|
|
Kartagina 149-146 p.n.e. - B. Nowaczyk
|
|
|
|
"Drodzy koledzy skoro jesteście już tak oczytanie to nie uważacie, że czas najwyższy porzucić książki popularnonaukowe i zająć się poważną pracą?"
Alez jedno drugiego nie wyklucza!
Wiekszosc osob, w tym i ja, stara sie zapoznawac z wiekszoscia nowych wydawnictw dotyczacych przedmiotu ich zainteresowania. Od pewnego czasu mocno filtruje wychodzace ksiazki pod katem ich przydatnosci, a zatem i zakupu, ale niektore HB-ki pojawiaja sie na mojej polce (czasem zaluje po fakcie, ale to juz inna historia )
"Drodzy koledzy skoro jesteście już tak oczytanie to nie uważacie, że czas najwyższy porzucić książki popularnonaukowe i zająć się poważną pracą?"
Na pewnym poziomie to bez tego juz ani rusz. Popieram w calej rozciaglosci w/w postulat.
"Muszę przyznać, że sam tak kiedyś czyniłem, jednak teraz czytam nieco poważniejsza literaturę i sam się dziwię sobie jak jestem niedouczony, mimo że na tle niektórych HBków wydawałem się być Bogiem w dziedzinie historii."
Stad tez zawieszenie przeze mnie na czas nieokreslony tworzenia wlasnego opracowania. Czasem swiadomosc wlasnej niewiedzy bywa przytlaczajaca, szczegolnie gdy jest sie zbyt pewnym siebie
Natomiast nie zgodze sie, iz ksiazka w formie popularno-naukowej automatycznie jest gorsza od naukowej. U nas pokutuje jeszcze sposob myslenia wprowadzony przez niemiecka szkole historyczna tj. im wiecej przypisow tym ksiazka powazniejsza. Decydowac powinna tresc, bo przeciez ciezko jest uznac ksiazke autorstwa np. L.Keppie za posiadajaca nizsze walory niz inne opracowania na ten temat (jak wiemy, jest wprost przeciwnie).
A' propos wydawnict uniwersyteckich: czy masz moze dostep do takowych publikacji wydawanych poza granicami Polski? Jesli tak, to czy jest jakas mozliwosc zakupienia ich po ludzkich cenach, czy jestem skazany na amazon.com i dystrybucje zagraniczne? Szczerze powiedziawszy, ceny przesylki morduja moj portfel raz za razem
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie wiem dlaczego Danielu odmawiasz nam krytyki nad serią, która swojego czasu prezentowała bardzo wysoki poziom(przynajmniej jeśli chodzi o starożytność) a od jakiegoś czasu niestety coraz bardziej schodzi na psy. Czego najlepszym dowodem jest tutaj omawiany autor jak i Twój imiennik. I to właściwie są pretensje nie do autorów ale do Bellony. Bo np. w poezji jest tak że wiadomo że pewne wydawnictwa wydają poezję od pewnego poziomu wzwyż. Natomiast poetom, którzy się nie załapali do tych wydawnictw nikt nie broni wydawać własnym sumptem. I to właśnie robią - wydają w jakichś bibliotekach, domach kultury itp.
Dlatego apel do Bellony powróćcie do starych nawyków, kiedy to tomiki starożytne pisali fachowcy tej klasy co Kulesza, Dąbrowa czy Kęciek
|
|
|
|
|
|
|
|
Wieniec Ciągle jeszcze jestem studentem, więc na poważne zakupy nie mam co liczyć. Na ogół zdobywam tego typu opracowania poprzez znajomych, którzy a nuż wyjadą na stypendium zagraniczne lub studiują w innych ośrodkach w naszym kraju i coś dla mnie skopiuja/pożyczą, ew. od kadry naukowej, nie ukrywam też że sporą pomoc ofiarował mi jeden z autorów HBków (może stąd zmiana mojego nastawienia do nich ) i od czasu do czasu wymieniamy się swoimi "zdobyczami". Efekt jest taki, że zbieram po trosze jakieś Junkelmanny czy inne Bishopy. Amazon odpada, chyba że masz kogoś za granicą kto przesyła od czasu do czasu paczki dla rodziny i wrzuci też coś dla ciebie. W ogóle kupowanie książek np. w UK to morderstwo. Niedawno odwiedziłem księgarnię Blackwell w Oxfordzie... kto był ten wie, że cena książki z nadrukiem Oxford czy Cambridge to zazwyczaj ładnych parędziesiąt funtów.
Co zaś się tyczy poziomu pozycji popularnych. Chyba nikt nie powie, że książki Connollyiego wypełnione obrazkami i przez wielu uważane za literaturę dziecięcą są "do niczego". Jednak mówiłem raczej o założeniu. Książka taka ma być przyjemna w czytaniu i przedstawiać zagadnienie w zarysie. Nie wnikam czy szeroki opis II wojny punickiej w pracy p. Nowaczyka to wynik jego wiedzy lub niewiedzy w danej dziedzinie. Uważam jednak, że książka tego typu popularyzująca historię winna omawiać tło równie dogłębnie jak meritum, jako że z założenia ma POPULARYZOWAĆ wiedzę pośród laików nie znających się na zagadnieniu.
Pozdrawiam!
Crassus
Zgodzę się z tobą w pełni Crassusie, jeśli chodzi o twe zastrzeżenia co do poziomu HBków. Nie jest już tak wysoki jak jeszcze kilka lat temu. Jednak pamiętaj, że rynek także uległ rozwojowi. Kiedyś wchodząc do księgarni znajdowałeś bardzo mało literatury np. o wojskowości antycznej. Teraz masz do wyboru prace naukowe i popularne, ba! możesz nawet wybierać między wydawnictwami. Czytujesz Bellone lub infort.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Antonius @ 25/09/2008, 17:06) Książka taka ma być przyjemna w czytaniu i przedstawiać zagadnienie w zarysie. Nie wnikam czy szeroki opis II wojny punickiej w pracy p. Nowaczyka to wynik jego wiedzy lub niewiedzy w danej dziedzinie. Uważam jednak, że książka tego typu popularyzująca historię winna omawiać tło równie dogłębnie jak meritum, jako że z założenia ma POPULARYZOWAĆ wiedzę pośród laików nie znających się na zagadnieniu.
Więc po co ten bezczelny tytuł: "Kartagina 149-146"? To tak jakbym kupował książkę pt Stalingrad w środku był krótki zarys II w św. Albo tak jakbym kupował bombonierkę, a w środku był wyrób czekoladopodobny To podlega pod ustawę o ochronie praw konsumenckich !
|
|
|
|
|
|
|
|
Krzysztof M.
Sądzę, że to polityka firmy. Napiszą "Kartagina 149-146" kupią to sporo osób, większość po przeczytaniu będzie zadowolona (bo i to osoby, które przypisów nie czytają w książkach historycznych) a kilku niezadowolonych na historyków.org to ledwie margines, zresztą "oni i tak kupią te książki bo zbierają całą serię, nawet jeśli nie czytają." Firma zaś musi wydawać, a zapłacenie takiemu Kęciekowi, Dąbrowie (notabene on już w ogóle mało pisze po polsku) czy innemu Kuleszy dlatego że to zawodowcy mija się z celem, bo ich zawodowstwo doceni może 5% czytelników, reszta pewnie nawet nie będzie wiedzieć kto to, a o II wojnie punickiej z chęcią przeczyta bo to ich pierwsza książka na ten temat. Brutalne? Nie! Prawdziwe! Liczy się by autor miał lekkie pióro, a jeśli je już ma i wie co nieco to najważniejsze. Prowizja dla młodego pisarza jest znacznie niższa, vide można zarobić, bo takiemu delikwentowi bardziej zależy na tym by jego debiut ukazał się w księgarniach niż by na nim zarobił. Jak już napisałem, nie musisz się z tym zgadzać rynek w ciągu ostatnich 5ciu lat uległ ogromnemu wzbogaceniu. Pojawiło się tyle wydawnictw i tyle prac, że w ogóle uważam, że kącik Bellony na tym forum to lekki archaizm. Minęły czasy gdy grała pierwsze skrzypce, dojrzali jej ostrzy konkurenci. Może więc pora by i historycy.org docenili ową konkurencję, w nowych subforach?
Pozdrawiam!
|
|
|
|
|
|
|
|
he he nie musisz tłumaczyć mi rzeczy oczywistych nad którymi deliberujemy na tym forum praktycznie od kiedy istnieje Seria HB składa się z ponad 100 tomików - większość z nich prezentuje solidny poziom tak literacki jak i merytoryczny. Od czasu do czasu pojawiają sie tylko takie czy inne "kwiatki" (choć ostatnio coraz częściej). Jesli ksiązka jest słaba, "bezwysiłkowa" to trzeba to jasno powiedzieć i nie zasłaniać się ani polityką firmy, ani względami ekonomicznymi. A co do konkurencji - hmm. Kolejne wydawnictwa powstają i upadają. Wczoraj powstał np. Libron, jutro może go nie być, a za rok może być tak, że nikt nie będzie pamiętał, że wydał kilka książek w nakładzie 100 egemplarzy. Bellona jest najpoważniejszym wydawnictwem historycznym i na razie nie widać oznak aby miało się to zmienić. Stety czy niestety
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE("Antonius") Ciągle jeszcze jestem studentem, więc na poważne zakupy nie mam co liczyć.
Oj, znam ten ból z racji odwiedzania na co dzień uczelni, ale dzięki pracom dorywczym udaje mi się od czasu do czasu odłożyć na coś większego, przy czym ksiązki w cenach (w przeliczeniu na polskie) 300-500 zł pozostają wciąż poza moim zasięgiem.
QUOTE("Antoninus") Co zaś się tyczy poziomu pozycji popularnych. Chyba nikt nie powie, że książki Connollyiego wypełnione obrazkami i przez wielu uważane za literaturę dziecięcą są "do niczego".
Jeszcze całkiem niedawno mocno dyskredytowany był A.Krawczuk, a tu proszę, nagle jego opracowania zaczęły pojawiać się w bibliografiach. Niestety, u nas wciąż panuje trend, by dyskredytować autorów ze względu na formę pisanych przez nich książek, a nie ze względu na treść. Swoją drogą, znam osoby, które do dzieł P.Connolly'ego i J.Warry'ego wciaż nie mogą się przekonać.
QUOTE("Antonius") kilku niezadowolonych na historyków.org to ledwie margines
Ha, ale jakże istotny margines! Nie piszę tego ze względu na fakt, iż również tu bywam, ale dlatego, że jeśli choć grupka świrów historycznych będzie mówiła bez ogródek prawdę (a taką bezsprzecznie jest słaby poziom opracowań autorstwa B.Nowaczyka), to już jest światełko w tunelu. A nóż-widelec zajrzy tu ktoś poszukujący opinii o ostatniej pozycji wydanej przez jego pracodawcę i pójdze to wyżej? Pomarzyć dobra rzecz, ale liczę, iż choć rzeczony B.Nowaczyk kiedyś w życiu tu trafi i zastanowi się, czy tworząc chałę nie robi sobie wstydu.
QUOTE("Antonius") Prowizja dla młodego pisarza jest znacznie niższa, vide można zarobić, bo takiemu delikwentowi bardziej zależy na tym by jego debiut ukazał się w księgarniach niż by na nim zarobił.
Mnie się wydaje, że problemem nie jest młody wiek, ale brak większych ambicji autorów. Pisanie dla samego pisania, to żadna sztuka - ja osobiście chodziłbym kanałami gdyby zmiażdżono moją książkę tak, jak robi się to w przypadku wątpliwej jakości dzieł D.Gazdy. Po prostu, po ludzku byłoby mi wstyd. Być może dlatego, że traktuję moją pasję na poważnie, zaś część autorów HB-ków tworzy jedynie, by móc pochwalić się na święta rodzinie...
Inna sprawa: czy nie boli was, iż tacy autorzy jak J.Wolski, E.Dąbrowa, T.Kotula, czy L.Morawiecki piszą przeważnie w językach obcych (w tym wybitnie niszowym francuskim), bądź też nie publikują zbyt wiele? Przecież ludzie z taką wiedzą mogliby znacząco podnieść poziom literatury polskojęzycznej dotyczącej starożytności, a tymczasem E.Dąbrowa pokusił się o napisanie... broszurki nt. armii rzymskiej, miast poważnej książki. Czy problem leży tylko w wydawnictwach?
Antoniusie -> sprawdź proszę wiadomości prywatne
|
|
|
|
|
|
|
|
Dlaczego lepsi piszą w językach obcych? Bo języki obce mają większą "siłę rażenia" - jeżeli po pracę sięgną autorzy z kilku krajów, to przedstawione w niej poglądy i tezy mogą liczyć na większy rozgłos w świecie naukowym i na szerszą dyskusję.
Co do poziomu książek Bellony - oj, też mam wrażenie, że mocno spada. Pamiętam dyskusję o "Wyprawie Sycylijskiej", gdzie okazało się, że niektóre błędy zawarte w książce (raczej drobne, o ile pamiętam przy liczbach) pojawiły się w niej z winy wydawnictwa (korekta, redakcja - nie pamiętam co), nie autora. Inna rzecz, że ten HBek był moim zdaniem bardzo dobry.
Książka p. Nowaczyka jest smutnym przypadkiem, kiedy kupię książkę ze świadomością, że cudów w niej nie znajdę. Stety - niestety dotyka interesującego mnie tematu, co przy takiej a nie innej ilości pozycji na ten temat na rynku samo przez się sytuuje ją wysoko na liście życzeń.
Wydaje mi się, że wśród "poważniejszych" lektur Bellona oddała już pole Infortowi (tam przeniósł się m.in. p. Lach).
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE ja osobiście chodziłbym kanałami gdyby zmiażdżono moją książkę tak, jak robi się to w przypadku wątpliwej jakości dzieł D.Gazdy. Po prostu, po ludzku byłoby mi wstyd.
Nie wiem, czy jest tak w przypadku książek ww. autora, jednak chciałbym tylko zauważyć, że wiara w potęgę Internetu jest wielka. Wcale bym się jednak nie zdziwił, gdyby autorzy różnych książek "miażdżeni" na forach internetowych w ogóle nie zdawali sobie sprawy z istnienia tej krytyki. Wystarczy, że nie korzystają z internetu, lub akurat nie korzystają z tych właśnie zakątków sieci, z których korzystają ich krytycy.
Fora historyczne to jeszcze nie google, youtube czy wikipedia, na które trafia powiedzmy duża część wszystkich użytkowników sieci. Łatwo nabrać złudnego przeświadczenia, że "nasze" fora to już właściwie wszystko, a to, czego nie ma w sieci, nie istnieje w ogóle...
Poza tym w sieci nader łatwo się krytykuje jakiś drobny aspekt czy kontrowersyjne twierdzenie innego autora; znacznie trudniej naskrobać 2-3 strony porządnej recenzji. Do czego zresztą bardzo gorąco zachęcam.
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja ująłbym to inaczej - chodziłbym kanałami, gdybym napisał książkę która jest kompilacją kilku ospreyów, kilku polskich opracowań ogólnych i obszeeernymi cytatami ze źródeł. Bez większego własnego wkładu, bez pomysłu, bez jakiegokolwiek przekazu. Takie sa ksiązki pana D.G. Krytyka internautów nie ma tu nic do rzeczy. Gdybym miał cień samokrytycyzmu wziąłbym takie dzieło (pokroju Pól Katalaunijskich) do ręki i przyznał sam przed sobą: "niee to jest do d.... nie wydam tego pod swoim nazwiskiem" i takiej własnie odrobinki samokrytycyzmu życzyłbym niektórym autorom serii HB Wieniec ujął to moim zdaniem znakomicie: "niektórym autorom brakuje zwyczajnie ambicji"
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Krzysztof M. @ 25/09/2008, 16:43) to jest sztuka - napisać recenzję(czytaj: zjechać) książki na podstawie jej spisu treści Mieliśmy już na tym subforum recenzje na podstawie innych recenzji... Raczej krótkie komentarze oraz własne przypuszczenia i obawy.
QUOTE(Antonius @ 25/09/2008, 17:00) Nie podoba mi się to, że wielu z Was, którzy są często pasjonatami historii o długoletnim stażu lub też zawodowymi historykami/studentami kupuje wszystkie HBki i czyta je od deski do deski kręcąc nosem i krytykując. Drodzy koledzy skoro jesteście już tak oczytanie to nie uważacie, że czas najwyższy porzucić książki popularnonaukowe i zająć się poważną pracą? "Popularnonaukowe" nie rzadko przewyższa "naukowe". A zbieractwo nie jest rzeczą złą.
Pozdrawiam!
|
|
|
|
|
|
|
|
Zmieniając trochę wątek . Czy któryś z kolegów przeglądał lub zakupił ową książkę, która stała się przedmiotem powyższej dyskusji? Powracając do przerwanego wątku . Lubię książki popularnonaukowe, gdyż często poruszają one tematykę, której nie poruszają prace naukowe (np. tematyka wojen domowych w Japonii czy jej XX-wiecznego rosyjskiego odpowiednika), zresztą swoją przygodę z książką zaczynałem od książki popularnonaukowej, więc raczej się "nie przechrzczę" za szybko czytanie głównie prac naukowych. Co do prac naukowych to wiem, że tworzą je uznani fachowcy i specjaliści (np. Gerard Labuda czy Jerzy Strzelczyk), którzy specjalizują się w konkretnej dziedzinie dziejów, co jest ich największą zaletą. Mamy ponadto pewność co do ich jakości. Osobiście uważam, że książki zarówno naukowe jak i popularnonaukowe znakomicie się uzupełniają, gdyż czytelnik ma możliwość wyboru w zależności od potrzeb. Jeżeli chce się zapoznać "powierzchownie" z tematem (w tym wypadku z tematyką wojen punickich) to sięgnie do pracy popularnonaukowej i mu wystarczy. Jeżeli jednak zechce się szerzej zapoznać z daną tematyką sięgnie do pracy naukowej. Patrząc po czytelnikach widać, które książki mają przewagę . Szanowni koledzy poruszyli również bardzo ważną tematykę pisarstwa historycznego (a konkretniej z dziedziny historii wojskowości) i napisali przy tym wiele mądrych słów. Dzięki nim zrozumiałem pewne rzeczy i doszedłem do wniosku, że napisanie książki to nie jest rzecz łatwa (mogącą zapewne doprowadzić do "szewskiej pasji" czy zniechęcenia) i wymagającą dobrego przygotowania oraz odpowiednie wiedzy. Jestem wam wdzięczny za to. Postaram się korzystając z powyższych rad przy pisaniu własnej książki, która mam nadzieję, że się spodoba każdemu potencjalnie nią zainteresowanemu. Kończę tą trochę przydługą trochę of-topikową wypowiedź, żeby dać miejsca do kontynuowania dyskusji.
Pozdrawiam! DW
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Antonius @ 25/09/2008, 17:35) Krzysztof M. Sądzę, że to polityka firmy. Napiszą "Kartagina 149-146" kupią to sporo osób, większość po przeczytaniu będzie zadowolona (bo i to osoby, które przypisów nie czytają w książkach historycznych) a kilku niezadowolonych na historyków.org to ledwie margines, zresztą "oni i tak kupią te książki bo zbierają całą serię, nawet jeśli nie czytają." Firma zaś musi wydawać, a zapłacenie takiemu Kęciekowi, Dąbrowie (notabene on już w ogóle mało pisze po polsku) czy innemu Kuleszy dlatego że to zawodowcy mija się z celem, bo ich zawodowstwo doceni może 5% czytelników, reszta pewnie nawet nie będzie wiedzieć kto to, a o II wojnie punickiej z chęcią przeczyta bo to ich pierwsza książka na ten temat. Brutalne? Nie! Prawdziwe! Liczy się by autor miał lekkie pióro, a jeśli je już ma i wie co nieco to najważniejsze. Prowizja dla młodego pisarza jest znacznie niższa, vide można zarobić, bo takiemu delikwentowi bardziej zależy na tym by jego debiut ukazał się w księgarniach niż by na nim zarobił. Jakże smutne, ale zarazem jakże prawdziwe słowa Nie ma znaczenia jakość, w zasadzie ładna okładka, ciekawy temat wystarczą, aby książka zaczęła się sprzedawać Na historycy.org zagląda może 20-30 osób, oni po przeczytaniu recenzji zastanowią się nad kupnem. Inni kupią i będzie kasa, a przecież o to chodzi. Wydawnictwo istnieje, aby zarobić, obojętnie w jaki sposób. Po co się wysilać Po co jeździć po archiwach i zbierać matariały i tak jeśli temat nie będzie wystarczająco ciekawy, nie ma szans na jego wydanie. Łatwiej jest zrobić kompilację kilku opracowań poruszających jakieś interesujące zagadnienie, a szansa na wydanie i sprzedaż jego jest bardziej prawdopodobna. A że kilku fanatyków z historycy.org będzie się wściekać, to już ich problem
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Jeżeli chce się zapoznać "powierzchownie" z tematem (w tym wypadku z tematyką wojen punickich) to sięgnie do pracy popularnonaukowej i mu wystarczy. Jeżeli jednak zechce się szerzej zapoznać z daną tematyką sięgnie do pracy naukowej.
I to jest właśnie problem. Ja nie widzę żadnego powodu, by książka "popularnonaukowa" nie omawiała jakiegoś zagadnienia w sposób szeroki, wręcz wyczerpujący.
Z moich doświadczeń wynika, że bardzo często autorzy pod płaszczykiem "naukowości" skrywają swój zwyczajny brak talentu pisarskiego.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(rhetor @ 26/09/2008, 6:02) I to jest właśnie problem. Ja nie widzę żadnego powodu, by książka "popularnonaukowa" nie omawiała jakiegoś zagadnienia w sposób szeroki, wręcz wyczerpujący. Z moich doświadczeń wynika, że bardzo często autorzy pod płaszczykiem "naukowości" skrywają swój zwyczajny brak talentu pisarskiego.
1. Talentu pisarskiego zmierzyć nie można - (ewentualnie liczbą sprzedanych egzemplarzy) - to jest kwestia subiektywna. Zmierzyć natomiast można wkład autora w pracę nad książką - mówią nam o tym przypisy i spis literatury - to jest jedyny tak naprawdę "zmierzalny" element, gdy mówimy o książce historycznej. 2. Wracając do ambicji. Nie rozumiem autora, który staje przed jakimś, często nie tkniętym w naszym kraju tematem, i podejmuje próbę zaprezentowania go czytelnikowi, że nie próbuje rozłożyć badany przez siebie obszar na czynniki pierwsze, nie próbuje dotrzeć do jak największej liczby źródeł, opinii, danych etc. Przecież to jest część tej zabawy - to jest część tej pasji! Wiadmomo, że nie można też popaść w paranoję i gonić za każdym artykułem, czy każdą wzmianką na dany temat... 3. Nie mam absolutnie nic przeciwko szerokiemu tłu opisywanych wydarzeń. Dziwi mnie tylko gdy autor zamienia obie sprawy miejscami i więcej miejsca poświęca na owo tło (które jest zazwyczaj mniej lub bardziej znane) niż na meritum sprawy. Wtedy książka jest po prostu nie na temat!
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|