Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
4 Strony < 1 2 3 4 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Pruski dryl - silna strona armii Prus?
     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 730
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 27/11/2018, 14:21 Quote Post

Niech tam będzie, że Schomberg był duke. Chociaż w Brandenburgii był raczej duc de Schomberg, lub Prinz von Schomberg. Jęzuka angielskiego i tamtejszej tytulatury nikt na kontynencie nie używał.

Ale ten argument:
QUOTE(orkan @ 27/11/2018, 9:16)
Ad.3 To nie zmienia faktu że pominięto tam źródła
*


... rozwala system. Poddaję się.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #31

     
orkan
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.562
Nr użytkownika: 58.347

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 27/11/2018, 14:57 Quote Post

Tytuł Duke of Schomberg nie obejmuje jego włości gdzieś na wschodzie w "Azji" tylko te które otrzymał od WIIIO na terenie Irlandii.

CODE
.. rozwala system. Poddaję się.


Czy to tak ciężko jest zrozumieć co było genezą pruskiego drylu?

Do HSW piechota francuska górowała dyscypliną nad formacjami piechoty innych państw co dawało jej przewagę do czasu kiedy inne państwa się tego nauczyły. Poziom innowacyjności Francuzów też spadł. Górowali nad innymi w latach 60-tych i 70-tych jednak już w latach 90-tych i na początku HSW zaczęli odstawać. Za głęboka linia (5 szeregów podczas gdy Anglicy i Holendrzy przeszli na 3 szregi) ) ogień salwowy (gdy Holendrzy i Anglicy strzelali w sposób ciągły) oraz wciąż obecność pikinierów obniżających siłę ognia danego batalionu o 1/5 ( Holendrzy i Anglicy wraz przejściem na trzy szeregi i ogień plutonowy wraz z wprowadzeniem bagnetu zlikwidowali pikinierów). I żeby nie było Szwedzi przystępując do WWP mieli w oddziałach jeszcze 1/3 pikinierów używając ich ofensywanie.(zniknęli w ciągu pierwszych lat WWP)

Jeszcze w latach 1690-92 zdyscyplinowane oddziały francuskie ustawione w 5 szeregów pokonywały mniej zdyscyplinowane ustawione w trzy szeregi i strzelające ogniem plutonowym oddziały Holenderskie i Angielskie. Dzięki wzrostowi dyscypliny w tych armiach i pewnemu rozkładowi armii francuskiej (stare kadry wyginęły) podczas HSW przewage uzyskali Alianci.
 
User is offline  PMMini Profile Post #32

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.847
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 27/11/2018, 16:04 Quote Post

Mam nadzieję, że mnie mod nie pogoni wink.gif.

Badacz1954
QUOTE
Czyli, że posiadał dziedziczny tytuł angielski, chociaż był (służbowo?) Niemcem?

Tak, był Niemcem, miał niemieckie nazwisko, i od niego za zasługi dla króla Anglii utworzono mu angielski tytuł.
Tytuł o konkretnej nazwie nie musi przecież być związany z konkretną włością o takiej samej nazwie - taki np. Artur Wellesley, czyli diuk Wellington miał całą gamę tytułów, które nie oznaczały, iż należą do niego konkretne ziemie.


Krzysztof
QUOTE
Niech tam będzie, że Schomberg był duke. Chociaż w Brandenburgii był raczej duc de Schomberg, lub Prinz von Schomberg. Jęzuka angielskiego i tamtejszej tytulatury nikt na kontynencie nie używał.

W Polsce to będzie po prostu diuk wink.gif.
Ale na jedną rzecz zwrócę uwagę - nie wiem na ile można z tym wierzyć wiki, lecz niemiecka wyraźnie wskazuje, że odpowiednik tytułu diuka w Niemczech to tytuł herzoga:
https://de.wikipedia.org/wiki/Herzog

Choć to by pasowało - diuk jest niższym tytułem książęcym, czyli stoi niżej niż prinz.
 
User is offline  PMMini Profile Post #33

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 730
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 27/11/2018, 18:16 Quote Post

W Prusach fryderycjańskich tytułu "Herzog" nie używano. Natomiast w monarchii Habsburgów "Erzherzog" był zastrzeżony dla książąt rodziny cesarskiej i tłumaczy się jako "arcyksiążę".
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #34

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.847
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 27/11/2018, 18:50 Quote Post

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 27/11/2018, 19:16)
W Prusach fryderycjańskich tytułu "Herzog" nie używano. Natomiast w monarchii Habsburgów "Erzherzog" był zastrzeżony dla książąt rodziny cesarskiej i tłumaczy się jako "arcyksiążę".
*


Ciekawa sprawa z Prusami.
Oczywiście o Erzherzog jest napisane w artykule, który linkowałem, ale po pierwsze to właśnie "arcy", więc znowu stopień wyższy niż omawiany, po drugie wygląda na to, iż w Austrii mieli pewną specyfikę.
W sumie jak u nas, gdzie przecież właściwie brak rozróżnienia między diukiem a princem - wszyscy to potocznie książęta.

Tak sobie zerknąłem jak w niemieckiej wiki przełożono tytuł Schonberga (zawsze to jakieś info).
Otóż jako Graf of Schonberg: https://de.wikipedia.org/wiki/Friedrich_von_Schomberg

Czyżby potraktowano diuka jako tytuł równy earlowi? Trzeba by się bardziej wczytać, a teraz nie mam niestety czasu.


Tak w ogóle może potem zgłoszę, aby wydzielić rozmowę w osobny temat?

 
User is offline  PMMini Profile Post #35

     
Barg
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.879
Nr użytkownika: 56.976

 
 
post 27/11/2018, 18:59 Quote Post

QUOTE(wysoki @ 27/11/2018, 18:50)
QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 27/11/2018, 19:16)
W Prusach fryderycjańskich tytułu "Herzog" nie używano. Natomiast w monarchii Habsburgów "Erzherzog" był zastrzeżony dla książąt rodziny cesarskiej i tłumaczy się jako "arcyksiążę".
*


Ciekawa sprawa z Prusami.
Oczywiście o Erzherzog jest napisane w artykule, który linkowałem, ale po pierwsze to właśnie "arcy", więc znowu stopień wyższy niż omawiany, po drugie wygląda na to, iż w Austrii mieli pewną specyfikę.
W sumie jak u nas, gdzie przecież właściwie brak rozróżnienia między diukiem a princem - wszyscy to potocznie książęta.

Tak sobie zerknąłem jak w niemieckiej wiki przełożono tytuł Schonberga (zawsze to jakieś info).
Otóż jako Graf of Schonberg: https://de.wikipedia.org/wiki/Friedrich_von_Schomberg

Czyżby potraktowano diuka jako tytuł równy earlowi? Trzeba by się bardziej wczytać, a teraz nie mam niestety czasu.


Tak w ogóle może potem zgłoszę, aby wydzielić rozmowę w osobny temat?
*


Ale tak aby nie zaburzyć tematu o drylu.
Jutro coś wrzucę skanem. Za dużo przepisywania. Ale jeśli ktoś ma Colina "Piechota w XVIII wieku Taktyka", wyd. NapoleonV to niech zerknie.
 
User is offline  PMMini Profile Post #36

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 730
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 27/11/2018, 20:01 Quote Post

Jest jeszcze jeden odpowiednik księcia po niemiecku - Fürst. Np. Blücher był Fürst, a Wielki Elektor to Grosser Kurfürst. W Saksoni był Churfürst.
Po francusku dwóch książąt: le Duc i le Comte.

Ten post był edytowany przez feldwebel Krzysztof: 27/11/2018, 20:59
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #37

     
Wilczyca24823
 

X ranga
**********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 15.068
Nr użytkownika: 98.909

Ewa Mach
Zawód: opiekun
 
 
post 27/11/2018, 22:51 Quote Post

Już pisałam o tym w innym wątku - Fuerst stoi niżej niż Herzog. Diuk byłby raczej odpowiednikiem dla Fuerst.

QUOTE
Wielki Elektor to Grosser Kurfürst. W Saksoni był Churfürst.


W Saksoni był również Kurfürst. To słowo oznacza elektora Rzeszy - księcia uprawnionego do wyboru cesarza.
 
User is offline  PMMini Profile Post #38

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 730
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 28/11/2018, 8:06 Quote Post

Fürst, Herzog oder Prinz?

der Fürst – słowo od średniowiecza oznaczało osobę panującą, rządzącą z rangą po cesarzu lub królu. Najczęściej osoby z tym tytułem rządziły dosyć dużymi księstwami. Dlatego książę Albert II z Monako to po niemiecku „Fürst Albert II.”, a jego żona to „Fürstin Charlene”. Gdyby ktoś tytuł księcia Alberta przetłumaczył na niemiecki jako „Prinz Albert”, byłoby to błędem.

der Prinz – tytuł księcia, który nie rządzi. Tak więc „der Prinz” może być synem osoby z tytułem „der Fürst”. Książę William to po niemiecku „Prinz William”.

der Herzog – książę. Tytuł wyższy niż „Fürst”, pomiędzy królem/cesarzem a władcą z tytułem „Fürst”. Tytuł ten jest obecnie tytułem np. władcy Luksemburga, czyli wielkiego księcia Henryka – „Großherzog Henri”.

http://niemieckipoludzku.pl/furst-herzog-oder-prinz/
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #39

     
minimax
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 600
Nr użytkownika: 42.000

Zawód: uczen
 
 
post 28/11/2018, 9:28 Quote Post

Tytuł Herzog nie musiał być dziedziczny, był np przyznawany Fürstowi za szczególne zasługi.
 
User is offline  PMMini Profile Post #40

     
Barg
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.879
Nr użytkownika: 56.976

 
 
post 28/11/2018, 10:42 Quote Post

Załączam skan z książki Colina (francuskiego generała), Piechota w XVIII wieku Taktyka.
Jak dla mnie wynika z książki że o ile Francuzi w XVII wieku rzeczywiście przodowali w drylu, szkoleniu, taktyce walki (o czym jest w książce wcześniej), to w XVIII wieku przodowali Prusacy (tu Niemcy).

Niestety pdf nie chce mi się załączyć, więc spróbuje inaczej...
Colin pisze o piechocie francuskiej i porównuje ją z niemiecką (pruską).
QUOTE
II - MANEWRY (1715-1753)
Wspominaliśmy już, jak ociężałe i mało manewrowe były wojska w 1715 roku na skutek formowania się w czterech bądź pięciu znacznie od siebie i oddalonych szeregach. Zobaczmy teraz, jakiego potrzeba było wysiłku, aby móc panować nad ewolucjami. Najłatwiejszą z nich, polegającą na przerwaniu linii w kolumnie o równych odstępach na prawo lub na lewo, przez zmianę frontu wszystkich plutonów, udało się przeprowadzić z łatwością dopiero około roku 1760. W pewnym sensie, to właśnie jej historią się teraz zajmiemy.

W latach po wojnie o sukcesję hiszpańską dokonał się co prawda śmiały postęp, lecz jedynie w kwestii zastosowania oddziałów, ponieważ każdy pułk trzymał się własnych przekonań, nie czekając na ich uregulowanie nowym rozporządzeniem. Dosyć szybko zdano sobie sprawę z niedogodności zwykłej formacji, w której odległości między szeregami wynosiły 4 metry i większość manewrów wykonywano w zwartych szeregach.

„Dzisiaj, aby maszerować w kolumnie (pisze Puysegur) zaczynamy od zwierania szeregów, wykonujemy zmianę frontu, a następnie, w marszu, frontu, a następnie, w marszu, powracamy do poprzednich odległości między szeregami”.
Wydaje się to być kolejną komplikacją; lecz wykonanie manewru było w istocie bardzo łatwe. Rozwinięcie do szyku bojowego pozostało jednak wciąż tak samo podatne na wszelki sygnalizowane już przez nas, niedogodności.

„Nieważne, czy armie maszerują jedna obok drugiej (pisze Puysegur) czy też jedna wychodzi drugiej naprzeciw albo jedna z dwóch dołącza to tej, która już zaangażowała się w bitwę, jedynym stosownym rodzajem marszu jest taki w którym bataliony i szwadrony nie zajmują więcej miejsca niż w szyku bojowym. W ten sposób, jeśli wroga armia będzie kroczyć równo z wami i będziecie zmuszeni obrócić się, aby ją zaatakować, każdy batalion i każdy szwadron wykona tylko ćwierć obrotu (bądź to całością batalionu i szwadronu, bądź też w dywizjonach) i armia naturalnie ustawi się w szyku bojowym”. Unikano również maszerowania w kolumnie liczącej mniej niż 20 szeregów i to stąd właśnie wziął się, tak charakterystycznych dla epoki, którą się zajmujemy, problem ruchów przez pola i niezwykle uciążliwych marszrut, które trzeba było wytyczać; i przygotowywać z wyprzedzeniem. Były one bardzo niewygodne i stanowi dla armii znaczne obciążenie, ale tylko w ten sposób armia była w stanie przyjąć szyk bojowy w kilka godzin.

W kilka godzin, ponieważ nie można było oczywiście nawet marzyć o sprawnym rozwinięciu kolumny. Odległości 4 metrów pomiędzy szeregami, oraz, odległości dzielące poszczególne plutony były niezwykle trudne do utrzymania. Nie znano jeszcze także praktycznych reguł pozwalających na utrzymań kierunku i odległości, więc w momencie rozwinięcia często okazywało się, że nic nie było na swoim miejscu i potrzeba było długich godzin, aby ustawić poszczególne plutony w jednej linii. Dopiero w 1774 roku przejęliśmy tradycje pruskie, które pozwoliły nam sprawnie rozwijać kolumny marszowe.

Sytuacja taka, bez większych zmian, utrzymała się aż do wydania instrukcji w 1754 roku. Przez 40 lat, jakie upłynęły od czasów wojny o sukcesję hiszpańską, wprowadziliśmy jedynie kilka szczegółowych ulepszeń, które stały się bazą dla ostatecznych reform, a którym wciąż jednakże brakowało podstawowej czynnika, który Maurycy Saski nazwie „wyczuciem”, to jest jednorodności, doskonałego zsynchronizowania ruchów oraz maszerowania „ramię w rami w zwartych szeregach. W Niemczech, już od XVII wieku, przemarsze oddziałów dokonywały się w sposób regularny i rytmiczny. Ze względu na marszowe pieśni, które dotarły w końcu i do nas, wszystkie europejskie armie maszerowały powoli, a jednak nasza piechota aż do 1754 roku nie była przyzwyczajona do miarowego marszu i zachowywała między szeregami tak wielkie odległości, że nie dało się upilnować utrzymania szyku oraz kierunku. Trzeba będzie poczekać aż do 1754 roku, aby dokonał się znaczący postęp w tym kierunku.

Lubowano się w iście barokowych posunięciach, co działało ze szkodą naprawdę użytecznych manewrów. „Formowano bataliony w okręgi, trójkąty, czworoboki, bastiony. Pan de Chevert wspominał, że adiutant majora pułku de Beauce był obiektem podziwu, ponieważ pod koniec musztry, jaką prowadził przed inspektorem, sformował pułk w słowa: Niech żyje król, a następni nakazał tym żywym literom strzelać na wiwat”.

Ze względu na brak generała o na tyle silnej reputacji, aby narzucić jednolite reguły, kluczowe elementy musztry zostały nieco zaniedbane i pozostawione inicjatywie samych pułków. Nawet w 1750 roku, jedyne co ośmielono się narzucić i to ordynacja dotycząca kierowania armią. W większości korpusów musztrę przeprowadzało się rzadko i niedbale. Jak zauważył D'Argenson w okólniku z 14 listopada 1743 roku, musztra była w oddziałach niejednokrotnie przerywane w jej opanowaniu bardzo dotkliwie dały o sobie znać przy różnorakich okazjach. Polecił więc pułkownikom, aby korzystali z wszelkich nadarzających się okazji do jej ćwiczenia. Oto słowa pewnego oficera wypowiedziane około roku 1740:

„We Francji w ogóle nie przywiązuje się wagi do przeprowadzania manewrów w oddziałach. Zazwyczaj poprzestaje się na zarządzaniu całą armią i pilnowaniu zgodnego przemarszu żołnierzy. I bardzo dobrze, tylko że to nie wystarcza, itd.”.

„We Francji (mówił inny) rekrut nie zdąży jeszcze się ubrać, kiedy musi stawić się na warcie i zdany jest na łaskę sierżanta czy kaprala. Żaden oficer się do tego nie miesza. Ledwie potrafi posługiwać się karabinem, kiedy nakazuje mu się wykonywać manewry z pozostałymi, podczas których jedynie przeszkadza innym (...). Musimy w końcu przyjrzeć się przewadze, jaką mają na oddziały pruskie. Zawdzięczają ją one nieustannym ćwiczeniom musztrowym, które praktykują już od dawna”.

Nasze niedociągnięcia widoczne były zwłaszcza w materii prowadzenia ognia. Co prawda, każdy żołnierz mógł wystrzelić z karabinu 40 raz-roku, ale nie istniała żadna instrukcja regulująca technikę strzału: ani indywidualna, ani kolektywna. Pod, źle zresztą umotywowanym, pretekstem, że żołnierz francuski był przeznaczony tylko i wyłącznie do walki bronią białą, broń palna pozostawała niejako na marginesie. Tymczasem, należałoby się nawet jeśli miałaby mieć drugorzędne tylko znaczenie. Zamiast tego, ze spokojem podchodzono do maksymy, według której wróg „ma nad nami nieskończoną przewagę ilekroć to ogień decyduje o zwycięstwie”, i wciąż zaniedbywano tę formę walki.

„Ich piechota jest starannie przyzwyczajana do strzelania plutonami w taki sposób, że trzy szeregi są zwarte na ostrze tasaka. Pierwszy klęka, drugi schyla się, trzeci stoi wyprostowany. Rzędy strzelają po kolei i w ten sposób są w stanie prowadzić nieprzerwany ogień, podczas gdy Francuzi ledwie posiedli sztukę mocowania bagnetu na końcu karabinu, przez co skazują się i nieskończenie gorszej pozycji za każdym razem, kiedy ukształtowanie terenu nie pozwala na walkę w zwarciu”.

Manewry w roku 1750 nie były wcale częstsze niż w roku 1703. Poważny postęp dokonał się dopiero wtedy, kiedy pozwoliło na to ujednolicenie uzbrojenia: kompanie, pod nazwą sekcji, stały się naturalnymi podjednostkami batalionów. Instrukcja połowa z 1733 roku przypieczętowała takie uproszczenie, które znajdowało się odtąd w każdym rozporządzeniu. Dwie kompanie bądź sekcje tworzyły pluton. Dwa plutony, rękaw, wyraz zachowany ze starego języka, kiedy to oznaczał jedną trzecią batalionu. Pół-rząd liczył 6 bądź 8 kompanii , w zależności od tego, czy batalion liczył ich 12 czy 16.

Za ostatnich lat panowania Ludwika XVI zaczęto zwierać szereg każdą zmianą frontu. Powoli naturalnym stawało się zwieranie ich przy każdych manewrach. Próbowano także różnych rozwiązań dla ułatwienia szybkiego  rozwinięcia kolumny. Przyjęta z 1753 roku procedura polegała na zmianie odległości między szeregami zależnie od szerokości kolumny, tak, aby każdy element był szerszy niż głębszy. Ordynacja z 1753 roku ustaliła dystans między dwoma następującymi po sobie szeregami na 4 stopy (1,3 metra) w kolumnie złożonej z sekcji i plutonów, na 8 stóp w kolumnie złożonej z rękawa, czy półrzędu oraz na 12 stóp w kolumnie złożonej z batalionów. Różnorakie kolumny marszowe stały się więc odtąd kolumnami o równych odstępach, w pełnym tego słowa znaczeniu, a utrzymanie dystansu stało się łatwiejsze do upilnowania, z braku jednak odpowiedniej instrukcji nie zawsze się to udawało.

Oficjalnie nie istniały inne formacje niż linia rozwinięta na cztery szeregi oraz kolumna marszowa złożona z sekcji, plutonu, rękawa, pół-rzędu batalionu. Inne ustawienia przyjmowały nazwy w zależności od inwencji twórczej dowódców korpusów, a zwłaszcza majorów i różniły się praktycznie z pułku na pułk. Głównym zmartwieniem stało się znalezienie łatwiejszej w dowodzeniu oraz robiącej wrażenie mniej kruchej formacji niż rozwinięta linia.


Tekst zeskanowany, ale skan jest za duży nie przechodzi przez Forum, więc skonwertowany do worda przez program Abbyy FineReader.

Miałem ustosunkować się do niektórych akapitów ale zrezygnowałem, każdy może wyciągnąć wnioski.

Ten post był edytowany przez Barg: 28/11/2018, 11:36
 
User is offline  PMMini Profile Post #41

     
Duroc
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.097
Nr użytkownika: 41.528

 
 
post 28/11/2018, 12:18 Quote Post

QUOTE
Po francusku dwóch książąt: le Duc i le Comte.
Comte to hrabia. Po francusku to Duc i Prince.
 
User is offline  PMMini Profile Post #42

     
Badacz 1954
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 301
Nr użytkownika: 103.976

Wlodzimierz Johann Delekta
Stopień akademicki: Dr hc
Zawód: emeryt
 
 
post 28/11/2018, 17:36 Quote Post

QUOTE(wysoki @ 27/11/2018, 19:50)
QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 27/11/2018, 19:16)
W Prusach fryderycjańskich tytułu "Herzog" nie używano. Natomiast w monarchii Habsburgów "Erzherzog" był zastrzeżony dla książąt rodziny cesarskiej i tłumaczy się jako "arcyksiążę".
*


Ciekawa sprawa z Prusami.
Oczywiście o Erzherzog jest napisane w artykule, który linkowałem, ale po pierwsze to właśnie "arcy", więc znowu stopień wyższy niż omawiany, po drugie wygląda na to, iż w Austrii mieli pewną specyfikę.
W sumie jak u nas, gdzie przecież właściwie brak rozróżnienia między diukiem a princem - wszyscy to potocznie książęta.

Tak sobie zerknąłem jak w niemieckiej wiki przełożono tytuł Schonberga (zawsze to jakieś info).
Otóż jako Graf of Schonberg: https://de.wikipedia.org/wiki/Friedrich_von_Schomberg

Czyżby potraktowano diuka jako tytuł równy earlowi? Trzeba by się bardziej wczytać, a teraz nie mam niestety czasu.


Tak w ogóle może potem zgłoszę, aby wydzielić rozmowę w osobny temat?
*


Rzepraszam, że z opóźnieniem, ale tak się złożyło. Istotnie, w Austrii używano na określenie następcy tronu zawsze tytułu "Erzherzog". Natomiast w Prusach Fryderycjańskich (czego Kapral "zapomniał" dodać), był to "Kurfürst", czyli książę-elektor ("Prusy Elektorskie").
Jeżeli wspomniany von Schomberg był "tylko" grafem, to raczej nie mógł być arcyksięciem, ani elektorem.
Tak, jak Kolega Wysoki zaproponował-temat no osobny wątek.
Badacz1954
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #43

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 730
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 28/11/2018, 20:57 Quote Post

Elektorem mógł być wyłącznie panujący książę Brandenburgii. Tytuł Kurfürst przestał być używany po koronacji Fryderyka III na króla "w Prusach" - Fryderyka I. Pruski następca tronu to Kronprinz.

Erzherzog to każdy książę z rodziny cesarza, nie tylko następca tronu. Tytuł ten nosił np. książę Ferdynand Maksymilian Józef, wnuk cesarza Franciszka II, późniejszy cesarz Meksyku, który nigdy nie był następcą tronu w cesarstwie habsburskim.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #44

     
indigo
 

Ad maiorem Historycy.org gloriam!
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 4.522
Nr użytkownika: 488

Stopień akademicki: magister
 
 
post 28/11/2018, 21:18 Quote Post

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 28/11/2018, 20:57)
Pruski następca tronu to Kronprinz.

*



Kronprinz to następca królewskiego tronu nie tylko w Prusach, ale ogólnie w krajach niemieckich - Bawarii, Saksonii, Wirtembergii. Zaś by ten obraz ubogacić warto dodać, że następca tronu książęcego to Erbprinz smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #45

4 Strony < 1 2 3 4 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej