł w postaci świadectw innych osób spożywających te produkty bądź własnego empirycznego sprawdzenia?  rolleyes.gif


Słowem...

Dziewczyna czuje, odpowiadam skromnie
A gawiedź wierzy głęboko
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko


Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 13/01/2016, 12:34
 
User is offline  PMMini Profile Post #38

     
Piotr89r
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.123
Nr użytkownika: 98.541

Piotr Rudzki
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Ekonomista
 
 
post 13/01/2016, 12:33 Quote Post

Wracając do karmników i składania desek do mięsa. Mój ojciec, który tego się uczył - umie to zrobić. Ja się nie uczyłem i nie umiem. Wtedy rząd stwierdził że te umiejętności są kluczowe dla funkcjonowania w społeczeństwie, z sukcesem tego nauczył i może wtedy było to słuszne. Analogicznie będzie z wprowadzeniem rozbudowanej przedsiębiorczości. Chcemy żeby każdy wiedział jak działa inflacja - uczymy tego w szkole. Rolą państwa, czy tego chcemy czy nie, jest ustalenie priorytetów czego potrzebuje od obywatela. Moim zdaniem teraz te priorytety są przestarzałe. Problemem jest wybranie odpowiednich, uniwersalnych priorytetów w zmieniającym się świecie.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #39

     
Realchief
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 15.861
Nr użytkownika: 63.111

 
 
post 13/01/2016, 12:41 Quote Post

QUOTE(Adiko @ 13/01/2016, 12:06)
QUOTE(Baszybuzuk @ 13/01/2016, 10:29)
QUOTE(Adiko @ 13/01/2016, 10:01)
Dalej zaczyna się już nieco "matematyka abstrakcyjna" - silnie, ciągi, funkcje itd. Oczywiście to również może się komuś przydać, ale moim zdaniem w sposób podobny co ta historia starożytna.


Ironicznie, dopiero wtedy daje się powiązać logicznie wbijane wcześniej na pamięć wzory na objętość i powierzchnię z tym, z czego wynikają. Zatrzymując się w matematyce na etapie przed całkami (nawiasem mówiąc, to raptem XVII wiek w rozwoju matematyki...) skazujemy się na mechaniczne stosowanie geometrii w tych obszarach bez jej głębszego zrozumienia.

Co do funkcji - może nie sama funkcja kwadratowa, ale świadomość tego, że mnóstwo rzeczy z którymi człowiek styka się w pracy zawodowej opiera swój wynik na określonym algorytmie z kilkoma wpływającymi na niego zmiennymi jest wartościowa, ograniczając "myślenie magiczne", w którym rozmywa się związek przyczynowo-skutkowy. wink.gif
*


Może i taka jest idea, ale jestem pewien, że praktyka jest inna. Otóż 80 % absolwentów (?) przechodzi tą matematykę na zasadzie "zapamiętaj, zdaj, zapomnij" i w ogóle nie są świadomi jak ta funkcja może im się przydać w życiu (nie będą mieli szansy użycia "związku skutkowo-przyczynowego").

Oczywiście inna sprawa w przypadku osób które świadomie chcą się specjalizować np. w kierunku inżynierii. Wtedy matematyka, nawet ta "abstrakcyjna" jest narzędziem niezbędnym.

Moje doświadczenia z edukacją przed-maturalną są takie, że wałkuje się tylko suche wzory i "mechaniczne zasady obliczania". Brakowało jakiegoś powiązania z innymi dziedzinami (chociażby fizyką, gdzie te funkcje mogłyby się najlepiej przydać - trajektoria, tor jazdy itd.).

Brakowało nawet prostych zadań z treścią, jakby celowo omijanych, bo większość grupy miała z nimi astronomiczne problemy.

W WB doznałem szoku (w bibliotece szukałem materiałów do ichniego egzaminu technicznego), gdy przeglądałem ich "podręcznik" do fizyki - wszystko przedstawione bardzo "łopatologicznie", obrazkowo, intuicyjnie. Cierpliwie "opisywane" na przykładach z życia.

Myślę, że to jest właściwy kierunek. Mniej suchych wzorów, opisów teoretycznych, regułek, więcej rysunków, doświadczeń i "namacalnych efektów" swojej nauki.
*



Wow. Raz się z kolegą zgodzę.
Widzę to na swoim przykładzie dawno dawno temu.
Podstawówka i matematyka i fizyka 5.
Liceum fizyka dalej 5, ale matematyka ledwo ledwo zdana po pierwszej klasie, potem już było lepiej, ale nie dużo lepiej. W późniejszych klasach gdy weszła geometria zaczęły się z znowu piątki i udało się mi w końcu na 4 wyjść na świadectwie maturalnym.
Po prostu algebra była dla mnie nudna jak flaki z olejem. Zadania na ferie typu: rozwiążcie te równania (co zajmowało cały zeszyt który nauczyciel potem zabierał i sprawdzał objętościowo) dobijały. "te same równania" w fizyce gdzie służyły do rozwiązania konkretnego "praktycznego" problemu w niczym mi nie przeszkadzały.

Do dziś czasami się mi śnią koszmary, że jestem na lekcji matematyki w liceum i nauczyciel mnie wzywa do tablicy by rozwiązać równanie smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #40

     
Klebern
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 183
Nr użytkownika: 96.607

Simon Ross
Zawód: inzynier
 
 
post 13/01/2016, 13:48 Quote Post

Do fizyki co niektórzy źle podchodzą, ale to bardziej złego podejścia nauczyciela i samej podstawy programowej. Fizyka to część matematyki opisująca zjawiska, które umownie nazwano zjawiskami fizycznymi. Wszelkie wzory, jakie pamięta się ze szkół, np: wzór na drogę w ruchach jednostajnych czy "głupi" wzór na opór czy siłę działającą na ładunki w polach elektrycznych czy magnetycznych to tylko szczególne przypadki o wiele obszerniejszego opisu matematycznego.

By zrozumieć fizykę choćby na tak banalnym poziomie licealnym trzeba posiadać wiedzę matematyczną często wykraczającą poziom licealny. I kolejni ministrowie edukacji okrajając materiał z matematyki musieli sprowadzić naukę fizyki do zakucia specyficznych wzorów fizycznych bez wnikania skąd się one wzięły. A umiejętność wyprowadzania wzorów to clue wiedzy fizycznej a nie pamięciówka. A dzisiaj to właśnie pamięciówka.

Z matematyką obecnie jest ten sam problem. Wiedza matematyki podstawowej jest tak mała, że uczeń albo jakimś cudem zapamięta to wszystko na pamięć albo samemu dotrze do wiedzy, co jak i dlaczego, bo tej wiedzy na ogół nie otrzyma w liceum.

Zwiększenie poziomu trudności matury z matmy to nie rozwiązanie. Przypominam, że obecną na poziomie podstawowym nie zdaje około 25% uczniów. I można zwalić na uczniów, że się nie uczą (co poniekąd jest prawdą) i udawać, że system jest cacy, ale on tak naprawdę produkuje idiotów, którzy potem mają przerąbane na studiach. Bo się okazuje, że całkiem nieźle zdana matura i posiadana wiedza, to nic w porównaniu z wiedzą, która jest konieczna do zrozumienia tematyki wykładów. I nie ma co się dziwić, że uczelnia zaniża progi rekrutacyjne. Dzisiejsza matura z matmy zdana na dowolnym poziomie, choćby z najwyższym wynikiem nie gwarantuje uczelni, że taki uczeń sobie poradzi. Uczelnie mają dwa wyjścia wtedy: albo zaniżają wymogi egzaminacyjne, albo przyjmują nadmiar studentów z nadzieją, że choćby 1/10 z nich zechce samemu nadrobić braki wiedzy.

Czasy, kiedy studia kończyli ludzie zdolni i inteligentni się skończyły. Teraz kończą je ludzie uparci.

Na poparcie tej tezy mam przykłady z mojego doświadczenia życiowego. Otóż swego czasu wpadłem na bardzo "genialny" plan studiowania fizyki na Uniwerku Warszawskim. Kolega poszedł na fizykę na Polibudzie Warszawskiej a koleżanka po liceum plastycznym, gdzie nie miała w ogóle fizyki i po niedostaniu się na ASP razem ze mną. Na początku to z całej trójki to ja miałem największą wiedzę fizyczną. I co? I nic. Koleżanka zrobiła doktorat z fizyki teoretycznej (postrach studentów) i być może już nawet habilitację, kolega robi habilitację z fizyki jądrowej. A ja rzuciłem studia na piątym roku. Oni w fizyce na poziomie akademickim odnaleźli swoją pasję a ja tylko obrzydzenie do tego przedmiotu. Później zaczęło mnie ścigać WKU, a były to czasy zasadniczej służby wojskowej, i musiałem dojść do porozumienia z Wojskiej i rozpocząłem studia na Mechatronice Wojskowej Akademii Technicznej, które ukończyłem z drugą lokatą na roku. I odnalazłem swoją pasję: systemy sterowania.

Gdyby ktoś w czasach liceum powiedział, że moją pasją będą przedmioty techniczne, gdzie w liceum byłem ostatnim głąbem na zajęciach techniki, to bym go wyśmiał. Dlatego proponowana specjalizacja już na poziomie liceum to najgorsza rzecz jaką można zrobić uczniowi. Bo konfrontacja jego wyobrażeń na temat jakiejś specjalizacji z rzeczywistością może być koszmarem.I taki uczeń potem zostanie na lodzie. Wiedza ogólna pozwala posiadać pewne podstawy do studiowania dość szerokiego spektrum przedmiotów. I poza bardzo niewielkim promilem uczniów, nikt nie może być pewien, że kierunek, który obrał jeszcze w szkole średniej, to ten właściwy.


Jako, że mam dość bliski kontakt ze środowiskiem nauczycielskim w swojej miejscowości widzę patologie obecnego szkolnictwa. Kilka przykładów:

- Tekst nauczyciela do ucznia, który spytał się dlaczego dostał 4 a nie 5 (przy całej klasie): Jak chcesz piątkę musisz przyjść na korypetycje.

Inna patologia: wicedyrektor liceum, dyplomowany nauczyciel matematyki przyłapany na sprzedaży zestawów odpowiedzi do matury próbnej z matmy. Zero konsekwencji (karta nauczyciela).

Uczennica przyłapana na kradzieży pieniędzy ze składki szkolnej. Dyrekcja wysłała pismo do kuratorium o zgodę na wyrzucenie tej uczennicy ze szkoły. Odpowiedź (cytuję dosłownie): Pan Chrystus uczył nas miłosierdzia, zatem nauczmy się wybaczać. To uzasadnienie odmowy.



W Polsce jest obowiązek nauki do uzyskania wykształcenia średniego. Szkół niewiele przybyło, uczni za to dużo, przepełnienie w klasach. Z zawodu nauczyciela zrobiła się masówka i jest tam sporo osób, które nauczycielami być nie powinni. Z roku na rok okrajany program nauczania, omawiany po łebkach i bez żadnych narzędzi dyscyplinowania ucznia do nauki. Bo ocena 1 już dawno przestała działać, bo uczeń wie, że i tak do tej matury doczłapie. A że nie umie dodawać ułamków nawet najprostszych, to chyba nikogo w tym chrym systemie nie interesuje.
 
User is offline  PMMini Profile Post #41

     
Heksagram
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 634
Nr użytkownika: 67.028

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 13/01/2016, 14:51 Quote Post

QUOTE
Fizyka to część matematyki opisująca zjawiska, które umownie nazwano zjawiskami fizycznymi.


Fundamentalnie się nie zgadzam. Działy matematyki to topologia, geometria itp. Fizyka to nauka przyrodnicza. PRZY-ROD-NI-CZA. Opisuje funkcjonowanie świata.
Szkoła faktycznie robi z fizyki jakiś rodzaj matematyki z fabułą. Pociągi z miasta A do B, kulki na równi pochyłej.
QUOTE
By zrozumieć fizykę choćby na tak banalnym poziomie licealnym trzeba posiadać wiedzę matematyczną często wykraczającą poziom licealny.

Cały problem w tym, że nauczyciele fizyki uparli się zaczynać od matematycznego opisu zjawisk, zamiast od opisu zjawisk jako takich. Weźmy przykładowo wzór na siłę przyciągania grawitacyjnego. To, co jest najistotniejsze, to fakt, że siła jest proporcjonalna do iloczynu mas a odwrotnie proporcjonalna od kwadratu odległości. Czyli planeta dwa razy masywniejsza przyciąga na dwa razy mocniej. Ale kiedy oddalimy się od niej na dwa razy większą odległość, to przyciąganie zmniejszy się czterokrotnie. Wzór Newtona to tylko zapis tych prawd przyrody, jeden z wielu możliwych.
Przy okazji, można by opowiedzieć, że grawitacja to bardzo słabe oddziaływanie. Wielu ludziom wydaje się, że mocne, bo nie pamiętają, jak ogromne masy muszą wchodzić w rachubę aby grawitacja była w ogóle odczuwalna.
Nie dowiedziałem się, nie uświadomiłem sobie powyższego w szkole, choć wielokrotnie rozwiązywałem zadania o swobodnym spadaniu.

 
User is offline  PMMini Profile Post #42

     
OGUREK
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.314
Nr użytkownika: 94.475

 
 
post 13/01/2016, 15:01 Quote Post

No i co z tego, że w liceum materiał do matematyki wzrośnie lub nie? Nieprzydatne to i strata czasu dla 90% społeczeństwa.
Generalnie to problem jest z tym, że jest za dużo liceów i licealistów, za dużo ogólnej nauki i kultu "czekania, wybierania drogi", póżniej większosć licealistów zostaje humanistami, bez wartości rynkowej. Przecież liceum, to nic innego jak przygotowanie do edukacji wyższej, nie daje żadnych umiejętności i kwalifikacji. Tu trzeba pogodzić się z tym, że 90% nie ma predyspozycji do edukacji wyższej i swoją przygodę z edukacją powinno zakończyć na zawodówce lub jakimś kursie zawodowym. Tylko, że wpadliśmy w hiszpańską pułapkę wyższego wykształcenia, które produkuje bezrobocie. Z dyplomu zrobiono mature, a z matury egzamin kwalifikacyjny na studia. W trakcie edukacji stygmatyzuje się zawodówki i prace fizyczną, wmawia się, że to wstyd zdobywać zawód, a to błąd, bo koniec końców i tak potem większość studentów pracuje na stanowiskach wymagających kwalifikacji z ukończonej podstawówki. W ten sposób nasz system edukacyjny jest w zdecydowanej większości fabryką bezwartościowych papierów, niedojrzałych 20-latków i zmarnowanego czasu, a nie kadry naukowej i technicznej.

Problem polega nie na tym, że fundamenty systemu są złe, bo są dobre, tylko w wykonaniu jest słabo. Życiowe niemoty, średniaków pakuje się w LO, a oni potem są głównymi klientami prywatnych uczelni wyższych lub lichych kierunków na państwowych, przez które przebąkują, a i tak kończą na kasie w Biedronce. Wniosek - życia nie oszukasz, co najwyżej zmarnujesz czas.

system zamiast się martwić o powyższe przegrane przypadki, powinien się skupić na tych zdolnych 10-20%, w nich inwestować, bo oni będą w stanie stworzyć wiedzę i produkty cenne i ważne dla rozwoju kraju. W efekcie uczelnie zamiast skupiać najzdolniejszych i tworzyć innowacje, to są producentem dyplomów, bo za nimi idą pieniądze z MEN.

Ten post był edytowany przez OGUREK: 13/01/2016, 15:09
 
User is offline  PMMini Profile Post #43

     
monx
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.038
Nr użytkownika: 34.919

Zawód: prawnik
 
 
post 19/01/2016, 21:58 Quote Post

QUOTE(OGUREK @ 13/01/2016, 15:01)
No i co z tego, że w liceum materiał do matematyki wzrośnie lub nie? Nieprzydatne to i strata czasu dla 90% społeczeństwa.
Generalnie to problem jest z tym, że jest za dużo liceów i licealistów, za dużo ogólnej nauki i kultu "czekania, wybierania drogi", póżniej większosć licealistów zostaje humanistami, bez wartości rynkowej. Przecież liceum, to nic innego jak przygotowanie do edukacji wyższej, nie daje żadnych umiejętności i kwalifikacji. Tu trzeba pogodzić się z tym, że 90% nie ma predyspozycji do edukacji wyższej i swoją przygodę z edukacją powinno zakończyć na zawodówce lub jakimś kursie zawodowym. Tylko, że wpadliśmy w hiszpańską pułapkę wyższego wykształcenia, które produkuje bezrobocie. Z dyplomu zrobiono mature, a z matury egzamin kwalifikacyjny na studia. W trakcie edukacji stygmatyzuje się zawodówki i prace fizyczną, wmawia się, że to wstyd zdobywać zawód, a to błąd, bo koniec końców i tak potem większość studentów pracuje na stanowiskach wymagających kwalifikacji z ukończonej podstawówki. W ten sposób nasz system edukacyjny jest w zdecydowanej większości fabryką bezwartościowych papierów, niedojrzałych 20-latków i zmarnowanego czasu, a nie kadry naukowej i technicznej.

Problem polega nie na tym, że fundamenty systemu są złe, bo są dobre, tylko w wykonaniu jest słabo. Życiowe niemoty, średniaków pakuje się w LO, a oni potem są głównymi klientami prywatnych uczelni wyższych lub lichych kierunków na państwowych, przez które przebąkują, a i tak kończą na kasie w Biedronce. Wniosek - życia nie oszukasz, co najwyżej zmarnujesz czas.

system zamiast się martwić o powyższe przegrane przypadki, powinien się skupić na tych zdolnych 10-20%, w nich inwestować, bo oni będą w stanie stworzyć wiedzę i produkty cenne i ważne dla rozwoju kraju. W efekcie uczelnie zamiast skupiać najzdolniejszych i tworzyć innowacje, to są producentem dyplomów, bo za nimi idą pieniądze z MEN.
*


A skad tak po ludzku pewnosc ze ty lub twoi krewni by sie w gronie tych 10% ktorych nalezy promowac znalezli?
Moze jakis spec z podobnym podejsciem oceniłby na wstepie edukacji ze twoje mozliwosci to nic nie ujmujac technikum ogrodnicze lub zawodówka samochodowa? I w ten sposob szansa na udział w innowacjach poza innowacyjnym klepaniem kolejnego golfa by przepadła.

Ten post był edytowany przez monx: 19/01/2016, 22:13
 
User is offline  PMMini Profile Post #44

     
misza88
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.035
Nr użytkownika: 62.208

Michal
Stopień akademicki: mgr inz.
 
 
post 20/01/2016, 23:07 Quote Post

Pieqziu
CODE

W warunkach polskich, tj. samorządnych uczelni, oznaczałoby to powrót do czasów kiedy studia się "załatwiało", zaś na egzaminach kandydatów pojawiały się dziwne punkty ujemne lub dodatkowe, których nie sposób zweryfikować.

Nie ma znaczenia czy studia się "załatwia" czy nie, najważniejsza jest efektywność w kształceniu studentów. Dzisiejszy system bazuje na odgórnej kontroli niemalże wszystkiego. Jeden egzamin na cały kraj, na różne uczelnie, wykazujące różne poziomy. Uczelnia wie najlepiej czego od potencjalnego studenta wymagać a nie urzędnicy. Każdy z nauczycieli akademickich z którymi na ten temat rozmawiałem dowodził że istniał wielki przeskok pomiędzy poziomem studenta pierwszego roku starego i nowego systemu. Takie "centralne sterowanie" szkolnictwem wyższym w Polsce powoduje że np. jeszcze niedawno studentów uczyło się przedmiotu "Technika Wielkich Częstotliwości", tymczasem częstotliwości są wysokie a nie wielkie.
CODE
Z tym systemem bolońskim to bardziej samonakręcający się mit niżeli faktyczny problem

To jest faktyczny problem. W ramach systemu bolońskiego ministerstwo narzuca uczelni który przedmiot i w jakim zakresie jest bardziej a który mniej ważny. Zostały stworzone tzw. Krajowe Ramy Kwalifikacji, dyktujące uczelniom program nauczania, w praktyce jakie efekty kształcenia student powinien osiągnąć. Ja nie wiem jak jest/było u Was na prawie. Na politechnikach ludzie trzeba nauczyć myślenia twórczego, a takiego podejścia nie można uzyskać stosując tak ścisłe kryteria. Do tego fatalnie skonstruowany system trójstopniowy. Dawny system bez przymusu np. w moim przypadku pisania pracy inżynierskiej aby później móc kontynuować naukę na studiach magisterskich był znacznie lepszy, dziś inżynierka to często strata czasu. Studia doktoranckie również są niepotrzebne, doktoranci mają własną pracę naukową, nie zdobywają już wiedzy ogólnej, a bardzo skonkretyzowaną, zaliczanie przedmiotów to kolejna strata czasu.
CODE
Niektórzy tak bardzo jojczą za starym systemem, bo w nowym nie da się być dobrze opłacanym doktorantem (i jednocześnie asystentem profesora) przez dzisięć lat. Trzeba żywo walczyć o stypendia, granty i po prostu dużo pracować, a nie traktować doktorat jako ciepłe siedzonko na kolejne kilka lat. smile.gif

Kogo masz na myśli? Pierwszy raz spotykam się z taką argumentacją...

kossa
CODE
Wyjazdy z Erasmusa to świetny sposób na poznanie innych kultur, szlifowanie języka i zobaczenie jak to za granicą się studiuje.

A nie zdobywanie wiedzy...

Piotr89r
CODE

Kosztem jakich przedmiotów? Prawdopodobnie należałoby połączyć chemię, fizykę i biologię w jeden przedmiot uczony jedynie do gimnazjum (później tylko specjalizacja).

W życiu! Chemii i Biologii w czasach gimnazjalnych i liceum nienawidziłem. Tyle uczenia się na pamięć. Fizyka to całkiem odmienny przedmiot.

Adiko
CODE

Może i taka jest idea, ale jestem pewien, że praktyka jest inna. Otóż 80 % absolwentów (?) przechodzi tą matematykę na zasadzie "zapamiętaj, zdaj, zapomnij" i w ogóle nie są świadomi jak ta funkcja może im się przydać w życiu (nie będą mieli szansy użycia "związku skutkowo - przyczynowego").

Czemu tu się dziwić, maturzysta zdający maturę z matematyki licząc np. miejsce zerowe musi to zrobić jednym sposobem. Odpowiednio przekształcić funkcję i porównać do zera. Jeżeli nie daj Boże wyskoczy przed szereg i aby ułatwić sobie życie policzy pochodną i na jej podstawie określi miejsca zerowe to zadanie nie zostanie mu zaliczone.
A więc aby zdać musisz matmę na "jakimś" poziomie znać, ale nie za dobrze, bo oblejesz rolleyes.gif

Klebern

CODE
Do fizyki co niektórzy źle podchodzą, ale to bardziej złego podejścia nauczyciela i samej podstawy programowej. Fizyka to część matematyki opisująca zjawiska, które umownie nazwano zjawiskami fizycznymi. Wszelkie wzory, jakie pamięta się ze szkół, np: wzór na drogę w ruchach jednostajnych czy "głupi" wzór na opór czy siłę działającą na ładunki w polach elektrycznych czy magnetycznych to tylko szczególne przypadki o wiele obszerniejszego opisu matematycznego.

By zrozumieć fizykę choćby na tak banalnym poziomie licealnym trzeba posiadać wiedzę matematyczną często wykraczającą poziom licealny. I kolejni ministrowie edukacji okrajając materiał z matematyki musieli sprowadzić naukę fizyki do zakucia specyficznych wzorów fizycznych bez wnikania skąd się one wzięły. A umiejętność wyprowadzania wzorów to clue wiedzy fizycznej a nie pamięciówka. A dzisiaj to właśnie pamięciówka.

Dokładnie! Uczenie się na pamięć wzoru na przyspieszenie czy na energię bez podstawowych znajomości przynajmniej geometrycznej interpretacji całki i pochodnej uważam za nieporozumienie. Znacznie lepiej aby taki maturzysta niekoniecznie musiał umieć rozwiązać równanie któregoś tam stopnia, a potrafił przynajmniej zinterpretować całki/pochodne proste i je wyliczyć. A jeżeli mówimy o prostych to jak najbardziej na poziom liceum się nadają, przynajmniej na poziomie rozszerzonym matematyki bądź fizyki.

Heksagram

CODE

Cały problem w tym, że nauczyciele fizyki uparli się zaczynać od matematycznego opisu zjawisk, zamiast od opisu zjawisk jako takich.

W fizyce zjawiska jako takie opisuje się w sposób matematyczny.
Np. taka zależność "To, co jest najistotniejsze, to fakt, że siła jest proporcjonalna do iloczynu mas a odwrotnie proporcjonalna od kwadratu odległości." nie jest prawdą objawioną, dociekliwy by zapytał, dlaczego akurat do kwadratu odległości?

Ten post był edytowany przez misza88: 20/01/2016, 23:12
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #45

5 Strony < 1 2 3 4 5 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej