|
|
Metody walki w Mezoameryce ..., czyli o Aztekach, Majach, Olemkach etc.
|
|
|
|
QUOTE hm, no cóż dla mnie też wydaje się to nie do przyjęcia... no ale cóż, skoro i w Polsce zdażają się morderstwa na tle religijnym ( o ile tak można nazwać morderstwa w ofierze dokonywane rzez satanistów) to nie ma sięczemu dziwić.... My na dodatek mamy \"łowców skór\" i \"doktorów śmierc\"... No tak, ale jednak nikt nie robił ludobójstwa na skalę 20 tys. osób w majestacie władzy państwowej. Aztecy uważali to za normę, a u nas łowcy skór, sataniści i inni są uważani za przestępców i tępieni. Jedynie mordy dokonywane przez hitlerowców czy bolszewików są porównywalne. A i wtedy nikt nie uważał tego (za wyjątkiem władz totalitarnych) za właściwe.
QUOTE mi niestety Meksyk nie kojarzy się z państwem które jest wielkim obrońcą praw człowieka, toteż boję się iż niewiele meksykanie robią by zwalczyć ten okropny proceder...o ile w ogóle o nim wiedzą!! Acha, szczególnie, że Meksyk jest miastem największych na świecie slumsów. Tam zaginięcie kilku osób to norma. Tyle że zamiast ofiarą gangu padli ofiarą sekty. Ale dopóki plotki o takiej sekcie nie rozniosą się, nawet pewnie nikt by nie zwrócił uwagi na znikanie mieszkańców slumsów. pozdr. Tytus
|
|
|
|
|
|
|
Tlaloc
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Przyjaciel forum |
|
Postów: 16 |
|
Nr użytkownika: 65 |
|
|
|
Zawód: Grafik komputerowy |
|
|
|
|
QUOTE No tak, ale jednak nikt nie robił ludobójstwa na skalę 20 tys. osób w majestacie władzy państwowej. Aztecy uważali to za normę
Dla dalszego rozwoju dyskusji stane po stronie Aztekow - chociaz nie uwazam ze skladanie ofiar z ludzi bylo czyms dobrym. Aztekowie uwazali ze skaldnanie ofiar z ludzi to ich obowiazek, jako narod wybrany przez Slonce, mieli obowiazek dbac o pokarm dla bogow. Gdyby tego pokarmu-krwi zabraklo nastapilby koniec swiata. Wiec w swoim wlasym rozumieniu Aztekowie poswiecali jednostki dla dobra ogolu. Patrzac na to oczami Aztekow - coz to jest 20 tys ofiar, jesli zapewni trwanie milionom??
|
|
|
|
|
|
|
CHUFU
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Przyjaciel forum |
|
Postów: 74 |
|
Nr użytkownika: 62 |
|
|
|
|
|
|
QUOTE No tak, ale jednak nikt nie robił ludobójstwa na skalę 20 tys. osób w majestacie władzy państwowej
Tak, tyle że ja nie starzytnych Azteków porównywałem do łowców skór i satanistów, lecz chodziło mi o sekty które, jak wspomniał któryś z przedmówców, zdarza się iż składają ofiary czy to ze zwierząt czy to z ludzi. I nie dziwiłem się Twojej reakcji na to, bo sam uważam siebie za humaniste i staram się szanować zarówno prawa ludzi, jak i zwierzą (wegetarianizm ), lecz moja wypowiedź na temat satanistów zostala chyba źle zinterpretowana....albo ja się źle wyraziłem
jesli zaś chodzi o pozostała część wypowiedzi to zgadzam się osobiście ze zdaniem Tlaloca :
QUOTE Patrzac na to oczami Aztekow - coz to jest 20 tys ofiar, jesli zapewni trwanie milionom??
do mnie to przemawia, choć również nie pochwalam praktyk religijnych dawnych Azteków....
pozdrawiam CHUFU
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Patrzac na to oczami Aztekow - coz to jest 20 tys ofiar, jesli zapewni trwanie milionom?? Owszem, wszystko to prawda, jeśli patrzymy na to z punktu widzenia Azteków, ale... My jesteśmy ludźmi cywilizowanymi i wierzymy w etykę i moralność. To pozwala nam oceniać Azteków negatywnie. Poza tym: jeśli ich dizałalność była konieczna do kontynuowania istnienia słońca, to dlaczego ich sąsiedzi nie musieli tego robić? Czyżby Aztecy byli altruistami i postanowili uratować świat dla wszystkich? A może tylko Aztekom słońce świeciło, a reszcie zgasło?
Człowiek, który raz popełnia czyn zbrodniczy, potem wykonuje go z większą łatwością. Tym bardziej, gdy ma na to powszechne przyzwolenie. Aztekom po prostu zatarła się różnica między dobrem i złem. Wpadli w kołowrót zbrodni. Całym społeczeństwem. Założe się, że ta krew przelana na ołtarzach odbijała się na ich psychice i życiu. Na pewno byli agresywni, nadpobudliwi, skłonni do zachowań agresywnych wobec siebie, rodziny i innych. Na pewno życie ludzkie nie stanowiło dla nich większej wartości. pozdr. Tytus
|
|
|
|
|
|
|
Tlaloc
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Przyjaciel forum |
|
Postów: 16 |
|
Nr użytkownika: 65 |
|
|
|
Zawód: Grafik komputerowy |
|
|
|
|
QUOTE Poza tym: jeśli ich dizałalność była konieczna do kontynuowania istnienia słońca, to dlaczego ich sąsiedzi nie musieli tego robić? Czyżby Aztecy byli altruistami i postanowili uratować świat dla wszystkich? A może tylko Aztekom słońce świeciło, a reszcie zgasło?
Aztekowie mieli manie wielkosci i uwazali sie za narod wybrany jako najblizszy wspolpracownik Slonca, to wlasnie oni zostali wybrani do utrzymywania swiata przy zyciu. Watpie czy Aztekom zalezalo na ratowaniu innych - ratowali glownie siebie - reszte swiata przy okazji
QUOTE Na pewno życie ludzkie nie stanowiło dla nich większej wartości.
Jak juz jestesmy przy temacie okrucienstwa, to nalezy zauwazyc ze Hiszpanie wcale nie byli lepsi. Przez 50 lat swojej dzialanosci wymordowali oni wiecej Indian niz zrobili to Aztekowie w calej swojej histori. Powodem "pacyfikacji" indian byla przeciez jakze popularna w owych czasach chec "nawracania pogan", a i tak chodzilo jak zawsze o zloto.
|
|
|
|
|
|
|
|
Aztekowie ze swoimi ceremonialnymi wojnami "kwiatowymi" byli po prostu żałośnie nieskuteczni w walce z konkwistadorami.Aztekowie nieraz umawiali się na wojnę ze swoimi przeciwnikami.Z góry wiedziano kto ma wygrać a kto ma pójść do niewoli,by później zginąć.Ofiary o tym wiedziały i traktowały to bardzo poważnie,starały się dobrze wypaść w ceremonii wyrywania serca.Hiszpanie i inni Europejczycy byli spadkobiercami dwóch stylów prowadzenia wojen.Po Grekach i Rzymianach zostało preferowanie brutalnego starcia twarzą w twarz,aż do całkowitego rozbicia przeciwnika.W trakcie krucjat rycerze zetknęli się ze sztuką wojenną koczowników ze stepów.Stepowcom chodziło o całkowite wyeliminowanie wroga,każdym możliwym sposobem,z wielkim nieraz okrucieństwem.Liczył się tylko cel główny-zabicie wroga,każdym możliwym środkiem,bez litości.Krzyżowcy wojując z Turkami,przejęli tę zasadę.Tak więc Cortes i Pizarro byli "duchowymi"spadkobiercami Greków i Rzymian oraz Seldżuków i Czyngis-chana.Indianie mogli tylko przegrać. Mądrości te wyczytałem w "Historii wojen" Johna Keegana. PS.A co z Inkami ?Nikt nic nie wie? Jak oni toczyli wojny ?
|
|
|
|
|
|
|
Ragnarok
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 53 |
|
Nr użytkownika: 39 |
|
|
|
|
|
|
Te sekty, o których mówicie raczej trudno jest powiązać z Aztekami, to po prostu coś w rodzaju satanistów. Aztekowie zabijali z powodu swojej wiary, teraz Meksyk jest katolicki. Więc może ciężko powiedzieć, że Meksykanie wracają do swoich korzeni, po prostu niektórzy zamieniają się w potwory, ale to się dzieje na całym świecie. Choć możnaby na ten temat długo dyskutować. Teoretycznie każdy mógłby się nawrócić na wiarę Azteckę, ale ta wiara jest całkowicie sprzeczna z obecną nauką. Ale tu z kolei wiemy, że nie jest problemem stawiać wiedzę religijną wyżej niż naukę.
|
|
|
|
|
|
|
CHUFU
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Przyjaciel forum |
|
Postów: 74 |
|
Nr użytkownika: 62 |
|
|
|
|
|
|
QUOTE Teoretycznie każdy mógłby się nawrócić na wiarę Azteckę, ale ta wiara jest całkowicie sprzeczna z obecną nauką. Ale tu z kolei wiemy, że nie jest problemem stawiać wiedzę religijną wyżej niż naukę
Własnie- można by dyskutować. skoro w tej chwili w Europie jest tak wielu nawracających sięna tak zwane neopogaństwo- coraz większe rzesze ludzi w Europie Środkowej (w tym Polsce !!) oraz Skandynawii oddaje dziś część pogańskim bóstom znanym z wierze Słowian jeszcze przed przejściem na chrześcijaństwo. Kiedyś bardzo ciekawy artykuł na ten temat- co prawda przez pryzmat muzyki black i death metalowej, czytałem na łamach "Polityki". Jeżeli znajdę w archiwum tego czasopisma, obiecuję podać link.
QUOTE A co z Inkami ?Nikt nic nie wie? Jak oni toczyli wojny ?
ja niestety właściwie o Inkach nie mam bladego pojęcia, a w internecie w którym chciałem znaleźć podstawowe informacje nie znalazłem bardzo mało. Może chociaż tyle z encyklopedii WIEM,a później poszukam w "tradycyjnych źródłach", czyli ksiązkach :]
Siły zbrojne
Pomimo rozległego obszaru Tawantinsuyu istniał tylko jeden zawodowy oddział wojskowy, będący gwardią przyboczną Inki. Inne oddziały formowano w wypadku wojny, zbierając i łącząc je w związki taktyczne w stolicach dzielnic. Obowiązek służby wojskowej obejmował każdego mężczyznę - poddanego. W armii panowała bardzo surowa dyscyplina. Wziętych do niewoli dowódców nieprzyjacielskich wtrącano do lochów z jadowitymi wężami, a pozostali jeńcy po ukorzeniu się przed świątynią Słońca w Cusco i synem Słońca Inką wracali do ojczyzny, wcielonej już do państwa Inków i od tej chwili byli jego obywatelami, posiadającymi pełnię praw i obowiązków.
pozdrawiam CHUFU
|
|
|
|
|
|
|
CHUFU
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Przyjaciel forum |
|
Postów: 74 |
|
Nr użytkownika: 62 |
|
|
|
|
|
|
Tak na odnowienie dyskusji, przytaczam tutaj króciuki artykł z listopdowej GazetyWyobrcze, może ktoś się nim zaitneresuje i napisze cościekawego an temat kultury Inków
Ruiny Llactapata, opuszczonego przed stuleciami inkaskiego miasta, odnaleziono w peruwiańskiej dżungli
Zespół kierowany przez Brytyjczyka Hugh Thomsona i Amerykanina Gary'ego Zeiglera za pomocą zdjęć w podczerwieni zrobionych z samolotu zlokalizował pozostałości zapomnianego miasta w środku peruwiańskiej dżungli. Llactapata jest usytuowana tuż obok Machu Picchu, inkaskiego centrum religijnego wybudowanego w XV w., i 50 mil na północny zachód od Cuzco - dawnej stolicy imperium Inków w południowej części Peru.
W 1572 r. opuścili je wszyscy mieszkańcy zaraz po tym, jak hiszpańscy konkwistadorzy poszukujący skarbów porwali i zgładzili ostatniego inkaskiego wodza Tupaca Amaru.
Na razie w Llactapata odkryto kamienne zabudowania, m.in. domy i Świątynię Słońca. - To miejsce miało prawdopodobnie duże znaczenie rytualne - uważa Thomson. Jego zdaniem miasto mogło również stanowić spichlerz i dormitorium dla świętego Machu Picchu.
Mimo że o prawdopodobnym istnieniu Llactapaty mówił już Hiram Bingham, który w roku 1912 odkrył ruiny Machu Picchu, dopiero angloamerykańska grupa badaczy zdecydowała się na poszukiwanie zaginionego grodu. W ubiegłym roku ta sama grupa archeologów odkryła ruiny innego inkaskiego miasta Cota Coca położonego 60 mil na zachód od Cuzco.
pozdrawiam i czekam na Inkaskich specjalistów
|
|
|
|
|
|
|
|
Wydaje mi sie , wlasciwie to wyobrazam sobie tych wojowników (np orłów, jaguarów azteckich lub tolteckich 'gigantów') jako wojowników starających się swoją postawą odstraszyc wroga, a z drugiej strony wyglądem i zachowaniem, np blyskawiczny atak z ukrycia lub rajd na glowne punkty miasta/wioski wzbudzenia mysli iz nie są zwykłymi ludzmi. Być może używali środków odurzających i narkotyków by uzyskać nadprzyrodzoną siłę, grymas twarzy, brak odczuwania bólu i niezachamowaną agresję. pozniej przeczytalem iz kazdy z nich na pole walki zabieral kilku 'pomocnikow' do petania jenców, gdyz byli oni najcenniejszym lupem wojennym i sluzyli pozniej jako rytualne ofiary. No to tyle. Przybylem, pomyslalem, napisalem...
|
|
|
|
|
|
|
Hubertus
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 1 |
|
Nr użytkownika: 2.537 |
|
|
|
|
|
|
Na wstępie chciałem podziękować Sarnie za wysiłek jaki włożył w przebrnięcie przez mój-przyznaje nie najkrótszy post na temat ofiar ludzkich w Mezoameryce.Teraz chciałbym co nieco napomknąć (być może trochę off-topic)na temat sposobów walki i uzbrojenia w Mezoameryce i Imperium Inków.Najpierw zajmijmy się Aztekami.Jak już wspominano wcześniej Aztekowie mieli zupełnie inny sposób zapatrywania się na wojnę od -nie tylko Europejczyków-ale również na przykład Inków.Aztekowie pojmowali wojnę jako specyficzny rytuał.Oczywiście nie w 100% gdyz i oni prowadzili wojny dla zdobycia terytoriów a także raczej trudno wyobrazić sobie ,że wszyscy ich przeciwnicy z ochotą dawali się brać do niewoli.Pierwotnie sposób walki Azteków nie odbiegał niczym od "ogólnoświatowych" standardów:azteccy wojownicy walczyli aby zabijać na polu walki(świadczy o tym na przykład zdobycie Azcapotzalco).Zmieniło się to wraz z reformą religijną Tlacaelela,który wmówił Aztekom,że są wybranym narodem słońca przeznaczonym do utrzymywania porządku wszechświata za pomocą krwi ofiar ludzkich składanych bogom.Aztekowie musieli odtąd nieustannie prowadzić wojny aby zaspokoić swe wiecznie łaknące krwi bożyszcza.Najceniejszym efektem bitewnego starcia mógł być jedynie żywy jeniec ,którego można było potem złożyć w ofierze.Dlatego podczas walki aztecki wojownik robił co mógł aby nie zabić swego przeciwnika ale schwytać go żywcem.W tym celu każdy wojownik z klanu Jaguarów czy też Orłów miał swoich pomocników,którzy pilnowali schwytanych jeńców.Ponieważ każdy woj działał na własną rękę powodowało to ,że podczas bitwy ginęła całkowicie jakakolwiek myśl taktyczna a utarczka przypominała bardziej grę w berka niz prawdziwą bitwę.Siły azteckie nieustannie ulegały rozproszeniu .W konfrontacjach z sąsiadami te karygodne z punktu widzenia europejskiej taktyki zwyczaje nie stanowiły przeszkody gdyż wojowniczość Azteków budziła ogólny postrach i dawała im już na starcie psychologiczną przewagę dzięki czemu aztecka armia wygrywała prawie wszystkie bitwy.To co przerażało azteckich sąsiadów nie mogło jednak uczynić żadnego wrażenia na Hiszpanach,którzy szybko połapali się w zwyczajach wojennych ludów Mezoameryki i bez litości wykorzystali swą przewagę.Stała za nimi stalowa broń,mit o Quetzalcoatlu,psychologiczne wrażenie jakie wywierało uzycie broni palnej a nade wszystko świetne żołnierskie rzemiosło.Aztecki wojownik obarczony jego wojennymi przyzwyczajeniami nie miał w starciu z konkwistadorem prawie żadnych szans.Choć należy nadmienić ,że broń aztecka mimo iż nie wykonana z metalu nie była wcale taka marna jak niektórzy mogli by sądzić.W starciu wręcz Aztekowie używali np.włóczni z obsydianowymi grotami.Ostrość i twardość takiego grotu była wręcz potworna.Oczywiście materiał jakim był obsydian mia również swoje wady przede wszystkim bardzo dużą kruchość.Aztekowie radzili sobie z tym w ten sposób ,że szczelnie oplatali cały grot klkoma warstwami sznurka tak ,że jedynie niewielka jego część wystawała na zewnątrz.Grot wbijał się w ciało jak skalpel chirurga a poszrpane brzegi ostrza powodowały dodatkowe straszliwe obrażenia.Włócznie dzieliły się na przeznaczone do walki wręcz (o dł.do ok 1,5m) oraz oszczepy przeznaczone do rzucania za pomocą miotacza (wydrążonego kawałka drewna w którego zagłębieniu osadzano koniec drzewca włóczni).Wprawny oszczepnik mógł prawdopodobnie rzucać na odległość do 60m .Aztekowie stosowali również łuki i strzały ale w starciu z Hiszpanami dużo skuteczniejszą bronią okazały się tak często niesłusznie wykpiwane proce.Proca była "aztecką bronią palną".Była ona niezwykle łatwa do wykonania ,amunicja leżała prawie wszędzie (choć najskuteczniejsze były okrągłe rzeczne kamyki).Widziałem esperyment na którym pocisk wyrzucony przez niezbyt wprawnego procarza-archeologa uderzył w głowę manekina z prędkością prawie 300 km/h!Manekin stracił pół twarzy.Jeszcze straszliwszą bronią był meksykański miecz macuihatl(nie jestem pewien czy tak to się pisze).Można go sobie wyobrazic jako maczetę tyle ,że nie wykonaną z metalu a z drewna z ostrzem przypominającym zęby piły łańcuchowej a wykonanym z obsydianowych płytek.Wyglądem macuihatl rzeczywiście przypominał miecz i tak tez jest często określany w literaturze.Aby potwierdzić skuteczność tej broni wystarczy powiedzieć,ze jeden z tlaskalańskich wojowników jednym tylko ciosem odrąbał łeb koniowi hiszpańskiego konkwistadora.Słowa Diaza potwierdziły zresztą wyniki esperymentu.Po niezbyt silnym ciosie ostrze zagłębiło się w tuszę wołową na ponad 20 cm! Oczywiście macuihatl miał swoje wady: nie nadawał się do szermierki ,parując cios rapieru aztecki wojownik narażał swój oręż na -w najlepszym wypadku wyszczerbienie obsydianowego ostrza.Po kilku wymianach ciosów z rapierem macuihatl nie nadawał się już do niczego.Nieco skuteczniejsza była odmiana macuihatl przypominająca bardziej maczugę czy pałkę (również najeżona obsydianem ale posiadająca masywną głownię podczas gdy klasyczna wersja była płaska).W zasadzie dopiero Cuauhtemoc próbował zmienić obyczaje wojenne Azteków ale wtedy nie było już innego wyjścia walka bowiem przybrała charakter wojny wyzwoleńczej i nie można juz było uganiać się za jeńcami po polu walki.Jako obrońcy Tenochtitlan Aztekowie nieco zrehabilitowali się za wcześniejsze elementarne błędy w dziedzinie taktyki,zerwali też z ideą czystej wojny bowiem zaczęli stosować zasadzki i atak z zaskoczenia czym wcześniej się brzydzili.I prawdę powiedziawszy mieli szansę zwyciężyć Corteza gdyby nie epidemia ospy ,która zabiła 2/3 azteckiej populacji oraz zdrada w łonie trójprzymierza. Jeśli chodzi o armię Inków to można śmiało powiedzieć była to jedyna prawdziwa armia w przedkolumbijskiej Ameryce.Inne "armie" były raczej tylko bezładnymi zgrajami wojowników.Inkaska armia znała podział na mniejsze związki taktyczne.Istnieli dziesiętnicy,setnicy i tysiącznicy ,którzy oczywiście nosili odpowiednie nazwy w jęz.keczua. Istniały formacje jednolicie uzbrojone na przykład łucznicy,procarze,oddziały piechoty uzbrojone w różne rodzaje włóczni,formacje uzbrojone w maqany (maqana to broń przypominająca z grubsza europejską wekierę,czasem zupełnie niepozorna a czasem rozrośnięta do rozmiarów potężnej maczugi o głowicy najeżonej kolcami z brązu ).Inkaska armia miała swoich generałów(np.Ruminawi,Kis Kis,Chalkuk Chimu a wcześniej Apu Mayta i Vicakiraw).Inkowie mieli pojęcie o taktyce i strategii(przykłady wojna z Czankami w 1437 i później za panowania Yahuara Huakaka (Wirakocha Inca)gdzie otoczenie Czanków pod Cuzco przypominało wręcz manewr Hannibala pod Kannami,czy tez cała kampania przeciwko Chimu czy ludom Kara w Ekwadorze).W starciu w przeciwieństwie do Azteków inkaska armia dążyła do unicestwienia przeciwnika.Inkowie znali nawet odnaczenia wojskowe.I przyznawano je -kolejne przeciwieństwo Azteków-wojownikom ,którzy zabili w walce jak największą ilość wrogów.Stanowiły je okrągłe blaszki-medale zawieszane na szyi.Inowie nie byli tepymi góralami lecz potrafili uczyć się na doświadczeniach .Pięknym przykładem jest tu oblęzenie Cuzco przez Manco Capaca.Gdzie Inkowie zmusili pojmanych hiszpańskich jeńców do tego aby nauczyli ich posługiwać się bronią palną i jeździć konno.Manco Capac stworzył pierwszy indiański oddział arkabuzerów i pierwszy oddział kawalerii!!Później w niedostępnych górach Vilcabamba w jednej z warownii powstał warsztat rusznikarski,prodikowano proch...Pamiętajmy ,że Inkowie prowadzili długą wieloletnią wojnę partyzancką z Hiszpanami i kampania peruwiańska wcale nie zakończyła się na pojmaniu Atahualpy o czym niektórzy zapominają.W toku tych walk inkascy wojownicy przejmowali uzbrojenie i sposób walki Europejczyków.Nawet zresztą wcześniej Inkowie dysponowali najbardziej przyzwoitym uzbrojeniem w całej przedkolumbijskiej Ameryce a to głównie dlatego,że do wyrobu broni powszechnie stosowali metal.I to wcale nie złoto jak by chcieli niektórzy ale rózne odmiany brązu oraz spiż.Jak wiadomo metalurgia w Nowym Świecie osiągnęła najwyższy poziom właśnie w andyjskim kręgu kulturowym.Mimo ,że nie znali miechu peruwiańscy kowale potrafili osiągać wysokie temperatury w swych piecach.Do podsycania ognia używano ludzkich płuc.W zależności od wielkości wytopu ustawiono nawet do kilkudziesięciu ludzi nad wąskim wlotem powietrza do pieca.Kazdy z nich wyposażony był w długą drewnianą czy też trzcinową rurkę i wszyscy w zgodnie ustalonym przez mistrza wytopu rytmie regularnie wdmuchiwali powietrze do środka.To zdumiewające ale ta prymitywna technika pozwalała na osiąganie temperatur pozwalających nawet na odlewanie wyrobów z platyny(znaleziono takie przedmioty na terenie Peru).Choć jak się wydaje tu skuteczniejsze mogły się okazać piece wykorzystujące naturalne wiatry.Znaleziono pozostałości takich dymarek ,których konstrukcja jednoznacznie zakładała wykorzystanie siły wiatru do podsycania temperatury w piecu.Z brązu wyrabiano na przykład groty do włóczni.W Peru używano kilku rodzajów włóczni i oszczepów jedne służyły do walki wręcz a inne do rzucania.Długość drzewca włóczni wahała sie od niespełna 1,5 m do ponad 3.Groty miały trójkątny kształt i czasem były zakończone zadziorami.Osadzane były bądź poprzez wbicie w drzewce i umocowanie sznurem bądź na tulejce.Inkowie znali nawet halabardy.Jeden z rodzajów włóczni inkaskiej jest właściwie zmniejszoną nieco kopią europejskiej halabardy z ostrzem jak u włóczni i odstającym z boku czekanem do rąbania.Długośc grotu mogła sięgnąć 30-40cm.Do walki wręcz służyła również wspomniana maqana oraz róznego rodzaju maczugi.Inkowie nie znali miecza nawet zbliżonego do azteckiego.Stosowali jedynie krótkie noże tumi(prawdopodobnie gdyż obecnie sądzi sie ,że miały one przeznaczenie liturgiczne choć ich konstrukcja dobrze nadaje się do zadawania ran ciętych)Można by jeszcze wiele napisać np. obudownictwie obronnym Inków ale będę już kończył gdyż rozpisałem się ponad miarę.Jeśli się gdzieś minąłem z prawdą proszę o sprostowania.
|
|
|
|
|
|
|
Sosylos
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 6 |
|
Nr użytkownika: 2.954 |
|
|
|
|
|
|
Ja chciałem tylko napisać, że Cortez nigdy nie podbiłby Tenochtitlanu i całego imperium azteckiego gdyby nie prawie 100 tysięczna armia sojuszniczych indian, którzy byli przez lata uciskani przez Azteków, a teraz przeszli na stronę Corteza. Byli to np. Tlaxcallanie i wiele innych ludów.Poza tym pierwsza próba zdobycia stolicy za pomocą swoich 508 konkwistadorów, 100 marynarzy i 16 koni (poza tym prawdopodobnie od 5000 do 10000 sojuszników indian)nie powiodła się. Co prawda zajął on na jakiś czas miasto, dzięki przekonaniu Montezumy o boskości Corteza, jednak wkrótce Aztekowie zabili okazującego słabość wobec wroga Montezumę, obwołali nowego króla i wzniecili powstanie. Hiszpanie musieli uciekać z miasta przez wąską groblę. Prawie połowa zginęła, wielu dostało do niewoli, z przeznaczeniem na złożenie w ofierze. Wśród nich był Cortez, jednak hiszpański żołnierz Olea na czele małego oddziału odbił go. Cortez sciągnął posiłki do Veracruz i po pół roku spróbował ponownie. Tym razem miał ok. 1000-1500 konkwistadorów, kilka armat i prawie 100 tys. indiańskich sojuszników. Po 93 dniach oblężenia liczącego od 200 do 500 tys. mieszkańców miasta, obrońcy poddali się. Niedługo potem całe imperium znalazło się pod kontrolą Hiszpanów.
|
|
|
|
|
|
|
archeolożka
|
|
|
I ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 35 |
|
Nr użytkownika: 5.230 |
|
|
|
Zawód: studentka |
|
|
|
|
w ciagu 4 dni zostalo zlozonych w ofierze okolo 20 tysiecy ofiar[/QUOTE] W ostatni poniedziałek brałam udział w seminarium prowadzonym przez wybitnego specjalistę w dziedzinie "aztekologii" , profesora Juana Jose Batalla Rosado. Otóż twierdzi on słusznie, że jest fizyczną niemożliwością złożenie 20 tys. ofiar w ciągu 4 dni. Po pierwsze Aztekowie składali ofiary z ludzi w ten sposób, że czterech kapłanów rozciągało delikwenta na ołtarzu, a piąty, przy pomocy noża z obsydianu wyrywał mu serce. Wspomniana liczba ofiar została rzekomo złożona podczas ceremonii fundacji Templo Mayor, głównej świątyni Tenochtitlanu. Czyli na szczycie świątyni stało 5 kapłanów i taśmowo składali w ofierze, tak? Musieliby zatem załatwić 5000 osób jednego dnia. Czyli 208 osób na godzinę. Czyli na minutę...? No właśnie. Jest to fizycznie niemożliwe. Skąd więc ta informacja? Otóż pochodzi ona z azteckiego kodeksu (taka księga), który powstał w okresie KOLONIALNYM, a więc w okresie dominacji politycznej Hiszpanów w Meksyku. Hiszpanie mieli wówczas wpływ na tworzenie kodeksów i, jak wskazują na to badania profesora Batalli, te "20 tys. ofiar" stanowiło element hiszpańskiej propagandy, mającej pokazać Azteków jako okrutny i barbarzyński lud i tym samym usprawiedliwić konkwistę. Więc nie wierzcie we wszystko, co piszą
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|