Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Najsilniejsza toksyna/gaz bojowy ?
     
Seamole
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 3
Nr użytkownika: 13.454

Szymon
Zawód: uczeñ
 
 
post 23/09/2006, 18:40 Quote Post

Witam, na początku chciałbym znaznaczyć, że pierwszy raz piszę tu temat więc za jakiekolwiek problemy z góry przepraszam i odsyłam do mojego podpisu. Druga rzecz, to fakt iż jestem laikiem w temacie o jaki mam zamiar zapytać a wiedzę chciałbym posiąść wyłącznie z samego pragnienia wiedzy. I na koniec przeglądałem pobieznie tematy i nie znalazłem odpowiadającego, więc muszę założyć własny (jeśli niepotrzebnie, przepraszam).
Po przydługawym wstępie przejde do pytania. Jakiś czas temu rozmawiałem ze znajomym, który wielce interesuje się historią II wojny światowej i ogólnie militariami. Tenże znajomy powiedział mi o rzekomym istnieniu związku, którego praktycznie minimalna ilość w atmosferze mogłaby by zabić całą planetę, który to aktualnie znajduje się w posiadaniu Federacji Rosyjskiej. Podobno państwo to ma go wystarczająco dużo na zabicie całego życia na ziemi pare razy. Jako osoba nie lubiąca wierzyć w historie (zwłaszcza takie!) jeśli poznane są tylko z jednego i to nie tak pewnego źródła (kolega głupi nie jest ale każdemu się zdarza coś przekręcić) wolałem to sprawdzić. Kolega mówił mi, że to chyba nazywa się Sarin ale pewności nie ma. Sprawdziłem więc dany Sarin, okazało się, że rzeczywiśce istnieje taki silnie toksyczny związek chemiczny i jest naprawdę silny ale nie aż tak. Moje dalsze poszukiwania sprowadziły mnie do znalezienia tej oto strony
http://pc69.wbc.lublin.pl/ChemFan/Publikac...porownanie.html

Jeśli dobrze zrozumiałem znajdujące się tam dane to najsilniejsza była by Botulinotoksyna skoro wystarczy jej 0.00000003 mg na 1kg masy ciała myszy aby zabić połowę osobników poddanych działaniu trucizny to jest to ilość tak śmieszna, że aż zatrważająca. Jako, że się jednak wcale nie znam (jak już wcześniej zaznaczyłem) na gazach bojowych, prosiłbym kogoś kto to wie o szerszą interpretację bądź podzielenie się własną wiedzą o tym jak działa Botulinotoksyna, skąd się wzięła i czy to właśnie ten tak wysoce morderczy środek? Jeśli nie to czy ten środek o który mi chodzi w ogóle istnieje i jak się nazywa, działa itd.
Z góry dziękują za uwagę i przepraszam za ewentualne błędy ortograficzne/logiczne/składniowe wink.gif

Od Moderatora:
1. Po napisaniu slowa SARIN w wyszukarce polskiego Google, ukazuje sie 32 tysiace stron internetowych. Wybierac, przebierac.
2. Najlepsza forma przepraszania za bledy ortograficzno-skladniowe jest edyt postu przed wydrukowaniem.
N_S


Ten post był edytowany przez Net_Skater: 23/09/2006, 20:40
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
chomik
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 485
Nr użytkownika: 7.754

Zawód: rysownik
 
 
post 26/09/2006, 4:38 Quote Post

Zamieszanie w kwestii nazwy wynika z lenistwa wielu dziennikarzy, którzy przepisując ze źródeł zachodnich (najczęściej angielskojęzycznych) nie sprawdzają, jak się to "coś" nazywa po polsku. Ta trucizna ma starą polską nazwę - jad kiełbasiany. Nazwa wzięła się od zatruć żywnością, nie tyle kiełbasą, co o wiele częściej domowymi konserwami (wekami mięsnymi). Jad kiełbasiany jest w przyrodzie wytwarzany w zupełnie naturalny sposób przez bakterie Clostridium botulinum (po polsku: laseczka jadu kiełbasianego). Bakteria żyje sobie w glebie i rozmnaża się w warunkach beztlenowych (bez dostępu tlenu). Bakteria ta nie atakuje żywych organizmów. Może spowodować chorobę, jeśli zwierzę albo człowiek zje pożywienie zawierające toksynę, czyli białko wytwarzane przez Clostridium botulinum. W zanieczyszczonych (przygotowywanych w niehigienicznych warunkach) konserwach mięsnych czy jarzynowych ta bakteria może się rozwijać, bo w szczelnie zamkniętej konserwie są warunki beztlenowe. W Polsce corocznie rejestruje się kilkaset zatruć. Bardzo, ale to bardzo rzadko można zachorować, jeśli otwarta rana ulegnie zanieczyszczeniu laseczką jadu kiełbasianego. Zatruciami i truciznami zajmuje się toksykologia (nauka o truciznach), która jest nauką biologiczną, częścią medycyny (ludzkiej i weterynaryjnej).

Jad kiełbasiany jest faktycznie jedną z najsilniejszych trucizn pochodzenia biologicznego: jeden miligram czystej toksyny może zabić tysiąc ton świnek morskich. Mechanizm działania toksyny jadu kiełbasianego na żywy organizm polega na blokowaniu przekazywania impulsów z nerwów ruchowych do mięśni. Mówiąc prościej: mózg wysyła rozkaz do mięśni, ale mięśnie nie reagują. Zatruty człowiek lub zwierzę ma zaburzenia równowagi, porażenia (nie może poruszać kończynami, językiem, wargami...). Porażenie mięśni oddechowych może spowodować śmierć przez uduszenie.
Zatrucie tą toksyną nazywa się inaczej botulizm (łacińska nazwa: botulismus).

Przed zatruciem można się chronić. Przede wszystkim przygotowując żywność z czystych, świeżych surowców, przestrzegając zasad higieny i technologii. Sa też szczepionki. Chorego można wyleczyć, jeśli odpowiednio szybko poda mu się surowicę i antytoksynę.

To wszystko, co napisałem wyżej, dotyczy naturalnych zatruć. Zastosowanie tej trucizny jako broni to zupełnie inna sprawa. Określenia "gaz bojowy" używa się w odniesieniu do raczej prostych substancji chemicznych (broń chemiczna), natomiast najróżniejsze toksyny (trucizny) uzyskane od bakterii czy grzybów, albo same zarazki chorobotwórcze, są nazywane "bronią biologiczną". Do stosowania jako potencjalna broń wybierane są takie trucizny, które da się w miarę łatwo uzyskać (wyizolować z drobnoustrojów) oraz przechowywać. Nie wiem, jak obecnie wygląda sprawa prac Sowietów nad toksyną jadu kiełbasianego, ale mogę polecić książkę "Biohazard" napisaną na podstawie relacji Kena Alibeka, sowieckiego oficera, który pracował nad bronią biologiczną, a później uciekł do USA [wyd. Prószyński i Spółka, Warszawa 2000]. Jeszcze całkiem niedawno widziałem tę książkę przecenioną w taniej księgarni. Związek Sowiecki prowadził bardzo intensywne prace nad bronią biologiczną. Sowieci eksperymentowali m.in. z zarazkami ospy, wąglika, gorączek krwotocznych, zapalenia mózgu, nosacizny i wielu innych strasznych chorób.



 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
S.Sosabowski
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 337
Nr użytkownika: 18.209

 
 
post 29/09/2006, 19:17 Quote Post

Czy chodzi o toksyny, które inaczej można by nazwać gazami bojowymi? Czy o takie, które można dosypać do np. jedzenia lub napoju(historia zna przecież bardzo wiele takich przypadków). Jedna z najmocniejszych trucizn to oczywiście cyjanek potasu. Ale są też o wiele mocniejsze toksyny, np. wyciągi z egzotycznyh ryb.

Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
chomik
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 485
Nr użytkownika: 7.754

Zawód: rysownik
 
 
post 1/10/2006, 0:02 Quote Post

Toksynami nazywa się trucizny wytwarzane przez bakterie albo grzyby. Natomiast słowo "gazy" [bojowe] odnosi się do postaci w jakiej bojowy środek trujący stosuje się na polu walki. W postaci gazu stosowane były najczęściej środki chemiczne. Natomiast toksyny takie jak toksyna jadu kiełbasianego - w postaci mgieł (aerozoli) albo cieczy.

Trucizny które trzeba wrogowi dosypywać do jedzenia są bardzo kłopotliwe w użyciu, a więc wojsko woli trucizny, którymi można szybko wytruć dużo ludzi na dużym obszarze - czyli rozpylane w powietrzu.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
poldas372
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 11.890
Nr użytkownika: 19.336

 
 
post 7/10/2009, 20:40 Quote Post

Sarin, Soman, Tabun, później "VX". Perfidne działanie na układ nerwowy (zaburzenia w połączenich neurotransmiterów).
Oficjalnie wycofano je z potencjalnego użycia.
pzdr.
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
byk2009
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.472
Nr użytkownika: 53.819

Krzysztof Romanowski
Stopień akademicki: supremus
Zawód: stary dochtor
 
 
post 7/10/2009, 20:50 Quote Post

QUOTE(chomik @ 1/10/2006, 0:02)
Toksynami nazywa się trucizny wytwarzane przez bakterie albo grzyby. Natomiast słowo "gazy" [bojowe] odnosi się do postaci w jakiej bojowy środek trujący stosuje się na polu walki. W postaci gazu stosowane były najczęściej środki chemiczne. Natomiast toksyny takie jak toksyna jadu kiełbasianego - w postaci mgieł (aerozoli) albo cieczy.
Trucizny które trzeba wrogowi dosypywać do jedzenia są bardzo kłopotliwe w użyciu, a więc wojsko woli trucizny, którymi można szybko wytruć dużo ludzi na dużym obszarze - czyli rozpylane w powietrzu.
*

No, niekoniecznie. Czasem wrogowi można coś dosypac do jedzenia. Szczególnie jesli jest to ważny wróg.
Np. można było dosypać do jedzenia dioksyn, przyszłemu prezydentowi Ukrainy, albo dosypac do kawy radioaktywnego strontu byłemu agentowi KGB, ukrywającemu się w Wlk. Brytanii.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
komar47
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 440
Nr użytkownika: 55.806

Jan Muszynski
Stopień akademicki: mgr
Zawód: emeryt
 
 
post 7/10/2009, 23:35 Quote Post

Jeśli już mówimy o dioksynach, to były one rozpylane przez Amerykanów w postaci aerozolu w czasie wojny wietnamskiej. Konkretnie: stanowiły one zanieczyszczenie (występujące w dużym stężeniu) w defoliancie o nazwie "Agent Orange".
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
Fyszo
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 218
Nr użytkownika: 40.694

 
 
post 8/10/2009, 7:08 Quote Post

A ten jad kiełbasiany nie musi zaistnieć 'in situ' - poprzez wprowadzenie pałeczek do organizmu, a dopiero wtedy one wytworzą jad?
Czy jad kiełbasiany, skoro jest wytwarzany w warunkach beztlenowych, nie ulega degradacji w atmosferze?
Nie mogę uwierzyć w jakikolwiek związek który w małych ilościach 'wyniszczy' planetę.
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
byk2009
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.472
Nr użytkownika: 53.819

Krzysztof Romanowski
Stopień akademicki: supremus
Zawód: stary dochtor
 
 
post 8/10/2009, 8:25 Quote Post

QUOTE(Fyszo @ 8/10/2009, 7:08)
A ten jad kiełbasiany nie musi zaistnieć 'in situ' - poprzez wprowadzenie pałeczek do organizmu, a dopiero wtedy one wytworzą jad?
Czy jad kiełbasiany, skoro jest wytwarzany w warunkach beztlenowych, nie ulega degradacji w atmosferze?
Nie mogę uwierzyć w jakikolwiek związek który w małych ilościach 'wyniszczy' planetę.
*

Nie, nie musi. Clostridium botulinum wytwarza jad kiełbasiany np. w puszce zepsutych konserw, człowiek to zjada i juz są problemy.
Jak napisał 'chomik': "Bardzo, ale to bardzo rzadko można zachorować, jeśli otwarta rana ulegnie zanieczyszczeniu laseczką jadu kiełbasianego."
Ja nawet nie słyszałem o takim przypadku w Polsce, od wielu, wielu lat. Natomiast, "w Polsce corocznie rejestruje się kilkaset zatruć" "z puszki konserw".
A tu link do kompleksowego artykułu o działaniu jadu kiełbasianego, wraz z jego zastosowniem do celów wojskowych: http://jama.ama-assn.org/cgi/content/full/285/8/1059
A to schemat działania tego draństwa: [attachmentid=10876]
Mechanizm działania oparty jest na blokowaniu uwalniania neurotransmitera - acetylocholiny, w płytce motorycznej (połaczeniu nerwowo-mięśniowym).

Ten post był edytowany przez byk2009: 8/10/2009, 8:42
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Fyszo
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 218
Nr użytkownika: 40.694

 
 
post 14/10/2009, 8:29 Quote Post

QUOTE(byk2009 @ 8/10/2009, 9:25)
QUOTE(Fyszo @ 8/10/2009, 7:08)
A ten jad kiełbasiany nie musi zaistnieć 'in situ' - poprzez wprowadzenie pałeczek do organizmu, a dopiero wtedy one wytworzą jad?
Czy jad kiełbasiany, skoro jest wytwarzany w warunkach beztlenowych, nie ulega degradacji w atmosferze?
Nie mogę uwierzyć w jakikolwiek związek który w małych ilościach 'wyniszczy' planetę.
*

Nie, nie musi. Clostridium botulinum wytwarza jad kiełbasiany np. w puszce zepsutych konserw, człowiek to zjada i juz są problemy.
Jak napisał 'chomik': "Bardzo, ale to bardzo rzadko można zachorować, jeśli otwarta rana ulegnie zanieczyszczeniu laseczką jadu kiełbasianego."

Właśnie chodzi mi o 'nośnik' tego jadu - on sam nie może zaistnieć w rozproszonej formie np. w atmosferze. Wymaga mięsa (i bakterii) aby zaistnieć - i to mięso (z bakteriami) wprowadzamy do organizmu. Jako gaz bojowy wtedy ma znikome znaczenie - co najwyżej jako trucizna do spożywania.
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.547
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 14/10/2009, 12:39 Quote Post

hej

Oj nie:

QUOTE(Fyszo @ 14/10/2009, 8:29)
Właśnie chodzi mi o 'nośnik' tego jadu - on sam nie może zaistnieć w rozproszonej formie np. w atmosferze.
*



Toksynę botulinową można spreparować jako aerozol i rozpylać w powietrzu. I można się jak najbardziej zatruć drogą oddechową.
Inna rzecz, że ani jedno ani drugie nie jest wygodne. Botulina ze swoją masą cząsteczkową idącą w setki tys. albo i miliony nie jest nadzwyczaj lotna biggrin.gif. No i nie ma raczej szans na przebicie pochłaniacza maski przez takie kolosy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
byk2009
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.472
Nr użytkownika: 53.819

Krzysztof Romanowski
Stopień akademicki: supremus
Zawód: stary dochtor
 
 
post 14/10/2009, 14:24 Quote Post

QUOTE(Speedy @ 14/10/2009, 12:39)
QUOTE(Fyszo @ 14/10/2009, 8:29)
Właśnie chodzi mi o 'nośnik' tego jadu - on sam nie może zaistnieć w rozproszonej formie np. w atmosferze.
*


Toksynę botulinową można spreparować jako aerozol i rozpylać w powietrzu. I można się jak najbardziej zatruć drogą oddechową.
Inna rzecz, że ani jedno ani drugie nie jest wygodne. Botulina ze swoją masą cząsteczkową idącą w setki tys. albo i miliony nie jest nadzwyczaj lotna biggrin.gif. No i nie ma raczej szans na przebicie pochłaniacza maski przez takie kolosy.
*

I dlatego nie używa się (chyba?) ani botuliny, ani Clostridium botulinum do celów wojskowych.
Znacznie lepiej do tego nadaje się laseczka wąglika (Bacillus anthracis) w formie aerozolu.
Postać płucna wąglikowicy to wredna choroba.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.547
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 14/10/2009, 23:31 Quote Post

Hej
QUOTE(byk2009 @ 14/10/2009, 14:24)
I dlatego nie używa się (chyba?) ani botuliny, ani Clostridium botulinum do celów wojskowych.


Pałeczki oczywiście nie (po co??) natomiast toksyna botulinowa jest na liście bojowych środków chemicznych. Było o tym w tekście zalinkowanym tu gdzieś w tym wątku. Doświadczenia w tym zakresie robili Japończycy a także Anglicy i Amerykanie w czasie II ws. Ci ostatni, spodziewając się użycia botuliny przez wojska niemieckie, przed inwazją w Normandii przygotowali ponad 1 mln ampułek surowicy przeciwbotulinowej do zestawów pierwszej pomocy.
W 1991 gdy Irak po przegranej wojnie musiał się zgodzić na likwidację swojej broni masowego rażenia, ujawnił że wyprodukował 19 tys.l toksyny botulinowej z czego ok. 10 tys. zaelaborowano do amunicji bojowej (m.in. 100 bomb lotniczych 180 kg i 13 głowic do rakiet średniego zasięgu). Z punktu widzenia dawki śmiertelnej drogą oddechową wystarczyłoby to ponoć do 3-krotnego wytrucia całej ludzkości.

QUOTE(byk2009 @ 14/10/2009, 14:24)
Znacznie lepiej do tego nadaje się laseczka wąglika (Bacillus anthracis) w formie aerozolu.
Postać płucna wąglikowicy to wredna choroba.


To prawda; jednakże wydaje mi się że w tym wątku chodziło raczej o broń chemiczną, nie biologiczną.
Wąglik jest kuszący jako broń z dwóch względów: stosunkowo szybko działa (w skrajnych wypadkach inkubacja 2 h i zgon w granicach 24 h) i jest dość zabójczy (nawet wśród wyleczonych w zasadzie osób częste są powikłania i komplikacje zdrowotne, a przeżywalność 1-roczna jest stosunkowo niska). Stosunkowo trudno się też go odkaża (bakterie tworzą bardzo trwałe spory). Z drugiej strony spreparowanie aerozolu o którym mówisz też nie jest łatwe. Bakterie mają tendencje do sklejania się w duże aglomeraty, które są mało zakaźne (wąglik w ogóle jest mało zakaźny, nie można się praktycznie zarazić od chorego - no może jakby go zjeść biggrin.gif postać jelitowa też jest dość zabójcza).
Z tego co wiem terroryści z japońskiej sekty Aum Sri...coś tam w latach 90-tych przeprowadzili co najmniej 3 ataki z użyciem aerozolu botuliny i 1 z wąglikiem (tego rozpylili w czasie koronacji cesarza czy może ślubu, nie pamiętam) z dokładnie zerowym efektem. Najwyraźnie zagadnienia zaawansowanej biochemii nieco ich przerosły.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #13

     
Cartaphilus
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 913
Nr użytkownika: 40.789

M. R.
Stopień akademicki: mgr prawa
 
 
post 15/10/2009, 8:26 Quote Post

QUOTE(byk2009 @ 7/10/2009, 20:50)
QUOTE(chomik @ 1/10/2006, 0:02)
Toksynami nazywa się trucizny wytwarzane przez bakterie albo grzyby. Natomiast słowo "gazy" [bojowe] odnosi się do postaci w jakiej bojowy środek trujący stosuje się na polu walki. W postaci gazu stosowane były najczęściej środki chemiczne. Natomiast toksyny takie jak toksyna jadu kiełbasianego - w postaci mgieł (aerozoli) albo cieczy.
Trucizny które trzeba wrogowi dosypywać do jedzenia są bardzo kłopotliwe w użyciu, a więc wojsko woli trucizny, którymi można szybko wytruć dużo ludzi na dużym obszarze - czyli rozpylane w powietrzu.
*

No, niekoniecznie. Czasem wrogowi można coś dosypac do jedzenia. Szczególnie jesli jest to ważny wróg.
Np. można było dosypać do jedzenia dioksyn, przyszłemu prezydentowi Ukrainy, albo dosypac do kawy radioaktywnego strontu byłemu agentowi KGB, ukrywającemu się w Wlk. Brytanii.
*



To zależy czy chcemy zatruć jedną ważną osobę, czy wytruć setki czy tysiące osób na danym terenie. Może nam chodzić o zatrucie śmiertelne lub o to, aby np. obrońcy się pochorowali i spadło ich morale.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
byk2009
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.472
Nr użytkownika: 53.819

Krzysztof Romanowski
Stopień akademicki: supremus
Zawód: stary dochtor
 
 
post 15/10/2009, 11:35 Quote Post

QUOTE(Cartaphilus @ 15/10/2009, 8:26)
To zależy czy chcemy zatruć jedną ważną osobę, czy wytruć setki czy tysiące osób na danym terenie. Może nam chodzić o zatrucie śmiertelne lub o to, aby np. obrońcy się pochorowali i spadło ich morale.
*

Na morale oczywiście najlepsze sa tzw. psychogazy, ale w zasadzie mało o nich wiadomo, bo każde państwo skrzetnie blokuje informacje na ten temat.
"Cechą charakterystyczną wszystkich psychogazów jest naruszanie najwyższych, najbardziej delikatnych czynności układu nerwowego, strefy psychicznej. Wywoływane przez nie objawy są podobne do objawów występujących w różnego rodzaju chorobach psychicznych, a więc: zaburzenia świadomości i spostrzegania, halucynacje wzrokowe i słuchowe, zaburzenia procesów myślenia i orientacji oraz strefy uczuć i woli. Niektóre psychogazy wywołują zobojętnienie, inne natomiast strach. Przy nieco większych dawkach psychogazów następuje spowolnienie i brak koordynacji ruchów, drżenie mięśni, a wreszcie stan kataleptyczny. Stan ten cechuje się osłupieniem i zniesieniem reakcji na bodźce zewnętrzne. Wszystkie objawy utrzymują się od kilku do kilkunastu godzin, zaleznie od właściwości konkretnej substancji".
Natomiast klasyka gatunku - to stare, dobre LSD (amid kwasu lizergowego), (podobno?) stosowany przez Amerykanów w Wietnamie. Podobno używali tam też do celów wojskowych podtlenku azotu (tzw. gaz rozweselający), choć wydaje sie to dośc mało prawdopodobne ze względu na wysoką cene tego gazu i problemy techniczne z jego koncentracją w powietrzu (gaz działa tylko w sporym, jak na gazy bojowe, stężeniu)
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej