Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
6 Strony « < 4 5 6 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Snajperzy w Ruchu Oporu?
     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 30/07/2015, 18:13 Quote Post

QUOTE(czarny piotruś @ 30/07/2015, 17:06)
Może uściślimy w końcu o czym dyskutujemy. O snajperach czy strzelcach wyborowych bo to różne funkcje, umiejscowienie i zadania bojowe. Bez tego będziemy dalej wdawać się w kolejne przepychanki bez pożytku dla toczonej dyskusji.


Temat jasno precyzuje, że chodzi o snajperów, przy czym nie spotkałem się z informacją, iżby takowi funkcjonowali w strukturze AK i stąd pytania, czy istotnie ich nie było, a także czy byliby (wzgl. byli) oni w jakikolwiek sposób przydatni.

Co do strzelców wyborowych, to w AK, opierającej się na przedwojennych regulaminach, takowi byli jak najbardziej i wiemy, że byli wykorzystywani. Nie oni jednak są przedmiotem niniejszych rozważań, na co wskazuje tytuł wątku.
 
User is offline  PMMini Profile Post #76

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.848
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 30/07/2015, 18:17 Quote Post

Dla mnie, oczywiście upraszczając:
- strzelec wyborowy - jest wyselekcjonowanym strzelcem, który działa w ramach własnej jednostki, niekoniecznie ze specjalistycznym sprzętem, na odległości nieprzekraczające 400 m
- snajper - specjalnie przeszkolony, działa niezależnie, jest wyposażony w specjalistyczny sprzęt, może działać na odległościach powyżej 400 m.
Jest między nimi wyraźna różnica, choć oczywiście często obie nazwy traktuje się wymiennie.
 
User is offline  PMMini Profile Post #77

     
czarny piotruś
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.638
Nr użytkownika: 77.765

 
 
post 30/07/2015, 18:30 Quote Post

Akurat odległości strzału do tego rozgraniczenia bym nie dodawał a już na pewno nie podawałbym w metrach. Ta różnica to miejsce w strukturze i zadania, odległość bardziej zależy od sytuacji taktycznej niż od naszych klasyfikacji. Współcześnie przyjmuje się nawet dla strzelców wyborowych walkę nawet do ośmiuset metrów. Zarówno w PW jak i w partyzantce czy regularnych dywizjach AK przewidzianych do Burzy przydatni byliby nnormalni strzelcy wyborowi działający na poziomie pododdziałów i na ich rzecz. Ich szkolenie i broń byłoby znacznie tańsze a potencjalny efekt znacznie bardziej efektywny w przeciwieństwie do efektowności kilku snajperów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #78

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.848
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 30/07/2015, 18:45 Quote Post

QUOTE
Ta różnica to miejsce w strukturze i zadania, odległość bardziej zależy od sytuacji taktycznej niż od naszych klasyfikacji

Masz oczywiście rację, przy tych odległościach się nie upieram, ale mam wrażenie, że mniej więcej tak to najłatwiej w II wojnie zakwalifikować, jeżeli chce się sprawę opisać krótko w paru słowach. Ale fakt, problem snajpera leży raczej w strukturze i zadaniach.
 
User is offline  PMMini Profile Post #79

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 30/07/2015, 19:40 Quote Post

QUOTE(czarny piotruś @ 30/07/2015, 18:30)
Zarówno w PW jak i w partyzantce czy regularnych dywizjach AK przewidzianych do Burzy przydatni byliby nnormalni strzelcy wyborowi działający na poziomie pododdziałów i na ich rzecz. Ich szkolenie i broń byłoby znacznie tańsze a potencjalny efekt znacznie bardziej efektywny w przeciwieństwie do efektowności kilku snajperów.


I takowi strzelcy wyborowi działający na poziomie pododdziałów i na ich rzecz jak najbardziej w AK występowali. Przeglądałem szereg dokumentów, w których była o tym mowa, więc sprawa jest dla mnie oczywista.
 
User is offline  PMMini Profile Post #80

     
czarny piotruś
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.638
Nr użytkownika: 77.765

 
 
post 30/07/2015, 19:52 Quote Post

Dywizje AK były oddziałami WP więc struktury też były na ile to możliwe zbliżone. Natomiast w strukturach owych występowały też poddziały pancerne i artyleria bez czołgów i armat. Pytanie więc na ile owi strzelcy wyborowi byli strukturalni a na ile realni. Czy była dla nich odpowiednia broń i jak wyglądało ich wyszkolenie strzeleckie. Czy źródła coś o tym wspominają?
 
User is offline  PMMini Profile Post #81

     
Gerdzikk
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 73
Nr użytkownika: 97.422

Gerard Degrelle
Zawód: robol
 
 
post 19/08/2015, 11:10 Quote Post

Snajper (strzelec wyborowy uzbrojony w karabin z celownikiem optycznym) w konspiracji miejskiej kontra grupy szturmowe
Na przykładzie dwóch trudnych akcji (nieudanej i udanej).

Akcja "Stamm" przy użyciu grupy szturmowej.
Miejsce akcji: al. Szucha 16 (centrum dzielnicy policyjnej, zamieszkała niemal wyłącznie przez Niemców), na wprost siedziby Gestapo. Oba jej wyloty zamknięte szlabanami z wartownikami uzbrojonymi w karabiny. W samym budynku uzbrojony strażnik. W bramach domów 27, 25, 23, 14 znajdowały się stałe posterunki policyjne, a w domu nr 14 czuwało pogotowie Schupo z gotowym do jazdy samochodem uzbrojonym w rkm oraz gotową do akcji drużyną wypadową. Także w najbliższej okolicy znajdowało się kilka silnych posterunków oraz koszary SS, SA i innych formacji niemieckich.
Użyte siły: 21 ludzi + łączniczki, co najmniej 3 lekarzy i sanitariuszki.
Użyte środki: 3 samochody, 3 lokale sanitarne.
Użyte uzbrojenie: 7 pm, 29 pistoletów, 37 granatów
Straty: 8 zabitych (prawie sami podchorążowie) i 4 rannych, czyli 50% stanu oddziału biorącego bezpośredni udział w akcji. Nie udało mi się nic znaleźć n.t. strat w uzbrojeniu, ani zużycia amunicji, a patrząc na rozmiary walki i poniesione straty musiały być duże.

Represje: Akcji na Stamma nie pokwitowali Niemcy żadnym obwieszczeniem donoszącym o zastosowanych represjach. Jednakże w tym czasie rozstrzelano: 09.05 - 40 osób, 10.05 - 80, 11.05 - 133.

Efekt: Cel akcji nie został osiągnięty. Wykonanie akcji w centrum niemieckiej dzielnicy policyjnej zachwiało z pewnością poczuciem bezpieczeństwa niemieckich dygnitarzy, z drugiej strony pokazało, że nie jest ich tak wcale łatwo dosięgnąć i trzeba do tego odpowiednio dużego nakładu sił i środków, nie gwarantujących powodzenia. Z innej jeszcze, doprowadziło do jeszcze większego "ufortyfikowania" niemieckich obiektów. "Akcja wywołała wstrząs nie tylko w samym oddziale, ale także w dowództwie Kedywu i Szarych Szeregów, poczuwających się do odpowiedzialności." Efekt propagandowy na pewno został osiągnięty, ale czy taki jaki zamierzano?
Na podkreślenie zasługuje tutaj to, że akcja od początku nie rokowała wielkich szans powodzenia, co wyraził na przedakcyjnej odprawie z kpt. "Pługiem" dowódca akcji "Orkan", który stwierdził, że wraz kolegami doszli do wniosku, iż akcja jest niewykonalna, ponieważ nie można przewidzieć wszystkich okoliczności mogących uniemożliwić realizację zadania.

Akcja "Stamm" przy użyciu snajpera.
Miejsce akcji: To samo co wyżej. Podczas wychodzenia delikwenta do pracy, położonej na przeciwko. Snajper umieszczony kilkaset metrów od centrum wydarzeń.
Użyte siły: 1 snajper + 1 obserwator/ochroniarz na dachu budynku, 3 ludzi osłony (w tym kierowca) na ulicy. Do tego potencjalni sygnalizatorzy na ulicy. Do tego 1 lekarz, sanitariuszki, łączniczki.
Użyte środki: 1 samochód, 1 lokal sanitarny
Użyte uzbrojenie: 1 karabin z celownikiem optycznym, 4 pm, 5 pistoletów, 10 granatów - przy maksymalnym nasączeniu grupy w broń, co nie było początkowo regułą w akcjach podziemia.
Straty: raczej zerowe, potencjalnie max 5 ludzi
Represje: prawdopodobnie takie jak przy akcji "Kutschera".
Efekt: Biorąc pod uwagę warunki pracy snajpera oraz zakładając, że jest doskonałym strzelcem, cel akcji zostałby osiągnięty. Zresztą nawet przy założeniu, że delikwent przeżyłby zamach efekt psychologiczny wobec Niemców też zostałby osiągnięty, przy czym doszedłby czynnik, że nawet największe bunkry i ilość żołnierzy nie są w stanie im zagwarantować bezpieczeństwa. Jedyny mankament - możliwość zatuszowania sprawy przed polskim społeczeństwem, co można by próbować zrekompensować nagłośnieniem tego w prasie konspiracyjnej i przy pomocy "małego sabotażu". Przy czym zostałby wyeliminowany jeden czołowych przedstawicieli władz niemieckich, co już w samo w sobie jest sukcesem.

Akcja "Kutschera" przy użyciu grupy szturmowej.
Miejsce akcji: Na przeciwko budynku Aleje Ujazdowskie 23, w którym mieścił się urząd dowódcy SS i Policji ochraniany przez żołnierzy uzbrojonych w pistolety zwykłe i maszynowe. Jako, że była to dzielnica policyjna dochodziła jeszcze cała masa zamieszkałych i pracujących tam cywilnych i umundurowanych Niemców, w większości uzbrojonych.
Użyte siły: 9 ludzi + 3 sygnalizatorki, + łączniczki, lekarz, sanitariuszki
Użyte środki: 3 samochody,
Użyte uzbrojenie: 6 pm, 11 pistoletów, 21 granatów
Straty: 2 zabitych i 2 rannych, 2 samochody znowu sięgające 50% stanu bezpośrednich uczestników + kolejnych 2 zabitych w następstwie akcji. Znowu nie znalazłem nic o stratach w uzbrojeniu, ani zużyciu amunicji, ale przynajmniej to drugie musiało być znaczne.
Represje: "Przeprowadzono też szereg rewizji [...] aresztując wiele osób [...]. Nałożono stumilionową kontrybucję, nakazano zamknięcie polskich restauracji, przesunięto godzinę policyjną z 20 na 19. Wyszedł również zakaz prowadzenia przez Polaków po mieście samochodów i motocykli." "1 lutego na Pawiak przywieziono ok. 200 mężczyzn (przeważnie poniżej 20 lat) oraz kilkanaście kobiet aresztowanych w związku z zamachem na Kutscherę. W nocy z 1 na 2 lutego, Niemcy aresztowali kolejne 385 osób w kasynie gry w al. Szucha 29. Część z nich przewieziono na Pawiak, a część do obozu na ul. Skaryszewską (kilkanaście później zwolniono). Prawdopodobnie część z nich została rozstrzelana następnego dnia podczas egzekucji represyjnych. Na drugi dzień po zamachu, 2 lutego 1944, w pobliżu miejsca akcji, pod zniszczonym we wrześniu 1939 pałacykiem Rzyszczewskich (Al. Ujazdowskie 21) na rogu Alej i ul. Chopina, ok. godz. 11.00 Niemcy rozstrzelali 100 mężczyzn przywiezionych z Pawiaka. Kolejnych 200 Polaków zamordowano tego samego dnia w ruinach getta." Tak, że represje były dosyć spore.
Efekt: Cel akcji został osiągnięty. Cel psychologiczny wobec Niemców też został osiągnięty, zlikwidowanie tak wysoko postawiono dygnitarza, wywołało poczucie silne zagrożenia u niemieckich prominentów - "Zamach na Kutscherę był punktem szczytowym, po którym strach Niemców doszedł do zenitu." Dalsze "fortyfikowanie" dzielnicy policyjnej. Po śmierci Kutschery niemiecki terror w Warszawie odczuwalnie zelżał. Nadal przeprowadzane były jednak liczne egzekucje w ruinach getta. Sama akcja z pewnością pozytywnie wpłynęła na morale żołnierzy, a także podniosła ich doświadczenie i skuteczność w walce, a włączenie do akcji osób jeszcze nie ostrzelanych rozszerzyła grono doświadczonych bojowców. Nie znalazłem oceny społeczeństwa tej akcji, ale można śmiało przyjąć, że była pozytywna. Tak że i efekt propagandowy został osiągnięty.

Na podkreślenie zasługuje fakt, że było to drugie wystawienie do akcji, przy czym pierwsze trwało 45 minut w bardzo niebezpiecznym terenie. Groziło to nie tylko dekonspiracją całej akcji (co mogłoby uniemożliwić jej wykonanie w przyszłości), a także stratami wśród uczestników, bez osiągnięcia jakichkolwiek efektów.

Akcja "Kutschera" przy użyciu snajpera.
Miejsce akcji: Al. Róż, w miejscu zamieszkania delikwenta, podczas wsiadania do samochodu. Wykonawca oddalony o kilkaset metrów od centrum wydarzeń.
Użyte siły: 5 ludzi + sygnalizator, 1 lekarz + sanitariuszki, łączniczki
Użyte środki: 1 samochód, lokal sanitarny
Użyte uzbrojenie: 1 karabin z celownikiem optycznym, 4 pm, 5 pistoletów, 10 granatów.
Straty: raczej zerowe, potencjalnie zaś max 5 ludzi
Represje: takie same jak wyżej.
Efekt: Taki sam jak przy akcji "Stamm".

Uwagi: O ilości biorących udział w akcji ludzi zadecydowało: bezpieczeństwo snajpera na dachu a także osoba potrzebna do obserwowania sygnalizatora, kierowca do prowadzenia samochodu niezbędnego do szybkiego odskoku, osłona do podjęcia ewentualnej walki z Niemcami po oddaniu strzału przez snajpera (zawsze istnieje ryzyko przechodzenia pod budynkiem uzbrojonych Niemców), wszystkiego razem 5 osób, aby mogli zmieścić się w jednym samochodzie. Użycie karabinu z celownikiem optycznym podyktowane jest skutecznością strzału, przy założeniu, że ta odległość musi być jak największa, żeby zagwarantować bezpieczeństwo wykonawcom, a cel znajduje się w ruchu. Pozostaje tylko kwestia znalezienia odpowiedniego budynku, z którego można oddać strzał. Biorąc pod uwagę, że jest to akcja przykładowa oraz, że do akcji na Koppego taki budynek się znalazł, można przyjąć, że by się znalazł i tu. Snajpera i sprzęt dla niego bierzemy z Londynu. Przy czym podkreślam - nie chodzi mi tu stosowanie tej metody we wszystkich likwidacjach, tylko w przypadkach szczególnie trudnych, nie rokujących powodzenia, czy grożących dużymi stratami.

Przy opracowywaniu korzystałem z:
Tomasz Strzembosz: Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939–1945. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1983
oraz Wikipedii: Akcja "Stamm", Akcja "Kutschera". (Słowo wyjaśnienia: ponieważ już ktoś podjął się mozolnej pracy opisania w wiki akcji za pomocą źródeł, nie widzę powodu nie skorzystania z niej a tym samym bezsensownego powtarzania tego samego.)
Zanim posypią się głosy krytyki na zasadzie: "tu się można przyczepić", prosiłbym, jeżeli coś jest niejasne, mało zrozumiałe, bądź nie uwzględnione, o pytania.
 
User is offline  PMMini Profile Post #82

     
Delwin
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.951
Nr użytkownika: 30.421

 
 
post 19/08/2015, 11:32 Quote Post

Z Kutscherą była kwestia identyfikacji - tego snajper nie zrobi. Dalej - cel był ruchomy i w samochodzie: średnio tu widzę akcję snajpera... Wbrew pozorom to nie takie proste rozwiązanie. Interesująca jest opcja z ubezpieczeniem snajperskim grupy szturmowej, ale to w celu walki z Niemcami odpowiadającymi ogniem z budek strażniczych itp. niż samej likwidacji obiektu zamachu.

Zaś skuteczność grup szturmowych najbardziej by pewnie podniósł proste wzmocnienie siły ognia takiej grupy - czyli odpowiednio przystosowane rkm (coś w typie Colt-a Monitora). Trzeba pamiętać, że atakowanie poruszającego się samochodu wymagałoby czegoś lepszego niż peem czy rzucanie granatami z kilkunastu/kilkudziesięciu metrów...
 
User is offline  PMMini Profile Post #83

     
Gerdzikk
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 73
Nr użytkownika: 97.422

Gerard Degrelle
Zawód: robol
 
 
post 19/08/2015, 11:48 Quote Post

QUOTE(Delwin @ 19/08/2015, 12:32)
Z Kutscherą była kwestia identyfikacji - tego snajper nie zrobi. Dalej - cel był ruchomy i w samochodzie: średnio tu widzę akcję snajpera... Wbrew pozorom to nie takie proste rozwiązanie.  Interesująca jest opcja z ubezpieczeniem snajperskim grupy szturmowej, ale to w celu walki z Niemcami odpowiadającymi ogniem z budek strażniczych itp. niż samej likwidacji obiektu zamachu.

Zaś skuteczność grup szturmowych najbardziej by pewnie podniósł proste wzmocnienie siły ognia takiej grupy - czyli odpowiednio przystosowane rkm (coś w typie Colt-a Monitora). Trzeba pamiętać, że atakowanie poruszającego się samochodu wymagałoby czegoś lepszego niż peem czy rzucanie granatami z kilkunastu/kilkudziesięciu metrów...
*



Dlatego jako miejsce jego likwidacji przez snajpera podałem miejsce jego zamieszkania, podczas wsiadania do samochodu. Poza tym chodziło mi w tym przypadku bardziej o represje jakie wywołał zamach na niego (z związku uzasadnieniem nieskorzystania z usług snajpera w akcji "Koppe") oraz o to, że była to bardzo przypałowa akcja ze względu na II już jej wystawienie w bardzo niebezpiecznym terenie, podobnie jak akcja na Hanha. Przy czym nie upieram się, że Kutschere należało sprzątnąć za pomocą snajpera.

Też myślałem o dodatkowym ubezpieczeniu grup szturmowych przez snajpera.

W akcji na Stamma to by im chyba tylko czołg pomógł, ale fakt wzmocnienie siły ognia grup szturmowych na pewno poprawiłoby ich skuteczność wink.gif

Ten post był edytowany przez Gerdzikk: 19/08/2015, 12:41
 
User is offline  PMMini Profile Post #84

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.547
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 19/08/2015, 22:31 Quote Post

Hej

Szczerze mówiąc oba twoje plany kompletnie mnie nie przekonują. Zacznę od Stamma, bo on jest bardziej nieprzekonujący.

Po pierwsze, jak sobie popatrzyłem na mapę http://stareplanymiast.pl/PM/WARSZAWA/GSGS1944/, to wzdłuż Al. Szucha praktycznie w ogóle nie ma jak strzelić. Na południowym końcu (a w zasadzie pd.-zach. bo ona tak biegnie po skosie) w jej osi jest obecna WKU i w ogóle teren wojskowy; nie wiem co tam było za okupacji, ale przypuszczam, że Niemcy mieli tam coś podobnego. Poza tym odległość jest dosyć ogromna jak na 1 strzał do ruchomego celu - około 760 m. Od końca północno-wsch. jeszcze gorzej, bo tam nie ma w ogóle nic - Park Ujazdowski z jeziorkiem, znowuż nie wiem jak wysokie i gęste było tam wtedy zadrzewienie, ale nie bardzo sobie wyobrażam siedzenie tam godzinami na drzewie z karabinem. A jeśli drzewa były niskie i rzadkie, to za parkiem najbliższe budynki są przy obecnej ul. Lennona - jakiś taki dziwny na planie jakby kotwicy - dalej coś przy ul Piusa XI (przedłużenie Górnośląskiej) i wreszcie kamienica u zbiegu Wiejskiej i Piusa XI - dosyć wysoka i może nawet nad tym parkiem by dało radę. A może i nie. W każdym razie tam to już jest naprawdę daleko: od powiedzmy sensownych ok. 280 m (bliższa granica parku - o ile byłoby jak się tam ukryć) poprzez 480 m (dalsza granica parku - wątpię by roślinność była aż tak niska by nie zasłaniała) po ok. 700 m do "kotwicy" i 800 do kamienicy przy Wiejskiej - za daleko jak wyżej.

Po drugie problem kompletnie nie leżał w zastrzeleniu Stamma na ulicy, bo na to już sobie Pegaz wymyślił patent. Zamachowcy, udający ekipę zakładów kanalizacyjnych, mieli czekać na ofiarę, przeglądając sobie dla skrócenia czasu tamtejsze studzienki kanałowe. Oczywiście realia byłyby te same, straszliwie silnie chroniony obszar, do osłony odwrotu wyznaczony był również silny oddział i nie wiadomo czy nie skończyłoby się podobną masakrą, zakładam jednak, że niekoniecznie. Jako ekipa kanalizacyjna zamachowcy np. mogliby pewnie wjechać na teren ciężarówką. A bardzo wątpię by były tam zapory zdolne do zatrzymania samochodu ciężarowego - na zdjęciach wyglądają na zwykłe szlabany i to chyba nawet drewniane - więc pewnie i początek ucieczki odwaliliby tą ciężarówką spokojnie.

Problem jednak leżał w tym, że Stamm się rozchorował i w ogóle z domu nie wychodził. Stąd pozostała jedyna dostępna metoda - zastrzelenie go w mieszkaniu. I znowuż, żaden snajper tu by nie pomógł, bo naprzeciwko domu Szucha 16 gdzie mieszkał Stamm, była siedziba Gestapo przy Szucha 25 z której pewnie strzelić by się nie dało biggrin.gif I jest to dosyć wysoki gmach a Al. Sucha niezbyt szeroka, więc znad niego też by się pewnie nie dało.

Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze jak wyglądał oryginalny plan. Do bezpośredniego wykonania zamachu wyznaczono aż 5-osobowy zespół:
pchor. Kazimierz Kardaś ps. „Orkan” – dowódca akcji (Sten, pistolet kal. 7,65 mm, pistolet kal. 9 mm, granat);
pchor. Stefan Królikowski ps. „Hipek” – I zastępca dowódcy akcji (pistolet 7,65 mm, pistolet cichostrzelny Colt, granat);
pchor. Jan Wróblewski ps. „Zabawa” (Sten, pistolet kal. 9 mm, granat);
pchor. Tadeusz Kamiński ps. „Olek” (pistolet kal. 9 mm i granat);
pchor. Tadeusz Chojko ps. „Bolec” (pistolet kal. 9 mm i granat).

W budynku Szucha 16 był na bramie uzbrojony wartownik, zwykle jednak nie kontrolował wchodzących i nie wystawiał przepustek. Orkan i Hipek mieli wejść jako posłańcy z rzekomym listem do Stamma od jego kolegi z Wiednia, z którym, jak ustalono, korespondował (mieli ze sobą zresztą przygotowany list). Trzej pozostali zaś mieli wnieść kosz z artykułami spożywczymi jakoby dla innego mieszkającego w tym domu Niemca, który jak wiedziano często przyjmował łapówki w tej formie. Następnie wszyscy mieli udać się do mieszkania Stamma, zapukać i gdyby otworzył, to ogłuszyć go, wejść do środka i zabić z broni z tłumikiem, gdyby otworzyła pani Stamm lub służąca to obezwładnić ją (je) by nie narobiły hałasu, a następnie zastrzelić Stamma jak wyżej. Tak liczna grupa miałaby też zapewne większe szanse (większą siłę ognia) by utorować sobie ucieczkę. Niestety siłą rzeczy taka grupa młodych kolesi o bojowym wyglądzie musiała też wyglądać podejrzanie...

W dniu zamachu przed domem przy Szucha 16 było dużo zamieszania, przyjechały jakieś ciężarówki z ss-manami, którzy zaczęli wnosić jakieś kufry, paki i skrzynie. Orkan i Hipek nie mogli wejść do budynku, gdyż w bramie wartownik rozmawiał z trzema ss-manami. Na zwróconą mu grzecznie przez Hipka uwagę, że niektórym ludziom się spieszy (wszyscy zamachowcy poza Orkanem znali dobrze niemiecki) zażądał przepustki. Hipek tłumaczył się, że jako posłaniec nie musi takowej posiadać i w ogóle gdzie jest jakieś zarządzenie w tej sprawie, wartownik poprosił ich w końcu do swej kanciapy, wziął od nich dokumenty i zaczął wypisywać przepustki. Razem z nim siedział jakiś Niemiec po cywilnemu, który się bacznie im przyglądał. Zestresowany tym faktem Hipek strzelił w końcu do wartownika, Orkan ostrzelał ss-manów w bramie i obaj rzucili się do ucieczki. Za nimi wybiegł ów agent po cywilnemu i postrzelił obydwu, jak się okazało śmiertelnie (obaj uciekli, ale zmarli potem w szpitalu). Trzej pozostali zamachowcy także zdołali zwiać. W trakcie odwrotu wywiązała się prawdziwa bitwa z różnymi niemieckimi oddziałami, które podjęły pościg, ale o tym już Gerdzikk wspomniał, więc się powtarzał nie będę.

Czy można było coś tu zrobić lepiej... przy tych założeniach to powiedziałbym ze nie. Liczna grupa zabójców była niezbędna do obezwładnienia tych osób których zabijać nie chciano i ze względu na wspomnianą siłę ognia by utorować sobie odwrót. Przykro mi to mówić, bo wcale nie uważam, ze się powinno zabijać na prawo i lewo wszystkich jak leci, winnych i niewinnych pechowców, ale jedynie tu widzę bardzo skromne pole manewru. Od biedy mógłby to zrobić jeden człowiek, jakiś ninja o żelaznych nerwach, niestety z niezbyt dużymi szansami na ucieczkę, ale jak widać tych 5-ciu też sobie niespecjalnie poradziło, a jeszcze niezbędny był cały ten tłum do ich wsparcia. Taki Leon zawodowiec mógłby wejść na ten patent z listem z Wiednia, poczekać grzecznie w kanciapie, aż wartownik skończy rozmawiać z kolegami z SS i wypisze przepustkę, pożartować sobie przez ten czas z agentem w cywilu albo pogadać o pogodzie, potem wejść do Stamma, no i cóż, zastrzelić wszystkich obecnych z broni z tłumikiem. Niestety taka broń generalnie nie jest aż tak cicha jak na filmach, więc gdyby ktoś usłyszał strzały i wszczął alarm, to pojedynczy zamachowiec raczej nie miałby szans ucieczki i pewnie by zginął. Jeden. Nie ośmiu (+ wielu rannych). Gdyby zaś szczęśliwie nikt nic nie usłyszał, to zamachowiec po prostu by sobie poszedł, pozostawiając na pamiątkę karteczkę z napisem "W imieniu Polski Podziemnej..." itd. i grzecznie zamykając za sobą drzwi.

Ten post był edytowany przez Speedy: 19/08/2015, 22:39
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #85

6 Strony « < 4 5 6 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej