Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
5 Strony < 1 2 3 4 5 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Skuteczność gładkolufowej broni palnej
     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 731
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 8/08/2014, 8:54 Quote Post

QUOTE(Gajusz Juliusz Cezar @ 7/08/2014, 15:08)
... W realnej służbie niemożliwe jest, poza pierwszym ogniem, utrzymywanie regularnej salwy, a nawet ognia plutonowego, współczesna taktyka zatem, odsuwając starą, rezerwuje salwę plutonu lub dywizji na szczególne okoliczności, zamiast utrzymać ją jako zasadę ogólną, w armiach praktykowany jest obecnie ogień rozważny i oddawany jak każdy załaduje.

Cytat ciekawy, tyle że nieprawdziwy. Oczywiste jest, że i w XVIII w. regularny ogień plutonowy nie był możliwy do utrzymania i "rozsypywał się". Dlatego co jakiś czas przerywano ogień, porządkowano szyki i zaczynano od nowa, i dlatego m.in. zużycie amunicji jest znacznie mniejsze niż teoretyczne 3 strzały na minutę. Pruski żołnierz za Starego Fryca miał na ostrzelanie 240 sztuk ostrej amunicji rocznie (nikt w Europie tyle nie strzelał, to cztery razy więcej niż dzisiaj ma polski policjant), nie licząc ćwiczeń na sucho, których było kilka godzin dziennie. Zdarzały się takie sytuacje, co podkreślają pamiętnikarze, że wojsko w bitwie strzelało "jak na ćwiczeniach".

Zasada ogólna w postaci regularnego ognia utrzymała się w armiach auropejskich praktycznie do wojny austriacko - pruskiej 1866 r. W armii amerykańskiej po okresie likwidacji armii na początku XIX w. wróciła w postaci skrajnej - formalnej taktyki linearnej, z której nie zrezygnowano do końca wojny. Oczywiście bardzo szybko pojawiły się odstępstwa, spowodowane warunkami terenowymi czy słąbszym wyszkoleniem formalnym w armii Konfederacji, ale jako zasada taktyka liniowa i regularny ogień zostały utrzymane do 1865 r.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #31

     
Santa
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 592
Nr użytkownika: 3.305

 
 
post 15/08/2014, 16:37 Quote Post

CODE
Wprowadzenie stempla cylindrycznego. Tradycyjny stempel jest cienkim prętem, z jednej strony zakończonym bijakiem. Nowy stepmel był grubym prętem o jednakowej grubości na całej długości, co pozwalało nie obracać go przed włożeniem do lufy.

Jak również pod lufę. Ciekawe urządzenie, tylko jakoś dziwnym trafem później z niego zrezygnowano, pewnie z powodu słabszego przybycia i szybszego zapychania się lufy.

CODE
Wprowadzenie stożkowego otworu zapałowego. Pozwalało to na zrezygnowanie z podsypywania panewki - proch na panewkę dostawł się z wnętrza lufy.

Wątpię w praktyczne stosowanie tegoż na dłuższą metę, gdyż otwór zapałowy zapychałby się jeszcze szybciej niż normalnie, a oczyszczenie go zajmowałoby więcej czasu. W dodatku musiałby być naprawdę sporych rozmiarów, a proch (co nie zawsze się zdarzało) idealny, żeby mógł się przesypać.
CODE
Pozwalało to także strzelać w czasie deszczu, np. w bitwie kaczawskiej pruska piechota wyposażona w pruskie karabiny mogła prowadzić walkę ogniową, Francuzi nie.

To już zupełna fantazja, bo po pierwsze po otwarciu panewki po strzale deszcze jednak mógł napadać. Po drugie przy takiej wilgotności powietrza i ulewie, tego rodzaju środki nie pomagały, o czym świadczą relacje z bitwy, m. in. Marbota, na temat ataków na pruskie czworoboki, które nie strzelały. Chociaż Marbot to znany ściemniać w tym wypadku na jego korzyść przemawia kilka faktów: opisuje szarże swojego pułku, w których brał udział, a nie jakieś odległe sytuacje, w przypadku których można było mieć wątpliwości, co do jego obecności. Kolejnym dowodem jest list Gneisenaua do Clausewitza, a który powołuje się Olczak w swoim opisie bitwy. Wg tego ostatniego Prusacy odpierali jazdę głównie masą i kolbami oraz bagnetami swojej broni, z powodu niemożności strzelania. I wreszcie na końcu, skoro padało tak, że widoczność nie przekraczała w niektórych momentach 100 metrów, to chyba warunki naprawdę nie sprzyjały prowadzeniu ognia.

CODE
1797. Rezygnacja z trzeciego szeregu i wprowadzenie linii dwuszeregowej. W związku z tym pierwszy szereg nie musiał klękać. Żołnierzom zakazano także precyzyjnego celowania, wystarczało z grubsza wycelować w stronę nieprzyjaciela.

To akurat teoria, w praktyce istniał trzeci szereg, lecz czasem używano go jako tyralierów.

CODE
W armii pruskiej do 1807 r. piechota w pościgu udziału nie brała.

Tu chyba znów mylisz teorię z praktyką. Choćby pod Pruską Iławą piechota Fryderyka Wilhelma III brała udział w pościgu.
Odpiszę tu jeszcze na wątek poruszany uprzednio w temacie husarii, a więc odrzutu broni, celności.
Tak więc po pierwsze ile strzałów ostrą amunicją oddawałeś w jednym strzelaniu i w przeciągu jakiego okresu? My strzelaliśmy jakąś godzinę, może trochę dłużej.
A fakt, że sobie nie wymyślam potwierdza następująca relacja. Co prawda strzałów dużo więcej, ale i bitwa trwała dłużej. Oto zdanie żołnierza z 71 plp angielskiej, z bitwy pod Fuentes di Onoro: Moje ramię było czarne jak węgiel, od odrzutu mojego karabinu; tego dnia wystrzeliłem 107 ładunków Dość astronomiczna liczba patronów, była spowodowana obroną miejscowości, a więc sprzyjającymi warunkami, w których można było wykorzystać więcej amunicji.
Przy okazji karabin gwintowany z tamtej epoki miał jeszcze większego kopniaka, co potwierdza praca Gatesa.
CODE
Zjawisko takie istnieje, ale dotyczy wyłącznie strzelectwa precyzyjnego.
Możesz przedstawić jakieś opracowania, lub źródła na potwierdzenie tej tezy?

Poniższe cytaty to odp. Cezara
CODE
W mojej epoce co do zasady pościgu dokonywała jazda i lekka piechota

Z całym szacunkiem, ale rozmawiamy tutaj o innej epoce, niż Twoja. Więc jeśli nie ma wspólnych mianowników, (których w danym przykładzie brak), nie ma sensu ich porównywać. Zwłaszcza, że różnice pomiędzy nimi są dość drastyczne.

Co do ucieczki to zgoda, poza jednym faktem: rozproszenie uciekających i utrudniona celność z tego powodu. W realiach szyku XVIII i XIX wieku, rozproszenie na boki, mogło być utrudnione, szczególnie w przypadku wojsk pierwszej linii, które miały największe szanse na uleganie panice, ze względu na dłuższy czas "testowania" ich ogniem przez nieprzyjaciela. Tak więc tutaj znów warunkowo. A z założenia większość ludzi ucieka raczej jak najdalej od źródła zagrożenia, a nie w bok.
CODE
psychologicznego punktu widzenia jednostka, która idzie na bagnety lub inna broń białą aby osiągnąć sukces musi być dużo bardziej zdeterminowana (bo musi przełamać barierę swojej bezbronności na pewnym dystansie, a dojście do linii przeciwnika nie jest przecież gwarancją sukcesu) niż jednostka walcząca na dystans, która musi utrzymać jedynie pozycję, a która jednocześnie może się odgryzać ogniem.

Pewnie dlatego do zwarcia w otwartym polu nie dochodziło tak często, jak miały miejsce ataki, a wiele z nich kończyło się wymianą ognia, a nie walka wręcz. Poza tym, jak wspominałem tutaj dużo zależy od strzelających, bo jeśli ogień obrońców jest niecelny, to rośnie pewność siebie atakujących. A przecież takie przykłady mamy jeszcze w epoce powszechnej broni gwintowanej, chociaż już mniej liczne, niż wcześniej. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zatrzymać się na chwilę i oddać salwę, a potem kontynuować atak.
CODE
Nie dysponuję żadnym opracowaniem odnośnie tej bitwy, ale wg opisu na anglojęzycznej wikipedii pierwsza linia oddała dwa strzały (drugi po salwie Brytyjczyków z 50 kroków).

Ja przedstawiłem swoją wersję za Ospreyem. Tymczasem w innym opracowaniu panów Lawrence E. Babitsa, Joshua B. Howarda o rzeczonym starciu sytuacja wygląda nieco inaczej. Wersji jest wiele, ale autorzy przychylają się faktycznie do tej, iż milicja oddała dwie salwy, nie licząc ognia strzelców z bronią gwintowaną i inszych tyralierów. Ta ostatnia salwa miała być znacznie bardziej skuteczna, ze względu na dystans i stosowaną częściowo amunicję "buck and ball", a więc loftkami. Część źródeł twierdzi, że milicja uciekła po oddaniu tej salwy inne, że po salwie sił brytyjskich.
CODE
Po pierwsze to kwestia indywidualnych predyspozycji.
Więc ich nie bierzmy pod uwagę.
Co do drugiej sytuacji, to życzę powodzenia w wyrzucaniu wyposażenia w trakcie ucieczki. Poza karabinem ciężko się pozbyć innych części ekwipunku, bo operowanie tym, nawet w marszu nie jest łatwe, a co dopiero w biegu. Po trzecie o Twoich czasach już wspominałem, więc darujmy sobie ten temat.
O reszcie może później...

Ten post był edytowany przez Santa: 16/08/2014, 15:22
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #32

     
Barg
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.879
Nr użytkownika: 56.976

 
 
post 15/08/2014, 20:34 Quote Post

OT
Czy można prosić aby cytować z nickiem użytkownika? Łatwiej się śledzi dyskusję.
 
User is offline  PMMini Profile Post #33

     
Santa
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 592
Nr użytkownika: 3.305

 
 
post 15/08/2014, 20:57 Quote Post

Chętnie, jakbym wiedział jak to się robi wink.gif. Mam nadzieję, że cytowani załapią.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #34

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 731
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 18/08/2014, 17:35 Quote Post

QUOTE(Santa @ 15/08/2014, 17:37)
Jak również pod lufę. Ciekawe urządzenie, tylko jakoś dziwnym trafem później z niego zrezygnowano, pewnie z powodu słabszego przybycia i szybszego zapychania się lufy.

Zrezygnowano nie "dziwnym trafem", a całkiem świadomie, bo armia pruska po 1807 r. odeszła od doktryny szybkiego ognia na rzecz ognia celnego, w związku z czym wrócono do stempla z bijakiem - po prostu lżejszego. Akurat cięższy stempel cylindryczny przybija lepiej choćby z powodu swojej dużej masy, a lufa niczym się nie zapycha.

QUOTE(Santa @ 15/08/2014, 17:37)
Wątpię w praktyczne stosowanie tegoż na dłuższą metę, gdyż otwór zapałowy zapychałby się jeszcze szybciej niż normalnie, a oczyszczenie go zajmowałoby więcej czasu. W dodatku musiałby być naprawdę sporych rozmiarów, a proch (co nie zawsze się zdarzało) idealny, żeby mógł się przesypać.

Praktyczne zastosowanie tego rozwiązania w broni pruskiej trwało od 1787 r. do 1839 r. czyli do wprowadzenia karabinów z zamkiem kapiszonowym. Nie jest prawdą, że otwór stożkowy zapycha się szybciej (bo zapycha się w takim samym tempie jak otwór cylindryczny), ale jest prawdą, że po pewnej ilości strzałów był zarośnięty nagarem na tyle, że proch przestawał wysypywać się samorzutnie. Jednak każdy żołnierz powinien mieć przetykacz (kawałek drutu), a oczyszczenie otworu z nagaru to raptem kilkanaście sekund. Otwór rzeczywiście miał większą średnicę, na dodatek szyciej się wypalał, skutkiem czego podmuch boczny był znacznie większy niż przy otworze cylindrycznym. Poradzono sobie z tym w ten sposób, że na panewkę nałożono Feuerschirm - blaszkę, kierującą podmuch do góry.

QUOTE(Santa @ 15/08/2014, 17:37)
To już zupełna fantazja, bo po pierwsze po otwarciu panewki po strzale deszcze jednak mógł napadać. Po drugie przy takiej wilgotności powietrza i ulewie, tego rodzaju środki nie pomagały, o czym świadczą relacje z bitwy, m. in. Marbota, na temat ataków na pruskie czworoboki, które nie strzelały. Chociaż Marbot to znany ściemniać w tym wypadku na jego korzyść przemawia kilka faktów: opisuje szarże swojego pułku, w których brał udział, a nie jakieś odległe sytuacje, w przypadku których można było mieć wątpliwości, co do jego obecności. Kolejnym dowodem jest list Gneisenaua do Clausewitza, a który powołuje się Olczak w swoim opisie bitwy. Wg tego ostatniego Prusacy odpierali jazdę głównie masą i kolbami oraz bagnetami swojej broni, z powodu niemożności strzelania. I wreszcie na końcu, skoro padało tak, że widoczność nie przekraczała w niektórych momentach 100 metrów, to chyba warunki naprawdę nie sprzyjały prowadzeniu ognia.

Akurat w połówie 1813 r. jakieś 80% broni palnej, posiadanej przez armię pruską to karabiny francuskie, rosyjskie, angielskie, szwedzkie i austriackie, które nie miały stożkowego zapału. Pruskie fabryki dopiero rozpocznyłay produkcję modelu M1809 (wcześniej na rozkaz cesarza zabroniono produkcji broni w Prusach), a większośc pruskich karabinów to składaki starych modeli, głównie M1787, ale także M1740. Ja strzelałem kiedyś z Brown Bessa w ulewnym deszczu prawie godzinę, dopiero bezpośrednie trafienie w proch na panewce unieszkodliwiło broń. Po kilku strzałąch lufa jest tak gorąca, że deszcz nie bardzo szkodzi.

https://picasaweb.google.com/feldfebel.krzy...911572463238914
To impreza w Starej Libavie w październiku 2008 r. Deszczu na zdjęciach co prawda nie widać, więc musisz mi uwierzyć na słowo - zdjęcie przedstawia końcową fazę bitwy, czyli atak na obóz, po jakiejś godzinie deszczu. Dymy po wystrzałach widać bardzo wyraźnie.

PS.: deszcz widać na tym zdjęciu: https://picasaweb.google.com/feldfebel.krzy...911484590177714

QUOTE(Santa @ 15/08/2014, 17:37)
To akurat teoria, w praktyce istniał trzeci szereg, lecz czasem używano go jako tyralierów.

Tu akurat się mylisz i popełniasz błąd typowy, bo mylisz armię sprzed 1807 r. z armią po 1807 r. W tej późniejszej wrócono do szyku trzyszeregowago jeko podstawowego, lecz żołnierze trzeciego szeregu byli szkoleni do walki w rozproszeniu. W armii 1797 - 1807 tego nie było i na przykład pod Jeną i Auerstaedt Prusacy ponosli ogromne straty od ognia francuskich tyralierów, z którymi nie potrafili sobie poradzić, bo nie mieli żołnierzy do walki w szyku luźnym.

QUOTE(Santa @ 15/08/2014, 17:37)
A fakt, że sobie nie wymyślam potwierdza następująca relacja. Co prawda strzałów dużo więcej, ale i bitwa trwała dłużej. Oto zdanie żołnierza z 71 plp angielskiej, z bitwy pod Fuentes di Onoro: Moje ramię było czarne jak węgiel, od odrzutu mojego karabinu; tego dnia wystrzeliłem 107 ładunków Dość astronomiczna liczba patronów, była spowodowana obroną miejscowości, a więc sprzyjającymi warunkami, w których można było wykorzystać więcej amunicji.

Jakiś zdechlak. Może to był murzyn?
Pruski regulamin piechoty z 1743 r. dla żołnierzy broniących twierdz i umocnień polowych przewidywał po 100 nabojów w ładownicy.

QUOTE(Santa @ 15/08/2014, 17:37)
Przy okazji karabin gwintowany z tamtej epoki miał jeszcze większego kopniaka, co potwierdza praca Gatesa.

Każdy karabin gwintowany ma większy odrzut, niż gładkolufowy o tej samej masie pocisku i ładunku, a to z tego powodu, że pocisk w gwincie stawia większy opór i ciśnienie gazów w lufie jest nieco wyższe.

QUOTE(Santa @ 15/08/2014, 17:37)
Możesz przedstawić jakieś opracowania, lub źródła na potwierdzenie tej tezy?

Każdy strzelec tarczowy, strzelający na punkty ci to powie. To prosta fizyka - odrzut boczny z otworu zapałowego działa na lufę, odchylając tor strzału w bok - w końcu na panewce jest prawie gram prochu, do tego dochodzi efekt wyrzutu gazów z wnętrza lufy przez otwór zapałowy. Im dłuższy tor, tym większy efekt.
Jak nie wierzysz, to wybierz się na dowolną strzelnicę i nadstaw ucho - gwarantuję, że nie będziesz potrzebował żadnych innych "źródeł". Każny z nas dostał wielokrotnie w ucho z panewki i nikomu nie przyjdzie do głowy szukać jakichś potwierdzeń.

Ten post był edytowany przez feldwebel Krzysztof: 18/08/2014, 17:37
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #35

     
Santa
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 592
Nr użytkownika: 3.305

 
 
post 23/08/2014, 16:53 Quote Post

QUOTE
Akurat cięższy stempel cylindryczny przybija lepiej choćby z powodu swojej dużej masy, a lufa niczym się nie zapycha.


Pod warunkiem, że ma średnicę stempla z bijakiem na całej długości. Tylko wtedy ważyłby o wiele więcej i nie wyobrażam sobie, jakby był wkładany pod lufę. Duża masa przy mniejszej średnicy jest raczej zawadą, niż zaletą. Zwłaszcza, że regulaminy na zalecają zbyt wielu uderzeń przy przybijaniu, ani specjalnie silnych.

QUOTE
Nie jest prawdą, że otwór stożkowy zapycha się szybciej (bo zapycha się w takim samym tempie jak otwór cylindryczny), ale jest prawdą, że po pewnej ilości strzałów był zarośnięty nagarem na tyle, że proch przestawał wysypywać się samorzutnie.

Znaczy zapycha się szybciej, bo przy innej broni nagar pojawia się raczej na panewce, dookoła otworu zapałowego i w lufie przy wylocie. Zgadza się, że czyszczenie przetyczką jest dość szybkie, ale jednak w tym celu lepiej wyjść z szeregu, żeby zrobić to na spokojnie, wyciągnąć przetyczkę itp, co razem zajmuje nieco więcej czasu, niż kilkanaście sekund, no i chwilowo osłabia ogień.

QUOTE
Akurat w połowie 1813 r. jakieś 80% broni palnej, posiadanej przez armię pruską to karabiny francuskie, rosyjskie, angielskie, szwedzkie i austriackie, które nie miały stożkowego zapału. Pruskie fabryki dopiero rozpoczynałaby produkcję modelu M1809 (wcześniej na rozkaz cesarza zabroniono produkcji broni w Prusach), a większość pruskich karabinów to składaki starych modeli, głównie M1787, ale także M1740. Ja strzelałem kiedyś z Brown Bessa w ulewnym deszczu prawie godzinę, dopiero bezpośrednie trafienie w proch na panewce unieszkodliwiło broń. Po kilku strzałach lufa jest tak gorąca, że deszcz nie bardzo szkodzi.

Każda broń skałkowa jest wrażliwa na warunki pogodowe, zwłaszcza wilgoć. Jeśli mam do wyboru wiarę w źródła, które gremialnie piszą o tym, że deszcz był niezwykle silny i Twoją relację o strzelaniu z Brown Bessa na rekonstrukcji, to wybieram źródła. Tym bardziej, że w tym wypadku nie ma wątpliwości, co do wiarygodności przekazu. Poza tym pamiętam, że jak my strzelaliśmy w deszczu, to były poważne problemy mimo, że nie był ani specjalnie długi, ani silny. Wystarczy fakt, że krzesiwo jest wilgotne i skałka ma problem ze skrzesaniem ognia.
Poza tym znów jest to sytuacja "feldwebel Krzysztof kontra reszta świata", czyli argument z cyklu, empirycznych, "bo Tobie się nie przytrafiło". I wierzę, że tak mogło być, z tymże na podstawie jednej historii mam obalić sporą liczbę źródeł? No nie bardzo.

QUOTE
Tu akurat się mylisz i popełniasz błąd typowy, bo mylisz armię sprzed 1807 r. z armią po 1807 r. W tej późniejszej wrócono do szyku trzyszeregowago jeko podstawowego, lecz żołnierze trzeciego szeregu byli szkoleni do walki w rozproszeniu. W armii 1797 - 1807 tego nie było i na przykład pod Jeną i Auerstaedt Prusacy ponosili ogromne straty od ognia francuskich tyralierów, z którymi nie potrafili sobie poradzić, bo nie mieli żołnierzy do walki w szyku luźnym.


Czyżby? Bo wszystkie dostępne mi prace twierdzą, że linia trójszeregowa była podstawą. Zresztą skoro regulamin był tak święty w armii pruskiej (a wierzę, że w wielu kwestiach był), to ten z 1788 r. mówi o linii trójszeregowej. Pisze o tym i Nafziger, Hofschroer i Telp. Zasadniczo w dwa szeregi szykowali się fizylierzy, o ile walczyli w linii. Można też domyślać się, że dwa szeregi formowano w sytuacji, kiedy oddziały były wyjątkowo nieliczne, aczkolwiek nie wiem, czy był taki przepis u Prusaków (na pewno był u Francuzów).

Co do tyralierów z trzeciego szeregu, to owszem, oficjalnie wprowadzono ich w późniejszych latach (regulaminowo zdaje się dopiero w 1812-1813). Natomiast z takim wynalazkiem eksperymentował już w latach dziewięćdziesiątych ks. Hohenlohe, a w 1805 r. prezentował ten system królowi. Znaczy ktoś musiał być w tym wyrobiony. Hofschroer uważa, że w 1806 r. również zdarzały się sytuacje, kiedy go stosowano. Natomiast najprawdopodobniej nie był normą. Unikałbym za to tak stanowczych stwierdzeń, jakie prezentujesz (nie pierwszy raz).
QUOTE
Jakiś zdechlak. Może to był murzyn?

Wątpię, żeby w doborowej jednostce regularnej armii, złożonej z białych zdarzali się murzyni. Angole mieli specjalne oddziały, w których mogli służyć, najczęściej w koloniach. Z jednostek mieszanych, to kojarzę tylko Rangersów Robertsa, ale to wcześniejsze historie. Poza tym murzyn piszący wspomnienia w tym okresie? Dodatkowo piszący o tym, że "jego ramię jest czarne jak węgiel"? Chyba niewczesny żart...

CODE
Pruski regulamin piechoty z 1743 r. dla żołnierzy broniących twierdz i umocnień polowych przewidywał po 100 nabojów w ładownicy.

A co to ma do walk armii polowych?

QUOTE
Każdy strzelec tarczowy, strzelający na punkty ci to powie.

Aha, czyli znów argument z serii "wszyscy to wiedzą". To dzięki.

CODE
Zasada ogólna w postaci regularnego ognia utrzymała się w armiach auropejskich praktycznie do wojny austriacko - pruskiej 1866 r. W armii amerykańskiej po okresie likwidacji armii na początku XIX w. wróciła w postaci skrajnej - formalnej taktyki linearnej, z której nie zrezygnowano do końca wojny.

Nieprawda, w armii KP dość wyraźnie dano do zrozumienia, że ogniem dominującym jest dowolny (stało tak nawet w regulaminie piechoty). Co do wojny secesyjnej to zupełna bajka, bo tam raczej przeważał ogień dowolny. Nie ma tu nic do rzeczy rzekome "niższe wyszkolenie armii Konfederacji" (oparte na jakich podstawach? Przegranej wojny?). Taki ogień na dłuższą metę jest zwyczajnie skuteczniejszy, chociaż wywiera z pewnością mniejszy efekt psychologiczny.

I do Cezara:
CODE
Cytaty są z dyskusji na konkurencyjnym forum.
Są tam też podane ciekawe przykłady skuteczności z powstania styczniowego:


Wspaniale tylko, że i Sikora o Różyński często nie wiedzą o czym piszą, a jak nie podchodzą im argumenty adwersarza, to zwyczajnie je ignorują. Dyskusja z nimi na dłuższą metę, to trochę jak rzucanie grochem o ścianę. Różyński zresztą kiedyś wspominał o tym, że może czworobok strzelał do szarżującej kawalerii trzema ścianami... Dodam, ze chodziło o jeden oddział (kawalerii), więc o czym tu mowa?

Ten post był edytowany przez Santa: 23/08/2014, 17:00
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #36

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 731
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 25/08/2014, 6:08 Quote Post

QUOTE(Santa @ 23/08/2014, 17:53)
Pod warunkiem, że ma średnicę stempla z bijakiem na całej długości. Tylko wtedy ważyłby o wiele więcej i nie wyobrażam sobie, jakby był wkładany pod lufę.

Taki właśnie stempel był. Cylindryczny, o średnicy 13 mm, ważył ok.700 gramów. W modelu 1787/96 pojawił się stempel taliowany, lżejszy. To, że nie potrafisz sobie tego wyobrazić nie oznacza, że tak nie było - dziesiątki takich karabinów znajdują się w muzeach europejskich. Można je sobie nawet kupić na aukcjach w renomowanych antykwariatach.

QUOTE(Santa @ 23/08/2014, 17:53)
Znaczy zapycha się szybciej, bo przy innej broni nagar pojawia się raczej na panewce, dookoła otworu zapałowego i w lufie przy wylocie.

Nagar jest w całej lufie, najwięcej przy dnie, również w otworze zapałowym cylindrycznym. Nie dalej jak wczoraj na bitwie chłopaki musieli po ostrzale zapały przetykać, tak im zarosły syfem.

QUOTE(Santa @ 23/08/2014, 17:53)
  Zgadza się, że czyszczenie przetyczką jest dość szybkie, ale jednak w tym celu lepiej wyjść z szeregu, żeby zrobić to na spokojnie, wyciągnąć przetyczkę itp, co razem zajmuje nieco więcej czasu, niż kilkanaście sekund, no i chwilowo osłabia ogień.

KArabin nieprzeczyszczony jeszcze bardziej osłabia ogień, bo nie strzela w ogóle.

QUOTE(Santa @ 23/08/2014, 17:53)
Każda broń skałkowa jest wrażliwa na warunki pogodowe, zwłaszcza wilgoć. Jeśli mam do wyboru wiarę w źródła, które gremialnie piszą o tym, że deszcz był niezwykle silny i Twoją relację o strzelaniu z Brown Bessa na rekonstrukcji, to wybieram źródła.

Twoja sprawa. Ja mam około stu świadków na to, że karabiny wtedy strzelały.

QUOTE(Santa @ 23/08/2014, 17:53)
Poza tym znów jest to sytuacja "feldwebel Krzysztof kontra reszta świata", czyli argument z cyklu, empirycznych, "bo Tobie się nie przytrafiło". I wierzę, że tak mogło być, z tymże na podstawie jednej historii mam obalić sporą liczbę źródeł? No nie bardzo.

A kto mówi o jednorazowym wydarzeniu? To była po prostu największa impreza w deszczu, dlatego ją przytoczyłem. Strzelaliśmy także przy dwudziestostopniowym mrozie.

QUOTE(Santa @ 23/08/2014, 17:53)
Czyżby? Bo wszystkie dostępne mi prace twierdzą, że linia trójszeregowa była podstawą. Zresztą skoro regulamin był tak święty w armii pruskiej (a wierzę, że w wielu kwestiach był), to ten z 1788 r. mówi o linii trójszeregowej. Pisze o tym i Nafziger, Hofschroer i Telp. Zasadniczo w dwa szeregi szykowali się fizylierzy, o ile walczyli w linii. Można też domyślać się, że dwa szeregi formowano w sytuacji, kiedy oddziały były wyjątkowo nieliczne, aczkolwiek nie wiem, czy był taki przepis u Prusaków (na pewno był u Francuzów).

Zmiany do regulaminu poza dwiema (z 1748 i 1750) wprowadzano rozkazami gabinetowymi. Po wojnie siedmioletniej Fryc zwiększył liczebność kompanii do 160 szeregowców, a w regulaminie nie ma o tym ani słowa. Szyk dwuszeregowy został wprowadzony rozkazem gabinetowym bodajże z 1803 r. - nie wiem dokładnie, niespecjalnie się tym interesowałem, wystarczył mi sam fakt wprowadzenia zmiany. Jest to opisane w książce "Unterricht für die Königlich Preussische Infanterie im Dienste der Garnison", Osnabrück 1982.

QUOTE(Santa @ 23/08/2014, 17:53)
Aha, czyli znów argument z serii "wszyscy to wiedzą". To dzięki.

Oczywiście można ignorować wyniki badań empirycznych, ale to błazenada.

Ten post był edytowany przez feldwebel Krzysztof: 25/08/2014, 6:10
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #37

     
Gajusz Juliusz Cezar
 

VIII ranga
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.404
Nr użytkownika: 43.904

Piotr Koziol
Stopień akademicki: pontifex maximus
Zawód: Dyktator
 
 
post 25/08/2014, 8:39 Quote Post

QUOTE(Santa @ 15/08/2014, 17:37)
Z całym szacunkiem, ale rozmawiamy tutaj o innej epoce, niż Twoja. Więc jeśli nie ma wspólnych mianowników, (których w danym przykładzie brak), nie ma sensu ich porównywać. Zwłaszcza, że różnice pomiędzy nimi są dość drastyczne.
*

Ma. Bo pościg dla piechoty liniowej w obu przypadkach nie był zadaniem podstawowym.
QUOTE
Więc ich nie bierzmy pod uwagę.
Co do drugiej sytuacji, to życzę powodzenia w wyrzucaniu wyposażenia w trakcie ucieczki. Poza karabinem ciężko się pozbyć innych części ekwipunku, bo operowanie tym, nawet w marszu nie jest łatwe, a co dopiero w biegu. Po trzecie o Twoich czasach już wspominałem, więc darujmy sobie ten temat.
Szybciej biegniesz z czy bez karabinu?
Co zaś do moich czasów to patrz wyżej. Stad też kawaleria jako szybsza i w Waszych czasach była zazwyczaj używana (nadawała się lepiej) do pościgu.
QUOTE
Wspaniale tylko, że i Sikora o Różyński często nie wiedzą o czym piszą, a jak nie podchodzą im argumenty adwersarza, to zwyczajnie je ignorują. Dyskusja z nimi na dłuższą metę, to trochę jak rzucanie grochem o ścianę. Różyński zresztą kiedyś wspominał o tym, że może czworobok strzelał do szarżującej kawalerii trzema ścianami... Dodam, ze chodziło o jeden oddział (kawalerii), więc o czym tu mowa?
Ale ja nie odnoszę się do ich wypowiedzi w kontekście ich wniosków, tylko do cytatów ze źródeł i przytoczonych przykładów, więc o czym Ty piszesz?

Ten post był edytowany przez Gajusz Juliusz Cezar: 25/08/2014, 10:24
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #38

     
Santa
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 592
Nr użytkownika: 3.305

 
 
post 26/08/2014, 2:38 Quote Post

QUOTE(Gajusz Juliusz Cezar @ 25/08/2014, 8:39)
Ma. Bo pościg dla piechoty liniowej w obu przypadkach nie był zadaniem podstawowym.

Przytoczysz mi jakieś podręczniki, źródła opracowania, mówiące o tym, co należy do podstawowych zadań taktycznych piechoty, jazdy i artylerii na polu walki? Mówię tutaj o dyskutowanej epoce, nie o starożytności. Bo ciągle mi się zdaje, że mylisz pościg taktyczny, dokonywany na polu walki, z operacyjnym, czy strategicznym. Oczywiście, dobrze było mieć pod ręką jazdę i wykorzystać sukces, biorąc jeńców, albo wycinając przeciwnika. Niemniej bardzo często nie było jej pod ręką i pościg prowadziła piechota. Zwłaszcza, że było jej zwyczajnie znacznie więcej, a poza tym było jej łatwiej zająć i utrzymać pozycje, co także bywało istotne w pościgu. Że nie wspomnę o braku ograniczeń terenowych.
QUOTE
Szybciej biegniesz z czy bez karabinu?
A co potem? Bo po porzuceniu broni taki żołnierz nie nadaje się do niczego, więc Ci, którzy zachowują choćby cień świadomości, nie robią tego, nawet w czasie ucieczki. Zresztą w tym wypadku teoretyzowanie nie ma sensu, bo wszystko jest bardzo względne. Więc powiem prosto: przedstaw mi dane z kilkudziesięciu bitew z epoki, dowodzące, że zwycięzca zdobywał więcej broni na placu boju, niż brał jeńców. To będzie jakiś argument w dyskusji.
QUOTE
Co zaś do moich czasów to patrz wyżej. Stad też kawaleria jako szybsza i w Waszych czasach była zazwyczaj używana (nadawała się lepiej) do pościgu.

I po raz kolejny: jakie masz na to dowody w warstwie taktycznej? Bo jak kojarzę, to w wielu miejscach jeńców brała piechota. Dla przykładu pod Austerlitz, w większości bitew Wellingtona w Hiszpanii (poza Salamanką, gdzie jada również się zasłużyła), pod Bailen, Ebelsbergiem, Albuerą, Iganiami, czy Ostrołęką (tą z powstania listopadowego). Ba nawet pod Marengo 9 plp brał jeńców w swoim kontrataku, mimo że wspierała ich jazda.
QUOTE
Ale ja nie odnoszę się do ich wypowiedzi w kontekście ich wniosków, tylko do cytatów ze źródeł i przytoczonych przykładów, więc o czym Ty piszesz?

O tym, że oni wyciągają takie same wnioski, jak i Ty i nie biorą ich z powietrza, ale konkretnych przykładów, dostosowanych do tezy, która brzmi: ogień broni palnej jest nieskuteczny. A takie, które im tą tezę burzą, są deprecjonowane, lub pomijane. Ponadto jak już wspominałem, nie przeprowadzają oni szczegółowych analiz, lubując się w rzucaniu ogólników i ograniczając się do wybranych teatrów działań wojennych. I o tym piszę.

I do feldwebla

CODE
Taki właśnie stempel był. Cylindryczny, o średnicy 13 mm, ważył ok.700 gramów. W modelu 1787/96 pojawił się stempel taliowany, lżejszy.

Przyjąłem do wiadomości. Musiał być jednak bardzo ciężki w operowaniu, no i zwiększał jednocześnie wagę broni. Jak porównałem ze swoim to średnicą nieomalże odpowiada bijakowi, który ma 14 mm, przy czym węższa część - 7 mm.
CODE
To, że nie potrafisz sobie tego wyobrazić nie oznacza, że tak nie było

Nie napisałem, że nie potrafię, ale że trudno mi. Co oczywiście nie oznacza, że tak nie było, jak słusznie zauważasz.
CODE
KArabin nieprzeczyszczony jeszcze bardziej osłabia ogień, bo nie strzela w ogóle.

Niezwykle błyskotliwa uwaga, godna bystrego umysłu, który ją spłodził. Może jednak pozostańmy przy faktach. Nie przypominam sobie, żeby żołnierze szczególnie często pisali o czyszczeniu broni w trakcie walki. Moje doświadczenia ze współczesnych bitew, toczonych w rekonstrukcji są podobne: oczywiście zdarzają się takie sytuacje, ale jest ich niewielki procent.

CODE

Twoja sprawa. Ja mam około stu świadków na to, że karabiny wtedy strzelały.

A, no to co innego, ja pewnie nie znajdę 100 źródeł znad Kaczawy, więc wygrałeś. Pokonała mnie prosta matematyka i empiryzm feldwebla. Wszak inaczej będzie to błazenada rolleyes.gif . Jeśli jednak wyraziłeś zgodę, w takim razie pozostanę przy wersji źródłowej i uznam, że wszyscy pamiętnikarze i generałowie, piszące raporty z tej bitwy nie ściemniali, ustalając po latach nad kuflem piwa wspólną wersję wydarzeń, żeby zrobić Tobie na złość. Zwyczajnie nie widzę w tym sensu. Zaś Twoje doświadczenia są wyjątkiem, który mógł mieć miejsce bądź, z powodu innego rozumienia zwrotu "ulewny deszcz", bądź ze względu na wyjątkowe umiejętności przemykania między spadającymi kroplami, lub też z innych niewyjaśnionych przyczyn. Na ten przykład dlatego, iż źródła się mylą, a Ty nie.

CODE
A kto mówi o jednorazowym wydarzeniu? To była po prostu największa impreza w deszczu, dlatego ją przytoczyłem.

Bo miałeś wtedy 100 świadków, czy jak? Bo chyba wielkość imprezy nie ma wpływu na warunki atmosferyczne? Rozumiem, że na czas trwania walk, to jeszcze...

CODE
Strzelaliśmy także przy dwudziestostopniowym mrozie.

No my też i cóż z tego? Mróz nie był tutaj dyskutowany, wydaje mi się, że większy problem byłby w czasie odwilży. Topniejący śnieg, jako przeszkodę w prowadzeniu ognia wspomina tylko Arnold przy okazji Pruskiej Iławy.

CODE
Zmiany do regulaminu poza dwiema (z 1748 i 1750) wprowadzano rozkazami gabinetowymi. Po wojnie siedmioletniej Fryc zwiększył liczebność kompanii do 160 szeregowców, a w regulaminie nie ma o tym ani słowa.

Akurat w tych regulaminach, które ja czytałem (głównie angielskie, amerykańskie, francuskie, polskie i rosyjskie) nie ma podanej liczebności jednostek, jako stałej wartości, tak więc zupełnie mnie to nie dziwi. Odnoszą się one do wartości, typu maksymalne i minimalne ilości rot w plutonach/kompaniach. W kwestiach organizacyjnych omawiają też podział na inne jednostki (półbataliony, dywizjony, półplutony) i zawsze podają szyki oraz ich skład.

CODE
Szyk dwuszeregowy został wprowadzony rozkazem gabinetowym bodajże z 1803 r. - nie wiem dokładnie, niespecjalnie się tym interesowałem, wystarczył mi sam fakt wprowadzenia zmiany. Jest to opisane w książce "Unterricht für die Königlich Preussische Infanterie im Dienste der Garnison", Osnabrück 1982.

Nie znam wspomnianej przez Ciebie pracy, jednak dziwne jest, że nie skorzystaliby z niej wymieniani przeze mnie autorzy. Zarówno Telp, Nafziger i Hofschroer znają niemiecki, a ich dzieła powstawały później, niż rzeczona praca. A ten ostatni powołuje się dodatkowo na takie same gabinetowe rozkazy, jakie przedstawiasz.

Ten post był edytowany przez Santa: 26/08/2014, 2:39
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #39

     
Gajusz Juliusz Cezar
 

VIII ranga
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.404
Nr użytkownika: 43.904

Piotr Koziol
Stopień akademicki: pontifex maximus
Zawód: Dyktator
 
 
post 26/08/2014, 11:26 Quote Post

QUOTE(Santa @ 26/08/2014, 3:38)
Przytoczysz mi jakieś podręczniki, źródła opracowania, mówiące o tym, co należy do podstawowych zadań taktycznych piechoty, jazdy i artylerii na polu walki? Mówię tutaj o dyskutowanej epoce, nie o starożytności. Bo ciągle mi się zdaje, że mylisz pościg taktyczny, dokonywany na polu walki, z operacyjnym, czy strategicznym. Oczywiście, dobrze było mieć pod ręką jazdę i wykorzystać sukces, biorąc jeńców, albo wycinając przeciwnika. Niemniej bardzo często nie było jej pod ręką i pościg prowadziła piechota. Zwłaszcza, że było jej zwyczajnie znacznie więcej, a poza tym było jej łatwiej zająć i utrzymać pozycje, co także bywało istotne w pościgu. Że nie wspomnę o braku ograniczeń terenowych.
Źle Ci się zdaje, nie mylę. Oczywiście, że piechota brała jeńców, zwłaszcza (ale nie tylko) gdy nie było innej formacji. A w mojej wypowiedzi chodziło mi o fakt, że jazda (lub formacje lekkozbrojne) nadaje się lepiej do tego jako szybsza. Tyle.
QUOTE
A co potem? Bo po porzuceniu broni taki żołnierz nie nadaje się do niczego, więc Ci, którzy zachowują choćby cień świadomości, nie robią tego, nawet w czasie ucieczki. Zresztą w tym wypadku teoretyzowanie nie ma sensu, bo wszystko jest bardzo względne. Więc powiem prosto: przedstaw mi dane z kilkudziesięciu bitew z epoki, dowodzące, że zwycięzca zdobywał więcej broni na placu boju, niż brał jeńców. To będzie jakiś argument w dyskusji.
Jeśli żołnierze nie porzucali broni na polu walki to po co za to ustanawiać kary? Broni zaś zdobywano chyba znaczne ilości choćby na trupach, więc ten czynnik będzie nieadekwatny. A o to przykład pierwszy z brzegu: Gettysburg. Znaleziono tam na polu walki 27 574 karabinów podczas gdy zabitych, zaginionych i wziętych do niewoli po obu stronach było ponad 19 tys. Oczywiście część tej porzuconej broni pochodziła także od rannych, ale nie sposób ustalić proporcji (a przynajmniej jest to po za moją kompetencją).
Po za tym pytanie czy zwycięzca zawsze był zainteresowany pozyskiwaniem broni np. z uwagi na jej inne parametry?

QUOTE
I po raz kolejny: jakie masz na to dowody w warstwie taktycznej? Bo jak kojarzę, to w wielu miejscach jeńców brała piechota. Dla przykładu pod Austerlitz, w większości bitew Wellingtona w Hiszpanii (poza Salamanką, gdzie jada również się zasłużyła), pod Bailen, Ebelsbergiem, Albuerą, Iganiami, czy Ostrołęką (tą z powstania listopadowego). Ba nawet pod Marengo 9 plp brał jeńców w swoim kontrataku, mimo że wspierała ich jazda.
Ale ja nie twierdzę, że piechota nie brała jeńców. Twierdze jedynie, że jazda nadawał się lepiej do pościgu za uciekającym zwłaszcza rozbitym nieprzyjacielem.
QUOTE
O tym, że oni wyciągają takie same wnioski, jak i Ty i nie biorą ich z powietrza, ale konkretnych przykładów, dostosowanych do tezy, która brzmi: ogień broni palnej jest nieskuteczny. A takie, które im tą tezę burzą, są deprecjonowane, lub pomijane. Ponadto jak już wspominałem, nie przeprowadzają oni szczegółowych analiz, lubując się w rzucaniu ogólników i ograniczając się do wybranych teatrów działań wojennych. I o tym piszę.
Równie dobrze mogę postawić tezę odwrotną. To znaczy, że jesteś piewcą wysokiej skuteczności ówczesnej broni palnej, a podawane przez nas przykłady burzą Twoją tezę, a Ty ich nie przyjmujesz do wiadomości. Myślę, że prawda leży gdzieś po środku i zależnym od wielu czynników związanych nie tylko z parametrami samej broni, a od czynników atmosferycznych przez wyszkolenie, do morale i przypadku kończąc). A co jest ogniem mało skutecznym to też rzecz względna (dla jednych będzie to 1% dla innych 10% albo jeszcze inaczej).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #40

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 731
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 26/08/2014, 21:11 Quote Post

QUOTE(Santa @ 26/08/2014, 3:38)
Niezwykle błyskotliwa uwaga, godna bystrego umysłu, który ją spłodził. Może jednak pozostańmy przy faktach.

Wiem, że naukowcy z wyżyn swego geniuszu często nie widzą lasu, bo im drzewa zasłaniają, stąd później próbują kwitowac najbardziej oczywiste stwierdzenie interlokutora złośliwościami. Ale nie podważasz chyba tezy, że lepiej chwilę wstrzymać ostrzał i oporządzić broń, niż nieco później wstrzymać ostrzał całkowicie, bo broń przestaje strzelać? Nawet we współczesnej zabawie po kilku strzałach ilość działających karabinów w oddziale spada, a co dopiero w XVIII w., przy gorszym prochu i bitwach trwających po 10 godzin.

QUOTE(Santa @ 26/08/2014, 3:38)
Nie przypominam sobie, żeby żołnierze szczególnie często pisali o czyszczeniu broni w trakcie walki. Moje doświadczenia ze współczesnych bitew, toczonych w rekonstrukcji są podobne: oczywiście zdarzają się takie sytuacje, ale jest ich niewielki procent.

Nie przypominam sobie, żeby żołnierze zbyt często w ogóle cokolwiek pisali, to raczej wyjątki. A przetykanie zapału w czasie bitwy to chyba najmniej ciekawy jej moment, więc trudno przypuszczacz, żeby ktoś ze wzruszeniem opisywał w pamiętnikach proces wpychania stalowej szpili do dziury w lufie. A skoro mowa o faktach, to znajomi poszukiwacze odkryli na polu bitwy nad Lutomią (21.07.1762) ciekawą rzecz - długą linię szczególnie często występujących połamanych skałek oprawnych w ołów, wygrajcarowanych kul, samych grajcarów i drobnych nożyków. I linia ta pokrywa się mniej więcej z czołem nacierających oddziałów pruskich prawego skrzydła korpusu Wieda. Wszystko wskazuje na to, że po wyparciu piechoty z szańców i przed odparciem kontrataku brygady gen. Brantano oddziały pruskie wykonały proces czyszczenia i uzdatniania broni, stojąc w szyku bojowym. Niestety poszukiwacze to nie byli archeolodzy, więc dokumentacji nie ma, są tylko ich zeznania.


QUOTE(Santa @ 26/08/2014, 3:38)
A, no to co innego, ja pewnie nie znajdę 100 źródeł znad Kaczawy, więc wygrałeś. Pokonała mnie prosta matematyka i empiryzm feldwebla. Wszak inaczej będzie to błazenada  rolleyes.gif . Jeśli jednak wyraziłeś zgodę, w takim razie pozostanę przy wersji źródłowej i uznam, że wszyscy pamiętnikarze i generałowie, piszące raporty z tej bitwy nie ściemniali, ustalając po latach nad kuflem piwa wspólną wersję wydarzeń, żeby zrobić Tobie na złość. Zwyczajnie nie widzę w tym sensu. Zaś Twoje doświadczenia są wyjątkiem, który mógł mieć miejsce bądź, z powodu innego rozumienia zwrotu "ulewny deszcz", bądź ze względu na wyjątkowe umiejętności przemykania między spadającymi kroplami, lub też z innych niewyjaśnionych przyczyn. Na ten przykład dlatego, iż źródła się mylą, a Ty nie.

Chyba nie doczytałeś i nie dooglądałeś zdjęć. Mnie karabin przestał strzelać po trafieniu kroplą w panewkę zasypaną prochem, ale innym strzelały do końca bitwy. nie była to oczywiście bitwa całodniowa, tylko nieco ponad godzinę; być może nie było też ulewy, tylko zwykły deszcz, chociaż nasze mundury przemokły na wylot. Dla mnie to doświadczenie jest więcej wate, niż niesprawdzalne opowieści sprzed dwustu lat. Można je przynajmniej częściowo poddać w wątpliwość - skoro w bitwie tej nie strzelano, to skąd na pobojowsku wzięło się tyle kul karabinowych? Ktoś złośliwie je wysypywał z wiadra, żeby dzisiejsi poszukiwacze mieli frajdę, a historycy zagwozdkę?

QUOTE(Santa @ 26/08/2014, 3:38)
A kto mówi o jednorazowym wydarzeniu? To była po prostu największa impreza w deszczu, dlatego ją przytoczyłem. [/code]
Bo miałeś wtedy 100 świadków, czy jak? Bo chyba wielkość imprezy nie ma wpływu na warunki atmosferyczne? Rozumiem, że na czas trwania walk, to jeszcze...

Nie rozumiem, o co ci chodzi. Było ponad sto osób, które widziały że deszcz pada, a karabiny strzelają. Z czym masz problem? Nie wierzysz, że było 100? Trudno. W sądzie wystarczą wiarygodne zeznania dwóch świadków, a ty musisz mieć zgrzybiałe szpargały, żeby uwierzyć? Zrobię ci na złość, napiszę wspomnienia, wydam je drukiem i będziesz miał cholerne źródło, którego tak ci brakuje.

QUOTE(Santa @ 26/08/2014, 3:38)
Akurat w tych regulaminach, które ja czytałem (głównie angielskie, amerykańskie, francuskie, polskie i rosyjskie) nie ma podanej liczebności jednostek, jako stałej wartości, tak więc zupełnie mnie to nie dziwi. Odnoszą się one do wartości, typu maksymalne i minimalne ilości rot w plutonach/kompaniach. W kwestiach organizacyjnych omawiają też podział na inne jednostki (półbataliony, dywizjony, półplutony) i zawsze podają szyki oraz ich skład.

Pruskie regulaminy piechoty liniowej i garnizonowej, wydane w Berlinie 1.10.1743 r. zaczynają się jednakowo:
I. Theil, I. Titul.
Wie starck ein Regiment ist.
1. Artic.
Ein jedes Regiment bestehet aus 2. Batallions, 2.Grenadier- und 10. Musquetier=Compagnien, und werden an Ober= und Unter=Prime-Planen und Gemeinen nebst dem unterstaab ex Cassa Generali verpleget.
48. Ober=Officiers
118. Unter=Officiers
36. Tambours
252. Grenadiers
1140. Musquetiers
...
III. Artic.
Eine Grenadier-Compagnie ist starck:
4. Ober=Officiers
9. Unter=Officiers
2. Pfeiffers
3. Tambours
126. Grenadiers
1. Feldscherr
IV. Artic.
Eine Musquetier-Compagnie ist starck:
4. Ober=Officiers
10. Unter=Officiers
3. Tambours
114. Musquetiers
1. Feldscherr

QUOTE(Santa @ 26/08/2014, 3:38)
Nie znam wspomnianej przez Ciebie pracy, jednak dziwne jest, że nie skorzystaliby z niej wymieniani przeze mnie autorzy. Zarówno Telp, Nafziger i Hofschroer znają niemiecki, a ich dzieła powstawały później, niż rzeczona praca. A ten ostatni powołuje się dodatkowo na takie same gabinetowe rozkazy, jakie przedstawiasz.

Telp - Anglik. Specjalizuje się raczej w II wojnie światowej, praca o sztuce operacyjnej dobra, ale co do organizacji armii, to raczej słabo. Hofschroer - Anglik. Autor Ospreyów. Nafziger - Amerykanin, zbieracz OdB. To są jakieś autorytety? Może dla ciebie. Dla mnie autorytetami w sprawie pruskiej armii są tacy ludzie jak Bleckwenn, Wirtgen, Guddat czy Engelmann. Uprzejmie proszę, abyś nie próbwał mnie powalić powoływaniem się na anglosaskie opracowania o pruskiej armii, bo dla mnie to jest niepoważne.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #41

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 731
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 2/09/2014, 10:18 Quote Post

Tak się składa, że na eGunie jest karabin M1740/87 z cylindrycznym stemplem, w bardzo dobrym stanie: http://www.egun.de/market/item.php?id=5081764#img
Na pierwszym zdjęciu widać gruby stempel.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #42

     
Santa
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 592
Nr użytkownika: 3.305

 
 
post 7/09/2014, 1:09 Quote Post

W związku z tym, że w Polce pierwszym stopniem naukowym jest "doktor" to trafiłeś jak kulą w płot. Naukowcem nie jestem, a Twój cytat o drzewach, lesie i geniuszu, jest także złośliwy, aczkolwiek do czego go przypasować, to nie wiem. I nie, nie podważam tezy o tym, że wstrzymywano ostrzał. Podważałem natomiast tezę, o ogniu salwowym, jako podstawowym. W związku z tym nie trzeba przerywać ostrzału przez całą linię (bądź kolumnę), o ile żołnierz wyjdzie z szyku i oporządzi broń. Ale oczywiście do ognia salwowego już się nie odniosłeś w swoim stylu. Podobnie jak do wyszkolenia Armii Konfederacji, wszak ciężko wytłumaczyć coś, co jest wytworem li i jedynie Twojego umysłu, a z faktami ma niewiele wspólnego.
CODE
Nie przypominam sobie, żeby żołnierze zbyt często w ogóle cokolwiek pisali, to raczej wyjątki. A przetykanie zapału w czasie bitwy to chyba najmniej ciekawy jej moment, więc trudno przypuszczacz, żeby ktoś ze wzruszeniem opisywał w pamiętnikach proces wpychania stalowej szpili do dziury w lufie.

To prawda, że rzadko. Niemniej zdarza się, a Ci którzy chwytali za pióro nie pomijają dość istotnych szczegółów, niekoniecznie skupiając się na "wzruszających momentach".
CODE
I linia ta pokrywa się mniej więcej z czołem nacierających oddziałów pruskich prawego skrzydła korpusu Wieda. Wszystko wskazuje na to, że po wyparciu piechoty z szańców i przed odparciem kontrataku brygady gen. Brantano oddziały pruskie wykonały proces czyszczenia i uzdatniania broni, stojąc w szyku bojowym.

Jeśli zajmowały pozycję w szańcu, to pewnie było więcej czasu na takie historie, zwłaszcza, że zapewniał on osłonę.

CODE
Chyba nie doczytałeś i nie dooglądałeś zdjęć. Mnie karabin przestał strzelać po trafieniu kroplą w panewkę zasypaną prochem, ale innym strzelały do końca bitwy. nie była to oczywiście bitwa całodniowa, tylko nieco ponad godzinę; być może nie było też ulewy, tylko zwykły deszcz, chociaż nasze mundury przemokły na wylot. Dla mnie to doświadczenie jest więcej wate, niż niesprawdzalne opowieści sprzed dwustu lat. Można je przynajmniej częściowo poddać w wątpliwość - skoro w bitwie tej nie strzelano, to skąd na pobojowsku wzięło się tyle kul karabinowych? Ktoś złośliwie je wysypywał z wiadra, żeby dzisiejsi poszukiwacze mieli frajdę, a historycy zagwozdkę?

Wyobraź sobie, że czytam Twoje posty, albowiem z Tobą dyskutuję, a nie ze swoim głosem odbijającym się w pomieszczeniu. Niektóre fragmenty nawet kilka razy, żeby być pewnym, że mnie wzrok nie myli. Chciałbym się dowiedzieć,czy z Tobą jest podobnie i pokaż mi proszę fragment, w którym napisałem, że nad Kaczawą nie strzelał żaden karabin przez całą bitwę. Po drugie, o ile kule nie są zniekształcone ich zaleganie na polu bitwy nie musi oznaczać, że były wystrzelone. Mogły wypaść z ładownic, z rąk strzelającego żołnierza wraz z ładunkiem, a jak wiadomo do naszych czasów papier i proch mogłyby nie ocaleć. Poza tym ile tych kul znaleziono?

CODE
Nie rozumiem, o co ci chodzi. Było ponad sto osób, które widziały że deszcz pada, a karabiny strzelają. Z czym masz problem? Nie wierzysz, że było 100? Trudno. W sądzie wystarczą wiarygodne zeznania dwóch świadków, a ty musisz mieć zgrzybiałe szpargały, żeby uwierzyć? Zrobię ci na złość, napiszę wspomnienia, wydam je drukiem i będziesz miał cholerne źródło, którego tak ci brakuje.

Chodzi mi o to, iż sam wspominałeś, że deszcz nie był zbyt silny, podczas gdy zapisy źródłowe znad Kaczawy wspominają o deszczu ograniczającym widoczność, o powodziach itp. To co prawda tylko stare szpargały, ale na tym opiera się historia. Niezwykle pocieszny jest też argument o świadkach i sądzie.Zasadniczo w dyskusji historycznej dobrze by było używać argumentów naukowych, a nie ciskać się jak chłopiec w piaskownicy, kto ma więcej świadków. Podobnie jak pisanie przez Ciebie źródeł.

Co do regulaminów, to jak widzę, te pruskie z połowy XVIII wieku mocno się różnią od tych innych państw.
CODE
Telp - Anglik. Specjalizuje się raczej w II wojnie światowej, praca o sztuce operacyjnej dobra, ale co do organizacji armii, to raczej słabo. Hofschroer - Anglik. Autor Ospreyów. Nafziger - Amerykanin, zbieracz OdB. To są jakieś autorytety? Może dla ciebie.

Dla mnie są, podobnie jak dla wielu innych. Jeśli dla Ciebie nie, to Twoja rzecz. Jak na razie nie słyszałem żadnej konstruktywnej krytyki ich wiedzy z Twojej strony. Chyba że należy do niej nieodpowiednia narodowość i język, którego używają. Bo to, że każdy z nich zna niemiecki i czyta źródła w oryginale to pewnie wiesz.
CODE
Dla mnie autorytetami w sprawie pruskiej armii są tacy ludzie jak Bleckwenn, Wirtgen, Guddat czy Engelmann. Uprzejmie proszę, abyś nie próbwał mnie powalić powoływaniem się na anglosaskie opracowania o pruskiej armii, bo dla mnie to jest niepoważne.

Tak przy okazji chciałem się dowiedzieć, czy wspomniani autorzy też bazują głównie na doświadczeniach rekonstrukcyjnych, mając w pogardzie źródła pisane? I w którym miejscu próbuję Cię "powalić" powoływaniem się na anglosaską literaturę? Ja nie wykluczam, że masz rację twierdząc, że do 1807 r. Prusacy stosowali linię dwuszeregową, po prostu stwierdziłem, że u wymienionych przeze mnie autorów stoi inaczej. A Ty jak zwykle "popełniasz typowy błąd", po czym mentorskim tonem wyjaśniasz mi "jak było".

Do Cezarowych rozważań o porzucaniu broni odniosę się później. Zapytam tylko: skąd masz dane o ilości broni porzuconej pod Gettysburgiem?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #43

     
koko36911
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 145
Nr użytkownika: 84.135

Adam Zunski
 
 
post 7/09/2014, 5:54 Quote Post

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 2/09/2014, 11:18)
Tak  się składa, że na eGunie jest karabin M1740/87 z cylindrycznym stemplem, w bardzo dobrym stanie: http://www.egun.de/market/item.php?id=5081764#img
Na pierwszym zdjęciu widać gruby stempel.
*


Moge jeszcze raz sie spytac o ta definicje tego "cylindrycznego stepla"? Ten stepel na zdjeciu jest grupszy przy lufie, nie ma wiec jednolitej srednicy...
 
User is offline  PMMini Profile Post #44

     
Realchief
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 15.870
Nr użytkownika: 63.111

 
 
post 7/09/2014, 7:44 Quote Post

Co do rekonstrukcji vs źródła to polecam dyskusję o pirackim odcinku pogromców mitów na FOW i co na ten temat myśli Krzysztof Gerlach.
Wiemy ze źródeł, że najwięcej ran powodowały odłamki drewna z burt, natomiast pogromcom wyszło w ich eksperymencie, że to tylko legendy i kula z armaty wybija tylko dziurę i nic więcej.
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #45

5 Strony < 1 2 3 4 5 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej