Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> B. Levy - Konkwistador, recenzja
     
Vapnatak
 

Od Greutungów i Terwingów zrodzony z Haliurunnae
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 8.441
Nr użytkownika: 26.201

 
 
post 30/01/2011, 16:07 Quote Post

B. Levy, Konkwistador, Poznań 2010.

QUOTE
Nakładem Domu Wydawniczego REBIS, w minionym roku, pojawiła się na rynku księgarskim pozycja Amerykanina Buddy Levy’ego zatytułowana "Konkwistador". Jest to kolejna już praca publikowana pod skrzydłami rzeczonego Wydawnictwa w serii Historia.


[Edit: proszę zamieszczać recenzję własną we wprowadzającym poście, nie linkować - przyp. Rothar]

vapnatak

Ten post był edytowany przez Rothar: 5/02/2011, 23:40
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Vapnatak
 

Od Greutungów i Terwingów zrodzony z Haliurunnae
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 8.441
Nr użytkownika: 26.201

 
 
post 20/02/2011, 16:07 Quote Post

Recenzja

Nakładem Domu Wydawniczego REBIS, w minionym roku, pojawiła się na rynku księgarskim pozycja Amerykanina Buddy Levy’ego[1] zatytułowana Konkwistador[2]. Jest to kolejna już praca publikowana pod skrzydłami rzeczonego Wydawnictwa w serii Historia.

Pod względem wizualnym książka prezentuje się raczej pozytywnie. Jedynym mankamentem widocznym na samym początku jest obwoluta, jawiąca się jako zwykła kartka kredowego papieru, która nadaje się (prócz ozdoby) do zdjęcia w czasie czytania i ponownego jej założenia kiedy zakończy się lekturę. Mówiąc bardziej dosadnie, obwoluta w tym przypadku jest zbędna, gdyż naśladuje wzornictwo jakie widoczne jest na twardej oprawie. Papier jest dobrej jakości, czcionka raczej przyjazna oku, a całość szyta plus dodatkowo klejona. To drugie wzmocnienie, według mnie, wydaje się zbędne, ponieważ i tak w okolicach ilustracji (w środku książki) szycie pęka. Skoro jestem przy ilustracjach, to wypada mi wspomnieć, że są one niezwykle interesujące, ale jednocześnie zasygnalizować, że Wydawca nie przyłożył się do ich należytego wyeksponowania. Mój sprzeciw budzi przedzielenie pięknych ilustracji (obrazów) łamaniem książkowym, a w kilku niezastosowaniu marginesów, które na pewno spowodowałyby uniknięcie „natrafienia” na wspomniane niestaranne szycie.

Budowa książki pod względem technicznym nie rozczarowuje. Pracę otwiera czytelny spis treści, wprowadzenie, a następnie treść podzielona na 22 rozdziały plus epilog. Szczególna uwagę Czytelnika powinny zwrócić cztery aneksy, w których przedstawione są biogramy osób pojawiających się na kartach książki, kalendarium podboju Meksyku, spis najważniejszych bóstw azteckich oraz spis władców Azteków, począwszy od końcówki XIV do pierwszej połowy XVI w. W następnej kolejności są przypisy podzielone na rozdziały, w których zostały wstawione. Niestety umiejscowienie odnośników, (a wspomnę tylko, że ich liczba jest spora), działa na niekorzyść recenzowanej publikacji, gdyż wymagane jest ciągłe wertowanie całej książki w poszukiwaniu odpowiedniego przypisu. Przy okazji trzeba zaznaczyć, że niekiedy są one obdarzone szerokim opisem. Często też w tekście umieszczone zostały przypisy „gwiazdkowe”, które posiadają dodatkowe informacje, i jak się okazuje, w wielu przypadkach niezwykle cenne. „Zwykłe” przypisy swym pomieszczeniem na końcu książki są li tylko kłopotem.

Po przypisach, czas na bibliografię, o której mam jak najbardziej pozytywne zdanie. Został dokonany podział na źródła i opracowania. Z tym że owe źródła dzielą się dodatkowo na źródła rodzime (azteckie) oraz hiszpańskie. Spis bibliograficzny to w przewadze pozycje anglojęzyczne, które, jak sądzę, ciężko zdobyć w polskich bibliotekach i czytelniach. Zainteresowanym zapoznaniem się z konkretnymi pozycjami, proponuję udać się do specjalistycznych ośrodków. Zresztą polski rynek księgarski traktujący o Ameryce Prekolumbijskiej oraz czasach konkwisty doczekał się wydanie wielu cennych publikacji[3]. W recenzowanej książce znaleźć można również informacje o polskich pracach dotyczących Meksyku przed i wczasach Hernana Cortesa. Całość wieńczy spis ilustracji, podziękowania oraz indeksy zakończone na stronie 429 stanowiącą łączna liczbę stron książki.

Czas przyjrzeć się bliżej treści. Również ,jak budowa techniczna książki, treść pod kątem narracyjnym nie budzi większych zastrzeżeń. Wszystkie wydarzenia, jakie Autor chciał przelać na karty swej pracy układają się klarownie i czytelnie. Jedno co wywołuje moje zastrzeżenia, to nazbyt skromne potraktowanie lat młodzieńczych Hernana Cortesa, ale z drugiej strony Autora może usprawiedliwiać brakiem źródeł w tej materii. Cała książka napisana została stylem popularyzatorskim, ale jednocześnie (o czym już wspominałem) nie zapomniano o aparacie naukowym (przypisy, obszerna bibliografia, aneksy, indeksy, mapy). Narracja charakteryzuje się raczej wartką akcją, głównie zważywszy na fakt, iż Buddy Levy zwraca szczególna uwagę na kontekst militarny całej wyprawy. Stąd też Czytelnik może się spodziewać niezwykle interesujących opisów częstych walk konkwistadorów hiszpańskich tzw. teules[4] z całą masą tubylczej ludności w Meksyku, czyli Imperium Azteckim ze stolicą w Tenochtitlanie. Szczególną uwagę Autora wzbudziło życie codzienne Meksykan/Azteków[5], stąd też czytający będzie miał możliwość poznania w zarysie życia kulturalnego, w tym przede wszystkim duchowego, poddanych Montezumy[6], prowadzenia przez nich polityki militarnej i dyplomatycznej, a także sposobie życia w państwie i miastach. B. Levy dokonuje też barwnego opisu i charakterystyki misji konkwistadorów hiszpańskich pod dowództwem Hernana Cortesa. Zwraca szczególną uwagę na cel jaki przyświecał Europejczykom, którzy znaleźli się w zupełnie obcym dla siebie miejscu. W klarowny sposób Autor dokonuje opisu całego przedsięwzięcia, posiłkując się przy tym całym szeregiem źródeł hiszpańskich oraz azteckich, a także koncepcjom naukowym cytowanych przez siebie badaczy.

Jego tytułowy bohater konkwistador Hernán Cortés jawi się nam jako człowiek niezwykle inteligentny, sprytny i pomysłowy, ale jednocześnie okrutny, brutalny i przebiegły. Można stwierdzić z całą stanowczością, że B. Levy na kartach swej pracy oddał Czytelnikowi przedstawienie człowieka z wszelkimi swoimi pozytywnymi i negatywnymi cechami. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że Autor nie dokonuje osądu swojej tytułowej postaci lecz pozostawia tę próbę samemu Czytelnikowi. To niewątpliwie działa na plus recenzowanej pozycji.

Mimo wszystko, a zwłaszcza powyższych pozytywnych słów w przypadku treści książki Konkwistador, odnoszę dziwne wrażenie niedosytu po jej lekturze. Nie przekonuje mnie styl Autora, który wydaje mi się nazbyt „prosty”. Być może jest to też spowodowane przekładem autorstwa Pana Grzegorza Sabudy. Można to też tłumaczyć tym, iż całość skierowana jest do Czytelnika, który biorąc tego typu pozycję do ręki, spodziewa się miłej i nie bardzo rozbudowanej intelektualnie lektury z przeznaczeniem na mroźne wieczory, których nota bene w chwili obecnej będzie miał pod dostatkiem. W tekście udało mi się wychwycić sporo błędów natury stylistycznej (zwłaszcza nadużywanie w jednym zdaniu spójnika „i”). Opiekę merytoryczną nad polskim wydaniem sprawował dr Aleksander Małecki[7].

Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na stronę kartograficzną recenzowanej książki. Otóż łączna liczba map to pięć z czego jedna przedstawiająca przeprawę Cortesa z wybrzeża Zatoki Meksykańskiej do wnętrza Imperium Azteckiego w kierunku Tenochtitlán powtórzona została dwukrotnie, gdyż w książce tym wydarzeniom Autor zwrócił szczególną uwagę. Było to zresztą zamierzone i poprawne działanie, ponieważ ta część pracy posiada bardzo dużą liczbę nazw geograficznych[8], dlatego lektura książki i jednoczesne śledzenie mapy w tym przypadku oraz pozostałych, wydaje się wręcz wskazane. Szata graficzna map jest bez zarzutu, są przede wszystkim czytelne.

Konkludując, chciałbym stwierdzić, że po lekturze pracy Budda Levy’ego Konkwistador mam i pozytywne i negatywne odczucia. Książka, w moim przekonaniu, zaserwowała mi prawdziwą dawkę emocji sięgającą od rozczarowania po prawdziwe zadowolenie. Dochodząc do kończącego cały tekst Epilogu, już zastanawiałem się jaką wystawić opinię. W głowie miałem te rzeczy, które prawdziwie mnie zmartwiły, ale jednocześnie i te, które spowodowały, iż automatycznie skala oceny rosła w górę. Przyznam się bez bicia, że nawet teraz jestem pełen obaw jaką tak de facto postawić notę, a przede wszystkim jaką w końcowych zdaniach wyrazić opinię. Na pierwszeństwo niewątpliwie wpływa tematyka, która okazuje się jak zawsze niezwykle fascynująca. W następnej kolejności zwraca uwagę bardzo miłe dla oka wydanie. Mimo, iż mam raczej krytyczne zdanie w tej materii, książka swą treścią trafi niewątpliwie do Czytelnika, który historią zajmuje się czysto hobbystycznie. Dodatkowym atutem, z którego można skorzystać, jest bardzo dobrze prowadzony aparat naukowy. Idąc tym tropem, należy stwierdzić z całą pewnością, że ze spisu bibliograficznego mogą skorzystać również studenci historii, kulturoznawstwa, antropologii lub archeologii, gdyż w moim przekonaniu jest on dostatecznie rozbudowany, bo trafia w praktycznie każdą dziedzinę traktującą o Aztekach i konkwistadorach.

Cóż, wypada mi na sam koniec stwierdzić, że najlepiej będzie jeśli prawdziwie zainteresowany Czytelnik recenzowaną książką, sam po nią sięgnie i wystosuje indywidualną opinię.

[1] B. Levy jest dziennikarzem i pracownikiem uniwersyteckim, autorem szeregu książek i artykułów historycznych; za pośrednictwem: (25.01.2011 r.) http://buddylevy.com/biography.html
[2] Pierwsze wydanie recenzowanej książki pojawiło się w 2008 r. pod tytułem Conquistador.
[3] Ogólne informacje dotyczące podboju Meksyku przez Cortesa można znaleźć w: T. Łepkowski, Historia Meksyku, Ossolineum 1986, s. 91-117; A. Moreno Toscano, Epoka wielokrólestwa, [w:] Krótka historia Meksyku, (red.) A. Witkowska, PWN, Warszawa 1986, s. 72-79; Z. Wójcik, Historia Powszechna XVI-XVII wieku, PWN, Warszawa 1991, s. 71-74; A. Wyczański, Historia Powszechna. Wiek XVI, Wydawnictwo „Trio”, Warszawa 1999, s. 41-42; J. Olko, Podbój Imperium Azteckiego i ziem Majów, [w:] Wielka Historia Świata 1492-1600, (red.) M. Szulc, T. XI, Kraków 2002, s. 25-40; S. Grzybowski, Narodziny świata nowożytnego 1453-1605, [w:] Wielka Historia Świata, (red.) J.A. Gierowski i in., Świat Książki, Warszawa 2005, s. 156-161. Informacje o Aztekach (polityka, gospodarka, kultura, mitologia) przeczytać można w: E. Ch. Baity, Ameryka przed Kolumbem, Warszawa 1962, s. 155-164; G.C Vaillant, Aztekowie z Meksyku. Powstanie, rozwój i upadek narodu azteckiego, PWN, Warszawa 1965; B. Bero, E. Bojanowski, Aztekowie: naród wybrany przez Słońce, Warszawa 1968; M. Frankowska, Mitologia Azteków, Warszawa 1987; I. Clendinnen, Aztekowie, PIW, Warszawa 1996; Ch. C Mann, 1491: Ameryka przed Kolumbem, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2007; J. Olko, Mitologie Świata. Aztekowie, Warszawa 2007; J. Olko, Meksyk przed konkwistą, PIW, Warszawa 2010. Monografie poświęcone Cortesowi i Montezumie: M. Collis, Cortés i Montezuma, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2004.
[4] Teule – „bóg”, tak właśnie zostali określeni Hiszpanie przez Meksykan; zwraca jeszcze uwagę sprawa, częstego powtarzania tej informacji przez Autora, podobnie zresztą jak informacja o koniu, który pierwszy raz od zlodowacenia Mezoameryki, pojawił się za pośrednictwem Hiszpanów. Uważam, że takie mnożenie tych samych informacji jest zbędnym zabiegiem.
[5] Zob. wyjaśnienie tej nazwy w przypisie „gwiazdkowym” w Wprowadzeniu, s. 11.
[6] Montezuma Xocoyotl lub Xocoyotzin „Ten, który marszczy brwi”, znany też jako Montezuma Młodszy lub Montezuma II.
[7] Adiunkt z Zakładu Historii Nowożytnej do XVIII wieku Instytutu Historii UAM; za pośrednictwem: (25.01.2011 r.) http://historia.amu.edu.pl/index.php?optio...wnie-&Itemid=64
[8] Przy tej okazji widać pewne niedociągnięcie Autora, albowiem niekiedy operował nazwami już hiszpańskimi nadanymi po podbiciu Meksyku i inkorporowaniu jego terytoriów do Królestwa Hiszpańskiego. Według mnie B. Levy winien poinformować, że po wojnach z Aztekami, hiszpańscy konkwistadorzy nadali „taką a taką” nazwę rzece, jezioru, czy pasmu górskiemu i w miarę możliwości, podać starą, aztecką nazwę geograficzną.

Oryginał recenzji dostępny na: historia.org.pl/index.php

vapnatak

Ten post był edytowany przez Vapnatak: 20/02/2011, 17:03
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
wkw
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 33
Nr użytkownika: 35.934

 
 
post 8/03/2011, 11:50 Quote Post

W przytoczonej przez Kolegę biografii dotyczacej Corteza zabrakło (albo nie zauwazyłem), w mojej ocenie klasycznej pozycji, wydanej w Polsce i bardzo chwalonej przez autora recenzowanej książki, tj. Thomas Hugh "Podbój Meksyku". Jak sam się przyznaje Levy czerapał z niej garsciami, co mnie nie dziwi, bo jest to rzecz absolutnie wzorcowa.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Vapnatak
 

Od Greutungów i Terwingów zrodzony z Haliurunnae
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 8.441
Nr użytkownika: 26.201

 
 
post 8/03/2011, 12:37 Quote Post

Dziękuje bardzo za zwrócenie na to uwagi. Prawdę powiedziawszy, przygotowując się do napisania recenzji, nie spotkałem się z tą pozycją. Dlatego też, przy najbliższej okazji, postaram się do niej zaglądnąć. wink.gif

vapnatak
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej