Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
5 Strony  1 2 3 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Chile: mylacy obraz ekonomicznej prosperity
     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 26/10/2019, 21:18 Quote Post

22 pazdziernik:
Setki lotów z Santiago odwołanych. Wszystko przez gwałtowne protesty w stolicy
Chaos w Santiago, stolicy Chile, przeniósł się również na międzynarodowe lotnisko. Loty odwoływane są jeden za drugim i choć wyglądało na to, że wtorek przyniesie poprawę, na razie sytuacja wciąż jest nieciekawa. Problemy są przede wszystkim z opuszczeniem miasta.

Od kilku dni Chile pogrążone jest w gwałtownych protestach mieszkańców. Wszystko zaczęło się od stolicy kraju, Santiago, które do dziś pogrążone jest w kompletnym chaosie. W mieście obowiązuje stan wyjątkowy i godzina policyjna (od 19 do 6). Z powodu podpaleń zawieszono też pracę autobusów miejskich i zamknięto metro (z powodu zdewastowania bardzo wielu stacji).
Niestety niedziałające autobusy i podziemna kolejka to niejedyny problem mieszkańców i osób odwiedzających Santiago. Chaos panuje również na stołecznym lotnisku (SCL), z którego masowo odwoływane są loty.
Problemy zaczęły się w weekend, a najwięcej samolotów odwołano w niedzielę i poniedziałek. Reuters poinformował, że lotnisko w niedzielę nie było w stanie normalnie pracować, bo załogi linii lotniczych i personel samego lotniska miał problemy z dotarciem do portu lotniczego. Dodatkowym utrudnieniem jest godzina policyjna.
Branżowy portal Airline Geeks dodaje, że od soboty do poniedziałku odwołano 250 lotów, a na lotnisku panuje ogromny tłok, bo tysiące pasażerów wciąż czekają w terminalu na swoje samoloty. Na szczęście władze lotniska rozdają podróżnym przekąski i napoje, a niektóre linie lotnicze - m.in. narodowy przewoźnik LATAM Airlines - oferują darmową zmianę terminu lotu.
Wtorkowy poranek również nie zaczął się najlepiej dla lotniska w stolicy Chile. Dziesiątki lotów już zostało odwołanych, a ciężko przewidzieć, jak sytuacja będzie wyglądała w dalszej części dnia (w Chile jest o pięć godzin wcześniej niż w Polsce).
Dane z serwisu Flightradar24 pokazują, że skala problemu wciąż jest bardzo duża. Większość przylotów niemal ze wszystkich stron świata jest już odwołana. Tylko nieliczne odbędą się zgodnie z rozkładem, z czego duża część będzie opóźnionych.
Ze zdecydowanie większym problemem muszą jednak mierzyć się osoby chcące wydostać się z Santiago. Od godziny 1:30 do 8:30 ani jeden samolot (spośród kilkudziesięciu) nie wyleciał zgodnie z rozkładem. Spora część z nich jest odwołana, jednak dużo jest również opóźnionych. Na szczęście na bieżąco o problemach lotnisko w Santiago informuje na Twitterze.
Władze portu aktualizują też status poszczególnych lotów na swojej stronie internetowej. Stąd też wiadomo, że opóźnienia są gigantyczne. Dla przykładu, na lot do Mataveri na Wyspie Wielkanocnej podróżni poczekają 329 minut dłużej, a do Córdoba w Argentynie powinni wystartować ze 190-minutowym opóźnieniem.
Bardzo możliwe, że problemy lotniska w Santiago dotkną też wielu zagranicznych turystów. Stolica kraju jest siedzibą i lotniskiem transferowym dla linii LATAM, gdzie realizowane są przesiadki na loty krajowe po Chile. A te - w wielu przypadkach - są odwoływane.
Skontaktował z nami Czytelnik, który wybiera się dziś na urlop na pustynię Atakama na północy kraju. Jego lot ma być realizowany z przesiadką w Santiago, dlatego obawia się on, że utknie na lotnisku w stolicy Chile, które w chwili obecnej jest bardzo zatłoczone. Podobnych przypadków zapewne jest więcej, bo do miasta Calama na słynnej chilijskiej pustyni można dostać się niemal wyłączenie z przesiadką w Santiago.

(Gazeta.pl)



Chile i masowe protesty. W najbogatszym kraju Ameryki Południowej nierówności wypchnęły ludzi na ulice
W Chile od trzech tygodni trwają protesty. Od kilkunastu dni dochodzi do gwałtownych starć pomiędzy policją a protestującymi, żądającymi głębokich reform społecznych. Ludzie mają dość biedy i dużych nierówności społecznych. Co do tego doprowadziło?

Przeciętne wyobrażenie o Chile bardzo kłóci się zarówno z podstawowymi liczbami opisującymi chilijską gospodarkę, jak i brutalnymi i masowymi protestami, która trwają tam od 6 października. W ostatni piątek, 25 października, w wielkim marszu (tym razem pokojowym) według szacunków wzięło udział milion ludzi.
Ktoś może spytać, skąd tak wielki wybuch gniewu, skoro Chile pod względem wysokości PKB na głowę jest najbogatszym krajem Ameryki Południowej. Do tego w ubiegłym roku tamtejsza gospodarka rozwijała się w tempie około 4 proc., w tym niewiele wolniej.
Z danych rządowych statystyków wynika też, że w skrajnej nędzy żyło w 2006 roku niemal 30 proc. Chilijczyków, a teraz niecałe 8 proc. Poza tym rosną pensje - w ciągu ostatnich pięciu lat powiększyły się realnie, a więc uwzględniając inflację, o 4 proc.
Niestety to wszystko to tylko jedna strona medalu. Za tymi liczbami stoją inne, dużo ważniejsze dla wielu Chilijczyków i dobrze wyjaśniające potężny wybuch gniewu.
Chile tak naprawdę to raj dla ludzi bogatych i przedsiębiorczych. Potwierdza to wysokie, bo 18. miejsce Chile w rankingu wolności gospodarczej. My dla porównania zajmujemy w nim 46. miejsce, przy bardzo podobnym PKB na głowę, oscylującym dookoła 15 tys. dol.
Chilijski rząd zbiera proporcjonalnie dużo mniej podatków od polskiego, co widać w liczbie mówiącej o wydatkach publicznych względem PKB. W Chile ten wskaźnik wynosi 25,2 proc., w Polsce 41,3 proc.
To wyraźnie sugeruje, że zakres bezpłatnych usług publicznych w Chile musi być mniejszy niż w Polsce i jest tak w istocie. Chilijczycy nie mają powszechnych bezpłatnych studiów, państwowa opieka zdrowotna daje jeszcze mniej niż nasza, a o takim luksusie jak 500 plus, mogą sobie co najwyżej pomarzyć.
Nierówności w Chile są ogromne. Przede wszystkim mówi nam to podstawowy wskaźnik Giniego, który sięga tam 0,45 - to więcej niż np. w Meksyku i najwięcej spośród 30 krajów OECD, do których Chile też należy (współczynnik Giniego dotyczy nierówności dochodowych w społeczeństwie, im wyższy, tym rozkład dochodów jest bardziej nierównomierny).
Wysokie koszty życia i nędzne płace
W praktyce wysokie nierówności w Chile oznaczają np., konieczność wzięcia 15 letniego kredytu przez znaczną część młodych Chilijczyków zainteresowanych studiami - trzeba za nie zapłacić. Poważna choroba w Chile przekłada się też dla wielu obywateli na ogromne problemy finansowe będące pochodną konieczności sięgnięcia po duży kredyt na cele zdrowotne. Emerytury, oparte głównie na samodzielnym zbieraniu oszczędności w prywatnych funduszach emerytalnych, są w znakomitej większości głodowe lub niemal głodowe.
Przy tym obsługa wszelkich pożyczek i pokrywanie wysokich kosztów życia jest dla znacznej części Chilijczyków bardzo trudne, bo połowa z nich zarabia 400 tys. chilijskich pesos lub mniej, czyli równowartość 550 dolarów (trochę ponad 2100 zł). To bardzo boli w kraju, gdzie rząd prawie nic nie daje "za darmo".
W tym świetle potężny wybuch gniewu Chilijczyków absolutnie nie dziwi. Ani też pozornie błahy bezpośredni powód wybuchu zamieszek, czyli relatywnie drobna podwyżka biletów w komunikacji publicznej. Chile może być dowodem na to, że wolny rynek i daleko idąca deregulacja gospodarki to nie jedyne elementy niezbędne do tego, by zbudować dobrobyt.

(Gazeta.pl)


N_S

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Sarim
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 848
Nr użytkownika: 67.804

 
 
post 27/10/2019, 0:28 Quote Post

W Chile problemem nie jest bieda, tylko bogactwo.

Poziom życia najwyższy w Ameryce Południowej) (nawet przeciętne 550 USD to marzenie każdego kraju w Ameryce Południowej) nie ma znaczenia bo liczą się tylko emocje, a bogactwo jest relatywne. Protesty to efekt sukcesu Chile bo poziom życia rośnie za szybko - oglądanie efektywnie pracującego sąsiada, który zbiera owoce swojej pracy nie jest przyjemne gdy nasza efektywność jest niższa. Kraj się bogaci, ludzie są syci, gospodarka się kręci - idealny czas na rewolucję!
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.268
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 27/10/2019, 8:14 Quote Post

QUOTE(Sarim @ 27/10/2019, 1:28)
W Chile problemem nie jest bieda, tylko bogactwo.

Poziom życia najwyższy w Ameryce Południowej) (nawet przeciętne 550 USD to marzenie każdego kraju w Ameryce Południowej) nie ma znaczenia bo liczą się tylko emocje, a bogactwo jest relatywne.
*


Istotne są przy tej kwocie koszty utrzymania.

A co jest problemem w tym kraju, to można poczytać np. w różnych artykułach, które się ostatnio ukazały.
Chyba że ty wiesz to lepiej od samych Chilijczyków.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Adiko
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.388
Nr użytkownika: 81.745

Adam
Zawód: specjalista
 
 
post 27/10/2019, 21:05 Quote Post

QUOTE(Fuser @ 27/10/2019, 8:14)
QUOTE(Sarim @ 27/10/2019, 1:28)
W Chile problemem nie jest bieda, tylko bogactwo.

Poziom życia najwyższy w Ameryce Południowej) (nawet przeciętne 550 USD to marzenie każdego kraju w Ameryce Południowej) nie ma znaczenia bo liczą się tylko emocje, a bogactwo jest relatywne.
*


Istotne są przy tej kwocie koszty utrzymania.

A co jest problemem w tym kraju, to można poczytać np. w różnych artykułach, które się ostatnio ukazały.
Chyba że ty wiesz to lepiej od samych Chilijczyków.
*


Koszty utrzymania podobne do innych MEGA-Polis Ameryki południowej. Trochę taniej jest w Argentynie która co raz to bankrutuje, czy o wiele biedniejszej Boliwii.

Jak było w innym wątku, jeżeli jest tak źle, to dlaczego setki tysięcy ludzi z sąsiednich krajów imigruje tam za pracą i lepszym życiem?
https://en.wikipedia.org/wiki/Immigration_to_Chile
Santiago to prawie 7 mln ludzi czyli nawet ok 40 % populacji całego kraju.

Nie ma tam dobrobytu jak na zachodzie, ale standardy, jak na Amerykę Południową są bardo dobre. No i wiadomo, żeby utrzymać się i żyć na dobrym poziomie, trzeba ciężko pracować, bo za darmo państwo tam daje niewiele. Jak pisał Sarim, utrzymujący się dobrobyt oraz stosunkowo stabilny ale niski wzrost gospodarczy wywołał zniecierpliwienie biedniejszych, którzy nie mogą się doczekać szybkiej poprawy swoich warunków życia.

No i obecna prawicowa władza, zapewne rozdrażnia społeczeństwo z panujaca wsrod niego wysoką (jak to bywa w Ameryce Południowej) popularnością idei lewicowych.

Ten post był edytowany przez Net_Skater: 28/10/2019, 17:40
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.268
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 28/10/2019, 18:38 Quote Post

QUOTE(Adiko @ 27/10/2019, 22:05)
Jak było w innym wątku, jeżeli jest tak źle, to dlaczego setki tysięcy ludzi z sąsiednich krajów imigruje tam za pracą i lepszym życiem?
*


Powód, jak wszędzie. Bo mogą mieć lepsze warunki egzystencji niż w swoim rodzinnym kraju.
Tylko co to ma wspólnego z problemami Chilijczyków?
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
Sarim
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 848
Nr użytkownika: 67.804

 
 
post 28/10/2019, 22:20 Quote Post

QUOTE(Fuser @ 27/10/2019, 8:14)
Istotne są przy tej kwocie koszty utrzymania.

A co jest problemem w tym kraju, to można poczytać np. w różnych artykułach, które się ostatnio ukazały.
Chyba że ty wiesz to lepiej od samych Chilijczyków.
*


Nie wiem w którym miejscu neguję, że te problemy nie istnieją. Stwierdzam jedynie, że obiektywnie rzecz biorąc Chilijczycy powodów do demolowania miasta nie mają, ale przy tego rodzaju protestach obiektywne przesłanki nie mają żadnego znaczenia. Stąd demolowania miasta nie jest oczywiście uzasadnione ale w pełni wytłumaczalne jak wyraz sprzeciwu wobec faktu, że inni żyją jeszcze lepiej niż ja.

Gdy do sytuacji ekonomicznej (stały, niewysoki wzrost ekonomiczny powodujący powolny ale stabilny wzrost poziomu życia) dodasz latynoską kulturę (gorące głowy) to demolowanie miasta nie wydaje się niczym zaskakującym.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.268
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 29/10/2019, 19:11 Quote Post

QUOTE(Sarim @ 28/10/2019, 23:20)
QUOTE(Fuser @ 27/10/2019, 8:14)
Istotne są przy tej kwocie koszty utrzymania.

A co jest problemem w tym kraju, to można poczytać np. w różnych artykułach, które się ostatnio ukazały.
Chyba że ty wiesz to lepiej od samych Chilijczyków.
*


Nie wiem w którym miejscu neguję, że te problemy nie istnieją. Stwierdzam jedynie, że obiektywnie rzecz biorąc Chilijczycy powodów do demolowania miasta nie mają, ale przy tego rodzaju protestach obiektywne przesłanki nie mają żadnego znaczenia. Stąd demolowania miasta nie jest oczywiście uzasadnione ale w pełni wytłumaczalne jak wyraz sprzeciwu wobec faktu, że inni żyją jeszcze lepiej niż ja.

Gdy do sytuacji ekonomicznej (stały, niewysoki wzrost ekonomiczny powodujący powolny ale stabilny wzrost poziomu życia) dodasz latynoską kulturę (gorące głowy) to demolowanie miasta nie wydaje się niczym zaskakującym.
*


Nie wiem w ogóle, jakie mogą być powody uzasadniające demolowanie miasta.
Nie wiem też, skąd to przekonanie, że protestują nie z powodu swoich kłopotów, ale z tego, że ktoś inny (kto?) ma lepiej.

Ten post był edytowany przez Fuser: 29/10/2019, 19:42
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
poldas372
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 11.890
Nr użytkownika: 19.336

 
 
post 29/10/2019, 19:16 Quote Post

Podobnie było w przypadku protestów we Francji.
Czyżby tam też gorące głowy były?
Chile jest ciekawym przykładem porównawczym dla Polski.
Ta sama średnia płaca i bardzo podobny poziom dzietności.
To państwo było podawane jako wzorzec do rozwoju przez środowisko konserwatywnych liberałów, czyli obecnie (circa) Konfederacja.
Tamtejszy wolnorynkowy system emerytalny się nie sprawdził.
Aktualnie średnia emerytura wynosi tam około 1060 PLN (w przeliczeniu).
Warto z tych doświadczeń wyciągać wnioski.
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Adiko
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.388
Nr użytkownika: 81.745

Adam
Zawód: specjalista
 
 
post 29/10/2019, 21:42 Quote Post

QUOTE(poldas372 @ 29/10/2019, 19:16)
Podobnie było w przypadku protestów we Francji.
Czyżby tam też gorące głowy były?

No tak, porównanie do Francji, tam też "bieda aż piszczy" - trzeba protestować. Nie to jak w takiej np. Polsce, gdzie nie widać protestów, więc żyje się doskonale? Ale chwila, w Polsce tak doskonale się żyje że wyemigrowało niemal 2 miliony młodych !
QUOTE(poldas372 @ 29/10/2019, 19:16)
Chile jest ciekawym przykładem porównawczym dla Polski.
Ta sama średnia płaca i bardzo podobny poziom dzietności.
To państwo było podawane jako wzorzec do rozwoju przez środowisko konserwatywnych liberałów, czyli obecnie (circa) Konfederacja.

Chile ma nieporównywalnie gorzej od Polski - brak bogatych sąsiadów którzy przenosiliby produkcję (jak Niemcy do Polski), brak UE i bogatych rynków zbytu itd.
Zatem to, że mimo licznych trudności wybijają się wśród swoich sąsiadów i jak piszesz, w ogóle mają "tą samą płacę średnią" itd, jest już ich wielkim sukcesem. Dlatego słusznie są przedstawiane jako wzorzec dobrych rozwiązań i rozwoju. Zwłaszcza w porównaniu do takich eksperymentów/niewypałów rozwojowych, jak te z Wenezueli (w ogólę ich autorzy powinni zostać skazani na karę śmierci za gnębienie swoich obywateli).
QUOTE(poldas372 @ 29/10/2019, 19:16)
Tamtejszy wolnorynkowy system emerytalny się nie sprawdził.
Aktualnie średnia emerytura wynosi tam około 1060 PLN (w przeliczeniu).
Warto z tych doświadczeń wyciągać wnioski.

Dlaczego się nie sprawdził? Jeżeli ktoś odprowadził mało niskich składek, to dostanie małą emeryturę. Jej wysokość zależy od stażu pracy i nagromadzonego kapitału. Tak w ogóle, to wysokość składek jest ok połowę niższa niż w Polsce, więc jak można się dziwić, że z tak niższego kapitału jest niższa emerytura?

Natomiast ich system emerytalny jest jedną ze składowych sukcesu gospodarki - prężna ekonomia, bardzo niskie zadłużenie państwa (system emerytalny niemal sam się finansujący) wpływają na rekordowo wysoką stopę oszczędności obywateli, dobre warunki finansowania i rozwoju dla firm itd.

Obecny prezydent jest bratem twórcy obecnego systemu emerytalnego, ludzie wybrali go w demokratycznych wyborach, więc chyba tragedii w tym nie widzą?
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
poldas372
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 11.890
Nr użytkownika: 19.336

 
 
post 29/10/2019, 22:24 Quote Post

QUOTE(Adiko @ 29/10/2019, 22:42)
No tak, porównanie do Francji, tam też "bieda aż piszczy" - trzeba protestować. Nie to jak w takiej np. Polsce, gdzie nie widać protestów, więc żyje się doskonale? Ale chwila, w Polsce tak doskonale się żyje że wyemigrowało niemal 2 miliony młodych !
Tylko w jakim okresie czasu? Zakładam że to około 15 lat.
Równolegle zastępują ich przybysze ze Wschodu.
QUOTE
Chile ma nieporównywalnie gorzej od Polski - brak bogatych sąsiadów którzy przenosiliby produkcję (jak Niemcy do Polski), brak UE i bogatych rynków zbytu itd.

Byłem przekonany że w ramach globalizacji ten problem został rozwiązany.
Zresztą np: Hongkong, Singapur, RPA, miały jeszcze gorzej, a mimo to, dawały radę.

QUOTE
Jeżeli ktoś odprowadził mało niskich składek, to dostanie małą emeryturę. Jej wysokość zależy od stażu pracy i nagromadzonego kapitału. Tak w ogóle, to wysokość składek jest ok połowę niższa niż w Polsce, więc jak można się dziwić, że z tak niższego kapitału jest niższa emerytura?
Właśnie się dziwią.
Aczkolwiek Twoja diagnoza jest trafna.

QUOTE
Natomiast ich system emerytalny jest jedną ze składowych sukcesu gospodarki - prężna ekonomia, bardzo niskie zadłużenie państwa (system emerytalny niemal sam się finansujący) wpływają na rekordowo wysoką stopę oszczędności obywateli, dobre warunki finansowania i rozwoju dla firm itd.
Zgoda.
Sam postrzegam te protesty jako coś na wzór Rewolucji Francuskiej, aby tak sobie poprawić, żeby mieć jeszcze gorzej.


 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.268
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 30/10/2019, 18:23 Quote Post

QUOTE(Adiko @ 29/10/2019, 22:42)
Obecny prezydent jest bratem twórcy obecnego systemu emerytalnego, ludzie wybrali go w demokratycznych wyborach, więc chyba tragedii w tym nie widzą?
*


A u nas jeden z braci jest szefem rządowej telewizji, a drugi największej opozycyjnej gazety. I jakie wnioski można z tego wysnuć?
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
Napoleon7
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.975
Nr użytkownika: 58.281

 
 
post 30/10/2019, 18:32 Quote Post

CODE
Zatem to, że mimo licznych trudności wybijają się wśród swoich sąsiadów i jak piszesz, w ogóle mają "tą samą płacę średnią" itd, jest już ich wielkim sukcesem.

Chile "wybijało się" praktycznie zawsze. W zasadzie od połowy XIX wieku. Było jednym z bardziej "europejskich" państw Ameryki Łacińskiej. I jednym z bogatszych. Dzięki w miarę stabilnemu systemowi politycznemu i liberalnej polityce rozwijała się per saldo lepiej niż inne państwa. Więc pozycja Chile jako taka nie może być zaskoczeniem.

Problem tkwi bardziej w ambicjach. Ograniczenie zaś roli państwa musi doprowadzić prędzej czy później do poważnych rozwarstwień ludności w zakresie majątkowym. A to, w połączeniu z ambicjami, budzi frustrację. Jedynym sposobem na uniknięcie tego jest redystrybucja środków przez państwo. Na razie nikt nic lepszego nie wymyślił. A Chile jest tego namacalnym dowodem.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
Adiko
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.388
Nr użytkownika: 81.745

Adam
Zawód: specjalista
 
 
post 30/10/2019, 22:23 Quote Post

QUOTE(Napoleon7 @ 30/10/2019, 18:32)
CODE
Zatem to, że mimo licznych trudności wybijają się wśród swoich sąsiadów i jak piszesz, w ogóle mają "tą samą płacę średnią" itd, jest już ich wielkim sukcesem.

Chile "wybijało się" praktycznie zawsze. W zasadzie od połowy XIX wieku. Było jednym z bardziej "europejskich" państw Ameryki Łacińskiej. I jednym z bogatszych. Dzięki w miarę stabilnemu systemowi politycznemu i liberalnej polityce rozwijała się per saldo lepiej niż inne państwa. Więc pozycja Chile jako taka nie może być zaskoczeniem.

Problem tkwi bardziej w ambicjach. Ograniczenie zaś roli państwa musi doprowadzić prędzej czy później do poważnych rozwarstwień ludności w zakresie majątkowym. A to, w połączeniu z ambicjami, budzi frustrację. Jedynym sposobem na uniknięcie tego jest redystrybucja środków przez państwo. Na razie nikt nic lepszego nie wymyślił. A Chile jest tego namacalnym dowodem.
*


Chile było w czołówce, ale nie na pierwszym miejscu tak jak teraz. I tutaj moglibyśmy przeanalizować to chociażby według tej "redystrybucji przez państwo". W krajach Ameryki łacińskiej taka redystrybucja kończyła się czasem fatalnie (Wenezuela) a strajki i protesty i tak powróciły z jeszcze większym impetem.
I tak do połowy lat 50, Argentyna była na pierwszym miejscu (czasem bodajże 4 gospodarka na świecie), później aż do połowy lat 90, Wenezuela (dochody z ropy naftowej). W tym momencie "wystrzeliło" Chile i zdeklasowało rywali.
Wg. ponizszego wykresu:
user posted image
Czas "Oddania pierwszeństwa" przez "najlepszego", czyli państwo, gdzie na osobę była najwyższe PKB według siły nabywczej to właśnie okres, gdzie społeczeństwo jakby się zbuntowało i wystąpiły protesty które do władzy przywołały takich co chcieli re-dystrybuować. Chile przyspieszyło i zdeklasowało sąsiadów mimo (a raczej dzięki) braku redystrybucji, z wysokim wskaźnikiem nierówności, dzięki czemu żyje się tam najlepiej w Ameryce Południowej (kiedyś tak najlepiej nie było).

Jest to pewien fenomen, że w tych stosunkowo dobrych warunkach rozwoju, występują te protesty, jakoby mające jeszcze bardziej poprawić sytuację?

Myślę, że mogą tylko przeszkodzić i w skrajnym przypadku doprowadzić do tego co w Wenezueli (z najbogatszego kraju do strasznej nędzy obecnie), lub jeszcze wcześniej w Argentynie, która co raz to bankrutuje (tam jest sinusoida i czasem dopuszczają liberałów na chwilę).

Ten post był edytowany przez Adiko: 30/10/2019, 22:27
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 13/11/2019, 21:36 Quote Post

W Chile wrze i jest coraz niebezpieczniej. Peso najsłabsze w historii
Chilijskie peso osłabiło się względem dolara do najniższych poziomów w historii. To efekt kilkutygodniowych protestów rozwścieczonego tłumu Chilijczyków walczących z narosłymi od ponad 30 lat nierównościami społecznymi.

Chilijskie peso spadło we wtorek o ponad trzy procent do rekordowo niskiego poziomu 784 pesos za dolara. Tak słaba ta południowoamerykańska waluta nie była nigdy. Skąd to załamanie? Wszystko przez największe od 30 lat masowe protesty uliczne przeciwko nierównościom społecznym, jakie narosły po ultraliberalnej rewolucji za czasów generała Pinocheta. Choć Chile było dotąd uznawane za tygrysa Ameryki Południowej, rosnące wskaźniki makroekonomiczne, z których cieszyli się ekonomiści, przykrywały coraz większe napięcia w chilijskim społeczeństwie.
"Chile to kraj wzrostu, ale bogactwo należy do niewielkiego ułamka społeczeństwa. Jeden procent zgarnia 30 proc. dochodu narodowego, co czyni nas jednym z najbardziej nierównych i niesprawiedliwych społeczeństw na świecie" - mówił jeden z protestujących studentów Arturowi Domosławskiemu, reporterowi "Polityki". Z kolei na 10 proc. najbogatszych Chilijczyków przypada 55 proc. dochodu narodowego.
Nierówności społeczne w tym kraju są jednymi z najwyższych na południowoamerykańskim kontynencie, choć pod względem rozwoju na tle innych krajów regionu nie można odmówić mu sukcesu.
Protesty na ulicach Chile rozpoczęły się po podniesieniu opłaty za metro. Choć była to symboliczna podwyżka 30 peso, przelała ona czarę goryczy. Masowo zaczęli buntować się najpierw studenci i osoby młode, a później dołączyły do nich inne grupy społeczne. Złość tłumu skupiła się na prawicowym prezydencie milionerze Sebastiánie Piñerze.
W odpowiedzi na protesty decydenci chcą zmienić konstytucję. Rynek nie wierzy jednak, żeby zmiana konstytucji miała doprowadzić do poprawy sytuacji, a może jedynie doprowadzić do podważenia fundamentów gospodarki. Stąd coraz większe spadki chilijskiego peso. - Panika, czysta panika - pisali na Twitterze komentatorzy gospodarczy.
Prezydent Chile podnosi płacę minimalną do 475 dolarów
Wcześniej prezydent Pinera zaproponował protestującym podniesienie zarobków ok. 540 tys. pracowników, których pensje są wyższe niż płaca minimalna (301 tys. pesos, czyli 409 dolarów), ale mniejsze niż 350 tys. pesos.
Chilijski prezydent podkreślił wtedy, że zapowiedziana podwyżka będzie "bardzo drogo kosztowała skarb państwa". W pierwszym roku pochłonie 190 mln pesos (ok. 258 mln dolarów).
Nawiązując do wielkich i początkowo bezwzględnie tłumionych przez wojsko demonstracji antyrządowych, Pinera oświadczył: "Odpowiadamy teraz na to, czego ludzie domagali się z taką siłą, nie tylko deklarowaniem dobrych intencji".
Podczas tłumienia demonstracji przez chilijskie wojsko w październiku w całym Chile zginęło 20 manifestantów, a tysiące odniosły rany bądź zostały aresztowane.
Program, który został przedstawiony przez prezydenta w momencie, gdy okazało się, że interwencje wojska są mało skuteczne, zawiera także obietnice podwyżki emerytur, obniżenia uposażeń członków parlamentu, poprawy katastrofalnej sytuacji w publicznej ochronie zdrowia oraz ustabilizowania cen podstawowych świadczeń i usług, m.in. elektryczności oraz biletów metra.
Pinera zaprzeczył krążącym opiniom oraz informacjom medialnym, według których ranni podczas demonstracji agenci służb bezpieczeństwa i policji są traktowani w szpitalach lepiej niż zwykli obywatele, którzy uczestniczyli w protestach. "Nie robimy żadnej różnicy. Moi ministrowie, a także ja, zamierzamy osobiście odwiedzić szpitale, traktujemy ich jednakowo" - zapewnił szef państwa.
Pinera obiecał także w środę "absolutne poszanowanie praw człowieka". Była to odpowiedź prezydenta Chile na skargi pod adresem władz i policji o nadużywanie siły.
"Przypadki nadmiernego użycia siły będą badane przez prokuraturę i sądzone przez trybunały" - obiecał. "Nie mylmy pracy karabinierów (żandarmerii) i sił zbrojnych Chile, którzy zgodnie z konstytucją wypełniali swój obowiązek, z faktem, że niektórzy ich członkowie mogli pójść za daleko, popełnić nadużycia i przestępstwa lub posunąć się do nadmiernego zastosowania siły" - apelował prezydent.
Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB przypomina, że poza Chile cały czas w kryzysowej sytuacji jest także Argentyna, gdzie poprzedniemu prezydentowi nie udało się ustabilizować sytuacji gospodarczej i doszło do dewaluacji waluty, co przełożyło się na skokowy wzrost inflacji.
- Tegoroczne wybory prezydenckie wygrał populistyczny kandydat. Nic więc dziwnego, że inwestorzy reagują alergicznie na sytuację w Chile. Większość gospodarek rozwijających się w ostatnim czasie odczuwała skutki globalnego spowolnienia i ma to miejsce także w Ameryce Południowej, gdzie główne gospodarki mają wyraźny problem z zatrzymaniem wzrostu zadłużenia. Na razie nie wpływa to istotnie na rynek złotego, ale może dołożyć „cegiełkę” do obaw o światową recesję - podsumowuje analityk.

(Onet)

N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Arkan997
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.320
Nr użytkownika: 93.492

 
 
post 14/11/2019, 12:53 Quote Post

QUOTE(Net_Skater @ 13/11/2019, 21:36)
"Chile to kraj wzrostu, ale bogactwo należy do niewielkiego ułamka społeczeństwa. Jeden procent zgarnia 30 proc. dochodu narodowego, co czyni nas jednym z najbardziej nierównych i niesprawiedliwych społeczeństw na świecie" - mówił jeden z protestujących studentów Arturowi Domosławskiemu, reporterowi "Polityki". Z kolei na 10 proc. najbogatszych Chilijczyków przypada 55 proc. dochodu narodowego.
*



Prawie tyle samo co w Niemczech, Czechach czy Izraelu.
https://www.rferl.org/a/where-the-1-own-mor...y/30232412.html
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

5 Strony  1 2 3 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej