|
|
Jazda Księstwa Warszawskiego, Wyśmienita czy przeciętna?
|
|
|
|
Większość osób słysząc o jeździe Księstwa Warszawskiego ma przed oczyma Szwoleżerów Gwardii i Somosierrę oraz wyczyny ułanów Nadwiślańskich w słonecznej Hiszpanii. Było jednak i tak, że jazda nasza, doby wojen napoleońskich dawała się zaskoczyć i pobić kozakom, jak np. podczas bitwy pod Mirem, a sam jej dowódca jenerał Aleksander Rożniecki był uznany za oficerami niskich lotów. Jak oceniacie więc jazdę narodową doby Napoleona?
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie jestem historykiem wojskowości. W dodatku, jak już się przekonałem, moje poglądy na historię hodowli koni i jeździectwa w Polsce, spotykają się na tym forum z poważną opozycją - do czego o tyle nie jestem przyzwyczajony, że nie odbiegają w niczym od standardowej wersji historii tego działu kultury materialnej, ustalonej jakieś 40 lat temu przez prof. Witolda Pruskiego. O ile mi wiadomo, nikt się od tamtej pory nie zajmował tematem i żadnych nowych ustaleń nie poczyniono, ale... człowiek uczy się całe życie!
Generalnie rzecz biorąc, od przełomu XVII/XVIII wieku do drugiej połowy wieku XIX (tak pi razy drzwi do połowy lat 60., początku lat 70. XIX wieku) trwa poważny kryzys zarówno w hodowli koni na ziemiach polskich, jak i w polskim jeździectwie. Wraz z upadkiem staropolskiej wojskowości, upadła też rodzima hodowla koni - a zachowane źródła pisane są tego dowodem, wielokrotnie wspominając o likwidacji wielkiej ilości stadnin (np. Spirydion Ostaszewski w swoich "Wiadomościach o stadach Podola, Pobereża i Ukrainy..." mówi o likwidacji, za jego pamięci, sięgającej końcówki I Rzeczypospolitej, kilkudziesięciu wielkich stadnin...). Można domniemywać, że upadła także i rodzima sztuka jeździecka - a przynajmniej, bardzo się skurczył zasób ludzi, którzy mogli w niej celować.
Miejsce koni wierzchowych zajęły konie kareciane. Poza tym, już w XVIII wieku pojawił się masowy import tanich koni stepowych - zrazu z Mołdawii i Chanatu Krymskiego, potem, aż do uwłaszczenia chłopów w Rosji, ze stepów nadwołżańskich. Import ten czynił miejscową hodowlę koni nieopłacalną. Tatarzy i Kałmucy co roku pędzili na targowiska od Wiatki w północnej Rosji po Gniezno na zachodzie, setki tysięcy koni, sprzedawanych po cenach tak niskich, że w żaden sposób nie dało się ich pobić!
Do tej pory zresztą, spora część koników chłopskich w dawnej Kongresówce to potomstwo tamtych koni stepowych: świadczy o tym mikry wzrost połączony z toporną, wielką głową i grubokościstą, ale słabo przyrastającą w tłuszcz sylwetką. Domieszka tych właśnie koni sprawia, że podjęty w okresie międzywojennym eksperyment prof. Vetulaniego, który z chłopskich koników spod Biłgoraja chciał odtworzyć zaginione tarpany, nie ma szans powodzenia - w każdym razie, nie w taki sposób, jak to się prof. Vetulaniemu wydawało możliwe.
Stąd też, najbliższą dawnym koniom staropolskim rasą współczesną są... konie trakeńskie! Stado mateczne Traken wywodziło się od koni radziwiłłowskich z przełomu XVII i XVIII wieku. Uszlachetniano je stosunkowo długo końmi tureckimi (ostatnia wyprawa z Traken do Anatolii po ogiery rozpłodowe, to rok 1817: niewątpliwie wynikło to z wielkiej estymy dla turkmeńskiego ogiera Turkmen Atti, który w końcu XVIII wieku miał epokowe znaczenie dla całej pruskiej hodowli koni: cała reszta świata już wówczas zapomniała, że konie arabskie nie są jedyną odmianą konia orientalnego...), od lat 40. XIX wieku: głównie końmi pełnej krwi angielskiej, które przydały im wzrostu i poprawiły jezdność. Wielka szkoda, że Trakeny zgarnęli Rosjanie i że do Rosji trafiła większość zdobytych w 1945 roku koni, bo to niewątpliwie jest nasze ostatnie dziedzictwo hippiczne I Rzeczypospolitej...
Wraz z upadkiem hodowli musiał też nastąpić upadek jeździectwa. Choćby dlatego, że mniej było koniuchów, stajennych, parobków obeznanych z końmi i z jazdą konną, którzy mogliby, bez długiego i gruntownego przeszkolenia, służyć w kawalerii. A Centrum Wyszkolenia Kawalerii wtedy nie było - i w ogóle armie epoki napoleońskiej bardzo lekko do tematu szkolenia podchodziły, szkoląc się w boju. O ile jednak dla piechura jest to metoda może brutalna, ale skuteczna: jeśli przeżyje, to się w końcu nauczy dźgać tym widelcem, który nosi (żeby celnie strzelał, to i tak mowy nie ma, więc nie ma się po co o to starać...). Dla kawalerzysty, każdy błąd w powodowaniu koniem na polu bitwy może się skończyć fatalnie. Stąd "świeże" oddziały jazyd - a takie walczyły pod Mirem - są dla bardziej doświadczonego przeciwnika łatwym łupem...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(jkobus @ 9/07/2010, 13:54) Nie jestem historykiem wojskowości. W dodatku, jak już się przekonałem, moje poglądy na historię hodowli koni i jeździectwa w Polsce, spotykają się na tym forum z poważną opozycją - do czego o tyle nie jestem przyzwyczajony, że nie odbiegają w niczym od standardowej wersji historii tego działu kultury materialnej, ustalonej jakieś 40 lat temu przez prof. Witolda Pruskiego. O ile mi wiadomo, nikt się od tamtej pory nie zajmował tematem i żadnych nowych ustaleń nie poczyniono, ale... człowiek uczy się całe życie! Generalnie rzecz biorąc, od przełomu XVII/XVIII wieku do drugiej połowy wieku XIX (tak pi razy drzwi do połowy lat 60., początku lat 70. XIX wieku) trwa poważny kryzys zarówno w hodowli koni na ziemiach polskich, jak i w polskim jeździectwie. Wraz z upadkiem staropolskiej wojskowości, upadła też rodzima hodowla koni - a zachowane źródła pisane są tego dowodem, wielokrotnie wspominając o likwidacji wielkiej ilości stadnin (np. Spirydion Ostaszewski w swoich "Wiadomościach o stadach Podola, Pobereża i Ukrainy..." mówi o likwidacji, za jego pamięci, sięgającej końcówki I Rzeczypospolitej, kilkudziesięciu wielkich stadnin...). Można domniemywać, że upadła także i rodzima sztuka jeździecka - a przynajmniej, bardzo się skurczył zasób ludzi, którzy mogli w niej celować. Miejsce koni wierzchowych zajęły konie kareciane. Poza tym, już w XVIII wieku pojawił się masowy import tanich koni stepowych - zrazu z Mołdawii i Chanatu Krymskiego, potem, aż do uwłaszczenia chłopów w Rosji, ze stepów nadwołżańskich. Import ten czynił miejscową hodowlę koni nieopłacalną. Tatarzy i Kałmucy co roku pędzili na targowiska od Wiatki w północnej Rosji po Gniezno na zachodzie, setki tysięcy koni, sprzedawanych po cenach tak niskich, że w żaden sposób nie dało się ich pobić! Do tej pory zresztą, spora część koników chłopskich w dawnej Kongresówce to potomstwo tamtych koni stepowych: świadczy o tym mikry wzrost połączony z toporną, wielką głową i grubokościstą, ale słabo przyrastającą w tłuszcz sylwetką. Domieszka tych właśnie koni sprawia, że podjęty w okresie międzywojennym eksperyment prof. Vetulaniego, który z chłopskich koników spod Biłgoraja chciał odtworzyć zaginione tarpany, nie ma szans powodzenia - w każdym razie, nie w taki sposób, jak to się prof. Vetulaniemu wydawało możliwe. Stąd też, najbliższą dawnym koniom staropolskim rasą współczesną są... konie trakeńskie! Stado mateczne Traken wywodziło się od koni radziwiłłowskich z przełomu XVII i XVIII wieku. Uszlachetniano je stosunkowo długo końmi tureckimi (ostatnia wyprawa z Traken do Anatolii po ogiery rozpłodowe, to rok 1817: niewątpliwie wynikło to z wielkiej estymy dla turkmeńskiego ogiera Turkmen Atti, który w końcu XVIII wieku miał epokowe znaczenie dla całej pruskiej hodowli koni: cała reszta świata już wówczas zapomniała, że konie arabskie nie są jedyną odmianą konia orientalnego...), od lat 40. XIX wieku: głównie końmi pełnej krwi angielskiej, które przydały im wzrostu i poprawiły jezdność. Wielka szkoda, że Trakeny zgarnęli Rosjanie i że do Rosji trafiła większość zdobytych w 1945 roku koni, bo to niewątpliwie jest nasze ostatnie dziedzictwo hippiczne I Rzeczypospolitej... Wraz z upadkiem hodowli musiał też nastąpić upadek jeździectwa. Choćby dlatego, że mniej było koniuchów, stajennych, parobków obeznanych z końmi i z jazdą konną, którzy mogliby, bez długiego i gruntownego przeszkolenia, służyć w kawalerii. A Centrum Wyszkolenia Kawalerii wtedy nie było - i w ogóle armie epoki napoleońskiej bardzo lekko do tematu szkolenia podchodziły, szkoląc się w boju. O ile jednak dla piechura jest to metoda może brutalna, ale skuteczna: jeśli przeżyje, to się w końcu nauczy dźgać tym widelcem, który nosi (żeby celnie strzelał, to i tak mowy nie ma, więc nie ma się po co o to starać...). Dla kawalerzysty, każdy błąd w powodowaniu koniem na polu bitwy może się skończyć fatalnie. Stąd "świeże" oddziały jazyd - a takie walczyły pod Mirem - są dla bardziej doświadczonego przeciwnika łatwym łupem... mosci Jacku, a moze ten wywod do czesci w RON - temat o koniu polskim, gdyz poza koncowka o Mirze, jest to jak najbardziej w temacie. i wtedy jak najbardziej chetnie odniosl bym sie do panskich przemyslen, ktore sa ciekawe i do dyskusji wciagajace
Nota bene jesdym z najciekawszych dziel o koniach zwiazanym z Polska sa wspomnienia Sadyka Paszy Czaykowskiego, jest tam i o koniu polskim, tureckim, czy z terenow dzisiejszej Rumunii w polowie XIX wieku.. W kwestii koni trakenskich - to robil ktos badania genetyczne tychze? a koni malopolskich?
|
|
|
|
|
|
|
|
Możemy dyskutować gdziekolwiek. Zresztą, nie napiałem tu niczego, czego bym już i wcześniej nie opublikował w takiej lub innej formie.
Nie słyszałem o żadnych badaniach genetycznych koni trakeńskich, ani małopolskich.
Nie ulega jednak wątpliwości, że rasa koni małopolskich (administracyjnie powstała w roku 1965 zresztą), jest typową rasą półkrwi arabskiej. Powstała w Galicji i w południowej części Królestwa Polskiego w drugiej połowie XIX wieku jako skutek użycia reproduktorów arabskich lub angloarabskich (w Galicji głównie arabskich, w Królestwie - angloarabskich, bo generalnie w rosyjskiej hodowli "zawodzkiej" kierunek angloarabski dominował).
Jej rzekomy związek z "koniem staropolskim" jest możliwy w liniach żeńskich, ale ja tam widzę w tym głównie propagandę "arabiarzy", dla których koń polski = arab czystej krwi, a bywa nawet i tak, że koń w ogóle = arab, a wszystko co ponad to - od Diabła jest. Skoro konie małopolskie niewątpliwie mają arabskich przodków (tyle, że w drugiej połowie XIX wieku...), to dlatego są przez arabiarzy uważane za najbliżej dawnym koniom polskim stojące - a nie z innego powodu.
Inna sprawa, że konik, którego Rembrandt namalował, z sylwetki i pokroju - wypisz, wymaluj "NN w typie małopolskim", jak nasz własny weteran - Gluś. Tylko głowa się nie zgadza...
|
|
|
|
|
|
|
|
Noelns volens dodam tylko ze nie powinnismy dyskutwoac tutaj o koniach ktore z jazda Ksiestwa Warszawskeigo nie maja nic wspolnego, prawda? Temat jest jazda Ksiestwa i jej wyczny z punktu widzenia miltiariow et jezdziectwa, byc moze jej konie etc reszta jest off topem.
Kon 'Rembranta' (bo go Rembrant nie namalowal jeno z jeog pracowni wyszedl) jest li tylko jednym przykladem, do tego wylobrzymionym nad miare i nadmuchanym jak balon tylko dlatego ze byl/jest ziwazany z Rembrantem, A przeciez sa inne dziela z XVII wieku ktore te konie pokazuja. Np wIele koni polskich jest pokazanych na grafikach i malanukach wloskich artystow ktorzy je widzieli z natury, i takimi je pokazali... czyli Dolabella etc.
|
|
|
|
|
|
|
Michael Ney
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 15 |
|
Nr użytkownika: 68.408 |
|
|
|
BANITA |
|
Zawód: BANITA |
|
|
|
|
Do tego tematu polecam książkę Adama Zamoyskiego pt. "1812 Wojna z Rosją". Wynika z niej, że zanim wojska napoleońskie dotarły do Moskwy nie miały już koni!!!
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|