Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony  1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Polska gierkowska - społeczeństwo konformistów?,
     
szczypiorek
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.287
Nr użytkownika: 74.357

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 9/11/2014, 21:12 Quote Post

W pewnej dyskusji prowadzonej między dwoma historykami specjalizującymi się w epoce PRL padły ciekawe dane. Otóż szacowali oni iż wiosną 1980 roku liczebność - szeroko pojętej - polskiej opozycji mogła sięgać nieco ponad 1000 ( prof. Antoni Dudek) do maksymalnie 4000 osób (prof. Jerzy Eisler). W tym samym czasie członków PZPR i kandydatów na tychże było 3 100 000.

Co się działo później - wiemy. Pamiętajmy jednak, że genezy solidarnościowego buntu (tak sądzę) należy szukać przede wszystkim w pogłębiającym się kryzysie ekonomicznym. Gdyby nie on to pewnie gierkowska "mała stabilizacja" trwałaby jeszcze długo.

Tak czy inaczej interesuje mnie Wasze spojrzenie na ten okres właśnie w tym kontekście.

Pytanie : Czemu tylko garstka zdecydowała się kontestować panujący system podczas gdy tak wielu w taki czy inny sposób wspierało go i legitymizowało ?

Ten post był edytowany przez szczypiorek: 9/11/2014, 21:47
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
de Ptysz
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.486
Nr użytkownika: 61.808

Zawód: Wolnomysliciel
 
 
post 9/11/2014, 22:55 Quote Post

QUOTE(szczypiorek @ 9/11/2014, 21:12)
Pytanie : Czemu tylko garstka zdecydowała się kontestować panujący system podczas gdy tak wielu w taki czy inny sposób wspierało go i legitymizowało ?
*


Bo mało komu się to (tzn. walka z systemem) opłacało? Swobody polityczne to tak naprawdę rzecz drugorzędna, społeczeństwo ceni przede wszystkim spokojne życie, a jak sam zauważyłeś dekada Gierka przyniosła stabilizację. Bardzo wygodnie jest nam współcześnie pisać o złej, narzuconej siłą komunie, ale prawda jest taka, że w PRLu dało się żyć, zwłaszcza z perspektywy osób, które pamiętały wojnę albo urodziły się zaraz po niej. Do tego trzeba też wziąć pod uwagę sytuację geopolityczną i pamiętne interwencje na Węgrzech i w Czechosłowacji, które nie zachęcały do wystąpień przeciw ładowi narzuconemu przez Sojuz.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Varyag
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.445
Nr użytkownika: 88.193

 
 
post 9/11/2014, 23:41 Quote Post

Bo dopóki jest w sklepach kiełbasa, 95% społeczeństwa ma wszystko tam, gdzie słońce nie dochodzi?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 10/11/2014, 0:34 Quote Post

Sam jestem przedstawicielem tego pokolenia i wchodziłem w dorosłe życie (lata studenckie) w pierwszej połowie lat 70-tych, a "obrastałem w piórka" (małżeństwo i początki kariery zawodowej) w drugiej połowie tej dekady.

Zgadzam się z przedmówcami, że "dało się żyć" i nie samą polityką człowiek żyje.
Gierek dał Polakom wielkie nadzieje i jeszcze większe aspiracje....no wiecie...maluchy na książeczki i mieszkania...też na przedpłaty, które tam w jakiejś bliżej nieprecyzowanej przyszłości miały być.

Mniej lub więcej wierzyliśmy początkowo w te obietnice, a gdy okazało się (Radom i Ursus były tu chyba momentem przełomowym), że ta świetlana przyszłość już taka świetlana nie będzie, to zaczęło się podnosić niezadowolenie społeczne, szczególnie wtedy, gdy dosłownie w ciągu jedenej nocy wręcz magicznie wyparowały papierocy w całym PRLu, a z wódką, też nie było lepiej. O podgardlanej, czy kawałku słoniny, lub choćby tylko o podpaskach higienicznych dla kobiet, nawet nie wspominając.

Jako student, to mogłem sobie pozwolić, ażeby być większym kozakiem. Ale już jako młody żonkoś i to do tego pracujący, już taki kozak nie byłerm, bo dochodziła świadomość, że można wszystko łatwo stracić, gdy się zbytnio szura systemowi i nie zapominajmy o tym, iż wtedy nikt w najdzikszych marzeniach nie przewidywał upadku systemu, a co najbardziej radykalni, to marzyli nieśmiało o jakieś większej formie autonomii, czy to gospodarczej, czy socjalnej, bo o autonomi politycznej (w separacji od CCCP), to "strach było myśleć".

Czyli profesorowie w tej dyskusji koncentrują się na aktywnych członkach opozycji, a pomijają wręcz te miliony "młodych i gniewnych", ale pasywnych, bo mało kto chce być narodowym bohaterem...z odbitymi nerkami po jakiejś tam rozmowie na Rakowieckiej i narażaniu samego siebie i jego rodziny na czasami fizyczne niebezpieczeństwo, a co najmniej na aktywne szykany ze strony władz.

Z drugiej strony, to liczba partyjnych też nie mówi prawdy, bo wielu z nich wykorzystywało to tylko i wyłącznie, ażeby polepszyć swoje perspektywy życiowe....wiadomo, u żłobu lepiej.
Byli więc ci "partyjniacy" tak samo przeciwko systemowi w sposób bierny, czyli prowadzili oni rodzaj podwójnego życia...tu niby "popierał", a w zaciszu domowym klął tak jak każdy inny i jak cała reszta narodu.

A i tak PRL był przecież "zachodem" krajów demoluda z prywatnym rolnictwem i "badylarzami". Wprawdzie Węgrzy i Jugosławianie też coś tam kombinowali z "kapitalizmem", ale opłacali to oni znacznie większym politycznym zamordyzmem, który w porównaniu z innymi krajami demoluda, wcale w PRLu taki zły nie był.

Nie potrzeba przecież dużej kadry aktywnych przeciwników systemu....niejaki Lenin, przecież też sam dokonal rewolucji! tongue.gif biggrin.gif (Wynikało by to co najmniej z ówczesnych materiałów propagandowych, szczególnie w okolicach rocznic tejże rewolucji). wink.gif
Ważne jest, iż był duży rezerwuar sił społecznych, które w odpowiednim momencie poparły czynnie tą nieliczną grupkę "wywrotowców". I tak się w PRLu stało, bo nawet zanim pojawiła się Solidarność jako w miarę jednorodny ruch, to ludzie już kombinowali kompletnie niezależnie od siebie i organizowali zaczątki niezależnego ruchu związków zawodowych.

Dlaczego związki zawodowe, a nie dajmy na to partie polityczne?
Bo było jak ten wół w Konstytucji PRLu, że PZPR, to jest jedyna i słuszna siła wiodąca (oczywiście w przyjaźni z....i tak dalej i tak dalej), a każdy kto to chciałby w jakikolwiek sposób podważać, to był zwykłym przestępcą.

Ten post był edytowany przez Phouty: 10/11/2014, 0:46
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
szczypiorek
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.287
Nr użytkownika: 74.357

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 10/11/2014, 12:05 Quote Post

Phouty, dzięki za refleksje kogoś kto te czasy dobrze pamięta (ja akurat dzieciak byłem, więc moja uwaga koncentrowała się jakby na innych kwestiach).

QUOTE
Czyli profesorowie w tej dyskusji koncentrują się na aktywnych członkach opozycji, a pomijają wręcz te miliony "młodych i gniewnych", ale pasywnych, bo mało kto chce być narodowym bohaterem...


Żeby nie było - oni bynajmniej w tej dyskusji nie piętnowali tej biernej większości a o słabiutkiej opozycji wspomnieli bez wchodzenia w szczegóły. Tak, że obyło się bez jakichś ocen moralnych. Zresztą Eislerowi by nie wypadało bo sam był w PZPR. Raczej zwrócili uwagę, że mało komu tak jak Gierkowi przy w sumie ograniczonym zastosowaniu przemocy udało się przeciągnąć społeczeństwo na swoją stronę (że tak to ujmę). Fakt, że do czasu. I tak jak piszesz - większości ludziom oczy otworzyły się po Ursusie i Radomiu, które to były po prostu reakcją na obniżenie stopy życiowej.

Varyag
QUOTE
Bo dopóki jest w sklepach kiełbasa, 95% społeczeństwa ma wszystko tam, gdzie słońce nie dochodzi?


A to jest pytanie nawet wykraczające poza tylko ten temat. Innymi słowy : czy zawsze i wszędzie można sobie "kupić" społeczeństwa ? Czy ludzie z zasady zgodzą się na układ : nie będzie wolności ale za to będziecie mieli co jeść, co pić, czym jeździć, a z centrów handlowych zawsze będziecie wracać uśmiechnięci ? Ale to chyba nie jest takie proste i na dłuższą metę (gdy już ludzie się obkupią) będzie im czegoś brakować - czegoś czego kupić się nie da. Myślę, że coś takiego obserwujemy od jakiegoś czasu w petro-królestwach okolic Zatoki Perskiej.

de Ptysz
QUOTE
Bardzo wygodnie jest nam współcześnie pisać o złej, narzuconej siłą komunie, ale prawda jest taka, że w PRLu dało się żyć, zwłaszcza z perspektywy osób, które pamiętały wojnę albo urodziły się zaraz po niej. Do tego trzeba też wziąć pod uwagę sytuację geopolityczną i pamiętne interwencje na Węgrzech i w Czechosłowacji, które nie zachęcały do wystąpień przeciw ładowi narzuconemu przez Sojuz.


Zgoda. Dlatego też czarno-białe oceny tamtego czasu (które tu i ówdzie się lansuje) uważam za chybione. Bo sprawa nie była tak jednoznaczna.

Swoją drogą ten podział na My i Oni, który np. za Jaruzelskiego był dość jasny, chyba miałby dość słabe zastosowanie do opisu epoki Gierka.

Ten post był edytowany przez szczypiorek: 10/11/2014, 12:17
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
balum
 

Sągorsi
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.867
Nr użytkownika: 46.347

 
 
post 10/11/2014, 12:38 Quote Post

QUOTE(szczypiorek @ 9/11/2014, 22:12)
Pytanie : Czemu tylko garstka zdecydowała się kontestować panujący system podczas gdy tak wielu w taki czy inny sposób wspierało go i legitymizowało ?
*


A jak to wyglądało np. w zaborze pruskim w latach 1815-1825? Albo austriackim w latach 1870-80?
Trzeba było wówczas niezłej determinacji by walczyć z czyms, co wygladało na póki co nienaruszalne i całkiem znośne.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 11/11/2014, 0:10 Quote Post

Właśnie mi się przypomniało...11 listopada, ale 1979 roku!

Z krążącej wtedy potajemnie pomiędzy ludźmi "bibuły", dowiedziałem się, że pod Grobem Nieznanego Żołnierza w W-wie ma się odbyć "demonstracja" organizowana przez ludzi z ROPCIO i KPN.
Wybraliśmy się tam wieczorem z żoną, oczywiście po odpowienim ubraniu się, na wypadek gdyby "pałowali".
Zebrał się dosyć spory tłumek...może 100, może i nawet 200 osób. (Tak, był to duży tłum na tamte czasy). Ilu z nich to byli tajniacy, to autentycznie trudno powiedzieć. Mundurowych nie było widać, chociaż to o niczym nie świadczyło.
Był Andrzej Czuma i bodajże Leszek Moczulski, ale tego teraz nie jestem pewien.

Przemawiał Andrzej Czuma, oczywiście bez mikrofonów i innych "nagłaśniaczy", więc słabo było słychać, ponieważ tłumek nie zbijał się w jedną kupę i stał raczej lekko rozproszony, a to z tego względu, ażeby się było łatwiej rozpierzchnąć na boki, gdyby zaczęła się jakaś tam akcja "pacyfikacyjna" ze strony tajniaków.

Poznałem kilka twarzy, ale nikt też z nikim się nie witał. Podstawowe zasady "konspiracji", że nikt nikogo w takich sytuacjach nie znał, bo gdyby zaaresztowali i widzieli że się ludzie witają, to mogli oskarżyć o jakieś tam działania wywrotowe, czy też inne spiski w celu obalenia państwa robotników i chłopów.
A tak to zawsze można się było tłumaczyć (co w przypadku "wpadki" miało by raczej mały wpływ na wyniki "dochodzenia", a raczej aktu oskarżenia), że po prostu szło się przypadkiem na spacer (było kilkanaście parek), które prawdopodobnie tak jak ja z żoną, też "spacerowały" i przypadkowo przystanęły, ażeby zobaczyć z ciekawości co to za zbiegowisko).

Trwało to może 15 do 30 minut...nie pamiętam, a na koniec zamruczeliśmy pod nosami Rotę, bo przecież nikt nie odważył się głośno śpiewać. Ale jednak pomruk był wyraźny.

Tłumek się rozszedł bez żadnych dodatkowych "atrakcji" i dziwiliśmy się z żoną jadąc autobusem do domu, że tak wszystko gładko się odbyło, bez żadnych tam fajerwerków ze strony władz!

Demokracja pełną gębą mociumpanie!!! wink.gif

Nie trwało to długo, bo po kilku dniach (tygodniach???) dowiedzieliśmy się też z podziemnej "bibuły", że jednak Andrzeja Czumę zaaresztowała bezpieka.

Dostał on za tą "demonstrację" 3 miesiące paki...mógł więcej, ale jak widać, władze były już wtedy bardzo liberalne i "demokratyczne". wink.gif

Kilka nazwisk dla przypomnienia:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Czuma

http://pl.wikipedia.org/wiki/Leszek_Moczulski

http://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_Modzelewski

http://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Michnik

Było więcej tych ludzi (zapomiał człowiek masę nazwisk po tylu latach), którzy autentycznie nadstawiali swoje...hmm...dolne części pleców i walczyli czynnie z systemem. Tych czterech mi natychmiast przyszło do głowy, bo jednak byli oni wtedy bardzo dobrze znani każdemu kto słuchał Radia Wolna Europa i podobnych wywrotowych radiostacji, oraz brał udział w tworzeniu łańcucha przekazywania "bibuły", która często bardzo pracowicie była po prostu przepisywana ręcznie w jednym egzemplarzu, bo nawet głupiej kalki, to ciężko było dostać.
Czyli mają rację profesorowie, iż aktywna opozycja, to była tylko garstka osób.

 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
szczypiorek
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.287
Nr użytkownika: 74.357

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 13/11/2014, 0:57 Quote Post

Phouty

QUOTE
Właśnie mi się przypomniało...11 listopada, ale 1979 roku!


He, he ... Wygląda na to, że załapałeś się na jedną z tych rocznicowych demonstracji po których zwinięto naszego obecnego prezydenta.

W tej historii pojawia się parę kolejnych nazwisk, w ciekawych konfiguracjach zresztą (zwłaszcza gdy spojrzy się na to z perspektywy roku 2014).

QUOTE
W 1978 r. zaczęły się w Warszawie opozycyjne demonstracje. Manifestacja 11 listopada, w 60 rocznicę odzyskania niepodległości, była udana, co przyznawali nawet Jacek Kuroń i Jan Józef Lipski, raczej niechętni tej formie ekspresji poglądów opozycyjnych. (...) Największa i najgłośniejsza była demonstracja w święto niepodległości – 11 listopada 1979 r. Jak się do niej przygotowywaliście?

Pierwsza, skromna demonstracja 11 listopada odbyła się jeszcze w 1977 r., gdy Wojtek Ziembiński odsłaniał tablicę poświęconą Orlętom Lwowskim w katedrze warszawskiej. Wtedy ja ze Staszkiem Czopowiczem w czapkach harcerskich stanowiliśmy wartę honorową. Rok później, w 1978 r., postanowiliśmy zorganizować niewielką demonstrację polegającą na przejściu z katedry św. Jana pod Grób Nieznanego Żołnierza. To się udało, milicja była zaskoczona i chyba nie chciała interweniować z uwagi na religijno-patriotyczny charakter uroczystości. W następnym roku przygotowaliśmy się już lepiej, ale bezpieka też. Na bardzo prymitywnej drukarni, z czcionką składaną ręcznie, wydaliśmy śpiewniczek pieśni patriotycznych, bo lepiej się maszeruje, śpiewając. Były też przygotowane pochodnie i flagi. Robiliśmy to wspólnie z Andrzejem Czumą i Wojtkiem Ziembińskim. Umówiliśmy się, że my z Ziembińskim zawiadamiamy ludzi o manifestacji za pomocą plakatów i klepsydr, a Czuma załatwia nagłośnienie.

Bezpieka próbowała nas wcześniej wyaresztować, ale się jej nie udało. Przedostałem się do katedry w towarzystwie mojej ciotki Medzi Korniłłowicz, wnuczki Henryka Sienkiewicza, co jak mi się wydawało, jakoś miało mnie chronić. Założyłem kobiecy płaszcz i przez zakrystię udało mi się wejść do kościoła, mimo że sporo ludzi zatrzymano. Po mszy do Grobu Nieznanego Żołnierza poszła duża manifestacja z wieńcem. Służba Bezpieczeństwa nas atakowała, szarpała, pamiętam, że lekko stłukli Lutka Dorna. Przy wyjściu na Świętojańską mnie też zahaczyli. Miałem zajęte ręce, bo trzymałem wieniec, Marian Piłka z dziewczynami trzymali szarfy. Te szarfy milicja zdołała nam wyrwać, ale wieniec utrzymałem – do dziś mam poczucie satysfakcji. Mając ręce zajęte wieńcem, skutecznie broniłem się nogami. Wciąż czuję smak zwycięstwa, gdy dobrze trafiony esbek zwinął się z bólu na chodniku...

(...) Gdy doszliśmy pod grób, było już ciemno. Przemawialiśmy kolejno – Czuma, Ziembiński, Józef Michał Janowski i na końcu ja. Moje wystąpienie było krótkie, co miało potem wpływ na wysokość kary, jaką dostałem, bo na rozprawie sędzia Kryże powiedział: Komorowski mówił najkrócej i jest najmłodszy, więc dostał tylko miesiąc.

Kilka dni po demonstracji, 16 listopada 1979 r., SB zanotowała: „Z całości informacji wynika, że figurant czuje się zaszczycony swoim wystąpieniem i faktem składania wieńca w czasie tej «manifestacji»”. Odebrał pan też gratulacje od Macierewicza. W meldunku i podsłuchu waszej rozmowy (14 listopada) zapisano: „Antoni Macierewicz chwalił Komorowskiego za jego wystąpienie, określając je jako «najlepszy tekst manifestacji»”.

Rzeczywiście, w Warszawie zrobił się wokół tego duży szum. Pojawił się nawet wiersz o tych czterech, co przemawiali przy Grobie Nieznanego Żołnierza, więc rosłem w dumę. Władza też nas doceniła. Dostaliśmy wezwania na kolegium do spraw wykroczeń. Odbywało się to przy Nowogrodzkiej, w miejscu gdzie zresztą w marcu 1968 r. pierwszy raz w życiu dostałem pałą od milicjanta obywatelskiego. Na rozprawę przyszła cała opozycja, demonstrując solidarność z nami, był Jacek Kuroń, byli moi przyjaciele, m.in. Witek Górczyński, który w trakcie manifestacji rozwinął polską flagę. Była ciocia Medzia Kornił­łowicz w charakterze świadka; powiedziała, że ona jako wnucz­ka Henryka Sienkiewicza jest pewna, że jej dziadek byłby dum­ny z takiego wystąpienia. Została wyproszona z sali rozpraw. Występował też wtedy w mojej obronie ks. Stanisław Małkowski. Pewnie coś mówił, jak zawsze, o czerwonych smokach...


http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowi...latach-70-.html

Ten post był edytowany przez szczypiorek: 13/11/2014, 1:02
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 13/11/2014, 5:30 Quote Post

No widzisz jak to jest z tą pamięcią, ponieważ Komorowskiego wogóle z tamtąd nie pamiętam!!!
Ale po tylu latach, to niestety zapomina się całą masę rzeczy. A szkoda!

Przed chwilą zadzwoniłem do mojej byłej małżonki (już 10 lat po rozwodzie) i zapytałem się jej, czy pamięta jakieś szczegóły. Ona sobie przypomniała, że ktoś rozwinął polską flagą ze znakiem Polska Walcząca, a może to był znak KPN?
Ja tego niestety też nie pamiętam.
Tłumek był zgromadzony w lewo od Grobu, a my z małżonką staliśmy dokładnie przed samym grobem w pobliżu warty honorowej, licząc na to, że jakby była rozróba, to tajniacy by się chyba przed samym grobem trochę krygowali i nie byliśmy jedni, którzy najprawdopodobniej mieli takie kalkulacje, bo większość tłumku "ciążyła" właśnie w tą stronę.

Odnośnie "konformizmu", to dzisiaj to inaczej wygląda z perspektywy czasu. Wtedy warunki były inne. Wspominając ten przypadek z (byłą) żoną przez telefon przypomniało nam się, że początkowo też mieliśmy zamiar iść pod katedrę i przejść pod Grób. Jednakże doszliśmy do wniosku, że to byłoby dla nas zbyt niebezpieczne!!!
Więc udaliśmy się "na spacer" do parku Saskiego i tam czekaliśmy "spacerując", aż się zbierze tłumek.
(Była tam wtedy pętla autobusu 106 i to też mieliśmy w planie jako "drogę odwrotu" na przypadek pałowania, bo mieszkaliśmy na Jelonkach (a ten autobus tam kursował), więc naturalnym było, że się w okolicach tego autobusu kręciliśmy).

Niech inni rozsądzą, czy to był "konformizm" z naszej strony, czy też zwykły rozsądek, gdy nie miało się ochoty być "bojownikiem o sprawę". Człowiek przecież zdawał sobie sprawę, że w te kilkadziesiąt, góra sto-dwieście osób, to systemu nie pokona, a tylko co najwyżej może zarobić pałą i w najlepszym razie dostać wezwanie na kolegium.

Wielu ludzi po prostu nie widziało żadnych możliwości, ażeby coś to mogło zmienić. A na drugi dzień i tak było przecież trzeba iść do pracy i wtopić się w szarą rzeczywistość PRLu.

Dlatego znakomita większość ludzi po prostu machała ręką, lub pukała się w czoło z komentarzem:- "A po co kozakować, skoro to i tak nic nie zmieni"?

 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
balum
 

Sągorsi
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.867
Nr użytkownika: 46.347

 
 
post 13/11/2014, 7:34 Quote Post

Do tego za Gierka tak do 76 r. żyło się coraz lepiej. Dopiero po tym roku przybył motyw ekonomiczny do kontestowania.
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
szczypiorek
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.287
Nr użytkownika: 74.357

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 13/11/2014, 11:32 Quote Post

QUOTE(balum @ 13/11/2014, 8:34)
Do tego za Gierka tak do 76 r. żyło się coraz lepiej. Dopiero po tym roku przybył motyw ekonomiczny do kontestowania.
*



Ano. Tu trochę o tym prof. Roszkowski : http://dzieje.pl/aktualnosci/fiasko-wielki...odarczej-gierka

Fragment :
QUOTE
Szaleńcza polityka inwestycyjna przekroczyła możliwości rynku konsumpcyjnego, wykonawstwa i zaopatrzenia. Władze PRL reagowały na narastające symptomy załamania we właściwy sobie sposób. Stale tłumaczono, iż przyczyny trudności tkwią w światowej recesji, co było o tyle kłamliwe, że wskaźniki rozwoju gospodarczego głównych państw zachodnich wykazywały poprawę. Z równą pewnością siebie twierdzono, że kłopoty gospodarki PRL mają charakter przejściowy. Jeszcze w kwietniu 1977 r. premier Jaroszewicz zapewniał Sejm: „Niezbite fakty dają świadectwo prawdzie, że w naszym kraju nie było, nie ma i nie będzie kryzysu gospodarki”.

Pogłębiający się kryzys lat siedemdziesiątych wyzwolił szereg dramatycznych zjawisk społecznych. Polityka propagowania konsumpcji spowodowała masowy wzrost aspiracji w tej dziedzinie. Załamanie tych nadziei spowodowało olbrzymią frustrację. Chaos w zaopatrzeniu, woluntaryzm decyzji gospodarczych, ich częstokroć oczywisty bezsens, arogancja władz, rozpanoszenie się oficjalnego kłamstwa szły w parze z narastaniem postaw lekceważenia obowiązków, masową korupcją oraz utratą reszty zaufania w sensowność i spójność systemu.


QUOTE
Społeczne frustracje nasilały postawy opozycyjne w stosunku do systemu władzy. Protesty przeciw zmianom konstytucji w 1975 r., a także robotniczy protest po podwyżkach cen w czerwcu 1976 r. wyzwoliły nienotowany dotąd wzrost działalności zorganizowanej opozycji w rodzaju Komitetu Obrony Robotników (KOR), Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) czy Konfederacji Polski Niepodległej (KPN). Powstał „drugi obieg” wydawniczy, niezależny od państwowej cenzury. Stale rosły szeregi współpracowników rozmaitych inicjatyw obywatelskich.

Ekipa gierkowska nie mogła sobie poradzić z tym fermentem społecznym, zamknięta w swoistym „błędnym kole odprężenia”. Topiąc miliardy dolarów w niesprawnej gospodarce potrzebowała ona stale nowych kredytów zachodnich. Były one możliwe pod warunkiem względnego umiaru w traktowaniu opozycji, gdyż PRL była monitorowana pod względem respektowania praw człowieka, do czego się zobowiązała podpisując Akt Końcowy KBWE w Helsinkach w 1975 r. Z kolei pogarszanie się sytuacji gospodarczej sprzyjało działalności opozycyjnej, której władza nie mogła stłumić ze względu na te zobowiązania. W rezultacie represje, jakie spadały na działaczy opozycji demokratycznej były na ogół dość umiarkowane, a bariera strachu stale opadała.


Phouty
QUOTE
Wielu ludzi po prostu nie widziało żadnych możliwości, ażeby coś to mogło zmienić. A na drugi dzień i tak było przecież trzeba iść do pracy i wtopić się w szarą rzeczywistość PRLu.

Dlatego znakomita większość ludzi po prostu machała ręką, lub pukała się w czoło z komentarzem:- "A po co kozakować, skoro to i tak nic nie zmieni"?


Myślę, że tym większym zaskoczeniem (nie tylko dla rządzących) okazały się wydarzenia z sierpnia 1980 r.

Ten post był edytowany przez szczypiorek: 13/11/2014, 11:43
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
memex
 

VI ranga
******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 1.264
Nr użytkownika: 1.184

Stopień akademicki: N/D
Zawód: kalkulator mocy
 
 
post 13/11/2014, 17:19 Quote Post

QUOTE(Varyag @ 9/11/2014, 23:41)
Bo dopóki jest w sklepach kiełbasa, 95% społeczeństwa ma wszystko tam, gdzie słońce nie dochodzi?
*


Z punktu widzenia wszelkiej maści "idealistów" i "bojowników" to niestety smutna, aczkolwiek najprawdziwsza prawda. W czasach gierkowskich byłem dopiero mniej więcej dziesięciolatkiem, ale doskonale pamiętam te powiewy "dobrobytu", jakie można było w tym okresie (a przynajmniej na jego początku) zwietrzyć. Maluchy, Polonezy, autobusy Jelcz-Berliet, traktory Massey-Ferguson, kombajn Bizon, Polcorfam,...etc. Co prawda w mojej rodzinie zawsze żywe były antysowieckie i anty-PZPR-owskie tradycje, ale koniec końców liczyło się to, że jakoś można było przeżyć, a w wakacje nawet pojechać na wczasy FWP. Bardzo lubiłem świąteczne zjazdy rodzinne u mojej babci na wsi, gdzie zawsze obecna była ciotka z Wa-wy, która zazwyczaj przywoziła nie tylko dobre wędlinki ze stolicy, lecz również dla mnie rarytas największy - ser żółty w plasterkach, pakowany o dziwo na wzór dzisiejszych serów Hochland. To było coś! W czasie tych zjazdów ciotka często opowiadała o jakichś akcjach w stolicy (ulotki, bibuła, demonstracje, plotki o przywódcach partii, etc.), ale było to raczej na zasadzie podtrzymywania ducha i pamięci o prawdziwej historii - bez nawet marzeń o możliwości zmiany jedynie słusznego ustroju. Nawet na początku lat 80-tych nie wierzyłem, że "komuna" tak szybko upadnie...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
balum
 

Sągorsi
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.867
Nr użytkownika: 46.347

 
 
post 13/11/2014, 17:29 Quote Post

QUOTE(szczypiorek @ 13/11/2014, 12:32)
Phouty
QUOTE
Wielu ludzi po prostu nie widziało żadnych możliwości, ażeby coś to mogło zmienić. A na drugi dzień i tak było przecież trzeba iść do pracy i wtopić się w szarą rzeczywistość PRLu.

Dlatego znakomita większość ludzi po prostu machała ręką, lub pukała się w czoło z komentarzem:- "A po co kozakować, skoro to i tak nic nie zmieni"?


Myślę, że tym większym zaskoczeniem (nie tylko dla rządzących) okazały się wydarzenia z sierpnia 1980 r.
*


Czy az takim zaskoczeniem? Od 76 robiło się coraz mniej ciekawie i niezadowolenie wrastało. Zaskoczeniem mogła byc ewentualnie nieco inna niz dotychczas forma buntu. I to jak sie szybko i sprawnie zorganizawano. (pewnie dlatego, że zrobili to agenci. tylko jakie mogło byc zaskoczenie, skoro wszystko zaplanowała władza?).
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
gtsw64
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.427
Nr użytkownika: 38.675

Zawód: st.sier¿.sztab
 
 
post 13/11/2014, 20:01 Quote Post

QUOTE
Czemu tylko garstka zdecydowała się kontestować panujący system podczas gdy tak wielu w taki czy inny sposób wspierało go i legitymizowało ?

Może tych ludzi nie dotyczyły problemy ekonomiczne a interesowała ich władza. Jakaś tam część tych ludzi po roku 89 uczestniczyła (uczestniczy) w strukturach władzy na różnych poziomach (np pan Michnik w PRL - u nie miał by szans na zostanie redaktorem naczelnym, a tak został).
Czy byliśmy w tamtym okresie konformistami? Zapewne tak jeśli nazwać konformistą człowieka który niewiele posiada i ma możliwość powiększenia swych dóbr i zachłannie z tego korzysta. Lat 60 tych za bardzo nie pamiętam ale początek 70 tych i koniec, bardzo dobrze. Poziom życia przeciętnego obywatela zdecydowanie się podniósł ( w stosunku do lat 60 tych) i obywatele myśleli że takie samo przyspieszenie będzie w latach 80 tych. Okazało się jednak że trochę żyliśmy na kredyt i w latach 80 zaczął się kryzys a w zasadzie spłacanie poprzednich długów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #14

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 13/11/2014, 20:32 Quote Post

QUOTE
na rozprawie sędzia Kryże powiedział: Komorowski mówił najkrócej i jest najmłodszy, więc dostał tylko miesiąc.

Czytam nazwisko sedziego i krece glowa w zadumie: co spowodowalo, ze taki fajny chlopak ktorego pamietam z podworka i z liceum, kilkanascie lat pozniej zamienil sie w totalna swinie ubrana w sedziowska toge ... Pamietam wlasne zaskoczenie, czytajac pod koniec lat siedemdziesiatych paryska Kulture - ze sedzia Andrzej Kryze stal sie wyprobowanym ramieniem ludowej sprawiedliwosci ...
Chcecie o nim dowiedziec sie wiecej ? Jest tutaj oddzielny watek o nim a polska Wiki ma jego strone ze zdjeciem mordy.
On byl konformista doskonalym.

N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

3 Strony  1 2 3 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej