|
|
Demokracja szlachecka - zlota wolnosc czy anarchia, Jak odbieracie rzady szlachty ?
|
|
|
|
QUOTE Masz, widzę, wizję sejmiku, gdzie uchwały zależały od liczby zgromadzonych "szabel". A ze nie było głosowań, to pewnie o uchwałach decydowała siła i starcia zbrojne? Sejmiki powinny być więc tłumnie nawiedzane przez szlachtę, gromadzoną przez magnatów. A po co magnaci mieli gromadzić akurat szlachtę? Szabla warto tyle samo w garści szlachcica co hajduka.
QUOTE A co do rzekomej oligarchii magnackiej, to nawet H. Olszewski w "Ku upadkowi" pisze, że nie zbudowano do końca w Polsce rządów oligachicznych, a oligarchia miała kruche podstawy prawne. Oligarchia nie miała żadnych podstaw prawnych, co nie przeszkadzało jej działać.
QUOTE Nadto nie sprzyjała jej równowaga sił pomiędzy koteriami szlachty - co sprzyjało odwoływaniu się magnatów do ogółu szlachty. Odwoływanie się do swoich klientów nie pachnie demokracją.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Ramond @ 12/10/2009, 19:15) QUOTE Masz, widzę, wizję sejmiku, gdzie uchwały zależały od liczby zgromadzonych "szabel". A ze nie było głosowań, to pewnie o uchwałach decydowała siła i starcia zbrojne? Sejmiki powinny być więc tłumnie nawiedzane przez szlachtę, gromadzoną przez magnatów. A po co magnaci mieli gromadzić akurat szlachtę? Szabla warto tyle samo w garści szlachcica co hajduka.
Hej, i te oddziały rżnęły się między sobą? A kto wygrał, ten pisał lauda sejmikowe? Na jakich źródłach, bądź opracowaniach opierasz tak nowatorską wizję obrad polskich sejmików? Pozdrawiam, Andrzej
|
|
|
|
|
|
|
|
Ufff zajrzyj sobie do "Władysław Łoziński Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku"... obawiam się że znajdziesz kilka przykładów. Pozdrawiam.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Kamaz73 @ 13/10/2009, 13:51) Ufff zajrzyj sobie do " Władysław Łoziński Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku"... obawiam się że znajdziesz kilka przykładów. Pozdrawiam.
Hej, po pierwsze dotyczy to bardzo specyficznego regionu, a po drugie, gdzie Łoziński pisze (która strona), że było przyjęte, że o laudach decyduje ten, kto rozbija wojska przeciwników? Przypomnę też, że chodzi o pracę sprzed stu lat i wiele od tego czasu napisano. Pozdrawiam, Andrzej
|
|
|
|
|
|
|
Egzorbitant
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 4 |
|
Nr użytkownika: 58.882 |
|
|
|
Tomasz Kucharski |
|
Zawód: student |
|
|
|
|
Z olbrzymim zainteresowaniem zapoznałem się z prowadzoną tu ożywioną dyskusją i chciałbym wtrącić swoje "trzy grosze" do rozważań powyższych.
Po pierwsze wydaje mi się, że nie dość uwagi poświęcono tu cezurze śmierci Zygmunta II Augusta i pierwszych dwu bezkrólewi, moim skromnym zdaniem istotniejszej niż nieprecyzyjna i niedookreślona granica między tzw. demokracją szlachecką, a tzw. magnacką oligarchią (por. tu gorące spory W. Czaplińskiego, A. Kerstena W. Dworzaczka, Z. Kaczmarczyka i in.) dla systemu i oraz charakteru aksjologicznego i praktycznego relacji władzy państwowej ze społeczeństwem. Otóż za czasów ruchu egzekucyjnego, dążeniem szlachty polskiej było scentralizowanie państwa, usprawnienie działania egzekutywy i wymiaru sprawiedliwości, a także pośrednio wzmocnienie pozycji króla (oczywiście nie kosztem szlacheckich praw i wolności). K. Grzybowski porównuje nawet, uwzględniając szereg różnic, system władzy Polski Zygmunta Augusta do rządów "króla w parlamencie" Anglii Tudorów. Panowania królów elekcyjnych przewracają ten porządek do góry nogami. Artykuły henrykowskie, pakta konwenta, czy uchwalane coraz częściej egzorbitancje (w uproszczeniu zarzuty wobec organów państwa) stanowią tego dobitny wyraz. Zerwanie sojuszu antymożnowładczego (celowo unikam słowa "magnateria") króla i szlachty zostało spowodowane głęboką deprecjacja zaufania narodu do króla, będącego przecież w zasadzie hipostazą całego instytucjonalnego porządku państwa. Wytworzyła się sytuacja dualizmu: monarcha (i in. zależne odeń organy), a naród szlachecki. Relacje między nimi z form charakterystycznych dla systemu wewnątrzpaństwowego, przeobraziły się w stosunki zbliżone do międzypaństwowych, przy czym oba podmioty nie rozumiały się nawzajem, antycypując swoją własną suwerenność w państwie (w znaczeniu bodinowskim - absolutną i niepodzielną) oraz dążąc do pełnej dominacji politycznej i prawnej nad drugą stroną. Wtedy w zasadzie narodziły się tendencje do anarchizowania, które w zasadzie od końcowej fazy panowania Jana Kazimierza, stały się podstawowym komponentem ideologii politycznej znaczącej większości szlachty, wyrażającym się w haśle "Rzeczpospolita nierządem stoi". Oczywiście jest to znaczące uproszczenie, ale nie ulega wątpliwości, iż spory, nawet ostre, między egzekucjonistami a Zygmuntem Augustem, miały inny wymiar niż te które paraliżowały parlamentaryzm polski np. w 2 poł. rządów Batorego, czy za panowania Wazów.
Drugą kwestią jest problem oligarchii magnackiej. Nie był to system rządów w sensie ścisłym, albowiem magnaci nie przeprowadzili żadnego zamachu stanu, a w sensie czysto prawnym ustrój Rzeczypospolitej O.N. nie zmienił się od czasów konstytucji Nihil Novi, aż do sejmu niemego, a w zasadzie do reform czartoryskich i sejmu repninowskiego, po elekcji Stanisława Augusta. Rządy magnaterii stanowiły swoisty antysystem władzy, polegał na cynicznym wykorzystywaniu dawnych, fasadowych już form ustrojowych w zupełnie nowych realiach politycznych i społecznych. Senatorowie zrezygnowali bowiem z konfrontacji ze szlachtą (vide burzliwe dyskusje sejmów egzekucyjnych chociażby nad powołaniem instygatorów, czy w kwestii jurysdykcji sądów duchownych) i zrezygnowali z podejmowanych wcześnie prób rozbicia stanu uprzywilejowanego na formalne grupy: arystokratyczną i szlachecką. Postanowili oni sprawować rządy pozasystemowe, za pomocą manipulowania mniej wyrobioną politycznie szlachtą, przy użyciu "populistycznego" i demagogicznego szermowania hasłami złotej wolności oraz w okresie późniejszym, budowania rozległej, zależnej ekonomicznie klienteli. Symptomy takiej taktyki widać już w działaniach stronnictwa Zborowskich przeciwko Batoremu w latach 80 - tych XVI w. Z czasem wraz z deprecjacją autorytetu monarszego oraz upadkiem ekonomicznym świadomej politycznie średniej szlachty tendencja ta zdominował życie polityczne Rzeczypospolitej. Nie można jednakże, o czym napomknąłem powyżej, dokładnie ustalić precyzyjnej cezury upadku demokracji szlacheckiej, czy właściwie jej przeistoczenia się w oligarchię magnacką (w zasadzie to lepiej było by mówić o magnackiej anarchii ), był to bowiem skomplikowany i długi proces.
I ostatnia kwestia - miasta i chłopi. Pomijając spór o to, czy to szlachta uciemiężyła miasta, czy też to ich własna słabość i brak aktywności politycznej doprowadził do ich upadku (zdaje się, że jak zwykle prawda leży po środku). Istotne jednak jest, iż szlachta nie potrafiła zająć miejsca klasycznego mieszczaństwa i spełniać jego funkcji, a w ówczesnej Europie to właśnie mieszczaństwo (rodząca się burżuazja, jak powiedzieliby Marks z Engelsem ) stanowiło siłę napędową rozwoju państw, ponieważ mieszczanie (zwłaszcza kupcy) akumulując i inwestując kapitał zapobiegali jego "ucieczce" z kraju. Zwiększali dzięki temu zasobność państwa i poprawiali jego bilans handlowy z zagranicą. Znany powszechnie konsumpcjonizm szlachty (zjawisko nie tylko polskie, vide Francja, a zwłaszcza Hiszpania tego okresu) sprzyjał raczej "ucieczce" kapitału, przy braku wsparcia dla krajowej produkcji. Winą szlachty nie było zmarginalizowanie mieszczaństwa, tylko dokonanie tego bez zaoferowania czegokolwiek w zamian. Dlatego A. Smith mógł napisać w 2 poł. XVIII w., że Rzeczpospolita, to kraj w którym produkuje się tylko prymitywne i podstawowe towary, bez znaczenia ekonomicznego. Jeśli chodzi o chłopów to ich sytuacja w wieku XVI była przyzwoita, osiągali niezłe dochody z handlu własnym zbożem, byli w stanie utrzymywać rodziny. Prowadzono tu kompletnie jałową dyskusje na temat praw chłopów czy ich równouprawnienia, w tamtym okresie w feudalnym ustroju gospodarczym tylko radykalni utopiści mogli zgłaszać tego typu koncepcje! Problemem znów nie był fakt poddaństwa chłopa, choćby z naszej perspektywy brzmiało to horrendalnie i nieludzko. Winą szlachty polskiej było traktowanie chłopów jak niewolników, co nie powodowało (wiadomo to od czasów rzymskich) wzrostu efektywności gospodarki rolnej. Chłop którego obarczano np. 14 - stodniową pańszczyzna tygodniowo (tak, tak, to nie pomyłka!), musiał zabierać na pole pana kilka osób - żonę i dzieci. Stąd w zasadzie nie było komu uprawiać chłopskich poletek, by mogli oni wyżywić siebie i swoje rodziny. Powodowało to wzrost zbiegostwa, z którym nie potrafiono walczyć inaczej, jak tylko zaostrzając kary i przywiązując jeszcze bardziej chłopa do ziemi, co z kolei pogarszało dolę chłopa, odbierając mu motywację do pracy na rzecz swoją i pana (to błędne koło trwało od XVI w., choć jego skutki odczuwalne stały się dopiero w XVII). Gdy dodamy do tego zniszczenia wojenne i zarazy, zrozumiemy, że gospodarka feudalna w ekstremalnym wykonaniu polskiej szlachty była niedorzeczna i musiała doprowadzić do kryzysu technik uprawy (jedyne znane sposoby na zwielokrotnienie plonów to spotęgowanie wyzysku chłopa i zwiększanie areału uprawnego). Problemem nie była zatem, moim skromnym zdaniem, dominacja szlachty w życiu społeczno gospodarczym, ale mierna jakość tej dominacji i jej katastrofalne skutki nie tylko dla chłopów i mieszczan, ale i dla samego stanu uprzywilejowanego. Należy bowiem pamiętać, iż w poł. XVII w., poczęła słabnąć wyjątkowo korzystna koniunktura na eksport zboża na zachód, gdzie progres intensywnej gospodarki rolnej zmniejszał atrakcyjność wschodnioeuropejskich upraw.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|