Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
10 Strony  1 2 3 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Ucieczki z Demoludów na zachod
     
Czaj
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 3.345

 
 
post 12/01/2009, 7:10 Quote Post

Witam serdecznie!

Mam pytanie dość szczegółowe, ale może się okazać, że zupełnie nieprzystające do rzeczywistości.

Chciałbym dowiedzieć się, czy możliwy był taki system ucieczek z Berlina Wschodniego do Zachodniego:

Obywatel NRD dostaje paszport RFN ze swoim zdjęciem i legalnie przekracza granicę, chociażby przez Checkpoint Charlie.

Domyślam się, że na dłuższą metę byłoby to niemożliwe, gdyż STASI dość szybko by się dowiedziało o takiej możliwości i zaostrzono by reguły kontroli granicznej, ale kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset osób miałoby szansę.

Oczywiście moje pytanie może wydawać się nieco naiwne. Chciałbym właśnie dowiedzieć się, jaki dokładnie był stosunek RFN do uciekinierów z NRD. Sęk w tym właśnie, kto by te paszporty produkował. Mogłaby to być jakaś organizacja oficjalnie totalnie niezależna od rządu bońskeigo, ale przez rząd finansowana.

No i pozostaje też kwestia tego, czy na granicy posiadano dostęp do bazy danych osób wjeżdżających do Berlina Wschodniego. A może wjazd i wyjazd musiał odbywać się przez ten sam punkt kontrolny?

Nie twierdzę, że ten sposób to jakaś biała plama. Po prostu chciałbym dowiedzieć się, czy to było w ogóle możliwe, a jeśli było możliwe, to z jakich powodów niestosowane, a może stosowane, a ja o tym nie wiem?

Dziękuję z góry za pomoc w rozwiązaniu tej kwestii.
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
mata2010
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.614
Nr użytkownika: 33.783

Andrzej Matuszewski
Stopień akademicki: dr
Zawód: statystyk
 
 
post 12/01/2009, 7:24 Quote Post

RFN było totalnie spenetrowane przez NRD-owski wywiad. Poza tym po takiej ucieczce (właściwie możliwej, tylko totalnie niestosowanej) szybko wykrytej, nastąpiłyby represje w stosunku do rodziny uciekiniera sad.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Czaj
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 3.345

 
 
post 12/01/2009, 7:55 Quote Post

Dziękuję za odpowiedź. Argument z wywiadem jest dość mocny. A co do rodzin, moje pytanie brzmi: Czy podobne represje nie spotykały rodzin uciekinierów, którzy wybrali "tradycyjną" formę ucieczki? Choć wiadomo, że w kwestii metod nie była ona nigdy zbyt tradycyjna. smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
kris9
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.885
Nr użytkownika: 9.975

 
 
post 12/01/2009, 19:34 Quote Post

QUOTE(Czaj @ 12/01/2009, 7:10)
Chciałbym dowiedzieć się, czy możliwy był taki system ucieczek z Berlina Wschodniego do Zachodniego:

Obywatel NRD dostaje paszport RFN ze swoim zdjęciem i legalnie przekracza granicę, chociażby przez Checkpoint Charlie.

Taki fikcyjny obywatel RFN musiłaby najpierw "wjechać" do NRD, aby z niej "wyjechać". dry.gif A przybycie do NRD dla tych z Zachodu nie było takie proste.
A wyjeżdanie z NRD "obywateli RFN", którzy wcześniej nigdy do NRD nie wjechali mogłoby się wydać podejrzane. rolleyes.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Lucasi
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 120
Nr użytkownika: 46.816

Lukasz Michalak
Zawód: inzynier
 
 
post 12/03/2011, 20:17 Quote Post

Obywatel NRD dostaje paszport RFN ze swoim zdjęciem i legalnie przekracza granicę, chociażby przez Checkpoint Charlie.[/quote]
Taki fikcyjny obywatel RFN musiłaby najpierw "wjechać" do NRD, aby z niej "wyjechać". dry.gif A przybycie do NRD dla tych z Zachodu nie było takie proste.

Wjazd do Berlina Wschodniego dla obywateli krajów zza żelaznej kurtyny wcale nie był trudny. Wizy nie były potrzebne, należało tylko wymienić określoną kwotę waluty wymienialnej po państwowym kursie (1DM = 1M DDR, podczas gdy w Berlinie Zachodnim można było w kantorach wymienić marki zachodnie na wschodnie po kursie 1 do 8).
Co do paszportu RFN, to skąd niby miałby obywatel NRD taki dokument uzyskać, skoro w Berlinie Wschodnim nie było ambasady RFN.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
kris9
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.885
Nr użytkownika: 9.975

 
 
post 16/03/2011, 19:35 Quote Post

A skąd takie informacje, że wizy do NRD dla obywateli zachodnich nie były potrzebne? Zawsze były.
Co więcej każdy kto zostawał na więcej niż jeden dzień (niezależnie od wizy) musiał odwiedzić posterunek policji gdzie wbijano mu do paszportu Aufenthaltsberechtigung (taki rodzaj zameldowania).
I jeszcze taka ciekawostka: Na przjściach granicznych paszporty sprawdzali oficerowie Stasi przebrani w mundury straży granicznej

QUOTE(Lucasi @ 12/03/2011, 20:17)
Co do paszportu RFN, to skąd niby miałby obywatel NRD taki dokument uzyskać, skoro w Berlinie Wschodnim nie było ambasady RFN.
*


Od 1974 roku było tzw. stałe przedstawicielstwo.
http://germanhistorydocs.ghi-dc.org/sub_im...m?image_id=2418


 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
2107
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 195
Nr użytkownika: 74.374

ndrzej kryst
Zawód: wolny
 
 
post 9/10/2011, 23:20 Quote Post

QUOTE(Czaj @ 12/01/2009, 8:10)
Witam serdecznie!

Mam pytanie dość szczegółowe, ale może się okazać, że zupełnie nieprzystające do rzeczywistości.

Chciałbym dowiedzieć się, czy możliwy był taki system ucieczek z Berlina Wschodniego do Zachodniego:

Obywatel NRD dostaje paszport RFN ze swoim zdjęciem i legalnie przekracza granicę, chociażby przez Checkpoint Charlie.

Domyślam się, że na dłuższą metę byłoby to niemożliwe, gdyż STASI dość szybko by się dowiedziało o takiej możliwości i zaostrzono by reguły kontroli granicznej, ale kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset osób miałoby szansę.

Oczywiście moje pytanie może wydawać się nieco naiwne. Chciałbym właśnie dowiedzieć się, jaki dokładnie był stosunek RFN do uciekinierów z NRD. Sęk w tym właśnie, kto by te paszporty produkował. Mogłaby to być jakaś organizacja oficjalnie totalnie niezależna od rządu bońskeigo, ale przez rząd finansowana.

No i pozostaje też kwestia tego, czy na granicy posiadano dostęp do bazy danych osób wjeżdżających do Berlina Wschodniego. A może wjazd i wyjazd musiał odbywać się przez ten sam punkt kontrolny?

Nie twierdzę, że ten sposób to jakaś biała plama. Po prostu chciałbym dowiedzieć się, czy to było w ogóle możliwe, a jeśli było możliwe, to z jakich powodów niestosowane, a może stosowane, a ja o tym nie wiem?

Dziękuję z góry za pomoc w rozwiązaniu tej kwestii.
*




Do polowy lat 60 co najmniej kilkaset osob (jesli nie wiecej) opuscilo NRD ze sfalszowanymi dokumentami.
Wariantow bylo kilka:
- calkowicie sfalszowane dokumenty ze stemplami granicznymi
- obywatel RFN oddaje swoj paszport obywatelowi NRD, wymienia sie zdjecia
obywatel RFN zglasza kradziez dokumentow i z prowizorycznym dokumentem wraca do RFN
- przekazanie dokumentow w pociagu z Berlina Zachodniego do Sztokholmu -
obywatel RFN wraca do Berl. Zach. enerdowiec/enerdowcy jedzie/jada do Skandynawii.
- numer na sobowtora - wyszukanie osob o podobnej fizjonomi
Organizacja sie zajmowaly m.in. grupy mlodziezowe z Berlina Zach. Skala tych ucieczek doprowadzila do stosunkowo szybkiej inflirtacji tych struktur przez Stasi i wielu wpadek.
Rownolegle uszczelniono system kontroli granicznych, ujete osoby z RFN otrzymywaly
kary dlugoletniego wiezienia. Na terenie samej NRD system ucieczek przy pomocy
falszywych papierow przestal funkcjonowac w latach 60 - tym bardziej, ze sfalszowanie
dokumentow wymagalo duzych srodkow, ktorymi (po cichu co prawda finansowane przez
rzad RFN) organizacje wspomagajace ucieczki nie dysponowaly.
Z drugiej strony w NRD zaczelo chyba brakowac osob, ktore na to bylo stac. Przerzut z RFN
przy pomocy Fluchthelfer mogl troche kosztowac, jesli delikwent nie mial kasy,
kontaktow, rodziny w RFN z kasa, to bylo dosc trudno sie zalapac na ten numer z paszportem.

Numer na "sobowtora" funkcjonowal jednak jeszcze w latych 80 - tych poza granicami
NRD. Obywatel RFN - "sobowtor" enerdowca wyjezdzal do jakiegos demoludu (Bulgarii), oddawal swoj paszport tam przebywajacemu enerdowcowi, ten "legalnie" wyjezdzal a erefenowiec szedl na milicje zglosic kradziez dokumentow. Mala skala, ale sie zdarzalo.
Ryzyko dla erfenowca w demoludach bylo mniejsze niz w przypadku odwiniecia takiego
numeru w NRD.
Problemem byli sami uciekinierzy, ktorzy nie potrafili trzymac jezyka za zebami i
znalazlwszy sie w "wolnym swiecie", glosili czesto co jak kiedy i gdzie, co pozwalalo Stasi uszczelniac coraz lepiej okienka na Zachod. Czy inflirtowac poszczegolne organizacje.

Ten post był edytowany przez Net_Skater: 14/10/2011, 2:56
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
2107
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 195
Nr użytkownika: 74.374

ndrzej kryst
Zawód: wolny
 
 
post 10/10/2011, 9:31 Quote Post

Na sobowtora :

Jeden z ostatnich przypadkow - obywatel RFN - poznal w NRD dziewczyne, gosc byl duzo starszy
od niej. Proby legalnego wyjazdu nie wypalily, wiec podczas spotkania w Pradze ustalono wyjazd na falszywy paszport - corka owego obywatela RFN (niewiele mlodsza od nowej
milosci taty) wyrobila nowy paszport, charakteryzujac sie na zdjeciu na owa dame
z NRD - okulary, przefarbowane wlosy itd. Nastepnie spotkano sie we Warnie, w Bulgarii
Przekazanie paszportu.itd.
I tu cos nie wypalilo - do dzis nie wiadomo co, ale najprawdopodobniej wpadka byla
spowodowana zachowaniem sie damy z NRD na granicy Bulgarii, ktore wzbudzilo podejrzenia
granicznikow - sciagniety przedstawiciel Stasi, bez trudu stwierdzil, ze dziewczyna nie
jest ta, za ktora sie podaje. ( Dialekt...., brak wiedzy o miejscu zamieszkania z paszportu).
Dziewucha dostala wyrok za probe nielegalnego przekroczenia granicy, po chyba pol roku
zostala wydalona/wykupiona z NRD.
Obywatela RFN z corka - nie zdazyla nawet zglosic "kradziezy" paszportu - wydalono
z Bulgarii po dosc dokladnym przemaglowaniu.
Cala impreze finansowal prywatnie ow obywatel RFN.
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Lucasi
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 120
Nr użytkownika: 46.816

Lukasz Michalak
Zawód: inzynier
 
 
post 24/04/2012, 17:02 Quote Post

[quote=kris9,16/03/2011, 20:35]
A skąd takie informacje, że wizy do NRD dla obywateli zachodnich nie były potrzebne? Zawsze były.
Co więcej każdy kto zostawał na więcej niż jeden dzień (niezależnie od wizy) musiał odwiedzić posterunek policji gdzie wbijano mu do paszportu Aufenthaltsberechtigung (taki rodzaj zameldowania).
I jeszcze taka ciekawostka: Na przjściach granicznych paszporty sprawdzali oficerowie Stasi przebrani w mundury straży granicznej

NIe wiem jak było z meldunkiem, ale do Berlina Wschodniego był możliwy wjazd bez enerdowskiej wizy dla obywateli państw zachodnich, przynajmniej w latach 80-tych, znam wielu Niemców z dawnej RFN, którzy byli tam przed upadkiem muru. Wymagana była tylko obowiązkowa wymiana dewiz.Prawo tego wjazdu nie obowiązywało poza obszarem Berlina Wschodniego. Wynikało to z faktu że cały Berlin był na szczególnych prawach (podobnie do Zachodniej części miasta nie było ograniczeń wjazdu dla kogokolwiek, swego czasu był to jedyny obszar za żelazną kurtyną gdzie Polacy mogli wjeżdżać bez wiz).Mocarstwa zachodnie nie uznawały Berlina Wschodniego jako stolicy NRD,został on de facto bezprawnie włączony w struktury tego państwa.Po kryzysie Berlińskim w 1961 roku były czasowe ograniczenia wjazdu, ale było to działanie bezprawne.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Lucasi
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 120
Nr użytkownika: 46.816

Lukasz Michalak
Zawód: inzynier
 
 
post 1/09/2012, 18:53 Quote Post

A czy możliwy było po prostu udanie się do ambasady RFN w którymś z krajów demokracji ludowej i poproszenie tam o paszport tego kraju? RFN jak wiemy nie uznawała NRD jako odrębnego państwa i dawało prawo do obywatelstwa każdemu Niemcowi zza żelaznej kurtyny.
Jesienią 1989 ambasady RFN w Warszawie i w Pradze przeżywały prawdziwe oblężenie, ale to był już schyłek systemu.
Wiecie może czy taka opcja wchodziła w grę w latach gdy blok wschodni trzymał się dobrze? Czy enerdowiec z paszportem RFN wydanym w ambasadzie w którymś z krajów bloku wschodniego miał szansę wyjechać stamtąd legalnie do Niemiec Zachodnich?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
piekutarz
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 118
Nr użytkownika: 100.203

Marcin Krzysztof M.
Zawód: bumelant
 
 
post 4/02/2017, 14:47 Quote Post

Witam. Ostatnio zaciekawił mnie temat o ucieczkach z Krajów Demokracji Ludowej. Wielu ludzi z różnych powodów (ekonomiczne, polityczne) emigrowało lub uciekało (o wiele częściej). Z racji że w 1961 wybudowano mur berliński, jak to wyglądało później? Sam w rodzinie mam uciekiniera (ale dalekiej, wyjechał do RFN do rodziny i pozostał, 1987 bodajże).
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.556
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 5/02/2017, 2:10 Quote Post

QUOTE(piekutarz @ 4/02/2017, 14:47)
Z racji że w 1961 wybudowano mur berliński, jak to wyglądało później? 
*



Ooo bardzo różnie. To jest temat rzeka. Uciekano korzystając z najrozmaitszych metod: na fałszywych dokumentach, w ukryciu wewnątrz transportowanych przez granicę przedmiotów, kopano pod murem tunele, przelatywano nad nim balonami i samolotami... Interesowałem się kiedyś tą "ucieczkologią", może więc wrzucę przy okazji parę co ciekawszych przykładów. Na początek może historia braci Bethke.

Trzej berlińczycy, Ingo, Holger i Egbert Bethke nawiali kolejno z NRD na przestrzeni lat 70-80-tych. Jako pierwszy dał dyla najstarszy, Ingo, krótko po zakończeniu obowiązkowej służby wojskowej. Odbywał ją w jednostce granicznej nad Łabą. Poznał więc dobrze teren, zabezpieczenia, typowe trasy patroli itp. Wiedział też, że w okresie wiosennym nocą są tam częste mgły. 22 maja 1975 pojechał pożyczonym samochodem w znane sobie miejsce, wyciął dziurę w granicznym ogrodzeniu i przez zaminowany pas brzegu poczołgał się ku rzece. Przed sobą popychał masywny drewniany kloc w charakterze trału przeciwminowego - zakładał, że jeśli natrafi na minę z zapalnikiem naciskowym, to spowoduje jej wybuch, zostanie schwytany ale przynajmniej ocali życie. Na szczęście nic takiego nie zaszło, Ingo dotarł do brzegu Łaby, szerokiej w tym miejscu na 200 m. Tam nadmuchał niesiony z sobą gumowy materac i wypłynął na nim na szerokie wody smile.gif. Pokonanie rzeki zajęło mu pół godziny; przed osiągnięciem przeciwnego brzegu wyłowił go kuter zachodnioniemieckiej straży granicznej. Kapitan żartobliwie zapytał Ingo, czy to nie za zimna noc na kąpiele w rzece, na co ten odparł, ze jak się ucieka z komunistycznego kraju to człowiekowi się robi raczej gorąco.

Holger Bethke prysnął do Berlina Zachodniego kilka lat później. Pracował wówczas jako elektromonter. Plan ucieczki opracował z pomocą Ingo z którym komunikowali się po kryjomu, a także swojego kolegi Michaela Beckera. Becker miał babcię po zachodniej stronie, która także pomagała w przygotowaniach. Przeszmuglowała np. krótkofalówkę, za pomocą której komunikowali się z Ingo. 30 marca 1983 po południu Bethke i Becker w swoich roboczych kombinezonach, obwieszeni kablami, linami i narzędziami weszli na poddasze kilkupiętrowego domu przy Schmollerstrasse w pobliżu granicznego muru. Przez kilka godzin stukali tam i pukali pozorując wykonywanie jakichś prac. Zostali tam aż do nocy. O 2:00 Holger wypuścił strzałę z łuku, z przywiązaną cienką nylonową nicią, z takim wyliczeniem, aby przeleciała nad murem na zachodnią stronę. Udało mu się to za trzecim podejściem. Strzałę odnalazł czekający po drugiej stronie Ingo. Za pośrednictwem nylonowej nici przeciągnięta została mocniejsza żyłka, a za jej pomocą - solidna 6 mm stalowa linka. Ingo przywiązał ją do zderzaka samochodu i odpowiednio naciągnął, manewrując nim. Po wschodniej stronie uciekinierzy przywiązali swój koniec liny do komina a następnie zjechali do niej, korzystając z przyrządów zjazdowych własnej konstrukcji. Te wszystkie manewry z liną i strzelanie z łuku przećwiczyli sobie starannie wcześniej, trenując całkiem otwarcie w berlińskich parkach i wyjaśniając, gdy kto pytał, że przygotowują się do udziału w telewizyjnym programie o cyrkowcach-amatorach.

Najmłodszemu, Egbertowi, władze NRD zaproponowały w 1984 legalny wyjazd i dołączenie do braci. Wówczas odmówił on jednak, gdyż jego dziewczyna zagroziła samobójstwem, jeśli on ucieknie na zachód. Po paru latach sytuacja zmieniła się jednak, dziewczyna rozstała się z nim i niezawodni bracia Bethke zaczęli przygotowywać kolejny plan, żeby wyciągnąć najmłodszego. Holger i Ingo sprzedali knajpę, którą prowadzili, i wyjechali do Belgii. Tam zapisali się do szkoły lotniczej, gdzie ukończyli kurs pilotażu samolotów ultralekkich. Po powrocie do Niemiec zakupili następnie dwa takie samoloty, dwumiejscowe Comco Ikarus Fox II (C-22) i przerobili je, wzmacniając silniki, tak by awaryjnie mogły zabrać 3 osoby. C-22 pomalowane zostały w kamuflaż, z czerwonymi gwiazdami na płatach i burtach kadłuba, obaj lotnicy zakupili też na jakimś pchlim targu hełmofony i uniformy nieco podobne do rosyjskich. Zakładali, że jeśli dostrzeże ich straż graniczna, to może w pierwszej chwili pomyśli że to jakaś tajna operacja Rosjan i nie tak od razu zacznie strzelać. 26 maja 1989 o 4:15 bracia wystartowali, kierując się do berlińskiego parku Treptow, gdzie w zaroślach na umówionej polanie oczekiwał na nich Egbert. Granicę przekroczyli na zmniejszonych obrotach silnika na wysokości 250 m. Gdy dotarli na miejsce, Ingo wylądował po brata, podczas gdy Holger krążył nad okolicą, prowadząc obserwację i filmując całą akcję kamerą wideo. Po zabraniu Egberta Ingo wystartował i cała ekipa przeleciała na umówione miejsce - trawnik przed Reichstagiem, gdzie oczekiwali ich przyjaciele ze skrzynką piwa smile.gif.

Tu kilka linków o tej historii, jeden z Al Jazeera nawet smile.gif:

Al jazeera

Reader's Digest

Cracked

Ten post był edytowany przez Speedy: 5/02/2017, 10:00
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
piekutarz
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 118
Nr użytkownika: 100.203

Marcin Krzysztof M.
Zawód: bumelant
 
 
post 5/02/2017, 9:09 Quote Post

Ucieczka rodzin Strelzyków i Wetzelów.
W 1979 Peter Strelzyk i Gunter Wetzel mieli zamiar uciec na zachód. Uznali że przedzieranie się przez granicę lądową byłoby niebezpieczne (płoty pod napięciem, wyrzutnie min przeciwpiechotnych, miny normalne, a mieszkali nie daleko jej), oraz ze względu na dzieci (obie rodziny miały dwóch synów). Postanowili uciec balonem. Strelzykowie kupili bardzo dużo materiału (pod pretekstem "budowy" namiotów). Wetzelowie za pierwszym razem nie uciekli. Wyprawa Strelzyków skończyła się przed granicą (wylądowali w strefie przygranicznej). Strażnicy ucieczkę zauważyli dopiero rankiem. Jednak Doris (żona Strelzyka) wyleciały leki na nadciśnienie, a dzięki temu Stasi mogło dojść po numerach serii, kto chciał uciec. Za drugim razem kupowali po trochu (w innych miastach, tam chyba kupili w Jenie). Za drugim razem uciekali i Strelzyki i Wetzelowie. Wylądowali w okolicach miasta Naila (Bawaria), i byli w RFN.
Ciekawostka: Kilka dni po ucieczce w telewizji NRD, leciał Piaskowy Dziadek. Nic w tym dziwnego tylko że... Piaskowy Dziadek leciał balonem. Dyrektor telewizji musiał się tłumaczyć na dywaniku.

Ten post był edytowany przez piekutarz: 5/02/2017, 9:09
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.556
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 5/02/2017, 13:25 Quote Post

To żeby nie było tylko o Niemcach: Vaclav Uhlik i jego Tank Slobody.

Wacław Uhlik (w innym artykule znalazłem też imię Franciszek) był mechanikiem samochodowym i właścicielem zakładu naprawy aut w miejscowości Line koło Pilzna. Po komunistycznym przewrocie w 1948 jego zakład został upaństwowiony, a majątek skonfiskowany. Uhlik zaczął zarabiać na życia tzw. zrywką drzewa w Górach Bohemskich (to takie tamtejsze Bieszczady) i planować ucieczkę na Zachód wraz z całą rodziną (miał żonę Martę i dwójkę dzieci. Elżbietę i Wacława). Do ekipy dołączyły potem kolejne osoby: Walter Hora, znajomy Uhlików z sąsiedniej wsi i Libusza Cloud. Ta ostatnia miała własne powody by uciec. Gdy w 1945 do Czech wkroczyła USArmy, panna Libusza poznała pewnego kaprala nazwiskiem Leonard Cloud i zaczęła z nim chodzić. Cloud został wkrótce odwołany do USA, ale oboje nadal utrzymywali kontakty. Po zdemobilizowaniu były już kapral przyjechał w 1948 do Czechosłowacji i ożenił się z Libuszą. Gdy wygasła mu wiza, władze komunistyczne wydaliły go z kraju i nie pozwoliły żonie wyjechać wraz z nim. Libusza Cloud była dla grupy o tyle cennym nabytkiem, że biegle mówiła po angielsku, co mogło ułatwić im komunikowanie się po tej drugiej stronie żelaznej kurtyny.

Pierwszą próbę podjęli jeszcze w 1951. Uhlik zabrał ciężarówkę z przedsiębiorstwa gdzie pracował i z całą ekipą pojechali nią do strefy granicznej, gdzie w wybranym wcześniej miejscu zamierzali porzucić samochód i przekroczyć granicę pieszo. Okazało się jednak, że środki bezpieczeństwa zostały zaostrzone, zwykłe ogrodzenie zamieniono na kilka linii zasieków z drutu kolczastego, w tym jedna pod napięciem, na drodze także pojawiły się przeszkody mające uniemożliwić ucieczkę samochodem. Uhlikowie & Co. zrezygnowali więc z planu i wrócili do domu.

Zrezygnowali z planu, ale nie z ucieczki w ogóle. Kilka miesięcy później w czasie jednej ze swoich wypraw po drewno Uhlik odnalazł w lesie wrak niemieckiego pojazdu opancerzonego. Był to ściślej mówiąc austriacki Saurer RR-7, produkowany później dla Wehrmachtu pod oznaczeniem Sd.Kfz.254 w niewielkiej serii 140 szt. 6,5-tonowy pojazd wykorzystywany był jako lekki ciągnik artyleryjski, pojazd rozpoznawczy, wóz kierowania ogniem art. itp. Wóz odznaczał się oryginalnym kołowo-gąsienicowym układem jezdnym, w którym zespoły podwozia kołowego 4x4 były podnoszone i opuszczane za pomocą specjalnego mechanizmu. Gdy koła były opuszczone i RR-7 opierał się na nich, prześwit między częścią oporową gąsienic a gruntem wynosił około 20 cm. Pozwalało to na wygodną jazdę po drodze z prędkością do 60 km/h, jak i w niezbyt trudnym terenie. W trudnych warunkach terenowych koła można było unieść, a wtedy wóz poruszał się na gąsienicach. Jego prędkość max. spadała do 30 km/h, ale za to własności terenowe poprawiały się znacznie.

user posted image
Oryginalny RR-7

user posted image

Wersja Uhlika

Uhlik ściągnął wrak do domu i zaczął remontować. Ciekawskich informował, że zamierza wykorzystać go jako ciągnik do zwózki drzewa (faktycznie zresztą używał go później do tego, testując w ten sposób maszynę w trudnych warunkach terenowych). Odremontował silnik, układ jezdny na szczęście zachował się w dobrym stanie, zniszczone pancerne nadwozie uzupełnił grubymi blachami, które skądś wykombinował, licząc się z możliwością ostrzelania uciekinierów przez straż graniczną. Po roku mniej więcej prac Uhlik & Co. uznali że lepiej już nie będzie i postanowili spróbować ucieczki w październiku 1952. Ekipę prócz Uhlików tworzyli w tym momencie niewymieniony z nazwiska facet, który się potem z nimi pokłócił i zerwał kontakty, Libusza Cloud i Walter Hora. Ten ostatni odbywał właśnie służbę wojskową, z której w celu ucieczki zdezerterował, zabierając ze sobą broń. Plan przewidywał przekroczenie granicy z dala od dróg, w leśno-górzystym rejonie. Okazało się jednak, że zreformowany RR-7 po zjechaniu z drogi ma na gąsienicach coraz większe trudności, a silnik sprawuje się gorzej i gorzej. W końcu w trakcie podjeżdżania pod kolejny wzgórek silnik odmówił posłuszeństwa; Uhlik zdołał go jakoś naprawić, niemniej ucieczka w tym stanie nie wchodziła raczej w rachubę i cała ekipa zawróciła do domu. Hora zdołał nawet niepostrzeżenie wrócić do koszar, gdzie o jego próbie dezercji jeszcze się nie zorientowano.

Następne miesiące Uhlik (z pomocą Hory, który odwiedzał go w czasie przepustek i urlopów) poświęcił na remont i udoskonalanie swojego wehikułu. Pozyskał skądś nowy silnik o większej mocy, który zainstalował w miejsce oryginalnego. Obaj przetestowali też odporność własnej roboty opancerzenia i z pewnym rozczarowaniem stwierdzili, że z bliska nie chroni ono nawet przed pociskami z broni krótkiej; wzmocnili je więc dodatkowymi płytami. Odbyli kolejne jazdy próbne i w końcu wieczorem 24 lipca 1953 wyznaczyli kolejny termin ucieczki. Ekipę stanowili tym razem Uhlikowie, Libusza Cloud, Hora i jego kolega z wojska Wacław Krejcerik (obaj zdezerterowali z bronią) oraz Josef Pisarik, starszy już gospodarz z okolic Pilzna, którego komuniści uznali za kułaka i wroga klasowego, przez co spędził kilka lat w więzieniu. Korzystając z podwozia kołowego przed świtem 25 lipca dotarli w sąsiedztwo posterunku granicznego. W odległości około 250 m Uhlik przełączył się na układ gąsienicowy, zjechał z drogi i poruszając się w rzadkim lesie równolegle do niej rozpędził pojazd. Staranował linię zasieków, przerywając wszystkie trzy ich pasy i odjechał w głąb zachodnich Niemiec. Zaskoczeni pogranicznicy nawet nie otworzyli ognia. Po przejechaniu około 30 km uciekinierzy napotkali amerykański patrol, któremu się poddali. Dość łatwo uzyskali polityczny azyl i prawo wyjazdu do USA; za ocean trafił też ich samochodzik. Zyskali sobie pewną popularność w mediach a ich pojazd ochrzczono Freedom Tank - Czołg Wolności (po czeski tank slobody). Wzięli potem udział w Paradzie Wolności w Nowym Jorku, imprezie mającej posłużyć zbieraniu pieniędzy na Radio Wolna Europa i podobne cele. Tym razem jednak czołg wolności zawiódł po kilku kilometrach. Obecnie znajduje się w posiadaniu prywatnego kolekcjonera.

Uhlik podjął pracę na stanowisku kierownika w firmie przemysłu leśnego we Fresno w Kalifornii. Dorobili się z żoną jeszcze dwójki dzieci. Libusza Cloud dołączyła do męża w Sioux City, miała z nim troje dzieci, pracowała w spółce handlującej materiałami biurowymi. Chyba jako jedyna z ekipy dożyła upadku komunizmu. Hora pracował aż do emerytury w fabryce Chevroleta, Krejcerik przez jakiś czas pracował tam także, później się gdzieś przeniósł. Najstarszy z ekipy Pisarik podjął pracę ogrodnika w Springfield w stanie Massachusetts, gdzie zmarł w latach 60.

Tu chyba najobszerniejszy opis tej historii (po czesku)
Tank Slobody

Ten post był edytowany przez Speedy: 5/02/2017, 13:37
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
piekutarz
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 118
Nr użytkownika: 100.203

Marcin Krzysztof M.
Zawód: bumelant
 
 
post 5/02/2017, 15:52 Quote Post

Kolejna porcja tym razem z Polski i (znowu) z NRD.

Waldemar Słomiany - pierwszy piłkarz-uciekinier z Polski. W 1966, jako piłkarz Górnika Zabrze po meczu Eintracht Brunszwik - Górnik Zabrze, w Pucharze Lata (potem Puchar Intertoto), został w RFN. Namówili go do tego Polacy, mieszkający w Brunszwiku. Namawiali także Włodka Lubańskiego, ale on został w PRL (w 1975 legalnie wyjeżdża do Belgii).
Najprawdopodobniej przyczyną były problemy rodzinne. Słomiany zostaje potem piłkarze Schalke 04 i Arminii Bielefeld. W 1971 brał udział w aferze korupcyjnej w RFN (został ukarany, i praktycznie zakończyło to jego karierę).
user posted image

Lutz Eigendorf - Urodzony w Brandenburgu, w 1956 piłkarz, wychowanek tamtejszego Motoru Sud, szybko trafił do Dynama Berlin (klubu będącego pod patronatem Stasi). Rozpoczyna tam grę, gra tam do pierwszego mistrzostwa (1978/79). W dniu 20 marca 1979, po meczu towarzyskim 1.FC Kaiserslautern - Dynamo Berlin, ekipa ma postój w Giessen. Udało mu się odłączyć od reszty piłkarzy. Podobnych ucieczek w historii futbolu było wiele, pamiętamy nawet te z udziałem polskich piłkarzy. Jednak takiej - z klubu kontrolowanego przez Stasi - nie było nigdy wcześniej i nigdy później. Erich Mielke, jeden z najpotężniejszych ludzi w NRD, a jednocześnie prezes Dynama, potraktował zuchwałą ucieczkę Eigendorfa jako osobistą hańbę i postanowił, że zrobi wszystko, by się zemścić. A miał ku temu odpowiednie narzędzia. Kilkunastu tajnych agentów Stasi dzień w dzień śledziło piłkarza na terenie RFN. Znali jego przyzwyczajenia, słabości, ulubione miejsca, kolegów czy sąsiadów. Jednocześnie w Berlinie rozpoczęto operację "Róża", która miała doprowadzić do tego, że żona - Gabriela - straci ochotę na dołączenie do męża. Dzień w dzień adorowało ją kilku funkcjonariuszy (ich funkcję nazywano "Romeo"), aż w końcu jednemu - wcześniej bliskiemu przyjacielowi zbiega - udało się rozkochać w sobie porzuconą chwilowo małżonkę. Kobieta, nie wiedząc, że pada ofiarą potwornej manipulacji, zażądała rozwodu, a następnie wyszła za agenta Stasi. "Romeo" z sąsiedztwa adoptował też córkę Lutza Eigendorfa. 5 marca 1983 dochodzi do wypadku, Eigendorf umiera 2 dni później. Po zjednoczeniu wyszło że Mielke planował jego mordestwo.
user posted image

Ma ktoś coś o ucieczkach z Węgier, Bułgarii czy Albanii?
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

10 Strony  1 2 3 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej