|
|
Fala w LWP czyli: baczność, kocie!
|
|
|
|
Witam! Chciałbym podyskutować, a raczej dowiedzieć się czegoś na temat genezy i rozkwitu wojskowej fali który to przypadł na lata 80-te, czy ktoś wie skąd to się naprawdę wzięło? Spotkałem się z opiniami ze było to zjawisko sztucznie zainicjowane przez bezpiekę wojskową w celu skłócenia żołnierzy słuzby zasadniczej, czy ktoś wie na ten temat coś więcej? Jak równiez czy ktoś moze coś napisać o przypadkach ,że ludzie którzy szli do wojska w tamtych latach trafiali do ZOMO?
Edycja tytułu tematu; rozumiem, że cytat z filmu, tylko dlatego nie dostałeś ostrzeżenia, ale nie wstawiamy na forum wulgaryzmów, nawet jeśli ocenzurujemy ten wyraz - sz. II
Ten post był edytowany przez szapur II: 25/08/2015, 11:49
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Spotkałem się z opiniami ze było to zjawisko sztucznie zainicjowane przez bezpiekę wojskową w celu skłócenia żołnierzy słuzby zasadniczej Niezupełnie. Wzrost fali był odwrotnie proporcjonalny do zaangażowania kadry czyli dyscypliny. Np. w mojej kompanii fali prawie nie było. Prawie bo w nocy bywało różnie choć i to udało mi się częściowo zwalczyć. Młode wojsko zwyczajnie mnie lubiło niezależnie od należnego strachu. Rzecz polegała na tym, że po obiedzie czas wolny spędzałem nie w domu lecz na kompanii. Dużo czytam, trochę piszę i w dodatku ciągle się czegoś uczyłem i uczę nadal. Wszystko to robiłem na kompanii. Nawet jak w nocy wracałem z jakiejś imprezy czy wizyty towarzyskiej to szedłem na kompanię zobaczyć co się dzieje (mieszkałem obok jednostki). Dlatego to ja rządziłem a nie dziadki. Z innymi oficerami bywało różnie. Wystarczyło, że jak poszli na obiad to nie było ich aż do rana i wtedy na kompaniach działy się rzeczy wołające o pomstę do nieba. Inna sprawa, że przy braku kadry młode wojsko w koszarach utrzymywali tylko znęcający sie nad nimi starzy żołnierze. Inaczej towarzystwo by się zwyczajnie rozlazło. Żadnego udziału służb w tym procederze nie pamiętam. No chyba, że w przypadku nadmiernego rozprzężenia. Wtedy kadra dostawał po łbie a jeszcze jak d-ca brygady dał ZOMZ (zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania) czyli od 6 do 22 w koszarach a potem tylko w domu, to nagle fala słabła
|
|
|
|
|
|
|
|
Dawno temu byłem bażantem i choć jako bażant byłem na baterii trochę z "innego świata" to mogę tylko potwierdzić to co pisze Lord of Prussia. Tam gdzie ja byłem (Szczecin), przy właściwej postawie kadry to fala sprowadzała się głównie do tego że młodzi bili więcej służb i mieli więcej obowiązków niż dziadki. Co generalnie było akceptowane. z tego co wiem (bo może czegoś nie wiedziałem) akceptowano pewne formy "tradycji" na początku i końcu, ale to wszystko. Choc w sumie to i tak młodym nie zazdrościłem...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Napoleon7 @ 19/04/2016, 11:16) Dawno temu byłem bażantem Ja również byłem bażantem w latach 80-tych, starszym mechanikiem w pułku lotniczym i z moich ówczesnych obserwacji fala w jednostce wynikała z 2 elementów: 1-poziomu wykształcenia poborowych - najwięcej wynaturzeń występowało w kompanii ochrony, gdzie żołnierze po szkołach specjalnych byli codziennością a trafiali się ludzie z wyrokami; 2- ilości i zaangażowania żołnierzy zawodowych - o czym wspominali przedmówcy W eskadrze lotniczej w której odbywałem praktykę istniała fala, ale bez wynaturzeń (socjalizm-tak, wypaczenia-nie ) popierali ją także podoficerowie zawodowi (byli poborowi, którzy pozostali w wojsku). Nie sądzę, żeby miało to coś wspólnego z bezpieką wojskową a raczej w wygodnictwem żołnierzy zawodowych. Dziadkowie odpowiadali za właściwą obsługę samolotów oraz za szkolenie młodych, a w zamian byli wolni od wszelkiego rodzaju prac porządkowych i innych mało złożonych (byli do wyższych celów) Oczywiście jest to wycinkowe spojrzenie z 6 miesięcznej praktyki, która była barrrrrrrrrrrrrrrrrrdzo dawno
|
|
|
|
|
|
|
|
Można było zadeklarować służbę nie po "fali" a "regulaminowo". Wtedy fala cię nie ruszała, ale faktycznie miałeś 2 lata służby regulaminowej - z zapiętym pasem, zasznurowanymi trepami i odpytywaniem przed przepustką z regulaminu. Oznaczało to, że w praktyce masz 100% treści Regulaminu w głowie, bo inaczej służba bez przepustek. Sam też byłem podchorążym. Nie chwaląc się po uprzednich 3 krotnych uprzedzeniach doprowadziłem "starego" do 11 (chyba? SKS) dni aresztu (więcej D-ca Pułku nie mógł dać). Ostrzezęnia były za zabieranie papierosów, pieniędzy i "sparring". ostatni jego wyczyn to wysypanie przez "kota" na kompanii korytarza żwirem po czym sprzątanie go "poprzez czołganie" z popychanie przed sobą pełnej miski z wodą. "Stary" jednocześnie delikatnie kopał go w tylną część ciała. Ubywającą wodę w misce uzupełniał z wiadra inny "kot". No po prostu ubaw po pachy ! Oczywiście, żeby nie było afery i wyroku od 6 miesięcy w górę wszystko - zakwalifikowano na nieprzestrzegania regulaminu - to był czas na "samodoskonalenie" a nie "ćwiczenie kota" dostał te 11 dni dodatkowej "służby". Nie miał pretensji - ostrzegałem.
|
|
|
|
|
|
|
sp6nic
|
|
|
I ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 27 |
|
Nr użytkownika: 43.305 |
|
|
|
Stopień akademicki: posiadam |
|
|
|
|
Żadne sztuczne zjawisko. Geneza sięga jeszcze przedwojnia. Wtedy też fala była, były koty i dziadki. Podejrzewam że młody w wojsku od zawsze miał przechlapane! Od tysięcy lat. Teraz to wygasa. Bo mamy armię zawodową i poziom intelektualny jej szeregów się podniósł zdecydowanie. Na pewno to co pokazał reżyser w filmie "Kroll" było przejaskrawione. Fala była. Ale nie aż taka. młody miał sprzątać, stary leżeć bykiem. młody na służbę, stary na przepustkę. Po odpowiednim okresie ( roku ) młody zostawał starym i robił z młodymi to samo co z nim robiono
Ten post był edytowany przez sp6nic: 19/04/2016, 21:04
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Darth Bane Można było zadeklarować służbę nie po "fali" a "regulaminowo". Wtedy fala cię nie ruszała, ale faktycznie miałeś 2 lata służby regulaminowej - z zapiętym pasem, zasznurowanymi trepami i odpytywaniem przed przepustką z regulaminu. Oznaczało to, że w praktyce masz 100% treści Regulaminu w głowie, bo inaczej służba bez przepustek.
Kto tę znajomość regulaminu egzekwował? Kto doglądał tego zapiętego pasa, zasznurowanych trepów i kto odpytywał przed wyjściem na przepustkę? Jeśli „dziadek”, to świadczy to o głupocie i tchórzostwie tamtego młodego rocznika. W roku 1990, gdy byłem w Polsce pierwszy raz po 13-tu latach nieobecności, zaobserwowałem grupki młodych, umęczonych alkoholem ludzi, w charakterystycznych dla tamtego czasu, obszywanych i haftowanych pelerynach, śpiewających wulgarne piosenki słabym głosem. Byli to „nasi” rezerwiści, którzy szwendali się po mieście, tak przyozdobieni w te swoje peleryny, i tak celebrowali, przez jakiś tydzień, ukończenie zasadniczej służby wojskowej. Samo to wiele tłumaczy o poziomie intelektualnym tych byłych żołnierzy.
QUOTE sp6nic Żadne sztuczne zjawisko. Geneza sięga jeszcze przedwojnia. Wtedy też fala była, były koty i dziadki. Podejrzewam że młody w wojsku od zawsze miał przechlapane! Od tysięcy lat. Teraz to wygasa. Bo mamy armię zawodową i poziom intelektualny jej szeregów się podniósł zdecydowanie. Na pewno to co pokazał reżyser w filmie "Kroll" było przejaskrawione. Fala była. Ale nie aż taka. młody miał sprzątać, stary leżeć bykiem. młody na służbę, stary na przepustkę. Po odpowiednim okresie ( roku ) młody zostawał starym i robił z młodymi to samo co z nim robiono smile.gif
Zasadniczą służbę wojskową odbywałem w latach 1967-1970, a o „fali” dowiedziałem się jakiś rok temu, tu na tym forum. W Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej (CSSMW) mieliśmy dowódców drużyn w stopniu mat (odpowiednik kaprala) jedynie do przysięgi. Po naszej przysiędze podoficerowie odeszli na okręty. Potem obowiązki dowódców drużyn pełnili wyznaczeni ludzie z naszego rocznika. Nie było im łatwo, oj nie. Pierwszym sensownym dowódcą dla mnie był wtedy dowódca plutonu w stopniu kapitana. Stopień nieco na wyrost, ale dla oficerów po Oficerskiej Szkole Zawodowej drogi do dalszego awansu nie było. Po przysiędze, naszym głównym zajęciem było siedzenie w ławkach szkolnych. Na okręcie, co starszy służbą, bez jakiejś funkcji, mógł wymusić na najmłodszym roczniku regulaminowo, było jedynie meldowanie wbiegnięcia na pomieszczenie. Mógł to też wymusić jedynie gdy miał „peta” przyszytego na rękawie. Jeśli nie miał, no cóż, nic nie mógł. Funkcja, o której wspomniałem wyżej, to mógł być jakiś podoficer dyżurny czy pomocnik podoficera dyżurnego. Mogła to być też funkcja np. kierownika maszyn, czy czegoś poniżej, ale wtedy wiązało się to z jakimś stopniem na rękawie i odnosiło się do tych, którzy mu podlegali. Nieformalnie mówiło się, że pierwszy rocznik pracuje za siebie i za trzeci rocznik, drugi rocznik pracuje za siebie a trzeci rocznik nic nie robi. Praktycznie, pierwszy rocznik na okręcie otrzymywał tę najpaskudniejszą robotę. W maszynie było to głównie, ale nie tylko, wybieranie wody z zenz. Poza pompowaniem trzeba było tę wodę wybierać, bo w Regulaminie Służby Okrętowej pisało, że „zenzy powinny być czyste i suche”. Na okrętach desantowych rejony do regularnego sprzątania były wtedy przydzielane na stałe i nie omijało to wcale podoficerów służby czynnej. W innych dywizjonach mogło to wyglądać inaczej. Młode wojsko w CSSMW było wtedy straszone ścigaczami, które miały głębokie zenzy, były nazywane pieszczotliwie „rdzawikami” i zawsze przeciekały. Dyskryminacja młodszych służbą na okrętach była, ale ci starsi nie mieli prawie żadnego wpływu na wymuszanie przestrzegania regulaminu przez młodszych służbą. Nie mieli też żadnego wpływu na ich wychodzenie na przepustkę czy wyjazdy na urlop.
|
|
|
|
|
|
|
|
Niech Kolega Grapeshot nie myli MW czy Lotnictwa z wojskami lądowymi. To całkiem inna para kaloszy. "Kto tę znajomość regulaminu egzekwował? Kto doglądał tego zapiętego pasa, zasznurowanych trepów i kto odpytywał przed wyjściem na przepustkę?" - no przecież że nie oficer dyżurny jednostki! Niemniej tu było przeważnie fer - czyli jeżeli odpowiedział na pytania z regulaminu, buty czyste, mundur OKi - "starzy" niewiele mogli zrobić - mógł eskalować wyżej gdy czysta złośliwość była widoczna. Ten niski poziom intelektualny to 80% służących zasadniczą - IMHO faktycznie ten poziom BYŁ i JEST NISKI - tyle tylko, że teraz nie służą tylko siedzą pod blokiem z piwkiem w ręku no i "kibolą" na potęgę ... Nie wiem czy to jest lepsze...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Darth Bane @ 20/04/2016, 7:46) Niech Kolega Grapeshot nie myli MW czy Lotnictwa z wojskami lądowymi. To całkiem inna para kaloszy. "Kto tę znajomość regulaminu egzekwował? Kto doglądał tego zapiętego pasa, zasznurowanych trepów i kto odpytywał przed wyjściem na przepustkę?" - no przecież że nie oficer dyżurny jednostki! Niemniej tu było przeważnie fer - czyli jeżeli odpowiedział na pytania z regulaminu, buty czyste, mundur OKi - "starzy" niewiele mogli zrobić - mógł eskalować wyżej gdy czysta złośliwość była widoczna. Ten niski poziom intelektualny to 80% służących zasadniczą - IMHO faktycznie ten poziom BYŁ i JEST NISKI - tyle tylko, że teraz nie służą tylko siedzą pod blokiem z piwkiem w ręku no i "kibolą" na potęgę ... Nie wiem czy to jest lepsze...
Gdyby zawsze było tak kolorowo to całe młode wojsko szło by regulaminowo, a nie falowo. Idący regulaminowo zwykle nie miał żadnego szacunku. Zwykle taki żołnierz był tępiony, nawet kot mógł go olać, miał problemy z załatwieniem czegokolwiek na kompanii, był obiektem złośliwości a jego okradanie było powszechnie akceptowane.
Oczywiście to uogólnienie i pewnie jak w życiu wszystko zależało na jakich ludzi się trafiło. Przy czyn obrazu przedstawionego w Krollu w żaden sposób nie można uznać za przejaskrawiony. Jeśli gdzieś przesadzono to w Samowolce, choć wspomnienia młodych wojaków mogły być i takie
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Kto tę znajomość regulaminu egzekwował? Kto doglądał tego zapiętego pasa, zasznurowanych trepów i kto odpytywał przed wyjściem na przepustkę? Jeśli „dziadek”, to świadczy to o głupocie i tchórzostwie tamtego młodego rocznika. Jak to kto ? Falowcy. Były ostrzeżenia, psikanie, wyzwiska, w skrajnych przypadkach mogło dojść do rękoczynów. Jeden przeciw wszystkich ? Nie przespałbyś nawet jednej nocy na kompanii. Zasada była prosta - nie bycie falowcem, to bycie kotem (pozbawionym dodatkowo większości praw kotów) przez dwa lata. Niewielu się na decydowało, jeszcze mniej dotrwało w swych przekonaniach do końca. Jeżeli miałbym tu do czegokolwiek porównać, to stosunek w więzieniu "grypsery" do "frajerów", z zastrzeżeniem, że w WP było to w wersji soft.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(ciekawy @ 21/04/2016, 18:17) QUOTE Kto tę znajomość regulaminu egzekwował? Kto doglądał tego zapiętego pasa, zasznurowanych trepów i kto odpytywał przed wyjściem na przepustkę? Jeśli „dziadek”, to świadczy to o głupocie i tchórzostwie tamtego młodego rocznika. Jak to kto ? Falowcy. Były ostrzeżenia, psikanie, wyzwiska, w skrajnych przypadkach mogło dojść do rękoczynów. Jeden przeciw wszystkich ? Nie przespałbyś nawet jednej nocy na kompanii. Zasada była prosta - nie bycie falowcem, to bycie kotem (pozbawionym dodatkowo większości praw kotów) przez dwa lata. Niewielu się na decydowało, jeszcze mniej dotrwało w swych przekonaniach do końca. Jeżeli miałbym tu do czegokolwiek porównać, to stosunek w więzieniu "grypsery" do "frajerów", z zastrzeżeniem, że w WP było to w wersji soft.
Znam 2 co przetrwali. Nie było lekko ale nikt ich nie upokarzał...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Darth Bane @ 21/04/2016, 21:38) QUOTE(ciekawy @ 21/04/2016, 18:17) QUOTE Kto tę znajomość regulaminu egzekwował? Kto doglądał tego zapiętego pasa, zasznurowanych trepów i kto odpytywał przed wyjściem na przepustkę? Jeśli „dziadek”, to świadczy to o głupocie i tchórzostwie tamtego młodego rocznika. Jak to kto ? Falowcy. Były ostrzeżenia, psikanie, wyzwiska, w skrajnych przypadkach mogło dojść do rękoczynów. Jeden przeciw wszystkich ? Nie przespałbyś nawet jednej nocy na kompanii. Zasada była prosta - nie bycie falowcem, to bycie kotem (pozbawionym dodatkowo większości praw kotów) przez dwa lata. Niewielu się na decydowało, jeszcze mniej dotrwało w swych przekonaniach do końca. Jeżeli miałbym tu do czegokolwiek porównać, to stosunek w więzieniu "grypsery" do "frajerów", z zastrzeżeniem, że w WP było to w wersji soft. Znam 2 co przetrwali. Nie było lekko ale nikt ich nie upokarzał... Taa ... Dziwnym trafem początkowo wielu się "burzyło" przeciwko fali, by później przekonać się, jak to fajnie być "starym", czy "dziadkiem"
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(ciekawy @ 22/04/2016, 6:24) QUOTE(Darth Bane @ 21/04/2016, 21:38) QUOTE(ciekawy @ 21/04/2016, 18:17) QUOTE Kto tę znajomość regulaminu egzekwował? Kto doglądał tego zapiętego pasa, zasznurowanych trepów i kto odpytywał przed wyjściem na przepustkę? Jeśli „dziadek”, to świadczy to o głupocie i tchórzostwie tamtego młodego rocznika. Jak to kto ? Falowcy. Były ostrzeżenia, psikanie, wyzwiska, w skrajnych przypadkach mogło dojść do rękoczynów. Jeden przeciw wszystkich ? Nie przespałbyś nawet jednej nocy na kompanii. Zasada była prosta - nie bycie falowcem, to bycie kotem (pozbawionym dodatkowo większości praw kotów) przez dwa lata. Niewielu się na decydowało, jeszcze mniej dotrwało w swych przekonaniach do końca. Jeżeli miałbym tu do czegokolwiek porównać, to stosunek w więzieniu "grypsery" do "frajerów", z zastrzeżeniem, że w WP było to w wersji soft. Znam 2 co przetrwali. Nie było lekko ale nikt ich nie upokarzał... Taa ... Dziwnym trafem początkowo wielu się "burzyło" przeciwko fali, by później przekonać się, jak to fajnie być "starym", czy "dziadkiem"
Ja, jako bażant tej przyjemności nie zaznałem - 4 miesiące szkółki w Grudziądzu a potem głupi rodzinne miasto wybrałem i 8 miesięcy w kompani zapatrzenia pułku.... - bo żona w ciąży ?!? A mogłem nap. Hel wybrać, albo coś na wyspie Wolin, czy gdzieś a wtedy po 14:30 piwko i plaża ... Ach człowiek młody był i głupi...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Znam 2 co przetrwali. Nie było lekko ale nikt ich nie upokarzał...
Znów wiele zależalo na kogo się trafiło. Szykany w zależności od jednostki mogły być lżejsze lub cięższe ale zasadą było, że takich się tępiło. Ich los był z reguły lepszy niż kotów ale się nie poprawiał.
QUOTE Jeżeli miałbym tu do czegokolwiek porównać, to stosunek w więzieniu "grypsery" do "frajerów", z zastrzeżeniem, że w WP było to w wersji soft.
Nie wiem jak to było w latach 80-tych, ale w latach 90-tych często było lepiej siedzieć w pierdlu niż WP. Osoby, które nie grypsowały nie miały wprawdzie szacunku i nie były wtajemniczane w pewne sprawy, ale też nikt ich specjalnie nie tępił tak jak to było z nie idącymi regulamiowo. Tak samo co do zasady lepiej byłobyć zielonym jabłuszkiem w więźniu niż kotem w wojsku. Oczywiście w woju mogłeś dobrze trafić, bo były jednostki gdzie wszystko było ładnie i pięknie, ale to raczej byl wyjątek od reguły. Armia w latach 90 - tych była biedna i średnio potrzebna wobec czego intersowano się nią tyle o ile. Były oczywiście jednostki wzorcowe (potrzebne głównie w kontekście wejścia do NATO), ale w swej masie była to raczej kicha. Kadry w jednostkach po 17 trudno było uświadczyć, a utrzymaniem porzadku zajmowały się dziadki. To oni "ćwiczyli" młode wojsko, co sporadzało się zazwyczaj do niczemu nie służącego znęcania się nad kotami. I nie chodzi tu tylko o to, że koty miały wykonywać jakieś syzyfowe prace, czy dodatkowe ćwiczenia. Do popularnych "zabaw" należało stanie na parapecie za oknem, odgrywanie stosunku seksualnego z innym kotem, skoki przez "zaminowane" schody czy pompki na suficie. Młode wojsko oprócz ćwiczeń regulamionowych oraz falowych miało dziadkom rónież usługiwać. Sprzątać za nich, parzyć im herbatki i takie tam. Kot poskarżyć się nie miał komu, bo kadra nawet jak się zjawiała, to często falę albo popierała albo przynajmniej akceptowała. Jeżeli nawet nie to i tak chciała mieć święty spokój i pilnowała głównie żeby srawy nie nabrały rozgłosu. A nabrać mogły chyba tylko wówczas gdy coś się kotom fizycznie stało. Normalnie nikt się raczej nie skarżył, bo po co mieć kocówę połączoną z pestkowaniem. Zresztą kadra zwykle wywodząca się wówczas jeszcze z Prl sama często postępowała mało regulaminowo. I nie chodzi tu bynajmniej tylko o to, że gorliwie popierała pewien monopol państwowy. O ile bowiem wykorzystywaie materiałów należących do wojska przez zawodowych zawsze było mniej lub bardziej ścigane o tyle wykorzystywanie darmowej siły roboczej do pomniejszych celów własnych było w latach 90 tych jeszcze dość powszechnie akceptowane. W tym okresie jednostki wojskowe stały się też obiektem zainteresowania nie tylko róznych akwizytorów (zwłaszcza naciągaczy z OFE) ale również zorganizowanych grup prestępczych handlujących prochami. Jedni i drudzy za przymykanie na swoją działalność oka często odpalali zawodowym prowizje lub przynajmniej ofiarowali granty. W pierdlu takich problemów nie było. Polskie więzienia to jednak nie zakłady amerykańskie. Oczywiście można było paść ofiarą przestępstw ze strony innych więźniów, ale nie były one częstsze niż w wojsku. Zjawisko fali nie istniało, a władze przez 24 godziny na dobę sprawowali strażnicy (choć nierzadko przekupni). Nadto więzienie, więzieniu nie równe a i więźniowie to grupa bardzo zróżnicowana. Bedąc "zielonym" trzeba było mieć ogromnego pecha żeby odsiadywać wyrok z kimś kto ci chciał dopieprzyć. Nie wiem czy w latach 80 -tych tych co odmawiali służby kierowano celowo do odsiadki z gorszym sortem wspólwięźniów ale nie wydaje mi się żeby taka sytuacja mogła mieć miejsce po 89 roku. Znam parę osób, które przeszły przez więzienia i ZSW (w latach 90 tych i na początku XXI wieku) i wskazują jednoznacznie, że w więzieniu było im znacznie lepiej. Jedyny minus siedzenia w pierdlu w stosunku do odbywania służby w falowej jednostce był chyba taki, że po tej pierwszej miało się nagrzebane w papierach. Jeżleli jednak ktoś miał na wolności pracę i nie zależało mu na niekaralności to odsiadka była lepszym rozwiązaniem niż zaszczytna służba w armii.
Sytuacja z upływem lat w wojsku się zmieniała oczywiście na plus. Nowe kadry, większe ich zaangażowanie związane z wymogami wejścia do NATO, zainteresowanie mediów tematyką fali, skrócenie służby wojskowej, wszystko to sprawiło, że proceder słabł z roku na rok. Niemniej jednak jeszcze na początku XXI wieku wiele jednostek było mocno falowych. Pamiętam jakie było oburzene na film "kawaleria powietrzna", a tymczasem to co tam pokazano było sofcikiem w porównaniu do przebiegu służby wielu poborowych, którzy w tym okresie trafili w kamasze (przede wszystkim jednostkę tę trudno było uznać za falową). Generalnie jednak fala słabła, a po 2004 roku zaczęła wręcz zanikać. Miało na to wpływ - oprócz wcześniej przytoczonych czyników - nie tylko skrócenie służby wojskowej poniżej roku, ale wydaje się, że również udział WP w konflikatach zbrojncyh (armia znów była na poweażnie potrzebna).
Przepraszam, że tak daleko wyjechałem z tematu w przedziale czasowym ale myślę, że autor tematu i moderatorzy mi wybaczą. Wracając do lat 80- tych widać , na podstawie tego co napisałem można chyba stwierdzić, że fala nie była raczej inspirowana przez służby. Miała się bowiem jeszcze dobrze kilka - kilkanaście lat po upadku komunizmu. Było to też zjawisko dużo starsze, które funkcjonowało w innych armiach. W latach 80 tych i na pocżatku lat 90 tych osiągnęło w Polsce swoje apogeum (choć i tak kotom było lżej niż w ich kolegom z CA). Wydaje się jednak, że był to raczej efekt długości służby, ewoluowania tej niechlubnej tradycji, funkcjonowania armii jako swego rodzaju państwa w państwie, a w latach 90 tych także rozprężenia panującego w jednostkach.
Ten post był edytowany przez mapano: 23/04/2016, 12:39
|
|
|
|
|
|
|
|
Przypomnę tylko, że lata 80-te i 90-te to dwa różne ustroje, w których przyszło funkcjonować WP. W roku 1989 do WP wszedł program tzw. "humanizacji życia" (np. przepustki jednorazowe 72 godzinne), później zaczęto skracać Zasadniczą Służbę Wojskową, a wszechmocnych oficerów politycznych zastąpili oficerowie wychowawczy. W związku ze skróceniem służby zmieniła się półroczna hierarchia fali (został zakłócony i zredukowany cykl: kot/ogon/stary/dziadek. Z kompanii znałem przypadki, kiedy oficerowie nie puszczali żołnierzy w niedzielę na "stałkę" (przepustka stała - przyp. ciekawy), celem uczestniczenia w mszy świętej. W latach 90-tych kościół "wszedł" (a raczej powrócił) do WP, i w woju z powrotem pojawili się kapelani.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|