Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony  1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> USofA: co zostało z Ameryki z czasów secesji
     
biały Apacz
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 31
Nr użytkownika: 85.629

Andrzej Czapski
Stopień akademicki: magister
Zawód: student
 
 
post 14/12/2013, 18:20 Quote Post

Zakładam ten temat, ponieważ uważam,że Ameryka końca XIX wieku przypomina dzisiejszą sytuację Polski- szczególności w sensie światopoglądowym,ale też gospodarczym. Jak wiadomo wygrała Północ i widzimy jak to zwycięstwo określiło charakter USA. Dlatego podobna sytuacja może mieć miejsce w Polsce. Oczywiście pominę tutaj zależność Polski od UE, choćby dlatego,że Polska jest suwerennym krajem. Moim zdaniem podstawową kwestią jest odpowiedzenie sobie na pytanie: gdzie zmierza dzisiejsza Ameryka? Ułatwi nam to pózniej udzielenie odpowiedzi na pytanie: Jakie są różnice między dzisiejszą Ameryką, a tą z drugiej połowy XIX wieku.
Na pewno widać,że coś się zmieniło na Południu które stało się bardziej liberalne światopoglądowo, ma na to wpływ, tzw"odbudowa Południa" która miała przede wszystkim nie rzeczywistą odbudowę zniszczonego Południa, a dopasowanie struktury gospodarczej Południa i Północy. Jak grzyby po deszczu powstały nowe miasta, gdzie migrowali bezrobotni murzyni. Rozwinął się przemysł co jeszcze bardziej z socjalizowało potrzeby murzynów i białych mieszkańców, przybyłych ze wsi.Osoby o "demokratycznych" poglądach zamieszkują też przedmieścia wielkich miast, ale to zazwyczaj urzędnicy którzy myślą tylko o tym ile dostaną podwyżki z rządu centralnego i nie kwapią się do głosowania na republikanów, którzy głoszą zmniejszenie płac w tym sektorze oraz zmniejszenie podatków. Następnie uaktywniło się lobby LGBT które uważa, że ma monopol na wszystkie kwestie. Niestety uległy mu kobiety, mamione wolnością korzystania z własnego ciała. Te powody, oraz na przykład podłączenie do socjalnej kroplówki bezrobotnych mieszkańców Południa np.Missisipi powoduje, że tylko brak południowego kandydata u demokratów powoduje nie znaczne zwycięstwa republikanów.
Teraz dawna Północ. Tutaj mała niespodzianka, republikanie otrzymują coraz większe poparcie od farmerów w interiorze Północnych stanów. Jednak robotnicy wielkich miast, katolicy i coraz liczniejsi latynosi przeważają wpływy demokratów. Teraz zachodnie wybrzeże, tutaj nic się nie zmieniło dalszy rozrost wielkich miast plus napływający z Azji i Meksyku "nowi" Amerykanie przechylają szalę na korzyść demokratów. Środek USA to domena republikanów jednak stany te nie mają dużego wpływu na procentowe zmiany nastrojów ponieważ mieszka tam mało ludzi.
Mój ogólny wniosek jest jeden w USA ma miejsce przechył w lewą stronę tak gospodarczo- socjalizm, jak światopoglądowo- liberalizm. Niedługo więc USA nie będą wiele się różniły od krajów Europy Zachodniej- tak gospodarczo jak i kulturowo
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 16/12/2013, 3:42 Quote Post

Muszę przyznać, iż uważam Twoją bardzo skrótową charakteryzację Ameryki za bardzo trafną.
Oczywiście jak to mówią, diabeł siedzi w szczegółach, więc gdybyśmy zaczęli rozpatrywać Twoje obserwacje w coraz większych szczegółach, to najprawdopodobniej, bym zaczął coraz mniej się zgadzać z pewnymi obserwacjami zawartymi w Twoim otwierającym poscie.

Przykładem tego może być sprawa zamieszkiwania przedmieść wielkich miast przez ludzi o "demokratycznych" poglądach. W skali całego kraju (nie zapominajmy o tym, że wielkości kontynentu, dajmy na to Europy), jest to twierdzenie prawdziwe, jednakże gdy zaczynamy się przyglądać temu zjawisku na poziomie poszczególnych stanów Unii, to już prawdziwe takie ono nie jest!

Przede wszystkim, to przedmieścia (czyli suburbia) są zamieszkiwane przez amerykańską klasę średnią.
Ma to znacznie więcej do czynienia ze statusem finansowym tych ludzi, a nie z ich przekonaniami politycznymi. Samo-zatrudniony hydraulik, właściciel małego sklepiku, czy też "robol-budowlaniec", mieszka tuż obok jakiegoś wysokiego urzędnika państwowego, ponieważ może sobie na to finansowo pozwolić, a podejrzewam, że właśnie ten hydraulik ma więcej kasy, niż "pan urzędnik". No i nie zapominajmy o fakcie, iż ilościowo tak zwana administracja państwowa, to praktycznie w niektórych stanach nie istnieje!
(Wiem, że dla przeciętnego Europejczyka nie chce się pomieścić w głowie, że jakiś stan, wielkości europejskiego kraju, może się obywać bez "administracji państwowej". Przykładem jest Texas, chociż równoważony jest on takimi "urzędowymi stanami" jak Kalifornia i dajmy na to New York, czy też New Jersey, o samej jaskini lwa, czyli o Washington DC nie wspominając).


Ponieważ zarówno samo-zatrudniony hydraulik, sklepikarz, czy budowlaniec, muszą zarobić sami na siebie i swoje dzieci, to niewątpliwie do "demokratów" ich raczej nie można zaliczać.


No i jeszcze jedno....ruch emancypacji kobiet zaczął się na masową skalę w latach 60-tych, a ruch LGBT, to w najlepszym razie (na masową skalę) są późne lata 80-te, czyli nie istnieje związek przyczynowo-skutkowy tak, jak to opisałeś. Pomijam tutaj fakt, iż na "głębokim" Południu, czyli nad Zatoką Meksykańską, to tradycja kobiet "rządzących własnymi ciałami" sięga wieków, szczególnie w miastach portowych, choćby takich jak Galveston, New Orleans (szczególnie tam), Mobile, czy też Pensacola. No, ale wygłodzeni marynarze (w przeszłości), to też byli ludzie! wink.gif



Jednakże przestańmy zajmować się szczegółami i wróćmy do ogólnych stwierdzeń, z którymi jak wcześniej napisałem, zgadzam się jako trafnymi.

Tu także chciałbym przestrzec moich kolegów z Polski przed "polonizacją" amerykańskiej terminologii odnośnie pojęć "liberalny", czy też "konserwatywny". Wielokrotnie miałem ten problem, ażeby znajomym w Polsce wyjaśnić te olbrzymie różnice w znaczeniu tych pojęć tutaj. (Raczej z nikłym skutkiem).

Ażeby nie pisać dysertacji, to podam, iż te podziały przebiegają raczej po linii statusu finansowego i zawodowego danej osoby, co niewątpliwie wiąże się z wiekiem tej osoby. Ultra-lewicowiec uczęszczający jakiś uniwersytet, robi się natychmiast "konserwatystą", gdy życie (czyli finanse) go skonfrontuje, kiedy on wchodzi w samodzielne życie i samemu musi płacić za rachunki i jeszcze kupić coś do zjedzenia, a tu mu z mizernego czeku odtrącają tyle podatków, o które on się tak zagorzale (jako student) wcześniej bił. rolleyes.gif

Oczywiście należy tu też podkreślić, iż dajmy na to ultra-prawicowiec z San Francisco w Kalifornii i tak będzie "stał na lewo" od ultra-liberała, dajmy na to z Topeka w stanie Kansas!

Jednakże kompletnie się zgadzam z obserwacją założyciela wątku, iż ogólnie Ameryka przesuwa się w lewo!!!

Czy jest to stały trend, czy też tylko "wahnięcie cyklu" opartego na przybliżonym okresie 20-to letnim, to tego autentycznie nie wiem, ponieważ jednak (powtarzam to jeszcze raz), amerykański liberalizm znacznie się różni od tego europejskiego.
Ważną różnicą jest na przykład podejście do posiadania broni, a tu akurat Ameryka (wbrew histerycznym i kłamliwym doniesieniom medialnym) idzie zdecydowanie "w prawo" i jest to stały, wieloletni trend.
Zamieszczam poniżej linka do interaktywnej mapki, która to świetnie ilustruje.
http://hni.com/concealed-carry-resources-f...y-animated-map/



Zresztą już niedługo otrzymamy odpowiedź, gdy za mniej niż jeden rok, odbędą się te "środkowe" (mid term) wybory do amerykańskiego Kongresu, a sezon początków kampanii wyborczych, jest tuż-tuż za progiem.

Niewątpliwie jednak, i to przyznaję, następuje ogólna liberalizacja USA, co wcale nie jest złe, pomimo iż piszący te słowa jest ultra-konserwatystą. (Okay...kalifornijskim ultra-konserwatystą). wink.gif

PS
Kalifornia jest wbrew pozorom konserwatywnym stanem...ale jak to biały Apacz słusznie zauważył, ilość lumpen-proletariatu zamieszkującego wielką megalopolis Los Angeles, plus stosunkowo duża ilość ultra-bogatych, zamieszkujących okolice San Francisco, Beverly Hills, Bel Air, oraz Malibu, mających z tego powodu ultra-lewicowe nastawienie (hej....łatwo być komunistą, gdy się siedzi na setkach milionów, czy też wręcz miliardach dolarów, z którymi nie wiadomo co robić), "przechyla" jednak ilościowo resztę populacji stanu w lewym kierunku. Do tego dochodzi oczywiście nad wyraz rozbudowana administracja stanowa w Kalifornii, oraz ich związki zawodowe, które wręcz obecnie bankrutują Kalifornię. Gdy zacznie się seria bankructw (tak jak to miało miejsce w Detroit), to nareszcie ten cały "run-away train", będzie się musiał wykoleić, co mam nadzieję, nastąpi jak najszybciej. Wtedy systuacja finansowa (a tym samym polityczna) bardzo się uzdrowi.

Tu wyjaśniam, iż dla prywatnego sektora, to bankructwo jednostek administracyjnych jest bardzo dobre, chociaż ta mała, a w zasadzie znikoma część sektora prywatnego, która żyje z kontraktów rządowych, oczywiście też odczuje te bankructwa i zostanie razem z nimi pogrzebana. Jednakże dla przeciętnego/przeciętnej John/Jane Doe, to skutki takich bankructw są praktycznie nieodczuwalne w negatywnym tego słowa znaczeniu, a wręcz dają dużą ulgę. Przykładem może być bankructwo mojego rodzimego Orange County w Kalifornii w latach 90-tych, gdzie właśnie po ogłoszonym sądownie bankructwie, (to znaczy unieważnieniu przez sąd rządowych umów, kontraktów i tak dalej), nastąpił wręcz renesans i złoty wiek mojego hrabstwa, a to tylko dlatego, że ta "stajnia Augiasza", została nareszcie wyczyszczona i prywatny sektor nie był już hamowany w swoim działaniu.

Obecnie zamieszkuje tu 3 miliony ludzi i jako ciekawostkę podam, iż te 3 miliony "wyrabia" praktycznie 40% polskiego PKB! Nie bierze się to znikąd, ale właśnie stąd i dlatego, iż "liberałom" przytarło to bankructwo mojego hrabstwa ich diabelskie (czyli rządowe) różki.

 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
biały Apacz
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 31
Nr użytkownika: 85.629

Andrzej Czapski
Stopień akademicki: magister
Zawód: student
 
 
post 16/12/2013, 10:19 Quote Post

Co prawda nie mieszkam w Ameryce, ale nie które kwestie są tam podobne jak w Europie. Mam tutaj na myśli liberalizm światopoglądowy, różniący się znacząco od Marksizmu znanego choćby w ZSRR jak i CHRL, jednakże mającego to samo podłoże datujące się na początek rewolucji Francuskiej, a w szczególności Jakobinizmu. Zasadniczymi łącznikami wszystkich tych ruchów jest tzw "równość" wszystkich wobec wszystkich, włączając w to - w Marksizmie wszystkich w wybranych klasach społecznych tak teraz odnosi się to przede wszystkim do seksualności człowieka.
Nie rozumiem, więc czym Liberalizm światopoglądowy w wydaniu Amerykańskim różni się od Europejskiego. Tym bardziej, że tworzą go te same grupy tzn. lewica akademicka, ekolodzy, anarchiści, pacyfiści, LGBT, tak zwani twórcy, przedstawiciele związków zawodowych, mniejszości wyznaniowych, postępowi katolicy. Co do zmiany myślenia związanego ze zmianą dochodów, to nie do końca się zgadzam, czy taka Jane Fonda,Donald Sutherland pod wpływem zarobionych pieniędzy zmienili swoje poglądy, nie wydaję mi się. Nie mówiąc już o lewicowych studentach którzy po ukończeniu studiów idą do polityki,radia, telewizji i tam głoszą swe poglądy, lub też po osiągnięciu odpowiedniego pułapu finansowego stają się darczyńcami różnorakich stowarzyszeń humanitarnych, promujących zmniejszenie ludności na ziemi, czy promocję aborcji. Na koniec, sprawa przedmieść, tu też się nie zgadam, wezmy na przykład hrabstwa których ludność decyduje o tym kto wygra w Virginii ma tu na myśli Fairfax,Loudoun, Prince Wiliam Country ; co tam , to nie tylko Virginia ,ale też Maryland, tutaj: Montgomery i Prince George's to zgłębia urzędasów głosujących na demokratów. Oczywiście mógłbym jeszcze przytoczyć przykłady innych miast jak choćby Philadephi, czy większości hrabstw okalających Atlantę, ale mam inne pytania. Dlaczego większość katolików głosuję na demokratów? Dlaczego w Chicago, gdzie jest tak duża Polonia wygrywają demokraci?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
paweł234
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 344
Nr użytkownika: 73.890

 
 
post 16/12/2013, 13:45 Quote Post

Co do Latynosów :
Z mojej perspektywy wygląda to tak że większość 'wartościami, konserwatyzmem' przypomina pas biblijny w pewnym stopniu, tyle że część jest nielegalnie w USA.
junior Bush brał w wyborach połowę głosów Latynosów > czy coś się stało że obecnie demokraci biorą większość głosów ?
koledzy są lepiej zorientowani w temacie smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
biały Apacz
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 31
Nr użytkownika: 85.629

Andrzej Czapski
Stopień akademicki: magister
Zawód: student
 
 
post 17/12/2013, 11:09 Quote Post

QUOTE(paweł234 @ 16/12/2013, 14:45)
Co do Latynosów :
Z mojej perspektywy wygląda to tak że większość 'wartościami, konserwatyzmem' przypomina pas biblijny w pewnym stopniu, tyle że część jest nielegalnie w USA.
junior Bush brał w wyborach połowę głosów Latynosów > czy coś się stało że obecnie demokraci biorą większość głosów ?
koledzy są lepiej zorientowani w temacie smile.gif
*



I to aż 60%. Dzięki nim Romney przegrał w Nowym Meksyku
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 17/12/2013, 22:06 Quote Post

re. biały Apacz:

Zadałeś kilka interesujących pytań, ale zanim na nie postaram się odpowiedzieć to powtórzę to, co wspomniałem w poprzednim moim poście, iż wielokrotnie próbowałem wytłumaczyć różnice USA-Europa moim europejskim znajomym, przyjaciołom, lub dalszej rodzinie, jednakże z bardzo mizernymi skutkami. Działa to na tej samej zasadzie i praktycznie jest niemożliwe, ażeby wytłumaczyć komuś jak smakuje bardzo egzotyczna potrawa, której to potrawy nigdy ta inna osoba nie próbowała w życiu. Można to oczywiście opisać jako słodkie/słone/kwaśne/gorzkie....ale nie oddaje to w rzeczywistości smaku tejże potrawy, a w szczególności nie oddaje tych wszystkich smakowych "podtekstów", które tylko dobry kucharz potrafi z tej bardzo egzotycznej potrawy wyczarować. Nawet jak ta osoba spróbuje tą potrawę posmakować (czyli przyjechać na wakacje do USA), to i tak jest to mało, ponieważ nie daje to możliwości degustacji tejże potrawy w pełnej gamie jej wariantów i lokalnych odmian, ponieważ pełen bukiet i przyjemność z degustacji takiej potrawy, to można tylko mieć, gdy się ma duże doświadczenie w jej konsumowaniu, a zabiera to długie lata, ażeby to doświadczenie zdobyć.

Ale przejdźmy do dyskusji...

Tak, zgadzam się, iż podłoża liberalizmu po obu stronach wielkiej wody są analogiczne. Jednakże jest olbrzymia różnica: Po tej stronie nikt nie podważa faktu nierówności finansowej, a wręcz każdy Amerykanin (poza statystycznie nieznaczną grupką ultra-lewaków) podziela zdanie, iż nierówność ekonomiczna musi być i leży ona u podłoża demokratycznego systemu wolnorynkowego! Tradycyjnym lekarstwem na nierówność finansową w tym kraju było hasło: "Pomóż sobie sam", oraz amerykańska legenda (American dream) typu "from rags to riches", popierana niezliczonymi historiami poszczególnych ludzi, czy też nawet grup społecznych, którzy/które tego dokonali. (Przykład współczesnych wietnamskich imigrantów, będących tutaj jedną z najlepiej prosperujących grup społecznych. Prosperujących w każdej dziedzinie życia, nie tylko finansowego, co trzeba mocno podkreślić).

Więc powolne przesuwanie się kraju "w lewo", postrzegane jest tutaj jako podważanie amerykańskiej tradycji. Natomiast "tradycja" leży u podłoża amerykańskiego patriotyzmu i nawet "postępowcy", wyraźnie widzą (i przyznają), iż nie jest to dobre długoterminowo dla USA, ponieważ podważa to tradycyjną amerykańską prężność społeczną, oraz możliwości natychmiastowego reagowania całego społeczeństwa na zewnętrzne zagrożenia.
(Patrz unifikacja poglądów społeczeństwa USA podczas II Wojny Światowej, jako pierwszy lepszy z brzegu przykład).

Przytoczyłeś przykłady Jane Fonda (nie zdarzyło się, ażeby ktoś nie zagwizdał, rzucił obelgą, czy też rzucił w nią zgniłym pomidorem, gdy ją widzi, bo ma ona jednak dożywotnio podbite oko....od czasu jej "wietnamskich występów"), oraz Donalda Sutherlanda (mój ulubiony aktor).

Jednakże podając te przykłady, to tylko potwierdziłeś to, co napisałem w moim poprzednim poście. Pozwól, iż sam siebie zacytuję:

"...plus stosunkowo duża ilość ultra-bogatych, zamieszkujących okolice San Francisco, Beverly Hills, Bel Air, oraz Malibu, mających z tego powodu ultra-lewicowe nastawienie (hej....łatwo być komunistą, gdy się siedzi na setkach milionów, czy też wręcz miliardach dolarów, z którymi nie wiadomo co robić)..."

Nie zapominajmy, iż najbogatszym komunistą świata jest George Soros.
http://en.wikipedia.org/wiki/George_Soros
A tak zwane "Hollywood", to zawsze było tradycyjnym siedliskiem (bardzo) bogatego lewactwa....dopóki im urząd skarbowy nie wchodzi na ich własne bogactwo...bo wtedy to oni krzyczą "faul" i oskarżają rząd o...dyskryminację! rolleyes.gif
(Ale łatwo jest "rządzić" kasą innych, szczególnie tych z klasy średniej, czy też organizować "dobroczynne" koncerty, na których można zarobić osobiście po kilka-kilkanaście milionów dolarów, bo tylko stosunkowo mały procent z dochodów idzie na cele dobroczynne, a reszta do kieszeni tego "postępowca").

Podałeś też przykłady kilku hrabstw leżących w "korytarzu wschodnim" (eastern corridor), czy jak kto woli w "pasie wschodnim" (eastern belt). Choć na określenie tego rejonu kraju (podkreślam, że kraju wielkości kontynentu), to istnieje też inne określenie, a mianowicie "red tape belt". Dla tych, co im to określenie nic nie mówi to spieszę wyjaśnić, iż "red tape" jest slangowym i negatywnym określeniem na przerośniętą biurokrację rządową.


No i nie zapominajmy o tym, iż w USA jest dokładnie 3077 hrabstw. Więc ażeby zorientować się w rozkładzie nastrojów, to trzeba by przyjrzeć się statystycznie ważnej próbce, bo inaczej to nie ma sensu, ażeby sobie próbować wyrobić zdanie na podstawie tylko kilku niereprezentatywnych przykładów.

Czyli powoływanie się na te hrabstwa które podałeś, to jest tak, jak powoływanie się na źródła i opinie z samego Watykanu, ażeby udowodnić prawo do aborcji dla kobiet! tongue.gif laugh.gif



Wspomniałeś też o następujących ruchach: (cytuję) "Tym bardziej, że tworzą go te same grupy tzn. lewica akademicka, ekolodzy, anarchiści, pacyfiści, LGBT, tak zwani twórcy, przedstawiciele związków zawodowych, mniejszości wyznaniowych, postępowi katolicy. "

Nie przeczę, że jest o nich głośno....ale w Europie, a nie w USA bo tutaj, to jest to nic innego (poza związkami zawodowymi, szczególnie tymi, zrzeszającymi pracowników rządowych), jak wręcz nic nie znaczący margines, nawet nie łapiący się na statystyki. Mowa jest o wpływie ich poglądów na kierunek rozwoju kraju, a nie na ilość osobników, którzy się w tych wszystkich ruchach udzielają, chociaż procentowo, to też jest ich wszystkich wręcz śladowa ilość.

Hej, hej, (najprawdopodobniej zauważysz i zakrzykniesz), iż gdyby ich była "znikoma ilość", to światowe media by im nie poświęcały aż tyle uwagi!

Właśnie mi o to chodzi, ponieważ amerykańskie media poświęcają im minimalną ilość uwagi, bo nie ma co im więcej czasu poświęcać, a zagraniczne media wyolbrzymiają ich znaczenie.
Wytłumaczenie tego faktu jest bardzo proste:
Tania sensacja się dobrze sprzedaje w brukowych massmediach, bo w amerykańskich mediach, kompletnie skierowanych na sprawy wewnętrzne, czy nawet tylko czysto lokalne i tak zwany "entertainment", też pojawiają się czasami wzmianki o Europie...gdy są tam jakieś olbrzymie katastrofy, czy to naturalne, czy też "man-made", ale jak się w Europie nic złego nie dzieje, to tutaj jest kompletna cisza. Więc amerykański "przeciętny zjadacz chleba" widzi tylko Europę z jej powodziami, katastrofami kolejowymi i demonstracjami, a nie widzi polskiego/niemieckiego/francuskiego...i.t.d. obywatela, maszerującego wesoło do pracy, czy też leżącego na leżaku po tejże pracy, na słoneczku z tyłu domu.

To samo jest w Europie, bo łatwiej jest zrobić sensację z grupki kilkuset osób "okupujących Wall Street", niż z grupy kilkunastu milionów hydraulików, pięćdziesięciu milionów właścicieli małych sklepików, czy też milionów studentów, którzy albo zakładają nowe krany, albo handlują przez 12 godzin dziennie, albo siedzą z olbrzymią uwagą w aulach uniwesytetów i "nie okupują".

Tam bardziej, iż kamery TV już tego nie pokazują, jak wielu z tych "okupujących" (czy też inaczej protestujących), biegną szybko do domów ażeby się prebrać w białą koszulę, krawat i biznesowy garnitur, bo przecież nie można się spóźnić na swoją "szychtę" w....banku. (Przecież to też nie jest "sensacyjne", więc kamery TV unikają takich widoków).
Nie zapominajmy ponadto, iż wielu z tych protestujących (w każdej dziedzinie życia społecznego), ma jednak jeden cel w głowie.....zostać multimilionerem, bo to jest tutaj jedyna droga, ażeby mieć zadowolenie z życia, czy to rzeczywiste, czy też tylko domniemane.

W zakończeniu powtarzam jeszcze raz, iż nie zamierzam tu nikogo ani przekonywać, ani "indoktrynować", a jedynie po prostu opisuję te sprawy jako Amerykanin, któremu było dane spędzić młodość w Europie, więc mam jakie-takie pojęcie i doświadczenie z obu stron płotu, lub wielkiej sadzawki śledziowej, jak kto woli.

No i też powtarzam, iż nigdy nie udało mi się tych różnic w "smaku egzotycznego amerykańskiego dania" żadnemu Europejczykowi skutecznie wytłumaczyć.
Więc kończę już niepotrzebne wylewanie atramentu... wink.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 17/12/2013, 22:29 Quote Post

A mnie to zaskoczyło(pogrubiony i powiększony przeze mnie tekst):

http://www.historycy.org/index.php?showtopic=107871&st=15

QUOTE(Phouty @ 16/12/2013, 10:07)
Bardzo ciekawy temat i jak zwykle, postaram się dorzucić kilka uwag spoza drugiej strony wielkiej wody.

Niestety, nie wiem dlaczego, ale mam kłopoty z odbieraniem audio w tym filmiku, pomimo tego, że video odgrywa mi się idealnie, więc wyłapałem tylko "piąte przez dziesiąte" z komentarza i wypowiedzi tych emerytów.
Rozumiem, iż podstawą tego doniesienia jest, iż polski emeryt "może sobie pozwolić"....ale wątpię, ażeby to się dotyczyło statystycznego polskiego emeryta, a jak wiadomo, to wszędzie są ekstremalne wyjątki...tak samo, jak ktoś od czasu do czasu wygra główną wygraną w loterię, czy też toto-lotka. (Czy toto-lotek jest cały czas tak nazywany w Polsce? Bo nawet nie wiem)!

Indie są cały czas bardzo tanim krajem.....mój syn właśnie wrócił z trzy-miesięcznej rajzy po Indiach. Nawet go od tych ponad 3 miesięcy nie wiedziałem na oczy, bo tylko zadzwonił, że właśnie wrócił i że wszystko jest w porządku. Wydał on tam przez 3 miesiące, aż całe 600 dolarów!!! Czyli coś około 2000 złotych! Przecież to jest "mniej niż nic"! Oczywiście jego wydatki też nie były typowe, czy też  charakterystyczne, ponieważ mój syn, jako bardzo głęboko zaangażoweany buddysta, odwiedzał tam swojego "guru" i część utrzymania miał oczywiście za darmo.
Jednakże te 6 stówek, to nie obejmuje kosztów przelotu w obie strony na trasie USA-Indie-USA.
Na szybko sprawdziłem na jednej z wielu stronek internetowych i rzeczywiście, to zwykły [b]TANI
hotel, to można tam mieć za około 10 dolarów dziennie, a gdyby człowiek lepiej poszukał, to prawdopodobnie jeszcze taniej.[/B]
http://goindia.about.com/od/wheretostay/tp...ls-In-India.htm

Sprawdziłem też "z drugiego końca" i ceny hoteli, które ja uważałbym za adekwatne dla moich własnych  przyzwyczajeń i standardów, to kształtują się tak jak na całym świecie, czyli coś od 200 do 600 dolarów za noc. (Oczywiście jak ktoś chce, to można mieć hotel i za 3000 dolarów dziennie). Czyli nic specjalnego w porównaniu z cenami światowymi, ani na plus, ani na minus.
http://www.agoda.com/country/india.html

Rozumiem, iż sezonowy wynajem (na kilka miesięcy, plus zapewne rabat, gdy się jest "stałym podnajemcą") jakiegoś mieszkania, to rzeczywiście może się kształtować w okolicach 500 złotych miesięcznie (około 150 dolarów), ale to co zaprezentowano na tym filmiku, to z kolei nie spełnia moich wymagań i oczekiwań tak zwanego komfortu....ach ci holerni dekadentcy hamerykanie.... wink.gif


Z drugiej strony, to przyłączam się do głosów, iż "młodzi" w obecnej Polsce nie mają tak lekko.
Moja znacznie starsza siostra (7 lat różnicy) jest na emeryturze. Nie powodzi jej się źle, bo ma jeszcze "starą emeryturę" (przynajmniej w.g. jej wyjaśnień, to ta "stara", jest jakoby lepsza od tej "nowej"...co by to nie znaczyło, bo ja się na tym wogóle nie znam), plus ma jeszcze dodatki z pewnej amerykańskiej korporacji dla której (za moją olbrzymią namową) pracowała, gdy upadła komuna. Ma chyba też jakiś dodatek po mężu, który zmarł tragicznie około 20 lat temu. PRLowskie mieszkanie (duże, bo 4 pokoje z kuchnią) jest też jej własnością i jest kompletnie spłacone. Więc siostra bynajmniej nie umiera z głodu.
Starsza córka mojej siostry ma własną rodzinę i powodzi jej się całkiem nieźle, ale ona też pracuje dla amerykańskiego korpo. Natomiast młodszy syn, pomimo tego iż pracuje i jak sam mówi, "zarabia więcej niż przeciętna"...(znów nie wiem, co to w praktyce oznacza), oraz jego żona także mająca (jak sama mówi) "dobrą pracę", to już tak dobrze nie przędą. Mieszkają u "babci" (czyli mojej siostry), nie wydają nic na przedszkole, ponieważ wnuczką oczywiście zajmuje się (z wielką radością i oddaniem) babcia, czyli moja siostra.
Gdy pytam siostrzeńca, jak on widzi swoją przyszłość długoterminowo....to tylko on mruczy jakieś tam słowa, których ja tutaj nie mogę zacytować ze wzglądu na to, iż by mnie moderatorzy za nie zbanowali.

Jak nazwać takiego jegomościa ? Lewak, nie lewak, ścieżko-tropiciel rozwoju duchowego ? Na pewno do pewnego stopnia - dziwak.

Zdumiewa mnie popularność buddyzmu, jakiś czas temu nawet mój brat twierdził,że buddyzm jest relatywnie najlepszą religią(!)

Wygląda na to ,że Dalajlama ma najlepszy Public Relations

PS: I co on tam robił ? rolleyes.gif Siadał po turecku przed posążkiem Mzimu ze swoim Guru i mruczyli mmmhmhmhmmh.... ? laugh.gif


biały Apacz
QUOTE
  
  Następnie uaktywniło się lobby LGBT które uważa, że ma monopol na wszystkie kwestie. Niestety uległy mu kobiety, mamione wolnością korzystania z własnego ciała.


Widzę ostatnimi laty,że temat bez LGBTQ - jest tematem straconym laugh.gif Co za czasy ! Panowie,dajcie spokój...

QUOTE
Nie mówiąc już o lewicowych studentach którzy po ukończeniu studiów idą do polityki,radia, telewizji i tam głoszą swe poglądy, lub też po osiągnięciu odpowiedniego pułapu finansowego stają się darczyńcami różnorakich stowarzyszeń humanitarnych, promujących zmniejszenie ludności na ziemi, czy promocję aborcji.

No i aborcja - temat obowiązkowy nr 2 !!! laugh.gif

Jakie to już nudne. W międzywojennym(1919-39) USA liczba aborcji wynosiła 2-3 mln rocznie

Różnica taka - że wtedy tyle o tym nie pisano.

Ten post był edytowany przez marc20: 17/12/2013, 22:52
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 18/12/2013, 1:10 Quote Post

QUOTE(marc20 @ 17/12/2013, 13:29)
A mnie to zaskoczyło(pogrubiony i powiększony przeze mnie tekst):


QUOTE(Phouty @ 16/12/2013, 10:07)


.....mój syn właśnie wrócił z trzy-miesięcznej rajzy po Indiach. Nawet go od tych ponad 3 miesięcy nie wiedziałem na oczy, bo tylko zadzwonił, że właśnie wrócił i że wszystko jest w porządku. Wydał on tam przez 3 miesiące, aż całe 600 dolarów!!! Czyli coś około 2000 złotych! Przecież to jest "mniej niż nic"! Oczywiście jego wydatki też nie były typowe, czy też  charakterystyczne, ponieważ mój syn, jako bardzo głęboko zaangażoweany buddysta, odwiedzał tam swojego "guru" i część utrzymania miał oczywiście za darmo.

Jak nazwać takiego jegomościa ? Lewak, nie lewak, ścieżko-tropiciel rozwoju duchowego ? Na pewno do pewnego stopnia - dziwak.

Zdumiewa mnie popularność buddyzmu, jakiś czas temu nawet mój brat twierdził,że buddyzm jest relatywnie najlepszą religią(!)

Wygląda na to ,że Dalajlama ma najlepszy [b]P
ublic Relations

PS: I co on tam robił ? rolleyes.gif Siadał po turecku przed posążkiem Mzimu ze swoim Guru i mruczyli mmmhmhmhmmh.... ? laugh.gif

*



Odpowiem Tobie pytaniem na pytanie: A jakbyś nazwał faceta (nieważne, że to mój dorosły syn), który by koniecznie chciał zostać....katolickim księdzem?
Prawdopodobnie byś się nie dziwił jego dążenim? Czy też byś nazywał takiego faceta dziwakiem lub lewakiem?
Czym się więc różni buddysta, który w swoich niezależnych ideałach, dąży do swojego "pursuit of happines", dajmy na to od tego, kto chciałby zostać jezuitą, lub karmelitą bosym?!

To jest właśnie ta Ameryka, której WY moi drodzy Polacy po prostu nie rozumiecie, a która jest tak inna od waszych o niej wyobrażeń!
Co gorsza, to się wręcz oburzacie, gdy taka osoba jak ja (znająca przecież świetnie Amerykę) wręcz czasami burzy te wasze o niej wyobrażenia.
Nazwijmy więc to różnicami cywilizacyjnymi.

No i jeszcze jedno:
Gdyby mój syn spędził dajmy na to 3 miesiące w Watykanie na zaproszenie jakiegoś tam biskupa, to też byś się zastanawiał, co on mógłby tam robić?

Przecież wiadomo, iż miałby on bardzo długie i głębokie dyskusje z tym domniemanym watykańskim biskupem dotyczące zagadnień religijnych, teologicznych i prawdopodobnie filozoficznych, oraz (będąc w "jaskini lwa") oczywiście by mój syn poświęcał dużo czasu na modlitwy, medytacje i inne uduchowiające go sprawy, czyli na trenowanie "aerobiku" przed dwoma kawałkami desek zbitymi razem pod kątem prostym w kształcie przypominającym krzyż. Jest to tak samo "śmieszne", jak siedzenie przed posążkiem jakiegoś tam Buddy, czy dokonywanie obrzędów z uciętą głową kurczaka, lub białą kozą postawioną w środku geometrycznym figury przypominającej swoim kształtem gwiazdę pięcioramienną.

Jednakże ja, (jako ateista), nie próbuję ośmieszać, ani też trywializować dążeń, czy też poglądów innych ludzi, ponieważ uczucia religijne i dążenie do zaspokojenia własnych marzeń w ogólności, czy też jakichkolwiek dążeń innych ludzi, są w kraju takim jak USA uznawane za podstawowe prawa ludzkie i to nie tylko na papierze, ale właśnie w wypowiedziach/myślach/uczynkach innych ludzi, dla których te "inne ideologie" są całkowicie obce ideowo.

Tutaj tak samo ważną i szanowaną religią jest pogaństwo, wiara w szatana (czyli sataniści), wyznawcy woodoo, lub Mormoni, czy też członkowie kościoła Scientology z aktorem Tomem Criuse na czele. A USA, to przecież jest kraj bardzo protestancki (czyli bardzo anty-katolicki), gdzie katolicy zajmują pozycję "mniejszości".
Dlaczego jedna religia miałaby być bardziej "lewacka", czy też "dziwacka", niż ta "jedynie słuszna" w.g. co poniektórych?

Ostatnio w kilku wątkach na tym forum użyłem wyrażenia "amerykański pluralizm" (w odróżnieniu od polskiego "stagnatyzmu ideowego") w różnych kontekstach i właśnie Twoje pytania ukazują mi, jaką jeszcze długą drogę musi zrobić taki kraj jak Polska, ażeby wreszcie dogłębnie przesiąknąć wartościami kultury zachodniej, a nie tylko polegać na "jedynie słusznych" narodowych tradycjach światopoglądowych.
Wbrew pozorom, to "polski charakter światopoglądowy" jest wyjątkiem na tym świecie, a nie regułą!!!

Powtarzam jeszcze raz, iż USA jest (i było...wbrew pozorom, chociaż nigdy nie było to idealne i dochodziło do "błędów i wypaczeń"), krajem wielo-poglądowym, gdzie żyjący obok siebie ludzie potrafią współżyć ze sobą, pomimo olbrzymich różnic, czy to światopoglądowych, etnicznych, środowiskowych, czy też choćby finansowych.

Porównując to z XIX wiekiem, to rzeczywiście trzeba przyznać, iż Ameryka się bardzo pod względem światopoglądowym zliberalizowała, co tutaj jest uważane za bardzo pozytywną cechę.

Dotyczy to zresztą nie tylko spraw duchowych, ale także tak zwanego stylu życia.....każdy tu żyje jak chce i nikt niczemu się nie dziwi, nawet na "głębokim południu" kraju.
My to nazywamy postępem!!!

 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 18/12/2013, 1:51 Quote Post

QUOTE
Dlaczego jedna religia miałaby być bardziej "lewacka", czy też "dziwacka", niż ta "jedynie słuszna" w.g. co poniektórych?

A skąd! Panna w Polsce, której by strzeliło do głowy zostać zakonnicą, byłaby uznana za dużo bardziej szurniętą.

Zajrzyj na pierwsze z brzega forum (no, nie takiej jakości jak historycy.org tongue.gif), a zobaczysz jaka fala nienawiści,ośmieszania księży i w ogóle oskarżeń religii o wszelkie zło na świecie przetacza się przez polski internet.

Nie bierz mojego wpisu do siebie. Po prostu dziwią mnie takie zachowania, kojarzące mi się nieco z różnymi wywrotowcami, hipisami szukający niewiadomo kogo/czego, zapatrzeni w obce kultury.( cudze chwalicie,swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie)

Moja ogólna obserwacja jest taka,że religia/wiara(jakakolwiek) w Europie jest generalnie od dawna w odwrocie. W Ameryce Północnej i Południowej dzieje się to w dużo mniejszym stopniu.

To w USA zagorzały ateista i wróg religii, Richard Dawkins musi się zmagać z jeszcze bardziej zagorzałymi kreacjonistami negującymi np. dowody na teorię ewolucji(które przecież np. Kościół Rzymskokatolicki ostatecznie zaakceptował).

W Europie ludzie typu Dr K. Hovind, twierdzący że dinozaury to zwierzęta przedpotopowe, chyba już wymarli.
QUOTE
Porównując to z XIX wiekiem, to rzeczywiście trzeba przyznać, iż Ameryka się bardzo pod względem światopoglądowym zliberalizowała, co tutaj jest uważane za bardzo pozytywną cechę.

Dotyczy to zresztą nie tylko spraw duchowych, ale także tak zwanego stylu życia.....każdy tu żyje jak chce i nikt niczemu się nie dziwi, nawet na "głębokim południu" kraju.
My to nazywamy postępem!!!

Przynajmniej każdy widzi,że życie oraz poglądy osób są transparentne i nie ma teraz takiego zakłamania jak to bywało często dawniej. Deklaracje słowne z rzeczywistością wydają się być bliższe.

Ten post był edytowany przez marc20: 18/12/2013, 3:02
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 18/12/2013, 6:06 Quote Post

Okay...źle odczytałem intencje Twojego postu. Przepraszam!
Odnośnie zakłamania w amerykańskim społeczeństwie, to się kompletnie z Tobą zgadzam! Właśnie olbrzymim osiągnięciem współczesnego USA w porównaniu z XIX wiekiem, to jest pozbycie się olbrzymiej pruderii, jaką charakteryzowało się tutejsze społeczeństwo. Prymitywizując, to każdy tu się kiedyś zgrywał na aniołka...a co po cichu robił, to nikt nie wiedział....no, chyba że go (lub ją) nakryto na gorącym uczynku!
Teraz już tego praktycznie nie ma i każdy głośno i publicznie oświadcza, jaki jest jego (nawet najbardziej "pokręcony") tak zwany life style.
(Nie należy jednak mylić pojęć, bo rzeczy zakazane prawem i mające masową publiczną dezaprobatę, na przykład pedofilia, są tu ścigane z taką samą mocą, jak kiedyś witches of Salem. I słusznie moim zdaniem).

EDIT
Wprawdzie wpadając na komentarze ze stronek onetu, czy też WP (Wirtualna Polska), to zauważyłem całą masę niewybrednych, wulgarnych i antyklerykalnych wypowiedzi, jednakże nie zdawałem sobie sprawy, iż antyklerykalizm w Polsce przybrał aż taką formę.

Odnośnie spraw wiary, to w sumie wolę wolę mieć syna buddystę, niż jezuitę, a to choćby z tego powodu, że on jako buddysta, to nie ma najmniejszych oporów, ażeby pójść z ojcem do baru i mieć dobry "quality time" przy paru drinkach i....całej masie atrakcyjnych młodych dziewuch, bo on potrafi kilka na raz poderwać i to szczególnie wtedy, gdy rozmawiamy (na jego życzenie)...po polsku i to całkiem głośno (ażeby wszyscy słyszeli), więc dziewuchy lgną do niego jak muchy, bo są zafrapowane "egzotycznym przybyszem", który mówi (robiąc sobie oczywiste jaja z tych dziewuch), że jest obywatelem państwa Szpicbergen, albo następcą księcia Lichtensteinu! laugh.gif
No i zbiera pochwały jako "cudzoziemiec", że bezakcentowo potrafi mówić po angielsku! (Jest on tutaj urodzony i wychowany...kłamię...urodzony w Hamburgu, ale jako Amerykanin. (Bo on się "pospieszył", a moja była żona nie zdążyła wrócić do Kalifornii na poród, tak jak zaplanowaliśmy). ).

Na takie numery z moim synem, gdyby był on jakimś kandydatem na następnego papieża, to raczej nie mógłbym liczyć! wink.gif biggrin.gif

Ah i jeszcze jedno!
Jestem sceptykiemm, racjonalistą i czystym "technokratą", jednakże coś w tym buddyźmie musi być, bo obserwuję czasami mojego syna, który potrafi "kompletnie się wyłączyć" i medytować. Autentycznie jest on wtedy wyłączony z otoczenia i nie reaguje na żadne bodźce zewnętrzne. Wielokrotnie sprawdzałem...z czystej "naukowej" ciekawości.
Inną sprawą (której ja nie potrafię sobie wogóle wytłumaczyć), jest jego "wymedytowana" umiejętność blokowania bodźców, nawet gdy on nie medytuje.
Bo jak wytłumaczyć (w sposób czysto naukowy) fakt, iż bierze on do ręki rozgrzany grot lutownicy i trzymając ten grot między palcami, dotyka go cyną, a stopiona cyna spływa mu po palcach!
Co najdziwniejsze (wierzcie mi lub nie....ja bym nie uwierzył, gdybym tego na własne oczy w moim własnym domu kilkakrotnie nie widział), że trzymając ten gorący grot w palcach przez co najmniej 30 sekund, to nie ma tam najmniejszych śladów poparzeń, ba... nawet skóra nie jest zaczerwieniona!!! Potrafi on też wytrzymywać duże zimno i nawet nie ma "gęsiej skórki", gdy czasami jedziemy w góry na śnieg (i jest mroźno), a on się rozbiera i mamy dajmy na to godzinny piknik na śniegu, a ja w tym czasie (a też jestem zahartowany na zimno), jestem okutany w grubą watowaną kurtkę i nie mogę powiedzieć, ażebym się pocił.
Tego autentycznie nie potrafię wytłumaczyć, jedynie przy pomocy stwierdzenia, iż rzeczywiście istnieje "mind over matter", ale to z kolei nie zgadza się z moimi racjonalistycznymi poglądami.

Ten post był edytowany przez Phouty: 18/12/2013, 7:26
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
Realchief
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 15.870
Nr użytkownika: 63.111

 
 
post 18/12/2013, 7:45 Quote Post

Znam kilku Jezuitów i nie mają najmniejszego problemu z "quality time" przy paru drinkach w barze, tudzież rozmowami z atrakcyjnymi dziewczętami. Co niby stoi na przeszkodzie?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Alcarcalimo
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.934
Nr użytkownika: 43.461

Robert
 
 
post 18/12/2013, 8:23 Quote Post

QUOTE
Tego autentycznie nie potrafię wytłumaczyć, jedynie przy pomocy stwierdzenia, iż rzeczywiście istnieje "mind over matter", ale to z kolei nie zgadza się z moimi racjonalistycznymi poglądami.


Spoko. Znam Jezuitę, który może nie umie dokładnie tego, ale potwierdza takie umiejętności jako naturalne, dane nam przez Boga. Oczywiście religia katolicka rozgranicza tutaj co jeszcze jest dopuszczalne, a gdzie dalej jest już sprawką złego.
W każdym razie ja nie o tym.

QUOTE
Ostatnio w kilku wątkach na tym forum użyłem wyrażenia "amerykański pluralizm" (w odróżnieniu od polskiego "stagnatyzmu ideowego") w różnych kontekstach i właśnie Twoje pytania ukazują mi, jaką jeszcze długą drogę musi zrobić taki kraj jak Polska, ażeby wreszcie dogłębnie przesiąknąć wartościami kultury zachodniej, a nie tylko polegać na "jedynie słusznych" narodowych tradycjach światopoglądowych.
Wbrew pozorom, to "polski charakter światopoglądowy" jest wyjątkiem na tym świecie, a nie regułą!!!


Dlaczego uważasz, że "dogłębne przesiąknięcie wartościami kultury zachodniej" jest konieczne czy choć nieuniknione?
Rozumiem pewien stopień globalizacji i unifikacji kultury jako naturalny etap rozwoju cywilizacji, jednakże przecież mi nie wmówisz, że całe USA myśli tak samo. Nie wmówisz mi też że tak samo załatwia się interesy z Chińczykami, Japończykami, Hindusami i Amerykanami..
Bo wiem, że nie, a jest to wynikiem głębokich różnic kulturowych.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 18/12/2013, 9:55 Quote Post

Nie uważam, iż "dogłębne przesiąknięcie wartościami kultury zachodniej" jest konieczne!
Po prostu stwierdzam istniejący fakt, iż obecnie kultura polska jest organicznie złączona z kulturą zachodnią. (Bo w pewnym sensie, to nie ma innej alternatywy)!
Począwszy od najbardziej trywialnych rzeczy (jak zwykła pop-kultura... przecież sam widziałem, jak w Polsce popularne zrobiło się BBQ, czy też raczej sub-kultura....bo hip-hop nie jest przecież wymysłem polskim, a jakoś w świecie przy krakowiaku, to nikt nie chce raczej tańczyć, bo świat nie chodzi ubrany w polskie kontusze, czy też rogatywki, ale nadszarpane i wytarte "amerykańskie" niebieskie dżinsy i T-shirts z różnymi mazidłami wymalowanymi na piersiach), poprzez miliony polskich emigrantów zamieszkujących mniej lub bardziej czasowo w krajach zachodnio-europejskich i chcąc-nie-chąc przesiąkających tak zwanym "zachodnim stylem życia" (i jego ideologią), poprzez kontakty czysto gospodarcze, gdzie wielki zachodni kapitał narzuca Polsce swoje reguły gry, a na "anglo-saskim" (uwaga na cudzysłowy) prawie unijnym rodem z egzotycznej Brukseli skończywszy!

Ponieważ wpadam do Polski okresowo (tak z grubsza raz w roku, chociaż nie jest to regułą), to mogę to "uzachodnienie" polskiej kultury łatwo zaobserwować na tej samej zasadzie, jak rodzice nie widzą zmian u swoich dorastających dzieci (bo obcują z nimi na codzień), a jakaś ciotka, wizytująca raz na rok zakrzykuje już od progu: -"Ale wam się wasze dzieciaki w ciągu ostatniego roku zmieniły"!

Ażeby pozostać przy trywialnych przykładach...to spójrzmy nawet tylko na słownictwo używane, choćby na tym forum.....przecież "postujemy", "linkujemy", "quotujemy" i "listujemy", oraz kupujemy samochód u dilera, a w pracy rządzą już nie kierownicy, ale menadżerowie i tak dalej, i tak dalej.
Nawet wielkie społeczne dyskusje, które "pasjonowały" zachód już do Polski dotarły!
To czym Amerykanie i Europa Zachodnia "podniecała się" się w latach 70-tych, czy też 80-tych, czyli sprawy gejów, aborcji, sprawy humanitarnego (czytaj: "ludzkiego") traktowania zwierząt, czy też eutanazji, walki partii nie-tak-bardzo-politycznych (mowa o eko-faszystach i im podobnych) i całej gamie innych "drażliwych" tematów i które obecnie są na zachodzie praktycznie wyczerpane jako wielkie problemy społeczne (w sensie, że się już te dyskusje po prostu tam znudziły, co wcale nie znaczy, iż wogóle wymarły), to obecnie (bazując na lekturze polskich mediów, oraz choćby wątków na tym forum), kwitną one w Polsce jak w najlepsze, anno domini 2013....co jest jak najbardziej normalne, ponieważ społeczeństwo Polski w latach 70-tych i 80-tych było raczej zajęte staniem w kolejkach i polowaniem na coś, co można było wrzucić do garnka, no i kto się wtedy przejmował "prawami ludzkimi" jakiegoś Burka uwiązanego na krótkim łańcuchu w rogu podwórka?

Kontakty z zachodem są obecnie też potęgowane...znajomością zachodnich języków w Polsce....przecież angielski i w pewnym stopniu niemiecki, to zrobiły się wręcz "językami urzędowymi" (znów pisane w cudzysłowach).

Niektórzy sobie zdają sprawę z tych olbrzymich przemian, niektórzy nie, tak samo, jak niektórzy widzą, iż przychodzą one z Zachodu, ale jest także grupa ludzi, którzy uważają, iż te zmiany są produktem czysto polskim!
Ażeby to zilustrować, troszkę humorystycznie....

W tym roku, będąc w Polsce wskazałem mojej siostrze w supermarkiecie na kurczaki i zauważyłem ze zdziwieniem, że są to kurczaki "made in USA". (Nie same kurczaki, które niewątpliwie miały polskie metryki urodzenia, ale samo "logo" producenta, czyli linie produkcyjne do "produkcji" tychże kurczaków, które pochodziły z USA).
Siostra była zaskoczona, bo myślała, że to "krajowy wyrób", a ja po powrocie do domu pokazałem jej na internecie "corporate chart" wykazującą, iż logo firmy, należy do jednego dużego koncernu amerykańskiego, będącego filią jeszcze większego korporacyjnego molocha pod nazwą AMD!

Czyli Polska po woli przesiąka coraz bardziej Zachodem, jednakże następuje to z pewnym opóźnieniem, którego jedną z olbrzymiej ilości przyczyn, jest właśnie przywiązanie Polaków do ich własnych tradycji!
Bynajmniej nie implikuję, iż przywiązanie do własnych tradycji narodowych jest złe, czy też "zaściankowe". O nie! Wręcz odwrotnie, jest ono porządane, jednakże tworzy to jeszcze jeden konflikt pomiędzy tradycjonalistami, a tymi, którzy patrzą na Zachód, jak na jakiegoś złotego cielca i widzą tam ideał ideałów, co oczywiście jest bzdurą!
Jednakże Polska stoi na pewnego rodzaju rozdrożach społecznych, ponieważ polskie zwyczaje, i kultura pisana przez małe "k" (bo ta pisana przez duże "K" jest na szczęście cały czas zachowana w Polsce i tak trzymać!!!), nie wytrzymują ilościowej konkurencji z rzeczami napływającymi z Zachodu.

Chiałbym tu dodać, iż nie jest to moją intencją, ażeby coś Polakom "wytykać", czy też dawać komukolwiek "pstryczka w nos", a jedynie piszę uczciwie, jak te sprawy wyglądają z perspektywy obcokrajowca, którym ja przecież jestem!
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
biały Apacz
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 31
Nr użytkownika: 85.629

Andrzej Czapski
Stopień akademicki: magister
Zawód: student
 
 
post 20/12/2013, 12:39 Quote Post

Mogę dostać odp. na wcześniej zadane pytania?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 20/12/2013, 12:57 Quote Post

QUOTE
Dlaczego większość katolików głosuję na demokratów?

Wg mnie przyczyna może wynikać z podziału na "jastrzębie"i "gołębie" Katolikom bliżej do pacyfistów - demokratów niż jastrzębi - republikanów.(to oczywiście uogólnienie,ale taki jest stereotyp obu partii - Republikanie mają znacznie większe parcie do wojny i za republikańskich prezydentów wydatki wojskowe były na wysokim poziomie)

Poza tym demokraci są bardziej prosocjalni
QUOTE
Dlaczego w Chicago, gdzie jest tak duża Polonia wygrywają demokraci?

A dlaczego mieliby wygrywać republikanie ?

Wśród Polaków "demokracja" jest raczej dobrze kojarzonym słowem. Spekuluję, że Polacy w Chicago nie jest szczególnie zamożną częścią społeczeństwa dlatego mogą wygrywać tam bardziej prosocjalni demokraci.

Ten post był edytowany przez marc20: 20/12/2013, 13:27
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

3 Strony  1 2 3 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej