|
|
Życie codzienne w PRL-u
|
|
|
|
QUOTE(Panhera @ 23/10/2009, 19:18) Dodam jeszcze, że często nieruchomości i cenne ruchomości sprzedawało się za twardą walutę - dolary, marki.
|
|
|
|
|
|
|
|
Byly rowniez tzw.bony dolarowe za ktore mozna bylo kupowac w Pewexie.Ciekawym obyczajem bylo to ze placac dolarami otrzymywalo sie reszte w takich wlasnie bonach.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiele produktów dostępnych w Peweksie za dewizy było dostępnych za złotówki na bazarach. pochodziły one z importu prywatnego, turystycznego. oczywiście ich cena złotówkowa równała się tej dolarowej przeliczonej po kursie czarnorynkowym ale ogólnie wg zasad konkurencji "bazar" starał się być ciut tańszy niż Peweks i konkurencyjny asortymentowo.
|
|
|
|
|
|
|
|
Moze ktos z Was pamieta jakie byly miesieczne przydzialy kartkowe na poszczegolne produkty?Moja mama takie kartki gdzies nawet schowala na pamiatke,ale teraz nie moge ich odnalezc. W Gdansku dystrybucja "zachodnich" towarow zajmowala sie hala targowa w na Starowce.Chyba zony matrosow prowadzily ten interes.Faktycznie mozna bylo kupic tam wszystko,tyle ze za odpowiednie ceny. Mam tez pytanie do Watty jako osoby obeznanej z PRL-owska motoryzacja.Na jakiej zasadzie przyznawano talony na samochody?.My mielismy wprawdzie "malucha",ale kupowanego na gieldzie,czyli wolnym rynku.
|
|
|
|
|
|
|
|
Talony na samochody były generalnie w gestii nomenklatury partyjnej. Jakichś ogólnopolskich przejrzystych zasad przydziału talonów to nie było. W gestii nomenklatury zawsze były stanowiska kierownicze w zakładzie państwowym tam trafiał resortowy przydział talonów. Jeżeli były to jeden lub dwa talony na zakład to brał dyrektor i jego zastępca lub szef np organizacji związkowej z racji przynależności do nomenklatury. Jeżeli tych talonów było więcej to szanse miał dostać pracownik szeregowy o ile potrafił wykazać, że posiadanie samochodu znacząco ułatwi mu wykonywanie obowiązków służbowych lub jest wskazane np ze względów na trudna sytuację rodzinną (chora teściowa czy dzieci, które trzeba wozić np na zabiegi rehabilitacyjne, niedogodny daleki dojazd do pracy a pracownik cenny dla zakładu). jeżeli szef przedsiębiorstwa miął tych talonów kilka mógł puścić w obieg np poprzez Radę Zakładową przedsiębiorstwa czy organizację związkową. Jeżeli szef był świnia talony ukrył i rozprowadził po swoich znajomych bowiem zawsze osoba ze stanowiska będącego w gestii nomenklatury decydowała jak te talony rozdzieli. Faktem jednak jest,że osoby które z racji wykonywanych obowiązków potrzebowały korzystania z samochodu szanse spore na te talony miała. Poza tym im gorszy samochód tym większe szanse, że talon trafi do szarego zjadacza chleba, wszak już w drugiej połowie lat 70-tych żaden nomenklaturowiec nie woziłby się Syreną 105 . Szczytem wypasu w latach 70-tych był talon na Fiata 132 lub 131 Mirafiori, takie talony, było ich bardzo niewiele trafiały tylko do osób na wysokich stołkach. Talon przysługiwał formalnie tej samej osobie raz na 4 lata. To była kartka papieru z marką samochodu i wykropkowanym miejscem na imię i nazwisko osoby realizującej talon, tak przynajmniej wyglądał w latach 70-tych. Dzisiaj na najbardziej dziadowskiej drukarce każdy by sobie taki talon zrobił w 5 minut .
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(mariusz 70 @ 26/10/2009, 8:18) Moze ktos z Was pamieta jakie byly miesieczne przydzialy kartkowe na poszczegolne produkty? Piszę z pamięci a pamięć bywa ulotna więc mogę się mylić. Mięso i wędliny - 2,5 kg na miesiąc 3,5 kg pracujący fizycznie , kobiety w ciąży itp. Istniał też podział mięs i wędlin na dwie grupy , jakie były proporcje nie pamiętam. Przez pewien okres kartki żywnościowe podlegały rejestracji w jednym wybranym sklepie i tylko tam można je było zrealizować. Cukier 1 kg , wódka 1/2 l na miesiąc.Benzyna f1265p 16l na miesiąc ( f125p 30 l ( mogło być więcej lub mniej , z tego co pamiętam wyliczenie było takie że przydział wystarczał na 300 do 350 km ). Papierosy 30 paczek na miesiąc , kawa 2 paczki na miesiąc , buty 1 para na rok.
|
|
|
|
|
|
|
|
Nafajniejszy ten "mariusz 70" z tą dolewką do kawy.Ja mam znajomą,która to stosuje do dzisiaj ale to niema nic wspólnego z czasami PRL,to takie chyba rodzinne upodobanie.Tak naprawdę kawa palona na parterze CDT w Warszawie pachniała już kiedy się wysiadało na Dworcu Centralnym w Warszawie.Aromat tej kawy był niepowtarzalny, kiedy dostaniesz niemieloną Jacobs Kroenung i zaparzysz świeżo mieloną to będzie przypominało,z biedą,tą z czasów PRL.No ale to oczywiście sprawa palenia i gatunku a nie ustroju.Zimne mieszkania-obowiązywały zupełnie inne normy przewodności cieplnej dla ścian zewnętrznych podyktowane oszczędnością.Zato ogrzewanie było prawie darmowe.Stolarka okienna powodowała największe straty ciepła.Wielkość mieszkania 54 m2 to było M5 /dla pieciu osób/.Mariusz nie napisał ile rodzice zapłacili za to mieszkanie ,jestem pewien,że tatus dostał ze Stoczni kredyt na wpłatę za mieszkania i ten kredyt został umorzony.Mieszkanie spłacało sie w czynszu,nie wiem ile płacili jego rodzice ale to b ył znikomy procent miesięcznych zarobków.Prawda jest jedna,niczego nie było w nadmiarze,wszystkiego było za mało.Więc nikomu nie brakowało pieniędzy.Pan Balcerowicz udowodnił co trzeba zrobic aby niczego nie brakowało w sklepach.Niedawno o tym opowiadał.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Niejasne jednak pozostaje dla mnie: skąd dolary? wycieczki zagraniczne to raz, słyszałem o zawodzie "cinkciarz" - to dwa. Jakieś inne źródła?
QUOTE Rodzina w USA i innych krajach, marynarze, pracownicy wysyłani za granicę przez "Polservice". Dodajmy do tego: pracownicy placowek dyplomatycznych. Ale powyzsze dotyczy lat szescdziesiatych. Natomiast w latach siedemdziesiatych "asortyment" dostawcow powiekszyl sie. Minimalna w latach 60-tych grupa jezdzacych do okresowej pracy na zachodzie i do Skandynawii rozrosla sie. Pracownicy wysylani przez firmy budowlane na wielomiesieczne kontrakty (glownie kraje arabskie np. Libia), mlodzi ludzie na sezonowe zrywanie jablek w sadach np. Danii czy do pracy na polach tulipanowych w Holandii. Pojawila sie takze nieznana przedtem nowa ktegoria "dostawcow" dolarow: cudzoziemcy "dewizowi" zatrudnieni przez zagraniczne firmy przy budowie najrozniejszych obiektow w Polsce, np. Szwedzi wznoszacy hotel w centrum Warszawy, Amerykanie budujacy kombinaty miesne w Ostrodzie i Rawie Mazowieckiej, Wlosi budujacy cos tam itp. W polowie lat 70-tych czesto mozna bylo spotkac w Warszawie grupy mlodziencow o arabskich rysach twarzy szastajacych dolarami na lewo i prawo. Plotka glosila, ze byli to ludzie El Fatah na "urlopie wypoczynkowym". Cudzoziemcy dysponowali ogromna iloscia dolarow i bardzo szybko podchwycili, ze sprzedaz po cenie czarnorynkowej jest bardziej atrakcyjna niz wymiana w banku po oficjalnym kursie - a klienci pchali sie tuzinami. Z wlasnego rozeznania wiem, ze Amerykanie oprocz zagwarantowanej kotraktem pensji dostawali 12 $US dziennie "rozlakowego". Pensja szla na konto w banku w USA, "rozlakowe" dostawali gotowka do reki i sprzedawali. Latwo policzyc: na miesiac wychodzilo 24 tys. zlotych w kraju w ktorym wtedy 4-5 tys. zlotych bylo calkiem niezla pensja.
N_S
|
|
|
|
|
|
|
|
Orzie ja nie wykluczam ,ze niektorym pozostaly PRL-owskie nawyki i jeszcze dzisiaj "dolewki" jak i picie kawy w szklankach z "koszyczkami" praktykuja .Niestety "dolewki" wynikaly wlasnie z deficytu tego produktu,a nie rodzinnych tradycji,co na szczescie wraz z realnym-socjalizmem praktycznie zniklo blyskawicznie. Niestety nie wiem na jakiej zasadzie rodzice splacali owo mieszkanie,z pewnoscia bylo przydzielane z Gdanskiej Stoczni Remontowej,po zmianach systemowych wiem ,ze je wykupywali.Okna faktycznie byly tragiczne i pamietam,ze zima kladlo sie jakies koce na parapetach.My na szczescie mieszkalismy nad kotlownia wiec mielismy cieplo,ale koledzy na wyzszych pietrach okrutnie marzli w okresie mrozow.Juz pod koniec lat 80-tych po kilkuletnich staraniach mozna bylo uzyskac dodatkowe moduly do kaloryferow. Jakosc wody do jakiejs polowy lat 80-tych przynajmniej na naszej dzielnicy byla wysmienita,dopiero pozniej popsula sie strasznie i zaczely byc "modne" wyprawy do studni na przedmiesciach po wode do gotowania.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE W Gdansku dystrybucja "zachodnich" towarow zajmowala sie hala targowa w na Starowce. W sklepach można było kupić jedynie "z pod lady", natomiast na "rynku" można było zaopatrzyć się w co dusza zapragnie (oczywiści po paskarskich cenach). Dlatego od tamtej pory nie lubię tzw"polskich handlowców" którzy w czasach PRL łupili nas bezlitośnie. Dlatego ja nie mam dziś litości i w ogóle u "nich" nie kupuję. (gdy dziś sobie przypomnę jak musiałem za koszulę do ślubu zapłacić na rynku czterokrotność ceny sklepowej to ...)
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(gtsw64 @ 31/01/2010, 21:28) W sklepach można było kupić jedynie "z pod lady", natomiast na "rynku" można było zaopatrzyć się w co dusza zapragnie (oczywiści po paskarskich cenach). Dlatego od tamtej pory nie lubię tzw"polskich handlowców" którzy w czasach PRL łupili nas bezlitośnie. Dlatego ja nie mam dziś litości i w ogóle u "nich" nie kupuję. (gdy dziś sobie przypomnę jak musiałem za koszulę do ślubu zapłacić na rynku czterokrotność ceny sklepowej to ...)
Ówcześni handlowcy nie byli jak niektóre dziesiejsze sieci handlowe filantropami . Kiedy kupowałeś tę koszulę? Jakoś nie przypominam sobie żeby z koszulami był aż taki problem , owszem , wzornictwo , materiał , wykonanie były do niczego ale w sklepach były.
|
|
|
|
|
|
|
|
No wlasnie,owo wzornictwo,wykonanie,materialy.Skad bralo sie to powszechne dziadostwo,jeszcze jakos potrafie zrozumiec kiepski material,ale fatalne i nieestetyczne projekty? Bylejakosc byla powszechna we wszystkich dziedzinach,a brak dbalosci norma.Jakies logiczne wytlumaczenie?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(mariusz 70 @ 2/02/2010, 7:20) No wlasnie,owo wzornictwo,wykonanie,materialy.Skad bralo sie to powszechne dziadostwo,jeszcze jakos potrafie zrozumiec kiepski material,ale fatalne i nieestetyczne projekty? Bylejakosc byla powszechna we wszystkich dziedzinach,a brak dbalosci norma.Jakies logiczne wytlumaczenie?
Brak konkurencji. Jeśli, to co się wyprodukowało, nawet jeśli było tandetne, się sprzedało, to po co się starać i robić lepsze, solidniejsze?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Kiedy kupowałeś tę koszulę? Jakoś nie przypominam sobie żeby z koszulami był aż taki problem , owszem , wzornictwo , materiał , wykonanie były do niczego ale w sklepach były. W połowie lat 80 - tych, koszula z tzw "stójką" (typ kołnierzyka).
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(gtsw64 @ 31/01/2010, 20:28) QUOTE W Gdansku dystrybucja "zachodnich" towarow zajmowala sie hala targowa w na Starowce. W sklepach można było kupić jedynie "z pod lady", natomiast na "rynku" można było zaopatrzyć się w co dusza zapragnie (oczywiści po paskarskich cenach). Dlatego od tamtej pory nie lubię tzw"polskich handlowców" którzy w czasach PRL łupili nas bezlitośnie. Dlatego ja nie mam dziś litości i w ogóle u "nich" nie kupuję. (gdy dziś sobie przypomnę jak musiałem za koszulę do ślubu zapłacić na rynku czterokrotność ceny sklepowej to ...) Ależ nazywa się to wolny rynek. Podaż i popyt. Wszak zapłaciłeś za tę koszule. A nie musiałeś wspomagać tych prywaciarzy :)No właśnie, dlaczego ich wspomogłeś?
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|