W filmie fabularnym "Pułkownik Kwiatkowski" w reżyserii Kazimierza Kutza, Mieczysław Moczar (grany znakomicie przez Krzysztofa Globisza) opisuje Kwiatkowskiemu (Marek Kondrat) kluczowe znaczenie miasta w którym on de facto sprawuje rządy. Otóż w jego ustach Łódź jest "faktyczną stolicą". Nigdy już się nie dowiemy, czy prawdziwy Moczar rzeczywiście tak myślał. Ale być może?
Ulokowane w Polsce władze z sowieckiego nadania przez chwilę miały dylemat:
a) zorganizować stałą siedzibę rządu w Łodzi, czy
szybko odbudować Warszawę jako stolicę państwa?
Ad a) Wybór pierwszej opcji - mógł się wiązać nawet z rozmyślnym pozostawieniem w Warszawie wypalonych ruin jako swego rodzaju "pomnika germańskiego barbarzyństwa". W końcu pohitlerowskie obozy zagłady też po coś pozostawiono - zapewne jako "ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń". Dodajmy, że owo nieodbudowywanie dotyczyłoby jedynie Warszawy lewobrzeżnej, w granicach administracyjnych o wiele węższych, niż Warszawa dzisiejsza.
Wyniesienie zaś "robotniczej Łodzi" do godności stołecznej - dość dobrze konweniowałoby z gadaniem o budowie zupełnie "Nowej Polski", jako "państwa robotników i chłopów".
Bardziej centralne niźli w przypadku Warszawy położenie miasta - też było atutem.
Ad
Co do opcji odbudowy Warszawy, to problem objawił się taki, że wracający do niej ludzie sami, bez odgórnych rozkazów, przystąpili do usuwania ruin i odbudowy swych domostw. Nie kto inny jak dziewczyny z AK skrzyknęły się i przystąpiły do strasznej pracy związanej z ekshumowaniem zwłok z porozrzucanych dosłownie wszędzie naprędce kopanych płytkich grobów i ponownym pochówkiem ciał w bardziej zorganizowany i godny sposób. Nikt tym kobietom za ten potworny trud nie płacił - one pracowały z wewnętrznej potrzeby.
Przedstawiciele dawnych właścicieli nieruchomości stołecznych (np. pan Kos) twierdzili nawet, że w roku 1948, kiedy wydano tzw. Dekrety Bieruta faktycznie wywłaszczające warszawiaków z budynków i gruntów niby to w celu umożliwienia planowych prac nad odbudową i rozbudową, to wtedy wiele zniszczonych prywatnych budynków już zostało ponownie postawionych. Wysiłkiem i sumptem prywatnych właścicieli, bez udziału ani pomocy rządu.
Czy zatem nowa władza miała w 1945 roku wydać surowe rozkazy zakazujące jakichkolwiek robót budowlanych? Efekt propagandowy byłby chyba żałosny.
Uznano, iż lepiej zabrzmią po latach opowiastki o tym, iż to "rząd ludowy" postanowił przywrócić miasto do życia i nawet uczynić je "piękniejszym niż kiedykolwiek było". Tylko Zamek Warszawski - do którego władcy Kremla musieli mieć głęboko skrywaną urazę - musiał na odbudowę poczekać dłużej. Ale nigdy nie mówiono na głos, że nigdy-przenigdy go się nie odbuduje. Po prostu zwlekano.
W sumie komuna rozegrała to propagandowo raczej umiejętnie, z korzyścią dla siebie.
Skoro tak, no to Łódź musiała się pogodzić ze swą rolą "półstolicy" i to tymczasowej.
Gdyby jednak komuna, mimo wszystko, postanowiła była umościć się na dobre bliżej geograficznego środka kraju, to tak sobie przypuszczam, iż jednym z czołowych postulatów podczas kolejnych polskich buntów (1956, 1970, 1980) byłoby żądanie "odkłamania historii" i tym samym przywrócenia Warszawie funkcji stołecznych.
Co do pomysłu z ulokowaniem władz w jakimś mniejszym mieście - to w XX-wiecznej Europie był chyba tylko jeden taki przypadek: umieszczenie tymczasowej stolicy Niemiec Zachodnich w Bonn (niemiecka Ustawa Zasadnicza z 1949 r. nazywała Berlin stolicą). Bundestag miał wybór pomiędzy Frankfurtem i Bonn. Minimalną większością zwyciężyło dużo mniejsze Bonn. Złośliwcy powiadają, że to dlatego, iż Kanclerz Adenauer miał swą willę niedaleko. Ale bardziej chyba szło o zaakcentowanie owej tymczasowości.
Natomiast w interesie nowych władz polskich było akcentowanie tego, że one tu są nieprowizorycznie, lecz na dobre i na stałe.
PS Moim osobistym pomysłem było wybudowanie od zera, w zielonym polu - całkowicie nowego, od początku świetnie zaplanowanego miasta Piątek. Piątek leży dokładnie w centrum dzisiejszej Polski, blisko skrzyżowania autostrad A1 i A2. Ale do tej pory nie znalazłem rozmówcy, który dałby się zarazić tą moja ideą.