Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

historycy.org _ Powstanie listopadowe _ Uzbrojenie w Powstaniu Listopadowym

Napisany przez: davidunited 21/04/2009, 20:49

Interesuje mnie w co byli uzbrojeni powstańcy, jaką posiadali broń podczas Powstania Listopadowego.

Napisany przez: secesjonista 2/08/2009, 12:42

QUOTE(davidunited @ 21/04/2009, 21:49)
Interesuje mnie w co byli uzbrojeni powstańcy, jaką posiadali broń podczas Powstania Listopadowego.
*


http://74.125.77.132/search?q=cache:UkIurp79usoJ:www.archive.org/stream/armjakrlewstwa00tokauoft/armjakrlewstwa00tokauoft_djvu.txt+regulaminowe+uzbrojenie+kr%C3%B3lestwie+polskim&cd=30&hl=pl&ct=clnk&gl=pl&client=firefox-a

... Począwszy od roku 1815, t. j. za W. Ks. Konstantego, zaczęto wprowadzać do wojska polskiego broń modelu rosyjskiego z fabryk w Tule, Siestrorecku i Złotouściu.
Karabin piechotny trafiał pewnie na 70 sążni, dosięgał kulą na 500 sąż. Bronią białą w wieku XIX była w piechocie u oficerów szpada, u żołnierzy pałasz krótki czyli tasak, noszony w epoce między rokiem 1807 – 1830 zwykle tylko przez grenadjerów i woltyżerów; oficerowie tych oddziałów używali również pałaszy zamiast szpad. W r. 1830 oficerowie całej piechoty otrzymali pałasze (zwane półszablami). Jazda uzbrojona była w pałasze. Strzelcy konni i artylerja konna miała pałasze bardziej proste, ułani i huzarzy – krzywe ... (za Glogerem).
Nieliczni strzelcy wyborowi wojska powstańczego byli uzbrojeni w nowoczesny oręż - kapiszonówki, uzyskiwane przemytem z Francji. Lekkie karabiny kalibru 7 mm i zasięgu skutecznego rażenia do 200 m. pod każdym względem górowały nad produkowanymi w Tule ciężkimi karabinami skałkowymi, kalibru pół cala, czyli prawie 13 mm. Kapiszonówkę można było odpalać również w czasie deszczu, w podobnych warunkach skałkówka spalała podsypkę na panewce. Niestety tej nowoczesnej broni powstańcy mieli zbyt mało.
W okresie wcześniejszym w Ks. Warszawskim wyglądało to tak:
Karabin wz 1750 Prusy
Karabin wz 1805 Prusy
Karabin wz 1809 Prusy
Karabin wz 1807 Austria
Karabin wz. 1777AN IX Francja
Sztucer wz 177 AN XII
Więcej w :
Roman Matuszewski - Uzbrojenie piechoty Armii Królestwa Polskiego i Powstania Listopadowego. - Militaria Fakty 5-6/2003

Napisany przez: jancet 25/12/2009, 22:33

Secesjonista podał raczej stan uzbrojenia armii Królestwa Polskiego, niż armii polskiej w wojnie polsko-rosyjskiej 1831.

Podaję za Wimmerem (Historia piechoty..., 1978): "W rękach wojska [w listopadzie 1830] znajdowało się około 25,000 karabinów, dalsze 36,000 w arsenale warszawskim, który posiadł ponadto części zapasowe, wystarczające do złożenia 4,000-5,000 dodatkowych sztuk. Jednakże większość karabinów z arsenału wydano 29 listopada ludności, a mimo wezwań władz do zwrotu i poszukiwań w domach udało się odzyskać jedynie 29,000-30,000 sztuk broni palnej".

Wg "wykazu zasobów broni i amunicji wg stanu z 1 list. 1830" karabinów piechoty było w arsenale 31,356 sztuk, z tego 30,912 regulaminowych "tulskich". Ponadto karabinków kawaleryjskich 1542 sztuki, przeważnie wzorów, które już wyszły z uzbrojenia, oraz 6939 pistoletów. Ta broń weszła bądź do zasobów Komisji Rządowej Wojny, bądź do uzbrojenia Gwardii Narodowej Warszawskiej czy 5 PSP "Dzieci Warszawy" lub do Straży Bezpieczeństwa.

Komisja Rządowa Wojny wyposażyła w karabiny tulskie trzecie bataliony starych pułków w całości, czwartym batalionom przydzielono po 713 karabinów. Bataliony liczyły po 830 ludzi, wraz ze sztabem i muzykantami, jednak kilkudziesięciu karabinów brakowało do pełnego wyposażenia, więc zapewne w 4. batalionach pojawiały się karabiny innego typu, a nawet kosy i piki.

Gorzej sytuacja przedstawiała się w nowych pułkach. Powinny one liczyć łącznie 43,000 ludzi, w tym 41,000 szeregowych frontowych i podoficerów, czyli tych żołnierzy, którzy winni być uzbrojeni w karabiny. KRW wydała im jednak jedynie 8,856 sztuk broni, czyli nieco ponad 20% potrzeb.

W końcu nowe pułki były włączane do armii czynnej w składzie dwu batalionowym, co redukowało liczbę żołnierzy w linii do 27,000 osób. To co dostarczyła KRW, wystarczało na uzbrojenie w karabiny co najwyżej 1. szeregu linii, 2. i 3. szereg musiałby być uzbrojony w kosy i piki. Jednak źródła wskazują na znacznie większą ilość karabinów w rękach żołnierzy nowych pułków. Można jedynie domniemywać, że trafiła do nich broń francuska, przechowywana po dworach i chatach od 1813 roku, a zapewne także pruska. Później zasoby uzbrojenia zasiliła broń zdobyta pod Wawrem, Dębem Wielkim i w pościgu aż po Boimie, a dopiero w lipcu i sierpniu broń własnej produkcji.

Należy jednak sądzić, że aż po szturm Warszawy, żołnierze nowych pułków byli w znaczącej części uzbrojeni w kosy i piki.

Napisany przez: karaluch84 10/07/2013, 11:18

Zdecydowałem się "odkurzyć" dość stary temat, ponieważ chciałbym dowiedzieć się czegoś o uzbrojeniu wykorzystywanym przez specyficzną i jednocześnie chyba mało znaną formację - rakietników. Jakie były wymiary ówcześnie używanych rakiet? Jak były skonstruowane? Znalazłem informację, że miały one składać się z kuli czterofuntowej (zaadaptowany granat artyleryjski?) do której przytwierdzona była stalowa rura z licznymi otworami (dlaczego nie jeden duży?), oraz długiego kija pełniącego rolę stabilizatora lotu. Znajdować się w nich miała bliżej nieokreślona "masa" czy "materia palna" - tzn. było tam coś innego niż normalny proch?

Zasięg tej broni miał być znacznie większy niż artylerii lufowej strzelającej granatami o wagomiarze odpowiadającym głowicy rakiety, za to jej celność znacznie gorsza (zwłaszcza w czasie silnego wiatru - co raczej nie dziwi, zważywszy na wolniejszy lot rakiety i jej większą powierzchnię boczną w stosunku do kuli czy granatu wystrzelonego z działa). Wielką zaletą broni rakietowej była lekkość i mobilność wyrzutni. Odpadała również konieczność odlewania i obróbki mechanicznej luf. W związku z tym wszystkim dość dziwny wydaje mi się fakt, że nie próbowano rozbudować wojsk rakietowych, mogących być uzupełnieniem i do pewnego stopnia surogatem artylerii lufowej, w której Rosjanie posiadali znaczną przewagę liczebną. Czy faktycznie celność rakiet była aż tak tragiczna? A jeśli nawet, to czy przy ówczesnym poziomie techniki na pewno nie było żadnych możliwości polepszenia tego parametru? Używano prymitywnych stabilizatorów "kijowych" (nomen-omen), a przecież już w siedemnastowiecznym dziele Kazimierza Siemienowicza znajdują się rysunki rakiet wyposażonych w trójkątne stateczniki z prawdziwego zdarzenia...

Chciałbym jeszcze zapytać, jakie były wymierne efekty działania rakietników kpt. Skalskiego na polach Grochowa? Ostrzał wywarł podobno niemały efekt psychologiczny na rosyjskich kawalerzystach (przestraszył też wierzchowce), ale jakie zadał straty w ludziach i koniach?

Napisany przez: Sapiens 10/07/2013, 13:34

QUOTE(karaluch84 @ 10/07/2013, 12:18)
Chciałbym jeszcze zapytać, jakie były wymierne efekty działania rakietników kpt. Skalskiego na polach Grochowa? Ostrzał wywarł podobno niemały efekt psychologiczny na rosyjskich kawalerzystach (przestraszył też wierzchowce), ale jakie zadał straty w ludziach i koniach?
*



Straty w ludziach i wierzchowcach w wyniku ostrzału rakietników były ponoć znikome, spłoszone konie stanęły w miejscu czyniąc się i jeźdźców łatwiejszym celem dla polskiej piechoty która to głównie zadała rosyjskiej jeździe straty.

Napisany przez: Sarissoforoj 10/07/2013, 17:52

Na temat organizacji , uzbrojenia oraz zastosowania broni rakietowej w XIXw zostały popełnione dwa artykuły:
Tomasz Katafiasz - Organizacja i uzbrojenie rakietników w wojsku Królestwa polskiego (1822-1830) - SIMDHW - XXIII - Ossolineum 1981;
Tomasz Katafiasz - Zastosowanie broni rakietowej w polskich powstaniach narodowych - SIMDHW - XXVI - Ossolineum 1983;

Napisany przez: zajączek 10/07/2013, 18:20

QUOTE
Znajdować się w nich miała bliżej nieokreślona "masa" czy "materia palna" - tzn. było tam coś innego niż normalny proch?

Na pewno nic innego niż proch czarny zwany też dymnym.

Napisany przez: karaluch84 10/07/2013, 19:10

Dziękuję za informacje. Czy wspomniane artykuły o wojskach rakietowych dostępne są gdzieś w wersji cyfrowej (bo wersja papierowa to zapewne tzw. biały kruk)?

Napisany przez: Sarissoforoj 10/07/2013, 20:18

QUOTE(karaluch84)
Znalazłem informację, że miały one składać się z kuli czterofuntowej (zaadaptowany granat artyleryjski?) do której przytwierdzona była stalowa rura z licznymi otworami (dlaczego nie jeden duży?), oraz długiego kija pełniącego rolę stabilizatora lotu. Znajdować się w nich miała bliżej nieokreślona "masa" czy "materia palna" - tzn. było tam coś innego niż normalny proch?
Przedstawiony tutaj typ rakiet to tylko jedna z wersji rakiet tak zwanych ciężkich 4-calowych granatów. Istniały jeszcze małe 2,5 calowe i duże 4-calowe zapalajace. Wśród rakiet przeważały kształty tradycyjne, w kształcie cylindra ze stożkowym kołpakiem. Rysunków niestety nie potrafię zeskanować. Zasięg rakiet wynosił odpowiednio małych 1494m i dużych 2348m. Czyli dla tych ostatnich był większy od posiadających największy ówcześnie zasięg jednorogów półpudowych - 2082m. Zasadniczym problemem do rozwiązania była stabilizacja lotu rakiet. Tradycyjne rakiety Congrave posiadały stabilizację bambusową, sztywna i odporną na przeciążenia. W Europie, a przynajmniej w Królestwie Polskim stosowano żerdzie sosnowe, stosunkowo słabe i łamliwe. I to było przyczyną oprócz małej odporności na wiatr niskiej skuteczności rakiet.
QUOTE(karaluch84)
Dziękuję za informacje. Czy wspomniane artykuły o wojskach rakietowych dostępne są gdzieś w wersji cyfrowej (bo wersja papierowa to zapewne tzw. biały kruk)?
Ja znalazłem w antykwariacie. Przy czym cena była horrendalna. Rzeczywiście publikacje Studiów i Materiałów do Historii Wojskowości teraz trudno znaleźć.
QUOTE(zajączek)
Na pewno nic innego niż proch czarny zwany też dymnym.
W ładunkach zapalających na pewno. Przy czym kpt. Jaszowski we wspomnieniach podaje, że dodawano jakiś płyn, który powodował niemożność ugaszenia rakiet.
QUOTE(karaluch84)
Czy faktycznie celność rakiet była aż tak tragiczna?
No cóż zbyt wielka nie była. Ale z reguły celem ataków miały być duże obiekty terenowe. Rakiety posiadały wbudowane haczyki umożliwiające zaczepienie o cel ataku i jego spalenie.

Napisany przez: Speedy 11/07/2013, 7:58

Hej

QUOTE(karaluch84)
Znalazłem informację, że miały one składać się z kuli czterofuntowej (zaadaptowany granat artyleryjski?) do której przytwierdzona była stalowa rura z licznymi otworami (dlaczego nie jeden duży?), oraz długiego kija pełniącego rolę stabilizatora lotu. Znajdować się w nich miała bliżej nieokreślona "masa" czy "materia palna" - tzn. było tam coś innego niż normalny proch?


Znaczy proch rakietowy miał nieco inne proporcje składników niż artyleryjski. A co do dysz, biorąc pod uwagę niską jakość ich wykonania chyba lepiej było zrobić kilka mniejszych. Gdyby pojedyncza dysza wyszła rzemieślnikowi trochę krzywa, to asymetria ciągu sprawiłaby że wystrzelona rakieta zboczyłaby z kursu. jeśli dysz było kilka, to było duże prawdopodobieństwo że każda była zdeformowana w inną stronę i te asymetrie się równoważyły przynajmniej częściowo.

QUOTE(Sarissoforoj @ 10/07/2013, 20:18)
QUOTE(zajączek)
Na pewno nic innego niż proch czarny zwany też dymnym.
W ładunkach zapalających na pewno. Przy czym kpt. Jaszowski we wspomnieniach podaje, że dodawano jakiś płyn, który powodował niemożność ugaszenia rakiet.


Typowy skład takich mas zapalających to mieszanina czarnego prochu ze smołą lub kalafonią (w pocz. XIX w. to smoła prędzej chyba?)

Napisany przez: Sarissoforoj 11/07/2013, 8:45

QUOTE(Speedy)
Typowy skład takich mas zapalających to mieszanina czarnego prochu ze smołą lub kalafonią (w pocz. XIX w. to smoła prędzej chyba?)
Jaszowski tę mieszaninę określa "szmelcem skalnym". Dokładny skład substancji nie był znany, ale jak słusznie zauważyłeś był zapewne pochodną ropy naftowej, znanej ówcześnie jako "olej skalny" (oleum petrae), lub zbliżonych do smoły produktów wytlewania (odgazowywania węgla) łupków palnych węglowych, bitumicznych, ropnych.
Stosowano je z obawy, że po wypaleniu się materiału pędnego, lub jego zgaśnięciu gdy materiału pędnego będzie w rakiecie już niewiele, nie nastąpi inicjacja wybuchu ładunku prochowego.
QUOTE(Speedy)
Znaczy proch rakietowy miał nieco inne proporcje składników niż artyleryjski. A co do dysz, biorąc pod uwagę niską jakość ich wykonania chyba lepiej było zrobić kilka mniejszych.
Jaszowski podaję, że w kołpaku wiercono dziewięć otworów (teraz nazwalibyśmy to dysz), przez które wydostawał się płomień. Od dokładności wiercenia i rozmieszczenia otworów zależała również celność rakiet.

Napisany przez: karaluch84 11/07/2013, 11:46

QUOTE(Speedy @ 11/07/2013, 8:58)
Znaczy proch rakietowy miał nieco inne proporcje składników niż artyleryjski.
*

Jak znacząco te rodzaje prochu różniły się składem i właściwościami? Proch rakietowy powinien (o ile się nie mylę) spalać się wolniej niż artyleryjski, ale jak to osiągano? Zwiększano ilość węgla kosztem siarki, czy co?
QUOTE(Sarissoforoj @ 11/07/2013, 9:45)
QUOTE(Speedy)
Typowy skład takich mas zapalających to mieszanina czarnego prochu ze smołą lub kalafonią (w pocz. XIX w. to smoła prędzej chyba?)

Jaszowski tę mieszaninę określa "szmelcem skalnym". Dokładny skład substancji nie był znany, ale jak słusznie zauważyłeś był zapewne pochodną ropy naftowej, znanej ówcześnie jako "olej skalny" (oleum petrae), lub zbliżonych do smoły produktów wytlewania (odgazowywania węgla) łupków palnych węglowych, bitumicznych, ropnych.
*

Jakie dokładnie właściwości - według opisów kpt. Jaszowskiego - miał ów "szmelc skalny"? Stawiał bym tu raczej na ropę naftową - w niektórych rejonach Galicji znaną i od kilku wieków dość często stosowaną jako smar (zamiast smoły drzewnej). Tymczasem oświetlenie gazowe w polskich miastach (a więc i w miarę szeroka dostępność ubocznych produktów odgazowywania węgla) to dopiero +/- połowa XIX wieku.
QUOTE(Sarissoforoj @ 10/07/2013, 21:18)
QUOTE(zajączek)
Na pewno nic innego niż proch czarny zwany też dymnym.

W ładunkach zapalających na pewno. Przy czym kpt. Jaszowski we wspomnieniach podaje, że dodawano jakiś płyn, który powodował niemożność ugaszenia rakiet.
*

Czy to znaczy, że paliwo do tych rakiet miało postać pasty - przygotowywanej ze wspomnianego wyżej prochu rakietowego i (najprawdopodobniej) ropy naftowej lub smoły?

Napisany przez: Sarissoforoj 11/07/2013, 16:22

QUOTE(karaluch84)
Jakie dokładnie właściwości - według opisów kpt. Jaszowskiego - miał ów "szmelc skalny"?
Po prostu nie był łatwy do gaszenia, podają wręcz, że nieugaszalny.
QUOTE(karaluch84)
Jakie dokładnie właściwości - według opisów kpt. Jaszowskiego - miał ów "szmelc skalny"?
QUOTE(karaluch84)
Czy to znaczy, że paliwo do tych rakiet miało postać pasty
Po części spajał ładunek miotający, po części zapewniał jego równomierne spalanie do samego końca. Nie gasł pod wpływem gwałtownego przepływu powietrza. Jaszowski pisze, że ładunek miotający nie miał konsystencji płynnej, tworzył całość z prochem jak substancja stała. Tylko podczas spalania się topił i wyciekał (no i spalał oczywiście).

Napisany przez: karaluch84 11/07/2013, 18:02

QUOTE(Sarissoforoj @ 11/07/2013, 17:22)
Jaszowski pisze, że ładunek miotający nie miał konsystencji płynnej, tworzył całość z prochem jak substancja stała. Tylko podczas spalania się topił i wyciekał (no i spalał oczywiście).
*

To by jednak wskazywało raczej na smołę niż ropę naftową...

Zastanawia mnie też kwestia inicjowania wybuchu głowicy. Spodziewałem się drewnianej rurki z lontem w środku (podobnie jak w granacie), a tymczasem rzecz jest chyba bardziej złożona - pod tym linkiem: http://www.ojczyzna-suwalszczyzna.pl/artykuly/45-rakietnicy-1822-1831.html znalazłem artykuł z opisem budowy i działania rakiet pochodzącym z 1813 roku (fakt - trochę wcześniejszym niż Powstanie Listopadowe, ale - o ile mi wiadomo - przez te 17 lat jakiejś rewolucji w rakietach nie było). Co mnie w tej relacji zastanawia, to opis losów rakiety po wyczerpaniu paliwa - miał wtedy następować zapłon masy palnej umieszczonej w kuli (głowicy), a dopiero po 10 minutach (???) dochodzić miało do eksplozji owej kuli. O ile opis sporządzony przez XIX-wiecznego autora jest zgodny z rzeczywistością (zamieszczony w zwykłej gazecie, a nie piśmie fachowym), dotyczy chyba wyspecjalizowanego pocisku do podpalania zabudowań (no bo w polu takie rozwiązanie raczej nie byłoby zbyt praktyczne)? Wygląda na to, że głowica miała dwie komory - w jednej masa zapalająca o właściwościach innych niż paliwo, tzn. paląca się spokojniej (więcej smoły kosztem prochu?), a w drugiej proch (zapalający się po kilku minutach od rozżarzonych żeliwnych ścianek). Oczywiście to tylko mój domysł, ale nie potrafię sobie w inny sposób wytłumaczyć tak dużego opóźnienia wybuchu...

Napisany przez: Speedy 11/07/2013, 18:52

Hej

QUOTE(karaluch84 @ 11/07/2013, 18:02)
Zastanawia mnie też kwestia inicjowania wybuchu głowicy. Spodziewałem się drewnianej rurki z lontem w środku (podobnie jak w granacie), a tymczasem rzecz jest chyba bardziej złożona - pod tym linkiem: http://www.ojczyzna-suwalszczyzna.pl/artykuly/45-rakietnicy-1822-1831.html znalazłem artykuł z opisem budowy i działania rakiet pochodzącym z 1813 roku (fakt - trochę wcześniejszym niż Powstanie Listopadowe, ale - o ile mi wiadomo - przez te 17 lat jakiejś rewolucji w rakietach nie było). Co mnie w tej relacji zastanawia, to opis losów rakiety po wyczerpaniu paliwa - miał wtedy następować zapłon masy palnej umieszczonej w kuli (głowicy), a dopiero po 10 minutach (???) dochodzić miało do eksplozji owej kuli. O ile opis sporządzony przez XIX-wiecznego autora jest zgodny z rzeczywistością (zamieszczony w zwykłej gazecie, a nie piśmie fachowym), dotyczy chyba wyspecjalizowanego pocisku do podpalania zabudowań (no bo w polu takie rozwiązanie raczej nie byłoby zbyt praktyczne)? Wygląda na to, że głowica miała dwie komory - w jednej masa zapalająca o właściwościach innych niż paliwo, tzn. paląca się spokojniej (więcej smoły kosztem prochu?), a w drugiej proch (zapalający się po kilku minutach od rozżarzonych żeliwnych ścianek). Oczywiście to tylko mój domysł, ale nie potrafię sobie w inny sposób wytłumaczyć tak dużego opóźnienia wybuchu...
*




Co do tego tekstu, wydaje mi się on takim przykładem dziennikarskiej przesady czy koloryzowania, z cyklu och ach jaka straszna ta broń. Gość tak jakby pomieszał rakietę zapalającą i odłamkową; nie wiem czy takie hybrydy były. Co do sposobu odpalania głowicy odłamkowej to znalazłem ciekawostkę; o ile zwykle widywałem rysunki gdzie opóźniacz głowicy połączony był po prostu z silnikiem, to tu http://www.standingwellback.com/home/2012/12/27/woosh-bang-ohnasty.html widać że głowica brytyjskiej rakiety z czasów napoleońskich ma swój własny lont, biegnący na zewnątrz komory silnika. Nie takie to głupie, zważywszy że w komorze spalania mogą się dziać różne nieprzyjemne rzeczy i w wypadku gdyby silnik raczył sobie eksplodować przy starcie, to lepiej żeby głowica przy tym tak od razu nie wybuchła (z samego silnika niewiele odłamków będzie).

Napisany przez: czarny piotruś 11/07/2013, 19:11

Jako artylerzysta z wykształcenia do jednego z powyższych postów wrzuciłbym poprawkę i jednocześnie małą prośbę. Koledzu nie podawajcie zasięgu jakiejkolwiek historycznej broni z dokładnością co do metra...Wyglada to cokolwiek śmiesznie a liczba 1494 m powstała prawdopodobnie przy tłumaczeniu jakiejś anglojęzycznej publikacji i przeliczniu ichniejszych jednostek na metry. Nawet przy współczesnej artylerii(klasycznej czy rakietowej) zasięgi podaje się w zaokrągleniu do setek metrów a w XIX wiecznej to pisałbym nawet około 1500 m bo wysarczy niewielka różnica w naważce prochu (rzecz normalna w tamtych czasach) by odchyłki dochodziły do kilkudziesięciu lub więcej metrów.

Napisany przez: Sarissoforoj 11/07/2013, 22:38

Raczej u nas tzn. w Królestwie Polskim nie stosowano żadnych opóźniaczy wybuchu, szczególnie nie miałoby to sensu dla rakiet stosowanych w polu przeciwko sile żywej przeciwnika. Wspomniany tu kpt. Jaszowski nic o tym nie pisze. Mówi za to wyraźnie, że niezbędna rzeczą do odpalenia ładunku wybuchowego był pracujący do końca ładunek miotający. Po to między innymi stosowano te żywiczne czy też ropopochodne podtrzymywacze ognia.

QUOTE(czarny piotruś)
Koledzu nie podawajcie zasięgu jakiejkolwiek historycznej broni z dokładnością co do metra...Wyglada to cokolwiek śmiesznie a liczba 1494 m powstała prawdopodobnie przy tłumaczeniu jakiejś anglojęzycznej publikacji i przeliczniu ichniejszych jednostek na metry.
Przelicznik pochodzi prawdopodobnie z przeliczenia na metry z sążni rosyjskich lub polskich. Nie siliłem się na przeliczenia. Podałem dane za autorem artykułu panem Tomaszem Katafiaszem. Może rzeczywiście tak dokładne dane przy tak niedokładnym odległościowo do pomiaru rodzaju broni może razić. Ale też daje mimo wszystko pojęcie o skali .

Napisany przez: Speedy 11/07/2013, 23:24

Hej

QUOTE(Sarissoforoj @ 11/07/2013, 22:38)
Raczej u nas tzn. w Królestwie Polskim nie stosowano żadnych opóźniaczy wybuchu, szczególnie nie miałoby to sensu dla rakiet stosowanych w polu przeciwko sile żywej przeciwnika. Wspomniany tu kpt. Jaszowski nic o tym nie pisze.


Może się to u niego inaczej nazywało? Ale po mojemu to opóźniacz w rakiecie z głowicą wybuchową typu granatu był nieodzowny. Ile mógł pracować prosty silnik na czarnym prochu? Obstawiałbym czas pracy rzędu 1 s lub powiedzmy pojedynczych sekund. A lot rakiety na 1,5-2,5 km musiał trwać co najmniej około 10 s (pewnie dłużej). Jeśli głowica miałby być odpalona bezpośrednio przez dopalający się silnik, to wybuchłaby w powietrzu na długo przed upadkiem. Musiał więc być jakiś element, który powodował że wybuch nie następował od razu po dopaleniu się silnika do końca, ale dopiero kilka sekund później. Dzisiaj taki element nazwalibyśmy opóźniaczem.


Napisany przez: Santa 12/07/2013, 1:51

QUOTE
Jaszowski tę mieszaninę określa "szmelcem skalnym". Dokładny skład substancji nie był znany, ale jak słusznie zauważyłeś był zapewne pochodną ropy naftowej, znanej ówcześnie jako "olej skalny" (oleum petrae), lub zbliżonych do smoły produktów wytlewania (odgazowywania węgla) łupków palnych węglowych, bitumicznych, ropnych.


Paszkowski podaje skład owego szmelcu. Był on różny w zależności od kraju. W Austrii składał się z (dane w funtach/uncje): 2 antymonu, 2,45 Stupiny, 2 prochu w ziarnach, 6 saletry w proszku i 7 siarki. Dalsze dane w podziale na części niezależnie od masy. I tak w Prusach składał się z 20 cz. prochu w ziarnach, 3 cz. mączki (prochowej jak mniemam, a wiec tego badziewia, które zostawało na samym spodzie przy przesiewaniu prochu w młynach) i 20. cz. siarki. Wreszcie we Francji: prochu 5 cz., mączki 4, saletry 4, siarki 16.
Paszkowski określa, ze była to substancja niezmiernie twarda, a raz zapalona niczym ugasić się nie daje. Używa się on kawałkami do bomb (pocisków moździerzowych) , jeśli te są przeznaczone do zapalenia jakich gmachów
Stupina to rodzaj zapalnika zrobionych z odpowiednio nasączonych nitek bawełnianych, posypanych w trakcie wytwarzania mączką prochową.
J. Paszkowski, Nauka praktyczna kanoniera, Kraków 2008 (reprint wydania z 1830), s. 85-87.

Skład masy palnej do naszych rakiet podaje też Kosiński. Domyślam się, ze do naszych, bo podaje przykład z laboratoriów ros. I tak saletry było tam 8 części, 2 siarki i 2 i 2/3 "węgli miałko tłuczonych". Oprócz tego w tabelce jest jeszcze osiem rodzajów zapraw, w których w różnych proporcjach występują: mączka, saletra, siarka i węgle grubo tłuczone, lub w proszku. Cały proces nabijania ładunku i jego tworzenia jest opisany na s. 188-196 w: J. Kosiński, Zasady nauki artylerii, Warszawa 1820, cz. 1.

Tablica XI przedstawia jak wyglądał proces tworzenia rakiety

Napisany przez: Santa 12/07/2013, 2:09

Eee, nie wiem, czemu, nie chce mi wkleić ilustracji, mimo, ze ma tylko 0,5 mb. Szkoda.

Napisany przez: Sarissoforoj 12/07/2013, 11:04

QUOTE(Speedy)
Może się to u niego inaczej nazywało? Ale po mojemu to opóźniacz w rakiecie z głowicą wybuchową typu granatu był nieodzowny. Ile mógł pracować prosty silnik na czarnym prochu? Obstawiałbym czas pracy rzędu 1 s lub powiedzmy pojedynczych sekund. A lot rakiety na 1,5-2,5 km musiał trwać co najmniej około 10 s (pewnie dłużej). Jeśli głowica miałby być odpalona bezpośrednio przez dopalający się silnik, to wybuchłaby w powietrzu na długo przed upadkiem. Musiał więc być jakiś element, który powodował że wybuch nie następował od razu po dopaleniu się silnika do końca, ale dopiero kilka sekund później. Dzisiaj taki element nazwalibyśmy opóźniaczem.

Chyba będę musiał sprostować sporo swoich informacji. Przez to, że niezbyt dokładnie doczytałem zakradło się wiele nieprawidłowości. "Skalny szmelc" to w całości ładunek bomb zapalających, tworzący ich siłę ogniową. Dziewięć otworów to otwory prze które wydostawał się ogień środka zapalającego. Otwór dla ładunku miotającego był tylko jeden w dnie łuski, który służył jako dysza, jego rozmiary to około 0,4 kalibru rakiety.
Ładunek miotający z zasady składał się z tych samych produktów co zwykły proch dymny. Przy czym po przez eksperymentowanie Bem zrezygnował z saletry, a w jego miejsce wprowadził mączkę prochową tj. drobno zmielony prochem artyleryjskim (rosyjskim). Ostatecznie ustalił następujące proporcje mieszaniny:
Rakiety duże: mączka prochowa 78%, węgiel 11%, siarka 11%;
Rakiety małe: mączka prochowa 82%, węgiel 9%, siarka 9%.
Nie jestem fachowcem w dziedzinie prochu i przyznam szczerze nie wiem jaki będzie wpływ zwiększenia ilości siarki i węgla na długość procesu spalania. Ale wnioskując logicznie powinien go wydłużyć. Czy stosowano osobne lonty do odpalania ładunku zapalającego, informacji brak. Jedyne co podaje autor artykułu to, że znaczny odsetek rakiet to były niewybuchy, a znaczna część eksplodowała w powietrzu. Za długotrwałym procesem spalania przemawiają też rysunki ówczesnych rakiet w locie z widocznym płomieniem w końcowej fazie lotu. Pamiętnikarze też stwierdzają duży wpływ psychologiczny rakiet na wojska, a jako taki mógł wynikać tylko z płomienia wydobywającego się z lecącej rakiety.

Napisany przez: Speedy 12/07/2013, 14:57

Hej

QUOTE(Santa @ 12/07/2013, 1:51)
Paszkowski podaje skład owego szmelcu. Był on różny w zależności od kraju. W Austrii składał się z (dane w funtach/uncje): 2 antymonu, 2,45 Stupiny, 2 prochu w ziarnach, 6 saletry w proszku i 7 siarki. Dalsze dane w podziale na części niezależnie od masy. I tak w Prusach składał się z 20 cz. prochu w ziarnach, 3 cz. mączki (prochowej jak mniemam, a wiec tego badziewia, które zostawało na samym spodzie przy przesiewaniu prochu w młynach) i 20. cz. siarki. Wreszcie we Francji: prochu 5 cz., mączki 4, saletry 4, siarki 16.


Ciekawy skład. Jak widać nie ma w nim żadnego "płynu" ani w ogóle lepiszcza. Jego rolę od biedy mogła spełniać siarka, której w mieszaninie jest dosyć sporo i która potrafi sieciować nie najgorzej. Może i faktycznie, jak pisze w cytowanym przez ciebie fragmencie Prądzyński, cała mieszanka wychodziła twarda jak kamień.

Zastanawia mnie obecność owej "stupiny" (obecnie zwie się to stopina). Tak jak tam dalej napisałeś, to jest po prostu rodzaj lontu - sznur lub nić pokryta z wierzchu mieszaniną kleju i mączki prochowej (współcześnie także innymi substancjami, ale mniejsza o techniczne szczegóły). Służy toto do podpalania mas pirotechnicznych przede wszystkim. Zapala się łatwo i płonie z szybkością kilku-kilkudziesięciu cm/s, a w zamkniętej przestrzeni (np. w rurce) może znacznie przyspieszyć, aż do takiego "strzału" nawet. Co ona właściwie robiła w tej masie i w jakiej była postaci? Jeśli były to posiekane kawałki nitek, to mogły działać trochę jako spoiwo; ale gdy w trakcie palenia się masy docierał do nich płomień to prawdopodobnie "strzelałyby" rozkruszając ładunek, to chyba nie o to całkiem chodzi. A jeśli był to pojedynczy sznur wprasowany w cały ten kram jako zapłonnik, to po co wymieniany jest wagowo jako składnik mieszaniny?

QUOTE(Sarissoforoj)
Chyba będę musiał sprostować sporo swoich informacji. Przez to, że niezbyt dokładnie doczytałem zakradło się wiele nieprawidłowości. "Skalny szmelc" to w całości ładunek bomb zapalających, tworzący ich siłę ogniową. Dziewięć otworów to otwory prze które wydostawał się ogień środka zapalającego. Otwór dla ładunku miotającego był tylko jeden w dnie łuski, który służył jako dysza, jego rozmiary to około 0,4 kalibru rakiety.


To zmienia trochę postać rzeczy. W rakiecie zapalającej opóźniacz nie był potrzebny, masa mogła spokojnie zapalić się od silnika. Kilka funtów tego rodzaju mikstury paliło się pewnie co najmniej przez kilkadziesiąt sekund i rakieta bardzo spokojnie mogła zapalić się i płonąć w locie, a po uderzeniu w cel wywołać pożar. Nie miała ona jeszcze takiego zasięgu, by duża część masy zdążyła się wypalić przed upadkiem.

I jednak była pojedyncza dysza? To też ciekawostka, na ile wiem brytyjskie rakiety systemu Congreve'a miały kilka dysz na obwodzie dna.

QUOTE(Sarissoforoj)
Nie jestem fachowcem w dziedzinie prochu i przyznam szczerze nie wiem jaki będzie wpływ zwiększenia ilości siarki i węgla na długość procesu spalania. Ale wnioskując logicznie powinien go wydłużyć.


Dobrze kombinujesz. Wspomniana zmiana oznacza de facto zmniejszenie ilości utleniacza poniżej optymalnej, a więc całość powinna płonąć wolniej.

Napisany przez: zajączek 14/07/2013, 11:21

Może mały OT, nawet nie w temacie rakiet, wczoraj na zawodach historycznych byłem świadkiem pierwszego strzelania z oryginalnego karabinu skałkowego Brown Bess.
Właściciel się śmiał że było to pierwsze strzelanie tego BB po 200 latach. Z innych sprawnych oryginałów na zawodach można było oglądać dwa Enfieldy 1853 (długie, tzw. "trzybączkowe"), sztucer Brunszwicki i szwajcarski Feldstutzer M. 1851.
Wszystkie one brały udział w zawodach.

Napisany przez: karaluch84 14/07/2013, 19:30

QUOTE(Sarissoforoj @ 10/07/2013, 21:18)
Zasięg rakiet wynosił odpowiednio małych 1494m i dużych 2348m. Czyli dla tych ostatnich był większy od posiadających największy ówcześnie zasięg jednorogów półpudowych - 2082m. Zasadniczym problemem do rozwiązania była stabilizacja lotu rakiet.
*

To są maksymalne zasięgi skuteczne, czy po prostu maksymalne odległości na jakie rzeczone rakiety i granat z owego jednoroga były w stanie w ogóle dolecieć? Jeśli to pierwsze, to naprawdę nieźle - zważywszy, że zasięg skuteczny ówczesnego działa 6-funtowego to (o ile się nie mylę) jakieś 800-900 metrów, zaś 12-funtowego mniej więcej 1000-1100 metrów...

QUOTE(Sarissoforoj @ 10/07/2013, 21:18)
Tradycyjne rakiety Congrave posiadały stabilizację bambusową, sztywną i odporną na przeciążenia. W Europie, a przynajmniej w Królestwie Polskim, stosowano żerdzie sosnowe, stosunkowo słabe i łamliwe. I to było przyczyną - oprócz małej odporności na wiatr - niskiej skuteczności rakiet.
*

Tzn. koncepcja "kijowego" stabilizatora była wystarczająco dobra na tamte czasy, a jedynie zastosowanie tańszego i łatwo dostępnego substytutu bambusa okazało się niewypałem?

Napisany przez: Santa 16/07/2013, 2:24

Podane przez Sarissoforoj zasięgi, to dystans maksymalny rakiet i granatów.

Speedy jak podasz maila na priv. mogę Ci wysłać pracę Kosińskiego i sprawdzisz sobie na podanych stronach konstrukcje stupiny i rakiet.

Napisany przez: karaluch84 18/07/2013, 18:56

QUOTE(Santa @ 16/07/2013, 3:24)
Podane przez Sarissoforoj zasięgi, to dystans maksymalny rakiet i granatów.
*

Jeśli tak, to pojawia się pytanie o zasięg skuteczny tych rakiet... Czy ktoś wtedy prowadził w miarę szeroko zakrojone testy pod kątem rozrzutu uzyskiwanego na poszczególnych odległościach, czy po prostu "każdy wiedział" że strzelanie np. z działa 6-funtowego na więcej niż 800-900 metrów to marnowanie amunicji? Pytam, bo może od rakiet zbyt wiele wymagano? Czy celność na dystansach porównywalnych z zasięgiem skutecznym artylerii lufowej faktycznie była na tyle słaba, że mniejszego odsetka trafień nie dało się zrównoważyć większą szybkostrzelnością wyrzutni rakietowych?

Napisany przez: karaluch84 24/07/2013, 22:46

Chciałbym jeszcze zapytać o kilka kwestii innych niż techniczne...

Czy wiadomo na jakie odległości strzelano rakietami pod Grochowem? Są jakieś wzmianki w pamiętnikach, wnioski z topografii pola bitwy, itp.?

O ile mi wiadomo, nie zachowały się żadne wzmianki o użyciu rakiet w czasie ofensywy wiosennej, podobnie jak podczas wyprawy na gwardię i bitwy pod Ostrołęką. Trochę to dziwne - w końcu pod Grochowem rakietnicy wykazali swoją wartość, a mobilność wyrzutni była o wiele większa niż artylerii lufowej. Na grząski grunt działa nie za bardzo mogły wjechać, zaś stosunkowo lekkie wyrzutnie zapewne można było w takich warunkach w miarę sprawnie rozstawiać. Pomimo tego, nawet nie próbowano ich użyć. Słaba celność swoją drogą, ale chyba lepsza jest broń wsparcia niezbyt celna niż żadna. Jaki mógł być powód takiego stanu rzeczy?

P.S. Możliwość edycji już wygasła - proszę o połączenie tego posta z poprzednim.

Napisany przez: feldwebel Krzysztof 25/07/2013, 23:03

QUOTE(Speedy @ 12/07/2013, 15:57)
... Ciekawy skład.

To prawda. Po kiego grzyba tam antymon, tego za Chiny Ludowe nie potrafię pojąć.

W ogóle cała ta dyskucja jest mocno zabawna. Czemu ma służyć proch w składzie: proch, siarka, węgiel? W jaki sposób można zrezygnować z saletry, skoro w prochu czarnym jest ona podstawowm składnikiem, jedynym utleniaczem?

Podstawowe fakty są takie:
1. Jedynym znanym w 1830 r. materiałem pędnym do rakiet a jednocześnie materiałem wybuchowym do głowic był czarny proch. Wszystkie inne znane nam materiały wybuchowe wymyślono później, po 1830 r.
2. Składniki czarnego prochu to saletra potasowa, siarka oraz węgiel drzewny. Składniki muszą być drobno zmielone, jednorodnie zmieszane i ubite.
3. Podstawowy skład czarnego prochu wygląda następująco: 75% saletry, 15% siarki, 10% węgla drzewnego. Znane są różne odmiany prochu, w których zawartość saletry waha się od 65 do 80%. Zasada jest taka - im mniej saletry, tym więcej gazów po eksplozji, a niższa temperatura spalania. Czym więcej saletry, tym wyższa temperatura, a mniej gazów. Stąd niskosaletrowe prochy stosuje się w artylerii odprzodowej, a wysokosaletrowe w górnictwie.
4. Fizykochemia eksplozji czarnego prochu jest - o dziwo - nie do końca wyjaśniona. Nie jest jasne np. dlaczego proch ubity spala się szybciej i z wyższą energią, niż proch luźny. Tak jednak jest, więc ładunek w broni czarnoprochowej ubija się, żeby strzał był szybszy i mocniejszy. Taki sam efekt następuje podczas eksplozji w pocisku, np. w granacie.
5. Prymitywna rakieta ma podwójny ładunek prochowy: proch napędowy i proch eksplozywny. Pierwszy musi spalać się powoli, więc jest niskosaletrowy i słabo ubity, drugi ma eksplodować szybko i z dużą energią. Korpus rakiety może być więc stosunkowo lekki, ponieważ niska temperatura spalania go w pewnym stopniu "oszczędza". Głowica z kolei musi być masywna i wypełniona dobrze ubitym prochem, aby efekty szybkiej eksplozji raziły zarówną sama energią, jak i odłamkami. W wielu wersjach wczesnych rakiet był to po prostu granat, wstawiony w korpus rakiety.
6. Każde lepiszcze, dodane do czarnego prochu, zmniejsza tempo i obniża energię eksplozji. Może być więc stosowane do prochu napędowego, nie do głowicy bojowej.
7. Magiczny sznurek, który był w środku rakiety, służył do przeniesienia ognia z napędu do głowicy, na takiej samej zasadzie, jak zapalnik lontowy w granacie. Przypomnę, że zapalniki uderzeniowe powstały kilkadziesiąt lat po Powstaniu Listopadowym.

Napisany przez: Speedy 26/07/2013, 9:34

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 25/07/2013, 23:03)
QUOTE(Speedy @ 12/07/2013, 15:57)
... Ciekawy skład.

To prawda. Po kiego grzyba tam antymon, tego za Chiny Ludowe nie potrafię pojąć.


Jeśli dobrze pamiętam, dodatek antymonu w mieszaninie pirotechnicznej zwiększa jej wrażliwość, ułatwia zapalenie i przeniesienie płomienia (zwiększa też jaskrawość płomienia, iskrzenie, chyba i barwi płomień jakoś, ale to w danej sytuacji bez znaczenia oczywiście).

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 25/07/2013, 23:03)
W ogóle cała ta dyskucja jest mocno zabawna. Czemu ma służyć proch w składzie: proch, siarka, węgiel? W jaki sposób można zrezygnować z saletry, skoro w prochu czarnym jest ona podstawowm składnikiem, jedynym utleniaczem?


Per saldo masz z tego taki efekt, jakbyś zrobił mieszaninę proporcjonalnie uboższą w utleniacz, a mającą więcej węgla i siarki. Przypuszczam, że będzie się paliła wolniej przez to. Jak sądzę w rakietach na czarny proch jest taki problem, że jak zaprasujesz mocno masę to będzie mieć tendencję do wybuchania, tak jak tam dalej napisałeś. A z drugiej strony, nie może być przecież niezaprasowana, bo w trakcie spalania nieprzereagowane paliwo będzie wydmuchiwane przez dyszę. Więc zapewne trzeba zakombinować taki skład (uboższy w utleniacz; a może jeszcze dodane lepiszcze?) żeby mimo zaprasowania paliło się toto nie za szybko.

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 25/07/2013, 23:03)
Podstawowe fakty są takie:
1. Jedynym znanym w 1830 r. materiałem pędnym do rakiet a jednocześnie materiałem wybuchowym do głowic był  czarny proch. Wszystkie inne znane nam materiały wybuchowe wymyślono później, po 1830 r.


Gwoli ścisłości historycznej, muszę sprostować, że znany już był wówczas piorunian rtęci oraz mieszaniny pirotechniczne oparte o chloran potasu. Jedno i drugie wymyślono pod koniec XVIII w, a francuski chemik Claude Berthollet próbował nawet robić "proch biały" na bazie chloranu potasu w miejsce saletry (ale wciąż mu to wybuchało, a w końcu wyleciała w powietrze cała manufaktura, tak, że dał sobie spokój). Takie masy (z jednym i drugim) stosowano do kapiszonów, które gwałtownie się wtedy rozpowszechniały.

Niemniej nie były to rzeczy nadające się do rakiet, więc z tego punktu widzenia masz oczywiście rację.

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 25/07/2013, 23:03)
Zasada jest taka - im mniej saletry, tym więcej gazów po eksplozji, a niższa temperatura spalania. Czym więcej saletry, tym wyższa temperatura, a mniej gazów. Stąd niskosaletrowe prochy stosuje się w artylerii odprzodowej, a wysokosaletrowe w górnictwie.


Jesteś tego pewien - mniej saletry to więcej gazów? Nie mam tu żadnej książki o prochu, piszę z pracy, ale wydaje mi się, że główny gaz w całym tym interesie to dwutlenek węgla (pewnie i tlenek także), powstały z utleniania węgla tlenem z saletry; jak będzie mniej saletry to chyba go ubędzie?

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 25/07/2013, 23:03)
7. Magiczny sznurek, który był w środku rakiety, służył do przeniesienia ognia z napędu do głowicy, na takiej samej zasadzie, jak zapalnik lontowy w granacie. Przypomnę, że zapalniki uderzeniowe powstały kilkadziesiąt lat po Powstaniu Listopadowym.
*



No to czemu podają stopinę procentowo, jako udział do składu? Dziwne mi się to wydaje trochę. A może przez stopinę mieli tu w tym przypadku na myśli samą, jak to nazwać, "masę stopinową" czyli mieszaninę mączki prochowej i kleju (bez sznurka), właśnie w roli lepiszcza?

Napisany przez: feldwebel Krzysztof 26/07/2013, 15:59

QUOTE(Speedy @ 26/07/2013, 10:34)
Jeśli dobrze pamiętam, dodatek antymonu w mieszaninie pirotechnicznej zwiększa jej wrażliwość, ułatwia zapalenie i przeniesienie płomienia (zwiększa też jaskrawość płomienia, iskrzenie, chyba i barwi płomień jakoś, ale to w danej sytuacji bez znaczenia oczywiście).

Być może tak jest, ale ja nigdzie nie spotkałem się z takim wzbogacaniem prochu. Moim zdaniem to jakiś błąd. W ogóle składy mieszanek, podane przez Santę, to pod względem chemicznym całkowity bezsens - jak można zmieszać antymon ze sznurkiem?

QUOTE(Speedy @ 26/07/2013, 10:34)
Per saldo masz z tego taki efekt, jakbyś zrobił mieszaninę proporcjonalnie uboższą w utleniacz, a mającą więcej węgla i siarki.

Per saldo łatwiej taką mieszankę zrobić w młynie prochowym, gdzie właściwe proporcje składników są odpowiednio zmielone i zmieszane.

Swoją drogą po pierwsze nie wiadomo na razie, z jakim prochem eksperymentował Bem, a po drugie, osiągnąl efekt pożadany dla prochu miotającego mianowicie mocno zwiększył udział węgla i siarki, kosztem saletry. Zakładające, że eksperymentował z prochem klasycznym, dodając węgiel i siarkę otrzymał dwie mieszanki:
- do rakiet dużych: 58,5% KNO3 / 22,7% C / 18,8% S
- do rakiet małych: 61,5 / 21,3 / 17,2
Czyli bardzo nisko saletrowe.

QUOTE(Speedy @ 26/07/2013, 10:34)
Jesteś tego pewien - mniej saletry to więcej gazów?

Tak, jestem pewien. Trzy rodzaje prochów, dane z jakiejś strony pirotechnicznej, wsparte literaturą (niestety nie mam już linka i nie mogę tego znaleźć):
- proch górniczy: 62% KNO3 / 22% C / 16% S, ciepło spalania 516 kcal/kg, obj. gazów 360 cm3/g
- proch klasyczny: 75 / 15 / 10, ciepło spalania 750 kcal/kg, obj. gazów 250 cm3/g
- proch czekoladowy: 80 / 18/ 2, ciepło spalania 837 kcal/kg, obj. gazów 198 cm3/g

QUOTE(Speedy @ 26/07/2013, 10:34)
No to czemu podają stopinę procentowo, jako udział do składu? Dziwne mi się to wydaje trochę.

Mi też, bo jak wyżej pisałem - te fantazyjne składy nie mają żadnego sensu.

Napisany przez: Archanioł 27/07/2013, 10:53

Anglicy w swoich dużych racach kongrewskich stosowali mieszaninę 58% saletry, 18% siarki, 22% węgla drzewnego i 2 procent dodatków (niestety nie podano jakich). Do małych rakiet stosowali mieszankę w proporcjach 53,7% saletry, 11,37 siarki, i 20,93% węgla drzewnego i aż 14% innych składników. Taki materiał w takich proporcjach stosowano do lat 20-tych XIX wieku.

Napisany przez: feldwebel Krzysztof 27/07/2013, 12:53

Jak widać, Bem doszedł do podobnych wniosków.

Napisany przez: Archanioł 27/07/2013, 14:17

Pytanie czy samodzielnie? Być może był pod wpływem literatury angielskiej i francuskiej z lat 20-tych XIX wieku.

Napisany przez: karaluch84 29/10/2013, 17:11

Chciałbym zapytać, jak wyglądała kwestia opóźniacza między silnikiem a głowicą - czy długość lontu była tak dobrana, żeby wybuch zawsze następował +/- na granicy zasięgu rakiety, czy może były także wersje z krótszym lontem, do użycia na bliższym dystansie?

Napisany przez: Sebaar 31/01/2015, 9:19

W magazynie Strzał 1/2015 pojawił się artykuł: Broń strzelecka wojny polsko-rosyjskiej 1831 roku
http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/strzal/3487

Czy któryś z forumowiczów czytał oraz czy warto dla jednego artykułu kupować cały magazyn?


© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)