Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony  1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Custozza 1866, Książki , artykuły...
     
Haller
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 137
Nr użytkownika: 23.491

Maciej Aleksander
Zawód: prawnik
 
 
post 3/03/2007, 12:41 Quote Post

Chciałbym zapoznać się bliżej z kampanią 1866 roku we Włoszech jak i samą bitwą pod Custozzą , przeszukałęm już z poł googla a znalazłęm tylko jakieś zdawkowe informacje. Z tego co wiem tematu bitwy pod Custozzą nikt w polskiej historiografii się szerzej nie zajmował. Prosiłbym o podanie linków do jakiś artykułów i ebooków w sieci jeśli ktoś takowe zna.
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 5/03/2007, 12:22 Quote Post

Maćku!
Przeglądając posty w poniższych tematach naszego Forum znajdziesz wiele informacji o wojnie włosko-austriackiej roku 1866, w tym i o bitwie pod Custozzą (również dane bibliograficzne):
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=5703
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=11981
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=1812&st=30
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17553
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Haller
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 137
Nr użytkownika: 23.491

Maciej Aleksander
Zawód: prawnik
 
 
post 6/03/2007, 14:27 Quote Post

Bardzo dziękuje panie Stonewall , mam zamiar napisać artykuł o udziale Królestwa Włoch w Wojnie Siedmiotygodniowej więc teraz uzupełniam swoją wiedzę.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Beukot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.470
Nr użytkownika: 16.122

Stopień akademicki: dla przyjaciol: megi
 
 
post 19/03/2007, 0:37 Quote Post

http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Custoz%C4%85
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 25/03/2007, 12:25 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Wszystkich zainteresowanych zachęcam do lektury mojego tekstu z 16 marca tego roku, w którym przedstawiłem zarys bibliografii tyczącej się drugiej Custozzy:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=1812&st=60
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 5/04/2007, 8:42 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Zapraszam do lektury mojego najnowszego postu tyczącego się armii włoskiej w roku 1866 (został zamieszczony wczoraj):
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=5703&st=15
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 9/04/2007, 19:10 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
20 czerwca 1866 roku Wiktor Emanuel II wypowiedział Austrii wojnę powołując się na "honor Italii i prawa narodu włoskiego". Trzy dni później główne siły florenckiego monarchy, 120 tys. żołnierzy dowodzonych przez szefa rządu, gen. Alfonso La Marmorę, jęły przekraczać graniczną rzekę Mincio. Front włoskiej armii w przededniu inwazji rozciągał się na szerokość ponad 30 kilometrów, sięgając od nurtu Padu na południu po wody jeziora Garda na północy. Tak wielkie rozciągnięcie sił zbrojnych Wiktora Emanuela wynikało nie tylko z układu terenu, ale również z faktu występowania na obu ich flankach rakuskich twierdz w Mantui i Peschierze, które choć trzymane przez niewielkie oddziały, to jednak sztabowcom italskim zdawały się groźnymi (historia późniejszej szarży austro-polskich ułanów pokazuje, że wypad skromnych oddziałów cesarskich z którejkolwiek z twierdz na tyły wojsk La Marmory mógł jednak przynieść Włochom opłakane skutki). Tymczasem główne siły rakuskie, 75 tys. ludzi pod wodzą arcyksięcia Albrechta, syna zwycięzcy spod Aspern, gromadziły się w położonym za linią rzeki Adyga obozie warownym w Weronie. Dowództwo włoskie spodziewało się wobec tego, iż Rakuszanie nie zaryzykują wyjścia ze swoich obronnych pozycji i walny bój zostanie stoczony gdzieś nad brzegami Adygi przy wsparciu 80 tys. żołnierzy gen. Enrico Cialdiniego, mających się posuwać ku Weronie od strony południowej, czyli przez Pad i kolejne rzeki oraz kanały. Tymczasem sztabowcy austriaccy opracowali plan błyskawicznej kontrofensywy, która miała zaskoczyć przeprawiające się przez Mincio oddziały królewskie, nim Cialdini sforsuje przeszkody naturalne na swoim froncie. Rakuszanie mylnie jednak odczytali zamiary Italianich, sądząc, iż ci uderzą w lukę pomiędzy obozem w Weronie i twierdzą w Legnago, czyli zaatakują z centralnego punktu swojej linii nad Mincio, co oznaczało, iż wystarczy zająć wzgórza w rejonie Custozzy (miejscowość leżąca między Mincio i Weroną), by z nich wyprowadzić cios wymierzony we flankę maszerujących Włochów. Tymczasem armia La Marmory udała się prosto na obóz wroga, a droga tam wiodła właśnie przez Custozzę. To właśnie sprawiło, iż stoczona 24 czerwca w rejonie owej miejscowości bitwa miała charakter boju spotkaniowego dwóch niczego nie spodziewających się wojsk, wyczerpanych marszami w upalne dni i deszczową noc, których marszruty były wynikiem improwizacji przynoszącej ogólny chaos na drogach (sytuacja owa nie świadczyła dobrze zarówno o sztabie włoskim, jak i rakuskim). Plany obu wrogich dowództw, nie zakładające w dniu 24 czerwca żadnej bitwy, czy napotkania nieprzyjaciela, spowodowały, iż obaj głównodowodzący, tj. La Marmora i Albrecht Habsburg, trzymali się z dala od czołówki swoich wojsk, a co za tym idzie, ich wpływ na toczącą się walkę był mocno ograniczony, a najważniejsze decyzje spadły na barki komendantów niższego rzędu, w których rękach znalazły się losy najsłynniejszej lądowej batalii IV wojny o zjednoczenie Włoch (poprzednie konflikty przypadły na lata: 1848, 1849 i 1859).
Najważniejsze wydarzenie drugiej bitwy pod Custozzą rozegrało się już na jej początku, kiedy nastąpił atak skromnych sił konnych Austrii na prawoskrzydłowy korpus italski, dowodzony przez samego następcę florenckiego tronu, ks. Humberta. Pochód owych oddziałów groził uderzeniem na niczym nie osłoniętą flankę armii zupełnie niezorientowanego w sytuacji arcyksięcia Albrechta. Wykonujący działania zwiadowczo-opóźniające kawalerzyści rakuscy wykonali śmiałą szarżę, w której główna rola przypadła powstałemu zaledwie sześć lat wcześniej 13 galicyjskiemu pułkowi ułanów, jednostce wykreowanej na bazie ochotniczej formacji z doby wojny roku 1859, zasilonej później przez spory kontyngent naszych powstańców styczniowych. Jeźdźcy austriaccy wpadli między nie spodziewających się takiego obrotu sprawy Włochów, a życie i wolność samego ks. Humberta znalazły się w niebezpieczeństwie, gdyż ten właśnie odbywał rekonesans. Italski następca tronu, nim znalazł schronienie w jednym z formowanych naprędce czworoboków, został zraniony przez polskiego ułana, którego nazwisko prawdopodobnie brzmiało Władysław Buchwicki. Włosi szybko otrząsnęli się z pierwszego szoku (jego skutkiem było choćby wzięcie dwóch armat przez nacierających) i powitali szarżujących gradem kul. W ogniu bersalierów, żołnierzy doborowych formacji strzeleckich (Italiani polegli w irackiej An-Nasiryi byli kontynuatorami tradycji owych oddziałów), atak cesarskiej konnicy załamał się. Prowadzący natarcie ppłk Maksymilian Rodakowski omal nie postradał życia lub wolności, gdy jego wierzchowiec padł od italskiego strzału. Z pomocą przyszedł mu jego adiutant, por. Zygmunt Longchamps de Berier, jeden z dawnych uczestników styczniowego zrywu, który oddał dowódcy swojego konia. Szarża zakończyłą się taktyczną porażką, lecz jej konsekwencje strategiczne okazały się ogromne. Furia austriackiego ataku przekonała włoskich generałów, że mają oni przed sobą liczne zastępy wroga, co sprawiło, iż świetnie zapowiadające się natarcie flankowe armii italskiej zostało zastopowane, a korpus ks. Humberta, czyli nieco ponad połowa sił La Marmory koncentrujących się w rejonie Custozzy, nie wziął już poważniejszego udziału w walce. Efekt psychologiczny szarży spanikował taborytów włoskich, którzy w popłochu wzięli nogi za pas siejąc zamęt na tyłach italskich wojsk. Zatory na drogach oraz obawa przed silnym przeciwuderzeniem rakuskim sprawiły, iż na długie godziny wstrzymano przerzucanie kolejnych oddziałów La Marmory na austriacki brzeg Mincio, co pozwoliło Rakuszanom uzyskać przewagę liczebną w bojach toczonych pod Custozzą. Wobec powyższego nie dziwi, iż osoby służące w 13 galicyjskim pułku ułanów po bitwie obsypano gradem odznaczeń. Warto w tym miejscu dodać jeszcze, że walka powyżej opisana stanowiła piękny przykład przyjaźni polsko-węgierskiej, wszak madziarscy huzarzy płka Augusta Bujanovicsa samorzutnie udzielili w niej wsparcia polskim ułanom.
Co było potem? Potem przez wzgórza w rejonie Custozzy przetoczyły się zacięte ataki i kontrataki piesze, w których, ze względu na ukształtowanie terenu, Rakuszanie nie mogli wykorzystać swej przewagi artyleryjskiej. W bojach tych ciężko ranny został inny z synów Wiktora Emanuela, ks. Amadeusz, trafiony austriacką kulą prosto w pierś. Żołnierze ginęli w owych walkach nie tylko od ognia broni palnej czy ciosów bagnetów oraz kolb, ale także rażeni udarem słonecznym, gdy wyczerpani wspinali się na strome zbocza. Była to walka, która ujawniła okrutne oblicze wojny - Austriacy na zdobytych włoskich pozycjach ujrzeli swoich kolegów zakatowanych na śmierć i powieszonych na drzewach. O losach bitwy zadecydowała ostatecznie samodzielna decyzja gen. Josepha Maroicicia, który bez wymaganej zgody wodza naczelnego posłał do boju liczący 13 tys. wypoczętych ludzi zastęp rezerwowy armii cesarskiej (żołnierze ci przebywali w zacienionych miejscach, co było niezwykle ważne w tak upalny dzień, jak ów 24 czerwca 1866 roku). Batalia skończyła się klęską Włochów, którzy rzucili się ku przeprawom na rzece Mincio. Widomym znakiem zmiany nastrojów na froncie był fakt, iż w pogranicznym miasteczku, które rankiem witało armię La Marmory powiewającymi rozpostartymi flagami italskimi, znów pojawiły się barwy austriackie, jakie wywiesili jego mieszkańcy. Tysiące ludzi zginęło, tysiące odniosło rany (wielu spośród nich miało umierać w szpitalach przez kolejne dwa lata). Kilka tysięcy Włochów wzięto do niewoli w dniu bitwy i nazajutrz po niej, lecz generalnego pościgu za Italianimi nie było, wszak arcyksiążę Albrecht szybko cofnął się za Adygę, pomimo zaklinań wielu swoich oficerów i obaw Włochów, którzy ściągali na gwałt wojska Cialdiniego, by te osłoniły stolicę królestwa przed spodziewanym uderzeniem rakuskim.
Debiut armii włoskiej w poważnej wojnie wypadł kompromitująco, gdyż poniosła ona dużą klęskę już w drugim dniu swoich operacji. Austriacy nie potrafili jednak wykorzystać swojego sukcesu militarnego, wszak ich wódz zadowolił się odparciem La Marmory spod Custozzy nie inicjując pościgu. Komendant armii włoskiej popadł w niełaskę u króla, który naocznie obserwował wypadki pod Custozzą, a na część generalicji spadł zarzut zdrady (jak choćby na Neapolitańczyka Giuseppe Pianella). Późniejszy sukces, odniesiony po reorganizacji wojska i odesłaniu części sił austriackich do obrony linii Dunaju przed Prusakami, niczego nie rekompensował, wszak cesja Wenecji na rzecz Włoch była przesądzona już przed wojną na skutek negocjacji francusko-austriackich. Stronę rakuską zwycięstwo z 24 czerwca jednak nie zadowalało, gdyż jednego z wyższych dowódców w tej bitwie czekał sąd wojenny, a jej wynik nie zmienił zasadniczo losów konfliktu. Nie dobicie armii La Marmory nad brzegami Mincio mściło się późniejszą ofensywą Cialdiniego i niepowodzeniem powstania antysabaudzkiego, jakie wybuchło na włoskim Południu. Sam sukces spod Custozzy wyrobił zbyt wysoką pozycję arcyksięciu Albrechtowi, dla którego odnieśli go inni, a on sam jako opromieniony zwycięstwem generalny inspektor cesarskich sił zbrojnych nie pozwolił w pełni zrealizować reformę wojskową wiedeńskiemu ministrowi wojny, gen. Franzowi Kuhnowi, również bohaterowi roku 1866. Najlepsze podsumowanie batalii z owego 24 czerwca z perspektywy naddunajskiego państwa dał gen. Franz Conrad von Hoetzendorf, szef sztabu armii Austro-Węgier, który na fronty I konfliktu światowego swoje zastępy wypuścił ze słowami ostrzeżenia: "Już nigdy następnej Custozzy". Radować się z owej bitwy mogli jedynie Francuzi, czego dowiódł bankiet, jaki na wieść o klęsce Włochów zorganizował adiutant Napoleona III, gen. Edgar Ney, wszak wzmacnianie państwa włoskiego nie było Paryżowi na rękę.
Wszystkim, którzy chcieliby zobaczyć pomnik stojący na polu batalii z 24 czerwca 1866 roku oraz czarno-białą reprodukcję obrazu Juliusza Kossaka, przedstawiającego szarżę chłopców Rodakowskiego, polecam poniższą stronę internetową:
http://www.deutsche-schutzgebiete.de/deutscher_krieg.htm
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Beukot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.470
Nr użytkownika: 16.122

Stopień akademicki: dla przyjaciol: megi
 
 
post 9/04/2007, 20:22 Quote Post

QUOTE(Stonewall @ 9/04/2007, 19:10)
(...)O losach bitwy zadecydowała ostatecznie samodzielna decyzja gen. Josepha Maroicicia, który bez wymaganej zgody wodza naczelnego posłał do boju liczący 13 tys. wypoczetych ludzi zastęp rezerwowy armii cesarskiej (...)

Ja czytając Wavro odniosłem wrażenie, że austriackie natarcia na prawym skrzydle i w centrum okazały się niezwykle kosztowne i mało efektywne. W centrum Austriacy zostali wręcz powstrzymani (co prawda po wcześniejszym zmuszeniu do ucieczki dwóch włoskich dywizji). La Marmora pętając się wśród tych tych licznych maruderów odniósł wrażenie, że sprawa jest przegrana - i zarządził odwrót... ?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 11/04/2007, 17:17 Quote Post

Grzegorzu!
Wejście do walki 13 tys. kolejnych żołnierzy austriackich, i to wypoczętych, uważam obok szarży rakuskiej konnicy za wydarzenie główne drugiej bitwy pod Custozzą. Ten nacisk zrobił swoje.
W miejscu tym chiałbym się też odnieść do twórczości dziejopisarskiej prof. Geoffreya Wawro, która stanowi podstawę Twoich opinii na temat wojen, jakie w siódmej dekadzie wieku XIX wstrząsnęły Europą. Uważam bowiem, iż nie powinniśmy zbyt kurczowo trzymać się ustaleń owego amerykańskiego historyka. Wawro uczynił wiele, by tematykę wojen o zjednoczenie Niemiec i Włoch uczynić bardziej znaną w kręgach ludzi używających języka angielskiego. Nie zmienia to jednak faktu, iż prace pana Geoffreya kryją w sobie niekiedy duże błędy merytoryczne, a on sam nie zawsze potrafił sobie poradzić z ogromem czytanych przez siebie źródeł, co owocowało miejscami niespójnym opisem bitew i kampanii. Obaj jesteśmy właścicielami dwóch książek Wawro, tj. "The Austro-Prussian War: Austria's War with Prussia and Italy in 1866" oraz "The Franco-Prussian War: The German Conquest of France in 1870-1871". Tematyka drugiej z wojen jest bardziej znaną w świecie, więc książka ją opisująca wzbudziła więcej kontrowersji. Krytyczne opinie o niej można znaleźć nawet w Amazonie, gdzie tzw. "zwykli czytelnicy" potrafili postawić zarzuty amerykańskiemu profesorowi. Najpełniejszą krytykę owej pracy, zarzucającą m. in. błędy w tłumaczeniu źródeł, nieznajomość uzbrojenia ówczesnego czy też rzeczywistej taktyki pól bitewnych roku 1870, zawarł dr Patrick Marder w ramach poniższego linka:
http://www.debellum.org/wawroreview.asp
Zarzuty postawione przez Mardera dotyczą szerokiego spektrum spraw i podważają ogólny wydźwięk pracy Wawro, lecz ja sam odnalazłem na kartach owego opracowania szczegółowe pomyłki autora. Przykłady? Życiorys i cechy gen. Louisa Faidherbe'a zostały przypisane gen. Antoine'owi Chanzy'emu, a brat szefa francuskiej dyplomacji nie poległ pod Froeschwiller, lecz stracił tam jeno nogę itp.
Nie spotkałem krytycznych opinii o pierwszej z książek pana Geoffreya, ale może słabo szukałem. Tymczasem ja sam znalazłem w niej lapsusy, a wiele spraw wciąż dla mnie pozostaje niejasnymi. Kiedy otrzymałem ową pracę do rąk, to najpierw poszukałem tych jej partii, jakie dotyczyły szarży austriackiej kawalerii w drugiej batalii pod Custozzą. Ze zdziwieniem stwierdziłem, iż jako oficera przewodzącego jej Wawro podał jego... brata (służył on na czeskim teatrze wojennym)! Sam opis ataku konnicy wzbudził moje wątpliwości co do metody pracy stosowanej przez Wawro. O tym, co myślał Rodakowski, dowiadujemy się z ust płka Pulza, czyli jego zwierzchnika, oraz węgierskich huzarów. Pojawił się zarzut lekkomyślności postawiony przez autora Polakowi, ale zabrakło jakiegokolwiek świadectwa ze strony jego samego lub innych żołnierzy 13 galicyjskiego pułku ułanów. Samą szarżę naszych chłopców widzimy oczami Pulza, Węgrów oraz Włochów, zaś nic nie mamy ze wspomnień czy raportów jej uczestników. Pan Wawro nie odnalazł ich w archiwach? Jeśli nie, to mógł sięgnąć po dwie monografie owego regimentu, jakie powstały w czasach c. k. monarchii (parę innych w końcu wykorzystał). Wystarczyło, żeby zajrzał do wielotomówki von Wredego o armii austriackiej (jest w bibliografii), by uniknąć błędu w imieniu osoby prowadzącej szarżę.
Moje wątpliwości wzbudziło szereg partii w części dotyczącej zmagań austro-pruskich. Bitwa pod Rudersdorfem, ukazana u Wawro, stanowi dla mnie zagadkę, bo jej opis stoi w sprzeczności nawet z ordre de bataille, jaki jest mi znany (numeracja pułków austriackich, stosowana przez historyka z USA, wzbudziła wiele moich zastrzeżeń, choć ja sam znam się tylko na tych galicyjskich). Z bitwą tą wiąże się ciekawy i bulwersujący wątek polski, jaki przedstawił pan Geoffrey, ale potrzebuję go jeszcze zweryfikowac przy pierwszej wizycie w "Jagiellonce", gdyż świadectwo cytowanego przez Amerykanina płka Antona Grivicicia wzbudziło szereg moich wątpliwości (w ordre de bataille nie ma takiego pułku, o jakim pisze Wawro, a numer podany przez autora nie pasuje do Galicji, więc w ostateczności mógłby to być pułk ze Śląska Cieszyńskiego, ale nie z Bukowiny, a tak w ogóle to ów regiment wedle mojej wiedzy winien być zupełnie gdzie indziej).
Co jeszcze? Wawro jako datę powstania styczniowego w ksiązce o wojnie siedmiotygodniowej podał rok 1861, w następnej już się poprawił, ale i tak, jak sam przyznał, innych kompromitujących błędów uniknął dzięki pewnemu niemieckiemu uczonemu (masz książkę, więc wiesz, o jaki lapsus chodziło - jest o tym we wstępie).
Uważam jednak, podobnie jak Marder, że po książki Wawro warto sięgnąć, ale nie radziłbym zbyt kurczowo trzymać się tez autora (niekiedy bardzo śmiałych).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Beukot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.470
Nr użytkownika: 16.122

Stopień akademicki: dla przyjaciol: megi
 
 
post 13/04/2007, 14:29 Quote Post

Dzięki za rzeczową krytykę. Naturalnie posiadanie jednostronnego źródła jest szkodliwe. I to tylko trochę mniej szkodliwe niż nie posiadanie żadnego. Czyli mamy tu cios we włoskie centrum, który wstrząsnął armią północną. Czy prawdą jednak jest to co Wavro - być może nie wprost - daje do zrozumienia? A mianowicie wyczerpanie austriackich rezerw? Maroicic na którym spoczywało bodaj najcięższe zadanie w tej bitwie, zrobił co do niego należało. Czy jednak Austriakom starczyłoby sił na coś więcej? Czy gdyby nie indolencja włoskiego sztabu (La Marmory osobiście?) związana z fatalnym rozpoznaniem i przerzucenie przez Mincio większych sił, dających przewagę nad arcyksięciem - czy korpusy austriackie byłyby w stanie odepchnąć kolejne kilka włoskich dywizji? W sytuacji gdy choćby samo przeciągnięcie bitwy w czasie mogło uruchomić włoskie prawe skrzydło. Oddziały te idąc na Weronę (albo nie daj Boże na tyły Albrechta) - nawet bez specjalnej walki - zmusiłyby Austriaków do wycofania. Nawet taki remis byłby fatalny dla c.k monarchii.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 20/04/2007, 11:02 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Przejrzałem raz jeszcze wybrane partie z obu prac prof. Wawro i muszę nieco skorygować to, co napisałem w ostatnim poście. Wawro o śmierci brata szefa dyplomacji francuskiej w bitwie pod Froeschwiller wprost nie napisał, a ja po prostu mylnie zinterpretowałem jego zapis o losach wspomnianego oficera. Mamy też raport płka Rodakowskiego w jednym z przypisów w "The Austro-Prussian War", choć uwzględnione z niego zostały tylko straty poniesione przez ułanów. Z innych zarzutów się nie wycofuję, choć nie znam całości raportu Polaka, a wiele zapisów Wawro mam zamiar skonfrontować z inną literaturą.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 3/10/2007, 9:26 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Wszystkim tym, którzy pragną poszerzyć swoją wiedzę o 13 galicyjskim pułku ułanów, jednostce wielce zasłużonej w drugiej bitwie pod Custozzą, polecam poniższy link (tekst okraszony został wyobrażeniami ikonograficznymi):
http://www.kuk-wehrmacht.de/regiment/ulanen/u13.html
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
kundel1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.735
Nr użytkownika: 47.745

Jacek Widor
Zawód: plastyk
 
 
post 15/02/2009, 9:49 Quote Post

Na marginesie tematu drugiej bitwy pod Custozą chciałbym polecić tym, którzy będą kiedyś w północnej Italii zwiedzenie pola bitwy - znajduje się ono na terenie gminy Sommacampagna, sąsiadującej z Weroną. Dojazd lokalnymi drogami z Werony jest bardzo łatwy, a tereny te są typowo rolnicze, wydaje mi się, że niewiele zmieniły się od roku 1866, a także, mam nadzieję, przez ostatnie kilkanaście lat, od czasu gdy tam byłem. Najciekawszym elementem okolicy jest wielkie ossuarium na wzgórzu, pośród pól i winnic, znakomity punkt widokowy. Niestety, nie udało mi się znaleźć nigdzie fotografii tego monumentu. Sam w chwili moich odwiedzin nie miałem przy sobie aparatu fotograficznego, zamieszczam jedynie szkic z pamięci, a ta jak wiadomo, jest zawodna, nie próbowałem więc nawet oddawać szczegółów. Na obmurowaniu platformy widokowej wyryte są strzałki z nazwami pól bitewnych z okresu Risorgimenta, których większość znajduje się niezbyt daleko od tego miejsca. Po schodkach można sobie wejść do wnętrza monumentu, gdzie w przyziemiu w dużej sali znajdują się w tysiącach małych nisz szczątki żołnierzy obu stron padłych w bitwach pod Custozą i paru mniejszych starciach w okolicy. Kości każdego żołnierza złożone są osobno i podpisane imieniem i nazwiskiem, lub jako nieznany żołnierz tej lub tej armii. W zamieszczanych w necie reklamach turystycznych pisze się przede wszystkim o bliskości jeziora Garda i o winie Bianco Custoza, ale znalezienie widocznego z wielu kilometrow ossuarium nie powinno być problemem.

Jako ciekawostkę dorzucam link o figurkach w skali 1:72 przedstawiających ułanów 13 pułku ułanów. figurki są beznadziejne, ale na pudełku widnieje kiepska kopia obrazu przedstawiającego szarżę płk. Rodakowskiego, autorstwa jego słynniejszego brata.
http://www.plasticsoldierreview.com/Review.aspx?id=712

Na zdjęciach wykonanych w październiku 1993 roku :
fot. 2: droga z miasteczka Sommacampania (za nami) do wsi Custoza (przed nami, za wzgórzem) - kierunek zachód

fot.1: Widok w lewą stronę od drogi - kierunek południe - tutaj typowe dla okolicy gospodarstwo rolne

fot.3: Widok w prawą stronę od drogi - kierunek północ- tutaj pomniczek ku czci partyzantów rozstrzelanych w 1944r.

fot.4: ogólny widok okolicy w stronę Alp- na północ od pól bitewnych.

fot.5: mój szkic z pamięci ossuarium w Custozie.
Nieletnim zwracam uwagę, że kilkanaście lat temu aparaty cyfrowe, najnowszy krzyk techniki nie były dostępne dla zwykłych śmiertelników, a ilość klatek na błonie filmowej ograniczała możliwość robienia zdjęć. Oczywiście zawsze w najciekawszych miejscach okazywało się, że nie ma już miejsca na taśmie do robienia zdjęć.

Załączona/e miniatura/y
Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #13

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 15/02/2009, 17:37 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Chcecie wiedzieć jak wspomniane ossuarium wygląda z zewnątrz? Zerknijcie tutaj:
http://images.google.pl/images?gbv=2&hl=pl&q=Custoza+denkmal
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 16/12/2012, 20:32 Quote Post

Drodzy Forumowicze!

Bitwa pod Custozzą, której poświęcono niniejszy zakątek forum Historycy.org, była drugim największym starciem wojny siedmiotygodniowej i największą batalią jej włoskiego teatru. 24 czerwca 1866 r. w upalnym italskim słońcu zderzyły się ze sobą wojska Sabaudów i Habsburgów. W szeregach tych pierwszych bili się oficerowie do niedawna służący u wiedeńskiego monarchy, w armii arcyksięcia Albrechta weterani powstania styczniowego. Która ze stron niosła wolność, a która niewoliła? Trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Jest to problem jeden z wielu, jakie przewijają się w napisanej przeze mnie książce „Od Custozzy do Loigny 1866-70: z dziejów wojen o zjednoczenie Niemiec i Włoch”. Starałem się unikać kategorycznych sądów, ukazując bieg wypadków takim, jakim wyłania się on w toku prowadzonych przeze mnie studiów. Załączona do pracy bibliografia nie wyczerpuje zestawu lektur, po jakie sięgnąłem przygotowując wspomniane dzieło. Narrację rozpoczynam na małym galicyjskim dworcu w wiele lat po bitwie. Czynię tak nie przypadkiem, pod Custozzą walczyli i umierali bowiem także synowie lwowskiej prowincji. Pisałem o tejże bitwie w przeświadczeniu, że warto przypomnieć ich nazwiska. Większość spośród nich zaginęła przykryta grobową ziemią lub rozpłynęła się wraz z prochowymi chmurami, które w końcu odsłoniły pokryte karkasami koni i ludzkimi szczątkami pole walki wspomnianych Galicjan. Polacy stanowili niewielką cząstkę wojsk habsburskich, nie mogącą się równać licznym zastępom Tyrolczyków, Węgrów, czy Czechów, bijących się także przeciwko armii Sabaudów. Niemniej jednak to im przypada ogromna część sławy, jaką zyskali uczestnicy tamtych zmagań. W pamięci historycznej obu stron silnie wryła się bowiem zuchwała szarża czterech szwadronów ułańskich, prowadzona przez tłumacza i miłośnika twórczości Henryka Sienkiewicza, płk Maksymiliana Rodakowskiego. Tym samym nie mogło zabraknąć kilkudziesięciu polskich i ruskich nazwisk, zaznaczonych na kartach mojej książki w kontekście owej czerwcowej batalii. Nie zabraknie także ich wizerunków, wygrzebanych przeze mnie w prywatnych archiwach i wielkich muzeach Polski, Francji i Włoch. Tak jak nie poskąpiłem także przedstawień ich mężnych przeciwników z jednostek italskiej piechoty i kawalerii.

Mój dzisiejszy post wiąże się ze 146 rocznicą powrotu ułanów Rodakowskiego do Galicji. W okolicach Bożego Narodzenia Roku Pańskiego 1866 po latach służby na obczyźnie w Tarnopolu zameldował się dowodzony przezeń pułk. Za ok. 2 miesiące do Waszych rąk powinna trafić książka w dużej mierze temu pułkowi poświęcona.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

3 Strony  1 2 3 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej