|
|
Niska frekwencja w wyborach parlamentarnych
|
|
|
|
W kontekście sukcesu Hanny Gronkiewicz-Waltz w warszawskim referendum, wynikłym w dużej mierze po prostu z obojętności politycznej Polaków, chciałbym się z wami zastanowić nad tym zjawiskiem: gdy przed wojną, w wyborach 1935 roku frekwencja wyniosła 46% uprawnionych, opozycja odtrąbiła to jako wielką wizerunkową porażkę Sanacji i sukces swojej akcji bojkotowej. Dziś taki wynik w wyborach parlamentarnych to nie właściwie norma. Największą frekwencję zanotowano w wyborach z 1989 r. (63% uprawnionych), od tej pory tylko raz (w 2007) przekroczyła ona 50%. Z reguły ponad połowa Polaków nie korzysta z czynnego prawa wyborczego, nie uczestniczy w życiu politycznym. Dlaczego? Kim są ci ludzie?
Ten post był edytowany przez General Belgrano: 14/10/2013, 18:38
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE wynikłym w dużej mierze po prostu z obojętności politycznej Polaków A może wynikłym w dużej mierze po prostu z poglądów wyznawanych przez niektórych Polaków (mieszkańców Warszawy)?
|
|
|
|
|
|
|
|
Akurat Warszawiaków to dosyć ciężko oskarżać o obojętność polityczną - frekwencja regularnie przekracza 70%. Mniej więcej tyle, ile w RFN od zjednoczenia. Czyli: w przypadku warszawskiego referendum ciężko mówic o lenistwie.
Wydaje mi się, że niska frekwencja to skutek słabej identyfikacji z państwem i powszechnego przekonania, że to same złodzieje som. Moim zdaniem wynika to m.in z braku spektakularnego rozstania z PRLem oraz kompletna dezintegracja obozu solidarnościowego skutkująca utratą przez opozycję autorytetu i zrównaniem z SdRP i PSL. Z drugiej strony: osobiście mam wrażenie, że przy obowiązkowym głosowaniu to co kadencję władzę przejmowałaby władza z ogromnym mandatem społecznym: Tymiński, a potem Lepper, Ikonowicz a po nim Ziętek...
|
|
|
|
|
|
|
|
Najbardziej denerwujący w całej tej szopce jest fakt, że zebrano 350k podpisów. A zagłosowało łącznie bodaj 320k.
Nie mieszkam w Warszawie, mało mnie obchodzi kto tam rządzi (jak długo demokratycznie wybrany/a), ale takie zabawy wydają mi się nieco zbyt drogie jak na mój gust. Referendum i wybory powinny być obowiązkowe, jeśli komuś nie podoba się żadna z partii, to wrzuca pustą kartę i tyle- biorąc pod uwagę jak chętni do narzekania są Polacy, a jak niska frekwencja jest na wyborach razem sprawia naprawdę groteskowe wrażenie. Jeśli ktoś się z władzą nie identyfikuje to niech ją zmieni. Ale jeśli się identyfikuje to niech ją wspiera.
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE zebrano 350k podpisów.
Właściwie to 224 097 z czego ważne okazało się 166 726.
CODE Referendum i wybory powinny być obowiązkowe,
Ale nie są. I dlatego w referendum z tak niskim pułapem frekwencji jedyną rozsądną metodą dla władzy jest demobilizacja własnego elektoratu.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 19:37) W kontekście sukcesu Hanny Gronkiewicz-Waltz w warszawskim referendum, wynikłym w dużej mierze po prostu z obojętności politycznej Polaków Warszawiaków... Dlaczego istnieje (w Twoim poście i w retoryce PiS-u) przekonanie, że "walka" o W-we to walka o Polskę. Dla mnie, nie warszawiaka, to referendum miało taką samą wagę, jak wybory na radnego w Pścinie Małej...
QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 19:37) (...) w wyborach 1935 roku frekwencja wyniosła 46% uprawnionych, opozycja odtrąbiła to jako wielką wizerunkową porażkę Sanacji i sukces swojej akcji bojkotowej. Dziś taki wynik w wyborach parlamentarnych to nie właściwie norma. Największą frekwencję zanotowano w wyborach z 1989 r. (63% uprawnionych), od tej pory tylko raz (w 2007) przekroczyła ona 50%. Z reguły ponad połowa Polaków nie korzysta z czynnego prawa wyborczego, nie uczestniczy w życiu politycznym. Dlaczego? Kim są ci ludzie? Odpowiedź nie jest skomplikowana. Bo politycy - na szczeblu innym niż lokalnym - funkcjonują w oderwaniu od wyborcy (może poza PiS-em, który kreuje się na tego, co dba o wyborcę... czyli te 30% Polaków). Ludzie mają w nosie polityków, którzy żyją tylko dla mediów, dla których polityk to synonim złodzieja i cwaniaka dbającego tylko o to, aby się "nachapać" jak najwięcej. Mają dość ludzi wciskających im co cztery lata kiełbasę wyborczą i obiecujący śliwki na wierzbie.
Proszę, Belgrano. Nie trzeba być nie wiadomo jak światłym, aby zrozumieć, że ludzie mają w czterech literach polityków i politykę; że mają gdzieś ludzi, którzy dbają tylko o stołki dla siebie i - ewentualnie - dla znajomych i członków rodziny. Polityk to jakby człowiek żyjący w innej rzeczywistości, oderwany od tej rzeczywistości i żyjący dla siebie i swoich korzyści. Poza tym polska polityka to nic innego, jak międzypartyjne porachunki i przepychanki odbywające się w świetkle jupiterów. Politycy pamiętają o wyborcach? Tak - co cztery lata, kiedy - jak zwykle - wciskają "ciemnemu ludowi" kolejną kiełbasę wyborczą, którą ten "lud" kupuje.
I to wystarczy za odpowiedź, czemu frekwencja w wyborach jest tak mała. Lepiej niektórym spakować manatki i wyjechać za granicę, zostawiając cały ten bajzel za sobą.
Ten post był edytowany przez master86: 14/10/2013, 19:36
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Właściwie to 224 097 z czego ważne okazało się 166 726. rolleyes.gif
o_O
To skąd te dane (które znam z onetu i wiadomości w telewizji), mówiące o 350 tysiącach podpisów??
QUOTE Ale nie są. I dlatego w referendum z tak niskim pułapem frekwencji jedyną rozsądną metodą dla władzy jest demobilizacja własnego elektoratu.
Zgadzam się, że taktyka świetna (bo jakby do urn poszło dodatkowe 100k zwolenników HGW, to paradoksalnie nie wyszłoby jej to na zdrowie), ale za to się do jasnej zarazy płaci. A skoro tak, to niech będzie z tego jakiś pożytek...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE że "walka" o W-we to walka o Polskę.
A czy ja tak napisałem? Po prostu ciekawi mnie czemu w ostatnim dwudziestoleciu średnio połowa elektoratu olewa wybory. I czy są to każdorazowo ci sami ludzie. Dlaczego przed wojną, mimo braku mediów elektronicznych i analfabetyzmu ludzi bardziej zajmowały sprawy ich kraju?
Ten post był edytowany przez General Belgrano: 14/10/2013, 19:43
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE To skąd te dane (które znam z onetu i wiadomości w telewizji), mówiące o 350 tysiącach podpisów??
A nie chodziło czasem o tych, którzy głosowali za odwołaniem HGW? Bo zdaje się, że to było coś koło 350 tysięcy.
http://pl.wikinews.org/wiki/Pierwsze_refer...GW)#cite_note-7
CODE ale za to się do jasnej zarazy płaci. A skoro tak, to niech będzie z tego jakiś pożytek... \
To znaczy?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 20:41) Po prostu ciekawi mnie czemu w ostatnim dwudziestoleciu średnio połowa elektoratu olewa wybory. Przeczytaj resztę mojego postu. Napisałem go "łopatologicznie".
QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 20:41) I czy są to każdorazowo ci sami ludzie. Co to ma do rzeczy? Demokracja to prawo (nie obowiązek) dla wszystkich. Część korzysta, część nie.
QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 20:41) Dlaczego przed wojną, mimo braku mediów elektronicznych i analfabetyzmu ludzi bardziej zajmowały sprawy ich kraju? Bo mieli inną mentalność? Bo Polska w dwudziestoleciu to Polska nowa, po powrocie na mapę Europy? To inaczej wychowywani ludzie? Obecnie społeczeństwo (uogólniając), szczególnie młode, to hedoniści dla których liczy się kasa i ciuchy, które tańszym kosztem zdobędzie się pracują na przysłowiowym "zmywaku" w UK, niż w Polsce? To - odnoście starszego pokolenia - ludzie, którzy dzięki PRL-owi mają takie nastawienie do władzy, jakie mają?
Ten post był edytowany przez master86: 14/10/2013, 19:48
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE A nie chodziło czasem o tych, którzy głosowali za odwołaniem HGW? Bo zdaje się, że to było coś koło 350 tysięcy. http://pl.wikinews.org/wiki/Pierwsze_refer...GW)#cite_note-7
Na pewno nie- pamiętam jak jeden z organizatorów tego całego referendum z dumą mówił o zgromadzonych 350k głosów. Takie same dane (podawane jako fakt, nie część wywiadu) były w artykule na onecie. To chyba naprawdę kiepsko świadczy o rzetelności mediów (przynajmniej internetowych- jakby nie patrzeć w przypadku tvnu był powód żeby te dane samemu zweryfikować)
QUOTE \
To znaczy?
To znaczy, że jeśli pójdzie do urn 90% zamiast 25, to będziemy mieli sprawę jasną i klarowną- HGW albo zostaje albo nie i żaden Kaczyński nie będzie mówił o "niekonstytucjonalności" referendum. Nie będzie pola do kontynuowania tej małej wojenki o Warszawę. Co ważniejsze jednak, zagłosowanie daje ludziom poczucie wpływu na losy państwa, motywuje do zwiększenia świadomości politycznej oraz odpowiedzialności za to państwo. A biorąc pod uwagę to jaki mamy tutaj marazm, to byłoby chyba nawet ważniejsze niż same wyniki referendum.
EDIT:
QUOTE Bo mieli inną mentalność? Bo Polska w dwudziestoleciu to Polska nowa, po powrocie na mapę Europy? To inaczej wychowywani ludzie? Obecnie społeczeństwo (uogólniając), szczególnie młode, to hedoniści dla których liczy się kasa i ciuchy, które tańszym kosztem zdobędzie się pracują na przysłowiowym "zmywaku" w UK, niż w Polsce? To - odnoście starszego pokolenia - ludzie, którzy dzięki PRL-owi mają takie nastawienie do władzy, jakie mają?
Wypraszam sobie Jestem częścią tego "młodego" społeczeństwa i (tak jak zresztą większość osób które znam) interesuję się tym co będzie "dalej". Chcę żeby było lepiej tu- w Polsce- nie w Londynie na zmywaku.
Ten post był edytowany przez Mixxer5: 14/10/2013, 19:57
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Mixxer5 @ 14/10/2013, 20:55) Wypraszam sobie Jestem częścią tego "młodego" społeczeństwa i (tak jak zresztą większość osób które znam) interesuję się tym co będzie "dalej". Chcę żeby było lepiej tu- w Polsce- nie w Londynie na zmywaku. Widzisz. Ja też jestem i mam skrajnie odmienne nastawienie i skrajnie odmienne przewidywania
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(master86 @ 14/10/2013, 20:21) QUOTE(Mixxer5 @ 14/10/2013, 20:55) Wypraszam sobie Jestem częścią tego "młodego" społeczeństwa i (tak jak zresztą większość osób które znam) interesuję się tym co będzie "dalej". Chcę żeby było lepiej tu- w Polsce- nie w Londynie na zmywaku. Widzisz. Ja też jestem i mam skrajnie odmienne nastawienie i skrajnie odmienne przewidywania
No to z takim nastawieniem, to my faktycznie zmierzamy donikąd...
|
|
|
|
|
|
|
Erdamon
|
|
|
I ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 33 |
|
Nr użytkownika: 80.676 |
|
|
|
|
|
|
Master86, to znaczy że nie chcesz żeby w Polsce było lepiej? Co do tego że w dwudziestoleciu międzywojennym ludzie bardziej interesowali się polityką, krajem itp (odzyskanie niepodległości), to ja taką samą mentalność mam dziś - wszak PRL całkiem niedawno się skończył. Pierwszy krok do osiągnięcia czegokolwiek (czy to w skali kraju czy samodoskonalenia własnej osoby), to jest chcenie. Trzeba CHCIEĆ. Chcę żyć kiedyś w Polsce bogatej, chcę móc być dumnym z osiągnięć mojego kraju na tle innych państw. Bardzo zasmuca mnie fakt, że ponad połowa ludzi w ogóle się tą Polską nie przejmuje. Drugi krok to realizacja - w której przeszkadzają ci którzy zmian nie chcą.
Co do polskiego społeczeństwa i polityki to niestety jestem pesymistycznie nastawiony - uważam że mamy rządzących na jakich zasługujemy... Co w naszym wypadku jest dla nas złe.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Erdamon @ 14/10/2013, 23:44) Master86, to znaczy że nie chcesz żeby w Polsce było lepiej? Po prostu uważam, że długo, długo nic się nie zmieni. Zarówno politycy, jak i społeczeństwo są, jacy są: podzieleni i kłótliwi. Żeby daleko nie szukać: zarówno po śmierci Wojtyły jak i po Smoleńsku, politycy deklarowali, że chcą zmian, chcą zgody, zakopania toporu wojennego. I co? Ten sam bajzel, co zawsze. A jak politycy są skłóceni, to i społeczeństwo, którego część jest za jedną, część za inną partią. Na zmianę się nie zanosi, bo pomimo deklaracji, dalej jest, jak było...
QUOTE(Erdamon @ 14/10/2013, 23:44) Co do tego że w dwudziestoleciu międzywojennym ludzie bardziej interesowali się polityką, krajem itp (odzyskanie niepodległości), to ja taką samą mentalność mam dziś - wszak PRL całkiem niedawno się skończył. Pierwszy krok do osiągnięcia czegokolwiek (czy to w skali kraju czy samodoskonalenia własnej osoby), to jest chcenie. Trzeba CHCIEĆ. Chcę żyć kiedyś w Polsce bogatej, chcę móc być dumnym z osiągnięć mojego kraju na tle innych państw. Zgoda. Tylko ludzie są różni: jedni są "aktywnymi" patriotami, inni "okazjonalnymi", a jeszcze innym jest to obojętne. Ludzie mają różne zapatrywania, a skuteczność demokracji polega na - nazwijmy to - "kolektywie". A u nas każdy ciągnie w swoją stronę. Przykład: politycy. Zamiast się połączyć w trudnych czasach (w jednym z tematów była mowa o USA, gdzie w obliczy kryzysu Demokraci i Republikanie działali razem), to u nas jest odwieczny bajzel i walka. A wiadomo - przykład idzie z góry. Politycy swoimi działaniami i kłótniami dodatkowo dzielą swoich sympatyków w społeczeństwie. I efektem jest kulawa, bałaganiarska, byle jaka "demokracja" w wykonaniu Polaków (nota bene: kraju, w którym powstała pierwsza niekomunistyczna partia polityczna - KPN - i niekomunistyczny ruch zawodowy "S").
Ten post był edytowany przez master86: 15/10/2013, 6:46
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|