Aż się dziwiłem że nie ma tu tego tematu
Więc tak ciekawi mnie prawdziwy obraz ninja. Czy byli naprawdę tak dobrzy w swoim fachu czy też nie różnili się od innych szpiegów, płatnych zabójców i innej hołoty.
To skomplikowana sprawa. Badania historyczne na ten temat są prowadzone od niedawna, przeważnie przez Japończyków. Stąd większość materiałów jest po japońsku. Niżej link do krótkiego szkicu, jaki zdarzyło mi się kiedyś popełnić
http://www.histmag.org/archiwalia/mag39-40/H01x02.htm
Po twoim linku już na pewno wiem że zwykłymi zabójcami nie byli. Ale przychodzą następne pytania. Jeśli mnisi-wojownicy Buddyjscy szkolili takich wojowników w Japonii to pewnie też byli w chinach. A z racji wielkości Cesarstwa Chińskiego i zawieruch historycznych tam pamięc o tajemniczych wojownikach zanikła ?
Przepraszam za dorzucenie ziarna soli ale akurat na temat "ninja" jestem uczulony. W źródłach masz głównie książki człowieka który nie dość że nie ma nic wspólnego z historią to jeszcze znany jest z konfabulacji (Hayes)- być może dlatego niektóre z tez wymienionych w tekście są raczej ryzykowne.
Wiesz- to nie tak że lubię samurajów a nie lubię ninja (czy raczej shinobi no moto). Lubię kulturę i historię Japonii i dlatego drażnią mnie mity na jej temat, niezależnie od tego czy dotyczą bushido i mieczy krojących inną stal jak papier czy ninja- zabójców. Bardzo szanuję Tengu i dlatego nie chciałbym żeby wyszło że nadymam się jego kosztem, po prostu moje spojrzenie na tą grupę (o ile wogóle można tak powiedzieć) i mit który wokół niej powstał jest nieco inny. Nie mamy żadnych przekazów o działalności ninja sprzed epoki Azuchi- Momoyama, co więcej- nie mamy ani jednego udokumentowanego udanego zabójstwa dokonanego przez nich (mimo że już w epoce Edo w świadomości publicznej byli legendarnymi zabójcami). Cała historia shinobi moim zdaniem (równie dobrym co zdanie Tengu, każdy z nas będzie miał jakieś argumenty na poparcie swoich tez) została wręcz niemożliwie wykrzywiona, zaczynając od samej nazwy "ninja", przez koszmarki w rodzaju "ninja-to" aż po dopisywanie do w gruncie rzeczy zwykłych i znanych na całym świecie działań wywiadowczych aury niezwykłości i mówienie o tysiącletniej tradycji "klanów" ninja.
Najlepsza książka o ninja na polskim rynku ? Nie wiem czy wogóle jest jakaś pisana z pozycji historyka. Najłatwiej dostępny będzie jak zwykle Turnbull (chocby z Amazonu), najsolidniejsze- niestety- opracowania japońskie jak "Ninja" z 1992 bodaj, wydane przez Shufu to Seikatsusha.
Nie było czegoś takiego jak prowincja Koga, Koga to nazwa regionu w prowincji Omi. Prowincja ta- podobnie jak prowincja Iga- nie była pod panowaniem "klanów ninja" bo nie było czegoś takiego jak "klan" ninja- były rodziny które specjalizowały się w określonych technikach (wliczając "snajperów" posługujących się teppo) ale po pierwsze- były to rodziny bushi (czyli samurajów) i najsłynniejsi shinobi - jak choćby Hattori Hanzo- byli samurajami, po drugie- rodziny te rzadko kiedy były w stanie wystawić więcej niż dwie- trzy osoby. Owszem, zdarzało się że członkowie tych rodzin walczyli w ramach struktur ikko- ikki lub łączyły się w większe organizacje dla wzajemnej ochrony ale w przeważającej większości przypadków byli najemnikami a struktury które tworzyli były zbyt słabe żeby można było mówić o ich "panowaniu" w jakiejkolwiek prowincji. Jeśli chodzi o 1581 i wyprawę Nobunagi (który ruszył z 44 tysiącami) to miała ona na celu nie usunięcie strasznego zagrożenia ninja tylko zablokowanie przeciwnikom możliwości najmowania niezależnych samurajów, skonsolidowanie własnego dominium i oczyszczenie tyłów przed ostateczną rozprawą z Takedami która nastąpiła w 1582.
Dzięki Rado za parę słów prawdy. Już nic nie kupię co ma w tytule Ninja.
Mało wiemy o shinobi a połowa z tego to jeszcze bajki legendy.
http://www.strazprzyboczna.konnichiwa.pl/japan32,172.html
Wiesz- to jak w pokerze, zawsze, niezależnie od tego kto przekazuje Ci informację sprawdzaj ją- ja mogę się mylić (ba- mylę się dość często), Tengu może się mylić, Turnbull może się mylić- każdy może. Faktem jest że ludzie chcą wierzyć w takie historie, niezależnie od tego czy dotyczą ninja czy samurajów bo są one o wiele bardziej atrakcyjne niż goła prawda. Legendy warto znać (choćby po to żeby wiedzieć co kształtowało wyobraźnię i kulturę masową) ale nie zawsze należy w nie wierzyć.
Jest historia którą bardzo lubię o mnichu Bankei- towarzyszu Yoshitsune- który miał stać na straży oparty o naginatę podczas gdy jego pan popełniał samobójstwo. Wszyscy bali się podejść i czekali pół nocy aż rozmiękłe błoto usunęło się spod jednej ze stóp Bankei i olbrzym upadł- wtedy okazało się że był martwy od dłuższego czasu. W legendzie umarł stojąc a jego mięśnie stężały utrzymując go w tej pozycji. Brzmi prawie wiarygodnie- niestety każdy lekarz powie że jest to niemożliwe.
Przedstawiłem jedną z opcji, taką, którą uznałem za najbardziej prawdopodobną. Mistyczne praktyki Ninja mają pokrycie w tym co robiły i robią rozmaite sekty ezoterycznego buddyzmu. Tzn. nie mam zamiaru twierdzić, że za pomocą tych praktyk można było np. stać się niewidzialnym, tylko, że Ninja w to wierzyli. Generalnie istnieją dwa stanowiska; osoby które odmawiają Ninja wszelkiej głębi, zaangażowania w praktyki mistyczne itp. i bezkrytyczni fanatycy uważający Ninja za czarowników i nadludzi... Myślę, że prawda leży po środku. Co do Hayesa to nie spotkałem się jakoś ze stwierdzeniem, aby był specjalnie niewiarygodny ( może trochę upiększa). On powtarza z grubsza to, co pisze M. Hatsumi ( uznany za jednego z sukcesorów tej sztuki i inny ekspert H. Okuse z którego opracowań też skorzystałem, choć nie wymieniłem, bo to były tylko fragmenty). Oczywiście nie wszystkie kwestie są dla historyków jasne ( i pewnie nigdy nie będą), jednak z tego co wiemy wyłania się pewien obraz. Zresztą, te mistyczne praktyki nie były czymś charakterystycznym tylko dla szkół Ninja. Np. w jednej z najstarszych szkół szermierki: Tenshin Shoden katori Shinto - ryu, także stosowano podobne metody ( wspomina o np. Draeger, który przeszedł pełny cykl szkoleniowy w TSKS - ryu). Nie zamierzam twierdzić, że mój szkic jest bezbłędny, jednak to co w nim zamieściłem, zweryfikowałem dość szeroko, na tyle, ile to było możliwe. Oczywiście, weryfikacja niektórych kwestii wymagałaby ogromnego wysiłku i studiowania źródeł japońskojęzycznych i Rado ma rację pisząc, że nie wszystko o czym wspomniałem jest poza dyskusją. Jednak to samo dotyczy praktycznie każdego opracowania na podobny, trudny do weryfikacji temat. Mój szkic to po prostu głos w dyskusji, nic więcej.
Literówka- moja wina. W "legendach" o ninja mówi się oczywiście o Koga a nie Kaga.
Koga to kōri lub według nowego nazewnictwa- gun (郡). Prowincje to 国 czyli kuni. Koga zawsze była gun, nigdy w czasach nowożytnych nie miała rangi kuni. Tak jak napisałeś, Maeda posiadali jeden z najbogatszych hanów i był to han KAGA (obejmujący ziemie leżące w prowincjach Kaga, Noto i Etchū) ale z Koga- gun i legendami o ninja nie miał on nic wspólnego.
Szanowni Państwo.
Jestem laikiem w sprawie ninja, ale mnie oni interesują.
Proszę o szybkie odpowiedzi na postawione przeze mnie pytania.
- Czy ci wojownicy w obcisłym czarnym stroju i mieczem na plecach istnieli?
- Czy nazywali sie ninja, czy jeszcze jakoś inaczej?
- Co oznacza słowo ninja?
- Czy ninja byli samurajami?
Bardzo prosze o iodpowiedzi, z góry dziękuję.
Wg tego, co czytałem w książkach ("Sekrety samurajów", "Ninja - niewidzialni zabójcy"):
1. Istnieli (acz obraz przedstawiony przez ciebie jest dość stereotypowy i nie do końca idzie w parze z prawdą, przynajmiej tak mi się wydaje
2. Zdaje się, że jeszcze shinobi czy coś takiego . Wg moich źródeł nazwa ninja jest jak najbardziej poprawna
3. Zdaje się, że ma to coś wspólnego z niewidzialnością.
4. To pytanie przypomina mi czy kucharz jest spawaczem. Może być. Ale nie musi
Słowo ninjutsu oznacza sztuka niewidzialności, sztuka znikania.
Ninja NIGDY nie byli rekrutowani spośród samurajów.
To absolutne przeciwieństwa. Samuraj to właściwie szlachcic, a ninja to mógł być nawet chłop (o ile się urodził w rodzinie jninja...)
Ninja to złodzieje, zabójcy, szpiedzy, ludzie od brudnej roboty na tyłach wroga. Jak zawodzili nikt się nie przyznawał, że w ogóle istnieli. Właściwie nikt nie musiał, bo zagrożony schwytaniem ninja zabijał się, a schwytany zostawał zabijany przez kumpli (czy coś w tym stylu)
J@kub- przepraszam, ale mam wrażenie że nie masz racji. Nie spotkałem jeszcze opracowania które potwierdzałoby Twoją tezę.
Zabijany przez kumpli był wtedy gdy był ranny i mógł w ten sposób zagrozić misji. Człek, który nie widział szans powodzenia misji przed samobójstwem masakrował sobie [na żywca oczywiście] twarz.
To musieli być twardzi ludzie. Przykładem jest usłyszana przeze mnie historia jak ninja siedział 3 dni w wychodku na pewnego generała by załatwić pewnego daymio, tudzież generała. Nie pamiętam szczegółów, ale wdzięczny będę za jakąś książkę z opisem tego zdarzenia lub stronę z historią. Nawet jeśli miałaby być anglojęzyczna.
Ja mam swoje pytanie. Czy to prawda, że ninja-to były słabej jakości??
Cichor, to wydarzenie które opisałeś było na 100% opisane w historii Japonii dołączonej do Shogun: Total War ^^
Serio?? Być może. Szczerze to nie czytałem tego nigdy. Sun Tzu tak . Ale nie cofam swojej prośby...
Nie było czegoś takiego jak ninja-to. To w 100% wymysł, zresztą absurdalny z każdego punktu widzenia. Jaki jest sens noszenia miecza na plecach ? Po co- w chwili kiedy istnieje świetna broń sieczna- wybierać rozwiązanie mniej efektywne ? Od której strony do tego mitu nie podejść zawsze wyłazi jakaś głupota.
Wydarzenie opisane przez Cichora to jedna z legend dotyczących śmierci Uesugi Kenshina. Potwierdzać ją miał fakt że Kenshin pod koniec życia (ostatnie pół roku) faktycznie miał problemy z jelitami, ale o ile wiem nie ustalono, czy przyczyną było wetknięcie włóczni w d...
Potrzebuje odpowiedzi na następujące pytanie: Czy stereotypowi ninja z filmów istnieli naprawdę?
Jeśli nie to szkoda, ale potwierdza to pewną regułę (podobnie było z rycerzami), jeżeli zaś istnieli to bardzo fajnie.
Kino mało wspólnego ma z faktami. I zapamiętaj to na przyszłość. Za dużo efektów, za mało prawdy.
Jakubie, co przeszkadza ninja być samurajem? Jeśli bierzemy pod uwagę, że samuraj to tylko status społeczny, a nie bohaterski, szlachetny, cnotliwy itd. wojownik, to chyba nic
Jeśli akcja ninja potrzebowała by żeby przez jakiś czas dany członek "organizacji" podszywał się pod samuraja to chyba nic. ale jeśli dany człowiek miał być i samurajem i ninja?? Eeeee. Kiepski pomysł. To tak jak połączyć wodę z ogniem (tak mi się wydaję).
Znaczy- weź Hattoriego Hanzo (tego prawdziwego, nie z Kill Billa). Samuraj od paru pokoleń, nagrodzony przez szoguna, dowódca oddziału itd. itp.- wszystko formalnie i zgodnie z regułami. Równocześnie- najbardziej znany shinobi w historii Japonii. I nie był żadnym wyjątkiem.
Kwestia taka, że nikt nie wiedział, że Hattori to w rzeczywistości ninja.
Odwrotna sytuacja chyba nie mogłaby mieć nigdy miejsca. Tak mi sie wydaje po mojej skromnej lekturze...
A może przestańmy używać terminu ninja ? To nie dość że późna nazwa to jeszcze nie do końca japońska. Oryginalnie od VIII wieku używano nazwy shinobi-no-mono, słowo ninja to w gruncie rzeczy produkt pop-kultury z czasów po II wojnie światowej.
Co do tego czy ktoś "wiedział"- to nie był żaden sekret. Hattori był- jak i jego ojciec- specjalistą od wywiadu, oferował swoje usługi min. Matsudairze za co zresztą pobierał niemałe wynagrodzenie. Pomniejsze rodziny samurajskie, zwłaszcza w regionach w których nie było dworów mogących zapewniać jakąkolwiek karierę, zajmowały się kultywowaniem tego rodzaju tradycji i nie było w tym niczego strrrrrasznie tajemniczego. Koniec końców doszło do tego że oficjalnie, na dworach tworzono szkoły uczące tego "fachu". Każda armia potrzebuje wywiadowców i szpiegów- japońska nijak nie była wyjątkiem.
Skoro już jesteśmy na forum historyków- może ktoś z kolegów jest w stanie przedstawić poparty dowodami przykład choćby jednego zabójstwa którego dokonali ci osławieni zabójcy ? W kraju gdzie istnieją szczegółowe zapiski referujące co gotowała kuchnia dworska i jak kumkały żaby w ogrodzie do VIII w. wstecz chyba nie powinno to być trudne ?
Wydaje mi się, że używanie terminu ninja to nie jest jakiś błąd, to tak samo jak półtoraki w typologi itd. Jest to cos, co się przyjeło, i jako takie nie odbiega znaczeniem od pierwowzoru (w przeciwnienstwie np. do dud powszechnie zwanych kobzą).
Jak tyko wrócę do domu spróbuje przejrzeć literaturę na ten temat, może coś się znajdzie
Chociaż z drugiej strony biorąc pod uwagę charakter tej profesji, cięzko o dowody. To tak samo jak umierający z podowód zdrowotynych członkowie partii komunistycznych z odchyleniami "prawicowo-nacjonalistycznymi" czy opozycjonisci w dobie panowania komunizmu.
Mateos- argument jak najbardziej ważny, z tym że spójrz- dookoła masz prawie że kult ninja i nie mówię tu o Japonii ale wogóle o kulturze masowej- a kiedy przychodzi do historii- bęc, mało kto w Europie umie wymienić z nazwiska najsłynniejszych z nich (tych których znamy nie tylko z imienia i nazwiska ale nawet i wiemy ile i za co daymio im płacili) powszechne są mity o czarnej piżamie, prostym mieczu na plecach itd. Gdyby byli choćby w połowie tak legendarnie skuteczni, to przecież ich legenda musiałaby być oparta na jakichś przekazach- inaczej by ich nie było, to logiczne, prawda ? Dlatego proszę kolegów o choćby jeden przykład.
W rzeczywistości jeśli chodzi o niektóre stereotypy pokutujące w historii to kiedy woła się "sprawdzam" i trzeba wyłożyć karty na stół zwykle okazuje się że nikt tak naprawdę nie próbował dociekać prawdy, wszyscy zaakceptowali mit. Tak samo było swego czasu choćby i z rzekomą nieruchawością europejskich rycerzy czy zacofaniem szermierki. Jesteśmy historykami i stąd obowiązuje nas właśnie możliwie częste sprawdzanie. Nie ze złośliwości czy wrogości- po prostu, od nas oczekuje się dociekania prawdy a nie podążania za obiegowymi opiniami.
Zamiast dociekania prawdy, użyłbym zwrotu: rekonstrukcji prawdy.
Ale to tylko drobne różnice w poglądach. Przy tej rekonstrukcji musimy opierać się o pewne źródła i poddać je odpowiedniej krytyce.
I tu pojawia się problem. Ewentualne źródła są oryginalnie zapisane w języku japońskim, który jak każdy jezyk, przechodzi ewolucję. Poza tym był pisany ręcznie. Nawet jeśli dostaniemy źródła w innym języku są to w znakomitej większości źródła w języku angielskim. Te dopiero mozemy tłumaczyć na polski. Taka sytuacja to pole, na którym można zrobić wiele zamieszania, tłumacząc źle, gdy nie mamy odpowiedniego przygotowania. Inna istotna sprawa jest również zwiazana z źródłami. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie:
kogo było stać utrzymywać szpiegów? Bogatych i wpływowych. Ale czy oni chcieli się tym chwalić, że u innego daymio mają szpiega? Kto by się chwalił, że tydzień temu zabito jakąś osobę z własnego rozkazu i przy okazji wymieniało się imię zabójcy. Dlatego to utrudnia samo w sobie zrozumienie tematu, a to rodzi mity, które dodatkowo umacnia Hollywood czy Manga&Anime.
Po przeszukaniu książek mi dostępnych nie znalazłem żadnych informacji o udanych zamachach, jedynie o dwóch zamachach z których "cudem" ocalał Nobunaga, przeprowadzonych przez tego samego ninja (co znaczy, że jednak cos tam umieć musiał, bo za pierwszym razem go nie złapali) .
Sam mam gdzieś drzeworyt pokazujący atak ninja na Nobunagę ale ciągle- oba ataki były nie dość że nieudane to na dobitkę nie bardzo wychodzące poza modus operandi zwykłego zwiadowcy (jeden to próba ustrzelenia go z arkebuza zza skały). Wracając do pytania- mówimy o legendzie. Zabójcy którzy mieli być niezrównani, super, hiper, bieganie po wodzie i daymio drżący o życie a tu nic ? Ani jednego potwierdzonego przypadku ? Nic co by wychodziło poza- właśnie- typowe działania zwiadowcze jak przejęcie bramy, wzięcie języka i temu podobne ? Przyznasz że patrząc całkowicie bezstronnie stawia to ową legendarną efektywność pod znakiem zapytania czy raczej- sprowadza ją do proporcji może mniej efektownych ale bardziej wiarygodnych (chyba że ktoś lubi teorie spiskowe).
Ha, a teraz mamy dowód na niezrównanośc ninja, a nwet jeszcze lepszych zabójców (czy - "zabujcuff") niż Ninja - i to zrobiony przez samych Japończyków! Jest to film "Azumi"* (oraz jego sequel "Azumi 2"*), którego bohaterom nie są straszne hordy wrogów a nawet tuziny ninja,zas jednym cięciem katany potrafią przerąbac słup podtrzymujący wieżę strażniczą albo filar dachu...!!!
Katana rulez i ninja jeszcze bardziej!!!
* - co z tego, że są to ekranizacje popularnej tamże mangi?
A teraz na poważnie:
Dla mnie osobiście, chyba najdurniejszą "kliszą" są te czarne pidżamy shinobi - albo białe - kiedy mamy do czynienia z "dobrym" nińdżą Chyba że chodzi o strój dzienny i wieczorowy. Biała pidżama - do 19.00, czarna - strój wizytowy:)
Na pewno taki ubiór nie budził niczyich podejrzeń podczas misji. A już szczególnie z nożem do kebaba na plecach.
Równie dobrze agenci GRU, albo Mosadu mogliby łazić w żółtych szlafrokach frotte.
pozdrawiam
Dziekujemy Sparrow za bardzo mądry post.
Wracając do tematu - czy to znaczy, że legenda została stworzona przez "zachód" i filmy? Zastanawia mnie obecność legend dotyczacych ninja (chociażby ich powstania) i pojawianie się ich na przedstawieniach graficznych. Przecież skadś się to wziąć musiało. Gdyby ninja nie odgrywali znaczacej roli, to chyba źródła z epoki nie przedstawiałyby go tak często?
Masz rację co do samej zasady odczytania i "poprawności" słowa. Właściwie każdy termin japoński zapisany w kanji możesz przeczytać używając onyomi- ale wcale nie zawsze takie odczytanie będzie poprawne z punktu widzenia historycznego uzusu. Jeśli weźmiesz historię terminu shinobi no mono to wprowadzony został w man'yōganie- czyli zapisie sylabicznym, było nie było, zaliczającym się do kun'yomi i nie pozostawiającym wiele złudzeń- czego potwierdzeniem jest choćby poemat Heguri Uji no Iratsume. Do dziś, nawet w popkulturze, w Japonii o wiele częściej używa się terminu shinobi. Z kolei pochodzący z onyomi termin "ninja" został on spopularyzowany właśnie po wojnie, przez autorów takich jak Tomoyoshi Murayama czy Sampei Shirato.
A więc tak słyszałem taką teorię że pierwsi ninja to byli rolnicy którzy sprzeciwili się królowi, i przestali płacić podatki, te wszystkie mity że biegali po wodzie to ściema ale jest w tym ziarnko prawdy bo po jakiejś misji (zabójstwo kogoś ważnego) ninja byli gonieni przez samurajów i pobiegli w stronę jeziora i pobiegli po nim,
a tak naprawde szybciej przygotowali jakies paliki i biegali po palikach.
To jeszcze ja swoje "pięć groszy" wtrącę. Co do shinobi-no-mono zgadzam się z Tobą Rado, że duuuużo za dużo w tym wszystkim legend i mitów, które tworzą pozorne obrazy i wyolbrzymiają w znaczny sposób historię shinobi. Jednak "coś" być musiało i nie wzięli się znikąd.
Mam tylko pytania co do tych źródeł, o których piszesz. Jak rozumiem negujesz większość legend ponieważ nie ma żadnych potwierdzonych tekstów na ten temat. Ale np. piszesz, że:
"Owszem, zdarzało się że członkowie tych rodzin walczyli w ramach struktur ikko- ikki lub łączyły się w większe organizacje dla wzajemnej ochrony ale w przeważającej większości przypadków byli najemnikami a struktury które tworzyli były zbyt słabe żeby można było mówić o ich "panowaniu" w jakiejkolwiek prowincji."
a skąd to wiesz, masz poparte to jakimiś źródłami? Jeśli tak to jakimi?
A po drugie skąd wiesz, że nie ma żadnych źródeł w języku ojczystym? Czyżbyś znał japoński i mógł mieć dostęp do takowych jeśli by istniały?
Niedawno na wikipedii w artykule o ninja znalazłem takie cudo:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/26/Ninja_Armour.jpg
I jeszcze gdzieś w tekście wzmiankę o ubieraniu tego podczas bitwy.
Zastanawia mnie jaką rolę mogli spełniać podczas bitwy (o ile faktycznie brali w niej udział)? Zwykłej piechoty? Moim zdaniem byłoby to po prostu marnowanie ich potencjału.
Zbroja jak najbardziej oryginalna, chociaż składana z wielu części pochodzących z całkiem odmiennych kompletów. Do i kote sensowne- zwykła "ekonomiczna" zbroja dla niskich rang jeśli chodzi o do i najzwyklejsze ochraniacze ramion z trochę wyższej półki. Ochraniacze karku chyba z późnego Edo, z hełmu straży pożarnej, miska hełmu zupełnie innego typu (zunari kabuto) z odciętym daszkiem i bez nakarczka, na dobitkę kompletnie niezasadne mempo. Maski tego typu były rzadko używane na polu bitwy bo utrudniały oddychanie stąd nosili je głównie ci którzy... nie walczyli, czyli wysokie rangi. Całość to taki muzealny Matejko, z autentycznych elementów absurdalna całość.
Shinobi byli używani trochę jak siły specjalne- połączenie zwiadowców i specjalistów, RACZEJ nie rzucanych do frontalnego szturmu. Usunąć straże, ukraść flagę, podpalić coś, zastrzelić z zasadzki- tego typu akcje.
Podsumowując dyskusję możemy stwierdzić, że "shinobi" (w dostojniejszym odczycie sino-japońskim "ninja") byli zwiadowcami armii japońskich. Operowali oni na terenie przeciwnika, a czarną piżamę ubierali ewentualnie podczas jakiegoś nocnego zwiadu (np. podejście pod obóz przeciwnika - wtedy by to miało sens). Mit o niewidzialności polega na tym, że jako szpiedzy musieli potrafić nie zwracać na siebie uwagi. Bajki o bieganiu po wodzie, czy umiejętności zatrzymania chwilowo akcji serca to efekt działania plotek w czasach gdy nie było radia i telewizji a wieczory spędzano na rozmowach. Być może wpływ na zbudowanie stereotypu miał teatrzyk kukiełkowy, a na pewno zachodnia fascynacja kulturą japońską.
Co do trwałości stereotypów w kulturze azjatyckiej to pełna zgoda - mistrz sztuk walki wygląda zawsze jak Miyagi z "Karate Kid", a wojownik z Shaolin wygląda jak Bruce Lee, tak, że nawet Jackie Chan stara się być do niego podobny...
No, co do "ukrywania się" ninja, to niewątpliwie znacznie częściej było to "ukrycie tożsamości" niż "uzyskanie niewidzialności". Stąd typowe przebrania takie ja za mnicha kamusō w tengai zasłaniającym twarz albo za plebejusza z umazaną gębą (zresztą, kto z samurajów zapamiętałby rysy twarzy mijanego nędznika eta, którego życie wg Shimazaki Toson jest warte 1/7 życia zwykłego człowieka...?). I, oczywiście, trzeba było umieć perfekcyjnie podszyć się pod daną postać - zarówno mnicha, kapłana, malarza czy kupca, jak i żebraka, grabarza, zbieracza chrustu czy podpitego lumpa, i to do tego stopnia żeby niczego się nie domyślił nie tylko strażnik przy bramie, ale co więcej kolega po fachu, czyli prawdziwy kapłan, malarz, drwal albo lump, a to już wyższa szkoła jazdy, i obejmuje nie tylko strój, wygląd (i zapach), ale i cały styl bycia i zachowania, oczywiście ze slangiem włącznie.
Co do skuteczności zamachów ninja jako skrytobójców, właściwie należałoby się spodziewać niemal całkowitego braku relacji, dlatego że szczytem sprawności było przecież wyeliminowanie przeciwnika tak, aby to wyglądało na naturalny zgon albo nieznaną chorobę wewnętrzną (trucizna, zepchnięcie z urwiska, jakieś akcje typu zaczajenia się w dole kloacznym pod wygódką i pchnięcie delikwenta w odbyt (Uesugi Kenshin), itp.), jeżeli się nie dało wówczas starano się załatwić przeciwnika we śnie infiltrując jego siedzibę albo atakując z zasadzki i bez świadków przez przebranych zabójców przy użyciu broni specjalnej (ostrza ukryte w lasce, składane sierpy kama itd.), a tylko w wypadku niemożliwości załatwienia sprawy inaczej decydowano się na frontalny atak z użyciem broni białej, palnej, zatrutych shurikenów itp. przy świadkach. Taki np. Oda musiał się bardzo strzec od czasu incydentu z Rokurō, skoro nie udało się go podejść zabójcom finezyjniej i skuteczniej i musieli się posunąć do próby ustrzelenia go z, hm, jakby nie patrzeć armatki, bo to nie było nawet zwykłe teppō tylko broń wielkokalibrowa.
Problemem może być to, że ninja mogli przypisywać sobie też zabójstwa, których nie popełnili. W końcu reklama jest dźwignią handlu. Nie zabijali dla przyjemności tylko dla pieniędzy. Trzeba jakoś przyciągnąć klientów. Oczywiście przy pewnych zabójstwach trzeba udawać, że to nie my, bo ktoś może się zdenerwować i rozjechać nas walcem. Ninja w walce w polu z samurajami to mieli małe szanse.
Co do stroju i uzbrojenia. Najgłupsze co można było zrobić to założyć czarny strój na drogę albo nieść go w worku. Jedna kontrola i po całej misji. Płatny zabójca nie może mieć przy sobie nic co by sugerowało, że jest zabójcą. Poza tym pewnie często wyruszały zespoły z różnymi zadaniami - szpiedzy przygotowujący misję i zespół realizacyjny.
Co do nadzwyczajnych umiejętności. Trening czyni mistrza, do tego dochodzi reklama, a dodatkowo nakłada się na to legenda ludowa. I ninja rzadko raczej przenikali do zamków. W Japonii zamki miały trochę inną funkcję niż w Europie, na czas zagrożenia tam się przenoszono, a nie mieszkano stale. W czasie zagrożenia straże były na tyle wzmocnione, że wątpliwe czy ktoś obcy by się tam prześlizgnął. Jeśli coś się działo to agent musiał działać dłużej w otoczeniu ofiary albo kogoś po prostu przekupywano z otoczenia.
Szkoła ninja potrzebowała też stałego dopływu gotówki. Większość zleceń pewnie była drobna, nie dotyczyła najważniejszych osób, ale raczej z sąsiadem kłócę się o miedzę, to go załatwię. Kupiec ma konkurencję no to postara się jej pozbyć. Był kiedyś serial japoński, nie o ninja, ale o płatnych zabójcach japońskich. I sądzę, że to było bliższe prawdy. W zespole był samuraj, kobieta, jakiś specjalista od trucizn. Był też szef przyjmujący zlecenia. Zabójcy wiedli sobie zwyczajne życie i w razie zlecenia realizowali je.
Vitam
Ninja nie zawsze zabijał dla pieniędzy. Myślę, że ważną rolę spełniał też honor i wierność swojemu panu. (Ajlan)
Ale masz jakieś wsparcie?
Bo osobiste przekonanie to za mało.
Witam!
Vitam
Nie mam, ale (Ajlan)
Więc skoro nie masz niczego na poparcie swej tezy, to na żadne ale nie ma tu miejsca.
nie wiem czy ma ktokolwiek, że zabijał tylko dla pieniędzy. (Ajlan)
Tym niech się martwi ten, kto taką tezę postawił.
Bardzo trudno będzie odróżnić prawdę od famy, która w wypadku atrakcyjnego "medialnie" tematu ninja ma szczególną siłę przebicia a nawet wyparcia ze świadomości mniej ciekawej (i celowo trzymanej w sekrecie) prawdy. Większość z relacji mówiących o wykorzystaniu cech typu niewidzialność, latanie, przenikanie przez ściany czy tym podobne to oczywiście zmyślenia, ale po pierwsze zmyślenia w które prawdopodobnie ówcześnie święcie wierzono a i samym ninja zapewne było to na rękę, po drugie mogło być i w nich jakieś ziarno prawdy tyle że przekręcone, przesadzone lub podkoloryzowane. Na ile? Trudno będzie dociec.
Więcej chyba o ninja wiemy z relacji z wojen Ody - gdzie w większości nie mieli okazji wykazania się swoją skrytobójczą finezją - niż z ich zwykłej działalności. Ale i te relacje coś nam mówią. Ponoć były całe wioski, z których rekrutowali się ci wojownicy, zatem niemal na pewno szedł za tym jakiś ceremoniał i rytuał, może wręcz obrządek, jakaś hierarchia, własny system szkolenia, itd. Na pewno bywali samurajowie-ninja a także kobiety-ninja (kunoichi). Ponoć mieli własny kodeks honorowy, choć inny niż bushido. Musieli coś mieć z zabijania - jak nie pieniądze to inne korzyści - bo przecież nie uprawiali tego jako hobby. Chyba jednak trudno będzie przesądzić jednoznacznie większość kwestii, które tu dyskutujemy.
© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)