|
|
Ataki na bagnety w Kampanii Wrześniowej...
|
|
|
forzaroma
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 4 |
|
Nr użytkownika: 75.307 |
|
|
|
Jurek |
|
Zawód: student |
|
|
|
|
Czytając książkę A. Zawilskiego ''Bitwy polskiego września'' zaskakujące dla mnie ( jako laika przyznaję ) były dość częste opisy polskich ataków na bagnety/ kolby/ granaty. Sądziłem, że w II wojnie światowej takie starcia przy ówczesnej technologii były bardzo rzadkie, a całkiem sporo tego było.
Interesują mnie jakieś dokładniejsze opinie o tym oczytanych w temacie, dokładniejsze opisy tego typu walk, częstotliwość, znaczenie. I ciekawi mnie jeszcze porównanie do całości walk w II wojnie światowej, jak to wyglądało na innych frontów.
|
|
|
|
|
|
|
|
Ataki na bagnety we wrześniu 1939 r. były typowymi działaniami wymuszonymi - najczęściej naszym pododdziałom za oręż walki musiał wystarczyć bagnet na mauserze i granat, by pomóc w próbie przebicia się (wyjścia) z okrążenia. Oczywiście - były też przypadki akcji zamierzonych (np. nocny wypad na Kamieńsk 2psk w nocy z 3 na 4 września 1939r.). Jednak bagnet był tylko orężem dodatkowym - podstawową bronią były granty i butelki z benzyną. http://www.spmk.webserwer.pl/jeszcze.html
|
|
|
|
|
|
|
dekabrysta
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 3 |
|
Nr użytkownika: 16.356 |
|
|
|
|
|
|
Ataki na bagnety w wykonaniu Wojska Polskiego w 1939 r. często były działaniem wymuszonym, ale nie tylko sytuacją taktyczną, ale i niedostatkami w środkach walki.
Polska drużyna mając tylko jeden erkaem Browning, w dodatku zasilany z magazynka pudełkowego, nie miała możliwości przydusić nieprzyjaciela ogniem ani tym bardziej wykrwawić go w walce ogniowej. Nie wiele lepiej to wyglądało na wyższych szczeblach. Kompania złożona z 230 ludzi(z tego w pierwszej linii walczyło zwykle ok. 130-140 żołnierzy - jeden pluton w odwodzie) miała 9 erkaemów. To wciąż była zbyt mała siła ognia. Cekaemy wz. 30 dobrze nadawały się do obrony, ale mniej do natarcia. Po pierwsze waga, po drugie konieczność demontażu i montażu przy zmianie pozycji. Po trzecie stosunkowo wysoka sylwetka tego karabinu, która czyniła obsługę w pozycji leżącej prawie niemożliwą i zmuszała do zajmowania pozycji przykucniętej a tym samym zwiększała wrażliwość żołnierzy obsługi na ogień nieprzyjaciela. Jeśli już kompania strzelecka dostała pluton ckm, to składał się on z 3 cekaemów. Nie było to znowu aż tak dużo. Poza tym trzeba pamiętać, że cekaemy wz. 30 nie były postrzegane w WP jako broń ofensywna. Mało który dowódca manewrował nimi w czasie natarcia. Raczej zajmowały one jedną pozycję i zmieniały ją dopiero jak nie było już innego wyjścia - odwrót, brak celów, albo wojska własne poszły daleko do przodu.
Stąd niedostatek siły ognia w WP. Nie wspominam już w ogóle o rzadkim i skąpym z braku amunicji wsparciu artylerii. Teoretycznie natarcie czołowe powinno wyglądać tak: a rozwalamy zidentyfikowane pozycje npla nawałą artyleryjską b wykrwawiamy pozostałych w walce ogniowej z kaemów i granatników c czyścimy niedobitków w bezpośrednim natarciu - ale nie bronią białą, ale pistoletami maszynowymi i granatami Chyba że nam się spieszy to punkty b i c są równocześnie.
W Wojsku Polskim AD 1939 punkt a zdarzał się bardzo rzadko, a b prawie wcale z opisanych wyżej powodów. Nie było też pistoletów maszynowych. Oczywiście Niemcy nie mieli peemów aż tak wiele, ale w ich przypadku dochodził jeszcze czynnik lotnictwa i broni pancernej. W tej sytuacji nie było często dla Polaków innego sposobu na zajęcie wyznaczonego obszaru inaczej niż atakiem na bagnety. Dochodziły do tego i inne czynniki: - niemiecka kompania liczyła ok. 130-140 ludzi, była więc o wiele mniej liczna niż polska. Polski dowódca kompanii mógł dla przeważenia szali rzucić do ataku razem z plutonami swój poczet czy drużynę granatników, co zwiększało liczebność bagnetów do 200-210. To już była poważna siła. - mając w pamięci polskie braki w broni maszynowej trzeba też zaznaczyć, że Niemcy mieli dobre kaemy i od cholery amunicji. Walka ogniowa z nimi była na szczeblu plutonu-kompanii trudna nawet dla wypasionej armii amerykańskiej w latach 1944-1945. Wszystko dzięki MG34 a później MG42. Z polskiego punktu widzenia lepiej było szukać rozstrzygnięcia w walce na bagnety niż wykrwawiać się pod ogniem niemieckim. - w polskiej myśli taktycznej pokutowało wciąż natarcie czołowe i "zniszczenie nieprzyjaciela w walce wręcz", a w praktyce wypchnięcie go z pozycji. Trudno było zresztą oczekiwać czego innego - bo nie było wojsk szybkich do oskrzydlenia wroga. Przykładowo pod Łęczycą w 1939 r. kilkukrotne oskrzydlenie broniących się oddziałów 30 DP było wynikiem ruchu polskiej piechoty naprzód w ramach rozpoznania pozycji nieprzyjaciela, czyli w rzeczywistości - wchodziły one w lukę w jego ugrupowaniu, a oskrzydlenia było niejako "efektem ubocznym" akcji, a nie jej celem
Ten post był edytowany przez dekabrysta: 29/04/2014, 14:06
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(dekabrysta @ 29/04/2014, 15:04) Ataki na bagnety w wykonaniu Wojska Polskiego w 1939 r. często były działaniem wymuszonym, ale nie tylko sytuacją taktyczną, ale i niedostatkami w środkach walki. Nie do końca...
Struktura organizacyjna piechoty IIRP na niskich szczeblach, a więc ten "niedostatek środków walki" wynikał właśnie z założenia, że jednym z podstawowych działań ofensywnych będzie atak "na bagnety" czyli szturm przy użyciu bagnetów i granatów ręcznych.
QUOTE(dekabrysta @ 29/04/2014, 15:04) Polska drużyna mając tylko jeden erkaem Browning, w dodatku zasilany z magazynka pudełkowego, nie miała możliwości przydusić nieprzyjaciela ogniem ani tym bardziej wykrwawić go w walce ogniowej. Posiadanie w natarciu jednego rkm z zasilaniem magazynkowym samo w sobie nie było niczym niezwykłym - z zasady drużyny strzelców w tamtych czasach takie posiadały i z zasady był to jeden rkm. Sam rkm wz.28 choć jako broń defensywna bardzo słaby taktycznie (magazynek na 20nb, zasilanie z dołu, brak wymiennej lufy) akurat w natarciu wcale nie był taki zły. To już wynikało z faktu, że powstał jako klon BAR-a tworzonego właśnie jako broń ofensywna, jako karabin automatyczny do prowadzenia ognia w ruchu.
Problemem było, że ta drużyna WP IIRP liczyła absurdalną liczbę 19 żołnierzy. System 3 x 19 został wprowadzony organizacją z 1930 i zastąpił poprzedni system 4 x 13 (4 drużyny 13-osobowe) istniejący w latach 1921-1930 - właśnie dlatego, że wg ówczesnych decydentów występował niedobór żołnierzy (karabin z bagnetem) w szturmie. Oczywiście wg. decydentów - bo jak można przeczytać w literaturze wojskowej z końca lat 20-tych co światlejsi oficerowie postulowali zmiany idące w kierunku zwiększaniu siły ognia - zarówno broni płaskotorowej (km-y) jak i stromotorowej (granatnik/moździerz).
Tym samym w nowym systemie jeden rkm przypadał na 20 żołnierzy, a w mając a kompanii 12 ckm średnio na ponad 60-osobowy pluton przypadał jeden ckm.
Nie był to wynik "niedoboru broni" - bo w chwili gdy system wprowadzono wprowadzano też nowe wzory, a możliwości produkcyjne były dużo wyższe niż faktycznie zamawiano. Koszty też nie były tutaj problemem - bo po pierwsze sama broń strzelecka jest relatywnie tania w stosunku do kosztów utrzymania armii, a po drugie zwiększanie liczby żołnierzy też generuje koszty i to wcale niemałe.
Finansowo (wbrew powszechnemu mniemaniu) nic nie stało na przeszkodzie by drużyny WP miały rozsądną liczbę żołnierzy czyli 10-13 ludzi jak to stanowiła pewna przeciętna tamtego okresu, którzy posiadali by odpowiednią liczbę broni maszynowej. To był świadomy wybór decydentów WP IIRP, którzy sukces widzieli w szturmie za pomocą bagnetów i granatów ręcznych, nie doceniając znaczenia ognia w natarciu.
QUOTE(dekabrysta @ 29/04/2014, 15:04) Cekaemy wz. 30 dobrze nadawały się do obrony, ale mniej do natarcia. Po pierwsze waga, po drugie konieczność demontażu i montażu przy zmianie pozycji. Po trzecie stosunkowo wysoka sylwetka tego karabinu, która czyniła obsługę w pozycji leżącej prawie niemożliwą i zmuszała do zajmowania pozycji przykucniętej a tym samym zwiększała wrażliwość żołnierzy obsługi na ogień nieprzyjaciela. Jeśli już kompania strzelecka dostała pluton ckm, to składał się on z 3 cekaemów. Nie było to znowu aż tak dużo. Poza tym trzeba pamiętać, że cekaemy wz. 30 nie były postrzegane w WP jako broń ofensywna. Mało który dowódca manewrował nimi w czasie natarcia. Ckm wz. 30 nie był postrzegany jako broń ofensywna, bo jak słusznie sam zauważyłeś praktycznie się do tego nie nadawał.
Aby mieć wsparcie ogniowe w natarciu trzeba było mieć broń maszynową, którą można było przemieszczać. Tutaj rozwiązania w tamtym czasie bywały lepsze lub gorsze w stylu:
1/ Ckm na podstawie kołowej czyli rozwiązanie z Rosji stosowane dalej w ZSRR - nie było nadmiernie dogodne, zwiększało masę broni (choć problem masy i wygody przemieszczania rozwiązano, ale dopiero w ckm SG z 1943), ale dawało się broń przemieszczać i zastosować na szczeblu kompanii jako wspomagającą również działania ofensywne.
2/ Lekka odmiana ckm lub lkm - czyli rozwiązanie, które przyjęto w USA (nawiasem mówiąc kraj o praktycznie takim samym systemie broni maszynowej czyli BAR i ckm Browning), gdzie stworzono odmianę ckm Browning chłodzoną powietrzem i z bardzo lekką podstawą. Pozwalało to na umieszczenie M1919A4 na szczeblu kompanii (chłodzone wodą M1917A1 były na szczeblu batalionu tak jak ckm wz.30 i jak inne ckm-y w większości armii) i użycie ich w natarciu, bo broń można było łatwo przemieszczać za pomocą 2 ludzi, a czynność ponownego umieszczania na podstawie była skrajnie uproszczona (wstawianie sworznia umocowanego ruchomo do broni w gniazdo podstawy).
Tutaj trzeba przyznać, że po okresie najpierw uwstecznienia, a potem stagnacji WP IIRP (w zakresie piechoty niskich szczebli) próbowano tuż przed 1939 sytuację naprawić i prace nad lekką wersją ckm Browning były prowadzone - tyle, że opóźnień z pierwszej połowy lat 30-tych nie dało się już nadrobić na czas. Podobnie jak w kwestii karabinu samopowtarzalnego i pistoletu maszynowego (no ten ostatni i tak był niewypałem). Niekorzystne zmiany z 1930 (wynikłe z przyjęcia całkowicie błędnych założeń dla wyglądu przyszłej wojny) i późniejsza stagnacja doprowadziły do sytuacji jaka była - do słabości ogniowej piechoty.
Oczywiście była też metoda najlepsza czy niemiecka polegająca na wprowadzeniu ukm, ale to już było poza zasięgiem zarówno mentalnym, jak technicznym WP.
Jedyne co mogli zrobić w chwili gdy zmieniali system i broń w 1930 to zachowanie w służbie lkm wz. 08/15 jako broni wsparcie na szczeblu kompanii. Tam jego wady byłyby mniej widoczne, a ujawniłyby się zalety w postaci sporej szybkostrzelności praktycznej. Dla broni szczebla kompanii jego masa była do przyjęcia, a jako broń wspierająca natarcie mógłby być przemieszczany i wspierać ogniem atakujące pododdziały.
Zresztą w końcu lat 20-tych gdy dyskutowano o zmianach to postulowano (oczywiście były to postulaty tych światlejszych oficerów, którzy proponowali nowoczesne lub przynajmniej nie odbiegające od norm światowych systemy organizacyjne, ale których nikt nie posłuchał) umieszczenie w kompanii lkm - różnie sobie ten lkm wyobrażano, ale przynajmniej tymczasowo można było zastosować wz. 08/15, którego w armii były odpowiednio duże ilości (jeszcze w 1938 po wycofaniu 1800 najbardziej zużytych pozostało prawie 7500 sztuk tej broni - artyleria i saperzy nie byli w stanie spożytkowań nawet 1/3).
Jednak oparto się na systemie polegającym na posiadaniu dużej ilości żołnierzy z karabinem powtarzalnym (z bagnetem) i niewielkiej ilości broni maszynowej. Był to świadomy wybór decydentów - taka a nie inna organizacja (z kuriozalną liczbą 19 żołnierzy w drużynie włącznie) była wynikiem założeń taktycznych, a nie problemów finansowych czy technicznych. Właśnie zakładano, że sukcesy będzie się odnosić za pomocą dużej ilości żołnierzy i szturmów na bagnety, do siły ognia pododdziałów przykładano pośledniejszą wagę.
I skończyło się to jak skończyło... dużymi stratami przy braku sukcesów - choć już w końcu lat 20-tych zrównoważanie elementu "ognia i ruchu" było postulowane, a siła ognia (również broni maszynowej w natarciu) była doceniana... jednak niestety nie przez co mieli coś do gadania.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Struktura organizacyjna piechoty IIRP na niskich szczeblach, a więc ten "niedostatek środków walki" wynikał właśnie z założenia, że jednym z podstawowych działań ofensywnych będzie atak "na bagnety" czyli szturm przy użyciu bagnetów i granatów ręcznych.
Nie tylko piechotę dotknął "niedostatek środków walki" - oto fragment opisujący moblizację jednego z pułków Wołyńskiej BK, 21.Pułku Ułanów Nadwiślańskich:
W czasie mobilizacji zostały wydane karabiny przeciw pancerne w liczbie 16 sztuk (po 4 na każdy szwadron liniowy) oraz zostały uzupełnione brakujące dwa etaty działek ppanc do wymaganej liczby czterech. Pułk nie posiadał granatników i moździerzy. W każdym szwadronie liniowym oraz w plutonie kolarzy było po 4 rkm-y. Szwadron gospodarczy nie posiadał uzbrojenia maszynowego zaś pluton kolarzy środków lokomocji motorowej. W czasie mobilizacji przydzielono dla pułku 1 samochód osobowy do dyspozycji dowódcy pułku, 1 łazik dla sztabu pułku i 1 motocykl z przyczepą dla plutonu łączności. Pułk nie otrzymał szwadronu marszowego. Zdaniem płk Kazimierza Suskiego w brygadzie nie było szwadronu kolarzy. W swoim opracowaniu Juliusz Tym podaje, że 8 szwadron pionierów nie otrzymał sprzętu dla zmotoryzowanego plutonu pionierów dlatego też miał on starą organizację trzyplutonową (2 plutony pionierów i pluton chemiczny). Niestety pułk nie otrzymał pełnego zaopatrzenia przewidzianego planem mobilizacyjnym (brakowało np. ładownic podwójnych do amunicji rkm, były natomiast ładownice potrójne przewidziane dla piechoty. W związku z powyższym dowódca pułku Rozk. Dz. Nr. 180 z dnia 26 sierpnia zarządził aby w podwójne ładownice zostali zaopatrzeni celowniczowie a w ładownice potrójne przeznaczone do noszenia amunicji do karabinków kawaleryjskich pozostali ułani sekcji rkm. Amunicja do rkm miała być noszona w torbie mieszczącej 5 magazynków (Rozk. Dz. Nr. 180 z dnia 26 sierpnia 1939). Warto wspomnieć, że w planie mobilizacyjnym "W" podane zostało m.in. zestawienie wysokości jednostek ognia które wynosiło dla pistoletu (lub rewolweru) 20 szt. naboi, dla karabinu/karabinka - 30 szt, dla rkm/ lkm - 500 szt, dla ckm - 2000 szt, dla działka 37mm wz. 36 - 40 szt (w tym 32 szt granatów pancernych i 8 szt. granatów kruszących). http://www.1939.pl/bitwy/niemcy/21-pulk-ulanow/index.html
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(ciekawy @ 1/05/2014, 11:06) ...Niestety pułk nie otrzymał pełnego zaopatrzenia przewidzianego planem mobilizacyjnym ... Tylko to są dwie różne kwestie czyli "niedostatek środków walki" wynikły z takich, a nie innych założeń organizacyjnych (w piechocie, która jednak była podstawowym rodzajem wojsk - przyjętych w 1930) i takich, a nie innych "wizji" przyszłej wojny i tego jak będą wyglądały działania bojowe oraz faktyczne problemy z zaopatrzeniem mobilizacyjnym, wynikłe choćby z bałaganu czy niedostatki wynikłe z problemów ekonomicznych państwa.
W przypadku braku broni maszynowej i nadmiaru strzelców uzbrojonych w karabin z bagnetem wynikało to właśnie z założeń organizacyjnych i wizji przyszłej walki (błędnej), a nie z żadnych problemów "obiektywnych" (możliwości produkcyjne były, a koszty rkm byłyby równoważone przez zmniejszenie kosztów "osobowych").
To nie wynikało z problemów finansowych - to było po prostu błędne założenie organizacyjno-taktyczne. Przed 1930 pluton WP IIRP miał 4 drużyny po 13 żołnierzy (każda z rkm lub co druga z lkm) czyli liczył 52 żołnierzy w drużynach. W 1930 wprowadzono system 3 drużyny po 19 żołnierzy czyli 57 w drużynach i co za tym idzie 3 rkm w plutonie (każda drużyna miała jeden). Co zabawne - koszty tych 5 dodatkowych żołnierzy to mniej więcej tyle ile wyniosłoby uzbrojenie plutonu w czwarty rkm i zachowanie struktury 4x13 z 4 rkm w plutonie czyli wzrost siły ognia o 1/4.
I żeby było jasne - to nie jest żadna współczesna krytyka "mądrego po fakcie" (bo to nie sztuka krytykować coś po latach), bo to istniało w czasie dyskusji o nowej organizacji kilka ciekawych koncepcji, opublikowanych w piśmiennictwie wojskowym, którego autorami byli oficerowie choćby ze Sztabu Generalnego.
Większość tych koncepcji postulowała zachować dotychczasowy podział organizacyjny czyli 13 żołnierzy w drużynie i 4 rkm w plutonie. Zmiany miały objąć z zasadzie wewnętrzną strukturę drużyny i rezygnację z sekcji (w org. z 1921 był d-ca i 2 sekcje po 6 żołnierzy, jedna obsługiwała rkm) oraz nadmiernej specjalizacji funkcji w drużynie.
Były zresztą koncepcje idące dalej jak koncepcja plutonu o 4 drużynach, z których trzy były "strzeleckimi" (13 ludzi + 1 rkm), a czwarta była drużyną ogniową (13 ludzi z 2 rkm i granatkiem/granatnikami - tutaj w opisie była nieco inna wizja granatnika bardziej chyba podobna do japońskiego, przynajmniej w parametrach opisanych, stąd 2 w tej drużynie) czyli finalnie byłby to pluton z 5 rkm i granatnikiem (bo przy wz.30/wz.36 to już zapewne jeden). To zresztą była bardzo ciekawa koncepcja (z 1928) bo bardzo przypominała organizację amerykańskiego plutonu powstałego już po DWS na skutek jej doświadczeń (układ drużyn 3+1 i ta czwarta jako drużyna "ogniowa").
Postulowano zresztą już w latach 1927-29 umieszczenie w kompanii broni maszynowej tego szczebla - lkm, a także zastanawiano się potem nad ckm-ami dla kompanii (analogicznie do tego co było w ACz). Niestety posiadanych w dużej liczbie lkm wz. 08/15 nie wykorzystano (a na broń kompanijną się nadawały, oczywiście tymczasowo... potem coś nowszego), a projekty k.m.k.s. (karabin maszynowy kompanii strzelców) pojawiły się dopiero tuż przed wybuchem wojny (z opisu pewnie by to podobnie wyglądało jak w USA - lekka odmiana ckm Browning z lufą chłodzoną powietrzem czyli coś w stylu M1919A4).
|
|
|
|
|
|
|
Jack_Aubrey
|
|
|
I ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 41 |
|
Nr użytkownika: 20.578 |
|
|
|
Irek F. |
|
Stopień akademicki: magister |
|
Zawód: handlowiec |
|
|
|
|
A jak wyglądała sprawa wyszkolenia żołnierzy w obsłudze rkm wz. 28?
Tzn. ilu ludzi z 19-osobowej drużyny potrafiłoby obsługiwać tę broń w razie śmierci lub zranienia etatowego celowniczego?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Jack_Aubrey @ 5/05/2014, 9:07) A jak wyglądała sprawa wyszkolenia żołnierzy w obsłudze rkm wz. 28?
Tzn. ilu ludzi z 19-osobowej drużyny potrafiłoby obsługiwać tę broń w razie śmierci lub zranienia etatowego celowniczego? W podstawowym zakresie w teorii każdy żołnierz drużyny... w praktyce to jak w każdej armii (wczoraj i dziś), zależy od szkolącego i okoliczności szkolenia.
W zakresie załadowania broni i samego strzelania problemów raczej nie było, bo broń strzelecka to nie statek kosmiczny... jak żołnierz odbył szkolenie podstawowe i ogólnie zna zasady posługiwania się bronią automatyczną to problemów nie ma - choć z efektywnością ognia to będzie już skrajnie różnie. Choć samo podstawowe strzelanie z rkm powinien mieć (przynajmniej tak wynikało z programów szkolenia) każdy żołnierz drużyny.
Natomiast kwestia czynności obsługowych? No cóż... to była armia z poboru - fakt, że czynności były demonstrowane czy nawet przećwiczone na szkoleniu (intensywnie szkolono tylko część żołnierzy) i że obsługa broni odbywała się niejako "tuż obok" (w ramach drużyny) wcale nie oznacza, że po paru latach powołany do służby w czasie wojny rezerwista je pamiętał. O ile obsługa broni indywidualnej była mocno wryta w pamięć rezerwisty, to z zespołową było już zapewne bardzo różnie. Oczywiście na froncie z czasem żołnierz uczy się wszystkiego, ale WP IIRP jakoś dłużej sobie nie powalczyło.
W każdym razie teoretycznie-instrukcyjnie to:
Każdy oficer, podoficer i 30% strzelców kompanii strzeleckiej (szwadronu, plutonu zwiadowców konnych) powinno mieć pełne wyszkolenie w strzelaniu z ręcznego karabina maszynowego. Pozostali oficerowie i podoficerowie pułku piechoty (kawalerii) oraz pozostali strzelcy kompanii strzeleckich powinni na tyle znać ręczny karabin maszynowy, aby go móc obsłużyć i w razie potrzeby dać z niego serie ognia ciągłego.
Wg Instrukcja Strzelecka Cz.II Ręczny i lekki karabin maszynowy, Warszawa 1932
|
|
|
|
|
|
|
Mathilius
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 69 |
|
Nr użytkownika: 79.102 |
|
|
|
Zawód: student |
|
|
|
|
Pobawię się trochę w kreta, ale mam nadzieję, że Szanowna Administracja nic mi za ten wyczyn nie zrobi
Przeglądałem ten temat i przypomniało mi się, że czytałem gdzieś informację o jakimś bodajże plutonowym (imienia i nazwiska niestety nie pamiętam), który wybierał się samotnie w nocy za linię wroga i mordował śpiących żołnierzy Wehrmachtu. Niemcy bali się go do tego stopnia, że po jego śmierci natychmiast rozkopano jego grób, by sprawdzić, czy na pewno nie żyje.
|
|
|
|
|
|
|
|
Myślę, że warto na kanwie tego tematu również zastanowić się nad tym, czy faktycznie Niemcy unikali walki wręcz, jak to sugeruje wiele polskich pozycji dotyczących września 1939r, zarówno wspomnieniowych, ale i także tych o charakterze naukowym. Więcej, że w bezpośrednim starciu żołnierz niemiecki okazywał się słabiej wyszkolony i zwykle przegrywał Czy to nie jest aby przypadkiem kolejny z wielu mit dotyczący przegranej wojny? W podtekście: zwyciężyli nas przewaga liczebną i technologiczną, ale nasz żołnierz był i tak lepszy w walce bezpośredniej. Czytam bowiem własnie wydane przez wydawnictwo Napoleony wspomnienia żołnierzy Wehrmachtu z kampanii wrześniowej i często spotykam się z opisami walki wręcz (na bagnety), wynikającymi ze świadomego działania strony niemieckiej, zarówno w obronie, jak i w natarciu.
|
|
|
|
|
|
|
|
Atak na bagnety jest normalnym elementem szturmu (lub jego odpierania) - kwestia jest czy w tej końcowej fazie tegoż jest jeszcze kogo/co szturmować. Zdruzgotany bowiem ogniem przeciwnik (na końcu przecież "etatowo" traktowany granatami) może po prostu dać nogę lub się poddać. Atak na bagnety nie równa się walka wręcz...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Delwin @ 7/11/2015, 21:19) Atak na bagnety jest normalnym elementem szturmu (lub jego odpierania) - kwestia jest czy w tej końcowej fazie tegoż jest jeszcze kogo/co szturmować. Zdruzgotany bowiem ogniem przeciwnik (na końcu przecież "etatowo" traktowany granatami) może po prostu dać nogę lub się poddać. Atak na bagnety nie równa się walka wręcz... Częsty atak na bagnety w polskim wrześniowym wojsku wynikał z błędnych poskich regulaminów opracowanych przez dyletantów z legionów. Polacy ponosili podczas tych ataków ogromne bezsensowne straty od ognia głównie karabinów maszynowych.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wygląda na to, że pomimo wrześniowej klęski dyletanci z Legionów zdołali przeniknąć do US War Department.
Zaczynamy na nowo dlubanie w temacie ktory ma juz kilkanascie lat i w ktorym rozwazano ten problem (np. post # 5). Moderator N_S
Ten post był edytowany przez Net_Skater: 8/11/2015, 20:46
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|