Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Papierowe "bombowce", Japońska ofensywa bombowa na Amerykę
     
Sarissoforoj
 

Kwatermistrz Generalny
*******
Grupa: Supermoderator
Postów: 2.915
Nr użytkownika: 1.265

Stopień akademicki: mgr. inz.
Zawód: Emeryt
 
 
post 26/10/2004, 22:31 Quote Post

Wkrótce po kwietniowym (1942) nalocie grupy amerykańskich bombowców podpułkownika Doolitle'a na wyspy japońskie - japońscy sztabowcy opracowali plan odwetu - balonowych nalotów na Stany Zjednoczone. Plan oparty był na wcześniejszych studiach zwanych "Fu - Go". Był to plan przewidujący wypuszczanie uzbrojonych balonów o srednicy około 6 m z okrętów podwodnych z odległości około 1000 km od brzegów Ameryki. Plan okazał się fiaskiem a większość aparatów wylądowała w morzu.
W tej sytuacji zespół ekspertów postanowił opracować ulepszoną wersję planu "Fu - Go". Chodziło o to, aby w oparciu o uzyskane doswiadczenia zbudować taki balon, który mógłby być wypuszczany z terytorium Japonii. Średnicę nowego balonu zwiększono do 10 m. Przewidywano, że udźwig tego aerostatu w chwili startu wyniesie 450 kg, a na wysokości 9000 m - 135 kg. Do przelotu postanowino wykożystać zjawisko przyrodnicze zwane jet-stream - czyli powietrznego prądu strumieniowego. Prąd ten występuje na granicy troposfery, a więc na wysokości od 9 - 12 km. Jest to strumień niezwykle szybko przemieszczającego się powietrza, opasującego kulę ziemską, płynącego przeważnie z zachodu na wschód, o grubości około 2 i pół a szerokości około kilkuset kilometrów. Prędkość powietrza wzdłuż osi podłużnej jet-streamu wynosi od 300 do 600 i więcej kilometrów na godzinę. I właśnie te cechy prądu strumieniowego zostały wykożystane przez Japończyków, którzy jesienią 1943 roku przystąpili do wypuszczania "kulistej śmierci" przeciw Stanom Zjednoczonym.
Powłoka każdego balonu zbudowana była z 600 arkuszy kilkuwarstwowego cienkiego papieru, impregowanego lakierem z mączki kartoflanej lub sfernentowanym sokiem niedojrzałych owoców śliwy. Ich klejenie wymagało dużej cierpliwości i precyzji powierzono kobietom i młodzierzy szkolnej.
Balony funkcjonowały w następujący sposób: na obwodzie pierścienia były podwieszone 32 trzykilogramowe woreczki z piaskiem, które były zrzucane w regularnych odstępach w ciągu całego lotu. Gdy balon osiągnął po starcie wysokość stratosferyczną urządzenie zwane aneroidem powodowało zrzut pierszych woreczków, co powodowało dalszy wzrost wysokości lotu. Po osiagnieciu 12 tys. metrów urządzenie powodowało otwarcie zaworu powietrznego i upuszczenie powietrza i powolne opadanie balonu. Po opadnięciu do wysokości 9000 m następował zrzut kolejnych dwóch woreczków i cykl sie powtarzał. Po zrzuceniu wszystkich woreczków, co miało nastapić nad Stanami Zjednoczonymi następował zrzyt ładunku. Składał sie on z jednej 15 kg bomby odłamkowej i czterech 5 kiologramowych bomb zapalających. Ponadto znajdował się tam 1 kilogramowy ładunek wybuchowy, służący do zniszczenia wszystkich urządzeń po zetknięciu sie balonu z ziemią.
W sumie Japończycy wypuścili przeciw kontynentowi północnoamerykańskiemu około 9 tys uzbrojonych balonów. Największe ich nasilenie przypadło na luty 1945r. kiedy osiągnięto poziom 2500 startów. A wszystko to odbyło się zaledwie w ciągu 50-ciu pogodnych dni, bo tyle ich w sumie było w okresie od listopada 1944 do końca marca kiedy to japońscy sztabowcy, nie mając żadnych wiadomości o skuteczności akcji "Fu - Go" wydali rozkaz jej zaniechania. Nie wzieli pod uwagę faktu, że dopiero wtedy wyłania się szansa na zwiększenie skuteczności "wojny balonowej", bowiem nadchodząca sucha pora roku sprzyała wzrostowi liczby pożarów lasów, z którymi walka - ze wzgledu na rozległe połacie zalesionych obszarów - byłaby niezmiernie trudna.
Dopiero wiele lat po zakończeniu II WW świat dowiedział się szczegółów o nikłych efektach tego zamierzenia. Amerykanie odnotowali zaledwie 285 skutecznych wybuchów bomb. Ich jedynmi ofiarami padła żona pewnego pastora wraz z pięciorgiem swych dzieci podczas wycieczki za miasto Lake View w stanie Oregon w dniu 5 maja 1945. Nieiwielkie były również szkody materiane: kilkadziesiąt pożarów lasów, przerwanie linii przesyłowej energii elektrycznej do zakładów buowy urządzeń atomowych w Hanford w stanie Washington oraz uszkodzenie kilu zakładów przemysłowych o mniejszym znaczeniu dla gospodarki narodowej. Ponadto lecące nsko balony poprzerywały w kilku stanach sieć elektryczną i telefoniczną, a wybuchy ich bomb spowodowały wypanięcie szyb w mieszkaniach.
Operacja "Fu - Go" poniosła więc fiasko, nie przynosząc oczekiwanych efektów militarnych.

Na podstawie:
Bolesław Gaczkowski - "Papierowe bombowce"
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.555
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 25/01/2005, 11:02 Quote Post

Hej

To jeszcze moje 3 grosze:

QUOTE(Sarissoforoj @ Oct 26 2004, 11:31 PM)
Powłoka każdego balonu zbudowana była z 600 arkuszy kilkuwarstwowego cienkiego papieru, impregowanego lakierem  z mączki kartoflanej lub sfernentowanym sokiem niedojrzałych owoców śliwy. Ich klejenie wymagało dużej cierpliwości i precyzji powierzono kobietom i młodzierzy szkolnej.


Ponoć w wygłodzonej Japonii plagą było wyjadanie tego kleju przez pracowników smile.gif co powodowalo ze balony nie zawsze były dobrze sklejone.

QUOTE(Sarissoforoj @ Oct 26 2004, 11:31 PM)
Po osiagnieciu 12 tys. metrów urządzenie powodowało otwarcie zaworu powietrznego i upuszczenie powietrza i powolne opadanie balonu.
*



Nie powietrza oczywiscie tylko gazu nośnego - balony wypełnione były wodorem, produkowanym na miejscu startu metodą Kippa (reakcja cynku z kwasem solnym).

Był kiedyś na Discovery film o tych balonach. Ciekawostką był fakt że Amerykanie nie zdawali sobie sprawy z istnienia prądu strumieniowego a bez niego szanse na przebycie Pacyfiku przez papierowy balon byłyby powiedzmy uczciwie zerowe. Po znalezieniu pierwszych "niewypałów" (caly ten pożal się Boze "system kierowania" jak i ów ładunek samoniszczący często zawodził i balon miękko lądował na ziemi, nawet z ładunkiem) przypuszczali że balony wypuszczane są z odludnych regionów USA lub Kanady przez dywersantów przewiezionych np. okrętami podwodnymi, bądź nawet z japońskich czy niemieckich obozów internowania przez organizacje konspiracyjne. Wg tego filmu na własciwy trop naprowadziła wojskowa służba geologiczna. Geolodzy przeanalizowali piasek w woreczkach balastowych. Na podstawie jego składu a także zawartych w nim mikroskamieniałości określili że pochodzi on z wybrzeża konkretnego rejonu wysp japońskich. Wyslane tam samoloty rozpoznawcze dostarczyły zdjęcia instalacji które zidentyfikowano jako wytwornice wodoru. Przylapano tez chyba balony w trakcie montażu i napełniania. Oczywiscie kolejnym logicznym posunięciem były naloty bombowców B-29 na te instalacje. Z pewnością nie zaszkodziło to specjalnie Japończykom, takie instalacje to nic wielkiego, ale w każdym razie troche im narobili kŁopotów...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Hiddeaki
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 50
Nr użytkownika: 7.800

Zawód: uczen
 
 
post 21/11/2005, 23:18 Quote Post

Whoa tego nie wiedziałem no ale pomysł godny japończyków smile.gif Cieakwy temat gratuluje smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
rolers
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 14
Nr użytkownika: 13.008

 
 
post 18/01/2006, 10:35 Quote Post

Spotkałem się również z wersją, że balony transportwały (miały transportować?) także ładunek owadów (pchły albo wszy), zarażonych jakąś (nie pamiętam jaką) chorobą - taka prosta broń biologiczna.
Jeśli ktoś wie więcej na ten temat proszę o informacje.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.555
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 18/01/2006, 12:13 Quote Post

Hej

QUOTE(rolers @ 18/01/2006, 11:35)
Spotkałem się również z wersją, że balony transportwały (miały transportować?) także ładunek owadów (pchły albo wszy), zarażonych jakąś (nie pamiętam jaką) chorobą - taka prosta broń biologiczna.
Jeśli ktoś wie więcej na ten temat proszę o informacje.
*



Ja też spotkałem się z takimi spekulacjami, że mógł to być potencjalny środek przenoszenia broni biologicznej. I mam co do tego poważne wątpliwości. Czy te pchły przeżyłyby kilkadziesiąt godzin w dolnej stratosferze, w bardzo niskim cisnieniu i temperaturze rzędu -50°C? Trzeba by chyba zorganizować im ogrzewaną ciśnieniową kapsułę. Czy balon uniósłby dodatkowe akumulatory do jej zasilania? I gdyby to wszystko nawet zadzialalo - jakie szanse mialyby pchly, zrzucone w przypadkowym miejscu USA na znalezienie czlowieka-nosiciela?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Sagasudo
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 144
Nr użytkownika: 10.379

Stopień akademicki: historyk
Zawód: logistyk
 
 
post 13/02/2006, 11:41 Quote Post

Amerykanie za to wymyślili że będą zrzucać nietoperze z ładunkami wybuchowymi na Japończyków biggrin.gif wacko.gif ( pomysł upadł ).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.555
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 14/02/2006, 21:33 Quote Post

Hej
QUOTE(Sagasudo @ 13/02/2006, 11:41)
Amerykanie za to wymyślili że będą zrzucać nietoperze z ładunkami wybuchowymi na Japończyków biggrin.gif  wacko.gif ( pomysł upadł ).
*



Tzn. to trochę bardziej skomplikowane, chociaż sens sprowadza się do tego co napisałeś. Założenie było takie że nietoperze szukają sobie schronienia na strychach, dachach i w różnych zakamarkach budynków więc gdyby przyczepić im ładunki zapalające i wypuścić nad japońskie miasta to wywołałyby wiele trudnych do opanowania pożarów. Niestety nie wiem jak duży ładunek miały przenosić. Wybrano jakieś całkiem malutki gatunek nietoperzy, jeden B-29 miał zabierać ich bodajże 200 tysięcy. MiaŁy być zrzucane w bombach kasetowych, otwierających się na odpowiedniej wysokości i wypuszczających zawartość. Zapewne musialyby być klimatyzowane w czasie lotu, ale w przypadku B-29 to akurat nie taki duży problem, przypuszczam że można by podlaczyć je jakoś do instalacji samolotu (miał ciśnieniowe kabiny).
Praktyka wykazała ze zrzucając całkiem normalne bomby, bez nietoperzy, także można spowodować straszliwe i niszczycielskie pożary miast i cały pomysł okazał się niepotrzebny.
Jako ciekawostkę dodam w tym miejscu podobną historię o rosyjskich gołębiach kamikadze. Napisał o nich kiedyś na jakimś forum jeden gość o nicku Chmielewski, niestety nie pamietam już na jakim forum. Pomysł był z przełomu lat 30/40-tych. Gołębie też miały zdaje się startować z samolotu. Uzbrojone były w termitową bombę o masie 150 g (trochę mi się to dużo wydaje, no ale ja się nie znam na gołębiach). Zapalnik odpalał ładunek bodajże 15 czy 20 s po wylądowaniu gołębia. Gołebie tresowano do siadania na cysternach, wagonach kolejowych, innych pojazdach, urzadzając im gołębniki i karmniki w kształcie owych cystern itp. Do ich zastosowania bojowego nigdy o ile wiem nie doszlo. Poza wszystkimi innymi przyczynami, istotna jest chyba i ta, że Rosjanie nie zapuszczali się za strasznie na zaplecze wroga, a wypuszczanie gołębi blisko linii frontu skonczyloby się tym że polecialyby w pierwszej kolejności do domu i rozwaliłyby po drodze raczej rosyjskie transporty niż niemieckie.
Osobiście poza wieloma słabymi stronami tego pomysłu widzę jeden poważny problem. Jak się mianowicie uzbrajało takiego gołebia, albo tego amerykańskiego nietoperza? Wydaje mi się to technicznie bardzo trudne do rozwiązania, przecież one nie mogly być zamocowane w bombie na sztywno, musialy sobie na czyms wisiec z pewną swobodą ruchów. Jeśli odfrunięcie nietoperza powodowalo np. wyciagnięcie z czegoś zawleczki, to jaka gwarancja ze jeszcze w czasie pobytu w bombie, jakaś np. bójka miedzy nietoperzami nie spowoduje tego samego?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
MPJ 78
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 362
Nr użytkownika: 19.636

Marek Piotr Jagie³³o
Stopień akademicki: mgr. ekonomii
 
 
post 11/10/2006, 0:06 Quote Post

Te balony to mogą spokojnie robić za najbardziej nieskuteczną broń II WŚ wysłano ich tysiące a zabiły tylko kilka osób i to tylko dla tego że dzieci poszły zobaczyć co to tam leży.
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Bajcur
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 23
Nr użytkownika: 24.790

 
 
post 24/11/2006, 7:27 Quote Post

Mogli wypuszczać i balony z bronią biologiczną. Byli w tym wszak zaawansowani. W Mandźurii mieli potężny ośrodek badwaczy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
MPJ 78
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 362
Nr użytkownika: 19.636

Marek Piotr Jagie³³o
Stopień akademicki: mgr. ekonomii
 
 
post 13/05/2007, 18:20 Quote Post

Tylko jak sprawić aby pchły z dżumą nie zdechły no wysokości przelotowej prądu strumieniawego. Mam też wątpliwości czy amerykanie zjadali by zarażone np. tyfusem ciasteczka ryżowe. Nawet jakby doleciały.
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
shorif
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 145
Nr użytkownika: 34.394

Zawód: uczen
 
 
post 9/10/2007, 14:35 Quote Post

Te naloty balonów miały poprzedzić zrzut bomb biologicznyh.We wproscie (lyb innej gazetce) przeczytałem artykuł, o wielkich łodziach podwodnych-lotniskowcach. Te łodzie miały podpłynąć do wybrzeży Ameryki i wystrzelić hydroplany , żeby zrzuciły bomby biologiczne ,powryciły do statków i odpłynęły do Japoni.W bombach były wirusy dżumy(lud czegoś innego), które błyskawicznie rozprzestrzeniały się na wielkim oszarze.
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.555
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 10/10/2007, 9:04 Quote Post

Hej

QUOTE(shorif @ 9/10/2007, 13:35)
W bombach były wirusy dżumy(lud czegoś innego), które błyskawicznie rozprzestrzeniały się na wielkim oszarze.
*



Akurat gwoli ścisłości dżuma nie jest chorobą wirusową, powodują ją bakterie (pałeczki dżumy). Japończycy faktycznie nad nią pracowali w sensie broni biologicznej. Miała być rozsiewana za pośrednictwem zakażonych pcheł. Środkiem przenoszenia były bomby lotnicze o dosyć ciekawej konstrukcji (były z porcelany czy szkła i tłukły się przy upadku, uwalniając pchły).
Taki atak jak opisujesz, nalot na konkretny cel, byłby z pewnością bardziej efektywny od balonów wypuszczanych na oślep. Natomiast moim zdaniem wątpliwe jest czy był możliwy do przeprowadzenia w 1945. To prawda, że parę lat wcześniej japońskie OP kilkakrotnie wykonały podobne misje - wypuściły samoloty uzbrojone w bomby zapalające w celu wywołania pożarów lasów. Ale jednak było to w 1942, można przypuszczać że parę lat wojny sprawiło że Amerykanie wzmocnili obronę zachodniego wybrzeża. No i samoloty te miały po prostu zbombardować las w dowolnym miejscu, mogły przekroczyć linię brzegową w jakimś odludnym rejonie i omijać wszelkie miasta, porty itp. gdzie można by się spodziewać jakiejś obrony plot. czy choćby obserwatorów (i faktycznie z tego co pamiętam nikt ich nie zauważył). Atak biologiczny trzeba by jednak przeprowadzić na jakieś miasto, a tam już zapewne jakaś obrona by była. No i pozostaje otwarte pytanie czy faktycznie wybuchłaby epidemia. Amerykanie dysponowali już produkowanymi na skalę przemysłową antybiotykami z grupy penicyliny, na które dżuma jest generalnie podatna. Przy ich względnie rozbudowanym systemie ochrony zdrowia, dużej liczbie szpitali, wykwalifikowanych lekarzy itd. szanse na szybkie opanowanie sytuacji wydają się spore. W dodatku - to już takie moje uboczne rozważania - nie wiem czy wektor zakażenia (pchły) sprawdziłby się w amerykańskich warunkach. Z jednej strony pewna taka tamtejsza "obsesja czystości" i środki typu DDT wówczas w powszechnym użyciu; z drugiej stosunkowo duża liczba zwierząt domowych (psów i kotów) "przejmujących" zakażone pchły (one generalnie wolą zwierzęta z sierścią, małe ssaki, gryzonie, a ludzi kąsają tak raczej w drugiej kolejności, bardziej wtedy gdy pod ręką nie ma zwierzęcego nosiciela).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
shorif
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 145
Nr użytkownika: 34.394

Zawód: uczen
 
 
post 11/10/2007, 20:04 Quote Post

O ile dobrze pamiętam wyprodukowano 3 takie łodzie podwodne.Pierwszy został zatopiony, a oba pozostałe zmieniono na podwodne tankowce.Te okręty mogły pierwotnie przewieżć od trech do czterech hydroplanów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
MPJ 78
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 362
Nr użytkownika: 19.636

Marek Piotr Jagie³³o
Stopień akademicki: mgr. ekonomii
 
 
post 11/10/2007, 21:41 Quote Post

Tak naprawde to podstawowym problemem jakie napotkały be te podwodne lotniskowce to jak dotrzeć do wybrzeża USA niezauważonym. Podrodze niby tylko ocean ale na wyspach stacje radarowe, patrole łodzi latających szukające czego sie da od swoich lotników po obce jadnostki, do tego okręty. Z pewnością łatwo by nie miały choć śmiem twierdzić że po przekroczeniu linii Hawajów było by już z górki. Do tego paliwo, niebezpieczny ładunek (jak powstrzymać pchełki od opuszczenia bomb).

Dlatego balony nawet wysyłane na ślepo wydają się środkiem prostszym i tańszym. Na dodatek w przeciwieństwie do samolotów utrudniały by ustalenie przyczyny wybuchu epidemii.
 
User is offline  PMMini Profile Post #14

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.555
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 12/10/2007, 12:00 Quote Post

Hej

Na wstępie dodam że próbowałem się dokształcić z pchłologii smile.gif i znalazłem też ciekawy materiał o pchlich bombach Japonii http://www.wood.army.mil/chmdsd/Army_Chemi...02005/Kirby.pdf
Dyspersja jednak była wybuchowa smile.gif zapalnik czasowy pobudzał odcinki lontu detonującego otaczające porcelanowy korpus bomby. Planowo miał zadziałać na wysokości 200-300 m, w razie upadku bomby na ziemię przewidziano system samozniszczenia (180 g TNT z zapalnikiem uderzeniowym). Bomba 25 kg zawierała 30 tys. pcheł.

(ciach, zgadzam się co do trudności przeniknięcia OP przez strefę amerykańskich patroli).
QUOTE(MPJ 78 @ 11/10/2007, 20:41)
niebezpieczny ładunek (jak powstrzymać pchełki od opuszczenia bomb).


Nie znalazłem tak na szybko informacji jak długo żyje pchła i jak długo może nie jeść. Nie wiem więc czy wykonalne byłoby w ogóle zaelaborowanie pcheł w bombach i przewiezienie ich przez Pacyfik co zapewne parę tygodni by zajęło. A z kolei w kwestii balonów, trzeba by wiedzieć, jak pchły znoszą niskie ciśnienie i temperaturę, tym razem co prawda znacznie krócej (balony leciały przez ok. 30-40 h). Być może należałoby zrobić im jakąś klimatyzowaną kapsułę...

QUOTE(MPJ 78 @ 11/10/2007, 20:41)
Dlatego balony nawet wysyłane na ślepo wydają się środkiem prostszym i tańszym. Na dodatek w przeciwieństwie do samolotów utrudniały by ustalenie przyczyny wybuchu epidemii.
*



Na pewno prostszym i tańszym, natomiast czy jednak nie za mało efektywnym... doczytałem się że pchła po wylądowaniu migruje na odległość do 200 m. Balony zrzucały bomby w przypadkowych miejscach (o ile wiem żadna nigdy nie spadła na żadne miasto, wieś czy osiedle) i wydaje mi się wielce prawdopodobne że większość z nich spadłaby w odludnych miejscach gdzie pchły nie znalazłyby żadnego nosiciela i wyzdychały. W tych samych warunkach bomba zapalająca mogłaby przynajmniej wywołać pożar lasu, prerii czy jakichś obszarów uprawnych.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej