|
|
Self Publishing, czyli... , autorze sam wydaj swoją książkę
|
|
|
|
Primo, które wydawnictwa z naszej branży nie rozsyłają egzemplarzy obowiązkowych do bibliotek ?
Nie wiem czy przypadkiem nie należy się tu nagana Infortowi, bo jego pozycje są tylko w Instytucie Historii UJ, a w samej BJ nie ma, no ale to jedna firma jednak... Gorzej, że student spoza wydziału historycznego nie może wypożyczyć ich książek. Z HBkami było podobnie, jednak od pewnego czasu część była również w BJ, teraz nie wiem jak jest z nowościami z serii.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Marchi @ 25/07/2011, 13:00) Primo, które wydawnictwa z naszej branży nie rozsyłają egzemplarzy obowiązkowych do bibliotek ?
Chcesz powiedzieć, że u nas jest taki obowiązek?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(P. Benken @ 25/07/2011, 13:11) QUOTE Chcesz powiedzieć, że u nas jest taki obowiązek? confused1.gif Nawet w umowach się zapisuje, że za te egzemplarze obowiązkowe się autorowi honorarium nie należy. ...Inna sprawa jak to w praktyce wygląda. W szczecińskiej książnicy całkiem sporo HB-eków jest, aczkolwiek z okresu lat dziewięćdziesiątych i początku XXI wieku. A do ilu bibliotek wydawnictwa muszą wysłać egzemplarze?
Ten post był edytowany przez emigrant: 25/07/2011, 13:16
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(emigrant @ 25/07/2011, 14:16) QUOTE(P. Benken @ 25/07/2011, 13:11) QUOTE Chcesz powiedzieć, że u nas jest taki obowiązek? confused1.gif Nawet w umowach się zapisuje, że za te egzemplarze obowiązkowe się autorowi honorarium nie należy. ...Inna sprawa jak to w praktyce wygląda. W szczecińskiej książnicy całkiem sporo HB-eków jest, aczkolwiek z okresu lat dziewięćdziesiątych i początku XXI wieku. A do ilu bibliotek wydawnictwa muszą wysłać egzemplarze?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Egzemplarz_obowi%C4%85zkowy
Do 15, w sumie 17 egzemplarzy.
Ten post był edytowany przez AlbertWarszawa: 25/07/2011, 13:20
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzięki, Albercie. Zupełnie o tym nie wiedziałem.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Lepsze od tego są programy stricte projektowe typu CAD (np. do rysunków technicznych). Ja bym polecał jeszcze lepszy-inwentora, łatwiej się rysuje i masz w 3D, potem robisz przekroje jak chcesz.
|
|
|
|
|
|
|
|
Ten wątek dyskusji o samodzielnym druku własnych książek wciąż mnie intryguje. Kilka dni temu napisał do mnie jeden z forumowiczów i prywatnie podzielił się swoimi planami w tej kwestii. Okazuje się, że łącznie ze mną, moim kolegą, Albertem to już cztery osoby, które rozważają taką drogę publikacji swojej twórczości. W sobotnie popołudnie pomyślałem o tym przez kilka chwil.
Są pojedyncze osoby, chcące na własny koszt publikować własne książki historyczne, istnieją małe wydawnictwa, które mozolnie budują swoją pozycję na rynku wydawniczym. Pomyślałem o stworzeniu czegoś w rodzaju KONSORCJUM NIEZALEŻNYCH WYDAWCÓW KSIĄŻEK HISTORYCZNYCH. Skupiałoby ono indywidualnych autorów i małe oficyny. Przy zachowaniu pełnej niezależności w zakresie wyglądu, treści, finansowania, cen itp. itd. własnych książek, poszczególne podmioty mogłyby współpracować ze sobą, służyć sobie pomocą, radą, a czasem wzajemnymi usługami. Największą zaletą byłaby możliwość podejmowania negocjacji z hurtowniami i składami księgarskimi jako grupa wydawców. Nie oszukujmy się, bez dystrybucji książki w księgarniach ciężko mówić o jakimkolwiek zarobku z opublikowanego nakładu. Z wydawnictwem lub osobą prywatną, która oferuje 2 książki, nikt nie będzie chciał rozmawiać. Z grupą wydawców mających w ofercie 40 tytułów... wygląda to bardziej optymistycznie.
Wielu z Nas chciałoby mieć decydujące zdanie nie tylko w zakresie treści, ale też w kwestii formy wydawniczej własnych dzieł. I wielu byłoby gotowych zainwestować pewne, nierzadko niezbyt duże, środki finansowe.
Wróćmy jednak do "konsorcjum". Udział w nim opierałby się na zasadzie dobrowolności. Podaję przykład, większość podmiotów negocjuje warunki współpracy z hurtownią X i dochodzi z nią do porozumienia, jeśli autor Y nie jest zainteresowany tą ofertą, nie jest zobligowany do podejmowania współpracy z hurtownią X.
Zdaję sobie sprawę, że pewnie jakaś oficyna nie będzie chciała współpracować na równych zasadach z "autorskim planktonem". Rozumiem, ale... bez tego planktonu, czyli bez dwudziestu Albertów, Marcinów i innych niezależnych autorów, mała oficyna może tylko pomarzyć o wejściu do księgarń.
Taka forma współpracy może lekko uderzyć rykoszetem w niektóre oficyny zakorzenione na rynku, zwłaszcza w nieuczciwych wydawców. Mam na myśli tych wielkonakładowych (powyżej 1000 egzemplarzy), którzy autorowi oferują kilkaset złotych lub co gorsze jedynie egzemplarze autorskie (sic!). Autor poszukuje, zbiera, kupuje i kopiuje literaturę, mozolnie pisze kosztem wolnego czasu, a wydawca robi mu łaskę, że zechce wydać jego dzieło i jeszcze na nim zarobić. Wydawcy zazwyczaj tłumaczą to faktem, że to oni inwestują swoje pieniądze, a autor nie inwestuje swoich?
Być może, mój pomysł to utopia na czterech kółkach, a może nieśmiały początek nowej inicjatywy? Sami to oceńcie.
Pozdrawiam, Marcin
|
|
|
|
|
|
|
MartinSherard
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 91 |
|
Nr użytkownika: 72.541 |
|
|
|
Martin Robert Arthur Sherard |
|
Zawód: Troublesome nobleman |
|
|
|
|
QUOTE(Primo! @ 2/08/2011, 8:19) Ten wątek dyskusji o samodzielnym druku własnych książek wciąż mnie intryguje. Kilka dni temu napisał do mnie jeden z forumowiczów i prywatnie podzielił się swoimi planami w tej kwestii. Okazuje się, że łącznie ze mną, moim kolegą, Albertem to już cztery osoby, które rozważają taką drogę publikacji swojej twórczości. W sobotnie popołudnie pomyślałem o tym przez kilka chwil. Są pojedyncze osoby, chcące na własny koszt publikować własne książki historyczne, istnieją małe wydawnictwa, które mozolnie budują swoją pozycję na rynku wydawniczym. Pomyślałem o stworzeniu czegoś w rodzaju KONSORCJUM NIEZALEŻNYCH WYDAWCÓW KSIĄŻEK HISTORYCZNYCH. Skupiałoby ono indywidualnych autorów i małe oficyny. Przy zachowaniu pełnej niezależności w zakresie wyglądu, treści, finansowania, cen itp. itd. własnych książek, poszczególne podmioty mogłyby współpracować ze sobą, służyć sobie pomocą, radą, a czasem wzajemnymi usługami. Największą zaletą byłaby możliwość podejmowania negocjacji z hurtowniami i składami księgarskimi jako grupa wydawców. Nie oszukujmy się, bez dystrybucji książki w księgarniach ciężko mówić o jakimkolwiek zarobku z opublikowanego nakładu. Z wydawnictwem lub osobą prywatną, która oferuje 2 książki, nikt nie będzie chciał rozmawiać. Z grupą wydawców mających w ofercie 40 tytułów... wygląda to bardziej optymistycznie. Wielu z Nas chciałoby mieć decydujące zdanie nie tylko w zakresie treści, ale też w kwestii formy wydawniczej własnych dzieł. I wielu byłoby gotowych zainwestować pewne, nierzadko niezbyt duże, środki finansowe. Wróćmy jednak do "konsorcjum". Udział w nim opierałby się na zasadzie dobrowolności. Podaję przykład, większość podmiotów negocjuje warunki współpracy z hurtownią X i dochodzi z nią do porozumienia, jeśli autor Y nie jest zainteresowany tą ofertą, nie jest zobligowany do podejmowania współpracy z hurtownią X. Zdaję sobie sprawę, że pewnie jakaś oficyna nie będzie chciała współpracować na równych zasadach z "autorskim planktonem". Rozumiem, ale... bez tego planktonu, czyli bez dwudziestu Albertów, Marcinów i innych niezależnych autorów, mała oficyna może tylko pomarzyć o wejściu do księgarń. Taka forma współpracy może lekko uderzyć rykoszetem w niektóre oficyny zakorzenione na rynku, zwłaszcza w nieuczciwych wydawców. Mam na myśli tych wielkonakładowych (powyżej 1000 egzemplarzy), którzy autorowi oferują kilkaset złotych lub co gorsze jedynie egzemplarze autorskie (sic!). Autor poszukuje, zbiera, kupuje i kopiuje literaturę, mozolnie pisze kosztem wolnego czasu, a wydawca robi mu łaskę, że zechce wydać jego dzieło i jeszcze na nim zarobić. Wydawcy zazwyczaj tłumaczą to faktem, że to oni inwestują swoje pieniądze, a autor nie inwestuje swoich? Być może, mój pomysł to utopia na czterech kółkach, a może nieśmiały początek nowej inicjatywy? Sami to oceńcie. Pozdrawiam, Marcin Ciekawy pomysł. Odnoszę wrażenie, iż pod względem ekonomicznym znacznie lepszy niż samodzielne wydawanie książek przez autora, który często samemu nie ma możliwości wprowadzenia jej na rynek.
Ten post był edytowany przez MartinSherard: 2/08/2011, 11:25
|
|
|
|
|
|
|
|
Także uważam, że to jest dobry pomysł. Może w końcu zacznie się szanować autorów prac, w które historycy muszą włożyć nie rzadko po kilka lat pracy.
|
|
|
|
|
|
|
|
Czyli trzeba kogos kto by to poprowadzil, czyli wlozylby w organizacje tego kupe czasu. Prawdopodobnie ochotnika gotowego nieodplatnie poswiecic swoj czas. Kogos takiego znalezc byloby ciezko, ale z drugiej strony idea dobra, z nadziejami na powodzenie. I wtedy pewnie jeszcze wiecej autorow zdecydowaloby sie na "self-publishing". Szczerze powodzenia.
|
|
|
|
|
|
|
|
Temat coraz ciekawszy. Domyslalem sie ze ceny moga byc niskie, ale 2,28 zloty za sztuke!!! Az sie chce pisac i drukowac... zeby jeszcze byli kupcy. Ciekawe jak z dystrybujca z magazynow do ksiegarn?
|
|
|
|
|
|
|
|
Pomysl Primo jest ciekawy, ale wydaje mi sie ze tylko jako poczatek.Mianowicie nie wzglednia potegi internetu.I to zarowno jako mozliwosci sprzedazy (witryna internetowa, Amazon czy cos w tym rodzaju oraz publikacje w formie PDF.
|
|
|
|
|
|
|
|
Pomysl Primo jest ciekawy, ale tylko jako poczatek.Nie uwzglednia mianowicie znaczenia Internetu jako dystrybutora- witryna internetowa, Amazon.com czy jego polska wersja.A takze jako publikacja PDF.Takze naze forum moze byc czyms w rodzaju reklamy dla naszych autorow.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|