|
|
Bitwa pod Wschową 1706... - O. Sjöström
|
|
|
|
Powoli mi idzie ponieważ niestety czasu brak, ale prawie już kończę bitwę. Świetnie, że wydawnictwo dało tyle map pozwalających na bieżąco śledzić przebieg wydarzeń. Faktem jest też, to co autor wspomniał w słowie wstępnym, czyli zbyt powierzchowne zajmowanie się tą bitwą przez wielu historyków. Wizja przedstawiona przez Z. Anusika w "Karolu XII" jest w wielu miejscach błędna.
|
|
|
|
|
|
|
|
Badacz, który zajmuje się dogłębnie jakimś wycinkiem ma zawsze przewagę nad historykiem, który spogląda na wydarzenia z szerszej perspektywy. Taka jest różnica między syntezą i analizą...
|
|
|
|
|
|
|
|
Oczywiście, a p. Anusik (którego pracę bardzo cenię) też tych rzeczy sam nie wymyślił. I nie chodzi mi tu o zarzut w stosunku do autora "Karola XII". Zaznaczam, ponieważ różnice są jednak spore. Błędnie przedstawione zostały manewry przed bitwą. Sasi ruszają na rozproszonych przeciwników ale zbyt wiele czasu marnują pod Sławą i Szwedom udaje się skoncentrować. Zupełnie znikł zamysł pułapki szwedzkiej. Obie strony przybywają pod Wschowę dzień wcześniej, Sasi mają nawet czas wykopać rowy przed swoimi pozycjami - widzę taka sama legenda jak wilcze doły pod Grunwaldem.
|
|
|
|
|
|
|
|
Przeczytana i mogę spokojnie pracę polecić. Bardzo dobra, napisana przyjemnym, łatwym w czytaniu stylem. Mamy coś zbliżonego do Englunda, dużo szczegółów ówczesnego życia okraszonych relacjami zarówno zwykłych żołnierzy jak i dowodzących. Praca wyczerpująco omawia sytuację polityczną w latach poprzedzających, szczegółowo przedstawia manewry przed oraz podczas tytułowego starcia. Liczne mapki pozwalają na bieżąco śledzić bieg wydarzeń. Duży plus za dodanie skanów oryginalnych rycin. Jako dodatek i ciekawostkę mamy krótką historię miasta Wschowy oraz wzmianki o obchodach 300-nej rocznicy bitwy.
|
|
|
|
|
|
|
emka48
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 1 |
|
Nr użytkownika: 80.914 |
|
|
|
Maria Karasek |
|
Zawód: bez |
|
|
|
|
Autor pisze o poprzedniej bitwie pod Wschowa w dniu 30-10-1704 pod wsią Tillendorf i nazywa tą wieś Boleslawice a moim zdaniem to sa dzisiejsze Tylewice. W poblżu Wschowy nie ma i niie było wsi Bolesławice.
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam! Również przeczytałem i jestem bardzo zadowolony, choć na książkę przyszło mi czekać półtora roku. Wstęp napisany prawdziwym językiem literackim tylko zachęcił mnie do przeczytania całości. Historia szwedzkiego żołnierza i saskiego oficera jest naprawdę wzruszająca. Bardzo mnie ucieszył wyjątkowo pobieżny ogląd na dotychczasową (1702-1706) kampanię Karola XII w Polsce. W przeciwieństwie do "Kampanii w Rosji" Petera From'a, nie odnosi się w tej książce wrażenia, aby autor faworyzował którąkolwiek ze stron. Opisuje dokładnie zarówno przygotowania saskie, jak i szwedzkie. Czytając kolejne rozdziały miałem wrażenie, że pracę przygotował i Niemiec, i Szwed . Lektura wykazała, jak beznadziejna była armia elektorska i jakim wielkim wodzem okazał się Rehnskiold. Postawa karolinów czyni z szwedzkich żołnierzy wielkich i nieustraszonych wojowników. Przerażające były natomiast skutki walk, bezradność felczerów, agonia młodych mężczyzn i wysoka śmiertelność... Mapki uwzględniające rozstawienie poszczególnych batalionów są naprawdę niczego sobie. Cieszy fakt krótkiego opisu walk Wołochów, którzy również przyczynili się do tej victorii. Jak zwykle w takich książkach nie mogło zabraknąć frontowych legend. Czy Koledzy mają jakieś teorie odnośnie kuli ognia oraz niepłochliwych zwierząt?
QUOTE Badacz, który zajmuje się dogłębnie jakimś wycinkiem ma zawsze przewagę nad historykiem, który spogląda na wydarzenia z szerszej perspektywy. Taka jest różnica między syntezą i analizą... Nawet ci, którzy badali tą bitwę wykazali się błędną interpretacją faktów, o czym nie omieszkał napisać autor w ostatnim rozdziale, w którym dementował tezę, iż Wschowa to "drugie Kanny"
QUOTE bitwa pod Poniecem, chyba jedyna oprócz Połtawy (i Bender smile.gif ) przegrana Karola XII. Pod Połtawą dowodził Rehnskiold . Karol za to przegrał batalię na wyspie Stressow w 1715 roku. Co ciekawe król szwedzki uznał bitwę pod Poniecem za nic nie znaczącą potyczkę. Na pewno nie uznał jej za porażkę, kiedy po starciu Sasi wycofali się do Saksonii.
Odnośnie bitwy pod Poniecem polecam ten artykuł: http://www.muzeum.gostyn.pl/i/dg/247.pdf Gdzieś czytałem, że w pobliżu pola bitwy znajdował się polski odwód- 4 bataliony piechoty, które nie wzięły udziału w starciu. Pozdrawiam
Ten post był edytowany przez Hetman Różyński: 27/01/2013, 22:37
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(wysoki @ 20/12/2012, 10:50) QUOTE W pracy także pada kilka zdań w stylu "Polska pocz. XVIII wieku to był bardzo dziwny kraj" W porównaniu do Szwecji faktycznie . I nie dziwię się autorowi. Tam szlachta pracowała na sukcesy króla, w RON było inaczej. A wracając do samej pracy. Docieram powoli do tytułowej bitwy, zaciekawiła mnie po "drodze" bitwa pod Poniecem, chyba jedyna oprócz Połtawy (i Bender ) przegrana Karola XII. Czy zna ktoś może jakąś mapkę tego zdarzenia? Morska koło Rugii pozdrawiam
|
|
|
|
|
|
|
|
Zdecydowanie polecam jako znacznie lepszą od także szwedzkiej Połtawy Fromma. Styl autora ciekawy i wciągający, płynnie przechodzi do następnych zagadnień. Ciekawostką jest fakt, że kwestie uzbrojenia i sposobu walki autor wplata w opis samego starcia, a zazwyczaj robi się to w odrębny rodzdziale.
Sama bitwa to absolutny ewenement i powinna być w każdym podręczniku wojskowości. Mianowicie 10 tys. szwedów bez artylerii, 1/3 piechoty uzbrojona w piki, a reszta w szpady /nie mieli w ogóle bagnetów?/ atakuje w równej linii centrum dwukrotnie liczniejszej armii przeciwnika, uzbrojonej w armaty i piechotą nastawioną na walkę ogniową w pełni wyposażoną w bagnety i to jeszcze za przeszkodą w postaci kozłów hiszpańskich. Przełamuje centrum przeciwnika bez żadnych skomplikowanych manewrów. Przecież gdyby tam bronili się francuzi czy austriacy to wystzelaliby ich bez litości.
Szokujące błędy koalicji w ustawieniu - piechotę stawia się za rzeką tym bardziej planując bitwę obronną z przeciwnikiem lepszym moralnie nie zaś odwrotnie choć strumyk ten jakoś nie wpłynął na odwrót czy też raczej ucieczkę przegranych. Wsie będące skrzydłami linii - tylko jedną obsadzoną i to słabą piechotą drugą zaś garstką dragonów i to tam właśnie nastąpiło pierwsze przełamanie. Kawaleria na skrzydłach w terenie, który nie za bardzo nadawał się do walki dla niej. Najbardziej szokujące - brak jakiegokolwiek odwodu. Szwedzi będąc tak słabsi liczebnie raczej nie mieli z czego wydzielać, ale koalicja?
Przydałaby się książka opisująca na przykładach jak nie należy toczyć bitew i Wschowa byłaby tam sztandarowym przykładem.
Świetna mapka z ODB rozpisane na batalion piechoty i pułk jazdy tylko zbyt mała i brak kolorów.
Reasumując trzeba mieć tą pozycję.
PS. wniosek formalny do wydawcy: proszę z każdej kolejnej pozycji serii drukować jedną z kolorowymi mapami dla mnie zobowiązjuż się ją zakupić /jak trzeba dam to na piśmie/ inaczej czasami po prostu szkoda dobrego tematu, który mógłby być wtedy jeszcze lepszy.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Świetna mapka z ODB rozpisane na batalion piechoty i pułk jazdy tylko zbyt mała i brak kolorów. Skorzystaj z pierwowzoru, który autor wrzucił na swoją stronę . Mapa jest kolorowa i można ją dowolnie powiększać (a przy tym jest trochę dokładniejsza).
|
|
|
|
|
|
|
|
To teraz nie zostaje już nic innego jak tylko napisać te 500-600 stron Guadalcanal i porównać obie prace.
Na marginesie nie ma nic gorszego jak działanie typu "napisałem pracę o tej bitwie 500 stron, ale Bellona nakazała mi połowę wyciąć" bo takie są prawa ich serii. Wtedy idę po prostu do innego wydawnictwa tym bardziej, że czasy monopolistów się już skończyły.
Efekt: primo otrzymujemy ksiażkę okaleczoną jak w tym przykładzie bo nagle pojawia się jakaś japońska artyleria i nie bardzo wiadomo skąd tam się wzięła,
Secundo: pojawia się zjawisko blokowania tematu no bo przecież już takiego coś napisano, a polski rynek jednak nie jest tak chłonny jak np. niemiecki,
tertio: u nas niestety nie ma jeszcze wydawnictwa, które zaryzykowałoby wydawanie książek tego typu z najwyższej półki gdyż zawsze są jakieś cięcia vide dyskusje twarda/miękka okładka czy co najgorsze mapy przykład Wschowa kiedy zobaczyłem plan tej bitwy na stronie autora w kolorze i to co wyszło u nas to po prostu ktoś zrobił polskiemu cztelnikowi normalne świństwo;
na marginesie: dlaczego w okresie II RP można było zrobić takie mapy jak np. w bitwie zimowej na Mazurach, a teraz w epoce superszybkich komputerów już nie? podobnie przedstawianie ODB w formie schematów, a nie opisów jak to w skrajny już sposób robił Dzieszyński dla porównania Tannenberg wydawnictwa Militaria.
Posty nr 25-29 zostały przeniesione z tematu "Guadalcanal 1942-1943 - Michał A. Piegzik"
Ten post był edytowany przez wysoki: 3/03/2013, 0:01
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE co najgorsze mapy przykład Wschowa kiedy zobaczyłem plan tej bitwy na stronie autora w kolorze i to co wyszło u nas to po prostu ktoś zrobił polskiemu cztelnikowi normalne świństwo;
Aleś pojechał w tym miejscu - a czym niby różnią się te mapy - bo na jednej jest zielony a na drugiej odcień szarości, albo dwa "domki" więcej lub "pół drogi" mniej pokazano? Ważcie trochę słowa ludzie... Wydajcie coś, napiszcie albo wykreślcie chociaż mapkę - wtedy rzucajcie gromy i się wymądrzajcie
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE miękka okładka czy co najgorsze mapy przykład Wschowa kiedy zobaczyłem plan tej bitwy na stronie autora w kolorze i to co wyszło u nas to po prostu ktoś zrobił polskiemu cztelnikowi normalne świństwo;
Widziałeś oryginał książki? Czym się różnią mapki z wydania szwedzkiego z wydaniem polskim? [deczko się różnią, dla Twojej informacji] A wydrukuj sobię mapkę z Internetu, co za problem dla "prawnika", jeśli nawet emeryta na to stać...
W kwestii materiału kartograficznego to akurat Infort jest w czołówce w kraju - co do tego nie mam wątpliwości, nie zmienia to faktu, że mapki muszą mieć odpowiedni format i spełniać pewne wymogi graficzne serii.
Porównywanie z materiałami kartograficznymi z II RP jest zupełnie bez sensu. Wówczas książki historyczno-wojskowe pisane były głównie przez oficerów i kierowane do innych oficerów - stanowiły często materiał wykładowy na uczelniach wojskowych. W druk - w tym druk map - zaangażowane było wojsko i drukarnie wojskowe, specjalizujące się w tego typu poligrafii (choć nie zawsze). Zresztą nie wszystkie mapki były takie cudowne - w nie jednej publikacji z lat 20-tych i 30-tych mapki ograniczały się do kilku kresek i punktów na białym tle.
Nie muszę chyba dodawać że dziś książki historyczno-wojskowe kierowane są zupełnie do kogoś innego, w inny sposób są drukowane i innymi technikami tworzone.
Proszę przenieść ostatnie posty (tj. te dotyczące Wschowy, mapek i infortu)- bo kradniemy koledze "show"
Ten post był edytowany przez wysoki: 3/03/2013, 22:20
|
|
|
|
|
|
|
|
Przesadziłem z tym świństwem dlatego też przepraszam wydawcę. Podtrzymuję jednak zdanie, że dla tych kilku złotych, nawet kilkunastu naprawdę szkodę aby taka świetna praca traciła na wartości jeśli sam autor zadał sobie trud, aby taką mapę sporządzić.
Tłumaczenia, że przed wojną byli w to zaangażowani wojskowi są wątpliwe. To kwestia chęci i środków przede wszystkim, a nawet jak już autor podszedł do tematu poważnie to kończy się jak z Wschową. Szkoda.
|
|
|
|
|
|
|
|
Przecież Infort wkłada ogromny wysiłek w zapewnienie czytelnikowi map w dużej ilości i na dobrym poziomie. Sam zauważasz, że problem nie rozbija się tu o złe chęci wydawcy tylko po prostu o pieniądze. Świetnie, że autor zamieścił na swojej stronie wspaniałą mapę (piękny ukłon w kierunku czytelników) ale wydanie takiej mapy w kolorze kosztuje. A podniesienie ceny może skutkować spadkiem sprzedaży. Przecież sytuacja w tym przypadku i tak jest wręcz komfortowa - w książce mapek jest tyle ile trzeba aby spokojnie śledzić omawiane wydarzenia, za darmo mamy jedna mapę w wersji "de lux", a jeśli koniecznie chcesz ją posiadać, to tak jak słusznie zwrócił uwagę Hrabia, możesz ją sobie wydrukować (i powiedzmy, że książka kosztowała Cię te kilka kilkanaście złotych drożej ).
Przed wojną zdarzały się naprawdę wspaniałe mapy, oleaty itp. Nie wiemy tylko jakie były ich koszty i czy odbijały się potem na cenie zawierającej je książki (czy prace te nie były np. dofinansowane). Ja jako miłośnik fortyfikacji i na ten okres mogę narzekać. W XVIII wieku to dopiero były mapy, te sprzed wojny to się do nich nie umywają, od razu widać, że im się nie chciało tyle siedzieć nad szkicami .
|
|
|
|
|
|
|
listopad1831
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 78 |
|
Nr użytkownika: 81.274 |
|
|
|
|
|
|
QUOTE Świetnie, że autor zamieścił na swojej stronie wspaniałą mapę (piękny ukłon w kierunku czytelników) ale wydanie takiej mapy w kolorze kosztuje. Wybacz ale robienie problemu z wydrukowania 1 kolorowej strony jest niepoważne, może to podrożyć cenę książki max. o 1 zł, co jest do przyjęcia
Ten post był edytowany przez listopad1831: 3/03/2013, 22:46
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|