Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony < 1 2 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Zair: zielone imperium,
     
pahlawilol
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 419
Nr użytkownika: 70.000

karol cnif
Zawód: uczen
 
 
post 31/03/2012, 22:52 Quote Post

Taka mentalność afrykańskich dyktatorów sprowadziła i sprowadza Afrykę w dół. Co prawda są takie kraje gdzie jest już demokracja i rozwój jak Mozambik i Rwanda, ale tam zanim to nastąpiło była wojna, zniszczenie i rzeź.
 
User is offline  PMMini Profile Post #16

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 1/04/2012, 16:49 Quote Post

QUOTE
Cały czas stąpał po tym cienkim lodzie. Rewolucja wybuchła, a on, jako człowiek o charakterze, który przedstawiłem w poprzednim poście, po prostu, niczym się nie przejmując wyjechał do Szwajcarii, gdzie zmarł w wyniku raka.
Saichan

No dobrze, więc Mobutu traktował Zair jako swój prywatny folwark, o którego nawet za bardzo nie dbał dopóki uzyskiwał z niego zyski. A co jeśli chodzi o administrację? To państwo musiało jakoś funkcjonować. Pomimo panującej korupcji Zair musiał mieć w miarę sprawną administrację, która zarządzała ogromnym terytorium. Interesuje mnie zwłaszcza stan państwa zairskiego z "lepszych czasów", czyli kiedy reprezentacja Zairu grała na mundialu, a w Kinszasie walczył Muhammad Ali.
Ale czy rzeczywiście administracja zairska sprawowała kontrolę nad całym terytorium? Na ile samodzielne były rejony Katangi, Kiwu Południowego. Wydaje się, że odległymi prowincjami zarządzali watażkowie w rodzaju Laurenta Kabili. Jak było naprawdę ze skutecznością aparatu państwowego Zairu?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
Saichan
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 166
Nr użytkownika: 58.084

Maciej Rogowski
 
 
post 2/04/2012, 11:52 Quote Post

Mógł "dbać" o to państwo tak jak np. Stalin o ZSRR. ZSRR miało prawie 10 razy większe terytorium od Zairu i wiadomo, że warunki życia były gorsze niż złe, ale jakoś ta administracja się trzymała. Wiadomo, większość obszaru ZSRR to była dzika Syberia, ale tak samo było z Zairem-większość obszaru stanowiła i stanowi nadal dżungla. Tak samo jak z ZSRR w pewnym znaczeniu było z Zairem
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 2/04/2012, 14:42 Quote Post

ZSRR miało sprawną administrację i silnie rozbudowane służby bezpieczeństwa. Do tego dochodziła propaganda. ZSRR było państwem totalnym, w którym każdy obywatel był zobowiązany do czynnego wspierania panującej ideologii. Czy Zair był państwem totalitarnym, czy tylko autokratycznym? Czy był to reżim zamordystyczny, czy tylko oparty na armii skorumpowany, nieudolny system, który nie miał nawet władzy nad całością terytorium Zairu? Mimo wszystko aparat państwowy ZSRR wciskał się w każdy zakamarek życia obywateli i terytorium państwa.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Saichan
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 166
Nr użytkownika: 58.084

Maciej Rogowski
 
 
post 2/04/2012, 20:13 Quote Post

Tu już nie jestem w stanie odpowiedzieć, lecz graniczne tereny Zairu, szczególnie jeżeli chodzi o granicę wschodnią były terenem zamieszek różnych plemion, czy państw, np.wojna, która obaliła Mobutu w 1997 roku. Więc całkiem możliwe, że poniektóre prowincje mogły być na krótko odrywane i znów przyłączane.
Z wikipedii:
"Bezskutecznie próbował też ogłosić się dożywotnim prezydentem. Przeprowadził nacjonalizację kopalni miedzi oraz wielkich plantacji; początkowo usunął europejskich inwestorów z kraju, potem starał się ich przyciągnąć z powrotem. W 1977 r. nadał nową konstytucję. Wprowadził kult jednostki, prowadził politykę eliminacji przeciwników politycznych, w kolejnych wyborach prezydenckich (w 1977 i 1984 r.) startował jako jedyny kandydat."
Tu jest ważne pytanie: czy Mobutu eliminował przeciwników za pomocą pieniędzy, czy za pomocą broni. Ja sam nie potrafię na to odpowiedzieć.
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
Lugal
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 824
Nr użytkownika: 58.985

Marcin
Stopień akademicki: magister
 
 
post 25/09/2012, 22:48 Quote Post

Tu jest ważne pytanie: czy Mobutu eliminował przeciwników za pomocą pieniędzy, czy za pomocą broni. Ja sam nie potrafię na to odpowiedzieć.
*

[/quote]
Najbardziej znanym przykładem eliminacji przeciwnika politycznego przez Mobutu jest zabójstwo Lumumby... Mobutu bez żadnych skrupułów mordował przeciwników politycznych - podam przykład i sposób zabójstwa byłego ministra w rządzie Lumumby i przywódcy maoistowskiej rebelii na wschodzie kraju [powstanie Simbów] Pierre'a Mulele [opisany w angielskojęzycznej wikipedii]:
Mobutu zwabił go do kraju z pobytu na emigracji, obiecując amnestię; po powrocie go aresztował. Następnie odbyła się publiczna egzekucja - wydłubano mu oczy, obcięto genitalia a następnie kończyny i dopiero potem go zabito. To daje pojęcie o powodzie określania Mobutu jako jednego z najokrutniejszych dyktatorów afrykańskich. Zastanawiam się, czy sposób rządów Mobutu wynikał z tego, że był jakimś psychopatycznym osobnikiem, czy też uwarunkowania społeczno-historyczne sprawiły, że w Zairze-Kongo nie dało się rządzić inaczej?
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 9/12/2012, 2:29 Quote Post

QUOTE
czy też uwarunkowania społeczno-historyczne sprawiły, że w Zairze-Kongo nie dało się rządzić inaczej?
Lugal

Ten wyjątkowo niecywilizowany sposób rządzenia sięga korzeniami Wolnego Państwa Kongo króla Leopolda. Kwestią do zastanowienia się jest, czy to Leopold przyniósł okrucieństwo do WPK, czy też przystosował się do miejscowych sposobów rządzenia.
W każdym razie Mobutu musiał rządzić w Zairze w taki, a nie inny sposób aby móc utrzymać ten wielki i zróżnicowany kraj w swoich rękach. Wcześniejsze słabe rządy Kasavubu wykazały, że nie da się rządzić inaczej gdyż grozi to rebeliami takimi jak pierwsza rebelia Kabili lub rebelia Mulele. Podobnymi okrutnymi metodami rządził starszy Kabila, którego panowanie niektórzy nazywają horrorem.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
Lugal
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 824
Nr użytkownika: 58.985

Marcin
Stopień akademicki: magister
 
 
post 2/12/2015, 23:09 Quote Post

QUOTE(Arbago @ 2/04/2012, 15:42)
ZSRR miało sprawną administrację i silnie rozbudowane służby bezpieczeństwa. Do tego dochodziła propaganda. ZSRR było państwem totalnym, w którym każdy obywatel był zobowiązany do czynnego wspierania panującej ideologii. Czy Zair był państwem totalitarnym, czy tylko autokratycznym? Czy był to reżim zamordystyczny, czy tylko oparty na armii skorumpowany, nieudolny system, który nie miał nawet władzy nad całością terytorium Zairu? Mimo wszystko aparat państwowy ZSRR wciskał się w każdy zakamarek życia obywateli i terytorium państwa.
*


Totalitarne były jedynie hitlerowskie Niemcy niektóre kraje rządzone przez marksistów (ZSRR, Korea Północna, Polska do roku 1956). A Zair? To był tylko autorytaryzm. Bardzo okrutny, ale w tym kraju nie było takiego poziomu rozwoju, by władza z propagandą mogła dotrzeć do każdego mieszkańca. Dostęp jego mieszkańców do TV, radia i prasy nie był powszechny, więc władza miała relatywnie słabe środki oddziaływania. Zresztą, władza Zairu, choć oparta na kulcie jednostki, była słabo umocowana w jednej, konkretnej ideologii. Był to raczej despotyzm, którego nadrzędnym celem było utrzymanie jedności państwa i bezwzględna eksploatacja ekonomiczna ludności przez wąską elitę.
Niedawno znalazłem odpowiedź na pytanie, które mnie od dawna nurtowało:
W 1978 i w 1982 roku na mundialach afrykańskie reprezentacje (odpowiednio Tunezja i Kamerun) zanotowały bardzo przyzwoite występy. Urywały punkty nawet najlepszym (Polska, Włochy, Niemcy). A niedużo wcześniej, bo w 1974 roku jedyny reprezentant Afryki - futboliści Zairu - po prostu skompromitował się (0:9 z Jugosławią, zero punktów i zero goli w trójmeczu grupowym). Czyżby Afryka w ciągu paru lat mogła dokonać takiego kolosalnego postępu? Odpowiedzią tłumaczącą katastrofalny występ piłkarzy Zairu na mundialu'74 była niestety polityka, a ściślej mówiąc, pazerność i okrucieństwo dyktatury Mobutu... sad.gif Los piłkarzy po powrocie z mistrzostw był godny pożałowania...
http://slowfoot.pl/retro-zair-1974/
Leopardy były pierwszą drużyną z Czarnej Afryki na mistrzostwach świata. Pod względem ambicji niewiele im można było zarzucić, gorzej było ze znajomością przepisów. [b]Było jednak drugie dno…
Gdyby zairski dyktator Mobutu Sese Seko (a właściwie Mobutu Sese Seko Kuku Ngbendu wa Za Banga czy raczej Joseph-Desiré Mobutu) żył dzisiaj, zapewne kupiłby sobie jakiś klub Premier League do zabawy.

Ale w latach 70. ubiegłego stulecia nikomu się o takich rzeczach nie śniło i miłośnik ekstrawaganckich, lamparcich nakryć głowy musiał zadowolić się uczestnictwem w wydarzeniach futbolowych jedynie za pośrednictwem narodowej drużyny Zairu. Leopardy były dwukrotnym mistrzem Afryki w latach 1968 i 1974, jednak ich start w MŚ 1974 zapisał się (nomen omen) czarnymi zgłoskami.
Skąd zainteresowanie tym tematem? Ano m.in. stąd, że jestem dumnym posiadaczem koszulki reprezentacji Zairu z tamtych czasów, którą kiedyś w stanie lekkiej nieważkości nabyłem przez Internet. Ale nie żałuję.
Jeden znamienny incydent zapadł w pamięć obserwatorom spotkań, które afrykańska drużyna rozegrała w 1974 roku w RFN. W ostatnim meczu grupowym, przeciw Brazylii, Canarinhos wykonywali rzut wolny jakieś 25 metrów od zairskiej bramki. Gdy Brazylijczycy główkowali nad sposobem rozegrania, afrykański obrońca Ilunga Mwepu jak wystrzelony z procy wybiegł z muru i odkopnął w dal ustawioną piłkę. Najwyraźniej zapomniał, że na początek ta musi zostać dotknięta przez drużynę wykonującą rzut wolny. To mi przypomina mecze w trampkarzach, które rozgrywałem wieki temu. Niektórzy mali piłkarze nie do końca łapali, na czym polega spalony: „To wy gracie na coś takiego?”. No tak, ale gdzie liga trampkarzy makroregionu pomorskiego, a gdzie mistrzostwa świata?
Na cześć obrońcy wypuszczono nawet okolicznościowe koszulki. Czytajcie do końca, gdzie znajdziecie wyjaśnienie irracjonalnego zachowania Mwepu.
Gdy generał Mobutu objął władzę w roku 1965 (przy niewielkiej pomocy przyjaciół z CIA), niewielu prognozowało długie panowanie. Kongo, wtedy Zair, ogromne terytorium obfite w bogactwa naturalne, było rozrywane przez strony konfliktu od czasu uzyskania niezależności od Belgii w roku 1960. Mobutu poszedł za przykładem wielu ówczesnych despotów (Edward Gierek?) i starał się uczynić z futbolu narzędzie jednoczące naród. Przykład brał z Ghany, której wygrane w PNA w latach 1963 i 1965 przysporzyły parę kilo prestiżu tamtejszemu watażce Kwame Nkrumahowi. Mistrzostwo Afryki – prestiż lokalny, mistrzostwa świata – prestiż globalny. Tak kombinował Mobutu, słusznie poniekąd.
Nie mogę w tym momencie nie przypomnieć o wydarzeniu, dzięki któremu Zair wówczas przez chwilę naprawdę był na ustach całego świata. Otóż udało się tam zorganizować bokserską walkę stulecia na stadionie w Kinszasie: George Foreman kontra Muhammad Ali.
Mimo że jesteśmy stroną piłkarską, przeżyjmy to jeszcze raz, bo temat „The Rumble in the Jungle” jest zaiste fascynujący. Jednak sprowadzenie dwóch kolosów światowego boksu w środek dżungli okazało się łatwiejsze, niż stworzenie wartościowego zespołu piłkarskiego. Z kongijską drużyną narodową problem stanowiło to, że była cienka jak parówkowa folia.
Gdy Czarne Gwiazdy z Ghany rozbiły w towarzyskim meczu w Kinszasie gospodarzy, Mobutu stwierdził, że tego już za wiele i zgodził się przywrócić do składu graczy, którzy wcześniej wyemigrowali za chlebem do Belgii. Ci zawodowcy, w połączeniu z młodymi lokalnymi talentami, sprawili, że krok po kroku drużyna zrobiła postęp.
Wygrana w Pucharze Narodów Afryki w roku 1968 była niespodzianką, ale powtórzenie tego sukcesu, już jako Zair, w 1974, było jedynie umocnieniem afrykańskiego prymatu. Rządowe wsparcie, finansowe i rzeczowe, było wówczas stawiane za przykład w krajach Trzeciego Świata. Mówiono, że sport miał duży udział w stabilizacji państwa, które wydawało się być na skraju rozpadu. Jakże się mylili postępowi chwalcy Mobutu – zarówno ci od sportu, jak i polityki…
Nawet po finale Pucharu Narodów Afryki w 1974 (2:0 z Zambią w Kairze) obserwatorzy nie potrafili wyodrębnić żadnych schematów taktycznych w grze Zairu. Kurtuazyjnie podkreślano żywiołowość i wielką ambicję graczy z Czarnego Lądu. Obserwacja ich poczynań skłoniła przeważnie ważącego słowa szkockiego selekcjonera Williego Ormanda do komentarza: „Jeśli przegramy z Zairem, łapiemy najbliższy samolot i wracamy z mistrzostw do domu”. Paru zairskich piłkarzy zwróciło uwagę klubów europejskich, ale na wyjazdy został postawiony rządowy szlaban, jako że w kraju miało miejsce coś w rodzaju „rewolucji kulturalnej”, mającej na celu promować „tradycyjne afrykańskie wartości”. Najlepsi piłkarze byli traktowani jak „narodowe dobra” i o wyjeździe mogli sobie najwyżej pomarzyć. „Zair nie stanie się łupem europejskich najemników” było jednym z głównych haseł Mobutu. W konsekwencji większość piłkarzy ze składu na mistrzostwa nigdy wcześniej nie postawiła stopy na europejskiej murawie. Wszystko, co udało się zorganizować, to parę meczów sparingowych z włoskimi i szwajcarskimi klubami sześć tygodni przed turniejem. Ale nawet z mało wymagającymi rywalami kłuła w oczy „taktyczna naiwność” afrykańskich piłkarzy. Sformułowanie-wytrych, mające zastosowanie długo po tym, jak afrykańskie drużyny nauczyły się panować nad boiskowymi wydarzeniami. Mając piłkarzy na zgrupowaniu aż 20 tygodni przed finałami, jugosłowiański trener Blagoje Vidinić zrezygnował z bardziej intensywnego programu meczów towarzyskich. Być może wiedział, jak to się skończy, przewidywał klęski amatorskich w zasadzie piłkarzy Zairu w meczach towarzyskich przed finałami w RFN. Przewidywał, że porażki mogą kosztować go posadę.
Aż wreszcie przyszły finały. W pierwszym meczu, przeciw Szkocji, Leopardy pozytywnie zaskoczyły. Porażka 0:2 po niezłej grze była honorowa i na chwilę uciszyła krytyków. Jedna z belgijskich gazet nazwała nawet Afrykańczyków „powiewem świeżego powietrza”. Ale potem było tylko gorzej.
Nieodłączną częścią reżimu Mobutu była korupcja, czyli złodziejstwo pod różnymi postaciami. W poranek przed meczem z Jugosławią piłkarze dowiedzieli się, że pieniądze, które mieli dostać za grę na boiskach RFN, zostały przywłaszczone przez zairskich działaczy. Na takie dictum zawodnicy odmówili gry. Zgodzili się wyjść na murawę w ostatniej chwili, ale patrząc po latach na ich marsowe miny przy wychodzeniu na mecz, nie trzeba specjalisty, żeby stwierdzić, że piłka nożna była ostatnią rzeczą, o jakiej myśleli. Po trzecim golu dla Jugosławii zmieniony został bramkarz Mwamba Kazadi. Pytany po meczu o przyczyny tej decyzji, Vidinić powiedział, że jest to „tajemnica państwowa”. Ponoć rezerwowy bramkarz Dimbi Tubilandu należał do faworytów jednego z najbliższych pomocników Mobutu.
Końcowy wynik, 9:0, to był najniższy wymiar kary. Przed ostatnim meczem, z Brazylią, piłkarze zostali poinformowani przez smutnych panów, że porażka więcej niż trzema golami, będzie oznaczać kłopoty dla nich i ich rodzin.
W takiej sytuacji przestaje dziwić to, co zrobił obrońca Mwepu na parę minut przed końcem. Zresztą defensor po latach wyjaśniał, że specjalnie odkopnął piłkę w siną dal. Miał zamiar dostać czerwoną kartkę, by zaprotestować przeciw sposobowi, w jaki piłkarze zostali obrobieni przez działaczy. Sędzia jednak okazał się łagodny i pokazał jedynie „żółć”…
Wielu mieszkańców Kongo (Zair powrócił do starej nazwy po obaleniu Mobutu w roku 1997) z sentymentem wspomina rok 1974. Nie ze względu na wyczyny piłkarzy, ale z racji w miarę stabilnej sytuacji ekonomicznej i politycznej, z racji nadziei na lepsze jutro, jaką wtedy mieli.
Gwałtowny spadek cen miedzi, głównego zairskiego towaru eksportowego, połączony z szalonymi „reformami” Mobutu, rozpoczęły nieodwracalny upadek państwa. [b]Dyktator spełnił swoje marzenie, aby być na świecie rozpoznawanym, ale stało się tak głównie z powodu rozkradania naturalnych dóbr kraju i niewyobrażalnej wprost korupcji. System przez niego stworzony został nazwany kleptokracją, czyli rządami złodziei.
Upadek Leopardów był równie gwałtowny, jak spadek cen miedzi. Brak kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie 1976 poprzedził wyeliminowanie drużyny w pierwszej rundzie PNA w tym samym roku. Wycofanie z eliminacji MŚ 1978 oznaczało, że reżim stracił zainteresowanie swą sztandarową wcześniej drużyną…
Reprezentacja Zairu, państwa zwanego dziś Demokratyczną Republiką Konga, pojechała na mistrzostwa świata w 1974 roku. W kraju rządził twardą ręką szalony dyktator Mobutu Sese Seko, który znacjonalizował przemysł, wprowadził kult jednostki, a ze swoimi oponentami rozprawiał się bez mrugnięcia okiem.
Sese Seko, jak to dyktator, miał swoje zachcianki. Kiedy w 1974 roku zgłosił się do niego bokserski promotor Don King, polityk bez mrugnięcia okiem wydał wielkie miliony na organizację walki pomiędzy Muhammadem Alim i Georgem Foremanem. Pojedynek rozegrany na stadionie w Kinszasie przeszedł do historii sportu.
Zresztą dyktator zdawał sobie sprawę, że sukcesy w sporcie - a zwłaszcza w piłce nożnej - mogą zapewnić mu poparcie obywateli. Zainwestował ogromne pieniądze w budowanie drużyny narodowej, a gdy nie przynosiło to skutków zgodził się na powrót do kraju piłkarzy, którzy wyemigrowali do Belgii. Wcześniej nazywał ich zdrajcami. Przekupywał samochodami, ziemią, luksusowymi - jak na afrykańskie warunki - domostwami. Gdy trzeba było nie szczędził też pieniędzy na sędziów - podobno w kluczowym meczu w walce o awans na mundial w 1974 roku Zairczycy pokonali Maroko głównie dzięki pomocy przekupionego arbitra.
Maroko w proteście zrezygnowało z udziału w kolejnej edycji Pucharu Narodów Afryki, a podopieczni serbskiego trenera Blagoje Vidinicia mogli ruszyć do Niemiec. - Wierzyliśmy, że z mundialu wrócimy milionerami - przekonywał jeden z piłkarzy w amerykańskim dokumencie "Between the Cup and the Election", traktującym o wyprawie Zairczyków na mundial.
Kibice i rywale traktowali Afrykanów niczym maskotki (trener Szkotów zażartował nawet, że jeśli przegrają z Zairem to mogą kupić bilety do domu). Dla dyktatora piłkarze byli swoistymi marionetkami: mieli osiągać sukcesy i poprawiać nastroje społeczne. Dlatego Sese Seko wysłał wraz z nimi do Niemiec grupę tajniaków i strażników oraz… kilku czarowników.
Piłkarze rozpoczęli od porażki 0:2 ze Szkocją, po której "ludzie Mobutu" zabrali im premie za mecz. Dlatego kadrowicze odmówili wyjścia na mecz z Jugosławią, ale gdy zmienili decyzję to… głównie stali na boisku. Efekt? Druzgocąca porażka 0:9. Przed meczem z Brazylią dyktator zagroził, że jeśli przegrają więcej niż 0:4, to w kraju będą mieli nie lada problemy. Udało się. Brazylijczycy skończyli strzelanie przy stanie 3:0, choć - według wspomnień jednego z piłkarzy Zairu - w przerwie, przy stanie 2:0 mieli prosić Afrykanów o odpuszczenie jednego gola, co zapewniało im awans. Mecz zostanie zapamiętany głównie dzięki… oryginalnemu protestowi Mwepu Ilungi, który przed wykonaniem przez rywali rzutu wolnego wybiegł z muru i wykopał piłkę. - Chciałem zaprotestować przeciwko działaczom, którzy kradli pieniądze - wspominał po latach. Opłaciło się, bo czarnoskóry gracz dorobił się nawet… koszulek z jego podobizną. Po nieudanym mundialu "chłopcy do bicia" z Zairu zostali pozbawieni dóbr i nagród od dyktatora. We wspomnianym dokumencie autorzy spotykają się z jednym z piłkarzy, któremu nie odebrano samochodu, prezentu od władz. Zielony Volkswagen służył mu przez lata jako taksówka. Miał szczęście, bo wielu jego kolegów nie znalazło pracy i trafili na ulicę.
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 17/07/2018, 22:44 Quote Post

Jakże smutnie się to teraz czyta. Jakże smutny jest też fakt, że większość czołowych reprezentantów Francji i Belgii pochodzi własnie z byłego Zairu... Mając w pamięci "Jądro ciemności" oraz ludobójstwo Leopolda belgijskiego gra Romelu Lukaku dla reprezentacji Belgii jawi się jak dla nas gra Podolskiego czy Klose dla Niemiec. Możemy tylko jak najlepiej życzyć krajowi w kotlinie Kongo, aby podniósł się z kolan aby w końcu miał normalnych rządzących.

Co do upadku Zairu spowodowanego spadkiem cen miedzi mogę tylko napisać, że jest to typowe. Jest to typowy upadek kraju którego gospodarka oparta jest na exporcie surowców i przejadaniu zysków. To spadek koniunktury na towary eksportowe doprowadził do upadku takich państw jak RON w XVIII wieku (surowcem eksportowym było zboże), Zair w XX wieku (miedź) i obecnie obserwowanym upadkiem Wenezueli spowodowanym zawirowaniami na rynku ropy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

2 Strony < 1 2 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej