Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Czy za komuny uczono marketingu ?
     
Paweł Ż
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 1
Nr użytkownika: 78.826

 
 
post 23/07/2012, 20:09 Quote Post

Witam,
pisze artykuł na bloga i w związku z tym chcę się dowiedzieć czy za komuny uczono marketingu czy może był wiedzą zakazaną? Jeśli tak to w jakim zakresie? Pod jaką nazwą? Czy był wolny dostęp do książek na ten temat? Na jakich uczelniach i czy często? Ew w jakim okresie wprowadzono taką wiedzę?

Pozdrawiam,
Paweł
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
teemem
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 778
Nr użytkownika: 56.334

teemem
Stopień akademicki: mgr inz.
Zawód: konkretny
 
 
post 24/07/2012, 11:29 Quote Post

QUOTE(Paweł Ż @ 23/07/2012, 21:09)
czy za komuny uczono marketingu
*


Na SGPiS (teraz SGH) był wydział handlu zagranicznego. Absolwent takowego był automatycznie uprzywilejowany, bo praca po nim wiązała się z wyjazdami zagranicznymi. Ukończył go m.in. Marek Borowski.
http://khz.sgh.waw.pl/
Czy był tam przedmiot o nazwie marketing nie wiem - tak na logikę jakieś elementy marketingu być musiały, coś tam jednak na zachodzie się sprzedawało.
Próbka marketingu w gomułkowskim (o ile dobrze pamiętam) wydaniu:
http://www.youtube.com/watch?v=awmDjftczOQ (Danuta Rinn i Bogdan Czyżewski)

Za komuny słowo "marketing" było równie rzadko używane jak np "nazizm" lub "holokaust". Używano innych określeń.

W liceum plastycznym, do którego uczęszczałem (pocz. lat 70), nazwa "marketing" nie istniała. Mój profil nazywał się "wystawiennictwo". Uczono nas zasad eksponowania towaru zgodnie z wzorcami zachodnimi (socjalistyczne nie nadawały się smile.gif ).

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
farkas93
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.244
Nr użytkownika: 73.595

Zawód: student
 
 
post 24/07/2012, 11:45 Quote Post

Pierwszy raz przedmiot marketing wprowadził profesor Jerzy Dietl na wydziale zarządzania UŁ gdzieś w latach 70. XXw.. Przedmiot nosił nazwę marketing socjalistczny, ale tylko po to by władze się nie czepiały.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Travis
 

Pogromca rezunów
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.370
Nr użytkownika: 25.441

Stopień akademicki: magister
Zawód: Polski Patriota
 
 
post 24/07/2012, 11:55 Quote Post

QUOTE
Pierwszy raz przedmiot marketing wprowadził profesor Jerzy Dietl na wydziale zarządzania UŁ gdzieś w latach 70. XXw.. Przedmiot nosił nazwę marketing socjalistczny, ale tylko po to by władze się nie czepiały.

Warto dodać, że prof. Dietl popełnił był jeszcze za komuny następujące publikacje:

* "Badania marketingowe" (1976r.)
* "Marketing" (1975r.)
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
karłowicz
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 6
Nr użytkownika: 78.810

 
 
post 27/07/2012, 16:07 Quote Post

QUOTE(Paweł Ż @ 23/07/2012, 20:09)
Witam,
pisze artykuł na bloga i w związku z tym chcę się dowiedzieć czy za komuny uczono marketingu czy może był wiedzą zakazaną? Jeśli tak to w jakim zakresie? Pod jaką nazwą? Czy był wolny dostęp do książek na ten temat? Na jakich uczelniach i czy często? Ew w jakim okresie wprowadzono taką wiedzę?

Pozdrawiam,
Paweł

Marketing – handel aktywny, wychodzący naprzeciw potrzeb klienta, próbujący odgadnąć skryte potrzeby klienta, usiłujący te potrzeby uświadamiać oraz pobudzać, a nawet kreować, i zaspokajać je.

W PRL sztuką było wyprodukować a nie sprzedać. Brakowało towaru a nie chętnych do jego kupowania. Marketingu jeżeli już gdzieś w PRL uczono to chyba tylko po to żeby pokazać jakie wydumane problemy mają w zgniłym kapitalizmie smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
poldas372
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 11.890
Nr użytkownika: 19.336

 
 
post 27/07/2012, 16:33 Quote Post

Jakiś ten marketing był - http://www.zeberka.pl/art.php?id=3998
smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
teemem
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 778
Nr użytkownika: 56.334

teemem
Stopień akademicki: mgr inz.
Zawód: konkretny
 
 
post 27/07/2012, 17:31 Quote Post

Było kilka towarów intensywnie w prl reklamowanych. Pamiętam ryby (rozczuliła mnie reklama z linka Poldasa). Za Gomułki ryby rzeczywiście były, praktycznie bez kolejki - góra 10 osób, i tańsze od trudno osiągalnego mięsa. Popularne było porzekadło: "jedzcie dorsze, g... gorsze".
Porzekadło margarynowe było bardziej niecenzuralne, zainteresowanym na priv.
W poldasowym linku brakuje nieśmiertelnych globulek zet - reklama była w każdej gazecie.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
kundel1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.735
Nr użytkownika: 47.745

Jacek Widor
Zawód: plastyk
 
 
post 27/07/2012, 18:07 Quote Post

Szczerze mówiąc zastanawiałem się niekiedy jak funkcjonowała reklama w PRL z czasów, do których jeszcze sięgam pamięcią (czyli w jego drugiej połowie) skoro generalnie towarów brakowało i w zasadzie wszelkie produkty nadające się do użytku, sprzedawały się bez problemu. Myślę (ale to tylko moja prywatna opinia nie podparta żadnymi badaniami), że powody istnienia w formie szczątkowej marketingu i reklamy, przynajmniej w czasach Gierka, czyli szczytowej koniunktury PRL były dwa:
1) jako część ogólnej propagandy, że PRL jest normalnym, prężnie (mimo przejściowych trudności) rozwijającym się krajem
2) Polska jest jednak sporym krajem i w prawie każdej branży istniało na rynku kilku producentów wypuszczających produkty różniące się nieco cechami i jakością wykonania. Klient rzadko, ale jednak miewał możność wyboru miedzy dwoma-trzema podobnymi produktami i wtedy potrzebował dokładniejszej informacji.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
teemem
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 778
Nr użytkownika: 56.334

teemem
Stopień akademicki: mgr inz.
Zawód: konkretny
 
 
post 27/07/2012, 19:15 Quote Post

QUOTE(kundel1 @ 27/07/2012, 19:07)
miewał możność wyboru miedzy dwoma-trzema podobnymi produktami i wtedy potrzebował dokładniejszej informacji

Kwestia podobieństwa: był wybór między rybą a mięsem, a nie między szynką babci a szynką dziadka. (Tak nieco offtopowo widziałem niedawno szynkę po żydowsku, wieprzową jak najbardziej). Między margaryną a masłem. Chodziło o to, aby uświadomić ludziskom, że nie muszą tłoczyć się w kolejce za mięsem tym samym uprawiając wrogą propagandę, bo na obiad mogą skonsumować rybę.
Kolejek za masłem w zasadzie nie było, chyba że za tym z niebieskimi napisami na opakowaniu w odróżnieniu od czerwonych (albo odwrotnie). Nie wiem dlaczego reklamowano margarynę. Czyżby chodziło o cholesterol i zdrowie obywateli? Peerelowski slogan brzmiał "margaryna jak masło". Wg mnie wyłącznie z wyglądu. Paskudna była.
Po co reklamowano towary nie mające odpowiedników... Rower jednakowoż nie jest odpowiednikiem motocykla WSK. Hasło głosiło, że "motocykl WSK to nie luksus, lecz wygoda". Może po prostu, z uwzględnieniem p.1 Kundla, przypominano obywatelom że coś takiego w ogóle istnieje (to ma jakąś fachową marketingową nazwę, ale zapomniałem jaką).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
kundel1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.735
Nr użytkownika: 47.745

Jacek Widor
Zawód: plastyk
 
 
post 27/07/2012, 22:26 Quote Post

Nasunęła mi się pewna refleksja: Co by nie mówić i pisać, PRL był jednak państwem europejskim o długich tradycjach sprzed zmiany ustroju i jednak nigdy do końca nie skomunizowanym i mimo wszystko mającym niezrównanie więcej wspólnego ze "zgniłym Zachodem" niż z Koreą Północną czy Kampuczą Czerwonych Khmerów.
I chyba przez cały czas produkowano w naszym kraju nie tylko rzeczy niezbędne do biologicznego przeżycia jak żywność i ubranie i niekoniecznie w ilościach dużo mniejszych niż potrzebne do nasycenia rynku. Poza tym, choćby dla "zdobycia cennych dewiz" część produkcji, a nawet usług, była sprzedawana za granicę, i to nie tylko do krajów RWPG, ale i na rynki kapitalistyczne, gdzie normalne mechanizmy, w tym reklama i marketing MUSIAŁY być brane pod uwagę. oczywiście państwo w tym chorym systemie ekonomicznym mogło z takich czy innych powodów de facto dokładać do towaru sprzedawanego na rynku kapitalistycznym, ale reklama i dobra jakość towaru po prostu musiały zaistnieć, by znaleźć odbiorcę.

Napiszę co wiem z własnego doświadczenia, z mojej pierwszej pracy w zawodzie drukarza, jeszcze w latach osiemdziesiątych: Z jednej strony istniała ostra cenzura, wydawnictwa dostawały pozwolenia na zakup ("przydziały") papieru w określonych ilościach, książki wobec inflacji były traktowane często jako któtkoterminowa lokata kapitału, a nie lektura, ale przecież istniało wiele różnych wydawnictw, w większości państwowych (ale przecież będących odrębnymi podmiotami prawnymi), ale nie tylko-istniały przecież choćby wydawnictwa związków wyznaniowych. Cenzura ingerowała w teksty książek i czasopism, władze partyjno-rządowe kogoś tam zakazywały lub nakazywały wydawać, ale generalnie to redakcje wydawnictw musiały (i mogły we własnym zakresie decydować, czy wydajemy wyłącznie zeszytowe czytadła na gazetowym papierze, czy jednak mimo wszelkich trudności także piękne książki w twardych okładkach. Raczej literaturę iberoamerykańską, czy raczej "Kajka i Kokosza". Prousta czy Mniszkównę.
W małych miastach istniała zwykle tylko jedna gazeta codzienna, ale w dużych po kilka. W Krakowie można było wybrać pomiędzy "Gazetą Krakowską", "Dziennikiem Polskim" i "Echem Krakowa", a nawet "Głosem Nowej Huty". Wybór w istocie był dość iluzoryczny, bo w końcu rzecz polegała na tym by do każdego trafiła odpowiednia dawka propagandy, takiej samej we wszystkich gazetach, niemniej w kwestii dodatków świątecznych, porad hobbystycznych itp. istniała duża swoboda. Mimo wszystko wielość podmiotów prawnych wymuszała śladową choćby konkurencję, jeśli nawet nie handlową, to ambicjonalną: "My wydajemy książki/gazety lepsze niż tamci".

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
glasgower
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 354
Nr użytkownika: 72.452

tajemnica panstwowa
Stopień akademicki: tajemnica urzedowa
Zawód: tajemnica zawodowa
 
 
post 28/07/2012, 10:30 Quote Post

Czy Za Komuny Uczono Marketingu?

Polska Ludowa nie zajmowała się takimi "naukami" jak marketing.
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
pawel76
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.142
Nr użytkownika: 51.860

 
 
post 31/08/2012, 12:50 Quote Post

Witam
Moja Mama studiując w latach 70- tych na byłej Akademi Ekonomicznej we Wrocławiu przez jeden senmestr w ramach takiego przedmiotu jak ekonomia kapitalistyczna miała coś takiego jak - podstawy marketingu i zarządzania w gospodarce kapitalistycznej , przeglądałem indeks.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
MirMił
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 58
Nr użytkownika: 84.360

Mirmil Odrzynski
Zawód: Freelancer
 
 
post 30/10/2013, 15:01 Quote Post

Stricte marketingu no to chyba nie było, bo po co. Wiadomo było kto wygra i PRowcy nie byli potrzebni tongue.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 30/10/2013, 15:54 Quote Post

Na youtube można obejrzeć stare reklamy np. Baltony. Mi się podobają, często dużo bardziej od współczesnych.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Pielgrzym
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 355
Nr użytkownika: 30.075

Andrzej Pietrachowicz
Stopień akademicki: mgr inz.
Zawód: inzynier budownictwa
 
 
post 30/10/2013, 16:07 Quote Post

QUOTE
Stricte marketingu no to chyba nie było, bo po co
W produkcji wszystko państwowe, nie ma konkurencji (tylko "zdrowe współzawodnictwo" kto wyrobi więcej nadliczbowej normy), nie ma prawie eksportu na prawdziwy (kapitalistyczny) rynek a rynek RWPG nie jest prawdziwym rynkiem, to po co komuś jakiś marketing? Zarządzanie przedsiębiorstwem owszem, ale też w zupełnie innych kategoriach niż dzisiaj. Rywalizacja polityczna nie istnieje, poza partiami robotniczą i ludową w sejmie jest kilkanaście osób, wybory ograniczają się do wybrania właściwie jednego kandydata z jednej listy, więc po co piar?

Potem trafił tak wykształcony "menedżer" na Zachód i od razu zdziwko - konkretny przykład: dyrektor, którego przedsiębiorstwo miało wybudować w angielskim dużym zakładzie jedną z hal - przekroczyło miesięczną normę o 20% - spodziewało się nagrody a tu zaskoczka - kary i to słone. Jak to, dlaczego?! Ano, bo oczywiście skoro oni wymurowali więcej muru, to przekroczyli normy zaopatrzenia i sąsiednim podwykonawcom zabrakło pustaków i zaprawy. Tego w ogóle dyrektor nie wziął pod uwagę. Tacy to byli socjalistyczni mendżerowie!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej