|
|
Paul Kagame jako prezydent Rwandy, Oświecony i odpowiedzialny autokrata?
|
|
|
|
Rwanda do dziś większości mieszkańców świata kojarzy się z potwornym ludobójstwem z roku 1994, skrajną biedą i upadkiem ekonomicznym, krajem pogrążającym się w coraz głębszym zacofaniu, gdzie Hutu i Tutsi nadal się wyrzynają. Tymczasem dziś jest to jeden z najszybciej rozwijających się i najbardziej bezpiecznych krajów Czarnej Afryki. Paul Kagame, wywodzący się z plemienia Tutsi, zmuszony opuścić kraj w efekcie terroru rządzących wówczas Hutu, był jednym z tzw. warlordów - watażków biorących udział w wojnach domowych w Ugandzie i Rwandzie. To właśnie dowodzona przez niego armia wkroczyła do Rwandy w 1994 i położyła kres wojnie domowej i ludobójstwu. Od 2000 roku Kagame nieprzerwanie jest dyktatorskim prezydentem Rwandy, wygrywając kolejne fasadowe wybory, otrzymując przy 98%-owej frekwencji ponad 95% głosów. Ogłosił kres podziału Rwandyjczyków na Hutu i Tutsi (powoływanie się na pochodzenie etniczne w tym kraju zostało oficjalnie zakazane). Opozycja twierdzi jednak, że jest to z jego strony szczyt hipokryzji, gdyż większa część stanowisk państwowych została obsadzona przez zwycięskich Tutsi, którzy stali się też kastą uprzywilejowaną ekonomicznie - Hutu nie mają więc możliwości walki o poprawę swego położenia - wygodny sposób dla utrzymania status quo. Kraj pod jego rządami jest stabilny. Stolica kraju, Kigali jest jednym z najczystszych i najbezpieczniejszych miast Afryki. Dzięki drakońskim karom zduszona została przestępczość w kraju. Dzięki utrzymującemu się wysokiemu wzrostowi gospodarczemu Rwanda, z pozycji najbiedniejszego kraju Afryki w 1994 roku, awansowała do grona afrykańskich średniaków. Prezydent Rwandy ma ambicję uczynienia swojego kraju Szwajcarią Afryki, model rozwoju społeczno-ekonomicznego wzorując na Singapurze, który za cenę rezygnacji z demokracji i praw człowieka osiągnął bezprecedensowy wzrost gospodarczy i podniesienie poziomu życia mieszkańców. Rwanda ma zamiar stać się regionalnym centrum finansowym. Na razie kraj jest rzeczywiście na dobrej drodze ku temu - ściąga inwestorów z całego świata, w kraju ma miejsce rewolucja informatyczna, prezydent obiecuje laptop dla każdego dziecka w wieku szkolnym. Korupcja należy do najniższych w Afryce. Merytokracja i państwo policyjne - to mają być wzorce zapożyczone od Singapuru. Partie opozycyjne istnieją, ale jedynie pro forma. Przywódcy opozycji są zastraszani, lądują w więzieniach, są zabijani nawet poza granicami państwa. Internet podlega surowej cenzurze. Pod innymi względami Rwanda jest jednak w awangardzie światowych standardów. Rwanda jako pierwsza na świecie wprowadziła całkowity zakaz stosowania plastikowych siatek. Kagame jako pierwszy w regionie docenił media społecznościowe, zakładając tam profile i aktywnie dzieląc się swoimi inicjatywami (oraz równie aktywnie cenzurując opozycję). Prezydent jest rzecznikiem ochrony środowiska naturalnego. Walczy bezwzględnie z kłusownikami polującymi na goryle górskie - Rwanda jest jedynym krajem, w którym ich populacji nie grozi wymarcie. Zdając sobie sprawę z faktu, że kraj jest mały, gęsto zaludniony i ubogi w zasoby - prezydent nawołuje do ograniczenia przyrostu naturalnego. Kagame ceniony jest na świecie jako promotor praw kobiet. W izbie niższej rwandyjskiego parlamentu ponad 60 proc. deputowanych to kobiety – jest to odsetek jeden z najwyższych na świecie. W Rwandzie drastycznie spadł poziom analfabetyzmu - dziś należy do najniższych w Afryce. Rwanda jest też jednym z krajów o najwyższym wskaźniku wolności gospodarczej, gdzie formalności związane z zakładaniem firmy skrócono do minimum. Nie powinno to wszystko jednak przesłonić faktu, że Rwanda jest też krajem skrajnego ubóstwa, gdzie z dobrodziejstw wzrostu gospodarczego korzystają jedynie nieliczni, społeczeństwo jest terroryzowane przez władze i jakakolwiek krytyka wobec rządu wiąże się z niebezpieczeństwem. Nienawiść między Hutu a Tutsi została jedynie zamieciona pod dywan i podskórnie tli się nadal. Zastanawiam się więc, czy uczynienie Rwandy Singapurem Afryki jest realne, czy to tylko chore rojenia i przykład wybujałych ambicji dyktatora. Kagame jest dobrym gospodarzem i oświeconym autokratą, idącym z duchem czasu, ale nie jest wieczny. Co będzie z Rwandą, gdy go zabraknie?
Ten post był edytowany przez Lugal: 18/11/2018, 22:11
|
|
|
|
|
|
|
|
czy na pewno rozumiemy procesy, jakie tam zachodza???
a moze rozumiemy je zbyt dobrze ...
|
|
|
|
|
|
|
|
Można Paula Kagame lubić bądź nie. Bądź co bądź, rządzi dyktatorsko w kraju, w którym mieszkańcy Kigali biorą udział w obowiązkowych czynach społecznych w ostatnią niedzielę miesiąca (Umuganda), sprzątając ulice i chodniki. Gdzie z nakazu prezydenta niszczy się dachy ze strzechy, aby Uganda nie kojarzyła się z zacofanym państwem, skutkiem czego mieszkańcy żyją, jedzą i śpią pod gołym niebem. Gdzie dziennikarze są bici przez nieznanych sprawców lub tracą pracę. W kraju, w którym wiece pojednania stały się wyzutymi z emocji masówkami, na których recytuje się oficjalną - rządową - wersję ludobójstwa. (za A. Sundaram "Złe wieści. Ostatni niezależni dziennikarze w Rwandzie ").
Wcielając w życie zasadę organizacji dalekowschodnich społeczeństw "nie ma wystających gwoździ" prezydent stał się jedynym reżyserem tego przedstawienia, wszyscy poddani muszą działać zgodnie z jego zaleceniami.
Ale w sferze obiektywnych faktów trzeba przyznać, że Rwanda dwadzieścia kilka lat temu była państwem upadłym, w którym nie działało dosłownie nic. Nie funkcjonowały szpitale, szkoły ani urzędy a waluta była bezwartościowym papierem. W tym kontekście trzeba docenić państwotwórcze działania P. Kagame. Poddany silnej władzy wykonawczej kraj jako tako funkcjonuje i nastąpiła widoczna poprawa poziomu życia ludności.
Pewnym problemem jednoosobowego przywództwa jest to, że nie ma mechanizmu weryfikacji pomysłów Kagame. Jeśli obrana przez niego droga rozwoju jest zła, na przykład koncepcja rozwoju gospodarki nie sprawdzi się, ustrój nie zawiera wentylu bezpieczeństwa. Jeśli kraj płynie ku przepaści, mieszkańcy dowiedzą się o tym pewnego pięknego dnia budząc się już na dole.
|
|
|
|
|
|
|
|
Muszę powiedzieć, że podoba mi się pojednanie po ludobójstwie oraz zaniechanie podziału na dwie grupy etniczne. Jak rozumiem, on należał do grupy ofiar ludobójstwa, a więc pojednanie oznaczało, że jego grupa wyrzekła się zemsty.
A dlaczego Rwanda głównie eksportuje złoto? Czy to jest złoto własne, czy też kongijskie, przemycone przez granicę?
Ten post był edytowany przez Alexander Malinowski 3: 9/06/2020, 18:53
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Drobnikow @ 9/06/2020, 17:59) Pewnym problemem jednoosobowego przywództwa jest to, że nie ma mechanizmu weryfikacji pomysłów Kagame. Jeśli obrana przez niego droga rozwoju jest zła, na przykład koncepcja rozwoju gospodarki nie sprawdzi się, ustrój nie zawiera wentylu bezpieczeństwa. Jeśli kraj płynie ku przepaści, mieszkańcy dowiedzą się o tym pewnego pięknego dnia budząc się już na dole. Kolejny raz okazuje się, że demokracja nie jest żadnym "pewniakiem", oraz, że autorytaryzm i "dobre zasady" mimo "wątpliwości" demokratycznej większości mogą przynosić długookresowy sukces. Coś jak Chile Pinocheta, przywoływany Singapur i inne Azjatyckie tygrysy.
QUOTE(Alexander Malinowski 3 @ 9/06/2020, 18:51) Muszę powiedzieć, że podoba mi się pojednanie po ludobójstwie oraz zaniechanie podziału na dwie grupy etniczne. Jak rozumiem, on należał do grupy ofiar ludobójstwa, a więc pojednanie oznaczało, że jego grupa wyrzekła się zemsty.
Nie ma wyboru, to dowodzi niezwykłej mądrości, stanowiąc zdecydowaną mniejszość, na długą metę nie miałby szans próbując jakichś zemst.
|
|
|
|
|
|
|
|
Zemsta jest naturalna.
A on usadził tych sprawców od maczet i kazał im opowiedzieć, co zrobili i pojednać się z tym, którym wyrżnęli mężów.
Mocne i zamykające de facto sprawę.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Drobnikow @ 9/06/2020, 18:59) Można Paula Kagame lubić bądź nie. Bądź co bądź, rządzi dyktatorsko w kraju, w którym mieszkańcy Kigali biorą udział w obowiązkowych czynach społecznych w ostatnią niedzielę miesiąca (Umuganda), sprzątając ulice i chodniki. Gdzie z nakazu prezydenta niszczy się dachy ze strzechy, aby Uganda nie kojarzyła się z zacofanym państwem, skutkiem czego mieszkańcy żyją, jedzą i śpią pod gołym niebem. Gdzie dziennikarze są bici przez nieznanych sprawców lub tracą pracę. W kraju, w którym wiece pojednania stały się wyzutymi z emocji masówkami, na których recytuje się oficjalną - rządową - wersję ludobójstwa. (za A. Sundaram "Złe wieści. Ostatni niezależni dziennikarze w Rwandzie "). Wcielając w życie zasadę organizacji dalekowschodnich społeczeństw "nie ma wystających gwoździ" prezydent stał się jedynym reżyserem tego przedstawienia, wszyscy poddani muszą działać zgodnie z jego zaleceniami. Ale w sferze obiektywnych faktów trzeba przyznać, że Rwanda dwadzieścia kilka lat temu była państwem upadłym, w którym nie działało dosłownie nic. Nie funkcjonowały szpitale, szkoły ani urzędy a waluta była bezwartościowym papierem. W tym kontekście trzeba docenić państwotwórcze działania P. Kagame. Poddany silnej władzy wykonawczej kraj jako tako funkcjonuje i nastąpiła widoczna poprawa poziomu życia ludności. Pewnym problemem jednoosobowego przywództwa jest to, że nie ma mechanizmu weryfikacji pomysłów Kagame. Jeśli obrana przez niego droga rozwoju jest zła, na przykład koncepcja rozwoju gospodarki nie sprawdzi się, ustrój nie zawiera wentylu bezpieczeństwa. Jeśli kraj płynie ku przepaści, mieszkańcy dowiedzą się o tym pewnego pięknego dnia budząc się już na dole.
Jakbyś mi to wszystko wyjął prosto z ust. Też mam taki dwoisty stosunek do Kagame. Bardzo sprawny i skuteczny w rządzeniu, zdołał kraj pchnąć naprzód, a właściwie doprowadzić do jego zmartwychstania. Potrafił zadbać o autoreklamę i reklamę własnego państwa, polityk na wskroś nowoczesny, rozumiejący tzw. ducha czasu. Niepokój budzi jednak fakt, że jego rządy są poza jakąkolwiek kontrolą i sam może nie dostrzegać błędów swoich niektórych decyzji, zwłaszcza, że obywatele zwyczajnie boją się pozwolić sobie na najmniejszą krytykę. Kraj jest pod całkowitą jego kontrolą, na jego łasce i niełasce. Po prostu nawet najlepszy przywódca musi umieć skorzystać z krytycznych rad i uwag, a gdy trzeba nawet oddać władze. Czy jego despotyzm wynika z cech jego charakteru, czy po prostu w kraju, gdzie nie ma wyedukowanego społeczeństwa obywatelskiego i silnych instytucji państwowych nie da się w inny sposób skutecznie rządzić?
QUOTE(Alexander Malinowski 3 @ 9/06/2020, 19:51) Muszę powiedzieć, że podoba mi się pojednanie po ludobójstwie oraz zaniechanie podziału na dwie grupy etniczne. Jak rozumiem, on należał do grupy ofiar ludobójstwa, a więc pojednanie oznaczało, że jego grupa wyrzekła się zemsty. A dlaczego Rwanda głównie eksportuje złoto? Czy to jest złoto własne, czy też kongijskie, przemycone przez granicę? Rwanda, obok Ugandy i Burundi, zaangażowała się w wojnę domową z Zairze/Kongu. Wojska rwandyjskie opanowały wschodnią prowincję Kivu, rabując złoto, diamenty i inne surowce. To jest jeden z powodów szybkiego rozwoju Rwandy oraz pęcznienia kont bankowych Paula Kagame. P. S. Gdyby w Rwandzie i Burundi już w momencie uzyskania niepodległości pojawił się ktoś na tyle odważny i zdeterminowany znieść podziały plemienno-etniczne jak Kagame, historia obu bliźniaczych państw potoczyłaby się odmienne. Rezygnacja z plemiennych partykularyzmów to krok w Afryce rewolucyjny. Rzecz jasna, próbowało tego wielu przywódców zdekolonizowanych państw Afryki, ale Kagame najwięcej w tym kierunku uczynił.
QUOTE(Adiko @ 9/06/2020, 20:12) QUOTE(Drobnikow @ 9/06/2020, 17:59) Pewnym problemem jednoosobowego przywództwa jest to, że nie ma mechanizmu weryfikacji pomysłów Kagame. Jeśli obrana przez niego droga rozwoju jest zła, na przykład koncepcja rozwoju gospodarki nie sprawdzi się, ustrój nie zawiera wentylu bezpieczeństwa. Jeśli kraj płynie ku przepaści, mieszkańcy dowiedzą się o tym pewnego pięknego dnia budząc się już na dole. Kolejny raz okazuje się, że demokracja nie jest żadnym "pewniakiem", oraz, że autorytaryzm i "dobre zasady" mimo "wątpliwości" demokratycznej większości mogą przynosić długookresowy sukces. Coś jak Chile Pinocheta, przywoływany Singapur i inne Azjatyckie tygrysy. QUOTE(Alexander Malinowski 3 @ 9/06/2020, 18:51) Muszę powiedzieć, że podoba mi się pojednanie po ludobójstwie oraz zaniechanie podziału na dwie grupy etniczne. Jak rozumiem, on należał do grupy ofiar ludobójstwa, a więc pojednanie oznaczało, że jego grupa wyrzekła się zemsty.
Nie ma wyboru, to dowodzi niezwykłej mądrości, stanowiąc zdecydowaną mniejszość, na długą metę nie miałby szans próbując jakichś zemst. Jednak autorytarne przywództwo, jak zauważył Drobnikow i ja to również zawsze podkreślam - ma swoje wady i ograniczenia. Może być skuteczne w krajach o niskim poziomie rozwoju, przyczynić się do przestrzegania dyscypliny i wytyczyć kierunki rozwoju, ale pod warunkiem, że autokrata jest utalentowany, rozsądny i odpowiedzialny - jeśli taki nie jest, nie ma gwarancji, że straci władzę. Traktowałbym (oświecony) autokratyzm jako pewien etap w rozwoju państwa i społeczeństwa. Potem, gdy społeczeństwo zamożnieje, obywatele są coraz lepiej wyedukowani i coraz bardziej świadomi własnych praw - dyktatura staje się ograniczeniem rozwoju, uwierającym społeczeństwo. Nie ma dziś na świecie żadnego państwa rządzonego autokratycznie, które zaliczało się do najbardziej rozwiniętych, z wysokim poziomem innowacyjności i aktywności obywatelskiej. Bogate kraje naftowe typu Arabia Saudyjska czy Brunei są rozwinięte jednostronnie - nie tworzą, a jedynie kupują technologie, w zamian za koncesje dla koncernów wydobywczych, a i mieszkańcy nie są w czołówce w rankingach poziomu szczęścia mieszkańców. Chile jest obecnie demokracją, Korea Południowa i Tajwan też, Singapur też częściowo się zdemokratyzował. Nawet Chiny w miarę wzrostu zamożności stają się ogólnie państwem coraz mniej represyjnym, które stopniowo poszerza zakres swobód obywatelskich. Nota bene Chile za rządów Pinocheta rozwijały się wolniej niż w czasie demokracji. Choć Pinochet stworzył niezłe podstawy. Wygląda mi na to, że po przekroczeniu pewnego progu rozwoju jest tendencja do demokratyzacji bądź łagodnienia autorytaryzmu. W Afryce było paru takich oświeconych i gospodarnych autokratów, których rządy zapewniły na jakiś czas rozwój gospodarczy - Jomo Kenyatta (Kenia), Omar Bongo (Gabon), Felix Houphouët-Boigny (Wybrzeże Kości Słoniowej), potem jednak zabrakło utalentowanych następców lub/i rządzili za długo, i rozpoczęła się stagnacja (w przypadku W.K.S. nawet degrengolada do stanu państwa upadłego). Musaveni (Uganda) czy obecny prezydent Rwandy są w Afryce takimi współczesnymi przykładami sensownie rządzących autokratów, którzy, póki są sprawni politycznie potrafiący zapewnić rozwój, choć dalsze losy ich krajów zależne są w dużej mierze od tego, czy znajdą oni godnych siebie następców.
Ten post był edytowany przez Lugal: 25/06/2020, 22:31
|
|
|
|
|
|
|
|
Czytałem, że w Tanzanii wprowadzono rozwiązanie, które wprawdzie dość ograniczyło wolność, ale za to zbudowało większą jedność między ludźmi i osłabiło podziały plemienne, niż np. w Kenii. W tekście, który czytałem, było to oceniane pozytywnie.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Lugal @ 25/06/2020, 23:14) Musaveni (Uganda) czy obecny prezydent Rwandy są w Afryce takimi współczesnymi przykładami sensownie rządzących autokratów, którzy, póki są sprawni politycznie potrafiący zapewnić rozwój, choć dalsze losy ich krajów zależne są w dużej mierze od tego, czy znajdą oni godnych siebie następców.
To prawda, choć jest to ścieżka, którą w przeszłości przeszło wiele afrykańskich krajów - niemal wyłącznie - z marnym skutkiem. Dość wspomnieć Sudan rządzony przez wczesnego Dżafara an-Numeiriego (1969 - 1981) albo Somalię za czasów "postępowej dyktatury" Mohameda Siad Barre (1969 - 1977). Przywódcy ci po początkowym okresie względnego rozwoju wykonali dramatyczny zwrot w polityce wewnętrznej i przyczynili się do zapaści państwa.
QUOTE(Alexander Malinowski 3 @ 25/06/2020, 23:40) Czytałem, że w Tanzanii wprowadzono rozwiązanie, które wprawdzie dość ograniczyło wolność, ale za to zbudowało większą jedność między ludźmi i osłabiło podziały plemienne, niż np. w Kenii. W tekście, który czytałem, było to oceniane pozytywnie.
Czyżbyś w taki żartobliwy sposób odnosił się do Ujamaa? Afrykański socjalizm spod ręki Mwalimu Nyerere to jeden z węzłowych punktów afrykańskiej polityki, niestety u nas niemal zupełnie ignorowany. W czasach PRL niechętnie zajmowano się nim w wymiarze naukowym, ponieważ afrykański socjalizm wyraźnie różnił się od jedynie słusznej wersji tego ustroju. Po 1990 r. kiedy można już było się tym zajmować temat stracił na aktualności, bo sam Mwalimu wycofał się z większości tez Deklaracji w Arushy.
Ten post był edytowany przez Drobnikow: 26/06/2020, 20:12
|
|
|
|
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|