Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony  1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Jezus nie umarł i nie zmartwychwstał ?,
     
Magnat Kresowy
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 652
Nr użytkownika: 44.021

 
 
post 16/12/2013, 17:05 Quote Post

Artykuł, okazuje się być stary, ale dopiero dzisiaj było mi dane się na niego natknąć, poszukując informacji o tym, że Jezus był chory psychicznie (ktoś mi to ostatnio mówił), ale przypadkiem znaleziony artykuł, dużo ciekawszy niż zdrowie psychiczne lub jego brak u Jezusa Chrystusa. Oto całość artykułu:

QUOTE
Pomysł, że Jezus nie umarł na krzyżu, tylko został pochowany żywcem w czymś w rodzaju narkotycznego transu, w XII wieku zostałby uznany za herezję. Ale Gloria Moss odnalazła w literaturze i zielnikach pewne wskazówki na temat tego sekretu, pomiędzy średniowiecznymi autorami klasycznych romansów.

Na tajemnicę można natrafić w najdziwniejszych miejscach. W jednej ze swoich książek, XII-wieczny pisarz Chrétien de Troyes snuje opowieść o pięknej kobiecie, która postanawia uciec z zaaranżowanego małżeństwa    i zbiec z ukochanym - młodym, przystojnym rycerzem. Jej motywy są zrozumiałe, ale sposób wykonania zaiste dziwny. Zamiast po prostu uciec - ten akt zniszczyłby jej reputację - decyduje się na upozorowanie własnej śmierci i następnie ucieka ze swoim kochankiem. Aby symulować śmierć zażywa narkotyczny napój i trzy dni po pogrzebie w nowym grobowcu, zmartwychwstaje.

Część opowiadania Chrétien'a brzmi dziwnie znajomo. Są w niej elementy nie tylko z Romea i Julii - napój, grobowiec, przebudzenie, - ale także historia ukrzyżowania. Zastanówmy się nad analogiami. Kobieta, jak Jezus i Julia, umiera po wypiciu napoju; ona, jak Jezus, jest pochowana w grobie i ożywa po trzech dniach; nawet imię tej heroiny, Fénice, - co po francusku oznacza feniks - służy jako przypomnienie o Jezusie, jako że feniks w średniowieczu był symbolem Chrystusa i jego zmartwychwstania. Te i inne aluzje do Nowego Testamentu sugerują, że Chrétien chciał coś przekazać. Zbliżył się tak blisko jak tylko mógł do zakwestionowania fundamentalnego założenia chrześcijaństwa - zmartwychwstania Jezusa.

Zarówno Chrétien jak i Szekspir byli blisko. W XII wieku niemożliwe było otwarte kwestionowanie chrześcijańskiej ortodoksji, skoro państwo i kościół były ze sobą ściśle powiązane. Jednakże Chrétien pisał na dworze w Szampanii, dwór ten miał powiązania z templariuszami i słynął z tłumaczeń Biblii; z takim wsparciem mógł kalkulować, że bezpiecznym będzie krytykowanie chrześcijaństwa poprzez opowiadanie. Mógł mieć rację, ale niewiele wiemy o jego życiu, nic nie jest pewne. Wiemy tylko, że jego ostatnie dzieło, Perceval - najwcześniejsza wersja historii o Graalu - nigdy nie zostało ukończone. Gerbert de Montreuil, jeden z pisarzy, którzy podjęli się dokończenia twierdził, że to śmierć nie pozwoliła Chrétien'owi zakończyć swej pracy. Czy umarł z przyczyn naturalnych, czy może ktoś mu dopomógł? Jak dla mnie aż prosi się o przeprowadzenie śledztwa.
Pytania nasuwają się same. Jeśli Chrétien miał powody, aby wierzyć, że Jezus na krzyżu zażył narkotyk, to co to mogło być? Czy są w jego twórczości inne ślady przekonania, że Jezus przeżył ukrzyżowanie?

W przeszłości wiele osób sugerowało, że Jezus mógł przeżyć ukrzyżowanie, jako dowód podając fakt, że po przebiciu jego boku włócznią z rany popłynęła krew, kiedy już został uznany za zmarłego. (Medycyna mówi, że ze zwłok krew już nie wypływa). Dwie książki - The Jesus Conspiracy (Spisek Jezusa) and The Holy Blood and The Holy Grail (Święty Graal, Święta Krew) - sugerują, że swoje życie zawdzięcza napojowi, w którego skład wchodziło opium i ocet. Obecność octu nie powinna dziwić, skoro wszystkie Ewangelie za wyjątkiem Łukasza wspominają, że śmierć Jezusa nastąpiła po podaniu mu gąbki nasączonej właśnie octem.

Pomysł, że gąbka zawierała opium jest pociągający - nawet mistrz zielarstwa z I wieku, Dioscorides (AD 60-75), pisze o nasennych właściwościach opium - ale jest przeciwko temu kilka argumentów. Po pierwsze, główny składnik opium, morfina, powoduje gwałtowne oddychanie, efekt znacząco inny od wydania ostatniego tchnienia, zaobserwowanego u Jezusa. Poza tym morfina jest powoli wchłaniana przez ciało, a Jezus wg przekazów zareagował gwałtownie na zażycie octu. No i w końcu ocet, według Dioscoridesa, przeciwdziała każdej truciźnie, a opium w szczególności. To dzisiaj nie podlega dyskusji, efektem połączenia kwasu octowego (octu) z morphine sulphate (element narkotyczny w opium) jest substancja nazywana morphine acetate, której działąnie jako narkotyk jest słabsze niż morphine sulphate. Tak więc pomysł zakładający, że napój na bazie octu zawierał opium możemy odrzucić. IX i XII-wieczne źródła wskazują jednak na jeszcze inną możliwość. Według Antidotarium Nicolai'a z Salerno, nasączoną środkiem nasennym gąbkę można przytknąć do nozdrzy pacjenta, żeby wytworzyć u niego stan anestezji (czyli znieczulić). Sugeruje, że jedną z substancji w gąbce była mandragora.

Wg Dioscoridesa, dotknięcie lub zjedzenie przypominającego jabłko owocu z tej rośliny może powodować zmęczenie, a korzeń i skóra są jeszcze silniejsze w działaniu. Ugotowany w occie korzeń może sprawić, że osoba będzie nieprzytomna przez 3, 4 godziny, Dioscorides zalecał więc jej użycie dla "ludzi, którzy mieli być operowani, którzy chcą być nieczuli na ból". Skóra mogła powodować sen martwego, a jeden wdech tej misktury wystarczał, żeby spowodować podobny do śmierci stupor.

W latach 1890-tych, lekarz Benjamin Ward Richardson eksperymentował z mandragorą. Podawał mieszankę alkoholu i mandragory gołębiom i królikom i odkrył, że nie tylko to działa jako generalnie środek znieczulający o wielkiej sile, ale serca zwierząt biły nadal po tym, jak ustało u nich oddychanie. Co interesujące, Nowy Testament opisuje, że Jezus wydał z siebie ostatnie tchnienie. Teraz wiemy, że mandragora zawiera w sobie mydriaticzny alkaloid, mandragorynę (C17 H27 O3 N), która zakłóca przekazywanie impulsów nerwowych. Potrzeba zablokować tylko kilka ścieżek, żeby wywołać wstrząsające efekty i zatrzymać wszystkie doznania czy kontrolę ruchów. Wzmianki o mandragorze odnajdziemy w Starym Testamencie, które mówią o tym, że rosła ona na biblijnych ziemiach (Genesis 30:14; Pieśń nad pieśniami 7:11-13). O roślinie tej najwyraźniej wspomina także historyk z I wieku naszej ery, Josephus. Pisze on o roślinie ba'ar (słowo oznaczające płonąć),której cechy posiada wyłącznie mandragora. Pisze też, że świeci ona jasno w nocy - ta cecha mandragory występuje też w innych źródłach. Dalej - korzeń mandragory ceniony jest jako talizman, który według wierzeń spełnia każde życzenie posiadacza.

Tak więc jeśli Chrétien de Troyes wyobrażał sobie, że Jezus zażył narkotyk, istnieje duża szansa, że substancją, którą miał na myśli jest mandragora. Czy istnieje jakiś inny dowód na to, że właśnie o tę roślinę mu chodziło? Jego ostatnie, nieukończone dzieło, Perceval, dostarcza nam wskazówkę.Perceval został napisany mniej więcej przed 1188 r. i opisuje niezywkłe spotkanie pomiędzy jego głównym bohaterem, Percevalem, i obiektem uznanym za Graala. Spogląda na niego najpierw przelotnie podczas pochodu, podczas którego giermek chwyta za lancę, z której kapie krew. Opis Graala prawdę mówiąc niewiele mówi nam o jego prawdziwej naturze. Wg Chrétien'a świeci on tak mocno, że bledną gwiazdy, i że podtrzymuje życie człowieka (ojca Króla Rybaka), który doznał poważnej rany wiele lat wcześniej. Wielkim błędem Percevala było to, jak nas uczy ta historia, że nie zapytał, dlaczego lanca krwawiła. Gdyby to uczynił, cierpienie tego człowieka zakończyłoby się. Wizerunek krwawiącej lancy z powrotem kieruje nas ku ukrzyżowaniu. Płynąca krew nie jest kojarzona ze śmiercią, fakt ten zauważył już Ojciec Kościoła, Orygenes w II w. n.e.

To nie wszystko. Opisy Graala także prowadzą ku ukrzyżowaniu jako że - a to nie było wcześniej wspomniane - jego opisy przywodzą na myśl mandragorę. W rzeczy samej, Graal został obdarzony wszystkimi właściwościami mandragory. Obdarzał ludzi wszystkim, czego sobie zażyczyli (cecha mandragory jako talizmanu) i świecił jasno w nocy (tak jak mandragora). Co więcej, jego trzecia cecha - uprzedzenie śmierci - łączy się ze znieczulającymi właściwościami mandragory, gdyż po domniemanej śmierci spowodowanej zażyciem mandragory następuje zmartwychwstanie. Przez co wnioskuje się, że mandragora zapobiega śmierci.

Uświadomienie sobie, że Graal to mandragora, jest wskazówką, że historia ta jest zaszyfrowanymi poglądami Chrétien'a na temat ukrzyżowania. Pokazuje to, że cel Chrétien'a nie był wcale niewinny i być może miał to być atak na ortodoksyjne chrześcijaństwo. Być może więc jego śmierć, która przerwała ukończenie Percevala nie była przypadkiem. Nie byłoby to niespodzianką; jego patron Percevala, hrabia Flandrii (miał on dać Chrétien'owi książkę, na podstawie której powstałą ta historia) był spokrewniony z jednym z założycieli zakonu templariuszy, a jego inny patron, hrabina Szampanii, poprzez małżeństwo była spowinowacona z innym założycielem. Przez następne sto lat templariusze będą celem dla Inkwizycji, która oskarży ich o bluźnierstwo i herezję, oraz o wyrzeknięcie się i plucie na krzyż.

Jest jasne, że wierzenia templariuszy nie pokrywały się z ortodoksyjnym chrześcijaństwem. Niektórzy mówią, że templariusze szukali i znaleźli tajne rękopisy pod Świątynią w Jerozolimie, możliwe jest, że przekazali wiadomość o swoich odkryciach na dwór Szampanii, a stamtąd dotarło to do Chrétien'a. Dlatego te heretyckie poglądy przetrwały na stronach innych, z pozoru niewinnych tekstów literackich, m.in. w Dekameronie Boccaccia, Romeo i Julii, i historii Królewny Śnieżki, żeby wymienić tylko kilka. Historia u Boccaccia opowiada o pewnym opacie, który używa znieczulającego specyfiku, żeby wysłać męża, swojego miłosnego rywala, do czyśćca (dostaje taką ilość proszku, że śpi przez trzy dni). Opat trzyma go w zaciemnionej celi przez kilka miesięcy, żeby następnie pozwolić mu zmartwychwstać, kiedy jego żona zachodzi w ciążę z opatem. Mąż jest przekonany, że powstał z martwych. Mamy w końcu Romea i Julię, gdzie kolejny człowiek z kościoła, braciszek, dostarcza narkotyczny napój. Wszystkie trzy elementy historii ukrzyżowania występują tutaj - śmierć po zażyciu płynu, pochówek w grobie i zmartwychwstanie trzy dni później. Jedno ze źródeł Szekspira - opowieść Da Porto pt. Romeo e Giulietta (1530) - nawet zawiera ironiczną aluzję do słów Jezusa jestem spragniony, kiedy Giulietta udaje pragnienie, kiedy przygotowuje się do zażycia napoju. W końcu, mamy Giovanniego Battistę I jego XVII-wieczną historię Królewna Śnieżka. Z pozoru niewinna historia o młodej dziewczynie, która zjada jabłko i zapada w głęboki sen jest kolejną aluzją do mandragory, gdyż jej owoc - którego jeden kęs może was znokautować - często jest podobny do jabłek.

Tajemnica zatoczyła pełen krąg. Chrétien w XII wieku ośmielił się zakwestionować ortodoksyjne wierzenia. Być może w konsekwencji zapłacił za to życiem.


Jak myślicie, czy to mogłaby być prawda czy raczej ten ktoś, kto to opisał jest w przeciwieństwie do Jezusa chory psychicznie ?
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 16/12/2013, 17:29 Quote Post

Może to trochę nie na miejscu, ale jeśli krew po śmierci miałaby nie wypływać, to czemu miałby służyć kolec do spuszczania juchy z prosiaka?

A już całkiem serio - śmierć śmiercią, ale grawitacja też działa, dopóki krew nie zakrzepnie, to po przebiciu od dołu boku przybitego do krzyża człowieka, będzie cieknąć. Nie tak, jak przy żywej osobie, gdyby pompowało ją serce, ale popłynie.

Hipoteza bez sensu. Jezus musiałby obudzić się po mandragorze, odsunąć kamień od środka, wysmyrgnąć się cichaczem, potem w równie niespodziewany sposób wejść do wieczernika, a na końcu ućpać jakoś apostołów, żeby wydawało im się, że odchodzi do nieba. Nie wspominając już o konieczności przeżycia leżenia przez trzy dni po przebiciu włócznią, które przecież służyć miało upewnieniu się, że nie żyje.

Kompletna bzdura.
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
indigo
 

Ad maiorem Historycy.org gloriam!
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 4.524
Nr użytkownika: 488

Stopień akademicki: magister
 
 
post 16/12/2013, 18:05 Quote Post

Temat już był gdzieś wałkowany na Forum.

Zażycie mandragory ma jeszcze jeden słaby punkt - utrata przytomności i związane z tym zwiotczenie mięśni, spowodowałoby niemal natychmiastowe uduszenie.

Ponieważ samo ukrzyżowanie – bez uszkadzania w sposób istotny organów – nie powodowało śmierci, w większości wypadków bezpośrednią przyczyną zgonu skazańca (następującego w czasie od kilku do kilkunastu godzin, a nawet dni) było uduszenie, wycieńczenie, odwodnienie, czy wykrwawienie w wyniku urazów. W takim przypadku skazaniec początkowo miał nogi w miarę rozprostowane, zgięte na tyle, żeby stopy dało się przybić do krzyża. Po kilku, kilkunastu godzinach mięśnie nóg nie mogły dalej podtrzymywać ciężaru ciała i uginały się pod skazańcem. Wtedy to przepona była uciskana tak bardzo, że skazany zaczynał się dusić – i to mogło trwać kolejne kilka-kilkanaście godzin.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Ukrzyżowanie

Jeśli dodamy do tego wycieńczenie przesłuchaniem, mordercze biczowanie i ukoronowanie cierniem, bolesną drogę krzyżową, rany krwawe związane z ukrzyżowaniem, stres i świadomość śmierci, to wątpię by jakikolwiek środek biologiczny mógł uratować Jezusa przez zgonem.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Magnat Kresowy
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 652
Nr użytkownika: 44.021

 
 
post 16/12/2013, 18:23 Quote Post

W sumie to macie racje. Hipoteza bez sensu. To już bardziej prawdopodobne jest to, co opisuje Ewangelia Judasza o relacjach Judasza i Jezusa i o prawdziwej roli Judasza w misterium zbawienia.
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Walercia
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 145
Nr użytkownika: 82.672

 
 
post 16/12/2013, 19:16 Quote Post

Ten artykuł to niestety spory stosik bzdur, np:
QUOTE
Przez następne sto lat templariusze będą celem dla Inkwizycji, która oskarży ich o bluźnierstwo i herezję, oraz o wyrzeknięcie się i plucie na krzyż.
Po pierwsze nie Inkwizycja, tylko Filip Piękny, po drugie o wiele krócej mu to zajęło...

QUOTE
jest kolejną aluzją do mandragory, gdyż jej owoc - którego jeden kęs może was znokautować - często jest podobny do jabłek.

"Znokautować" może najwyżej korzeń mandragory, owoc, jak to często u psiankowatych, aktywność ma znikomą. Ponoć nawet jest jadalny, choć "in moderate amounts".

To, że w średniowiecznej literaturze istniała koncepcja (nawet, jeśli niekoniecznie realizowana w praktyce) wprowadzenia delikwenta w stan anestezji, nie świadczy w żaden sposób, że w taki stan praktycznie wprowadzono Jezusa Chrystusa. Związku przyczynowo-skutkowego tu nijak nie widać.

Generalnie, wnioskowanie w tym wywodzie coś mocno szwankuje: "jeśli przyjąć, że Graal to mandragora, wszystko staje się jasne". A jeśli przyjąć, że karp w galarecie w rzeczywistości był panem Zdzisiem, to już wiemy, kto wypił stojące przy karpiu pół litra. Mniej więcej ten sam poziom logiki, i myślę, że Twoja diagnoza stanu psychicznego autora jest słuszna. wink.gif



 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 17/12/2013, 0:04 Quote Post

QUOTE
Zażycie mandragory ma jeszcze jeden słaby punkt - utrata przytomności i związane z tym zwiotczenie mięśni, spowodowałoby niemal natychmiastowe uduszenie.
To akurat nie jest na tyle pewne, żeby można było cytować wikipedię smile.gif Badania Fredericka Zugibe'a wykazały, że wiszący na krzyżu nie mieli znacznych problemów z oddychaniem, a przynajmniej nie to było ich największym zmartwieniem. Gość krzyżował studentów specjalnie po to, żeby zobaczyć, jak będą reagować ich ciała (oczywiście bez gwoździ wink.gif ).

Chyba, że przyjąć, że Jezus przybity był do pala, nie krzyża, jak wierzą Świadkowie Jehowy. Z rękami wyciągniętymi nad głową rzeczywiście już po kilkunastu minutach udawało się przywiązanym do pala sutdenciakom tylko za pomocą przepony i unosili się do góry, żeby lepiej im się oddychało.

Pytanie, czy w ukrzyżowaniu chodziło o to, żeby śmierć była względnie szybka, czy przeciwnie, jak najdłuższa?
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Aquarius
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.354
Nr użytkownika: 15.327

A.F.
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 17/12/2013, 0:15 Quote Post

QUOTE(Blake @ 17/12/2013, 0:04)
Pytanie, czy w ukrzyżowaniu chodziło o to, żeby śmierć była względnie szybka, czy przeciwnie, jak najdłuższa?
*



Gdyby chodziło o szybką śmierć to przecież są na to lepsze i sprawdzone metody - ścięcie, szubienica
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 17/12/2013, 0:42 Quote Post

QUOTE
Gdyby chodziło o szybką śmierć to przecież są na to lepsze i sprawdzone metody - ścięcie, szubienica


Dokładnie. Pytałem retorycznie. W krzyżu chodzi o to, żeby człowiek umierał długimi godzinami. Rzymianie mieli sporo okazji potestować sobie, przy jakim ułożeniu rąk schodzi najdłużej, mogli chociażby sprawdzić na niewolnikach od Spartakusa sto lat przed tym, zanim przybijali Chrystusa.
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
indigo
 

Ad maiorem Historycy.org gloriam!
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 4.524
Nr użytkownika: 488

Stopień akademicki: magister
 
 
post 17/12/2013, 16:07 Quote Post

QUOTE
To akurat nie jest na tyle pewne, żeby można było cytować wikipedię  Badania Fredericka Zugibe'a wykazały, że wiszący na krzyżu nie mieli znacznych problemów z oddychaniem, a przynajmniej nie to było ich największym zmartwieniem. Gość krzyżował studentów specjalnie po to, żeby zobaczyć, jak będą reagować ich ciała (oczywiście bez gwoździ  ).


Testy na studentach w przypadku krzyżowania mają tyle z rzeczywistością co smakowanie loda przez szybkę wink.gif
O uduszeniu, jako głównej przyczynie śmierci w trakcie ukrzyżowania, świadczy połamanie goleni skazańcom - przecież samo złamanie kości nie jest śmiertelne, ale ich złamanie powoduje automatycznie brak punktu podparcia dla mięśni. I tym samym szybką śmierć, a przecież o to chodziło łamiącym golenie.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
poldas372
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 11.890
Nr użytkownika: 19.336

 
 
post 17/12/2013, 16:26 Quote Post

Ale Jezusowi nie łamano goleni.
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
indigo
 

Ad maiorem Historycy.org gloriam!
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 4.524
Nr użytkownika: 488

Stopień akademicki: magister
 
 
post 17/12/2013, 16:36 Quote Post

QUOTE
Ale Jezusowi nie łamano goleni.


Bo umarł przed...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Magnat Kresowy
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 652
Nr użytkownika: 44.021

 
 
post 17/12/2013, 17:12 Quote Post

Zresztą krzyżowanie kogoś przy użyciu gwoździ można sobie wyobrazić co może się dziać z ciałem. Miejsca przebite mogą puchnąć, występują problemy z krążeniem co może doprowadzić również do problemów z oddychaniem. Zresztą nie wiem, nie jestem medykiem.
 
User is offline  PMMini Profile Post #12

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 17/12/2013, 19:11 Quote Post

QUOTE(Magnat Kresowy @ 17/12/2013, 17:12)
Zresztą krzyżowanie kogoś przy użyciu gwoździ można sobie wyobrazić co może się dziać z ciałem. Miejsca przebite mogą puchnąć, występują problemy z krążeniem co może doprowadzić również do problemów z oddychaniem. Zresztą nie wiem, nie jestem medykiem.
*


Trzeba by się spytać Filipińczyków:
http://www.papilot.pl/wydarzenia/12732/Wie...ml#galleryimage
http://www.rp.pl/artykul/995112.html

Ponad 20 Filipińczyków dało się przybić w Wielki Piątek do krzyża zgodnie z żywą w północnej części Filipin tradycją, której nie pochwala Kościół katolicki

Pokutnicy mają nadzieję, że wyproszą u Boga łaski dla siebie i rodziny albo odpokutują winy.

Co roku to przejmujące odtworzenie męki Chrystusa przyciąga do miasta San Fernando, w prowincji Pampanga, ok. 80 kilometrów na północ od Manili, tysiące turystów.

Ukrzyżowani spędzają na krzyżu kilka minut, z dłońmi przebitymi 10-centymetrowymi gwoździami ze stali nierdzewnej. Wcześniej bosi pokutnicy w kapturach biczują się w czasie procesji.

58-letni sprzedawca Alex Laranang dał się ukrzyżować w piekącym słońcu już po raz 14. - Jestem przyzwyczajony - przekonuje. I dodaje, że zwykle już po dwóch dniach jest gotowy wrócić do pracy. Jego zdaniem, do tej pory jego cierpienia nie szły na marne, ponieważ zarówno żona, jak i dzieci mają się dobrze.

Tegoroczne ukrzyżowanie było już 27. dla pracującego na budowach 52-letniego Rubena Enaje. Tłumaczy, że bierze udział w tym rytuale, aby podziękować, że przeżył po upadku z wysokości na budowie.


Po krwawej ceremonii ukrzyżowani udają się do namiotu medycznego. W tym roku dwie osoby wniesiono na noszach.

- Jest coś niezwykle intrygującego i fascynującego w tym, że ludzie robią coś takiego; że wiara popycha do zadawania sobie tak wielkiego cierpienia - mówi turystka z Danii.

Przewodniczący episkopatu Filipin, arcybiskup Jose Palma, powiedział w prowadzonym przez Kościół radiu Veritas, że ukrzyżowania nie są "pragnieniem Jezusa Chrystusa". - Wszyscy wiemy, że było to praktykowane od dawna, ale mamy nadzieję, że już nie będzie - oświadczył. - Wszyscy powinniśmy raczej poświęcić się modlitwie.

Główne rytuały odbywają się w San Pedro Cutud, na przedmieściu San Fernando, gdzie usypano wzgórze, a na nim wzniesiono trzy krzyże. Podobne wydarzenia odbywają się też w dwóch sąsiednich wioskach. Przewodniczący władz San Pedro Cutud mówi, że tamtejsze ukrzyżowania sięgają lat 50. XX wieku.

Między gapiami i turystami krążyli w piątek sprzedawcy pamiątek, lodów i napojów. - Tutejsze ukrzyżowania stały się wydarzeniem czysto turystycznym - twierdzi jeden z przedstawicieli regionalnych władz, odpowiedzialny za wydawanie akredytacji dziennikarzom, którzy tłumnie relacjonują rytuał.

Około 80 proc. 96-milionowej ludności Filipin to katolicy.


To bardzo ciekawe,że hierarchowie Kościoła Katolickiego są oskarżeni o zatwardziałą konserwatywność, a i tak są "przebijani" przez różne purytańskie odłamy...

Ten post był edytowany przez marc20: 17/12/2013, 19:16
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #13

     
Roofix
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.091
Nr użytkownika: 69.553

Stopień akademicki: magister historii
 
 
post 17/12/2013, 23:27 Quote Post

Mnie zastanawia tu co innego - krytycy zmartwychwstania już w I wieku szerzyli tezę o wykradnięciu ciała, natomiast nie ma mowy o zażywaniu jakiś substancji.
Jeśli teoria tego dotycząca jest tak późna (XII wiek), to przez to wręcz wątpliwa.
Zabawne, że już w tym okresie istniały swoiste "teorie spiskowe".
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
poldas372
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 11.890
Nr użytkownika: 19.336

 
 
post 17/12/2013, 23:51 Quote Post

No tak;
Wygląda na to iż za czasów Jezusa (circa 33 rok) nikt prochów, ani ziół nie brał.

Czy taka argumentacja by słuszną była?
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

3 Strony  1 2 3 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej