Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> USofA: uznawanie polskich kwalifikacji zawodowych,
     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 30/05/2018, 5:19 Quote Post

Sądzę, że należy spojrzeć tu oddzielnie na:

informatykę oraz zawody inżynieryjne - magisterskie,
zawody humanistyczne, jak psychologia, socjologia, praca socjalna, nauczanie (sądzę, że na te zawody jest zapotrzebowanie w USA i pensja może być całkiem atrakcyjna),
zawody medyczne jak lekarz, farmaceuta, laborant i pielęgniarka. Czy termin „nostryfikacja” jest w USA w ogóle używany?
Rzemieślnicy typu elektryk, hydraulik, ślusarz.

Interesuje mnie proces oszacowywania i uznawania polskich kwalifikacji, co nie jest tym samym. Także, akceptacja na rynku pracy polskich specjalistów z uznanymi kwalifikacjami. Tu chodzi mi raczej o profesjonalistów.
Interesuje mnie amerykański system szkolny, ten wiodący do czegoś porównywalnego do naszej matury.

Ten post był edytowany przez Grapeshot: 30/05/2018, 5:21
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 30/05/2018, 22:40 Quote Post

QUOTE
Czy termin „nostryfikacja” jest w USA w ogóle używany?


Tak, chociaz znaczenie nostryfikacji dyplomu ma praktycznie zerowe, a w najlepszym przypadku stosunkowo male znaczenie na kariere zawodowa obcokrajowca w Ameryce.

Wprawdzie interesuje to ciebie z kontekscie Polakow, jednakze nalezy tu nadmienic, iz nie ma najmniejszego znaczenia z punktu widzenia Amerykanow, czy ktos sie legitymuje dyplomem/dorobkiem zawodowym/dorobkiem naukowym z uczelni w Polsce, Bangladeszu, Somalii, czy tez z Wielkiej Brytanii.

Rozbijanie na poszczegolne kategorie zawodow (humanistyczne, techniczne, i.t.p.) takze nie ma w warunkach amerykanskich najmniejszego znaczenia.

Powod: Nie istnieja zadne przepisy federalne (sa pewne drobne wyjatki odnosnie specyficznych funkcji zawodowych, dajmy na to majacych do czynienia z dostepem do tajnych rzadowych informacji, czy tez pracy w dziedzinach zwiazanych z zywotnimi interesami USA, takze w sektorze prywatnym), ktore by regulowaly rynek pracy na poziomie federalnym.

Po prostu nie jest to konstytucyjna dziedzina dla administracji federalnej.
(Konstytucja USA nie deleguje tych spraw specyficznie do administracji federalnej, a jak wiemy, wszystko to co nie jest przypisane Konstytucja dla ich dzialania, to lezy w gestii poszczegolnych stanow).

Oznacza to, ze te sprawy moga (ale nie musza!!!) byc regulowane na poziomach poszczegolnych stanow. Moga byc tez regulowane na poziomie poszczegolnych hrabstw, czy nawet na poziomie mniejszych jednostek administracyjnych. Chociaz mam tu na mysli te "mniejsze jednostki administracyjne" w takich duzych skupiskach ludzkich jak Los Angeles, Chicago, New York i im podobne.

Trudno to omowic calosciowo, poniewaz to co w jednym stanie moze byc regulowane przepisami stanowymi, to w innym, bedzie to regulowane przepisami prywatnych zrzeszen w okreslonej branzy, czy tez innych, ale prywatnych organizacji.

Dla przykladu: W Kalifornii, tak zwany "civil enginneer" ktory chce pracowac dla stanowej agencji panstwowej takiej chociazby jak Caltrans (KLIK) musi nostyfikowac dyplom, oraz zdac "panstwowe egzaminy", azeby moc pracowac w swoim zawodzie.

W stanie Wyoming, a takze w Texasie (chociaz tam jest troche wieksza formalizacja wymagan) ten sam "civil engineer" zostanie przyjety na podobne stanowisko wrecz "prosto z ulicy". (Posluguje sie tymi trzema stanami, bo je dobrze znam).
Przy tym nie ma znaczenia, czy kandydat ma dyplom z Arizony, Florydy, czy tez z Polski, Rumunii, Francji, lub Zimbabwe, to w Kalifornii musi przejsc przez proces nostryfikacji w przypadku checi pracy dla pewnych agencji stanowych w okreslonych zawodach.

Takie zawody jak lekarze, plus pielegniarki (dyplomowane), technicy medyczni w pewnych medycznych dziedzinach, farmaceuci, prawnicy wszelkiego typu, certyfikowani ksiegowi (CPA), to bodajze w kazdym z 50 stanow musza przechodzic proces akredytacji na poziomie stanowym, azeby otrzymac licencje stanowa, a tym samym uzyskac prawo praktykowania w danym stanie. Oczywiscie to reguluja prywatne organizacje jak American Medical Associacion (KLIK), czy tez American Bar Association (KLIK), ktore sa prywatnymi organizacjami krajowymi, w ktorych sklad wchodza zrzeszone w nich organizacje stanowe.

Zreszta wystepuje to takze w kazdym zawodzie i przypomina to troche wrecz sredniowieczny system cechowy. Jednakze nie w kazdym zawodzie wykonywanie czynnosci zawodowych bez posiadania licencji jest przestepstwem kryminalnym. Doktor i prawnik musza miec licencje uznawana przez stan. Opiekunka domowa, czy tez gosposia, lub kucharz w restauracji, mechanik samochodowy, ciesla, posadzkarz, pracownik socjalny w urzedzie, czy tez w prywatnej firmie i tak dalej i tak dalej, takiej licencji nie musza miec.

Znow posluze sie przykladem.
Moja corka, jest licencjonowanym kardiochirurgiem w stanie South Carolina. Gdyby ona chciala praktykowac dajmy na to w Kalifornii, to by tutaj musiala "zaczynac od zera". (Zaliczyc egaminy AMA i odbyc rezydenture). Tylko niewielu specjalistow posiada licencje z dwoch, czy tez z wiekszej ilosci stanow.

Moj mlodszy syn natomiast jest prawnikiem. Jest on licencjonowany w Kalifornii i nie majac licencji w innych stanch nie moze tam praktykowac, ale oczywiscie ma prawo do uzyskania wielokrotnych licencji, gdyby tego potrzebowal.
(Nie oznacza to, ze nie moze on wykonywac czynnosci zawodowych w innych stanach USA, a jedynie nie moze miec tam tak zwanej praktyki, czyli firmy).

Tak wiec jak widac, to w tych specyficznych zawodach polski dyplom nadaje sie "w ramki i na sciane", bo trzeba tu zaczynac wrecz od zera. (Sa wyspecjalizowane szkoly podyplomowe, specjalizujace sie w przygotowywaniu zainteresowanych osob do uzyskiwania licencji w innych stanach).

Zawody humanistyczne...to "wolna amerykanka"...moze poza wyjatkiem pedagogow w szkolnictwie panstwowym, ale "pracownicy socjalni", czy tez pomocniczy personel naukowy nie potrzebuje zadnego formalnego zatwierdzania swoich dyplomow/kwalifikacji.

Ot, przyjeli "resume" (zwane w Europie jako CV), zawolali na "interview" (moga przy tym byc jakies mniej lub bardziej formalne egzaminy, ale to zalezy od danej organizacji, czy tez firmy, bo przepisow nie ma) i jak przyjeli do pracy... to przyjeli do pracy i dyplomy z Polski nikogo nic nie obchodza.

Nie, nie zgodze sie ze stwierdzeniem, ze te zawody humanistyczne jak psychologia, socjologia, praca socjalna (??? a co to takiego, rozumiem ze opiekunka, czy tez urzedniczka w jakims urzedzie) to sa lepiej platne. Hydraulik, slusarz, czy tez mechanik samochodowy, lub nawet taki ogolny "handyman", czyli "zlota raczka", to moga i co wazniejsze zarabiaja, czesto znacznie wiecej niz jakis wysoko utytulowany naukowiec. Z tym, ze "naukowiec" musi skonczyc iles tam lat nauki (typowo slabo bedac w tym czasie placonym), a "zlota raczka" moze natychmiast podjac dzialalnosc zawodowa juz na drugi dzien po wyrzuceniu go ze szkoly sredniej.

Przy okazji, to wyjasniam, iz w wiekszosci jakicholwiek zawodow w USA (znow moga byc wyjatki i najrozniejsze rozwiazania prawne w roznych stanach), to zarobkowanie nie wymaga zadnych dyplomow, czy tez licencji i innych certyfikatow. Ba, nawet nie trzeba zakladac firmy, chociaz formalne zalozenie firmy pozwala na znacznie lepsze ulgi podatkowe w porownaniu z prowadzeniem dzialalnosci gospodarczej jako osoba czysto prywatna.

Azeby to znow wyjasnic, to bedzie nastepny przyklad.
W Kaliforni taki nielicencjonowany "handyman" (zlota raczka), czy mechanik samochopdowy moze wykonywac wszelkiego typu prace remontowe w domu, lub przy samochodzie, jednakze nie moga to byc sprawy zwiazane ingerowaniem w istniejaca strukture nosna budynku, czy tez juz istniejacych instalacji gazowych, elektrycznych, czy tez wodociagowych. (Jednakze moze on "pociagnac kabelek", lub tez rurke w inne miejsce na scianie. Natomiast, azeby dobudowac drugie pietro w domu, czy tez powiekszyc taras, to juz trzeba wynajac tak zwanego "contractor", czyli takiego samego "zlota raczke", jednakze majacego licencje stanowa po zrobieniu odpowiednich uprawnien.

Podobnie jest z kazda inna "fizyczna" profesja. Ogolna zasada, ze gdzie praca moze miec wplyw na zycie i bezpieczenstwo ludzkie, czy tez strukturalna integralnosc jakiejs struktury, to ogolnie taki "magik" musi miec licencje.
Przynjamniej formalnie...jednakze ten kto wynajmuje kogos do grubszych prac bez licencji, to sam ponosi ryzyko...a wielu jest takich, ktorzy przekladaja male oszczednosci na kasie nad ogolnym bezpieczenstwem. Nigdy bym nie oddal mojego samochodu do nielicencjonowanego mechanika...bo to moje ryzyko, a nie jego.

Nigdy bym tez nie wynajal nielicencjonowanej "zlotej raczki" azeby mi powiekszyl taras w domu. Nikt tego nie bedzie sprawdzal...do czasu, gdybym sprzedawal dom. Wtedy musze (wedlug kalifornijskiego prawa) udokumentowac kupujacemu wszelki zmiany strukturalne w budynku, oraz czy one byly zrobione przez licencjonowanego "contractor" (ktory moze sam zatrudniac nielicencjonowanych ludzi), oraz zatwierdzone przez licencjonowanego inspektora budowlanego.
Taki inspektor budowlany to "firma prywatna", ale ma on (w Kalifornii) obowiazek zlozenia dokumentacji w rejestrze "ksiag wieczystych", azeby zostalo to tam naniesione do ksiag w celach...podatkowych.

Oj, zaczalem troch "dryfowac", ale trudno jest to opisac bez pokazywania przykladow z rzeczywistosci.

W podsumowaniu: Nie! Tak zwane "papiery" nie sa wymogiem w przypadku zaczynania nowego zycia zawodowego w USA przez obcokrajowca w przytlaczajacej ilosci zawodow. Jednakze takie papiery moga byc oczywiscie pomocne w poczatkowym procesie selekcyjnym, azeby uzyskac pierwsza prace. Potem to juz z gorki, bo bazuje sie na opinii zawodowej wypracowanej juz tu na miejscu w tym Jueseju.

PS
Jednakze nawet w zawodach "fizycznych", takich jak stolarz, murarz i.t.d., to istnieja tutaj izby rzemieslnicze i podobne organizacje, gdzie mozna sobie wypracowac jakis "stopien zawodowy".
Dla mnie pewnym szokiem wiele lat temu bylo, gdy dowiedzialem sie, ze bezprawne uzywanie takich tytulow zawodowych jak "master carpenter", "master mechanic", bedacych odpowiednikiem polskiego "mistrza" (w danym zawodzie), jest ciezkim przestepstwem kryminalnym w przytlaczajacej wiekszosci stanow!
Czyli system cechowy jest tutaj uznawany za prawnie obowiazujacy na przewazajacym obszarze USA i legislatury poszczegolnych stanow po prostu uznaja okreslenia zawodowe typu "mistrz stolarski", "ciesla stolarski" i.t.p, jako tak zwane "trademarks", czyli po prostu wlasnosc prywatna, ktorej bezprawne uzywanie jest karalne z urzedu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 30/05/2018, 23:46 Quote Post

Bardzo dziękuję, Phouty, za szerokie wyjaśnienie. Może Net Skater zechciałby coś tu dodać lub przedstawić inaczej. Interesuje mnie też amerykański system szkolny, ten wiodący do czegoś porównywalnego do naszej matury.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 31/05/2018, 0:38 Quote Post

Tutaj nie ma nic specjalnego.
System edukacji publicznej, czyli tak zwany K-12, jest zdecentralizowany. Oczywiscie sa jakies minimalne standardy federalne, jednakze znow wszystko jest ustalane na poziomie stanowym, a "szczegoly", czyli chociazby dobor podrecznikow szkolnych, jest typowo ustalany na poziomach poszczegolnych hrabstw.

Bogatsze hrabstwa beda mialy typowo lepsze szkoly publiczne...ale to nie jest regula.

System edukacji publicznej sklada sie typowo (znow wiele wyjatkow, ale juz kazdy rozumie, ze w USA w zadnej dziedzinie zycia nie istnieje nic "pod sznurek", ani nic nie reguluja takie same przepisy na poziomie krajowym/federalnym, wiec jest niebywale trudno opisywac cokolwiek w sposob syntetyczny na zasadzie "no bo w tej Ameryce to jest tak...a nie inaczej, bo roznice sa czasami ogromne w zaleznosci od regionu kraju) z 5-cio letniej szkoly podstawowej, 3-letniego gimnazjum zwanego tutaj "middle high", oraz 4-ro letniego "high school", bedacej odpowiednikiem polskiego liceum. W ramach "specjalizacji" w "high school" mozna tez zdobyc konkretne wyksztalcenie zawodowe, jezeli ktos jest czyms takim zainteresowany.
Oznacza to, ze czesc przedmiotow jest obowiazkowa (compulsory subjects), a jezeli ktos chce zdobyc lepsza, czy tez wyspecjalizowana edukacje praktyczna...od introligatora, a na badaczu kosmosu skonczywszy, to oczywiscie moze uczeszczac na tak zwane "electives", czyli dodatkowe przedmioty/zajecia.

Teoretycznie, to ukonczenie "high school", jest chyba obowiazkowe, chociaz w praktyce roznie to bywa, ale nie jestem w tym temacie zorientowany. Czesto sie slyszy o "high school dropouts", czyli mlodziezy, ktora nie konczy szkoly sredniej. Co sie z nimi dzieje i dlaczego oni do szkoly juz nie musza uczeszczac, to tego juz nie wiem.

Jest oczywiscie takze system szkol prywatnych. Oczywiscie niektore z nich moga byc bardzo drogie i dostepne sa tylko dla zamozniejszej czesci spoleczenstwa, chyba ze ktos ma talent i potrafi sobie zorganizowac finansowanie w postaci "grant", azeby do takich szkol uczesczac. Jest wiele instytucji i organizacji, ktore finansuja edukacje dla biedniejszych, ale utalentowanych studentow. Szkoly prywatne, ale takze pewne szkoly publiczne, maja najwyzsza renome i typowo do takich szkol jest sie bardzo trudno dostac, bo one dbaja o poziom i gwarantuja mozliwosc dalszej kariery. Jezeli chodzi o szkoly prywatne, to jest duzo tak zwanych elitarnych "prep schools" (na wzor brytyjskich szkol typu Eton), ktore sa szkolami, w ktorych sie ksztalca dzieci amerykanskich (i zagranicznych) elit.

Tez trzeba tu wyjasnic, ze nie trzeba ukonczyc szkoly sredniej, azeby zostac przyjetym na studia wyzsze.

Czasami sie slyszy o mlodych geniuszach, ktorzy bez mala ze szkoly podstawowej laduja na najlepszych uniwersytetach. Wiele lat temu nawet byl dosyc popularny serial telewizyjny oparty na autentycznym przykladzie jakiegos geniusza, ktory zostal uznanym dyplomowanym i licencjonowanym lekarzem w wieku...(nie pamietam) dosyc "szczeniecym".

W USA (znowe uwaga na roznice pomiedzy poszczegolnymi stanami) istniej takze system "homeschooling", gdzie rodzice, lub jakas osoba biora na siebie edukacje dzieci w swoje rece.

O dziwo, to w wielu srodkowo-amerykanskich stanach (tak zwanych "mid-west"), sa znacznie wieksze formalne wymagania, wlacznie z wykazaniem, ze rodzice maja odpowiedni poziom wyksztalcenia azeby uczyc swoje dzieci w domu, a czasami z okresowymi egzaminami/sprawdzianami postepu nauki takich domowych studentow.
Kalifornia jest chyba tutaj najmniej wymagajacym stanem. Wystarczy zadeklarowac, ze chce sie dzieci uczyc w domu i...to wszystko, bo tego formalnie nikt nie sprawdza, chociaz o szczegolach, to nie mam pojecia, a znam problem z przypadkowych doniesien prasowych, ze okazuje sie, iz pewne dzieci nie sa wogole uczone w domu (czyli sa analfabetami, ze wzgledu na brak wkladu rodzicow w ich nauke w domu), albo sa szkolone tylko i wylacznie w...studiowaniu Biblii, Koranu, czy tez innego..."wyspecjalizowanego wyksztalcenia".

Mimo wszystko, ze az sie noz czlowiekowi w takich przypadkach sam otwiera w kieszeni, to "panstwo", czyli wladze oswiatowe nic nie moga zrobic. W najgorszych przypadkach sprawy laduja w sadach rodzinnych, bo tylko sedzia moze zadecydowac o losie takich niedouczonych domowych studentow.

Przypomnialo mi sie, ze jezeli ktos nie skonczyl "high school" w "normalnym" czasie, to w kazdym momencie moze on uzupelnic swoje wyksztalcenie i zdobyc tak zwany GED, czyli rownowaznik ukonczenia szkoly sredniej. Kazda szkola ma takie programy, gdzie do jednej klasy uczeszczaja "malolaty" wlacznie ze znacznie starszymi osobami, ktore z jakichkolwiek powodow nie ukonczyly szkoly.

Sa tez Community Colleges, ktore oferuja typowo 2 lub 3 letnie ksztalcenie zawodowe, praktycznie w kazdej branzy zawodowej. Takie kursy sa tez przeznaczone dla ludzi, ktorzy wczesniej nie zdobyli edukacji. Chociaz w Kalifornii jest wymagane, zeby miec GED przed przyjeciem na Community College, ktory de facto mozna by porownac do klasycznej polskiej szkoly zawodowej lub technikum na srednim poziomie wyksztalcenia.

Matury jako "egzaminu dojrzalosci" (w sensie polskim, sprzed wielu lat, czy to przed DWS, czy to z czasow PRLu) to w USA praktycznie nie ma. W niektorych hrabstwach/stanach sa w szkolach srednich egzaminy koncowe, ale w niektorych nie ma.

Jest natomiast w miare znormalizowany i standardowy krajowy system ocen wynikow uzyskanych w szkolach srednich, ktorym sie kieruja uniwersytety w naborze studentow. Oczywiscie ten system ma wiele roznych regionalnych wariantow, jednakze jest w miare (jak na USA) ujednolicony.

W zasadzie to wszystko w temacie edukacji na srednim poziomie.

Ten post był edytowany przez Phouty: 31/05/2018, 0:55
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 31/05/2018, 17:42 Quote Post

Grapeschot:
QUOTE
Może Net Skater zechciałby coś tu dodać lub przedstawić inaczej.

To co przedstawil Phouty w odniesieniu do szkolnictwa sredniego i wyzszego wyglada mi - w odniesieniu do poludniowych stanow Nowej Anglii - bardzo podobnie.
A co w zawodach takich jak elektryk, hydraulik, ciesla ect ? Jest oczywiste, ze klient szukajacy fachowca w w/w dziedzinach bedzie szukac takich ktorzy posiadaja tytul master (czyli mistrz) i maja stanowe uprawnienia do wykonywania zawodu. Jak takie uprawnienia uzyskac ? Doswiadczenie zawodowe oraz/lub dyplom szkoly zawodowej (vocational school - https://en.wikipedia.org/wiki/Vocational_school) jest niezbedne. W stanie Rhode Island kandydat staje do stanowego, bardzo surowego egzaminu sprawdzajacego wiedze techniczna oraz znajomosc stanowych przepisow i uregulowan. Stan jest malutki wiec prawdopodobienstwo wykonywania zawodu w sasiednich stanach (Connecticut i Massachusetts) jest bardzo duze a to dodaje koniecznosc znajomosci jeszcze wiekszej ilosci przepisow i uregulowan. Zdany egzamin to spore osiagniecie - ale rozpoczecie dzialalnosci zawodowej wymaga takze posiadania odpowiedniego ubezpieczenia. Calosc to spora inwestycja czasowa i finansowa, ale efekty tej inwestycji sa wymierne i duze. Klientow nigdy nie braknie. Oczywistym jest, ze w tych grupach zawodowych konkurencja jest duza wiec podstawa sukcesu bedzie reputacja fachowca. A jesli ta reputacja ma miejsce, to zarobki roczne szesciocyfrowej wysokosci nie sa wyjatkiem.
Nawiazujac zas do tematyki watka, to pierwszym, podstawowym warunkiem jest przyswojenie jezyka. Postawmy sie w sytuacji wlasciciela biznesu: zatrudnienie kogos kto nie potrafi zrozumiec polecen/instrukcji/wskazowek moze byc otworzeniem furtki dla problemow. Takich ktorzy podejmuja to ryzyko (a to jest ryzyko) nie jest wielu.


N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 1/06/2018, 1:54 Quote Post

Na przykładzie inżynierów mechaników/elektryków/elektroników z Polski, porównajmy ich możliwości godziwego zatrudnienia w USA z możliwościami w Australii.

Z moich obserwacji wynika, że na jedenastu ludzi z wyżej wymienionymi kwalifikacjami, ośmiu znalazło bardzo zwyczajne zatrudnienia w biurach konstrukcyjnych lub w fabrycznych działach technicznych. Mam tu na myśli niskopłatne, bez możliwości awansu i bez pewności na długoletnie istnienie firmy. Nie była to droga do kariery. Mieli oni tytuły magistra, byli młodzi, wydawali się być zdolni i błyskotliwi.

Troje z mojej grupy jedenastu, nigdy w swoich zawodach nie pracowało, ale, wszyscy oni zaczynali życie w Australii w nieco starszym wieku niż tamci wyżej wymienieni. Wykonywali prace fizyczne lub byli na zapomodze.

Znam też przypadek młodego małżeństwa, oboje po energetyce na AGH. On, jeszcze przed przyjazdem do Australii dorobił doktorat w Japonii (taki doktorat nie jest w Australii wysoko ceniony). Ona, tu w Australii, skończyła na obsłudze szpitalnej maszyny do naświetlania radioaktywnego. On, z ogromną ambicją do robienia kariery naukowej (dla niego tytuł inżyniera był nieco urągający), dostał kontrakt (nieco) pseudonaukowy (komputerowa symulacja opadania nieczystości w wodzie) na dwa lata, na uniwersytecie. Potem wyjechał do stolicy stanu w pogoni za karierą.

W Australii mamy centralny system oszacowywania i uznawania kwalifikacji. Dla inżynierów, jest to akceptacja do
Institution of Engineers Australia
https://en.wikipedia.org/wiki/Engineers_Australia
Po wstępnym oszacowaniu.

Engineers Australia is the designated assessing authority for engineering occupations as listed by the Department of Immigration and Border Protection.

No więc, statystycznie, na oko, dla nowo przybyłego do USA imigranta, inżyniera, jest z tym lepiej niż w Australii, gorzej czy podobnie?

Ten post był edytowany przez Grapeshot: 1/06/2018, 2:08
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 3/06/2018, 12:52 Quote Post

Grapeshot:
QUOTE
No więc, statystycznie, na oko, dla nowo przybyłego do USA imigranta, inżyniera, jest z tym lepiej niż w Australii, gorzej czy podobnie?

Tym pytaniem postawiles mnie pod przyslowiowa sciana ...
Rozumiem, ze chodzi o emigrantow z PL.
Jezeli wezme opcje "statystycznie" - to nastepnym moim pytaniem bedzie: czy takie statystyki istnieja, a jesli istnieja, to gdzie ich szukac. Nie wiem, nie wiem. Jest mozliwe (podkreslam: mozliwe) ze gdzies, jakis badacz/magistrant/doktorant zajal sie tym tematem ale podejzewam, ze znalezienie takiego materialu nie bedzie latwe.
Jesli zas wezme opcje "na oko" to moge wylacznie kierowac sie obserwacjami z malutkiego, wlasnego podworka co automatycznie stawia moja konkluzje jako "subiektywna". Wtedy zas, bedac skonfrontowany z opinia "no tak, ale to tylko jeden/pare przykladow" odpowiem: racja, ale lepiej nie moge.
Na dodatek, mieszkajac w przyslowiowej dziurze, znalezienie przykladow tego o czym pytasz, nie jest latwe. Znalazlem tylko trzy.
Pierwszy. Danka R., moja kolezanka z liceum wyladowala w stanie New Jersey. Miala dyplom wydzialu inzynierii ladowej z Politechniki Warszawskiej. Musiala byc naprawde dobra (w szerokim znaczeniu tego slowa) bo przez lata pracowala w zarzadzie North Jersey Planning Transportation Authority. Emerytka.
Drugi. Krzysiek N., doktor fizyki (specjalnosc: optyka), Politechnika Gdanska. Zadzwonil do mnie bo szukal pracy. Kiedy powiedzialem o tym wlascicielowi firmy w ktorej pracowalem to ten az podskoczyl. Piec minut rozmowy i facet mial prace, firma wydala 3/4 miliona $ bo Krzysiek zazyczyl sobie miec specjalistyczne laboratorium.
Pracuje tam do tej pory.
Trzeci. Janek M., wydzial mechaniczny Politechniki Wroclawskiej. Emigrant wczesnych lat osiemdziesiatych, po dziesieciu latach mial wlasny rozwojowy biznes, projektowal i budowal maszyny dla przemyslu tekstylnego. Stracil biznes bo chlal. Smutne.
Nawet nie staram sie odpowiedziec na koncowa czesc twojego pytania (jest z tym lepiej niż w Australii, gorzej czy podobnie?). Nie wiem.


N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 3/06/2018, 22:17 Quote Post

Podepne sie pod wypowiedz Net Skatera podkreslajac, ze dokonanie jakiegokolwiek rzeczowego porownania jest praktycznie niemozliwe.
Wiec jedynie pozostaje operowanie poszczegolnymi przykladami z ktorymi sie zetknelismy w zyciu.
Pierwszym przykladem jestem...ja sam! rolleyes.gif
Nie jestem wprawdzie imigrantem, bo formalnie jestem amerykanskim repatriantem, jednakze na samym poczatku tez przeciez bylem "obcokrajowcem" z punktu widzenia potencjalnych pracodawcow. Nikt nigdy sie mnie o zadne dyplomy nie pytal, natomiast zawsze musialem sie wykazywac aktualnym doswiadczeniem zawodowym i przy ubieganiu sie o prace na samym pocztku zadawano mi niebywale szczegolowe pytania dotyczace moich umiejetnosci zawodowych. Sprawa, ze bylem/jestem dyplomowanym inzynierem wychodzila poniekad "na boku" podczas tak zwanego "inteview".

Przez wiele lat moja sytuacja sie oczywiscie zmienila i pomimo faktu, ze formalnie nie mam nic wspolnego z zatrudnieniem ludzi w "mojej" firmie, to od wielu juz lat zastrzegam sobie "prawem kaduka" wydawanie ostatecznej decyzji o zatrudnieniu jakiegokolwiek kandydata/kandydatki na stanowisku powyzej kierownika dzialu. Oczywiscie inaczej takie "inteview" wyglada dla goscia bezposrednio po studiach, ktory sie ubiega o stanowisko kierownicze sredniego szczebla, a kompletnie inaczej wobec osoby z wieloletnim doswiadczeniem jako CEO, czy tez chociazby inny VIP.
Wierz mi na slowo, ze sprawy dotyczace formalnego wyksztalcenia odgrywaja minimalna role podczas takich konwersacji, gdzie porusza sie bardzo szczegolowe sprawy dotyczace konkretnych umiejetnosci zawodowych.

Nalezy tutaj nie zapominac o prostym fakcie, ze to pracodawca poszukuje kandydata do okreslonych obowiazkow i dzialan zawodowych, a nie odwrotnie.

Przez ostatnie 35 lat natknalem sie na kilka ciekawych spraw, odnoszacych sie do zatrudniania obcokrajowcow w "mojej" firmie.

Na poczatku lat 90-tych byla fala Rosjan z bylego CCCP, ktorych Amerykanie masowo webowali do USA w mysl zasady, ze lepiej bedzie dla wszystkich, azeby oni pracowali w USA, niz w jakiej tam Libii, Korei Polnocnej i tak dalej. Przewinelo sie ich kilku, tylko przez "moja" firme. Byli to najwyzszej klasy specjalisci z doswiadczeniem zawodowym w przemysle rakietowym, oraz militarnym zastosowaniem technologii nuklearnych.
Pomimo tego, ze byli oni najwyzszej klasy specjalistami w swoich dziedzinach, to gremialnie wykazywali oni jeden olbrzymi mankament: Zaden z nich nie potrafil podjac samodzielnej decyzji w sytuacji "podbramkowej", gdzie czas jest najwazniejszym czynnikiem. Zawsze oni musieli sie "konsultowac" i nic nie pomagaly tlumaczenia, ze jezeli podejmiesz dobra decyzje, to bedzie cie stac na kupno znacznie drozszego domu, plus najnowszy model Cadillaca, a jak twoja decyzja bedzie bledna, to po prostu wylecisz na tak zwana zbita twarz. My to rozumielismy, ze oni cale zycie spedzili w systemie "kolektywnym", gdzie podejmowanie zawodowych, czasami bardzo powaznych decyzji nie lezalo w ich kompetencjach. Bylo to powodem wielu naszych utrapien, ale...wiadomo...czym skorupka za mlodu nasiaknie...chociaz oni autentycznie probowali sie dostosowac do otaczajacej ich rzeczywistosci zawodowej.

Wiec z punktu potencjalnego pracodawcy zawsze sie patrzy na potencjalne roznice kulturowe/systemowe kandydata bedacego obcokrajowcem. Jak podkreslil Net Skater, a co jest oczywiste, umiejetnosci jezykowe w zakresie zawodowym sa "a must". Tutaj nie ma taryfy ulgowej!

To bylo okolo 20 lat temu, gdy sam przyjalem do pracy Polaka, ktory byl wtedy zaledwie kilka tygodnii w USA. Ktos mi go polecil i po nieformalnej prywatnej rozmowie w jakiejs restauracji, gdzie go zaprosilem na spotkanie, po prostu powiedzialem mu, azeby on pojawil sie w firmie i powolal sie na mnie, oraz moja decyzje, ze on juz zostal zatrudniony...tak..tak...Phouty znow sie chwali! wink.gif No, ale co ja mam biedny robic? Pisac, ze jestem nocnym strozem w "mojej" firmie? laugh.gif

I tutaj sie mocno "nacialem", bo facet byl mimo wszystko dobrym specjalista (skonczyl w Polsce ta sama szkole co ja i to na tym samym kierunku), jednakze mial niebywale "trudny" charakter i malo kto go lubial. Po prostu facet wtykal przyslowiowego nosa w sprawy, ktore nie powinny go interesowac, oraz kazdemu udzielal "porad"...takze swoim przelozonym.

Zabralo mi to troche czasu (okolo 2 lat), azeby sie go "humanitarnie" pozbyc z firmy. Oczywiscie dal mi wreszcie powod...ja ten powod skrzetnie wykorzystalem...a kazdy w firmie odetchnal z satysfakcja i ulga.

Jest to wiec dla mnie nauczka, azeby takze zwracac uwage na profil osobowy/psychologiczny, a nie tylko zawodowy podczas przyjmowania potencjalnych pracownikow, szczegolnie gdy sa oni obcokrajowcami, pochodzacymi z innych kregow kulturowych.
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 3/06/2018, 23:33 Quote Post

Po przeczytaniu tego sądzę, że USA daje większe niż Australia możliwości dla ludzi młodych, wykształconych i ewidentnie zdolnych. Ameryka jest po prostu ekonomicznie potężna i więcej się tam dzieje. Ci mierni, prawdopodobnie też starsi, muszą się pogodzić z utratą swojego dotychczasowego statusu. To w domyśle, bo żaden z Was wyraźnie o tym nie napisał. Pod tym względem może być podobnie jak w Australii.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 4/06/2018, 3:01 Quote Post

Odnosnie wieku potencjalnych aplikantow: Jest to prawem bezposrednio wynikajacym z Konstytucji USA.
Nie wolno nikogo dyskriminowac ze wzgledu na jego wiek, czyli date urodzenia. W podstawowym formularzu, ktory obecnie musi wypelnic kazdy potencjalny pracownik, (kiedys tego w USA nie bylo i przyjmowalo sie ludzi do pracy doslownie "na gebe"), nawet nie istnieje rubryka z data urodzenia! Gdyby cos takiego w tym formularzu bylo, to byloby to uznawane jako przejaw ...dyskryminacji!!!
A na cos takiego, to zadna firma nie moze sobie finansowo pozwolic. Po prostu to moze kosztowac setki milionow, jezeli nawet i miliardy dolarow, gdyby jakis potencjalny prcownik udowodnil w sadzie, ze byl dyskryminowany ze wzgledu na jego wiek.

Ogolnie w USA jest piec "swietych krow", ktore sa konstytucyjnie uznawane jako "enumerated rights".
Sa tez "unenumerated rights"...czyli tych "swietych amerykanskich krow" jest znacznie wiecej.
Azeby sie nie rozpisywac, to po prostu podaje linka.
https://www.eeoc.gov/laws/statutes/titlevii.cfm

Juz (humorystycznie) wyjasniam znaczenie tych "swietych krow".
Amerykanskie prawa wynikajace bezposrednio z postanowien Konstytucji USA zabraniaja dyskriminacji, ze wzgledu na wiek, rase, pochodzenie spoleczne, wyznawana religie (lub brak wyznawanej religii), oraz oczywiscie plec. (Czyli plec meska, zenska i oczywiscie nijaka). wink.gif

To wszystko!!!
Ja mam prawo dac ogloszenie w mediach, ze potrzebuje pracownika, ktory MUSI spelnic nastepujace wymagania (uwaga na sarkazm mojej wypowiedzi):
1. Wzrost minimalny 2 metry i 15 centymetrow.
2. Rudy z niebieskimi oczami.
3. Musi koniecznie miec garba.
4. Musi miec 3 nogi.

To nie jest zadna dyskryminacja, ze nie mam zamiaru przyjmiowac do pracy brunetow z zielonymi oczami i tylko z dwoma nogami.
Jednoczesnie nie wolno mi rozrozniac podczas procesu kwalifikacyjnego przyjmowania do pracy, czy ci rudzi maja 18, czy tez 180 lat i wierza, lub nie wierza w boga zwanego Spaghetti, oraz czy maja zielony, lub tez tylko pomaranczowy kolor skory w niebieskie kropki!
To juz jest bardzo nielegalne i gdybym kogokolwiek dyskryminowal ze wzgledu na te niebieskie kropki na skorze, to bym spedzil reszte mojego zywota w bardzo scisle uregulowanym miejscu, o niebywale zorganizowanym trybie zycia, wlacznie z prawami do odwiedzin raz, a moze i nawet dwa razy w miesiacu.

Oczywiscie sa realne sytuacje w zyciu, gdzie "po cichu" sie te podstawowe prawa z najprzrozniejszych wzgledow obchodzi. Jednakze ryzyko "wpadki" jest tak olbrzymie, wiec malo kto ma zamiar takie ryzyko ponosic.

Mimo wszystko, to smiem postawic teze (a osobiscie uwazam to za pewnik), ze nie ma innego kraju na swiecie, gdzie wiek aplikanta by byl kompletnie pomijany w procedurach przyjecia do pracy.
God Bless America! (A pisze to jako kompletny ateista).



 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 4/06/2018, 8:52 Quote Post

Phouty
CODE
CODE It shall be an unlawful employment practice for an employer - (1) to fail or refuse to hire or to discharge any individual, or otherwise to discriminate against any individual with respect to his compensation, terms, conditions, or privileges of employment, because of such individual’s race, color, religion, sex, or national origin; or (2) to limit, segregate, or classify his employees or applicants for employment in any way which would deprive or tend to deprive any individual of employment opportunities or otherwise adversely affect his status as an employee, because of such individual’s race, color, religion, sex, or national origin.  CODE


My mamy też te wszystkie punkty, ale jest niezwykle łatwo to ominąć i brak za to kar drakońskich jak w Ameryce. Osobnika, który nie chce robić nadgodzin w sobotę ze względów religijnych, zwalnia się. W sądzie można się wytłumaczyć nawet tym, że ta sobotnia praca jest firmie koniecznie potrzebna a on do pracy w soboty nie przychodzi. I już.
Z zasady, jeszcze przed interview o pracę, jest jakiś faworyt wytypowany, a tego, komu ta praca powinna się legalnie należeć, można przecież wypunktować. Jeśli jest to kandydat starszawy, to z wiedzy najnowszej lub z takiej, której żadnym sposobem pamiętać nie może.

Krowami świętymi są tu Aborygeni i australijscy wyspiarze z Cieśniny Torresa. Tu trzeba uważać, bo kara może być przykładna, bolesna. Tego żaden sąd nie może zignorować.

CODE
CODE Oczywiscie sa realne sytuacje w zyciu, gdzie "po cichu" sie te podstawowe prawa z najprzrozniejszych wzgledow obchodzi.  CODE


Wzór australijski może tam być przydatny.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej